Mam dla Was mały hit, a mianowicie to co przeczytaliście w tytule dzisiejszego posta. Tak... prawie, że dostałam pracę w klubie dla swingersów. Jak do tego prawie doszło dowiecie się w tym poście.
Zapraszam do dzisiejszej lektury moich mniej grzecznych Czytelników 😈.
Jak wiecie ostatnio poszukuję pracy. Nie mam nic sprecyzowanego, ale są miejsca, w których bardziej chciałabym pracować, aniżeli w innych. Kilka lat temu napisałam na blogu post o najbardziej znanym klubie dla swingersów w Łodzi. Wiadomo, że chodzi o Bordeaux Club 😈. No i... postanowiłam napisać do nich maila z pytaniem czy nie poszukują może kogoś do zespołu. Odpisał mi sam szef, że i owszem poszukują nowej barmanki do teamu. Zaproponował przejście na WhatsApp. Zgodziłam się i raz jeszcze napisałam wiadomość do tego faceta. Opisał mi mniej więcej co powinnam wiedzieć i tyle. Zaznaczył, że to normalna praca barmanki z tym, że do mnie będą dochodziły wszystkie dźwięki (dźwięki pieprzenia rzecz jasna 😈😈😈). W ogóle mnie to nie zdziwiło, bo wiadomo, że w klubie dla swingersów jest głośno i to nie ze względu na hałaśliwą muzykę 😅. Na koniec powiedział mi, że szuka rzetelnej, uczciwej dziewczyny. Aaaa, no i mam mieć zawsze na sobie kieckę z dużym dekoltem. Się wie! xD
Wszystko byłoby pięknie ładnie gdyby mi w tym wszystkim coś nie zaśmierdziało. Ten gościu powiedział, że nie może się ze mną spotkać i mnie sam zrekrutować, ponieważ jest na wakacjach. Powiedział, że przekazuje właśnie mój numer telefonu swojemu menadżerowi, który się ze mną skontaktuje i zaprosi na spotkanie. Po czym dodał, że on ze mną wszystko załatwi, bo jak wróci z wakacji to od razu jedzie na kolejne wakacje i nie będzie miał czasu na spotkanie. No cóż... dziwne trochę. Dla mnie osobiście trochę to śmierdziało.
No, ale myślę sobie, że nic mi nie zaszkodzi poczekać na telefon i zaproszenie na spotkanie face to face. Niestety się nie doczekałam spotkania, ani nawet telefonu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz