poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Anioł z piekła rodem

Czasem mam wrażenie, że niebo wyrzuciło mnie z obłoków na ziemię, a ziemia wchłonęła aż do piekła. Czasem zastanawiałam się DLACZEGO, ale chyba wszystko w tej materii zrozumiałam i wyciągnęłam należyte wnioski. Wiem, że trzeba być aniołem aby przeżyć piekło, wyjść z niego, nawet z połamanymi skrzydłami i zagubioną aureolą gdzieś w odmętach piekieł i nadal pozostawić w sobie cząstki tej dziewczyny z obłoków. Dla mnie piekło jako kraina pośmiertna nie istnieje. Dla mnie piekło to skomplikowane sytuacje tu na ziemi, to problemy, choroby czy też wszystkie inne kwestie obyczajowe wśród ludzi. To jest piekło. Winston Churchill polecał aby podczas pobytu w "piekle" iść i się nie zatrzymywać nawet na minutę. Miał rację. Można się zatrzymać, wpaść w panikę, potem paranoję i zacząć się nad sobą użalać, a to błąd. To tak jak pobyt w bagnie. Denerwując się i szamocząc pogłębiamy swoją zjebaną sytuację z każdym uderzeniem nogi i ręki głębiej i głębiej, aż do utraty... W życiu trzeba nauczyć się znosić te złe dni, katastrofalne i tragiczne. Po prostu wiedząc, że one są i bywają można nauczyć się jak pokonywać te trudne sytuacje. Wszystko jest do naprawienia jeśli sami tego chcemy. Naprawdę! To tylko wydaje się takie trudne, ale wcale nie jest. Wiecie dlaczego całe życie lubiłam przebywać z ludźmi mądrzejszymi ode mnie, posiadającymi wpływy i władzę? Wiedziałam, że mogę się dużo od nich nauczyć, wyciągnąć wnioski i zmotywować się do działania. Pamiętajcie, że mądrość, wiedzę i pozytywne nastawienie do życia należy pić wolno przez słomkę jak sok pomarańczowy, tak aby wszystkie składniki dokładnie i w odpowiednim czasie wchłonęły się do naszego organizmu. Wiedza to karta przetargowa tego świata. Optymizm pomaga, a entuzjazm to cudowna sprawa, która jest fajna i taka zapomniana przez wielu.

Przyjmijmy hipotetycznie, że pośmiertne piekło istnieje. Wiecie co robiłaby Wasza Maassen? SZUKAŁABY WYJŚCIA Z NIEGO. I znalazłaby. Bo ja wiem, że nic w życiu nie dostajemy na zawsze. Nic nie trwa wiecznie. Dobro się kończy i zło się kończy. Wieczność to tylko pewien określnik czasu, ale czym jest wieczność dla każdego? Czy wieczność jest mierzalna? Nie sądzę. Mówię Wam o tym abyście szukali wyjścia z tych parszywych sytuacji, które w życiu Wam się przydarzają. One bywają ale znikają jeśli pomyślimy o nich w kategorii wyzwania. Wiele osób nie chce tak myśleć jak myślę ja, czy wielu "wielkich ludzi". Dlatego nie każdy odnosi sukcesy, nie każdy ma miliony na koncie i nie każdy jest Super Fajnym Gościem. Wystarczy poczytać biografie tych, którym się udało. Wystarczy wziąć do ręki książkę jakiegoś milionera i dowiedzieć się jak podchodził do życia. Tych wszystkich ludzi sukcesu łączy pozytywne nastawienie do życia, dystans do siebie, czytanie książek, entuzjazm i wiara w to, że się uda. Oni nie zganiają problemów na Los, na układ gwiazd, horoskop i pecha. Los to Los jednemu da więcej jednemu miej ale to tylko jakieś 10% życia a nie 100%. Wszystko zaczyna się w głowie. Wystarczy zmienić myślenie. To "wystarczy" dla wielu to za dużo i ja to rozumiem. Panowanie nad emocjami i swoją psychiką to trudna sprawa, ale nikt nie mówił, że życie będzie łatwe.

Każdy z Was powinien znaleźć spokój, ja go znalazłam. Najpierw szłam przez piekło, którym była choroba, a potem zaczęłam się wyciszać. To było coś w rodzaju skoku na głęboką wodę. Byłam tak zestresowanym człowiekiem, że czasem nie wiedziałam gdzie jestem, a kiedy w końcu zrozumiałam co to znaczy dostać po dupie to się ogarnęłam i przestałam się użalać nad sobą. Dlatego dobrze, że w 2018 roku rozchorowałam się i prawie umarłam. Dzięki temu wstałam i żyję lepiej, bardziej świadomie i w końcu odzyskałam spokój. Dzisiaj chcę tylko łapać pozytywy, nie chcę zastanawiać się co jest złego w moim życiu. Jeśli coś mi nie pasuje to chcę to zmienić, a jeżeli nie mogę to akceptuję sytuację i Voila! Żyjmy przede wszystkim dla siebie i róbmy to co kochamy! No stress!


Jeśli chcemy lepszego życia, bierzmy to co chcemy i walczmy o samych siebie. Płacz, narzekanie nie pomoże. Pomoże wstanie z dupy, z kolan(chociaż bycie na kolanach czasem jest bardzo dobre 😈), zmiana myślenia i przede wszystkim chęć zmiany.

Być może piekło uczyniło ze mnie wyrafinowaną, wyrachowaną(czasami) kobietę ale nie zmieniło mojej wrażliwości na cierpienie drugiego człowieka, nie zabrało mi chęci pomocy. Pomogę każdemu kto mnie poprosi, będzie cierpiał, będzie mnie szanował i będzie chciał coś zmienić. Piekło nie zabrało mi poczucia humoru i tego, że chce mi się nadal żyć, chce mi się smakować życie, chce mi się unieść wyżej, żyć lepiej. Chce mi się, a to najważniejsze.

Życzę Wam aby walka przyniosła Was upragnione COŚ. Niech to "coś" będzie Waszym pragnieniem.



Tymczasem.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Zamiast spać wolę słuchać HappySad

Dobry wieczór o 2:30 w nocy 😈 Ja chyba faktycznie jestem wampirem, bo najlepiej mi w nocy, nie przepadam za ostrym światłem, czosnku nie lubię, a krew... 😈 pozostawię to póki co w tajemnicy.

Nie śpię bo ostatnio nie potrzebuję snu. Budzę się o 8 rano tak jak budził mnie mój brat. Budzę się z przyzwyczajenia i ponownie zasypiam. Wojtek wyprowadził się z domu i troszkę za nim tęsknię. Pewnie to żałosne, że on ma 21 lat i już mieszka sam, a ja 25-letnia dupa z mamuśką. Ale jestem w planach zmieniania tego. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to już w listopadzie zamieszkam sama 😇 A póki co wszystko idzie zgodnie z tym co zaplanowałam. A wracając do obecnej chwili to leżę sobie i słucham HappySad. Od zawsze uwielbiałam ten zespół. Lubię w nocy sobie pomyśleć, przeanalizować swoje sprawy i zastanowić się nad sobą. Ooo... miałam się nad sobą zastanowić 😈 ha ha ha ha. O Litości! 😈😈😈

Dzisiaj sporo spacerowałam z psiakiem, zerwałam fioletowy bez, kupiłam moje leki na nadciśnienie i zrobiłam mnóstwo ognistych fotek. W ogóle podczas stania w kolejce w aptece chciało mi się śmiać, bo jeden facet(koło 35-40 jak zawsze w moim przypadku) odwracał się do tyłu i patrzył na mnie. Odwróciłam już głowę, bo to było aż nachalne, ale i zabawne. Nie powiem miał coś w sobie, no ale nie jestem zainteresowana. Poza tym przypomniał mi kogoś o kim nie chcę pamiętać. Ale niestety na złość zawsze będę miała jego twarz w pamięci. Swoją drogą jak wyszłam z apteki to uzmysłowiłam sobie, że to może jeden z moich Czytelników! Fajnie by było poznać Was na żywo, Was którzy mnie czytacie. Ale z drugiej strony... Pan Niebieska Kurtka patrzył na moje cycki i nie dało się ukryć, że patrzy na coś innego. I pomyśleć, że bluzka pod szyję w kolorze gówna robi z człowieka seksbombę.


Dobra idę napić się wody, zmyć tapetę z buzi i pospać, bo jutro odwiedzi mnie mój brat. Cieszę się, bo tęsknię. Chyba! 😈


Tymczasem.

piątek, 26 kwietnia 2019

Jak daleko można uciec...

Wielokrotnie powtarzałam i pisałam, że w czasie odczuwania zagrożenia można podjąć się trzech opcji - ucieczki, walki lub obojętności. Ja należę do osób, które są dobre w uciekaniu. Można by rzec, że to już dyscyplina sportowa Maassen. Kiedy odczuwam zagrożenie, jestem w niebezpieczeństwie to zawsze uciekam. Nie podejmuję się walki, bo nie jest tajemnicą to, że nie lubię brudzić sobie rąk niepotrzebnie. Obojętna też nie bywam, bo uważam że to postawa życiowych ignorantów. Ja wolę uciec, daleko od wszystkiego. Od problemów, kłopotów, osób, obowiązku czy złych wspomnień. Moje postępowanie jest niesamowicie podobne do zachowania serialowej Kate z Lost. Całe życie ta dziewczyna uciekała... tak naprawdę przez wspomnieniami i przed samą sobą. Ucieczka pozwalała jej poczuć adrenalinę, która sprawiała, że czuła wiatr we włosach. Też lubię jak coś się dzieje, ale w gruncie rzeczy cenię sobie spokój i stabilność.
Pewnie robię sobie krzywdę uciekając przed wszystkim co mnie otacza, ale to odpowiedź mojego organizmu na niebezpieczeństwo i zagrożenie. Moją osobistą tragedią jest to, że nie umiem ufać. To jest silniejsze ode mnie. Nie ufam nikomu. Jedynie samej sobie, bo wiem jakie są moje granice i na co mogę sobie pozwolić. I wiecie co jest w tym wszystkim najsmutniejsze? To, że już komuś prawie, że zaufałam a ten ktoś niszczy wszystko nad czym pracowałam. To się wydaje takim absurdem, cholernym nonsensem ale to się dzieje. Wielokrotnie wspominałam na blogu o lojalności względem bliskich sobie osób. Pamiętacie historię o Pannie Zet i Kobrze? Tyle mówiłam, że co dotyczy dwóch osób powinno zostać między tymi dwiema osobami, a nie ciągnąć się między trzecią, czwartą czy dziesiątą osobą. A jeszcze zabawniejsze jest to, że osoba nie znająca mnie ufa komuś na mój temat. Mnie to śmieszy i trochę zasmuca, bo to pokazuje jacy ludzie są i jak bardzo zwracają uwagę na pozorność czynów. Dlatego też odsunęłam się od wielu osób z mojego środowiska, tym samym wybierając samotność. Poza tym jestem kobietą potrzebującą pewnej izolacji na jakiś czas. Ludzie tego w większości nie rozumieją, więc rozpowiadają plotki, że ignoruję, olewam, krzywdzę, łamię serca i jestem wyrachowaną suką. Cóż... ja nie odpowiadam za to co Ci ludzie mają w psychice. Jeśli ktoś nie rozumie mojego egocentryzmu to trudno... jego problem z nim, nie ze mną. Rozumiecie te paradoksy? Na pewno, bo jesteście naprawdę świadomymi ludźmi. Poznałam wielu z Was to doskonale wiem. U ludzi bardzo cenię mądrość, a głupoty nie znoszę. Ktoś mi powiedział, że głupiego faceta można znieść, ale głupiej kobiety NIE. I taka jest prawda. Wiele kobiet w moim wieku to marne intelektualistki - niestety. Pamiętam jak poznałam w Kaliskiej jedną taką tępą dzidę i wiecie co? nie pojmuję jak ktoś inteligentny może się z nią przyjaźnić. Ale jednak może. Życie to paradoks, wypełniony setką nonsensów. Od tego wszystkiego chce się uciec, wyskoczyć i pobiec daleko przed siebie i rozglądając się na boki i nie patrząc za siebie. Po prostu uciec, daleko, jak najdalej stąd. W życiu wyznaję wiele zasad Ojca Chrzestnego między innymi lojalność i pozostawianie sobie tego co ktoś mi powiedział. Uważam, że to uczciwe, mimo że znajomość, przyjaźń lub miłość się kończy.
Swoją drogą przyjaźń chyba nie istnieje... a na pewno nie między kobietami. Najczęściej najlepsza przyjaciółka wbija nóż w plecy, najlepsza przyjaciółka pieprzy się z Waszym mężem, najlepsza przyjaciółka zazdrości, najlepsza przyjaciółka... Od tego wszystkiego każdy z Was niech ucieka. Gdybyście walczyli co byście zyskali? Ja myślę, że pozostawiając za sobą wszystko jest lepiej. Nie ma pytań, nie ma krzyków, łez, jest tylko wspomnienie. Bardzo często tęsknimy za wspomnieniami a nie za prawdziwymi ludźmi.

Tymczasem.


czwartek, 25 kwietnia 2019

En haluu kuolla tänä yönä czyli FIŃSKA MUZYKA

Dobry wieczór Wszystkim 😈 Mój znajomy kilka miesięcy temu zaraził mnie fińską muzyką. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę się tak oczarować fińskim językiem, kulturą i MUZYKĄ. Ale tak... stało się! 😈😈😈 Niestety niewielu Polaków słucha takiej muzy, ponieważ raz to nieznajomość języka fińskiego, po drugie utwory prosto z Finlandii to w dużej mierze muzyka rozrywkowa, DISCO. Niemniej ja już po pierwszym utworze zapodanym przez mojego kumpla od języka niemieckiego zostałam zauroczona tak jak wyżej napisałam. I dzisiaj relaksując się po dość intensywnym dniu postanowiłam sobie posłuchać muzyki fińskiej. Natrafiłam na super utwór, którego nazwę macie podaną w tytule mojego posta, a poza tym ustawiłam go jako piosenkę w tle bloga. Słuchajcie i rozkoszujcie się. Oczywiście przetłumaczcie sobie tekst tak jak ja to zrobiłam 😈


Zazwyczaj słucham muzyki anglojęzycznej, niderlandzkiej, niemieckiej i oczywiście hiszpańskojęzycznej, bo w duszy to od dziecka gra mi LATINO, ale od pewnego czasu słucham dobrej, rozrywkowej fińskiej muzy. I z czystym sercem mogę Wam ją polecić. Jeśli nie wiecie co moglibyście puścić swoim znajomym na imprezie to zapodajcie im muzykę prosto z kraju św. Mikołaja, a na pewno będą zadowoleni 😈


FIŃSKA MUZYKA zajęła kilka procent mojej duszy!

środa, 24 kwietnia 2019

O czym wolno mi pisać decyduję sama :) - NA OSTRO

Dzień dobry moi drodzy 😈 Dzisiaj mam ochotę na refleksyjny post, więc Ci z Was, którzy właśnie w takich wpisach na Myślach Kobiety Wyzwolonej gustują, na pewno będą zadowoleni 😈 Także nie przedłużając wstępu, zapraszam na post.

Wiecie, że w maju 2014 roku stworzyłam mojego bloga - Myśli Kobiety Wyzwolonej? Wiecie.
Wiecie, że moje publikacje są moimi prywatnymi publikacjami? Wiecie.
Wiecie, że dzielę się z Wami swoim życiem, a wcale nie muszę? Wiecie.

Do czego zmierzam? Moi drodzy... większość z Was czyta mnie bo lubi moją osobę, inni czytają bo moje posty dają im wsparcie, drudzy z kolei czytają mojego bloga dla rozrywki i oglądania moich zmysłowych fotografii. I to jest większość tych przychylnych Czytelników. Jest druga grupa ludzi, która czyta Myśli Kobiety Wyzwolonej choć nie lubi mnie, irytują ją moje posty, moje zdjęcia i przemyślenia. Dodatkowo ta grupa chciałaby mówić o czym wolno mi pisać, a o czym nie. I teraz powiem Wam, że śmieszą mnie ludzie z tamtej grupy, ponieważ ja mogę pisać o czym chcę i co mi ślina na język przyniesie. Ten blog to mój internetowy pamiętnik, który upubliczniłam, ponieważ dzielę się z Wami z swoimi przemyśleniami, radami i refleksją. To, że MKW są publiczne, wcale nie nakazuje Wam aby mnie czytać. Ja tu nikogo kurczowo nie trzymam za rękę i nie stoję z transparentem CZYTAJ MNIE, CZYTAJ MNIE. Także jeżeli nie podoba Wam się moja nisza to nie musicie do niej należeć. To jest chyba proste. I jasne jak wiosenne słońce. Ja mam tak, że jak kogoś nie lubię lub nie podobają mi się prezentowane treści na innym blogu to po prostu NIE CZYTAM i szukam czegoś co bardziej mnie interesuje. Uważam, że człowiek dojrzały przy zdrowych zmysłach tak właśnie postępuje. Także jeśli rażą Was(zwracam się do drugiej grypy) moje przemyślenia, mój sposób na życie i moje fotografie to nie macie obowiązku czytać tego co piszę i oglądać zdjęć zamieszczanych przeze mnie. To na tym etapie chyba jest zrozumiałe? 😈

O czym wolno mi pisać decyduję sama! Zawsze! Jeżeli nie podoba mi się czyjeś zachowanie, bo uważam że jest niewłaściwe to na pewno o tym napiszę. Jeżeli nie podoba mi się polityka kraju też o tym napiszę choć z większą poprawnością polityczną, choć zawsze szczerze. Myśli Kobiety Wyzwolonej to moja przestrzeń, którą dzielę się z Wami. Dodatkowo na fanpejdżu mam 966 osób, które zadeklarowały się, że są na TAK. Poza tym kolejne 1000 osób czyta mnie, ale nie lajkuje, bo... BO TAK. Po prostu nie umieją napisać konstruktywnej wypowiedzi lub wolą kłamać. Wielu moich znajomych czyta ale nie popiera mojej pracy, więc lajka nie dają, bo jak to tak lajkować dziewczynie piszącej o seksie. Nie mam pretensji, że nie lajkują, bo to ich sprawa, ale rozumiecie? Cała taka sytuacja jest dosyć kuriozalna, ponieważ to tak naprawdę zaprzeczanie samemu sobie. "Ja Maassen nie czytam, bo ona jest wyzywająca bla bla bla". A prawda jest taka, że Ci ludzie bardzo często się inspirują, ale się nie przyznają. Nie mają po prostu jaj. Także oczekuję, że osoby nie lubiące mojego contentu po prostu nie będą mi wylewały żółci w komentarzach czy prywatnych wiadomościach, bo po prostu będą blokowane. HEJTOWI MÓWIĘ STANOWCZE NIE!!!


Mam nadzieję, że to co napisałam jest dla wszystkich czytelne i zrozumiałe.

Miłego dnia życzę 😈😇😈✋

wtorek, 23 kwietnia 2019

SEXMASTERKA umarła

Dobry wieczór moi Kochani! Dzisiaj chciałabym z Wami porozmawiać o czymś co wydarzyło się jakiś czas temu na polskim YouTube`ie. Sexmasterka zakończyła swoją seksowną działalność i przyszła z nowym pomysłem na siebie jako Lil Masti. Szczerze mówiąc doznałam prawdziwego szoku, ponieważ uwielbiałam SexMasti za jej odwagę, otwartość i bezpośredniość. Mówiła jak jest, a nie to co ludzie chcieliby usłyszeć. Była kolorowym ptakiem, który naprawdę umiał zainspirować. Wiem, że wiele, ba! mnóstwo osób wyśmiewało ją lub było oburzonych jej kontrowersyjnym zachowaniem. Niemniej dla mnie była super, bo uwielbiam kontrowersję oraz odważnych, pewnych siebie ludzi. SexMasterka bez wątpienia należała do takich osób co uczyniło ją bardzo popularną w Internecie. Kiedy dowiedziałam się, że to już koniec SexMasti było mi jakoś tak smutno, byłam rozczarowana i zaskoczona, że odeszła, ale po czasie zrozumiałam, że zaszła w niej pewna zmiana, którą chciała obwieścić światu, a przy okazji nauczyć ludzi czegoś nowego. Zdaję sobie też sprawę z tego, że SexMasterka była postacią stworzoną na potrzeby promocji samej siebie oraz nie oszukując - DLA PIENIĘDZY. Aniela to świetna bizneswomen, której się udało. Pokazała ludziom, że można robić to co się lubi i być najbardziej szczęśliwą osobą na świecie dzięki temu. Dla wielu osób głupiutka blondyneczka, dla mnie cwana i mądra kobieta.

Ludzie bardzo często oceniają po pozorach. Widząc roznegliżowaną laskę, w kolorowej peruce, wulgarnej bieliźnie, niebotycznych szpilach, mówiącą o seksie... ludzie myślą - DZIWKA, KURWA, SZMATA. Nie zastanawiają się, że to wszystko może być gra dla osiągnięcia wielkich pieniędzy. Nikt nie powinien zapominać, że seks od lat najlepiej się sprzedaje. Czy to w kinie, w literaturze czy Internecie. Tak już jest.

Uwielbiam to zdjęcie oraz filmiki z wanny.

Cudna kobieta i idealna sylwetka ❤

Moją ulubioną piosenką SexMasterki jest Głębokie Gardło oraz Rak. Uważam, że GG to utwór z rewelacyjnym bitem. Na YouTube można jeszcze posłuchać, ale jak długo będzie taka możliwość nie wiadomo niestety. Oby jak najdłużej.


Dzisiaj SexMasterka to LilMasti. A jaka będzie kolejna odsłona Anieli? Jak obstawiacie?


Tymczasem.

niedziela, 21 kwietnia 2019

#SeeBloggersLodz :)

Dzień dobry o 4 rano 😇😈 Nie śpię, bo nie jestem zmęczona, więc postanowiłam podzielić się z Wami bardzo dobrą wiadomością. Jadę na SeeBloggers! ❤ Dla każdego blogera to wydarzenie jest niesamowicie ważne i dla mnie również. Rok temu się nie udało, zaś w tym roku zostałam zaproszona i bardzo mnie to ucieszyło. Jestem bardzo podekscytowana i już się doczekać nie mogę. Choć z drugiej strony nie chcę czasu przyśpieszać, bo śpiesząc się pamiętajcie, że śpieszymy się do śmierci 😈

Oprócz interesujących(dla mnie) warsztatów czeka mnie impreza wieczorna, która jest imprezą bankietową. Co do osoby towarzyszącej to jeszcze nie jestem zdecydowana czy chcę wybrać kobietę czy mężczyznę. Tego dowiecie się w kolejnych postach kiedy to podejmę się tego jakże trudnego wyboru. Nie chciałabym aby osoba, którą zaproszę nudziła się na takim evencie, ponieważ nie każdy lubi życie wśród gwiazd, celebrytów i tym podobnych. Dlatego chcę wybrać rozsądnie i chciałabym aby osoba, którą wybiorę poczuła się wyróżniona a nie szła z jakiegoś obowiązku czy chęci nie zrobienia mi przykrości. Dlatego przede mną naprawdę trudna decyzja.


Na koniec chciałabym to Wam właśnie podziękować, ponieważ od kilku lat tworzymy naszą niszową społeczność. Wspieramy się, wymieniamy poglądami. Dla mnie to szalenie istotne, że na moim blogu nie ma hejtu. Zdarzyły się 3 osoby, które wylały swoją żółć i gorycz osobowości w komentarzach, ale wybaczam im, bo nie wiedzieli co czynią 😇😈 Mam nadzieję, że z każdym rokiem Myśli Kobiety Wyzwolonej będą się bardziej rozwijały i ulepszały. Nie zamierzam zatrzymać się na tym co jest, tylko dalej rozwijać swoją pasję jaką jest pisanie i potrzeba ekspresji. Dziękuję Wam, że jesteśmy razem i tworzymy małą internetową rodzinkę. Jesteście SUPER! ❤❤❤


Ślę najszczersze pozdrowienia i buziaki w czółka 👄❤✋

sobota, 20 kwietnia 2019

Wesołego Zajączka! :)

Osobiście nie lubię Wielkanocy i absolutnie nie czuję tego klimatu. U mnie moja mama idzie z koszyczkiem do kościoła, szykuje stół pyszności i dekoruje pokój stołowy akcentami świątecznymi. Ja się zbytnio tymi świętami nie interesuję, choć moja rodzina jest wierząca i dla nich są to najważniejsze święta w roku.

Niemniej chciałabym Was złożyć świąteczne, wielkanocne życzenia 😇

Życzę Wam ZDROWIA, bo ono jest najważniejsze. Mając to i ruszając zadek z miejsca możecie osiągnąć wszystko. Bez zdrowia jest ciężko dobrze żyć. Także życzę Wam abyście mieli dwie ręce, dwie nogi i zdrową głowę 😈. PIENIĘDZY, bo to jest mega potrzebne, aby osiągać swoje cele i realizować marzenia. SZCZĘŚCIA, choć wg mnie coś takiego jest bardzo ulotne. Wg mnie aby być szczęśliwym trzeba zmienić myślenie i otaczać się ludźmi pozytywnymi, którzy nie dołują i nie zasmucają. WIEDZY, bo to karta przetargowa tego świata. Należy się cały czas rozwijać i poszukiwać siebie. Ważne jest to aby znaleźć w życiu coś co nas uszczęśliwi, coś do czego nam ludzie nie będą potrzebni. MIŁOŚCI, bo? Bo czasem fajnie poczuć się kochanym/kochaną. Miłość jest abstrakcyjnym pojęciem i dla każdego oznacza coś innego. Dlatego znajdźcie taką miłość o jakiej marzycie. Tego na te Święta Wam życzę 😇😇😇


Wesołego Zajączka Kochani! 👯

piątek, 19 kwietnia 2019

Kiedy Rasputin pokochał Marilyn Monroe

Kiedy mężczyzna, który zna doskonale kobiety pozna kobietę znającą doskonale mężczyzn dojdzie do wybuchu... Miłości. Nie ma co się oszukiwać, że będzie inaczej. We Wszechświecie podobne zawsze przyciąga podobne, a nie inaczej. Przeciwieństwa dobre są na chwilę ale nie na dłużej. I tak też jest i w tej historii. W mojej historii.

On urzekł mnie pewnym chłodem na pierwszy rzut oka i niedostępnością. Zafascynował intelektem, a odurzył pocałunkiem. Zawsze byłam kochliwa i lubiłam sobie poflirtować jak to Marilyn - ducha się nie oszuka. Ale teraz nie czuję potrzeby flirtu, kokietowania innych, wiedząc że mam tę miłość, choć bardzo skomplikowaną, trudną i, w której tak wiele pojawiało się przeszkód. Kiedyś, w sumie to całe życie porzucałam facetów, robiłam to nałogowo, być może ze strachu, ukrytych kompleksów bądź chęci dobrej zabawy kosztem innych. Dzisiaj walczę o to na czym mi zależy. I nawet jeśli Rasputin i Marilyn popełniali błędy, oszukiwali, czasami naginali prawdę lub nawet zdradzili to duchowo ich więź jest silna. Doszłam do takiego punktu w życiu, że trochę cofnęłam się do przeszłości aby spojrzeć z dystansu na siebie jak postępowałam kiedyś w relacjach damsko-męskich. Byłam ufna, nie sprawdzałam czy ktoś mnie oszukuje bo wiedziałam, że fundamentem związku jest przede wszystkim zaufanie. Wiadomym jest też to, że wiele zawirowań w życiu powoduje, że możemy przestać ufać ludziom tak jak to stało się ze mną. Niemniej umiem dać człowiekowi szansę o ile mi na kimś zależy. Mój dziadek powtarza, że kierowanie się emocjami jest błędem, bo wtedy popełniamy tych błędów więcej. Należy mieć trzeźwy umysł, chłodne serce i czasem zapomnieć o tym co nas łączy z daną osobą. Wtedy myślenie nie jest nagięte przez nasze emocje.

Wiem jedno, kocham mojego Rasputina z jego bagażem doświadczeń, z każdą zaletą i wadą. I nawet jeśli kochanie jego okaże się błędem to będzie to mój wybór, moja świadoma decyzja. Nie boję się, ponieważ już przeszłam przez piekło i z niego wyszłam. Im więcej życie mi dokopało i ludzie, tym więcej w sobie siły znalazłam. Wiem, że przede mną pewnie wiele zawirowań, problemów, rozczarowań czy smutku ale wiem też, że zawsze byłam dzieckiem szczęścia i wychodziłam z najgorszych opresji. Cieszy mnie to, że posiadam zdolność samoregeneracji. Nie obchodzi mnie to co jeszcze w życiu będę musiała zrobić i przez co przejść. Interesuje mnie tylko to czego pragnę, a pragnę tej miłości ponad wszystko.


Kiedy Rasputin pokochał Marilyn Monroe...

czwartek, 18 kwietnia 2019

Beyoncé HEAT

Jako, że mam naturę kokieteryjną to bardzo lubię seksowne, zmysłowe i wyrafinowane zapachy perfum. Lubię gdy woda perfumowana to kwintesencja kobiecości i dzikiej seksualności. Tego najczęściej poszukuję w perfumach. Rozglądając się w tym roku za takimi perfumami trafiłam na mnóstwo pochlebnych recenzji odnośnie zapachu Heat, który jest zapachem celebryckim piosenkarki Beyoncé. To bardzo, ale to bardzo popularny zapach z 2010 roku. Nie przepadam za bardzo popularnymi zapachami, gdyż nie lubię pachnieć jak większość. Niemniej skuszona przez wspaniałe opinie postanowiłam zakupić aż 100 mililitrów tychże perfum. Zapłaciłam za nie 56 złotych plus koszty przesyłki, więc uważam, że cena jest bardzo atrakcyjna. Po dwóch dniach od zamówienia otrzymałam perfumy. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ich piękny flakon! 

To bez wątpienia najpiękniejszy flakon perfum w mojej małej kolekcji. ALE! Jest jedno wielkie Ale. Buteleczka jest piękna i elegancka ale bardzo nieporęczna. Niewygodnie aplikuje się ten zapach. Nie wiem czy taka sama wada występuje w mniejszych pojemnościach. 

Teraz czas przejść do nut zapachowych, które są najbardziej istotne przy zakupie perfum.


Nuta Głowy: brzoskwinia, magnolia, neroli, orchidea

Nuta Podstawowa: bursztyn, drzewo, fasola tonka

Nuta Serca: migdały, piżmo, wiciokrzew


Powiem szczerze, że tym razem w ogóle nie kierowałam się nutami zapachowymi tylko opiniami internautów. Po pierwsze nie lubię brzoskwini w perfumach, bo wydaje mi się bardzo sztuczna i ulepna. Zapachu magnolii też nie lubię. Być może dlatego ten zapach nie przypadł do mojego gustu. Używam go i testuję prawie półtora miesiąca i ten zapach po prostu się nie rozwija. Jest ciężki, trochę duszący i przytłacza mnie. Dla mnie w ogóle nie pachnie seksownie, choć wiem, że wielu osobom się podoba. Wielu mężczyzn go uwielbia. Niemniej dla mnie to taki śmierdziuszek. Jechałam z moim sąsiadem windą a on zaciągał się nosem jakby coś mu się nie podobało. Moja mama gdy poczuła HEAT powiedziała z wykrzywieniem na ustach - "Co to za okropny zapach?!!!". No cóż... dla mnie ten zapach nie pachnie seksem i moje stosowanie go dzisiaj się zakończy. 

Ten zapach na pewno nie jest odpowiednim zapachem na wiosnę i lato, ponieważ jest ciężki, za ciężki na upały. Sama nazwa perfum oznacza SKWAR, UPAŁ, GORĄCZKĘ i faktycznie od zbyt nachalnego użycia tej wody perfumowanej można się rozchorować. Jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o perfumy i bardzo mało zapachów mi się podoba. HEAT to popularny kit. Mnie na pewno się nie podoba, choć jestem bardzo ciekawa jego dwóch sióstr czyli Midnight Heat i Heat Kissed. Na pewno zakupię sobie po próbce tamtych perfum, ponieważ uważam, że będą bardziej w moim guście patrząc na nuty zapachowe. Już nigdy nie skorzystam z opinii innych jeśli chodzi o zakup perfum, ponieważ najlepiej kierować się nutami zapachowymi i niczym innym. W tym zapachu jest przede wszystkim wszystkiego TOO MUCH. Bursztyn, piżmo, migdały, brzoskwinia to już mocne zestawienie. Bardzo ciężkie i słodkie, niemniej dla mnie ta woda perfumowa słodka w ogóle nie jest, choć moja mama powiedziała mi, że te perfumy są szalenie słodkie. Na pewno Heat to nie słodycz Pink Sugar od Aquoliny. Po drugie w Heat jest coś z ruskich perfum, które kiedyś stosowała moja babcia. One mają coś w sobie, ale to zapach, który kompletnie do mnie nie pasuje. 

Powiem Wam, że cieszy mnie fakt, że odkładam je do mojej kolekcji i już ich nie użyję NIGDY. 

Plusem tych perfum jest piękny flakon, ładny koreczek oraz atrakcyjna cena. Ale większość jest na nie, nawet trwałość. 

Na koniec tego postu wącham swój nadgarstek i to naprawdę nie to. Dla mnie te perfumy po prostu śmierdzą i tyle. NIE POLECAM!


I na koniec chcę Wam powiedzieć, że Beyoncé czytamy BIJĄSE z uśmiechem na tym ostatnim E z akcentem. Nie wiem czemu wszyscy w telewizji powtarzają BIJONS BIJONS. Tak się tego nazwiska nie wymawia! Sorrki, ale musiałam, bo mnie to strasznie irytuje 😈

Beyoncé nie jest wcale seksowna, jeśli... mówimy o tym zapachu 😈😈😈


Ale na pewno zakupię dwie próbki jej "sióstr", bo mnie interesuje nuta zapachowa.

Tymczasem.

środa, 17 kwietnia 2019

Jestem chora I CHUJ... :(

Dzień dobry moi Drodzy! Nadal jestem chora i nie czuję się jakoś wybitnie dobrze, choć lepiej niż dwa tygodnie temu. Nie poszłam do szpitala, bo nie miałam ochoty aby iść, a poza tym to raczej byłoby nieprawdopodobne abym miała chorobę zakaźną. Po tygodniu w końcu moja choroba się ujawniła i mam ANGINĘ ROPNĄ. Teraz już wiem skąd moje gorączki. Wczoraj skończyłam brać antybiotyk Zinnat. Zawsze działał na mnie rewelacyjnie, ponieważ jest to antybiotyk z tych o bardzo silnym działaniu. Niestety tym razem lek się skończył a angina została. Dzisiaj byłam umówiona na 14 do poradni, do mojej pani doktor. Ale wiecie co, byłam ubrana, nawet podmalowana, byłam już we windzie, ale uznałam że pierdolę nie idę. Skoro ta lekarka najpierw dała mi lek na grypę, który kosztował mnie dużo, potem antybiotyk, który nie zadziałał zbyt dobrze, to szczerze nie mam ochoty już nigdzie iść. W domu mam Dalacin C, więc uznałam, że sobie zacznę go stosować przez najbliższe 5 dni. Z tego co widzę przez wszystkie lata mojego życia to zarówno lekarze jak i nauczyciele są niedouczeni. Leczą pacjenta metodą prób i błędów, a efektów jak nie ma tak nie ma. Gdybym dalej łykała mieszankę tych wszystkich medykamentów na nadciśnienie to bym sobie rozpierdoliła konkretnie wątrobę... jeśli już to nie nastąpiło.
Piszę dzisiaj ten post dla Was i dla siebie, bo uznałam że to bez sensu abym nic nie pisała skoro mam sprawne ręce. A poza tym tęskniłam za pisaniem. Kocham to robić, bo to mnie uszczęśliwia. Także jestem ponownie i póki "nie kopnę w kalendarz" to pisać będę. Już tylko czekam jak moja mama wróci do domu i nagada się jaka ja jestem niepoważna, nieodpowiedzialna, że nie poszłam do lekarza. Czekam na to!
I teraz mam do Was pytanie. Jeśli macie jakieś dobre domowe sposoby na wyleczenie resztek anginy ropnej to bardzo prosiłabym o Wasze dobre, złote rady. Na pewno się do nich zastosuję. Powiem Wam, że ta choroba pokazała mi na kogo mogę liczyć - NA NIKOGO. Ha ha ha...😈 Kochani. Wam oczywiście dziękuję za miłe słowa wsparcia, szczególnie od kilku moich stałych Czytelników. Takie miłe i życzliwe słowa od osób, których się nigdy nie widziało jest naprawdę szalenie miłe i budujące. I jedynie mogę dziękować za wsparcie Adamowi i tyle. Wszyscy inni mają w dupie to, że jestem chora. I wiecie co? nie jest mi nawet przykro, tylko uśmiecham się pod nosem szelmowsko teraz, bo też mam już na nich wyjebane. Zawsze uważałam, że jak ktoś Cię nie chce to należy się nie wpierdalać. I tak zawsze robiłam. Nie przejmowałam się, bo ludzi na świecie jest naprawdę od groma. I jak ktoś odchodzi to ktoś nowy się pojawia. Nie mam ochoty też przebywać z ludźmi, którzy ściągają mnie w dół, dołują lub uważają, że nic nie można zrobić bo świat jest taki okrutny a Los niesprawiedliwy. Świat jest najpiękniejszym miejscem, ale to większość ludzi jest popierdolona i to konkretnie. Cały czas przyciągałam do siebie fajnych facetów a zaburzone kobiety i czas to przerwać. Każdy człowiek powinien zadbać o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne aby uzyskać balans. I tego się będę trzymała. Teraz pomyślę o osobie i o najbliższych miesiącach.

Wy Kochani trzymajcie się ciepło, nie chorujcie, nie smućcie się bo nie warto, zróbcie coś dla siebie i zostawcie wszystko co złe było. Nie ma sensu wracać do przeszłości. Ona była, teraz jest DZIŚ i skupiajcie się na obecnym czasie, a nie na tym co było, co się wydarzyło, co się narobiło, bo jeżeli będziecie siedzieć w szambie przeszłości, to nigdy nie ruszycie do przodu.
Trzymajcie się i bądźcie zdrowi i psychicznie wydolni, bo to najważniejsze jest w życiu! 😇


Buziaki

czwartek, 11 kwietnia 2019

Czy jestem chora na BORELIOZĘ

Moi Drodzy dzisiaj bez zbędnych ozdobników językowych. Czuję się coraz gorzej od 2 tygodni. Gorączka mimo stosowania leków przeciwgorączkowych nie mija, jestem słaba, leżę, nie jem, boli mnie głowa i oczy. Nie mam żadnych oznak infekcji. Na początku lekarz przepisał mi lek na grypę ale nic mi nie pomógł. Co gorsza wystąpiły skutki uboczne. Dzisiejsze wyniki moczu ujawniają ciała ketonowe, których obecność w organizmie jest bardzo niebezpieczna. Jestem naprawdę słaba i już miałam nie pisać tego postu, bo powiadomiłam Was na Facebooku, ale wiem też, że nie każdy z Was obserwuje mnie na Fb. Mam nadzieję, że wrócę do zdrowia i nie będę miała jakiś dziwnych powikłań. Najgorsze jest to, że mój lekarz nie wie co mi jest. Pani doktor przepisała mi antybiotyk oraz skierowanie do szpitala na oddział chorób zakaźnych z podejrzeniem boreliozy. Bardzo nie chcę iść do szpitala, ale obawiam się, że najprawdopodobniej skorzystam z tego i pójdę, bo nie chcę ryzykować utraty zdrowia, lub co gorsza życia. Jeżeli wyzdrowieję, oby tak się stało to od razu Was powiadomię.


Choroba zawsze uświadamia mi, że "bieganie" za dobrami materialnymi to głupota, bo najważniejsze jest tylko nasze ludzkie życie.



Tymczasem.

sobota, 6 kwietnia 2019

Pogaduszki z Maassen #2 - Sen to ukojenie duszy.

Dobry wieczór Wszystkim 😇 W lutym na Myślach Kobiety Wyzwolonej ukazała się nowa seria postów, a mianowicie POGADUSZKI Z MAASSEN. W marcu niestety najzwyczajniej w świecie zapomniałam o tym, aby ją kontynuować, więc dzisiejszej nocy przychodzę do Was z postem pogadankowo-refleksyjnym, bo właśnie do takich wpisów ta seria należy. A teraz przechodząc do sedna. O czym dzisiaj chciałabym z Wami porozmawiać? Myślę, że nikogo nie zdziwi fakt iż chciałabym poruszyć kwestię snu. Wiem, że wiele osób zarówno starszych jak i młodszych ma problem ze snem. I tutaj zaczyna się totalny miszmasz, bo co to znaczy mieć problem ze snem. Otóż... można nie spać dwie doby, bo nie czujemy potrzeby sny, można nie spać ze stresu, można spać snem płytkim, który jest bardziej czuwaniem niż snem, przez co nie dochodzimy do fazy REM co skutkuje niewyspaniem. Możemy też spać za dużo, albo za mało. Kombinacji może być wiele i wierzcie mi, że ile osób tyle problemów ze snem. Oczywiście nie każdy je miewa, ale bardzo dużo osób niestety tak. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam przyczyny insomnii, które znam i które osobiście mnie dotknęły. Jeżeli macie ochotę na to aby dowiedzieć się co jest przyczyną Waszej sporadycznej bądź przeciągającej się miesiącami bezsenności zapraszam do kontynuowania dzisiejszego tematu razem ze mną ❤

Odkąd pamiętam należałam do tak zwanych "śpiochów" i "nocnych marków". Było tak od zawsze i nie narzekałam. Budziłam się zawsze po 9 godzinach snu i wtedy czułam się pełna werwy, gotowa do działania. Będąc w gimnazjum zaczęłam praktykować świadome śnienie i OOBE(potocznie mówiąc "wychodzenie z ciała"). Aby osiągnąć specyficzne stany świadomości spałam 4 godziny, budziłam się na godzinę i dalej kładłam się spać. W liceum zaś miałam fazę na niespanie, bo idąc za ciosem - Wielkie umysły snu nie potrzebują. Zdarzało mi się nie spać nawet 3 doby i pewnie teraz rozpościeracie szeroko oczy i zastanawiacie się co robiłam aby tyle nie spać. A już Wam mówię. Piłam energetyki(czasem 6-9 na dobę), litry kawy i jadłam więcej aby dostarczyć sobie energii. Po co to wszystko? Po to aby poczuć się nadczłowiekiem. Jakie były tego skutki? Byłam chronicznie niewyspana, przemęczona ale czułam się jak pod wpływem środków odurzających. Plusem jest to, że abstrakcyjne myślenie podczas tych bezsennych dób(mówimy DUP!) było bardzo hm... NIESAMOWITE.

Tak wyglądały moje senne zwyczaje w latach nastoletnich. Wtedy nie miałam bezsenności ale sama ją prowokowałam myśląc, że to takie super i w ogóle jaki ze mnie freak i oh i ah. Insomnia przyszła do mnie w 2014 roku po jednym wydarzeniu. Zaczęło się od stresu, strachu, wyrzutów sumienia, wewnętrznego cierpienia i nerwów. Nabawiłam się stresu przewlekłego co poskutkowało zachorowaniem na bezsenność. Nie lubię wspominać tamtego czasu, ale wiem że mogę pomóc Wam chorym na insomnię dlatego poruszam znowu temat, który mnie boli i piecze moją duszę. Wracając do tematu... przez stres byłam cały czas zdenerwowana, puls miałam wysoki, ciśnienie skakało do olbrzymich wartości. Kładąc się spać byłam zdenerwowana, zasypiałam na dwie godziny a następnie budziłam się i już przez cały kolejny dzień nie spałam. Taki ciąg trwał 5 miesięcy i było to coś strasznego. Później(wtedy kiedy się odstresowałam na dłużej) bezsenność zniknęła. Dzisiaj pojawia się sporadycznie, wtedy kiedy jestem zdenerwowana, zestresowana i podekscytowana(choć to najlepszy znany mi powód insomnii). Dziś moja bezsenność może trwać dobę, ponieważ umiem z nią żyć i ją unicestwiać. Pierwszy raz z insomnią to było dla mnie niewyobrażalne wyzwanie i wycieńczenie, ponieważ schudłam 20 kilogramów, przypuszczam że z braku snu i stresu.
Jak wyleczyłam się z bezsennych nocy?

ZLIKWIDOWAŁAM POWODY STRESU - zaczęłam inaczej myśleć, przestałam się obwiniać o zdarzenie, którego nie byłam winna. Przede wszystkim musiałam sama ze sobą "przerobić" problem, który mnie dręczył, w taki sposób aby nerwy osiadły i nadeszła senność. Nikt mi nie pomógł, ani ludzie, ani lekarze, nikt. Sama musiałam wstać, dlatego mimo podatności na stres przewlekły wiem, że jestem mega silną osobą, bo wiem co czułam i wiem, że zwyciężyłam.

Mój powód bezsenności to STRES(gigantycznie silny).

Niemniej jest wiele innych powodów bezsenności:

- za mało dostarczonych kalorii w ciągu dnia
- przejedzenie
- przewodnienie
- choroby przewlekłe
- nerwica
- bezsenność genetyczna
- bóle nowotworowe
- uzależnienie od narkotyków stymulujących i dopalaczy

Jak sobie radzić z bezsennością?

Jeżeli przyczyną Waszej insomnii jest stres i lęk musicie znaleźć źródło tego napięcia i się go pozbyć. Jeżeli bezsenność przyjmuje u Was znamiona choroby należy wybrać się do specjalisty i zasięgnąć porady, wskazówek, może terapii a być może nawet farmakologii.

Najważniejsze to pamiętajcie o tym, że z każdego problemu jest wyście i wszystko może się udać, jeśli będziecie walczyć o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Sen to ukojenie duszy, ale czasem trzeba mu dopomóc aby nadszedł.


Tymczasem.


piątek, 5 kwietnia 2019

Regeneruję się :)

Dobry wieczór Kochani! 😇 Dzisiaj wypadałoby coś dla Was napisać, bo od poniedziałku pozostajecie bez postu. Tak dłużej być nie może ha ha ha 😈

Dzisiaj intensywnie się regenerowałam. Zawsze odżywam w samotności jak na introwertyka przystało. Dużo osób tego pewnie nie rozumie, ale trudno, ważne że ja się lepiej poczułam 😈 Powiało egoizmem i egotyzmem, ale trudno... czasem trzeba takie metody zastosować aby do siebie dojść. I prawie doszłam! - jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmiało. Z moim serduszkiem jest lepiej. Najprawdopodobniej to była ostra niestrawność, ponieważ w niedzielę nic nie zjadłam, a o 22 zjadłam dwie duże miski płatków z mlekiem i popiłam to nektarem bananowym. I pewnie rozumiecie, że skończyło się to dla mnie źle i kończyć nie będę... 😈

Osobiście nie mogę strasznie narzekać na moje zdrowie w tym roku, bo porównując mój stan z 2018 rokiem to jest jak niebo a ziemia. Ale wiecie, że podczas łykania jakichkolwiek leków, różne skutki uboczne występują. Ja łykam 3 leki na nadciśnienie, więc czasem po prostu mam gorsze dni i muszę sobie odsapnąć. Jasne, że wolałabym nic nie łykać, ale staram się aby dojść do 2 tabletek na dobę. Z 7 tabletek zeszłam do 3 więc to naprawdę duży postęp. Nadciśnienie nauczyło mnie radzenia sobie ze stresem. Kiedyś to uznałabym, że ból serca to zawał i umieram, dzisiaj po prostu trochę opadłam z sił, energii, ale już jest lepiej. Zapewniam!


Pisać będę póki żyć będę 😇

Buziaki i ściskam Was mocno 👄

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

To nie PRIMA APRILIS

Dobry wieczór moi Drodzy! Już wczoraj wspominałam Wam, że nie czuję się najlepiej. Dzisiaj cały czas czuję coś dziwnego za mostkiem, pobolewa mnie brzuch i mam kłopoty z żołądkiem. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że niczym się nie stresowałam. Nie podoba mi się to. Właśnie dlatego nie piszę dla Was konkretnego postu na blogu, bo mimo, że nastrój mam dobry to coś jest nie tak z moim zdrowiem. Już dawno nie miałam kłopotów z ciśnieniem i leki dobrze działają, ale od 2-3 dni pierwszy raz w życiu coś pobolewa mnie serce. Zawały serca u młodych zdarzają się ale rzadko, ale przecież musiałabym mieć pecha ogromnego gdyby to dotknęło mnie. Mam nadzieję, że to tylko niestrawność i wszystko będzie ok. A teraz znikam zjeść kolację. A poza tym powinnam zacząć dbać o swój tryb życia, ponieważ ostatnio jest strasznie niehigieniczny. Stresu może takowego nie mam, palić nie palę. Ostatnio zapaliłam dwa papierosy, więc nie sądzę aby taka ilość mi zaszkodziła. Moim błędem jest zbyt mała aktywność fizyczna i zła dieta. Szczerze to jestem dzisiaj zaniepokojona i to nie jest PRIMA APRILIS, bo naprawdę czuję się tak dziwnie. Bo to ani źle, ani dobrze, po prostu dziwnie. Muszę wrócić do codziennych spacerów i diety, bo sama sobie szkodzę. Można mówić, że jest się super hedonistką, ale czasem trzeba coś rzucić aby poprawić swoje zdrowie. I chyba powinnam wrócić do tego w jaki sposób żyłam w lipcu, bo to był dobry sposób na poprawę mojego zdrowia. Mam nadzieję, że moje złe samopoczucie nie skończy się pogotowiem.

Spokojnego wieczoru moi Drodzy!