niedziela, 22 września 2024

Gigantycznie stresujący tydzień końca lata... :(

O ja pierdoleee!!! - tylko to nasuwa mi się na myśl, aby określić ten mijający tydzień. Po prostu ten tydzień mnie wykończył psychicznie, ale i fizycznie. Nawet nie wiem od czego zacząć dzisiejszy post. Na pewno jak zauważyliście to zostawiłam Was bez jakiegokolwiek posta na cały tydzień. Owszem, długo mnie tutaj nie było, bo ostatnimi czasy piszę dosyć regularnie. Dlatego też mogliście poczuć się w jakimś stopniu zaniedbani, także przepraszam za nieobecność na blogu, ale po prostu nie miałam gdzie rąk włożyć (tyle wszystkiego). W poniedziałek już byłam spięta, we wtorek przeprowadzałam ważną rozmowę telefoniczną, która trochę co prawda mnie uspokoiła, ale... no nie do końca mimo wszystko. No, a później zaczął się totalny hardcore, który mnie po prostu wycieńczył. Prawie, że zemdlałam na ulicy, ale to była mieszanka stresu, zmęczenia całym dniem, braku jedzenia i picia - chyba nie nauczę się na nowo nosić ze sobą wodę mineralną. Czułam się jak trup i dobrze, że nie wiem jakie wtedy miałam ciśnienie, bo pewnie bym się przeraziła jego wartością. Powiem Wam, że wychodzenie ze swojej strefy komfortu, ale i staranie się, aby zlikwidować problemy, które się nawarstwiły to po prostu męcząca robota. I kto tego nie przechodzi/nie przechodził to po prostu nie zrozumie. Jeżeli ktoś sobie żyje spokojnie, bezproblemowo w swoim kurwidołku to nie zrozumie mnie... i tyle. No chyba, że ktoś ma empatię i super wczuwa się w sytuację drugiego człowieka. No, ale mniejsza z tym. Dwa dni tego tygodnia były okrutne i naprawdę poziom stresu jaki przeżyłam sięgnął już prawie mojej alarmowej granicy. Byłam tak zmęczona, że już było mi totalnie obojętne czy walnę głową o chodnik, czy nie. A jeżeli u mnie pojawia się obojętność to znaczy już, że jest naprawdę źle. Miałam całkiem wyjebane co się stanie. Totalnie! 

Noooo, ale jak widzicie żyję i w weekend udało mi się trochę zregenerować i psychicznie i fizycznie. Potrzebowałam regeneracji i myślę, że każdy po trudnych dniach potrzebuje odpoczynku od wszystkiego i wszystkich. Jako, że jestem introwertykiem to ładuję swoje baterie tylko i wyłącznie w samotności. Tak udaje mi się łapać równowagę, która jest mi do życia niezbędna. 







Ech... właśnie się zamyśliłam, bo w tle leci piosenka Krzysztofa Krawczyka, która jest dla mnie bardzo ważną piosenką i niesamowicie sentymentalną. Oczywiście chodzi o utwór - BO JESTEŚ TY. Uwielbiam jego piosenki, jego głos i mądrość, która jest w tych ponadczasowych utworach, które wykonał. 

Właśnie, w piątek późnym wieczorem przyjechał do mnie Adam i zjedliśmy mój barszcz biały z ziemniaczkami i białą kiełbaską, a potem sobie chillowaliśmy. 

Ech... żyjemy w naprawdę okropnych czasach, w których czas czas i czas. Wszędzie ten czas. Cały czas go za mało, a w tym roku to już zdecydowanie. Moja babcia miała rację mówiąc, że im człowiek starszy, tym czas szybciej upływa. Coraz dotkliwiej to odczuwam. To co dopiero będzie na emeryturze, aż strach się bać... 












Swoją drogą mam dla Was wiele postów, które chcę i muszę zamieścić na Myślach Kobiety Wyzwolonej, więc oczekujcie w najbliższym czasie mnóstwa nowych postów. Na pewno nie będziecie zawiedzeni. Uważam, że te posty, które się ukażą będą nie tylko dla mnie wspomnieniem i wskazówką, ale i dla Was dobrymi radami, które może ułatwią Wam życie i sprawią, że mniej się w nim rozczarujecie. A jak pamiętacie z moich postów - rozczarowanie to bezwartościowa emocja. 






I znowu się zamyśliłam. Coś za dużo ostatnimi dniami w moim życiu takiej zadumy...


Mówiłam wyżej o rozczarowaniu, a sama się czuję rozczarowana i to mnie dobija, ponieważ to jest naprawdę moi Kochani bardzo bezwartościowa emocja, która krzywdzi naszą własną duszę. Ech...




A u Was? Co słychać? Jak żyjecie? Jak Wasze ostatnie dni końcówki lata? Dajecie radę?









Tulę Was bardzo mocno moi Mili! 🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗 


I nie zapominajcie nigdy o tym, że jeżeli coś dzieje się w Waszym życiu złego to za jakiś czas musi wyjść słońce, ponieważ życie ludzkie to taka sinusoida. No, ale oczywiście pamiętajcie też o tym, że jak jest za długo dobrze to wszystko może nagle paść i będzie wielkie bum 💣💣💣. 












PS. Wiele osób zaczęło do mnie pisać z pytaniem czy w Łodzi też są zalania i generalnie spory odsetek pyta mnie co ja sądzę o powodziach w Polsce. I teraz muszę coś sprostować moi Drodzy. Otóż... po pierwsze to ja nie oglądam prawie telewizji, więc nie mam za wielkiego pojęcia co się dzieje w Polsce. Nie śledzę tej sytuacji powodziowej, bo raz, że nie mam czasu, dwa cały tydzień jestem zajęta, trzy... telewizja to telewizja i wiem jak bardzo wszystko to jest podkoloryzowane. Generalnie nie wiem gdzie co i jak dzieje się jeśli chodzi o powódź. Wszystkim oczywiście współczuję, bo domyślam się jak wiele osób straciło swój dobytek, majątek i inne kosztowności. Niemniej przeraża mnie jedna rzecz, która dotyczy ogromnej liczby powodzian. A mianowicie to, że kupa osób zostawia swoje zwierzęta w wodzie, co gorsza psiaki przypięte łańcuchami. Ja to kurwa nie wiem co trzeba mieć w głowie, aby podczas ewakuacji zapomnieć o swoich pupilach. Dla mnie zwierzę to członek rodziny i nie wyobrażam sobie, aby nie zabrać w takiej sytuacji ze sobą mojego kota. To jest jakaś paranoja i takim osobom w ogóle nie współczuję tej tragedii powodziowej, bo... może sobie na to zasłużyli? Nie wyobrażam sobie, że odpływam łódką, a Dionizy patrzy oczkami na dachu jak jest pozostawiony na pewną śmierć. Noooo serce by mi pękło. Po prostu do takich ludzi czuję po prostu obrzydzenie. 

Także, nie wiem gdzie i kogo zalało. Nie wiem gdzie teraz najmocniej pada i gdzie aktualnie sytuacja powodziowa jest najgorsza. Po prostu o tym nie czytam, nie śledzę tego i jakoś mnie ten temat nie interesuje, bo mam swoje poważne sprawy na głowie i skupiam się na tym co muszę załatwić. Bo wiecie, mnie nikt nie przyśle pomocy i za mnie tego nie zrobi. Ja sobie nie wywieszę flagi z napisem HELP. Sama sobie muszę pomóc. Życie jest po prostu brutalne. Wszystkim poszkodowanym (tym co mają serce dla swoich pupili) współczuję i mam nadzieję, że odbudujecie się oraz swoje straty. Trzymam za Was wszystkich kciuki i przesyłam mnóstwo dobra i cierpliwości dla Was. Dacie radę!!!






Buziaczki! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz