W życiu nie wszystko dostajemy od razu na zawołanie. Czasem na spełnienie największego marzenia trzeba naprawdę długo poczekać. Niekiedy wydaje nam się, że to oczekiwanie przeciąga się w nieskończoność. Tracimy też nadzieję, że w końcu nasz cel, nasze najskrytsze marzenie będziemy mieli w garści. To bardzo rozczarowuje i zniechęca do dalszych działań, ale kiedyś jedna z Was (bo to kobieta) powiedziała mi, że "Kto czeka na coś dobrego, nigdy nie czeka za długo".
Bardzo często spotyka nas w życiu słowo - KIEDYŚ.
KIEDYŚ to zrobię.
KIEDYŚ posprzątam ten cały bajzel w pokoju i w swoim życiu.
KIEDYŚ spędzę noc w dżungli Amazonii.
KIEDYŚ przejdę największy glow up w moim życiu.
KIEDYŚ powiem mu, że kocham go nad życie.
KIEDYŚ zagram w Lotto i może wygram ten milion na willę z basenem.
KIEDYŚ im wybaczę.
KIEDYŚ zatańczę na rurze w klubie go-go dla beki.
KIEDYŚ przeproszę za to, że zadałam tyle bólu.
KIEDYŚ zacznę żyć, tak naprawdę.
KIEDYŚ nie istnieje. Dlaczego? Bo może nigdy nie być tego KIEDYŚ. Skąd mamy pewność, że dożyjemy, że nasze plany i marzenia wtedy się nie zmienią? Nikt nam nie da takiej gwarancji. Jeżeli chcemy coś zrobić, to zróbmy plan na góra rok i spełniajmy te marzenia przez najbliższe 12 miesięcy. Czy zrobiłam takie plany? Owszem i jeśli coś z tych planów się ziści to na pewno o tym Was poinformuję, ponieważ szczęściem należy się dzielić, bo wtedy się mnoży. No chyba, że ktoś życzy nam źle i nie umie cieszyć się razem z nami. Ale w takiej sytuacji... nie zazdroszczę.
KIEDYŚ... nawet nie wiecie ile w moim życiu było tego słowa i ile jeszcze jest. To takie frustrujące... KIEDYŚ... .
KIEDYŚ to będzie lepiej, KIEDYŚ wszystko się zmieni, KIEDYŚ będzie dobrze. KIEDYŚ... .
A czy ktoś może odpowiedzieć, kiedy to KIEDYŚ nastąpi? NIE! Dlatego żyjmy w tym momencie, ponieważ życie jest takie ulotne. Nikt nie dostanie pewności, że KIEDYŚ będzie lepiej i będzie właściwy czas na nauczenie się jeździć na nartach czy na naukę nowego, egzotycznego języka. Teraz nie KIEDYŚ.
Powiedzieć Wam z czego to KIEDYŚ wynika? Ze strachu i tylko ze strachu.
Boimy się, że nam się uda i boimy się też tego, że polegniemy. To nie chodzi o to, że nie mamy motywacji do działania, my się boimy i wygranej i przegranej. Strach zabija! Dosłownie.
Chciałabym przeprowadzić doświadczenie, które może bardzo mnie wzbogacić (emocjonalnie, mentalnie, duchowo) generalnie rozwojowo. Wybiorę sobie tydzień, dwa tygodnie, może miesiąc, w którym zrobię wszystko na co mam ochotę. Na przykład będę opalała się topless na plaży publicznej chcąc poczuć zjednoczenie z naturą, pójdę na spotkanie z pszczelarzem aby pokonać swój lęk przed "owadami żądlącymi", dam 200 złotych ubogiej kobiecie, która prosi o jałmużnę. Być może powiększę usta nie myśląc czy zabieg się uda czy nie, why not? Może też wsiądę w samolot i polecę zwiedzić Amerykę Południową, która całe życie mnie pasjonowała. Warum nicht? Życie jest jedno, a tak mało czasu zostało na to aby żyć i być szczęśliwą/szczęśliwym.
KIEDYŚ - brzmi tak drastycznie i długo.
I co by się nie działo to ja wierzę w moje KIEDYŚ.
Tymczasem.