Żyjemy w czasach, w których każą nam biec, gonić za czymś co wcale nie jest naszym prawdziwym marzeniem i mówią, że tylko w szybkości jest siła i moc. A to jest jeden wielki BULLSHIT!
Gdy byłam nastolatką to żyłam w ciągłym biegu. Szkoła, czytanie hurtowo książek, oglądanie seriali odcinek po odcinku, aby tylko się wyrobić i nie być w tyle. Kupowałam najnowsze kosmetyki, aż doszłam do takiego momentu, że w Rossmannie nie było już nowości i musiałam czekać z niecierpliwością na to co stworzą producenci. Tak było, nie kłamię! Jak widziałam, że zbliża się tramwaj lub autobus to biegłam jakby mnie ktoś gonił z nożem. Żyłam według grafiku, w terminarzu miałam nawet wypisane godziny toalety. Tak było, nie kłamię 😅😅😅. I co najzabawniejsze w moim dawnym życiu sen postrzegałam jako marnowanie czasu, więc w czasach gimnazjum i liceum spałam zaledwie 3-4h na dobę. No i zero NULL drzemek. To był naprawdę dla mnie intensywny czas w życiu. Ja w ogóle zastanawiam się teraz jak ja mogłam zapierdalać na takich obrotach. Wstawałam dzień w dzień o 6 rano, robiłam brzuszki (rano 200 i wieczorem 200), 7-8h w szkole, plus chór (śpiewałam w chórze szkolnym 😆), koło geograficzne, koło prawnicze, jakieś wolontariaty. No po prostu zarobione młode dziewczę byłam. Czy byłam szczęśliwa i spełniona? Po części tak, ponieważ robiłam naprawdę dużo, ale... żyłam tylko obowiązkami, nauką i trzymaniem michy, bo byłam fit kiedy to jeszcze takie modne nie było, jak dzisiaj. Pod koniec liceum byłam już zmęczona takim tempem życia i zmieniłam je na slow life, które propaguję do dzisiaj. Kiedy jestem na spacerze to podziwiam niebo, zwierzaczki, drzewa, zmiany pór roku. Już nie biegam do autobusu, bo wiem, że przyjedzie następny. Żyję bez pośpiechu, bo tak jest zdrowiej i bardziej świadomie. Teraz wolę tak 😎😇😇😇💫.
Warto nauczyć się żyć tak, aby móc cieszyć się w życiu drobiazgami. Aby ta popołudniowa herbata z mlekiem była takim przystankiem między wstawieniem prania, a przygotowaniem kolacji. Nie śpieszyć się, nie gonić za czymś co zazwyczaj ucieka kiedy się "to" goni. Robić wszystko na spokojnie, ponieważ po co się śpieszyć? Naprawdę można zaplanować (a nawet i nie planować) dzień tak, aby zdążyć ze wszystkim nie musząc zachrzaniać jak poparzony. Wystarczy popatrzeć na Meksykanów, Włochów czy Hiszpanów. Oni zdążą, a nie biegną. Warto obserwować świat i ludzi czułym okiem i uczyć się od nich.
Ludzie spędzają godziny, czasami kilkanaście (na przykład moja mama) godzin w pracy codziennie. Fakt, że wiele osób musi mieć taki tryb życia i pracy, ale... czy to jest dobre życie, czy tak powinno być? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Pomijam fakt, że wielu jest w XXI wieku pracoholików, którzy pracują, bo kochają głównie pracę, albo po prostu robią coś w życiu co jest nie tylko pracą, ale i pasją. Niemniej wiele osób pracuje, bo musi, przez co ci ludzie tracą wiele pięknych chwil z życia. Coś im ucieka, coś przemija, a życie...? kiedyś każdemu z nas umknie i wielu na starość powie - A GDYBY. Czy nie będzie to frustrujące, bolesne aż do szpiku kości? Przemyślmy to razem.
Dlatego też cieszmy się wszystkim co mamy, każdą chwilą, nawet taką najbardziej prozaiczną. Cieszmy się i bądźmy szczęśliwi z tego kto kroczy z nami ramię ramię w życiu, bo któregoś dnia możemy spojrzeć za siebie i zobaczyć, że były to rzeczy wielkie. Wielkie, których już nie ma.
Tymczasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz