Godzinę temu skończyłam oglądać polską edycję Magii Nagości. Jakie wrażenia mam po obejrzeniu tego programu? Szczerze? Bardzo pozytywne! Oglądałam edycję fińską, duńską, brytyjską, więc ucieszyłam się, że w końcu Polska stworzyła coś na miarę XXI wieku. Uważam, że wybranie Beaty Kowalskiej na prowadzącą program było genialnym pomysłem, ponieważ ta aktorka z "Rancza" jest inteligentna, dowcipna, seksowna i przede wszystkim jest niesamowicie O T W A R T Ą osobą. Całość programu oceniam bardzo na plus. Polecam, jeśli jesteście fanami Magii Nagości, która jest bardzo popularnym show (chyba tak to mogę nazwać) w innych krajach świata.
Szczerze powiedziawszy obejrzałam ten program też dla relaksu, ponieważ na koniec dnia mój nastrój spadł na samo dno. Na samiusieńkie, bagniste, duszące, obezwładniające mrokiem... DNO. Jaki jest powód mojego kiepskiego (oby tylko XD) samopoczucia? ANALizowałam moje wybory, moje życie, moje decyzje, plany i nadzieje. I szczerze to nie wygląda to tak dobrze jak mogłabym się spodziewać i oczekiwać. Sama nie wiem czy się w swoim życiu nie pogubiłam... . Naprawdę nie wiem już sama.
Kiedyś (choć powinnam w ogóle od tego słowa nie zaczynać zdania) prawda i szczerość była dla mnie dewizą. Waliłam prostu z mostu co mi nie pasuje, czego potrzebuję, co mi się nie podoba i... mówiłam co mnie boli, co mi ciąży na sercu i generalnie to nie bałam się tej odpowiedzialności jaką niesie za sobą (a może ze sobą (?) ) coś takiego jak prawda. Po prostu byłam tak wyzbyta z zahamowania co do wypowiadania się, że miałam gdzieś czy komuś coś się spodoba czy nie. Miałam to po prostu w czterech literach. Podkreślić trzeba, że w chudych i kościstych (dawno temu za Murzynami) czterech literach. Nie zależało mi kompletnie czy ktoś coś mi powie nieprzychylnego czy nie. Zwisało mi to, ot co. Ale dzisiaj... nie jestem taka obojętna na wiele spraw, jak byłam kiedyś. Z jednej strony to dobrze, z drugiej zaś niekoniecznie.
Dzisiaj tak sobie wieczorem rozmyślałam na temat kłamstwa. Wszelakiego. Lubię i cenię prawdę, bardzo ważna jest dla mnie szczerość, otwartość i przede wszystkim lojalność, ale... ale umiem kłamać i uważam, że gdyby mogli przyznawać w szkole oceny za naginanie prawdy to w moim przypadku dostałabym ocenę nad wyraz dobrą. I tak sobie myślę czy są ludzie z mojego najbliższego otoczenia, którzy w żywe oczy mnie kłamią, oszukują, naginają prawdę i zło rzeczą. Wiecie... przyszła do mnie taka myśl, bo jak tak się wgłębię w temat to skoro ja umiem kogoś okłamać, to znaczy, że ktoś mnie również. Logiczne, prawda? I tak sobie dumam przy herbacie białej o smaku malin i poziomek. Zastanawiam się kto mnie okłamuje i czy warto ufać wszystkim ludziom, którzy są blisko mnie. Wiem, że to straszne fantazje Maassen, ale dlaczego miałoby tak właśnie nie być. Nie wiem tego. Mogę ufać, mieć nadzieję, ale pewności nigdy takiej nie ma. Prawda jest taka, że nigdy do końca nie wiemy jak jest. Nigdy! Wiadomo, że przebywając z kimś, znając kogoś od lat pewne rzeczy wyczuwamy i wiemy kiedy ktoś z tych bliskich nam osób jest szczęśliwy, źle się czuje i oczywiście też jesteśmy w stanie wyczuć kiedy ktoś nas po prostu okłamuje. Tak już po prostu jest i warto ufać intuicji. Ja mam bardzo dobrą i czasem wolałabym takich intensywnych emocji po prostu nie odczuwać. Może wtedy w życiu byłoby mi łatwiej.
Miałam kiedyś znajomego, takiego Sebastiana. Poznałam go jak byłam miłą, świeżą, niedoświadczoną życiowo młodziutką kobietą. Pisałam z nim elaboraty przez Gadu-Gadu, potem na Fejsie. Rozmawiało mi się z nim cudownie, ponieważ był zodiakalnym Koziorożcem, blondynem, miał czarujący głos i niesamowicie dobre maniery. Podobał mi się choć nigdy się w nim nie zakochałam. Czułam do niego pozytywne uczucia, ale jak do kogoś kogo mogłabym nazwać dobrym kumplem ale jeszcze nie przyjacielem. On powtarzał, że się we mnie zakochał, ba! że mnie kocha... mówił. Planował już w głowie to, że się do niego wprowadzam. Tak... każdą swoją dziewczynę po miesiącu znajomości wprowadzał - jak to nazwał. Generalnie taki sam schemat działania. Po latach powiem Wam, że faceci bardzo w podobny sposób działają z każdą swoją kolejną kobietą. Także trochę lipa. (...) Po jakimś czasie napisała do mnie na Fejsie pewna dziewczyna o pospolitym imieniu - Kaśka. Napisała do mnie litanię, abym uważała na pana S., ponieważ oszukuje mnie, gdyż jest z nią w kinie, a poza tym spotyka się z kilkoma kobietami na raz. Wysłuchałam jej, ale nie do końca uwierzyłam. Zaplanowałam z nią zacną intrygę na Sebastiana i spotkaliśmy się w trójkącie... bynajmniej nie miłosnym, rzecz jasna. Utarłam mu nosa i owszem - byłam z siebie jak nigdy zadowolona. Później spotkałam się z nim ponownie, bo jednak uwierzyłam w jego kłamstwa o tym, że jestem dla niego najważniejsza i w ogóle. No wiecie jak to jest kiedy laska jest niedoświadczona, za mało znała facetów i była tak nieprzyzwoicie młoda, a on starszy. Dopiero po kilku latach dowiedziałam się, że jest poligamistą, który potrzebuje kochać swoją dziewczynę, a raz w tygodniu jebać jakąś laskę na boku. No cóż... jestem nowoczesną kobietą i wiem, że każdy ma do tego prawo, ale jest jedna ważna i zasadnicza kwestia. Trzeba wiedzieć i znać sytuację. Trzeba wiedzieć czego się szuka. Jeśli ktoś mówi, że kocha a na boku jebie inną i zwie ją kochanką to coś jest nie teges (tak się mówiło w gimbazie). Okazał się fałszywym skurwysynem, który w moich oczach jest chodzącym zerem i współczuję jego dziewczynie. Serio... współczuję, że jest tak okłamywana. Rozumiem, że ktoś lubi skoki w bok, rozumiem że są ludzie, którzy mają kochanka lub kochankę i rozumiem doskonale poligamistów, ale... trzeba wiedzieć na czym się stoi. Jeżeli kogoś się okłamuje to jest to zjebana sytuacja. Są wyjątki oczywiście i najczęściej dotyczą kobiet. Czasem kobieta jest szantażowana przez byłego i musi mu dawać dupę. Czasem trzeba robić coś dla wyższego dobra, ale prawie 100% takich przypadków dotyczy kobiet a nie mężczyzn. Sorry, ale tak to wygląda.
I owszem, mam niesmak, ponieważ lubiłam tego typa. Fakt faktem miał bardzo wysokie mniemanie o sobie, bo myślał, że jest najlepszą partią dla kobiety. Ha ha ha... Boże litości! 😆😆😆 Ale jestem wdzięczna Losowi, że doświadczyłam takiej cennej życiowej lekcji, ponieważ nie jestem taka ślepa i naiwna jak wtedy kiedy byłam taką młódką. Serio! Oczywiście teraz mając 28 lat mam wiele uprzedzeń do facetów i wiem jak wielu okłamuje swoje dziewczyny. Zawsze dobrze mi się z mężczyznami rozmawiało i rozmawia, ale... problem jest taki, że mając tę wiedzę jaka płeć brzydka jest w relacjach z kobietami w związku kiedy kurtyna opada to mam ochotę wziąć butelkę whisky, paczkę fajek, włączyć Cigarettes after Sex, usiąść na balkonie albo dużym tarasie podczas gdy na niebie jest mnóstwo gwiazd i upić się do nieprzytomności. Dokładnie. Tak właśnie bym zrobiła.
Mam nadzieję, że dzisiejszy post pomoże wielu kobietom (szczególnie tym młodym) aby uważały na facetów i nie ufały za szybko w ich piękne słówka, bajeczki, fantazje i niby zobowiązania, które mają być skierowane w Waszym kierunku. Jeśli facet chce Was już szybko wprowadzić to tylko dlatego aby Was mógł mieć na już kiedy zachce mu się ruchać. Jeśli planuje z Wami od razu życie, podróże, prace i co gorsza ślub to... uciekajcie do kurwy nędzy i się nie oglądajcie.
Tymczasem.
Aleksandra (smutna, rozgoryczona, skwaśniała, z goryczą jak po ***r*** w ustach).
Bajooooooooooooooooooo!