Wczorajszy dzień był dla mnie i świetnym dniem i tragicznym. Świetnym, bo Ameryka ma normalnego prezydenta, a tragicznym, bo... sprawa, która miała się odkręcić i generalnie miała pójść po mojej myśli niestety się rypła i to tak porządnie, że... teraz można tylko siąść i płakać.
Powiem Wam, że z jednej strony jestem już bardzo zmęczona kwestią, nad którą pracowałam od września, a z drugiej strony teraz czuję obezwładniającą obojętność. Powinnam być super zdenerwowana, smutna i generalnie w rozpaczy, ale chwilę zrobiło mi się bardzo smutna, a potem czułam już tylko obojętność. Bo widzicie, jeśli można coś zmienić to należy to robić, a jeżeli nic nie można w sprawie zaradzić to trzeba ją zaakceptować i przyjąć na klatę. Nic więcej zrobić wtedy nie można. Poza tym jak się człowiek w życiu zbyt napina to wiadomo, że gówno z tego wychodzi. Najczęściej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz