Dobry wieczór, choć wcale nie jest dobry. Jest już prawie 3 w nocy, a ja ledwo jestem żywa. Coś ewidentnie mnie rozbiera, boli mnie głowa i oczy, mam podwyższone ciśnienie i co gorsza... krwawię od ponad 30 dni. No cóż, może mi się koniec życia zbliża 😅. W końcu sobie bym odpoczęła i regularnie straszyła wrogów! 😂😅😆 Nie zapomnieliby o mnie tak szybko, no way 😆😆😆😂😂😂.
A tak na poważnie, to chyba mam po prostu grypę i potrzebuję ją wyleżeć, choć nie mam na to czasu. Ale to taki mały szczegół. Mama się rozchorowała i brat również. Dodatkowo moje ciocie i wujek też się przeziębili i generalnie cała rodzina się rozchorowała przez te pogody. Swoją drogą to jutro, w sensie dzisiaj miałam iść na urodziny mojej chrzestnej, ale nie pójdę, bo czuję się tak bardzo niewyraźnie, że nie zamierzam się nigdzie ruszać. Zresztą jej pewnie też się nie chce skoro też jest "rozebrana". Może do świąt wyzdrowiejemy. Oby!

Już wiem o czym miałam Wam wspomnieć. Po ostatnim poście kilka osób napisało do mnie, bo było przerażonych moją reakcją alergiczną po ukąszeniu przez osę. Kochani, no niestety wielu znajomych zawsze śmiało się, że panikuję jak widzę osę, ale ja nigdy nie przesadzam. Wiem od lat z czym u mnie wiąże się ugryzienie przez osę i pająki. Jestem uczulona na owady, więc... dla mnie, nic dziwnego, że moja noga tak wyglądała. Boję się panicznie os, szerszeni, nie lubię pająków, ba! nienawidzę ich. Dla mnie owady mogłyby nie istnieć, bo są przerażające i obrzydliwe.
<przerwa na kaszel i wzdychanie nad bezsensem mojego istnienia XD>
Mam do Was pytanie?
Jak Wam się funkcjonuje pod presją czasu? Działa to na Was motywująco, czy wręcz przeciwnie?
Jeśli o mnie chodzi to jakakolwiek presja działa na mnie mega demotywująco. Jak wiem, że coś ma określone ramy czasu to po prostu mi się nie chce, ociągam się, stresuję i nie mam ochoty ruszyć się z miejsca. I tak też właśnie się czuję, choć powinnam zapie*dalać jak mały samochodzik. No, ale widzicie... zostałam oszukana przez jedną babę z placówki bankowej i nie mam siły nawet o tym myśleć. I tak, jest gorzej pod tym kątem niż było. Myślę, że ta sytuacja pokazała mi dobitnie, że ludzie niektórzy nie powinni mieć kontaktu z innymi ludźmi i im ufać. Ja chyba należę do takich osób. Sama jestem dosyć prostolinijna i lubię mówić jak jest bez krętactwa. Niestety bardzo często nie działa to w dwie strony. Teraz muszę spijać to gorzkie piwo, które mi nawarzono. Pewnie ta sytuacja spowodowała, że odporność mi kolokwialnie mówiąc siadła i zaczęły się te krwawienia. Teraz wyobraźcie sobie jak takie babsko oszukałoby kobietę w ciąży i ta dziewczyna by cały czas krwawiła będąc brzemienna. Ludzie naprawdę nie mają serca. Liczy się dla tych ludzi tylko hajs, majątki, spadki i generalnie "PINIENDZE". Niemniej przy życiu trzyma mnie tylko to, że wierzę w przeznaczenie, że tak się po prostu musiało stać i tyle. Jestem rozczarowana, zasmucona i bardzo zmęczona. Naprawdę bardzo, bo... liczyłabym, że ta sytuacja będzie wyglądała zupełnie inaczej. Niestety przeliczyłam się jak nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Takie bywa życie. Brutalne. I reasumując stres działa na mnie bardzo destrukcyjnie, wręcz niszczycielsko na moje zdrowie. Smutne jest to, że ludzie widzą mnie jako śliczną, uśmiechniętą pyzatą buźkę, która rzuca żartem, lubi zwierzątka i zawsze szuka rozwiązań. Niestety moi mili, najbardziej smutnymi ludźmi są ci, którzy śmieją się za dnia do rozpuku, a w nocy płaczą krokodylimi łzami, aby następnego dnia umalować sobie nową twarz i iść z uśmiechem w nowy dzień. Kiedyś usłyszałam, że: - "ja bym tak nie potrafiła". Otóż, ludzie którzy niewiele mieli skrajnych i brutalnych doświadczeń nie umieją zazwyczaj szybko wchodzić ze smutku w radość. Małe problemy rozkładają na czynniki pierwsze i nie jest to z mojej strony umniejszanie, bo wiem, że każdy wiek ma swoje problemy i każda osoba ma inne i dla różnych osób coś będzie tym Mount Everestem nie do przeskoczenia, a dla kogoś będzie to tylko uwierający mały kamyczek w bucie. To jest jasna sprawa. Niemniej nie jestem w stanie porównywać chociażby nieszczęśliwej tygodniowej "miłości" do utraty na przykład członka rodziny. To są skrajne przypadki i osobiście uważam, że są problemy mniej ważne i bardziej ważne. Z biegiem lat jak człowiek dorasta, dojrzewa życiowo to zaczyna zauważać co to tak naprawdę jest prawdziwy problem. Kiedyś przejmowałam się takimi głupotkami, takimi rzeczami, które nie mają żadnego znaczenia. Naprawdę. Dlatego dzisiaj mając te 31 lat widzę wiele spraw inaczej. Z wieloma rzeczami się pogodziłam, wiele musiałam zaakceptować i uczę się też tego, aby czasem po prostu odpuścić, gdy nie ma już ani jednej opcji do działania. Wszystko jest trudne, ale tylko na początku.
Powoli zbieram się spać, zmyję sobie makijaż z mojej facjaty i postaram się oddać w ramiona Morfeusza. Może jeszcze tylko zapodam sobie Apap. Swoją drogą, stosowaliście kiedyś Apap Noc? Jeśli tak, to jak on na Was działał i czy w ogóle działa?
Buziaczki! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘
Dobrej nocy i cudownego dnia dla WAS! 💫😌👋
Aleksandra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz