sobota, 14 lipca 2018

Zrób drinka, pomaluj usta i zbierz się do kupy

"Zrób drinka, pomaluj usta i zbierz się do kupy" tak zwykła mawiać Marilyn kiedy to łapała melancholię, doła, smutek, depresję. Jak zwał tak zwał. To zdanie wypowiada zawsze kiedy czuła, że spada, a nikt jej nie łapie. Mówi się, że kiedy życie przygniata trzeba sobie posprzątać świat. Tak też zrobiłam dzisiaj. Odkurzyłam, przemeblowałam pokój, zamontowałam biały stół pod złotym lustrem i... zobaczyłam swój uśmiech w lustrze, ponieważ efekt końcowy bardzo mi się spodobał. Ale mimo wszystko moje samopoczucie nie wzniosło się na wyżyny dzięki takiemu zabiegowi. Uznałam, że czas iść za radą MM, którą ubóstwiam i gdyby żyła do dziś dzień to wydałabym wszystkie pieniądze aby ją spotkać i porozmawiać, przytulić i powiedzieć, że rozumiem. Zrobiłam drinka, do szampanówki wlałam Malibu, dolałam syropu cytrynowego i po ponad 6 miesiącach zapaliłam. I tak... tego mi było trzeba. Innych rzeczy też, ale dziś to musi wystarczyć.

Dobre jak cholera. Ale na jednym się nie skończyło i nie skończy, bo po co kończyć przed końcem butelki. Prawda? 

Swoją drogą z malowaniem ust na czerwony lub inny wyraźny kolor Marilyn także miała rację. Nic nie podnosi samooceny kobiety tak szybko jak uszminkowane usta. 

Powiem Wam, że Malibu bardzo relaksuje, choć może bardziej luzuje napięcie emocjonalne. Myśli się może przy nim nie tak jasno jak przy białym winie, ale smakowo znacznie lepiej mi odpowiada. Powiem Wam Kochani, że dziwnie się czuję, bo kiepsko mi ze skupieniem uwagi a wypiłam tylko 2! na razie drinki. 
Od 10 minut patrzę w ekran i nie wiem. Nie tyle, że nie wiem co napisać(choć też), ale nie wiem co dalej, co ze wszystkim, co będzie w poniedziałek, wtorek, za dwa tygodnie, za ponad miesiąc i jak skończy się ten feralny dla mnie rok. Uważam, że to najgorszy rok mojego życia ze względu na samopoczucie, emocje, zdrowie(a raczej jego brak). Jedno jest dobre, że uświadomiłam sobie iż czasem nasze obawy są bezpodstawne i warto płynąć razem z falami. Niewiedza czasem jest dobra, czasem okropna. Wszystko zależy od kontekstu w jakim to wszystko się dzieje. A obecny kontekst jest żałośnie dołujący. Właśnie podłączam do kontaktu zasilacz od ciśnieniomierza, bo czuję się jak na haju. Mam podwyższone ciśnienie ale o dziwo to bardzo przyjemny stan... dziś. Czuję się jakby  wszystkie emocje ze mnie uleciały. Dziwne to uczucie nie mieć ani jednej myśli. Muszę to łóżka. Ale zebrałam się do kupy eh..., raczej rozebrałam....

Tymczasem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz