wtorek, 18 listopada 2025

Sierpień & Wrzesień 2025 oczami MotorOLI, czyli... WieśMac, nowy kotek, KUPIŁAM LWA, knajpka z rodzicielką, zadbanie o zdrowie i praca z Jerzym Bralczykiem (37 zdjęć!!!)

Dobry wieczór Kochani! 👋👀😘😘😘 W końcu przychodzę do Was z postem zdjęciowym z sierpnia i września tego roku. Doczekaliście się! 😈😆😅 Poza tym... kto czeka na coś dobrego, nigdy nie czeka za długo. Także w końcu przygotowałam post zbiorczy z sierpnia i września tegoż roku. Były to dwa dobre, ale i trudne miesiące. Niemniej... dużo się o sobie dowiedziałam i o swoich emocjach. A przede wszystkim udowodniłam sobie, że nie ma dla mnie takiej tragedii, której bym nie przeżyła i nie wyszła z niej silniejsza. 



Zapraszam do dzisiejszej lektury! 😇😇😇😘😘😘😊😊😊







Teatr Wielki w Łodzi 




Jak Teatr Wielki to i WIELKA WAGINA. Jeżeli nie znacie Łodzi, ale chcecie się z kimś umówić w miejscu, które każdy zna to polecam zawsze mówić, że spotkacie się pod wielką waginą. Każdy znajdzie i będzie bezproblemowo. A i dobrą fotką można sobie strzelić 😎. 




Czy jest coś słodszego niż Dionizy? To pytanie retoryczne, oczywiście że nie ma 😅!




Kupiłam sobie taką niebieską bluzkę, która jest zajebista, bo ciało w niej oddycha i nie gniecie się w ogóle. Można w niej nawet spać i wszystko będzie jak należy 😅😅😅😆😆😆😂😂😂.




A tu z Adamem w aucie na pysznym WieśMaku. Kto jest fanem WieśMaka z Maka ręka do góry! 😎





Suplementuję witaminę D w dawce 5 tysięcy jednostek dziennie. To sporo, ale mam znaczny niedobór tej witaminy. Biorę ją na olej lniany, który jest najzdrowszym olejem jaki istnieje.




Potłukłam w pracy mój ulubiony kubek, za który zapłaciłam 50 złotych. No cóż... długo się nim nie nacieszyłam.




A tutaj poznajcie młodziaka-kociaka, który miał bardzo trudne życie już od malutkiego.




To bracia, którzy zostali wyrzuceni do lasu i pozostawieni na pewną śmierć.




A tu wielka miska z gorącą wodą, do której dosypałam różowej soli himalajskiej i wrzuciłam plastry cytryny. I w takiej właśnie wodzie od czasu do czasu moczę swoje stopy, aby były piękne, zdrowe i miękkie.




A tu złoty lew, którego kupiłam dla Adriana na 30 urodziny. Był zachwycony i jego rodzina również. Jako zodiakalny Lew był naprawdę uszczęśliwiony z mojego prezentu.




A tu siedziałam na dworcu, aby noga mi odpoczęła, którą mam troszkę uszkodzoną. Tak, tak... wiem wiem powinnam iść do lekarza, ale... nie mam czasu.




A tu z moją rodzicielką w knajpce. Mama ma tradycyjnie herbatę czarną z cukrem i cytryną, a ja jakiegoś drinka bezalkoholowego.




I tu już wjechało nasze jedzonko. Mama miała frytki belgijskie i pieczonego sandacza oraz wachlarz surówek, a ja miałam frytki z batatów i pieczonego halibuta. Cudowne jedzonko jest zawsze w Panu Pstrągu.




Właśnie ten piękny kubek mi się potłukł. Cudny był, taki jesienny vibe dawał.




Moja szefowa była na urlopie na Zakynthos i przywiozła mi baklawę oraz magnesik. To bardzo miłe z jej strony, że o mnie pamiętała. Dziękuję Kasiu! 💙😘😘😘




Wieki już nie jadłam Wuzetki, aż w końcu smaka narobił mi Adrian i mama mi kupiła i przyniosła do pracy. Mniam! Niebo w gębie 💖.




Kocham mojego kota, to mój najlepszy przyjaciel 💕.




Adrian pożyczył mi tę książkę do przeczytania i muszę powiedzieć, że to bardzo lekka i przyjemna lektura o sytuacjach, które miały miejsce w hotelu za zamkniętymi drzwiami różnych pokoików. 




Dionizy uwielbia te "rosołki".




Zjadłam w tym roku jagodziankę, ale nie jestem jej fanką. Jagodzianki i bułki słodkie mogłyby dla mnie nie istnieć.




Nowe pazy to i nowa fotka musi być. A jak! 😎




A tu czekam sobie na wizytę u mojej pani doktor od ząbków. Doktor Anna naprawiła mi jedną dziurkę - jakkolwiek to zabrzmiało i mam wszystkie zdrowe ząbki. Nawet dużo nie zapłaciłam, a mam pewność, że będę miała jak najlepiej zrobionego zęba. Pozdrowienia! 💙💙💙




Ta bluzka cały czas zbiera największą ilość komplementów. Moje cycki też ją lubią hahahahahhahaha.




Najgorsze lody jakie jadłam, ble ble ble. Jestem ogromnie zawiedziona, ponieważ żelki od Haribo uwielbiam.




Plac Reymonta jest piękny wieczorową porą. 




Tu z Adamem sobie jedziemy w siną dal 💙💙💙. Od 10 lat niezmiennie! 💙




W sierpniu byłam także na morfologii i nawet spoko. Nie bolało 😅. Cudowna młodziutka pielęgniarka powiedziała mi, że mam żyły i spokojnie można mi normalnie pobierać, nie trzeba z nadgarstków. 




A co to jest to chuj wie!




A to moje małe zakupy w Pepco: kubek dyniowy i światełka jesienne.




Książka Jerzego Bralczyka pocieszała mnie w chwilach kiedy w pracy miałam za wiele wolnego czasu.




Mam nawet dedykację w książce od pana profesora Jerzego Bralczyka. Taki zaszczyt!




Czytamy, czytamy, a nie gadamy.




Dionizy przed wizytą u weterynarza. Dowiedzieliśmy się, że Dionizy jest alergikiem na białko kurczaka.




Dionizy poznał nowego cętkowanego kolegę, który był bardzo skory do zabawy.




Czekamy cierpliwie na pana doktora.




A tu przejażdżka z Adamem gdzieś dalej...












Sierpień i Wrzesień 2025 to dwa ciekawe i na pewno nienudne miesiące tego roku. Działo się sporo, a co najważniejsze nie było upalnie. Bardzo liczyłam na to, aby lato było chłodne, bo w mojej pracy jest gorąco. No i cóż... prośby zostały wysłuchane, bo jak prosimy po cichu o coś i liczymy, że tak się stanie to zawsze dostaniemy to co chcemy. Dlatego ja całe życie staram się być dobrym człowiekiem i robić bardzo dużo dobrego. I tego się do końca życia będę trzymać!






Dzisiejszy post pisało mi się wyjątkowo dobrze i mam nadzieję, że też wyjątkowo dobrze będzie się Wam go czytało. 


Przyjemnej lektury i miłego wieczoru dla Was moi Kochani! 😘😘😘




Buziaczki 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘










































































środa, 12 listopada 2025

Zaakceptuj to, co jest, odpuść to, co było i miej wiarę w to, co będzie

Mniej więcej od 3 lat wiele się u mnie wydarzyło, ale to były niewątpliwie potrzebne zmiany, abym coś zrozumiała i się czegoś nauczyła. Wiele trudnych i bolesnych lekcji za mną, ale za każdą z nich jestem wdzięczna, ponieważ to mnie ukształtowało na nowo i pozwoliło mi odnaleźć spokój. Myślę, że gdyby wszyscy wiedzieli przez co musiałam przejść i z czym się pogodzić to... mogliby nie dać sobie rady. Natomiast ja dałam i jestem z siebie naprawdę szalenie dumna. Na początku zawsze strach ma wielkie oczy, a potem... potem już z górki. 







Sporo musiałam spraw, czy też wydarzeń zaakceptować, aby nie zwariować. Zaakceptowałam i lepiej mi z tym. Musiałam także odpuścić niepotrzebne relacje, niepotrzebne przyzwyczajenia i odciąć się od moich ogromnych sentymentów i... i pozostała mi wiara w to, że będzie już tylko lepiej i lepiej. Bo dlaczego być złej myśli, skoro można być dobrej? Mówią, że 90% tego czego się obawiamy nigdy nas nie spotyka. Ja się obawiałam i patrzcie... spotkało mnie 😆😅. To trzeba mieć kurwa pecha, co? Dlatego pamiętajcie, aby mieć zawsze dobre myśli, bo można sobie wiele okrutnych i niepotrzebnych rzeczy przyciągnąć. A po co nam wszystkich problemy, prawda? 😎









No dobra moi Kochani... napisałam 4 posty w nocy, a teraz wypadałoby iść spać, ponieważ zbliża się 4 w nocy. Tak tak wiem, dla większości z Was to czwarta nad ranem, ale dla mnie zawsze to będzie 4 w nocy. Tylko i wyłącznie w nocy, bo ja jestem królową nocy 😎. Ja kocham noc i noc kocha mnie. To jest najpiękniejszy z możliwych związków. 


Życzę Wam słodkich snów, a jeszcze właśnie a`propos snów. Ostatnio mam bardzo symboliczne sny i jednym z nich chciałabym się z Wami podzielić. Pomyślałam sobie, że rano mogłabym dla Was napisać o tym post, ale nie będę Was trzymała w niepewności tak długo. A więc... śniło mi się ogromne UFO lecące blisko moich okien pokoju stołowego. Był to tak realistyczny sen, że serio myślałam, że to się dzieje w realu. Nigdy nie przyśniło mi się UFO. A to było UFO, wyglądało jak UFO i tak też latało. I cóż ja mogę na ten temat powiedzieć. Według mnie... wojna idzie.




Słodkich snów! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


Dzień wolny to dla mnie świętość!

Od lutego 2025 roku moja zajętość wzrosła znacznie i odkąd tak jest bardziej sobie cenię mój czas wolny. Generalnie dzień wolny to dla mnie świętość! 




Powiem Wam, że dni wolne najczęściej spędzam w taki sposób, że jestem totalnie odizolowana od sieci, social mediów i wszelkich portali społecznościowych. Jest to tylko czas dla mnie, dla mojego kota, dla mojej rodziny i moich przyjaciół. Generalnie wtedy odpoczywam, regeneruję baterie po dniu pełnym rozmów, robię sobie domowe SPA, mam czas aby zadbać o siebie i popracować na blogu. Wybieram się wtedy na spacery, spędzam czas z Adamem, mogę przeznaczyć czas na swoje pasje i hobby. Dla mnie dzień wolny to dla mnie świętość!






Wczoraj miałam dzień wolny i spędziłam go w taki sposób, że ugotowałam pyszności (mam teraz mało czasu na kulinaria, ale jak mam czas to chętnie coś przygotuję) i na spanku. Musiałam odespać, bo po prostu tego w chuj potrzebowałam dla regeneracji mojego organizmu. Dla relaksacji wypiłam też likier śliwkowy (powiem Wam, że ZACNE to!) i porozmawiałam z mamą i z bratem. Generalnie wczoraj się tak zacnie opierdalałam, że hej, ale właśnie tego potrzebowałam i tego chciałam. Ostatnio jestem taka zmęczona, że nie ma nic lepszego na zmęczenie niż właśnie długi i głęboki sen.




Dzisiaj też mam dzień wolny, więc jakoś sobie go zaplanuję. Jak widzicie spędzam czas w nocy na pisaniu postów, ponieważ trochę zaniedbuję Myśli Kobiety Wyzwolonej i czas to zmienić. A poza tym bardzo stęskniłam się za pisaniem, więc oto jestem 😀😀😀. Będziecie mieli co czytać i co oglądać! A tak swoją drogą mam tyle pomysłów na nowe posty, że to jest coś niewyobrażalnego, szik, szak, szok XD. 





A Wy jak spędzacie swój czas wolny od pracy? Pracujecie codziennie od poniedziałku do piątku, czy macie totalny miszmasz jak ja?





Buziaczki 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


Tam, gdzie jesteś niedoceniany, powinieneś być również niedostępny

W życiu warto otaczać się ludźmi, przy których stajemy się lepsi, doskonalsi, bardziej wrażliwi. Warto zwracać uwagę na to kto jest przy Was w najtrudniejszych sytuacjach, kto otarł Wam łzy, kto Was wspierał, kto dał więcej niż mógł, kto zawsze był lojalny i uczciwy wobec Was. Niestety takich ludzi jest coraz mniej i coraz mniej człowieka w człowieku. Natomiast ja Aleksandra jako idealistka wierzę w to, że istnieją jednostki, które... a raczej, przy których stajemy się lepszą wersją siebie. Warto mieć otwarte serce, oczy i umysł, aby zauważyć takich ludzi i być blisko nich. Tacy ludzie są bardzo cenni, bardzo wartościowi. Nie warto przeznaczać swojego czasu na wyprowadzanie innych z błędu jeżeli w tych błędach tkwią od lat i nic z tym nie robią. Można próbować rok, dwa lata czy dłużej, ale jeżeli to trwa tak długo jak magisterka to naprawdę nie jest to warte zachodu, bo życie jest takie krótkie. 


Mam w tej chwili 32 lata i jestem w takim momencie życia, że czuję spokój od dobrych dwóch lat jeśli chodzi o relacje z ludźmi. Moje grono bliskich osób nie jest może imponujące duże, ale składa się z osób, które są odpowiednie dla mnie, są wesołe, pełne życia, zero w nich toksyczności. Fajnie jest mieć ludzi, przy których nie muszę cały czas zastanawiać się nad problemami, tylko myśleć co zrobić, aby szybować wyżej. Zawsze otaczajcie się ludźmi, którzy ciągną Was w górę, dla których jesteście wartościowi, ale chcą abyście lecieli z nimi wyżej i wyżej. Tylko wtedy będzie następował Wasz rozwój, tylko wtedy. 







Powiem Wam, że na mojej drodze w życiu stawały różne osoby i były też takie, które uważały mnie prawie za Boga, ale i też takie, które nigdy nie powiedziały mi nic miłego, choć były blisko mnie. Lubię czuć się potrzebna, doceniana i myślę, że każdy potrzebuje takiego poczucia od rodziny i od swoich najbliższych przyjaciół. Jeżeli tego nie ma to następują zgrzyty i nie można iść razem ze sobą przez życie. Gdy jestem gdzieś niedoceniana, to po prostu po czasie staję się też niedostępna, bo nie widzę najmniejszego sensu w staraniu się o takie relacje. A, że czasu tracić nie lubię to nie przebywam z ludźmi, dla których nie jestem kimś więcej niż tylko dziewczyną z Widzewa. 







Listopad zawsze nastraja mnie tak refleksyjnie i lubię się zastanowić nad życiem, które było, jest i, które jeszcze przede mną. I powiem Wam, że po trzydziestce zdecydowanie lepiej się widzi różne rzeczy. Lepszy ma się wgląd na to co ważne, na to co istotne.












Tymczasem. 


Mam ochotę na dobry horror, a najbardziej na PTAKI Hitchcocka

Już od dawna nie miałam przyjemności trafić na dobry horror. Jako, że jestem miłośniczką filmów grozy to cały czas poszukuję nowych horrorów, ponieważ jak już mam obejrzeć film to zazwyczaj jest to horror. Jeśli nie wiecie skąd takie moje zamiłowanie do takiego gatunku filmowego to już spieszę z wyjaśnieniem. Moja mama gdy była ze mną w ciąży oglądała cały czas horrory, ponieważ raz, że lubi, a dwa... kiedyś tylko od święta horrory były puszczane i naprawdę było to wydarzenie. I tak to już się stało, że wyszłam ja - miłośniczka strasznych filmów. Od dzieciństwa jestem fanką i wątpię, że kiedyś mi się to zmieni. Po prostu lubię, po prostu wyssałam to z mlekiem matki. Ot co! 




Dzisiaj wieczorem oglądałam Szczęki (pierwszą część z 1975), ale prawdę mówiąc ten film zawsze mnie nudził, choć lubię horrory z rekinami. Natomiast jest kilka horrorów, które mogłabym oglądać zawsze i wszędzie i do takich należy między innymi Koszmar minionego lata, Dracula 2000, czy też Blade: Wieczny Łowca. No i oczywiście wszystkie części Krzyku uśmiechają się do mnie zacnie i nigdy żadną z nich nie pogardzę. No, ale wiadomo, że "jedynka" najlepsza i nie do pobicia. 

A Wy macie jakiegoś horrorowego ulubieńca? Coś możecie mi polecić na zimny i długi listopadowy wieczór?





Od pewnego czasu mam ogromną ochotę obejrzeć PTAKI w reżyserii Alfreda Hitchcocka. Pamiętam, że jako dziecko i nastolatka uwielbiałam ten film. To po prostu klasyka gatunku. Świetne zdjęcia, świetna muzyka i niepowtarzalny klimat. Jest to bardzo dobry horror, który troszkę jest niedocenionym filmem, a powinien, ponieważ jest ŚWIETNY! Jeżeli czyta mnie ktoś kto planuje program telewizyjny na kolejne miesiące to prosiłabym bardzo, żeby ustawić tak program, aby "zmieścić" Ptaki od Alfreda. Bardzo proszę.








Powiem Wam, że osobiście znam bardzo niewiele osób, które kochają horrory. Oprócz mnie fanką filmów grozy jest moja mama, Jack, moja szefowa i... hmmm i chyba tylko tyle. Oooo nie, jeszcze mój były wykładowca z germanistyki. Żałuję, że na filologii germańskiej spędziłam tak niewiele czasu, bo przez to nie miałam sposobności porozmawiać na temat horrorów, a szkoda, bo "siedzę" od zawsze w tym gatunku i chętnie wymieniłabym się różnymi opiniami i uwagami w tym temacie. 






Błagam niech ktoś ułoży tak program telewizyjny, aby umieścić w nim PTAKI. Noooo, pleaseeeeeeeeee! 🙏












Tymczasem. 


niedziela, 9 listopada 2025

GÓRNIAK to zupełnie inny stan umysłu

Dobry tytuł to połowa sukcesu - tak mówią, a kto?... to nie wiem, bo mnie to nie obchodzi. No, ale do rzeczy. Dzisiaj porozmawiamy sobie nie o Edycie Górniak, ale o Górniaku, który jest okolicą, w której to znajduje się bardzo znane targowisko w Łodzi o tej samej nazwie. 



Jak wiecie od lutego pracuję sobie w ekskluzywnym sex shopie, który znajduje się w okolicach Górniaka. Niestety zazwyczaj jest tak, że takie przybytki rozkoszy znajdują się w bardzo niechlubnych miejscach danego miasta. I tak też jest i w tym przypadku. Łódź jest miastem, które albo się kocha albo się nienawidzi. Nie ma nic pomiędzy. Jest szaro, jest smutno, bywa też pięknie w niektórych miejscach, ale jest też i niebezpiecznie. Stare Bałuty, Chojny, okolice Limanowskiego i Zachodniej oraz wspomniany dzisiaj Górniak należą do tych bardziej nieprzyjemnych okolic, w które nocami nie radziłabym się zapędzać. Ja niestety kończę pracę po 22:00, więc się sama tam szlajam, bo innego wyboru nie mam. Także... ja jeszcze żyję, ale polecam uważam, bo aura tej okolicy jest bardzo niekomfortowa. Nie lubię tamtędy chodzić i generalnie planuję zakupić sobie gaz pieprzowy, bo wolę być ubezpieczona przed jakimiś nieprzyjemnymi sytuacjami międzyludzkimi. 







Pracuję już w okolicach Górniaka 9 miesięcy i od tego czasu widziałam kilkadziesiąt radiowozów policyjnych w tej okolicy, kilka dziwek, które czekały i szły do klientów, chłopaka, który zgubił dokumenty, słyszałam o jakimś napadzie wywołanym przez kibiców dwóch łódzkich zwaśnionych klubów piłkarskich i spotkałam na swojej drodze kilku, może kilkunastu ćpunów, którym sprzedawałam wibratory i inne erotyczne gadżety. Także jak sami widzicie... okolica szemrana i nie powiem, że jestem mega szczęśliwa, że muszę nocami stamtąd wracać. Jak wiecie nie mam prawka, więc autem się nie przemieszczę, ale bywa, że w razie .W. biorę sobie taryfę i bezpiecznie wracam do domku. Jakoś człowiek musi sobie w tym życiu radę dawać. 




Górniak jest jaki jest, ale po nocach naprawdę nie polecam się tam przechadzać, bo jest to okolica nieprzyjemna, dosyć ciemna, atmosferycznie dziwna i kręcą się tam różni ludzie, którzy nie zawsze wyglądają na tych miłych. 




Na Myślach Kobiety Wyzwolonej kiedyś kiedyś dostawałam sporo komentarzy na temat tego, abym zaczęła pisać posty o Łodzi. Myślę, że jeżeli chcecie to mogę takie wpisy dla Was tworzyć, bo warum nicht. Prawda? 😈😎😃😃😃 A tak swoją drogą to czytają mnie jacyś Łodzianie, których nie znam? Co myślicie o Łodzi? Znośna, czy chcielibyście z niej uciec gdzieś w siną dal?








GÓRNIAK to zupełnie inny stan umysłu!












Tymczasem. 


poniedziałek, 3 listopada 2025

Jeśli lubisz narzekać, to trzymaj się ode mnie z daleka

Rok 2025 mnie nie rozpieszcza, jest trudny, wymagający, dołujący, czasami bardzo przykry i dający wiele lekcji życiowych. Początek tego roku solidnie mnie przeczołgał, wylałam wiele łez, miałam mnóstwo nieprzespanych nocy i jeszcze więcej wątpliwości co do moich przyszłych dni i miesięcy. Niemniej ja dalej się trzymam, żyję, daję radę i się nadal nie poddałam. Wiele, naprawdę WIELE mnie to kosztuje, aby budzić się rano i żyć dalej jakby świat nadal był dobry, łatwy i przyjemny. W chwilach niebezpieczeństwa zawsze lubiłam uciekać, w tym zaś roku wybrałam walkę, bo tylko takiego wyboru mogłam dokonać. Tylko takiego... bo wyboru nie miałam. I mimo iż w 2025 roku miałam wiele słabych dni i chwil to nadal są też i te dobre, dzięki którym się dalej uśmiecham i funkcjonuję. Jest trudno, ale muszę iść tą drogą i walczyć, nawet jeżeli miałaby to być walka z wiatrakami. I właśnie dlatego tak bardzo irytują mnie toksyczni ludzie, którzy mimo że mają tak łatwo w życiu to tego życia nie doceniają. Na swojej drodze w życiu spotkałam wielu ludzi, którzy nie umieli nic oprócz narzekania, nic oprócz wiecznego żalu i wiecznego smutku. Ja, jako 7 numerologiczna zawsze chciałam dawać wsparcie, bo wiem jak życie umie dokopać nawet leżącego. Niemniej wiele się u mnie zmieniło przez ostatnie lata i szczególnie w tym roku. Teraz nie chce mi się tłumaczyć, nie chce mi się pomagać, nie chce mi się oddawać siebie, bo wiem, że za mnie tej cząstki swojego życia nie oddano. I głupotą i ogromnym nierozsądkiem jest myśleć, że jeśli dajemy z siebie wiele drugiemu człowiekowi to tak samo dużo otrzymamy. Nie, możemy nic nie dostać, bo takie jest po prostu życie. Tacy niestety są ludzie. Nigdy nie należy niczego oczekiwać od innych, bo można się srogo rozczarować. Należy wymagać tylko od siebie, każdego dnia wymagać. I tak właśnie ja żyję. Żyję sobie na własnych zasadach, z własnym kodeksem moralnym, z własnym sumieniem. Sama. Tu już miałam wybór. Na szczęście.









Dlatego też już nie przebywam z ludźmi, którzy narzekają non stop. No bo wiadomo, że czasem każdy ma ochotę sobie ponarzekać, pożalić się. Problem jest wtedy jeśli narzeka się codziennie, ciągle, nagminnie i nie robi się z tym nic tkwiąc dalej w swoim narzekaniu i żalu. Dzisiaj tacy ludzie nie mają w moim sercu miejsca, bo ja po prostu nie mam już siły na coś bez pokrycia. Mam tak wiele swoich problemów, z którymi muszę się uporać, że nie miałabym czasu zajmować się jeszcze problemami innych ludzi. Teraz już po prostu nie mam czasu dla innych i na problemy drugiego człowieka. Często wyolbrzymione. Także jeśli ktoś naprawdę lubi narzekać, to niech trzyma się ode mnie z daleka, bo ja już złej energii nie przyjmuję. Ja już nie analizuję, ja po prostu robię, aby wyjść z problemu. 





Powiem Wam z doświadczenia, że mając 32 lata wiele zaczyna się widzieć inaczej. Generalnie gdy skończyłam 30 to moje myślenie się bardzo zmieniło i było to dla mnie bardzo odczuwalne. Kiedyś bałam się tej granicy trzydziestu lat, ale teraz widzę jak bardzo jest to samoświadomy wiek dla kobiety. Wiem, że mogę wiele, ale nie muszę czegoś jak nie chcę. Nie zmuszam się do robienia czegoś czego nie lubię, chyba że po prostu jest to konieczne, aby osiągnąć coś czego pragnę, a pragnę aktualnie tylko spokoju ducha i poczucia bezpieczeństwa. 












I cóż mogę dodać w tym poście. Może tylko tyle, że życie mimo wszystko jest piękne, ale wszystko zależy od nas jak podejdziemy do tych problemów, z którymi musimy się mierzyć. Jak ułożymy sobie w głowie, że damy radę to właśnie tak się stanie. 


Tymczasem. 


Wszystko wraca do normalności! :)

Dobry wieczór/Dzień dobry! - wszystko zależy od strefy czasowej, w której mnie czytacie 😊😃😘. Zaczął się LISTOPAD, który jest jednym z moich ulubionych miesięcy w roku. Za mną tegoroczne święto Wszystkich Świętych, Zaduszki, no i oczywiście Halloween, które to obchodziłam bardzo hucznie z 4 osobami i małym stworzonkiem o imieniu Pippa. Opowieści mam co niemiara. Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie, ale proszę Was bardzo o cierpliwość 😊😊😊. 



A teraz troszkę o tym miesiącu. 

Jestem bardzo pozytywnie nastawiona co do tego miesiąca, ale też troszkę czuję takie napięcie z tyłu głowy, ponieważ wiem ile pracy mnie czeka w listopadzie i w grudniu. To będzie po prostu istny zapierdol, ale wiem, że muszę dać radę. Kto jak nie ja?! 😁😆💪😎 Także ten miesiąc będzie na pewno dla mnie bardzo pracowity, bo tak po prostu trzeba, tak po prostu muszę. Niemniej muszę Wam powiedzieć, że po tych trzech dniach wolnych, które miałam stęskniłam się za moją pracą w sex shopie i jestem bardzo ciekawa i trochę zaintrygowana jaki utarg będzie w tym miesiącu. Mam nadzieję, że lepszy niż utarg październikowy, który nie był zadowalający. Trzymajcie za mnie kciuki! 💖







Dzisiaj również mam dzień wolny, ale dzisiaj troszkę muszę spraw ogarnąć, więc dzień niby wolny, ale tak nie do końca. Niemniej dobrze, że dzisiaj nie pracuję. 


Jest aktualnie po północy i pada przyjemny, listopadowy deszcz. Nie wiem jak Wam, ale mnie się wyśmienicie śpi kiedy za oknem słychać stukot kropli deszczu w szybę. Jest to nic innego jak naturalne ASMR. I love it! 💖😍😍😍 Co prawda jeszcze nie idę spać, bo muszę ogarnąć terminarz na listopad i zrobić sobie wieczorną pielęgnację twarzy oraz obejrzeć jakieś filmiki ASMR albo po prostu posłucham sobie jakiejś muzyki, bo why not? 😅




Dzisiaj postaram się jeszcze napisać jakiś post albo kilka na Myślach Kobiety Wyzwolonej. Niemniej nie obiecuję, bo różnie to z czasem u mnie w tym roku bywa. 






Trzymajcie się ciepło i bądźcie zdrowi! 💫


Buziaczki Kochani 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘