Trzeba także pamiętać o tym, że hejt nie występuje tylko w telewizji i internecie. Hejt jest wszędzie. W szkole można naprawdę doświadczyć takiej dawki hejtu, że można być bliskim popełnienia samobójstwa lub samookaleczenia. Gimnazja za moich czasów były siedliskiej hejtu i prawda jest taka, że ta szkoła to tak naprawdę mocna szkoła życia dla najsłabszych i najdelikatniejszych. Generalnie dla mnie szkoła czy to podstawówka czy gimnazjum a nawet liceum było miejscem bardzo stresującym. Zawsze lubiłam się uczyć, ale nauczyciele i uczniowie byli różni... niekiedy okropni! 😡😡😡😡😡😡 Powiem Wam, że gdybym w liceum miała taką pewność siebie jaką mam dzisiaj to na pewno nie pozwoliłabym sobie na takie traktowanie w jaki sposób postępowała ze mną dyrektorka i nauczycielka matematyki. Było to niesamowicie poniżające i po prostu... KARALNE. Także mając dzisiejszą wiedzę i poczucie własnej wartości na pewno inaczej bym zadziałała z tymi dwiema skończonymi zdzirami, które nie powinny być w żadnym wypadku nazywane nauczycielkami. Jeżeli ktoś obraża Was z byle jakiego powodu, lub co gorsza jest Waszym nauczycielem to nie pozwólcie sobie na to. I pamiętajcie, że ktoś zawsze Wam pomoże!
Hejt jest także obecny wśród ludzi paradoksalnie nam najbliższych. Rodzina, znajomi, czasem przyjaciele, sąsiedzi i ludzie, których mijamy na co dzień umieją uprzykrzyć życie. Mam jedną sąsiadkę, która mnie nienawidzi. A wiecie za co? 😈 Za to, że nie jestem tak szczupła jak byłam kiedyś!!! Dla mnie to jest jedno wielkie nieporozumienie i śmiech na sali. Dla mnie i dla moich przyjaciół zachowanie mojej sąsiadki to DNO!!! Nie rozumiem jak można mieć pretensje do kogoś tylko za to, że waży 20 kilogramów więcej niż kiedyś. Dla mnie takie zachowanie i nieprzychylne komentarze na mój temat od tej kobiety (w myślach nazywam ją starą wywłoką) są czymś niedopuszczalnym. Ale cóż... wielokrotnie uświadomiłam sobie, że nie każdą złą, głupią i beznadziejną osobę można zmienić. Wiem też, że świata się nie uleczy, ponieważ jedna osoba nie ma na to siły ani takiej mocy sprawczej. Można próbować, ale to niestety walka z wiatrakami. Uważam, że coś takiego jak wiara, poglądy polityczne, upodobania seksualne, orientacja, kwestie finansowe i wygląd to po prostu sprawy osobiste, w które nikt nie powinien się WPIERDALAĆ. Never!!!
Hejt jest wszędzie i to zjawisko zawsze będzie istniało, ale można nauczyć się z nim żyć tak samo jak wśród koronawirusa. Dzisiaj jestem silną, pewną siebie kobietą, która przeszła przez zło, czasem przechodziła przez piekło i była parzona ogniem piekielnym. I mimo ran dalej żyję i jestem silna i wytrwała. Wierzę głęboko, że wszyscy dotknięci hejtem będą umieli mu się przeciwstawić i nauczą się działać aby unicestwiać to zjawisko, które przede wszystkim krzywdzi duszę człowieka, niekiedy bardzo młodego. Dziś też mam w mojej tłustej (no cóż... po prostu w dupie 😎) inwektywy na temat mojej osoby. Wiem kim jestem, dokąd zmierzam i kim planuję się stać. Nikt mi w tym nie przeszkodzi, ponieważ staram się być lepszym człowiekiem od tej osoby, którą jestem. Nie porównuję się do innych, tylko do samej siebie. Mam nadzieję, że kiedyś kończąc życie powiem, że bawiłam się tu na ziemi zacnie i wspominając własne życie w ciepłym fotelu uśmiechnę się pijąc herbatę jaśminową, zapalę cygaretkę i powiem sobie z szelmowski uśmiechem na ustach, że było warto. I tego Wam również życzę.
Tymczasem.
Ludzie lubią komuś bezinteresownie dokopać za to że jest inny. Że nie pasuje do standardów i ram, nie podąża za tłumem. A takie coś należy właśnie mieć w ...dużym poważaniu. Tylko zdechle ryby płyną z prądem 😉.
OdpowiedzUsuńParę razy doszło do mnie że krążą plotki na mój temat. Że ktoś gdzies mi obrabia tyłek. Z różnych powodów. Słuchając tych osób można by mieć wrażenie że całe Karlshamn i okolice nadaje na mój temat. Czy mnie to ruszyło? Ani troche.
Róbmy swoje, jak śpiewał pan Mlynarski.
Duża buźka 😘
Dziękuję Olgo za te słowa :*
UsuńMnie tylko zastanawia to jak bardzo ludzie nie mają własnego życia, że muszą dorabiać komuś ...(no no mam to na języku i słowo "wypadło" mi z głowy). Bardzo kiedyś przejmowałam się zdaniem innych, że ograniczałam siebie, ale kiedy skończyłam 15 lat przeszłam tak intensywny okres buntu, że chyba muszę na ten temat coś więcej napisać ... kiedyś.
Buziaki :*