czwartek, 20 lutego 2025

Dla chcącego nic trudnego! Czy, aby na pewno?!

Dokładnie od 1 lutego mam nową pracę i co prawda pracuję tylko 3 dni w tygodniu, ale przez 12h. Uważam, że to bardzo dużo, ponieważ nawet jeśli praca nie jest pracą fizyczną to naprawdę taka ilość godzin potrafi dać człowiekowi w kość. Tak, nie ukrywam, że jestem zmęczona, ponieważ na przykład wczoraj miałam taki dzień, że nie robiłam NIC, po prostu nic w pracy, tylko siedziałam na dupie przy komputerze. Już myślałam, że zniosę jajko, ale jakoś wytrzymałam do końca, choć już mnie wewnętrznie nosiło, aby iść na spacer i do domu. Jak już była 22:00 to byłam szczęśliwa, że w końcu koniec tego "znoszenia jaj" przed służbowym kompem. Gdy wróciłam do domu marzyłam tylko o tym, aby się rozebrać, zdjąć buty, wskoczyć w moją koszulę nocną z misiami, zjeść do syta i odpalić tv na jakieś Discovery i zresetować głowę. Tak też zrobiłam. 








Od pewnego czasu pisała do mnie znajoma z poprzednim studiów (stosunki międzynarodowe), ponieważ chciała zaproponować mi wspólne imprezowanie i etc. Kilka dni temu odpisałam jej, że nie wracałam ze spaceru nocą, tylko z pracy. Napisałam jej też, że nie mam czasu aktualnie na imprezy w tygodniu, czy w weekendy, bo po prostu pracuję wiele godzin i jedyne o czym marzę to odpoczynek, a nie tańczenie do białego rana i zalewanie się dużymi dawkami alkoholu. Odpisała mi, że - "DLA CHCĄCEGO NIC TRUDNEGO". I cóż ja mogę dodać moi Kochani... kiedyś też bym tak powiedziała, ponieważ nie miałam w życiu za wielu obowiązków, ba! generalnie w życiu nie musiałam robić nic, typu sprzątanie w mieszkaniu, gotowanie i etc. Jeśli coś robiłam to tylko dlatego, że chciałam. Dzisiaj mam więcej na głowie i po prostu tego czasu mam tyle co kot napłakał. Dziś też uważam, że to nie jest zdanie prawdziwe, że jak się chce to nic nie stanie na przeszkodzie. Otóż... każdy z nas zmaga się z różnymi przeciwnościami losu, problemami, przepracowaniem, zmartwieniami, chronicznym brakiem czasu i ogromnym zmęczeniem. Nawet gdybym chciała iść na imprezę w sobotę po 12 godzinach pracy to myślę, że albo bym zemdlała ze zmęczenia albo wywiozła by mnie karetka do szpitala z wycieńczenia i braku snu. Dlatego też wiele osób, które mają wszystko podane na talerzu nas nie zrozumieją, ponieważ nie mają żadnych obowiązków. Ja też miałam wiele lat w swoim życiu, że mogłam imprezować w poniedziałek, chodzić na zakupy w środy, jeść pudełko lodów miętowych o 3 nad ranem i mieć na wszystko wyjebane. Takie życie było cudowne, taak... BYŁO CUDOWNE. Niemniej wszystko co dobre kiedyś się kończy i trzeba jak to się mówi - zakasać rękawy. Moja znajoma mnie raczej już nie zrozumie, bo jestem zupełnie inną osobą niż w 2016 roku kiedy to studiowałam stosunki międzynarodowe i miałam tego czasu pod dostatkiem. Zresztą, wtedy czas zupełnie inaczej płynął, nie to co teraz. Po pandemii (według mnie wymyślonej) świat zmienił się znacznie i być może Majowie mieli rację, że wraz z 2020 rokiem nastanie koniec świata. Myślę, że mieli na myśli - koniec ówczesnego porządku na świecie. Myślę, że to właśnie o to chodziło.










Wiele osób na świecie myśli, że każdy stoi w miejscu i się nie zmienia. Mam 31 lat i teraz jestem kimś zupełnie innym niż te prawie 10 lat temu. Mam inne problemy, inne doświadczenia, wiele nowych przeżyć, wspomnienia, które kształtują moje dzisiejsze wybory i... po prostu już nie przebywam z ludźmi, którzy nie chcą mojego szczęścia. Dzisiaj stawiam tylko na siebie, bo wiem, że tylko ja mogę moje życie przeżyć. Poza tym... sami się rodzimy, sami żyjemy i sami też umieramy. Jest niewiele osób na tym świecie, na które naprawdę można liczyć. Uważam też, że w pewnym momencie trzeba wielu osobom podziękować za spędzony ze sobą czas i po prostu iść dalej samemu przed siebie. Czasem nie ma innego wyboru. I wiecie co jest dla mnie w obecnym życiu najlepsze i najbardziej dla mnie komfortowe? Nie muszę nic, mogę ze wszystkiego zrezygnować i odejść od wszystkiego co mnie degeneruje. I tyle. NIE MUSZĘ NIC.












Tymczasem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz