Już dawno nie odczuwałam melancholii, bardzo dawno już nie zastanawiałam się tak dogłębnie... .
Od pewnego czasu zastanawiam się czy nie zatraciłam w sobie tej smutnej części w moim sercu. Ona nie była zła, mimo że większość ludzi postrzega smutek, wrażliwość oraz refleksyjność za słabość i coś negatywnego. Brak mi tego, takiej zadumy, a Wam takich postów na Myślach Kobiety Wyzwolonej. Być może pewien etap w moim życiu się skończył i dlatego też smutek dobiegł końca, a wrażliwość się coraz bardziej ściera, aż zetrze się na zawsze. Nie wzrusza mnie tak wiele rzeczy jak kiedyś, na mnóstwo rzeczy mam kolokwialnie mówiąc wywalone. Nie roztrząsam spraw, a raczej pozwalam im toczyć się swoim rytmem. Przestałam się też starać jak kiedyś, ponieważ nadal pamiętam jak często w moim życiu z moich starań nie wynikało nic. Chciałabym być w tym momencie smutna i wewnętrznie zła, ale czuję... NIC, zwyczajną obojętność i akceptację na to co mnie otacza. Nie wiem czy jeszcze kiedyś odnajdę w sobie pokłady cierpienia, które mnie w pewnym stopniu ukształtowały i uszlachetniły. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może życie mnie po raz kolejny zaskoczy i udowodni mi po raz enty, że życie jest zaskakujące.
Dzisiaj jest taki dzień, że kompletnie nie wiem co powinnam zrobić i nawet już się nie martwię. Uważam, że wszystko należy wolno puścić i zobaczyć jak życie się potoczy. Ja od nikogo i od niczego NIC nie oczekuję i to jest piękne i zarazem przerażające. Moje jedyne oczekiwania to te, za które sama odpowiadam. Tak jest po prostu najlepiej.
Przez ostatni czas za dużo się nie zastanawiałam, ponieważ nie miałam też na to czasu, a poza tym w moim przypadku refleksyjność kierowała się ku smutkowi, a dzisiaj toczy się tylko w kierunku pieniędzy. Może to niewłaściwe, ale każdy w swoim życiu ma inne fascynacje i inny fun. Po drugie każdy pewne braki rekompensuje sobie w inny sposób. Ktoś popada w hazard, ktoś w przelotny seks, zaś inny pójdzie w pracę albo w dawanie sobie w żyłę i wciąganie anielskiego pyłu*. Takie jest po prostu życie. I albo będziemy mieć wyjebane, albo przejebane.
* to nic innego jak amfetamina albo metamfetamina. Generalnie ta slangowa nazwa dotyczy amfy, fety, śniegu. Jak zwał tak zwał. Mój dobry kumpel niestety za często płynął w śledziki... . Zawsze go wspierałam tak jak bardzo on mnie wspierał. Prawdziwy kumpelski barter 💙😓😓😓.
Na koniec dzisiejszego postu życzę każdej Małgorzacie zdrowia, szczęścia, miłości i wszelkiej pomyślności! 💕💕💕💕💕💕💕💕👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄
Tymczasem,
Aleksandra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz