Dzień dobry popołudniem 👼👼👼.
Dzisiaj będzie dla mnie dosyć osobisty post, ponieważ chciałabym Wam coś opowiedzieć, a przy okazji zostawić coś dla samej siebie na lata. Już z dwa tygodnie przymierzałam się do napisania tego postu ale chciałam wybrać dobry moment na taki wpis na Myślach Kobiety Wyzwolonej. I padło na dzisiejszy czwartek 😌😌😌. Mam nadzieję, że mój czwartkowy post komuś da nadzieję, siłę i ułatwi podjęcie decyzji... tej właściwej. Zapraszam do dzisiejszej lekturki 👼👼👼.
Zuzę poznałam w 2016 roku kiedy to studiowałam stosunki międzynarodowe na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych. Obie zresztą studiowałyśmy to samo. Pamiętam dosyć dobrze ten dzień kiedy się poznałyśmy. Było to przed ćwiczeniami z socjologii z bardzo frywolnym (tak go określę 😅😆😎😎😎) wykładowcą. Od razu poruszyłyśmy temat (chyba tak było Zu, prawda? 😆) psychologii. Jeszcze pamiętam jak się nachylała do mnie, bo ja akurat siedziałam na ławeczce i doskonale zapamiętałam jej szelmowski uśmieszek. Musiałam coś śmiesznego powiedzieć ha ha ha 😅😆😅😆😅😆. Teraz jak sobie to przypominam to się pod nosek uśmiecham. Nooo tak było 😁😀. Jednak wspomnienia to bardzo dobra rzecz. Polecam! Póki skurczybyk Alzheimer Was nie trafi. Pffff... nie trafi!
I tak to się zaczęła nasza znajomość.
Rozmawiałam z Zuzą przed ćwiczeniami, przed wykładami, w czasie wykładów (ciiiiiiiiiiii!!! 😛😜😝). Razem umawiałyśmy się aby iść na Wydział Prawa i Administracji aby się chwilkę przejść i pogadać ze sobą. Zapamiętałam jeden wykład kiedy to chciałam zrobić zdjęcie slajdu, który pokazywał profesor ale jak to ja... nie wyłączyłam lampy błyskowej w moim małym, różowym aparacie 😆😆😆😆😆😆 i wiadomo, że już moja przyszłość na tych studiach jawiła się końcem 😂😂😂. Bardzo lubiłam te dni kiedy miałam zajęcia na tym wydziale. Była tam dobra atmosfera. Naprawdę!!!
Bardzo dobrze (w sumie to naprawdę bardzo dobrze 😎😎😎) pamiętam naszą stosunkową fuksówkę w Abracadabrze na placu Komuny Paryskiej. Tak zmarnować wiśniówkę! 😆😆😆😅😅😅
Doskonale pamiętam czas gdy czekałyśmy na wykłady późnym popołudniem. Wcześniej się spotykałyśmy, rozmawiałyśmy, paliłyśmy moje holenderskie Black Devile. Czekoladowe! Ach... to były dobre czasy 😌😌😌😌😌😌. Jakoś było inaczej, przyjemniej, ludzie fajniejsi, więcej przygód, wspomnień, dużo śmiechu. 2016 był, a właściwie jest jednym z najlepszych lat mojego życia. Niemniej jednak za późno doceniłam ten rok i nie wykorzystałam go tak jak wtedy powinnam. Ale mam coś czego nikt mnie nie zabierze - Wspomnienia.
Później zrezygnowałam ze studiów (nikt się chyba nie dziwi, bo jestem w tym mistrzynią 😎).
Umówiłam się z Zuzą w grudniu 2016 na jarmark bożonarodzeniowy, który ma miejsce na Piotrkowskiej. Wypiłyśmy grzańca i zapaliłyśmy Winstona jagodowego (czemu tyle dobrych papierosów zlikwidowali?). Oj... ten grzaniec był bardzo dobry, bardzo dobrze wchodził w głowę ha ha ha. Jeszcze tego dnia, tego wieczora Zuza zdążyła poznać Adama, który wyłonił się jak z jakiejś otchłani. Zaimponowała mi gdy na przywitanie się z nim zdjęła rękawiczkę. Tak właśnie zachowuje się kobieta z klasą, dama. A potem olałam Adama i wsiadłam z nią do tramwaju. A to przykład tego jak się kobieta z klasą powinna nie zachowywać 😛😜😝😅😆😎. Jak już wysiadłyśmy z tramwaju to chwiejnym krokiem szłam do jej akademika. Boże... jak ten grzaniec na mnie działał. Fakt faktem miałam 25 kilogramów mniej i alkohol potrafił na mnie dobrze zadziałać. Zanim do akademika to poszłyśmy do Biedronki i ja miałam taki ubaw, że Zuza patrzyła na mnie jak na osobę niespełna rozumu i niespełna mocy ha ha ha. Pamiętam ten wzrok! 😆😆😆 W akademiku było dobrze, zjadłyśmy tosty z serem żółtym i szynką z indyka. Ta szynka zawsze kojarzy mi się z Zuzą!
A potem potem i potem mijały dni, tygodnie, miesiące jak miałyśmy tylko kontakt wirtualny na Facebooku. Rozmawiałyśmy praktycznie codziennie i miałyśmy ze sobą naprawdę bardzo dobry kontakt. Co wcale nie jest dziwne, ponieważ bardzo się polubiłyśmy. Ale pewnego dnia pokłóciłyśmy się tak strasznie, że iskry leciały. Wypowiedziałyśmy za wiele słów, które nie powinny mieć miejsca. Choć z drugiej strony myślę, że ta awantura była nam potrzebna. Wtedy przestałyśmy się odzywać na dobre 6 miesięcy, a może nawet i dłużej. Przeprosiłyśmy się i... wybrałyśmy się do tego parku, w którym zrobiłam to zdjęcie powyżej. Mam nadzieję, że nie jesteś zła Zuza, że dodałam to nasze zdjęcia na bloga. Już kiedyś zresztą było na Myślach Kobiety Wyzwolonej i pewnie nadal by było, gdybyś nie kazała mi go usunąć 😆😆😆😆😆😆.
Aby było ciekawiej to kilka tygodni później znowu się pokłóciłam z Zuzą i prawie 3 lata się do siebie nie odzywałyśmy. Można? Można! Wtedy to już była naprawdę mocna awantura. O co poszło? O poglądy, o przekonania, o opinie, o wszystko o co można się kłócić. Czy było to potrzebne? Myślę, że było skoro znowu mamy ze sobą kontakt, pogodziłyśmy się i już minęło kilka miesięcy odkąd odnowiłyśmy kontakt i nadal ze sobą rozmawiamy. Jestem zdania, że jeśli coś było warte, wartościowo, dobre to należy do tego wrócić. Człowiek nie ma tylko samych pozytywnych chwil z kimś. Czasem jest błoto, awantura i kilometry gnoju, ale to nie oznacza, że trzeba z kimś definitywnie kończyć znajomość. Naprawdę, nie można być takim bucem, który myśli, że jego jest zawsze na wierzchu. Nie żałuję, że się pogodziłyśmy, nie żałuję, że dałyśmy sobie trzecią szansę, ponieważ WHY NOT? 😍😍😍
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz