Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, że niektórzy mają takie umiejętności w komplikowaniu sobie życia. Wydawało mi się zawsze, że życie jest łatwe i prosta to gra, a nie dla wytrawnych graczy. Może się myliłam, a może najzwyczajniej w świecie przesadzam i tworzę z igły widły. Ostatnimi czasy czuję się tak jakby problemy zebrały się we mnie i wcale nie szukały wyjścia wraz z moimi emocjami tylko tkwiły głęboko w mojej głowie zapomniane i od czasu do czasu mówiły "Tak, nadal tu jesteśmy". To nie boli, ale przeszkadza w życiu, ba! to nie życie, ale zwyczajnie egzystencja do szpiku kości. Żyję tak jak nie chcę, studiuję coś do czego nie jestem przekonana, mam dietę, której nie traktuję już jako diety ale jako dziwne przyzwyczajenie, mam niby dwie przyjaciółki, a czuję się czasem taka samotna, że jeszcze chwilę i zacznę pić z drugim kieliszkiem albo z lustrem. To trochę dołujące, trochę bardzo. Pewnego dnia postanowiłam, że się przejdę. I tak też zrobiłam. Pojechałam w miejsce gdzie nigdy nie byłam. Był park, ławki, placyk zabaw co prawda zapuszczony ale jednak. Był staw i kaczki i jebane gołębie. Chociaż ja nie używam takich epitetów co do tych ptaków, bo nawet je lubię. Wiem, że srają na parapety, ale gdyby człowiek nie miał toalety to gdzie by się załatwiał? Właśnie, każdy zna odpowiedź. Jak zobaczyłam kaczki poczułam potrzebę nakarmienia tych ptaków, więc poszłam do piekarni i kupiłam pół chleba i wróciłam nad staw. Gdy tak zaczęłam karmić kaczki i gołębie poczułam się lepiej. Bardzo mi się spodobało i zaczęłam robić to szybciej i z większym entuzjazmem. To naprawdę odprężające zajęcie i dodatkowo przyjemne. Mogę rzec, że poczułam się jakby problemy mnie opuściły, smutek, żal, wewnętrzne pretensje do samej siebie. Niby karmienie ptaków to prozaiczna i nic nieznacząca rzecz, a jak może poprawić nastrój. Sama nie wiem skąd poczułam taką potrzebę, ale płynęło to chyba z serca. Każdy człowiek popełnia błędy. Czasem zastanawiam się czy jestem dobrym człowiekiem i czy nie żyję kosztem drugiego człowieka. Nie umiem ocenić czy jestem dobra czy zła, bo w drugim człowieku dostrzegam więcej barw aniżeli białą i czarną. Trudne jest życie dla kogoś kto czuje mocniej, czuje swoje i czyjeś emocje.
(Łodź, nie pamiętam dokładnie, który to dzień października)
Ta dziewczyna co karmiła gołębie... kim ona jest? Patrzę na siebie na tym zdjęciu tak jakbym siebie nie znała i nic o tej dziewczynie nie wiedziała. Co Wy widzicie, gdyby to był obraz? Widzę, że mam pokręcone włosy, chciałam pewnie dobrze wyglądać, stoję wyprostowana i patrzę gdzieś, ale nie na kaczki, a przynajmniej tak sugeruje moja postawa. Czyżbym była gdzieś indziej niż jestem? Czyżby to nie było to miejsce na ziemi gdzie chciałabym być, żyć, a nawet egzystować? Kaczki i gołębie walczyły między sobą o chleb tak jak ludzie walczą o stanowiska, prestiż, pieniądze i kobiety/mężczyzn. Czyżby przyroda pokazywała nam jacy są ludzie? Gdybym nie znała tej dziewczyny na zdjęciu to powiedziałabym, że jest mega samotną osobą. A jaka jest naprawdę? Może ona szukając szczęścia zapomniała, że samotność i śmierć całe życie ją bardzo pociągała...