niedziela, 27 czerwca 2021

Noc jest dowodem, że dzień nie wystarczy.

Dzień dobry o 05:11 rano. 

Bardzo dawno pisałam na Myślach Kobiety Wyzwolonej tak wcześnie jak dziś. Nie mogę nazwać dzisiejszej nocy bezsenną, ponieważ przespałam prawie cały wczorajszy dzień. Byłam umęczona i jestem teraz także. Poczytałam biografię Marilyn Monroe, dopieściłam Dionizego i stwierdziłam, że spróbuję usnąć. Niestety... NIC Z TEGO. 



Jak tak leżałam na moim zniszczonym i przetyranym łóżku, które prosi się już o zakup nowego wbijając mi dwa wystające druty w moje plecy, zaczęłam analizować a raczej rozmyślać nad ostatnimi 6 miesiącami tego roku, które nadejdą szybciej niż mi się może wydawać. Nie jestem zestresowana ale bardziej podekscytowana. Kiedy zastanawiam się nad ilością spraw, które muszę wykonać biorę do ręki kartkę i długopis koniecznie z niebieskim wkładem i zapisuję, rozmieszczam, myślę i oczywiście... kombinuję. Kombinowanie albo kombinatorstwo to moja specjalność, którą przez ostatnie 2 lata opanowałam bardzo dobrze. Podzieliłam kartkę A3 na 6 kolumn, bo tyle pozostało miesięcy do końca tego jakże "zacnego i łaskawego" roku 2021. Do każdego miesiąca dopisałam punkty do zrealizowania. Trochę tego jest i trochę to wszystko niestety kosztuje. Niemniej jednak sama tego wszystkiego chcę, więc to tylko mój wybór, że tych "myślników" jest tak wiele. Powiem Wam, że trochę czuję się jakbym była w The Sims i zbierała niebieski punkt nad głową simsa, którego utworzyłam. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z moimi planami i oczekiwaniami. Chcę sobie wszystko tak rozplanować aby się nie pogubić i znaleźć też troszkę czasu dla mojej rodziny, przyjaciół, Niego i moich zainteresowań. W lipcu będzie się działo bardzo dużo, ponieważ wprowadzam (a przynajmniej tak zamierzam i planuję) zmiany w moim życiu, które będą dotyczyły mojego zdrowia oraz kondycji. Wybieram się też na jedno ważne badanie dotyczące tętnic nerkowych, które wiele mi wyjaśni jeśli chodzi o sprawę mojego nadciśnienia. Powinnam to badanie wykonać w 2018 roku, ale zaniedbałam to i do dziś dzień na nie nie poszłam. Dlatego też chcę to w końcu załatwić i mieć z głowy. Sierpień zapowiada się także intensywny, ponieważ czekają mnie 3 przyjęcia urodzinowe w tym moje i mojej mamy. Wybieram się też do kliniki aby zrobić badania moich jajników a także dostać skierowanie na ogromną ilość badań morfologicznych. We wrześniu będę miała chwilę na odsapnięcie, ale dosłownie chwilkę, bo czekają na mnie dziesiątki (tak mniemam) mieszkań do obejrzenia na wynajem. Jestem tym faktem bardzo podekscytowana, bo wybiorę się tam z moją kumpelą. Myślę, że to będzie nie tylko sprawa do ogarnięcia ale też inspirująca kwestia w jej i w moim życiu. Trzy ostatnie miesiące tego roku będą szalone, bo czeka mnie nowa przygoda w życiu - tak to nazywam. Poza tym na początku tego roku wspominałam Wam, że czeka mnie też pewna zmiana w moim wizerunku na końcówce tego roku, więc sama tym faktem jestem tak podekscytowana, że to mała głowa. Mam nadzieję, że wszystko w tej sprawie pójdzie zgodnie z moimi wymaganiami. Co to będzie to na pewno się dowiecie i zauważycie ha ha ha. Także na razie nic o tym nie wspomnę. Cicho, sza! 😅😆😈😏😆😆😆😅 

Tak z grubsza nakreśliłam Wam co nie co, ale o wszystkich sprawach nie sposób w jednym poście opowiedzieć, bo musiałabym pisać, pisać i pisać. Wiem, że co poniektórzy byliby z tego faktu zadowoleni, ale nie każdy chce czytać takie posty-rzeki. Także musicie mi wybaczyć to niedociągnięcie tego tematu 😈😈😈. 



Szczerze powiedziawszy jestem podekscytowana ale i obawiam się też tego lipca, ponieważ wiem, że moją najgorszą cechą jest lenistwo i mam nadzieję, że szybko się nie zniechęcę do tych wszystkich planów i narzuconego tempa (z tym słowem mam ZAWSZE problem - "em" czy "ę" ooo kurwa!). 



Wtajemniczeni wiedzą, że zrobiłam sobie wolne od życia (whatever...) do 1 lipca. Potrzebowałam odetchnąć od ludzi, pracy, ludzi, ludzi, ludzi i różnych spraw, które nade mną wisiały i wiszą. Już dawno nie napisałam takiego refleksyjnego postu. Powiem Wam, że bardzo mi tego brakowało, takiej pogaduchy z Wami i ze sobą samą. Pogoda w Łodzi też jest łaskawsza i można trochę odsapnąć od tych okropnych upałów i duchoty w powietrzu. Gdyby nie mój przyjaciel Wiatrak to nie wiem jakbym dała sobie radę z tym ukropem i duchotą w pomieszczeniu. Niemniej jednak znoszę lepiej upały niż rok temu, kiedy to czułam się naprawdę umierająco przez wysokie temperatury. Co oczywiście mnie cieszy. 



I na koniec chcę Wam powiedzieć, że planuję też na w blogu wprowadzić kilka nowych serii postów. Tak... będzie to kompletnie coś nowego, czego jeszcze na Myślach Kobiety Wyzwolonej nie było. Na pewno będziecie usatysfakcjonowani, ponieważ będzie ERO, bardzo ERO i bardzo "tycznie" ha ha ha 😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈. Dodatkowo od października do końca grudnia robię sobie wyzwanie, do którego mam nadzieję dołączą moje przyjaciółki. Pewnie ciekawość Was zżera co to za wyzwanie, więc Wam powiem już tutaj, abyście nie musieli czekać za długo na post, w którym opisałabym ten challenge. W jedną noc weekendu każdego tygodnia planuję iść na imprezę i świętować WOLNOŚĆ OD COVID-19. Co ciekawsze co tydzień wybiorę się do innego klubu. A co jeszcze ciekawsze to dokładną relację z imprezy będę zamieszczała na stronach Myśli Kobiety Wyzwolonej. Także moi Kochani czeka mnie więc w tym roku 12 odjechanych imprez, więc mam nadzieję, że będzie grubo, zacnie i całkowicie COOL. Mam nadzieję, że moje przyjaciółki dołączą do tego wyzwania ze mną i będziemy bawić się na całego. 







Mam nadzieję, że dzisiejszy post Wam przypadł do gustu i jesteście zadowoleni, że już na śniadanie macie dobrą lekturę do czytania 😋😇.


Życzę Wam miłej, rodzinnej niedzieli i smacznego śniadanka!

Buziaczki Diabełki 😈😈😈😈😈😈 moje! 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋



Tymczasem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz