Dobry wieczór o 4 nad ranem. Tak wiem powinnam spać aby się zregenerować, ponieważ jestem mocno przeziębiona, a od wczorajszego przyjazdu brata z Francji boli mnie gardło i głowa. Mam nadzieję, że to tylko sugestia i moja wrodzona natura hipochondryka a nie jakiś koronaWIRUS. Ale nie o tym chciałam dzisiaj z Wami porozmawiać tylko bardziej ponarzekać sobie, choć nie mam natury marudnika (czy to neologizm? chyba taa...).
TAK jestem smutna, TAK jestem zmartwiona i TAK bardzo mi się nic nie chce. Oczywiście chodzi o sprawy osobiste. Niby jest dobrze, ale to "jest" mi nie odpowiada. Ja mam trochę inną wizję bycia ze sobą. Inaczej pojmuję związek i mam zachwianie emocjonalne, które jeszcze bardziej pogorszyło moje zdrowienie. Nie wiem co mam myśleć teraz o mojej sytuacji. Najsmutniejsze jest, że czasem jedna osoba nie widzi problemu, a jeszcze gorzej kiedy nie chce go widzieć. Mój obecny stan mentalny jest nadwyrężony i nie jestem w stanie dłużej żyć w tak wyglądającej relacji, bo za 4 lata moje załamanie sięgnie zenitu i się nie podniosę. Czasem czuję się jak Anna Karenina, która tak bardzo i namiętnie kochając "posuwała" się w kierunku własnej zagłady. Podobieństwo historii jest oszałamiające, choć może za wiele książek przeczytałam? Nie wiem. Czasem zazdroszczę tym, którzy zawsze wiedzą i są przekonani, tym, którzy nie mają wątpliwości, tym, którzy nie korzystają z rozumu tylko płyną z prądem.
PS. Aby się choć trochę pocieszyć zrobiłam przed chwilą mini zakupy online w H&M. Kupiłam czarne rurki z wysokim stanem oraz czarną bluzkę kopertową z dekoltem w serek i wężowym wzorem. Może ten zakup choć trochę poprawi mi nastrój, który w tej chwili jest w opłakanym stanie, tak jak i ja.
Tymczasem.
Tjaa ... czegoś brakuje?
OdpowiedzUsuńLubię leżeć w łóżku z moim kochanym i gadać długie godziny na wszystkie możliwe tematy ( do tego czasem wino i Ozzy Osbourne 😉). Wczoraj spytał mnie czy czułam się szczęśliwa w poprzednim związku.
Odpowiedziałam że nie byłam nieszczesliwa. To było jak jedzenie bez przypraw- da się zjeść i można na tym żyć, ale czegoś brakuje. Zasmial się tylko i powiedział: potrzeba było trochę chili...
Brakuje na zdjęciu... stanika? ha ha ha :P
UsuńJa to uwielbiam takie romantyczne, pełne namiętności wieczory :D ja wtedy rozkwitam, bo jak tego nie mam to usycham i doznaję załamania.
Mogłabyś podać swojego maila?
OdpowiedzUsuńCześć. Widziałam maila od Ciebie i pozwolę się ustosunkować do niego, w którymś z najbliższych postów na blogu.
UsuńPozdrawiam
Aleksandra M.