środa, 29 sierpnia 2018

Wiara czyni(podobno) cuda

Dobry wieczór o 1 w nocy ✋ Jak ja kocham takie późne godziny i nocne pisanie dla Was. Wtedy mój umysł dopiero pokazuje swoje największe możliwości intelektualne <Maassen powtarzasz się, oj dziecko powtarzasz się od 4 lat> 😈😈😈😈😈😈 No dobra powtarzam, ale dla nowych Czytelników warto się ten jeden raz więcej powtórzyć 😇😇😇 Dzisiaj porozmawiam z Wami o wierze. Nie tej w Boga ale o wierze w lepsze jutro. Wiara jakakolwiek jest dobrą sprawą, ponieważ pozwala człowiekowi trwać w tym co robi, w tym do czego dąży i wiele innych. Z wiarą jest trochę jak z nadzieją. Ludzie się z niej śmieją ale większość ją ma. Sztuka w tym aby z biegiem lat jej nie utracić. Nie zgadzam się też z tym, że nadzieja jest matką głupich a wiara to ludzka naiwność i słabość. Ktoś mi kiedyś powiedział, że ludzie mają potrzebę w coś wierzyć, a nawet dwie osoby mi to powiedziały. Też się z tym zgadzam. Niemniej nie o nadziei a o wierzę jest dzisiejszy post. Także zapraszam do kontynuowania dzisiejszej lektury.

Wielokrotnie wątpiłam i wierzyłam w różne rzeczy, ludzi, zdarzenia, przypadki. Dziś na przestrzeni lat w z Bogiem mam wątpliwą sytuację, w ludzi wierzę zbyt często, a w przypadki? Nie wierzyłam i nie wierzę. Wierzę, że wszystko jest po coś. Przypadek nie istnieje, chyba że w języku polskim 😊 Mój dziadek powtarza zawsze - Wiara czyni(podobno) cuda, jak na cynika przystało. Moja świętej pamięci babcia zawsze miała w sobie dużo nadziei i wiary. Mając raka nerki nie poddała się. Przeżyła, mimo że wszyscy lekarze(głupcy... nie wiem gdzie tej medycyny się uczyli) powtarzali jak jeden mąż, że nikt nie przeżywa mając raka nerki. Babcia zawsze śmiała się lekarzom w twarz i mówiła - "To niech pan doktór spojrzy w moją kartę". Potem zmagając się z cukrzycą, która jest chorobą lekceważoną przez społeczeństwo wiele straciła zdrowia, a przede wszystkim odporności. Na koniec walczyła z rakiem piersi. Nigdy się nie poddała. Miałam najlepszy kontakt z babcią. Widziałam jak łykała specjalnie przesłane z Ameryki pestki moreli, piła codziennie kurkumę i imbir, piła Herbalife, piła aloes, stosowała olej lniany, przykładała gorczycę na pierś, brała bardzo dużo lekarstw, modliła się i zawsze wierzyła, że wyjdzie z choroby. Nie umarła na raka piersi tylko na zatrzymanie krążenia. Drugie imię mam po niej - Krystyna i mimo, że to imię nigdy mi się nie podobało to uwielbiam je za wartość sentymentalną jaką dla mnie ma. Właśnie po babci mam odporność na niepowodzenia i porażki, siłę do walki, umiejętność adaptowania się w różnych środowiskach, brawurowy charakterek i upór. Można powiedzieć, że przyjaźniłam się z nią. Ba! miałam lepszy kontakt niż z mamą. Opowiadam Wam o tym abyście uwierzyli, że można zrobić wiele dla samego siebie będąc w trudnej sytuacji czy to zdrowotnej, materialnej czy osobistej. Wszystko można tylko należy walczyć i nie poddawać się w tym trudzie. Każdy chciałby łatwego i przyjemnego życia, ale nie każdy jego doświadcza. Niemniej można zawsze poprawić swoją sytuację, nawet tą tragiczną. Wierzcie mi na słowo, nie kłamię.

Czasem jak każdy człowiek załamuję się i myślę, że to wszystko nie ma sensu, że jestem beznadziejna i w ogóle. Załamuję się, ale zawsze robię to co dzieci WSTAJĘ. Wszystko nie ma sensu? Czasem nie ma, ale trzeba odnajdywać sens w życiu, bo ono jest najpiękniejszym co mamy. Jestem beznadziejna? Nie, to świat jest niedopasowany do mnie ha ha ha 😈😇 Kochani poznałam mnóstwo mężczyzn i kobiet jak na 24 lata(już niebawem będę stara oj<płacze>) i wiem, że głupota przez nich leje się jak deszcz w Puszczy Amazońskiej. Pewien ktoś powiedział mi, że - Jak się nie ma co się lubi, to się zapierdala aby to mieć. I taka jest prawda. Oczywiście można usiąść i zacząć pierdolić, że jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, ale takim podejściem wiele w życiu nie osiągniemy. Oczywiście jeżeli interesuje nas albo inaczej, jeśli wystarcza nam przeciętność to możemy w taki sposób żyć, ale ja nigdy nie chciałam być przeciętna. W swoim życiu odniosłam wiele porażek i nadal zdarza mi się je odnosić, ale co robię? Nie poddaję się nigdy. Churchill zawsze krzyczał aby się nigdy, ale to nigdy nie poddawać.

Mimo, że w ostatnich tygodniach mam pod górkę, a nawet pod porządną sporą górę to wierzę, że moje marzenie się spełni i wszystko się wyklaruję. Naprawdę nadal wierzę w lojalność ludzką i nie tracę nadziei, ponieważ dla mnie słowo jest ważniejsze od pieniądza. Nadal zadziwia mnie fakt, że tak wiele osób daje słowo a nie wywiązuje się z obietnic. Ale może jestem nie dzisiejsza i tyle. Na koniec dzisiejszego postu chcę Wam powiedzieć abyście zawsze wierzyli w siebie obojętnie czy jesteście grubi, chudzi, biedni czy bogaci, brzydcy czy piękni. To są tylko pewne opakowania i przywary. Wartość człowieka poznajemy przede wszystkim po tym jak traktuje drugiego człowieka, jak o nim się wypowiada i co uważa za najwyższą wartość. Pisząc bloga chciałam dawać ludziom przede wszystkim nadzieję aby nie tracili wiary w to, że mogą. Chciałam dawać radość, ponieważ trudniej rozśmieszyć niż wzruszyć. Chciałam dawać przyjemność bo mam nie najgorsze opakowanie ha ha. Chciałam ludziom pokazać, że są dobre i złe dni, ale zawsze wszystko dzieje się po coś. Całe życie szukam sensu istnienia i coraz bardziej przekonuję się, że droga, którą wybrałam mając kilkanaście lat była moją drogą, do której powinnam wrócić. Tymczasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz