poniedziałek, 9 września 2024

Postawiłam sobie Tarota i wyciągnęłam kartę Śmierci...

Nie wiem czy pamiętacie, czy nie, ale od ponad pół roku uczę się stawiania Tarota. Dawno temu mówiłam, że definitywnie NIGDY się tym zajmować nie będę, ale w końcu poczułam taką potrzebę, aby się jego nauczyć. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Zakupiłam pierwszą książkę dla totalnych laików, następnie wybrałam najbardziej odpowiednią talię, którą wybrałam na pierwszy raz, a potem... zaczęłam ćwiczyć. 

Pamiętam mój pierwszy rozkład Tarota. Normalnie emocje we mnie buzowały i trochę się denerwowałam, a przy tych kartach lepiej tego nie robić. Potem postawiłam Tarota mamie i powiem Wam, że te karty naprawdę "działają". Spodziewałam się tego, że to super sprawa, ale że aż tak to nie myślałam. Przez ostatnie dwa miesiące nie miałam specjalnie czasu na wróżenie z kart (póki co bardziej stawianie, bo jeszcze wiele nauki przede mną, bo Tarot to trudna sprawa), więc odłożyłam tarotowanie (czyżby neologizm?) na bok. No, ale zatęskniłam za tym, więc kilka dni temu rozłożyłam sobie krzyż celtycki i... wyciągnęłam kartę Śmierci. Wiele osób błędnie uważa, że ta karta oznacza prawdziwą śmierć osoby bliskiej czy też siebie. Niemniej nie jest tak do końca. Karta Śmierci najczęściej oznacza koniec pewnego etapu w życiu, koniec relacji, koniec czegoś po czym ma nastąpić i przyjść nowe. Oczywiście, że ta karta jest dosyć nieprzyjemna w odbiorze i bardzo mroczna, ale... jest w tym też pewna nutka nadziei na coś lepszego po tym końcu, który nas czeka. Generalnie mój ostatni rozkład wyszedł mi bardzo depresyjny, refleksyjny, powiewał straszną melancholią. W ogóle mnie to nie dziwi, ponieważ moje ostatnie emocje są skrajne i bardzo dociskające moją duszę. Nie mam dobrego nastroju i prawda też jest taka, że nie należy w takim stanie emocjonalnym "bawić się" kartami Tarota, bo można więcej sobie napytać problemów niż coś zyskać. Także to nie jest absolutnie zabawa, a poważna sprawa. Tarot to po prostu Wyrocznia. 









Kilka osób chce się do mnie umówić na postawienie Tarota, ale ja nadal muszę im póki co odmawiać, ponieważ uczę się go i chcę być najlepszą tarocistką w Łodzi. Jeśli poczuję już, że to ten moment, aby świadczyć usługi wróżbiarskie to na pewno cały Internet będzie o tym wiedział. Niemniej taka nauka to dłuuuuga i żmudna podłóż, ponieważ każda karta to ogromna ilość symboli, które trzeba przyswoić. Po drugie Tarota trzeba poczuć. Jeżeli z biegiem czasu się tego nie poczuje to lepiej na rok, czy dwa lata odłożyć te karty i być może przyjdzie odpowiedni moment na ich rozkładanie. Wszystko wymaga czasu i odpowiedniego miejsca, okoliczności i nastawienia. Tarot uczy świadomości, pokory (bardzo!) i... sprawia, że bardzo stajemy się wewnętrzni jak ja to mówię. Także póki co nie postawię nikomu Tarota, ponieważ chcę być w tym przynajmniej dobra i świadoma całkowicie jego niebezpieczeństw i zalet. Czekajcie cierpliwie, a wtedy porozmawiamy na temat rozkładów i prywatnych spotkań... przy kryształowej kuli, świecach i kartach - rzecz jasna. 











Tymczasem. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz