W życiu ludzkim bywa różnie. Czasem doznajemy szczęścia, czasem tracimy coś każdego dnia. Najgorzej jest kiedy od lat kształcimy się w sztuce tracenia. Niestety ja należę do tych osób, które w swoim życiu musiały żyć będąc świadomą wielu strat w życiu. Przykre? Tak, ale do przejścia. Najważniejsze jest to aby przetłumaczyć sobie to wszystko samej sobie, uwierzyć w to, a potem odwrócić się na pięcie i iść dalej przed siebie z uśmiechem i entuzjazmem. Sztuka jest w tym największa aby nie stracić początkowego entuzjazmu. Jeżeli uda nam się go zachować, to nadal możemy góry przenosić. Także, najważniejsze w życiu jest odpowiednie podejście!
Wiem, a raczej jestem świadoma, że moja decyzja jest nieodwołalna, niezaprzeczalna i już podjęta. Nie powiem Wam, że jestem z niej niesamowicie zadowolona ale jest mi ona potrzebna do uzyskania równowagi, którą mi zachwiano. Wiem, że wiele problemów przez to będę miała, ale za to osiągnę spokój, wewnętrzny balans i spełnienie, którego obecnie nie mogę mieć w sytuacji, w której jestem. Przerażający jest też fakt, że z wielu rzeczy będę musiała zrezygnować i z moich planów, które miałam na drugą połowę roku. To jest dla mnie przerażające, bolesne, ale jestem z tym sama, bo to mój problem, który jest wywołany przez kilka osób z mojego najbliższego otoczenia. Niestety póki co nic więcej nie mogę Wam powiedzieć bo jest to zbyt prywatne, ale może kiedyś... kto wie. Niby miałam już poczucie pewnej stabilizacji a tu nagle koniec sielanki i upadek na kolana. Zawsze wierzyłam, że wszystko co nas w życiu spotyka jest po coś, więc może to co przede mną jest nieuniknione - musi mnie spotkać, muszę tego doświadczyć aby nowych rzeczy się nauczyć. Z taką myślą łatwiej będzie mi żyć i mniej się bać tego co przyjdzie.
Smutne jest to, że niektórych rozdziela śmierć, zaś drugich rozdziela brak komunikacji, mściwość, zazdrość i podły charakter. Ale cóż... nie mam nigdy pretensji do Losu za to co mnie w życiu spotyka. Dzięki temu, że mam w sobie dużo łagodności i przede wszystkim cierpliwości umiem z wieloma rzeczami się pogodzić i znieść kłopoty, w których się znajduję. Wiem, że niektórzy nie są tacy silni, więc Los nie daje im tego co mnie, bo nie unieśliby takiego ciężaru jaki mnie przyjdzie nosić.
Teraz idę oddać się w ramiona Morfeusza i spać aż do po południa. Bo? Bo mogę, bo chcę, bo nie mam innych planów, bo nie mogę mieć póki co innych, bo czasem (bardzo często) sen lepszym jest od jawy. Idę... .
Tymczasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz