niedziela, 17 czerwca 2018

6 miesięcy 2018 roku oczami iPhone`a

Dobry wieczór Kochani ✋ dzisiaj jestem w lepszym nastroju, chociaż to jeszcze nie to. Dzisiaj postanowiłam napisać luźny post, w którym podzielę się z Wami zdjęciami, które zrobiłam od stycznia do czerwca tegoż roku. Mam nadzieję, że od patrzenia na mnie Was nie zemdli ha ha ha. Bo ileż to można patrzeć na mnie 😈😈😈

Skarpetki z Marilyn - ultra ciepłe i miękkie. Paznokcie naturalne tylko umalowane srebrnym metalikiem Sally Hansen. Nie lubię sztucznych paznokci, bo one wydają się takie grube i strasznie wypukłe. Nigdy nie miałam nic sztucznego na paznokciach i raczej mieć nie będę. 

Pamiętam ten dzień jak dziś - 5 stycznia. Czułam się bardzo źle i wtedy moje ciśnienie zaczęło szaleć. Nie chcę aby się to kiedykolwiek już powtórzyło.

Oooo i się doczekaliście! 😈😈😈 Niedawno mój dawny znajomy wysłał mi to zdjęcie, mówiąc że mnie wspomina. Miałam tutaj 22 lata. Wydaje mi się, że jakoś młodziej tutaj wyglądałam. 

Uwielbiam bluzki z odkrytym ramionami. Wydają mi się one ultra kobiece. A Wy co sądzicie?

Ten dzień kiedy zostało zrobione to zdjęcie również pamiętam jak dziś. Było to 13 stycznia na cudownej randce. Mój brat miał wtedy studniówkę, a ciśnienie szalało niesłychanie. 

Tu w domku u mojej babci Marty. Ten dzień był dziwny. 

W Dzień Dziadka dostałam ciśnienia 210/110/130 puls. Pogotowie z domu zabrało mnie na SOR. Pierwszy raz jechałam karetką pogotowia. Czuć w niej śmierć. 

Tutaj już w szpitalu im. Jana Bożego. Ciśnienie dalej kontynuowało proces niszczenia mojego organizmu. 

Ten rok jest dla mnie pod znakiem prochów, mnóstwa prochów.

Problemy z ciśnieniem doszczętnie mnie załamały. Aż do tego stopnia, że zaczęłam planować "ten dzień" kiedy słońce zajdzie nade mną...

W szpitalu im. Jana Bożego spotkałam kobietę, która powiedziała mi, że nawet nie wierząc warto mieć wiarę, bo czasem w życiu potrzebna jest nadzieja aby proces leczenia mógł się rozpocząć. 

W lutym leżałam w CZMP na oddziale endokrynologicznym przez moje ciśnienie, nerki i szalejący cukier. Dowiedziałam się o tym w szpitalu Jana Bożego. W Matce Polce przeczytałam tę książkę poleconą przez koleżankę z sali. 

Te wenflony bolały jakby szerszenie mnie kąsały dzień w dzień...

I kolejna ręka...

W szpitalu w ogóle się nie nudziłam. Na sali miałam ciekawe znajome, które zawsze będę pamiętała, ponieważ na coś mnie otworzyły. Szczerze je polubiłam.

W tym roku moim kolorem stała się CZERŃ. 

Tego dnia byłam u Karolka w klubie jazzowym i odreagowywałam szpitalniane życie. Na pewien czas pomogło.

Tego dnia kiedy padał śnieg poczułam, że znowu mogę odzyskać równowagę psycho-fizyczną.

Jeśli człowiek może upaść ćpając mnóstwo uspokajaczy to wiedźcie, że pozytywnym myśleniem można wszystko rzucić. To zdjęcie jest dowodem, że najlepsze narkotyki są w aptece. 

Porównajcie oczy smutnego i szczęśliwego człowieka. Pamiętajcie, że nasze oczy mówią o nas wszystko, tylko trzeba patrzeć, a nie zerkać.

BLACK BLACK BLACK...

Stres był tak wysoki, że schudłam 7 kilogramów, co widać po twarzy.

Od dawien dawna nie spinałam włosów w kitkę. Może powinnam?

Kto by pomyślał, że ta koronkowa bluzka ma 30 lat.

Tego dnia był bardzo dobry dzień. Rozerwałam się, chociaż odczuwałam stres.

W tym roku zepsułam jedną ze swoich ulubionych koralowych bluzek. 

W tym roku wzięłam udział w kampanii perfum C-THRU Cosmic Aura.

Skróciłam całkiem sporo moje bardzo długie włosy. Nadal mi ich szkoda. 

Kolejny problem zdrowotny. Bóle były silne, ale znowu wygrałam!

Po raz pierwszy w tym roku pokręciłam włosy. Już dawno tego nie robiłam.

Czy mam jakieś wnioski po 6 miesiącach tego roku? Pełno! Związane są one z życiem, zdrowiem, wiarą i pokorą. Pół roku 2018 roku nauczyło mnie, że nawet w tragicznej sytuacji bez wyjścia gdy zamknięte są wszystkie drzwi otwiera się okno, z którego możemy skorzystać. Bynajmniej nie skacząc. Ten rok pokazał mi, że trzeba uważać o co się prosi Los czy też Boga(jak inni zwą). W tym roku uwierzyłam, że nie ma sensu martwić się czymś co nie jest naszą winą. Trzeba rzeczy akceptować, bo nic się nie dzieje jeśli wyjdą na jaw nasze słabości. W tym roku zdobyłam mnóstwo odwagi, siły, odporności na niepowodzenia, zażyłam się i zrozumiałam, że jestem w stanie przetrwać najgorsze chwile. Uważam, że moja choroba nie jest taka zła, bo dzięki temu wiele zrozumiałam i wiele sobie w głowie przestawiłam. Miałam zupełnie inne plany na ten rok, ale wszystko zmieniło się przez to, że zachorowałam. Nikt nie wie tego z czym musiałam się zmierzyć. Wy wiecie z moich postów, ale nikomu nie życzę aby przeżywał to co ja. Zły stan fizyczny to jedno. Ale załamanie psychiczne spowodowane złym stanem fizycznym to wielka tragedia. Musiałam nauczyć się wierzyć w to, że będę żyła, że nie umrę młodo, a przynajmniej teraz. Te pół roku było okupione łzami, wielkim cierpieniem, bo nie będę ukrywała, że cierpiałam i wszyscy którzy mnie widzieli to dostrzegali. Myślę, że przede mną lepsza połowa roku i dziś wiem, że wszystko co się stało miało mnie czegoś nowego nauczyć, czegoś czego nie umiałam. To była bolesna i długa lekcja, ale wyciągnęłam z niej bardzo wiele wniosków i wierzę, że moja dusza poczyniła wiele postępów na drodze do nirwany. Tymczasem. 





















2 komentarze: