Każda kobieta(bo dzisiaj o kobietach) myśli(a niekiedy głęboko w to wierzy), że jak zmieści się w swoje spodnie w rozmiarze S, albo dopnie spódniczkę, w której chodziła w czasach licealnych to będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Otóż moje Drogie prawda jest trochę inna, trochę bardziej złożona, bardziej różna od sposobu Waszego myślenia.
Kobiety mają w zwyczaju marzyć o czymś co nie do końca je uszczęśliwi kiedy to osiągną. Kilometry w lesie, fitness za okazyjną cenę, pilates w domu i niezliczone tony sałatek aby wyglądać na 45 kilo. Nagle taka to osiąga i budzi się z ręką w nocniku, bo oprócz tego fitnessu i sałatek życie przeleciało jej przez palce. Nic w tym zaskakującego bo kobiet, dziewczyn, nastolatek, które myślą że jak schudną, jak się umalują, jak założą Gucci to wszystko będzie dobrze, zdobędą miłość, sławę, pieniądze i od dnia kiedy na wadze ujrzą to co chciały ujrzeć będę już szczęśliwe. Otóż NIE, nie będą. A dlaczego tak się dzieje? To proste. Te dziewczyny skupiają się na jednym, na utracie wagi. Przekładają utratę wagi na ich osobiste szczęście. Nie pisałabym tego postu gdyby nie fakt, że sama kiedyś w ten sposób myślałam. I wiecie co było gdy przy wzroście 173cm ważyłam 57 kilogramów? NIC nie było. Nie było cycków, nie było dupy, nie było energii, nie było tego zadowolenia, że przecież jestem taka chuda i piękna. Gdzie ta kariera, no gdzie te pieniądze, a gdzie się ukrywa ten nieziemski facet? Jeśli myślicie kategoriami, że schudniecie i już się mieścicie w tę odzież dla dzieci to teraz możecie zacząć żyć, to po prostu same robicie sobie krzywdę. Może i te obcisłe jeansy dobrze wyglądają na nogach z przerwą między nimi, a ten push-up idealnie "robi to" co już straciłyście ale życie przed i po toczy się takim samym torem. No może trochę lżej po niż przed XD
Prawda jest jeszcze jedna - ODCHUDZANIE SSIE. Wiem o tym, bo robiłam to bardzo wiele razy. Może o ten jeden raz za dużo. Wierzcie mi ale zawsze będziecie widziały coś złego w sobie, bo dążycie do ideału. Sęk w tym aby znaleźć ten punkt kiedy wyglądacie najlepiej. Powiem Wam, że przy 57 kg miałam zajebiste nogi, pierwszy raz powiedziano mi to w liceum. Ale co mi po nogach jak miałam samą skórę i kości. Najlepiej wyglądam gdy ważę 80 kilogramów, bo wtedy mam seksowną figurę. Kochane, może chłopcu 18-letniemu ta "pięćdziesiątka" zrobi wielkie WOW, ale mężczyźnie już niekoniecznie. Choć każdy ma inne preferencje. Ważne jest to aby wszystko najpierw robić dla siebie, a już na pewno jeśli chodzi o swój własny wygląd fizyczny.
Każda kobieta łapie się na WYZNACZNIKU IDEALNOŚCI. Wyjmuje z szafy czarną ołówkową spódniczkę w rozmiarze 36, zakłada i UPS, zatrzymała się na udach. I co teraz? Nie wyjdę, zostanę w domu, ta randka to jednak głupota, gdzie jest sałatka, gdzie ta sałata, czy kupiłam Xennę, znowu nie wyjdę z kibla, a może to wyrzygać? A może już lepiej usiąść i poczekać na śmierć?! Wyznacznik idealności to błędne koło. Myśląc w ten sposób nigdy nie będziecie do końca szczęśliwe. A wiecie co teraz Wy zrobicie po przeczytaniu mojego posta? Już Wam mówię - "Eee tam pierdoli, fajna z niej dziewczyna ale to przesada. Jak będę miała XS to wszyscy na mnie polecą. To może Dukana czy Kopenhaska?" I tak moje drogie Panie wygląda rzeczywistość i Wasze myślenie(nie u wszystkich, ale jednak). Każdy ma wybór, każdy ma życie. Ja mam tylko wskazówkę, co z nią zrobisz należy tylko do Ciebie 👍✌✋
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz