Dzisiaj jest słoneczna niedziela i o dziwo nie piszę w nocy, a po południu, po obiedzie. Jestem w swoim pokoju i właśnie sobie myślę tak spokojnie o życiu o tym co bym chciała zmienić, zrobić, ogólnie o planach na życie. Dzisiaj miałam sen o tym, że jestem na Wydziale Filologicznym. Czyżby to był proroczy sen, a może to sugestia we śnie na temat mojego powrotu na studia filologiczne. Kto to może wiedzieć. W sumie to trochę mnie kusi, aby tam wrócić. Z drugiej strony wiem, co bym chciała dalej robić w swoim życiu, ale z trzeciej strony to nie wiem czy to jest całkowicie dobry plan. Jestem młoda, mam 23 lata i pewnie jeszcze wiele przede mną. A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?
Chciałabym pojechać w góry, dzisiaj wpadłam na taki pomysł. Bieszczady wydają się idealnym pomysłem na zregenerowanie sił przed zaawansowaną wiosną czy latem. W Bieszczadach mnie jeszcze nie było. Mój brat powiedział mi, że nic ciekawego tam nie ma, no ale on w podróżach poszukuje zupełnie czegoś innego niż ja. Na dzień dzisiejszy chciałabym pojechać na jakieś polskie zadupie, aby odpocząć, zregenerować się, przemyśleć wiele spraw, pooddychać świeżym powietrzem i nacieszyć się widokiem krajobrazów Polski.
Aby poczuć się mentalnie lepiej zawsze spaceruję, obserwuję zieleń mnie otaczającą. Taki widok mnie uspokaja, wyciszam się i ładuję naturalne akumulatory. Pod koniec wiosny i na początku lata czuję się najlepiej, bo urodziłam się latem, pod koniec ale zawsze latem, więc taka pora mi służy. Dzisiaj jak wstałam z łóżka, była 15... eh... aż chciałoby się komuś skomentować - Ta to pożyje. Otóż nie! nie jest dobre wstawanie o tej godzinie, bo nie dość, że dzień jest bardzo krótki to jeszcze pojawiają się bóle głowy. Nie polecam tej godziny do wstawania, nie polecam.
Co tyczy się wyjazdu w Bieszczady to... muszę to przedyskutować ze sobą i ze swoją mamą i bratem. I kto mi zabroni się wybrać? Nikt! kto mnie zna, wie, że słucham rad ale zawsze i tak zrobię to co uważam, taki mam charakter i jestem uparta. Czy to wada? nie, wiem. Choć dziadek mi mówi, że kariery w dyplomacji z takim podejściem to bym nie zrobiła. Jego osąd, ja się nie do końca z tym zgadzam. Myślę, że w maju mogłabym chętnie wyskoczyć w góry, mimo że mój lekarz nie poleca mi takich wyjazdów ze względu na to, że leczę się na nadciśnienie i nagłe skoki ciśnienia nie są dobre dla mojego serca i całego organizmu. Niemniej czuję się zdrowotnie dobrze i nie narzekam, oby było tak jak teraz i nic się nie pogarszało. A wracając do mojego wyjazdu, to tak myślę, że wybiorę się w góry może na weekend, ale zawsze zmienię otoczenie. Zawsze byłam miłośniczką wyjazdów weekendowych to czas do tego wrócić. Jeśli macie jakieś fajne miejscówki na terenie Bieszczad to napiszcie w komentarzach co jest opłacalne, komfortowe i gdzie jest dużo spokoju.
A może by tak wszystko zostawić i zamieszkać w Bieszczadach? ☺☺☺
niedziela, 26 marca 2017
sobota, 25 marca 2017
Blue Whale Challenge czyli Niebieski Wieloryb
Od końca 2016 roku w Internecie pojawia się wiele wyzwań zwanych z angielska challenge`ami. Były już wyzwania z solą i lodem czy też z gumką do ścierania. Pomysłów nie brakuje, więc powstał kolejny challenge o zaskakującej nazwie - Niebieski Wieloryb. Jako, że lubię wyzwania to postanowiłam przekonać się czy dam radę. Wróć! mimo, że lubię wyzwania to mam też mózg oraz różne doświadczenia i jako człowiek rozsądny chcę Was przestrzec przed zabawą w tę grę. Niebieski Wieloryb polega na zadawaniu sobie drastycznych ran, tworzeniu blizn i poszukiwaniu coraz to nowszych form zadawania sobie bólu fizycznego. Dalszego ciągu tej zabawy nie czytałam, bo i po co moi Drodzy. Od kilkunastu ba! kilkudziesięciu lat ludzie praktykowali różne formy okaleczania się i doświadczania różnych stanów świadomości poprzez ból. Wszystko jest dla ludzi, bo nawet można czerpać przyjemność z bólu, ale granice w życiu też są ważne. Czasem trzeba powiedzieć sobie STOP. Nastolatkowie, którzy pewnie wejdą na mojego bloga zachęceni tytułem postu będą sądzić, że podam im pomysły i nowe metody na to jak sobie "walnąć" piękną szramę na twarzy czy "intrygujący" wycinek na udzie zrobiony nożem. Otóż nic z tych rzeczy. Mam 23 lata i widziałam wiele i wiele doświadczyłam. W myśl klasyka ktoś powie "Co Ty wiesz o zabijaniu?! Ty stara dupa jesteś!". Otóż wiem, co mówię i to co Wam radzę. Zadawanie sobie bólu poprzez bicie siebie, cięcie się, wycinanie różnych kształtów nie jest dobrym rozwiązaniem na pochwalenie się przed znajomymi jacy to jesteśmy silni i jakie mamy zniewalające i oryginalne pomysły na zeszpecenie sobie ciała. Należy uzmysłowić sobie, że autoagresja poprzez kaleczenie się, cięcie to coś innego niż challenge, o którym za miesiąc nikt nie będzie pamiętał. Ale fakt faktem blizny nie likwiduje się tak szybko, po pocięciu ciała. Zostają na zawsze, czasem są spłycone, a czasem przy większym szczęściu znikają, choć czy tak naprawdę nasze serce już nie ma żadnej blizny?
Niebieski Wieloryb to nowy trend, ale też i nowa plaga zgadzania się na krzywdzenie siebie. Nie mogłam nie wspomnieć o tym trudnym temacie na blogu, bo wiem, że życie jest jedno, w młodości robimy różne rzeczy, czasem i te upokarzające i bardzo smutne. Mam nadzieję, że Ci którzy przeczytają ten post, przeczytają też między wierszami. Nie krzywdźcie siebie i swojego ciała. Starość zrobi to za Was.
Niebieski Wieloryb to nowy trend, ale też i nowa plaga zgadzania się na krzywdzenie siebie. Nie mogłam nie wspomnieć o tym trudnym temacie na blogu, bo wiem, że życie jest jedno, w młodości robimy różne rzeczy, czasem i te upokarzające i bardzo smutne. Mam nadzieję, że Ci którzy przeczytają ten post, przeczytają też między wierszami. Nie krzywdźcie siebie i swojego ciała. Starość zrobi to za Was.
piątek, 24 marca 2017
Te dni, kiedy świeci słońce
Jak ja kocham pisać posty dla Was jak czuję się szczęśliwa, spełniona i zadowolona. Wtedy od razu lepiej mi na duszy i wtedy również Wy odczuwacie moją pozytywną energię i czerpiecie z niej garściami. Jeszcze na początku tego tygodnia myślałam, że świat mi się zawalił, ale na szczęście wiara i nadzieja w dobre sprawiła, że sytuacja z moją drugą przyjaciółką stała się dla mnie jasna i znowu czuję się szczęśliwa, chociaż mam powody aby się martwić, ale i tak fakt faktem jestem dzisiaj uszczęśliwiona. Rozmowa telefoniczna poprawiła mi bardzo humor i czuję się naładowana pozytywną energią. Druga rozmowa telefoniczna była z moim kumplem, która też zrobiła mi dobrze ha ha ha ☺po prostu słowem w punkt. Dosłownie i w przenośni. Uwielbiam te dni, kiedy świeci słońce nade mną i kiedy czuję, że żyję i niczym nie muszę się przejmować. Takie dni bardzo są w życiu potrzebne, ponieważ ładują nas pozytywną dawną energii na cały dzień. Może w końcu wszystko wróci do normy i znowu zacznę się uśmiechać. Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko i dobrej nocy lub cudownego poranka(jeśli czytacie rano).
czwartek, 23 marca 2017
Wielkie umysły nie potrzebują snu
Pewnie Ci, którzy czytają mnie regularnie od ponad dwóch lat(bo tyle istnieją Myśli Kobiety Wyzwolonej) wiedzą i zauważają, że nie sypiam w nocy tylko funkcjonuję, piszę, czytam, rozmawiam, analizuję i dochodzę... do wielu istotnych spostrzeżeń. Mój mózg zdecydowanie zawsze funkcjonował lepiej w godzinach nocnych. Najlepiej myśli mi się około godziny 22(10 P.M.). Oczywiście wspominam o tym nie bez powodu, a mianowicie wiele znanych osób nie spało nocami. Podobno wielkie umysły nie potrzebują snu. Czyli jestem geniuszem, na to wygląda ha ha ha ☺Najbardziej znaną osobą, która można rzec, że nie spała(sen u niej trwał 3h) był Leonardo Da Vinci. Stosował sen polifazowy, który praktykowałam i jeśli jesteście zainteresowani to taki post zamieszczę z przyjemnością, bo kwestie snów nie są mi obce. Znam sposoby na zmianę snów, na osiągnięcie świadomego śnienia czy wprowadzenia się w trans. Jeśli są tutaj amatorzy kwaśnych jabłek to chętnie napiszę między innymi o śnie polifazowym. Ale dziś, jesteśmy w temacie bezsenności. Nie śpię od 2012 roku. Nie śpię, bo śpię czasem 2-3 godziny na dobę, czasem śpię tych godzin 14. Także rozumiecie, że nie każdy może pozwolić sobie na takie funkcjonowanie. Domyślam się, że przyczyny mojego niespania to między innymi tryb życia jaki prowadzę. Mogę nie spać, więc nie śpię. Oczywiście na dłuższą metę jest to męczące bo czasem jestem słaba, ale zdaję sobie z tego sprawę, że 18 godzin przed laptopem może być zabójcze. I jest. W wielu korporacjach między innymi w Chinach wiele osób umiera z przepracowania przy komputerze. Mówię tu o pracy komputerowej, nie zaś budowlanej. Wielkie umysły nie potrzebują snu, bo zazwyczaj Ci ludzie, którzy są w stanie nie spać są silni psychicznie i fizycznie, są po prostu odpornymi żywymi cyborgami. A czy ja już nie mówiłam, że jestem sztuczną inteligencją? ha ha ha ☺
Pewnie zastanawiacie się, szczególnie kobiety jak brak snu wpływa na wygląd. Hmm... tak jak na załączonym obrazku ha ha ha 👅 Jakoś w moim przypadku nie zauważyłam wielkich zniszczeń, może dlatego, że w mojej rodzinie mimo, że ludzie siwieją szybko to zmarszczek mają niewiele. Siniaki pod oczami, czy popularne worki pod oczami nie są mi znane i mam nadzieję, że jeszcze długo ich znać nie będę. Jedynie wadą braku snu jest bladość, niedotlenienie organizmu, rozszerzone źrenice, czasem bardzo zwężone i tyle.
Nikogo nie namawiam do przestania chodzenia spać, ale... każdy ma wolną wolę. Brak snu jest przyjemny kiedy chcemy wywołać halucynacje czy też pragniemy doznać innego stanu świadomości. Kiedyś miałam na to wielką zajawkę i w sumie znowu chyba się w to pobawię, póki mam na to czas. A kiedy ja tego czasu nie miałam? ☺Umiem zorganizować sobie czas jeśli chcę, jeśli mi nie zależy to nie, proste jak schemat cepa, jak to moja nauczycielka od fizyki mawiała na lekcjach.
Wiem też, że nie każdy może pozwolić sobie na to aby o 3 w nocy dzwonił budzik, ale wszystko jest kwestią tego co poprzez niespanie chcecie osiągnąć. Jeśli temat snów Was zainteresuje to na pewno takie posty będą się pojawiać, bo ile można pisać o życiu czy seksie. Kiedyś chciałam być psychiatrą, ale jak uświadomiłam sobie, że trzeba skończyć medycynę, a następnie wybrać specjalizację psychiatryczną, to uznałam, że nie będę się męczyła na studiach medycznych, chociaż lubiłam ścisłe przedmioty.
Na koniec chcę Wam powiedzieć, że bezsenność może być przekleństwem albo przyjemnością, to tak naprawdę zależy od Was jak ją wykorzystacie. Skoro wielkie umysły nie potrzebują snu, to wierzę, że Ci z Was co nie śpią, na pewno wykorzystają insomnię właściwie. A na sam koniec chcę powiedzieć, że zmieniłam utwór na moim bloga. Czy Wy także lubicie Amy Winehouse? Bo ja się przy niej świetnie chilloutuję. Przykre, że padła "fatum" wieku 27 lat. Dobrej nocy, owocnej 💋
środa, 22 marca 2017
Wszystko w życiu dzieje się po coś
W tym tygodniu wzięło mnie na refleksje, ale nie bez powodu, bo jak wiecie w moim życiu ostatnimi czasy niezbyt dobrze się dzieje, ponieważ wiele osób mnie rozczarowało, kilka zawiodło, kilka oszukało i straciłam całkowicie zaufanie do drugiego człowieka. Długi czas swojego życia nie ufałam ludziom, potem zaufałam i mam za swoje. Teraz wyznaję zasadę TABULA RASA i PATRZ KOMU UFASZ. To dwie dobre rady dla każdego, kto nie chce zostać oszukanym. Mój dobry znajomy kilka lat temu powiedział mi, że trzeba ufać, ale ograniczone zaufanie to najrozsądniejsze co możemy dla nas samych zrobić. I po latach widzę, że ma dużo racji, w tym co mi kiedyś powiedział. Dlatego czasem dobrze posłuchać kogoś kto ma te 2-7 czy 20 lat więcej, bo ma więcej doświadczeń, a wiadomo, że doświadczenie jest najważniejsze w naszym życiu. Niemniej nie wolno generalizować, że młody zawsze jest mniej doświadczony niż starszy, bo każdy człowiek w inny sposób żyje.
Wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Te słowa powtarzam każdemu, z kim prowadzę rozmowę. Ja nigdy nie wierzyłam i nadal nie wierzę w przypadki czy zbiegi okoliczności, bo życie jest w rzeczywistości bardziej niezwykłe niż zwykłemu śmiertelnikowi się wydaje. Każdy z nas ma coś to wykonania w tym życiu i osoby, które w nim poznaje mają duże znaczenie, dlatego należy mieć oczy szeroko otwarte, wolny umysł i nie tylko słyszeć, ale przede wszystkim słuchać, aby usłyszeć. Każdy kogo Los stawia nam na drodze pojawia się w jakimś celu. Obojętnie czy jesteśmy z tą osobą rok, miesiąc czy tylko kilka dni, a nawet raz. Wszystko co się dzieje w naszym życiu ma wielkie znaczenie dla naszej egzystencji, tylko musimy nauczyć się to zauważać. Dlatego wspomniałam o niezwykłości życia. Patrząc możemy wiele zauważyć, ale trzeba być otwartym i gotowym na nowości jakie zsyła nam życie. Musicie zapamiętać, że nawet najmniejsza decyzja w naszym życiu ma wielkie znaczenie dla nas samych, a czasem i dla całego świata. Dowodem na potwierdzenie mojej tezy jest fakt, że matka Hitlera zanim go urodziła rozmyślała o podjęciu decyzji drastycznej, a mianowicie o aborcji. Popatrzcie gdyby matka Hitlera dokonała aborcji, to Hitler nie przyszedł by na świat i nie byłoby tego co było. Popatrzcie! jedna decyzja a wpłynęła na losy całej ludzkości. Dlatego każdy krok ma znaczenie i coś takiego jak przypadek lub zbieg okoliczności nie istnieje.
Każdy krok doprowadził nas do punktu w jakim obecnie się znajdujemy. Co by było gdyby? Właśnie, znienawidzone przez wielu pytanie, ale w sumie jest to dobre pytanie. Jedna nawet najmniejsza decyzja zmienia nasze życie, dlatego czasem warto przełamać schematy i pójść na całość. Warto powiedzieć i zrobić coś wbrew sobie, bo bardzo często wyniki takiego postępowania są zniewalająco dobre. Kiedy osiągam sukces to właśnie przez to, że zaryzykowałam i postawiłam wszystko na jedną kartę. Raz się żyje. Nie wiem jak Wy, ale ja w szufladzie mam taką WISH LISTĘ, w której mam ze 100 punktów, które muszę zrealizować przed śmiercią. I cudowne jest to uczucie kiedy kolejną rzecz wykreślam z listy. Ludzie się stresują, boją, a czasem spróbujcie zrobić coś co byście chcieli. Nie patrzcie czy to wypada czy nie po prostu to zróbcie. Bo czemu nie? skoro nie żyjemy wiecznie, to po co się ograniczać? Trzymam kciuki za wszystkich Was, bądźcie szczęśliwi. Tymczasem.
Po pierwsze RACJONALIZM
Wczoraj można powiedzieć, że byłam załamana sytuacją, która miała miejsce w moim życiu. Całą noc nie spałam tylko zastanawiałam się co zrobić aby było lepiej. I właśnie dzisiaj rozmowa z trzema osobami bardzo mi pomogła, ponieważ w tej chwili są to najważniejsze 3 osoby, które z obcych ludzi stały się dla mnie bliskie. Dużo myślałam i doszłam do ciekawych wniosków. Według mnie przyjaciele mogą kiedyś odejść z naszego życia, ponieważ wypełnili wszystko co mieli wypełnić w naszym życiu. Zjawili się, nauczyli nas czegoś i odchodzą od nas, bo nie mają nic więcej nam do przekazania. I być może właśnie tak jest z moimi dwiema przyjaciółkami. Może to właśnie wszystko co miało się wydarzyć. Z tego co widzę każdy z moich byłych przyjaciół mnie czegoś nauczył i nawet jeśli były to negatywne doświadczenia, to jestem o nie mądrzejsza. Dziś jestem spokojniejsza i bardziej świadoma tego co wydarzyło się wczoraj. Nie mam pretensji, że to się stało, bo w dużej mierze to ja popełniłam błąd w stosunku do mojej drugiej przyjaciółki, a co do pierwszej uważam po dogłębnym zastanowieniu, że nie popełniłam błędu nie składając jej życzeń, skoro przez kilka miesięcy nie ma czasu ze mną porozmawiać. Dlaczego to ja zawsze mam być empatyczna i brać wszystkie powody naszego niespotkania się na siebie. Jeszcze nie ogłupiałam. Jeśli będzie chciała mieć ze mną kontakt to będzie go miała, bo coś zrobi, ja nadal chcę, gorzej gdybym nie chciała, bo wtedy nic by zrobić nie mogła. Wczoraj mnie zdecydowanie poniosło, ale pamiętajcie, że głową muru nie przebijecie, chociaż byście walili i walili. Ktoś mi ostatnio powiedział, że gdy ktoś chce być w naszym życiu będzie się starał i zawsze znajdzie dla nas czas, nawet jeśli tego czasu nie ma. I taka jest prawda. Nie można domagać się uwagi od kogoś, kto ma nas głęboko w poważaniu. Szanujmy siebie i swoje wybory. Jesteśmy dorośli i tylko my odpowiadamy za nas samych. Jedna rzecz się nie zmieniła, a o której wczoraj napisałam. Muszę zrobić przegląd i porządek w moich znajomych. Jest jakieś 30 osób w moim życiu i muszę tak naprawdę z połową się pożegnać na zawsze. Nie lubię słowa NIGDY i NA ZAWSZE ale teraz muszę ich użyć, przy obecnej sytuacji. Być może poleją się łzy, pojawi się rozczarowanie a być może i nawet nadzieja, ale ja podejmę decyzję i to definitywną. Mam 23 lata i mimo, że nadal jestem młodą kobietą to wypada podejmować decyzje za siebie i trzymać się tego, co się komuś powiedziało i obiecało. Kiedyś słowo było dla mnie święte, potem na kilka lat o tym zapominałam, ale pamiętam i chcę postarać się znowu być autorytetem dla ludzi, dla których byłam, a wiem, że tak było, bo mi o tym powiedziano. Proces zmiany postępowania będzie na pewno długi, ale będę się starać. Nie dlatego, że komuś nie podoba się moje obecne zachowanie, ale dlatego, że ja właśnie tego chcę. Prawie całe życie kierowałam się rozumem i zawsze na tym dobrze wychodziłam, póki nie zaczęłam słuchać serca, które chce dobrze, ale niestety serce ma jedną wadę - jest nieobiektywne i nieracjonalne. Dlatego rozum ponad wszystko. To już czas pomyśleć o sobie i o tym czego ja chcę. To, że komuś jest źle to nie zawsze moja wina. Szantaż emocjonalny i wymuszanie poczucia winy na mnie nie działa dlatego decyzja należy do mnie. Czuję, że od wczorajszego wydarzenia dojrzałam do tego, aby zacząć mówić NIE tym, których nie chcę mieć w swoim życiu. Moi drodzy świat jest dziwnym miejscem, ludzie zaś są strasznie zepsuci. Też jestem zepsuta, bo dużo szkód przyniósł mi właśnie Internet. Mam nadzieję, że doczytaliście do końca i postaracie się znaleźć w sobie spokój, ponieważ poczucie spokoju to najlepsze uczucie w życiu. Nikt nie dowie się jak smakuje, póki go nie utraci. Tymczasem.
wtorek, 21 marca 2017
Uświadamiajmy sobie swoje błędy na czas!!!
Niech to cholera i jasny szlag wszystko trafi włącznie ze mną! Nie, nie przesadzam tym razem. Już dawno tak zdołowana nie byłam. Kilka minut temu czułam się zadowolona, a jedna rozmowa telefoniczna zmieniła wszystko. W jeden tydzień stracić dwie przyjaciółki i to z własnej winy... to trzeba być naprawdę konkretnie popierdoloną osobą. Gdzie podziała się moja empatia, zrozumienie dla drugiego człowieka. Zaczęłam myśleć, że ja jestem najważniejsza, mnie się tylko czas należy, to ja decyduję gdzie i kiedy i w jakim celu. Kurwa, pieprzona królewna Aleksandra!!! Mogę mieć pretensje sama do siebie. Nie zadbałam o to aby do tego nie doprowadzić, bo liczyłam, że każdy będzie patrzył przychylnym okiem na moje egoistyczne postępowanie. Przeliczyłam się, mój błąd, a zarazem i nowe brutalne zderzenie z rzeczywistością. Z pierwszą osobą łączyły mnie wspomnienia aż od gimnazjum, nienawiść do kilku osób, najskrytsze tajemnice i lody w Galerii Łódzkiej. Z drugą zaś najlepsze spotkania na kawie, pizzy, vodka.pl, adrenalina, jazda samochodem przy głośnej muzyce, papierosy i umiłowanie luksusu. Uświadamiajcie sobie swoje błędy na czas, bo ja zepsułam właśnie swoje życie, jedyne co teraz mi pozostało to moje wspomnienia. To jakaś cholerna katastrofa!!! Podobno życie daje człowiekowi to co dajemy od siebie, kurwa! dałam dużo fakt za dużo, ale nie tym osobom co powinnam. Ha ha ha... patentowany idiotyzm Kochani!!! Ja się po sobie takiego lekceważącego stosunku do drugiego człowieka nie spodziewałam, ale taka jest prawda, postąpiłam jak... sam rozumiecie. Ten rok 2017 to pasmo sinusoidalne, raz jest super, hiper cudownie, a następnie jest tragicznie. Czuję się jakbym wszystko straciła, każdego dnia coś tracę, każdego. Oczywiście znajdą się osoby chcące mnie pocieszyć, ale nie oczekuję ani tego nie chcę. Zawsze podnoszę się z upadku sama i w samotności ładuję baterie. Takie odcięcie się od wszystkich dobrze mi robi, ale jak widać odcięcie się od dwóch bardzo ważnych osób w moim życiu sprawiło, że czuję się jakby konie po mnie przejechały i nagle spadł deszcz. Następnie chciała się podnieść i dalej upadała w to pieprzone błoto. Piszę ten post aby jak najszybciej pozbyć się tych złych emocji i aby Was nauczyć, abyście szanowali swoich przyjaciół i to co z nimi przeżyliście, bo wszystko co od życia dostajecie nie jest na zawsze. I pamiętajcie co Wam zawsze powtarzam. Korzystajcie z życia, bo macie tylko jedno i wspomnienia oraz doświadczenia są najważniejsze. Wiecie co mi trzeba? Wódki mi trzeba! (Ola nie płacz, nie płacz)...(...). Nie będę, a przynajmniej nie w tym momencie, chociaż mi się chce. Być może wszystko wróci do stanu dawnego, ale nie w najbliższym czasie. Teraz mam czas aby zrozumieć swoje błędy(których popełniłam od jasnej cholery) i wyciągnąć wnioski. Jeżeli za jakiś czas, nawet jeśli będę musiała czekać pół roku, wszystko wróci do normy to naprawdę wszystko naprawię, obiecuję. Kolejny kubeł z zimną(wręcz lodowatą) wodą dobrze mi zrobi, bo w końcu przekonuję się, że co ja zrobiłam tym ludziom, którym zależało na mnie. Teraz głową muru nie przebiję, trudno. Teraz mogę jedynie starać się bardzo, aby wszystko odwrócić do góry nogami i szczerze mówiąc to wiem już co muszę zrobić. Albo mnie to zabije, albo wzmocni. Raz się żyje, dzisiaj nie mam nic do stracenia i co mogę Wam powiedzieć. W życiu robiłam naprawdę wiele szalonych rzeczy, szczególnie od października 2016 roku i przesadziłam konkretnie. Nadal mam nadzieję w lepsze jutro i chyba to wylanie żółci zrobiło mi dobrze, bo znowu mogę oddychać. Nie wiem czemu tak jest, ale zawsze w życiu trzeba coś stracić aby uświadomić sobie o tym, że coś lub ktoś znaczył dla nas tak wiele. I zrozumiałam dzisiaj jeszcze jedno, jeśli ktoś z kim nie chcemy budować związku liczy na coś więcej, a my nie jesteśmy zainteresowani tą osobą należy z nią o tym porozmawiać i powiedzieć wszystko tak jak jest, a nie owijać w bawełnę. Chyba czas zrobić generalne porządki w życiu... smutne to, ale dzisiaj to zrozumiałam tracąc dwie przyjaciółki. Nie mogę pozwolić aby ktoś robił ze mnie swój priorytet jeśli mam kogoś tylko za opcję. To brutalna prawda, ale bardzo wiele mam takich osób, obojętnie czy one są uczciwe czy nie, ja nie jestem uczciwa z nimi. Także w tym tygodniu naprawdę muszę zebrać się na odwagę i zakończyć to co nie ma sensu, bo to jedna wielka fikcja, którą stworzyłam komuś robiąc nadzieję. Sorry... mam trzy imiona, Szatan ma wiele imion.
poniedziałek, 20 marca 2017
Czasem trzeba powiedzieć sobie STOP
Znowu noc, znowu piszę. Ostatnio dużo myślę i dochodzę znowu do tych samych wniosków, że powinnam przestać myśleć o czymś co w ogóle najprawdopodobniej się nie wydarzy. To wcale nie ma racji bytu. To także pewny rodzaj naiwności i wielkiej nadziei, ale co mi po niej jak robię sobie krzywdę i to sama takim właśnie myśleniem. Przecież jest tyle możliwości(nie chciałam użyć słowo opcja). Czasem czuję się jak małe dziecko, które zaczyna tupać nóżkami w sklepie i krzyczy do rodzica - "Ja chcę tę zabawkę, chcę... aaaaaaa"(płacz i krzyk). Chcę tylko tę, a nie inną, ale jak widać w życiu to nie do końca działa. Czuję się rozczarowana, zawiedziona, ale są to takie bezwartościowe emocje, że powinnam przestać w taki sposób się czuć. Być może szczęście znajdę gdzieś indziej niż myślę. Życie jest tak bardzo nieprzewidywalne, a czasem aż niewiarygodne, że wszystko może się zdarzyć, chociaż w cuda już przestaję wierzyć, a przynajmniej staram się nie wierzyć, mimo że są momenty kiedy chciałabym doznać cudu. Mówi się, że nadzieja matką głupich... jakże ja byłam głupia. Mogłam to przerwać w odpowiednim momencie i miałabym mniej stresu i negatywnych myśli na przemian z pozytywnymi. Sama sobie zrobiłam życiową huśtawkę i mam taki placek jaki chciałam. Mogę mieć pretensje sama do siebie, że pozwoliłam oswoić się komuś kto na to nie zasługiwał. Ja naprawdę nie wierzę w swoją obecną naiwność, toż to jest jak robak, który niszczy rozkładające się ciało. Gdzie ja zgubiłam rozum, mózg, cokolwiek racjonalnego. Po prostu ocipiałam. Daję sobie czas i naprawdę mówię sobie, temu czemuś, temu komuś, tej sytuacji, tym sytuacjom STOP. Aż przypomina mi się piosenka Sam Brown. Powinnam zaakceptować fakt, że nie mogę mieć wszystkiego i tyle, bo takie jest życie. Mentorzy, trenerzy personalni, psycholodzy powtarzają, że wszystko można mieć jak się chce i etc. Ale z tego co ja widzę i dostrzegam z dnia na dzień to tylko zwykłe gadanie, niektórych rzeczy po prostu nie można mieć, bo nie można ich kupić. Albo to ja jestem szalona, albo ta osoba ma nie tak z głową, choć bardzo możliwe, że obydwa te punkty się zgadzają. Czy to tak wiele aby być szczęśliwą? Nie sądzę. A jednak życie pokazuje mi coś innego. W życiu doświadczam wielu zdarzeń, emocji i właśnie między innymi dlatego piszę bloga, bo inaczej to chyba bym się udusiła, gdybym miała te wszystkie wspomnienia i emocje trzymać w sobie. Muszę pisać, bo to pozwala mi żyć, a przy okazji wy możecie czegoś się nauczyć z moich błędów, życia, możecie się czegoś nauczyć i spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Im więcej doświadczam tym więcej się o sobie dowiaduję nowego. Czasem wiele było spraw dla mnie abstrakcyjnych a dziś ich dokonałam, przeżyłam je. Mam wspomnienia i przeżycia, których nigdy nikomu nie opowiedziałam i nawet nie dzieliłam się z wami. Ostatnie 8 lat było bardzo zmienne. W moim życiu w tym czasie wydarzyły się 4 osobiste tragedie, które mnie zmieniły drastycznie. Być może kiedyś opowiem Wam o tych tragediach, bo inaczej tego nazwać nie można. Ludzie często myślą, że gdy boli ciało, kiedy cierpimy fizycznie to jest to niewyobrażalne, ale mylą się bardzo. Cierpienie, które dzieje się na naszych oczach lub w naszej głowie to największy ból jaki może spotkać człowieka. Być może niebawem napiszę o jednym z drastycznych wydarzeń w moim życiu, ale do tego trzeba odwagi, oczywiście nie będę mogła zdradzić wszystkiego, ale nakreślę sytuację, opowiem i sami wyciągniecie z tego wnioski nie z mojego życia, ale ze swojego. Dowiedzie się tego co w życiu jest najważniejsze. Kocham opowiadać historie, a głównie dlatego, że ja sobie oczyszczam głowę, a po drugie dzięki temu mogę uczyć innych ludzi. Zbieram wspomnienia jak punkty umiejętności w The Sims. Serio. Im jestem starsza tym bardziej się zmieniam, każdego roku coś nowego w sobie odkrywam o czym nie miałam najmniejszego pojęcia. Czasem te odkrycia są przerażające, a czasem myślę sobie - "Aleksandra przeżyłaś, zrobiłaś to, byłaś odważna, przeżyłaś, nadal żyjesz, zobacz, to Ty w lustrze". Zadam Wam pytanie. Gdybyście pewnego dnia wyszli z domu wiedząc, że możecie zginąć wyszlibyście z domu? Ja wyszłam, ale przeżyłam. Jak się wtedy człowiek czuje, kiedy wie, że przeżył mogąc zginąć? Zaczyna płakać tak jak nigdy nie płakał i nagle zaczyna wierzyć. Słodkich snów dla wszystkich.
niedziela, 19 marca 2017
Jak uprawiać seks przez telefon?
Seks przez telefon to świetna sprawa dla ludzi, którzy chcą poczuć dreszczyk emocji, doznać podniecenia w sposób bezdotykowy i zdecydowanie przeżyć orgazm wyobrażeniowy, który jest jak najbardziej możliwym doznaniem. Seksowna rozmowa telefoniczna jest doskonałym urozmaiceniem związku bądź życia singla, a także pozwala poczuć się jak gwiazda porno w przypadku kobiety lub jak prawdziwy żigolak jeśli chodzi o mężczyznę. Każdy kto lubi eksperymentować na płaszczyźnie seksualnej powinien chodź raz w życiu spróbować seksu telefonicznego, który jest bezpieczny, intrygujący, a przede wszystkim jest genialną grą wstępną między parą kochających się ludzi. Jeśli tak samo jak ja chcieliście przekonać się jak smakuje taka zabawa to nie czekajcie tylko próbujcie i doznawajcie przyjemności, bo warto, wierzcie mi. Skoro już szukacie telefonu i wybieracie numer do interesującej was osoby, poczekajcie chwilę i przeczytajcie najpierw moje rady, a na pewno się nie rozczarujcie. Zapraszam do przyjemnej lektury.
1. KOMFORTOWE MIEJSCE
Ten punkt musicie spełnić, bo bez niego nie ma zabawy. Najlepiej na pierwszy seks telefoniczny wybierzcie sypialnię. Zadbajcie o to abyście zostali sami w domu, ponieważ nie ma nic bardziej niekomfortowego jak robienie sobie dobrze i prowadzenie seks rozmowy, kiedy za ścianą są wasi rodzice lub znajomi. Prywatność ponad wszystko.
2. NAŁADOWANA BATERIA W TELEFONIE
O tym także musicie pamiętać, ponieważ nikt z Was nie chce mieć przykrej niespodzianki, kiedy to jesteście bliscy szczytu, a tu nagle pada Wam bateria w telefonie. Istna masakra.
3. ALKOHOL ZAWSZE NA PROPSIE
Jeśli zamierzacie pierwszy raz robić sobie dobrze podczas rozmowy przez telefon możecie czuć się spięci i zestresowani. Lampka wina, dwie czy trzy rozwiąże ten problem i będziecie mogli oddać się rozkoszy.
4. WYOBRAŹNIA
Wszystko co Was ogranicza i hamuje to wyobraźnia. Umysł jest najbardziej intrygującym organem naszego ciała dlatego odrzućcie hamulce was ograniczające i użyjcie wyobraźni do tego w jaki sposób chcecie poprowadzić rozmowę. Scenografia, opis tego co robicie, w jaki sposób się dotykacie jest dla drugiej strony bardzo ważny, bo pobudza i rozbudza wyobraźnię waszej partnerki/partnera na odległość.
5. CIĘTY JĘZYK, OSTRE SŁÓWKA
Jeśli ktoś jest grzeczną dziewczynką lub grzecznym chłopcem niech teraz o tym zapomni i wyzwoli się. Pieprzcie się słowami w taki sposób, że on będzie sztywny a Ty mokra, bo o to właśnie chodzi abyście mieli na koniec rozmowy wspaniały i intensywny orgazm.
To 5 punktów, które zaprowadzą Was na sam szczyt doznań seksualnych. Nie ma co się ograniczać, bo my wszyscy mamy jedno życie i najważniejsze są wspomnienia i Pragnienia, o którym kiedyś już pisałam. Moją fantazją seksualną było przeżycie seks telefonu i to zrealizowałam. Jest to zabawa bardzo na plus, jedynie lewa dłoń bolała mnie od... trzymania telefonu. Także mam jeszcze jedną radę - ustawcie tryb głośnomówiący i jazda, zabawcie się tak, że odlecicie bez Red Bulla.
Oh yeaaaaaaaaah...
sobota, 18 marca 2017
Pandemia głupoty
Odkąd skończyłam 15 lat bacznym okiem obserwuję świat i ludzi. Do czasu kiedy nie skończyłam 19 lat życie było wolne i całkiem przyjemne. Nie odczuwałam gonitwy i maksymalnego przyśpieszenia na każdej płaszczyźnie życia. Dzisiaj zaś świat biegnie, ludzie biegną i wszystko jest maksymalnie szybkie. Nie ma czasu na zastanowienie, przemyślenia, podjęcie decyzji, bo wszystko musi być na już. Świat się rozpędził i teraz to co dziś jest stare, a to co będzie jutro, pojutrze nie będzie istniało. Zmiany są dobre, tak mówią psycholodzy, ale nagminna zmiana i bodźce są niebezpieczne. Ja już coś o tym wiem. Gdy skończyłam 19 lat zaczęłam szukać wrażeń - dosłownie. Potrzebowałam adrenaliny jak tlenu do życia. Potrzebowałam zmian, nagłych skoków akcji, niebezpieczeństwa i rozrywki. Czuję się myśląc o tym jakbym miała jedno życie, a teraz dostała drugie zupełnie inne niż wtedy. Dzisiaj biegnę za czymś co jest materialne kiedyś wartością największą była dla mnie wiedza. Zmianę da się we mnie zauważyć i ja też ją sama zauważam. Często słyszę - "Byłaś taką mądrą dziewczyną", "Co Ty ze sobą zrobiłaś?", "Palma jej odbiła, za dobrze jej się żyje". Być może stałam się zwyczajną dziewczyną z sąsiedztwa ale każdy ma w życiu momenty kiedy przewartościowuje wszystko i drastycznie się zmienia. Nie wiem czy chciałabym wrócić do dawnej mnie. Nie wiem. Sądzę, że nie ma to sensu, bo dzisiaj jest ważne to co teraz, a nie to co było. Świat oszalał, ludzie też. Istna pandemia głupoty nastała a ja w niej.
piątek, 17 marca 2017
Czekać. Czy to to samo, co tęsknić?
Na zegarku 05:20. Prawie, że świta... a ja znowu zaczynam pisać. Zawsze w nocy dobrze mi się myśli, w nocy mam najwięcej konkluzji. W nocy także samotność najbardziej doskwiera i najmocniej czuje się emocje. Wszelakie, od smutku, żalu, tęsknoty, po pragnienie. Noc nie jest zwyczajnym czasem, noc nosi w sobie coś magicznego, ulotnego ale przy tym i trwałego. Noc jest najlepszym czasem dla twórczych osób, ona wyzwala wszystko co piękne, co złe i przerażające w naszej duszy. Pamiętam jak pierwszy raz obejrzałam Samotność w sieci. Zachwyciły mnie dialogi usłyszane w tym filmie. Temat dzisiejszego postu to pytanie z tego filmu i dzisiejszej nocy zaczęłam analizować swoje emocje do różnych osób, w sumie to kilku. Moje życie w dużej mierze aktualnie opiera się na czekaniu, co bywa denerwujące, ale i buduje cierpliwość, której mimo że mam pod dostatkiem, to nadal uczę się bycia cierpliwą. Według bohaterki filmu czekanie nie ma nic wspólnego z tęsknotą. Ja uważam zupełnie inaczej. Jeśli czekam na jakiś prezent lub wyniki egzaminu to jest to zwykłe czekanie, ale jeśli czekam na dawno niewidzianą osobę lub kogoś na kim mi bardzo zależy to po prostu siłą rzeczy tęsknię za tą osobą. Mimo, że tęsknota za kimś jest smutnym i bolesnym uczuciem to czekanie samo w sobie jest bardzo ekscytujące i pociągające dla mnie. Czekać na kogoś kto jest dla nas ważny i wyjątkowy to chyba pozytywne czekanie? tak przynajmniej ja to postrzegam. Problem pojawia się wtedy gdy czekamy na kogoś, a ten ktoś nas boleśnie rozczarowuje swoim zachowaniem, postępowaniem i swoim lekceważącym zachowaniem. Nie lubię instrumentalnego traktowania innych. Moje serce tęskni za kilkoma osobami, czekam na nie, choć nie wiem czy one na mnie czekają, albo inaczej. Nie wiem czy one chcą poczekać na mnie czy chcą iść nie bacząc na konsekwencje swojego postępowania. Jestem osobą, która zawsze ma nadzieję i optymistycznie nastawiona jest do życia z małymi wyjątkami. Być może to moja ludzka naiwność, albo jestem masochistką i lubię kaleczyć swoją psychikę, a potem w nocy leczyć się czekoladkami i żelkami. Czekam na kilka osób, bo tęsknię. Tęsknię i czekam na nie. Choć wiem, że niebawem się doczekam, ale tęsknić będę jeszcze mocniej, bo będę musiała się pożegnać na zawsze, z niektórymi może na jakiś czas(i znowu czekanie i tęsknota). Nie wiem czy macie tak, ale ja tak mam, że są osoby na tym świecie mi bliskie, które wywołują uśmiech na mojej twarzy ot tak po prostu. Czekać na takie osoby jest czekaniem przyjemnym, bo wiemy że czekamy na coś dobrego, coś co zostanie w naszych wspomnieniach. Czasem nie myślę nas konsekwencjami mojego postępowania, bo mam tę cholerną, trywialną dziecięcą wiarę w drugiego człowieka. Wierzę, że każdy jest w jakieś części dobrym człowiekiem. Zawsze szukam plusów, choć nie zawsze znajduję. Gdybym miała dostać nagrodę Nobla to powinnam dostać Nagrodę Nobla Cierpliwości, wierzcie mi powinnam. Tak na marginesie czekać na coś kto nam coś obiecał można czekać całe życie, bo to jest jak heroina, która wciąga nas dogłębnie. W czekaniu i tęsknocie można się zatracić i ja już się zatraciłam. Znam powody swojej bezsenności, która co jakiś czas wraca do mnie jak bumerang. Przez najbliższe dwa miesiące moje serce będzie musiało trochę pocierpieć, ale skoro tak muszę to muszę. Zawsze uważałam, że jak chcę to mogę wszystko, ale jednak to tak nie działa. Im jestem starsza tym więcej dostrzegam niuansów życia i w relacjach międzyludzkich. Nic nie jest na stałe. Każdego człowieka poznajemy po coś, każdy ma coś wnieść do naszego życia, ktoś czegoś nauczyć, ktoś ma nas zrównać z ziemią, a ktoś otworzyć na świat. Zawsze powtarzam ludziom, że niczego nie żałuję, bo nawet jeśli teraz coś postrzegam negatywnie to kiedyś chciałam aby się wydarzyło i byłam w danej chwili szczęśliwa. Bardzo chciałabym aby mieć ktoś teraz przytulił, a najlepiej Ty...
PS. Żyję... ;)
czwartek, 16 marca 2017
Trudne decyzje bolą
Jak zwykle jest noc kiedy piszę. To już mój rytuał, chyba. Dzisiaj osobiście jest dla mnie ważny dzień, ale muszę podjąć jakąś decyzję. Niestety ta decyzja być może spowoduje w moim życiu osobistym kłótnię, zakończenie pewnego rozdziału w życiu, a być może wieczną ciszę, ale należy podejmować decyzje nawet jeśli są trudne i bardzo bolesne dla nas. Nie wiem czy dobrze poczynię dzisiaj czy popełnię błąd ale wiem, że jest to świadoma decyzja, niby to drobiazg, ale ważny. Wybaczcie, że jestem dziś taka enigmatyczna, ale myślę że dosłowność w tym poście nie jest potrzebna. Jeśli osoba, o której w tej chwili myślę kiedyś to przeczyta, mam nadzieję, że zrozumie dlaczego tak właśnie postąpiłam. Jak postąpię dzisiejszego dnia. Długo myślałam, zawsze zbyt dużo myślę, ale tak już mam. Jestem stworzona do myślenia, trochę mniej do działania, choć życie kocham jak mało kto. Mam też nadzieję, że ta osoba wie iż bardzo dobrze jej życzę i chcę aby była szczęśliwa, choć dzisiaj jej o tym nie przypomnę. Mam też ogromną nadzieję, że zanim ten dzień się skończy ta osoba też o mnie pomyśli, choć na chwilę i zastanowi się dlaczego... po prostu dlaczego.
poniedziałek, 13 marca 2017
MaaSsen o lepszej Polsce
Ten post powinnam zatytułować - Gdybym była prezydentem! ale nim nie jestem, więc sami rozumiecie. Każdy człowiek ma oczekiwania względem swojego państwa i ja również mam ale... już nie oczekiwania, a marzenia. Mój dziadek zawsze wierzył, że Polska zmieni się na lepsze i niestety nadal wierzy w tę utopię. Ja natomiast dostrzegam więcej minusów mieszkania w kraju nad Wisłą. Pisząc ten post chciałam abyśmy przez chwilę zastanowili się co można by zmienić w Polsce i najszybciej dochodzę do pierwszego wniosku, że należałoby zmienić... LUDZI!!! Bo to właśnie ludzie tworzą kraj, politykę, rząd, przyczyniają się do gospodarki i rozwoju najnowszych technologii. Jako dziecko myślałam, że z biegiem lat świat będzie zmieniał się na science fiction, a zmiana zaprowadziła Polskę do średniowiecza. Bardzo ciekawe, prawda? Gdy studiowałam filologię polską nienawidziłam tej epoki i znowu widzę średniowiecze. Polsko! czemuś Ty stanęła w miejscu i się nie posuwasz(jakkolwiek to zabrzmiało :P ). Kiedyś wiecie, miałam piękny sen. Żyłam w Polsce, w której panowała równość wyznania, sumienia, słowa. Istniała wolna telewizja, kobiety były szanowane, nikt nie uważał, że są mniej inteligentne od mężczyzn i powinny mniej zarabiać. Ludzie byli dla siebie życzliwi, nikt nikogo nie wyśmiewał ze względu na kolor skóry i język, którym się posługiwał. A przede wszystkim istniała kultura i szacunek. Dziś szacunku brak, a kultura zostaje "mordowana". A podobno aborcja jest zła? Kiedyś miałam piękny sen, ale 99,9% snów nigdy nie jest proroczych. To najbardziej wymowne jeśli chodzi o sytuację w Polsce. Sny i marzenia to dobra sprawa gdy rzeczywistość bardziej przypomina.... no właśnie, co sądzicie?
niedziela, 12 marca 2017
Ponad 10 000 wyświetleń Myśli Kobiety Wyzwolonej
Dzisiaj jest wyjątkowy dla mnie post, ponieważ mój blog Myśli Kobiety Wyzwolonej ma ponad 10 tysięcy wyświetleń. To dla mnie po pierwsze bardzo miłe, a po drugie jest to znak, że czytacie, jesteście i jesteście ciekawi co dalej wydarzy się w moim życiu(sama tego jestem niezmiernie ciekawa). Wiem, że piszę nie tylko dla siebie, ale i dla Was. Licznik wyświetleń jest dla mnie miernikiem pokazującym, że to co robię ma sens. Kiedy zamieściłam swój pierwszy post pomyślałam sobie, że fajnie byłoby wrócić do tego co robiłam kiedyś jako nastolatka czyli do blogowania. Z powodów osobistych i z powodu szkoły do jakiej chodziłam musiałam zrezygnować ze swojej pasji. Z tego miejsca "pozdrawiam" wszystkie nauczycielki, które nie mają dystansu i mózgu, mimo że niby edukują swoich uczniów. Kocham pisać i będę to robiła do końca życia. Nie wiem czy blog wytrzyma tak długo, ale jak na razie nie zamierzam przestawać pisać. To chyba jedyna rzecz, która jest w moim życiu stała, niezmienna i jest ze mną od kilkunastu lat. Znaleźć coś co się kocha, to największe szczęście w życiu. Z tego miejsca chciałabym Wam podziękować, że jesteście. Oprócz czytania i pisania od czasu do czasu wiadomości prywatnych miło by było gdybyście od czasu do czasu skomentowali czy wyrazili swoje zdanie na temat polityki czy tego co Wam przeszkadza w blogu lub jakiś treści Wam brak, a o czym powinnam więcej pisać. Mimo wszystko dziękuję, bo to my wszyscy tworzymy miejsce dla nas. Kiedy założyłam bloga postanowiłam, że będzie to blog niszowy dla elitarnego grona odbiorców, nie chciałam i nadal nie chcę pisać dla szarej masy, chcę pisać dla ludzi otwartych, samodzielnie myślących i kochających życie tak samo mocno jak i ja. Buziaki dla Was wszystkich i dużo szczęścia, Wasza Aleksandra ;*
Na sam koniec chciałabym odnieść się do Dnia Kobiet. Nie spodziewałam się, że duży odsetek kobiet jest przeciwko wolności kobiet. Wielki nonsens Kochani, wielki nonsens, ale przynajmniej wiem, że Wy myślicie podobnie jak ja. To jedyne pocieszenie, w tym kraju i mieście w myśl klasyka smutnym jak chuj.
I już na sam sam koniec gratuluję Panu Donaldowi Tuskowi wygranej :) Mimo całej nagonki na niego uważam, że jest jednym z najzdolniejszych polityków z Polski, mimo że w moim sercu zawsze i na zawsze jest SLD <3
środa, 8 marca 2017
#8MWSPIERAMKOBIETY
Jak co roku jest Dzień Kobiet, ale tegoroczny będzie specyficzny, ponieważ my kobiety walczymy o swoje prawa. Jesteśmy wolnymi jednostkami i możemy robić ze swoim ciałem co chcemy. To my decydujemy o tym czy chcemy być matkami, kiedy chcemy nimi być i czy w ogóle planujemy potomstwo. Nasze macice są nasze, nie rządu, dlatego nikt nie ma prawa decydować za nas, za nasz organizm, za nasze ciała. Człowiekowi została dana wolna wola i z tego prawa korzystamy. Z całego serca wspieram wszystkie kobiety jako kobieta i jako świadoma osoba swojego ciała i swoich przekonań. Każda kobieta jest wolna, więc ma prawo wyboru, jeśli są zniewolone kobiety przez rząd, swoich partnerów i swój ograniczony umysł to proszę bardzo cierp ciało co chciało. Ale są kobiety, duża rzesza kobiet, która chce odpowiadać za swój organizm i żyć według swoich zasad, ja jestem jedną z nich, jedną z Was, ponieważ wiem, że czytelniczki mojego bloga są za wolnością tak samo jak Wy panowie, którzy czytacie mojego bloga. Cieszmy się szczęściem, seksem, swoim ciałem przed lustrem i wolnością. Wierzę, że siła jest kobietą, mimo że w ogóle nie wierzę w ten kraj, który upada z tygodnia na tydzień. Bardzo chciałam być politykiem i działać, ale z drugiej strony łatwiej rzucić to całe gówno w cholerę i wyjechać do idealnej Holandii. Fakt faktem trzymam kciuki za nasze prawa, mam nadzieję, że jeszcze będziemy dumne z tego, że walczyłyśmy. Powodzenia i cycki w górę!
wtorek, 7 marca 2017
Wirus Pośpiechu
Pamiętam te czasy kiedy w gimnazjum musiałam zrobić wszystko szybko, wcześnie wstać, szybko zjeść śniadanie, szybko ubrać się, szybko pójść do szkoły, szybko wyjść ze szkoły, szybko odrobić lekcje i szybko iść spać i szybko się wyspać. Szybko to było wtedy słowo mojego stylu życia. Wszystko działo się tak szybko, że zauważałam jedynie swoje piątki w dzienniku i to czy jak najszybciej chudnę do swojego idealnego(wtedy) rozmiaru "0". Nie zauważałam małych rzeczy, nie zachwycałam się życiem tylko sobą, swoimi ocenami i tym czy będzie czerwony pasek na świadectwie czy nie. Byłam snobem przyznaję się. W latach gimnazjum byłam szczęściarą, ale na wszystko co wtedy osiągnęłam ciężko pracowałam. Spałam po 4 godziny, byłam wegetarianką, litrami piłam modną dziś zieloną herbatę, nie paliłam, nie piłam, ćwiczyłam codziennie i byłam naprawdę bardzo FIT. Dlatego teraz śmieszy mnie ta cała moda na jedzenie bez laktozy, glutenu i siłownię. Teraz robią to wszyscy i każdy jest taki sam. W 2008-2009 jednostki tylko w Polsce tak żyły. W tych latach żyłam bardzo szybko, żyłam z biegiem czasu, to co było hitem w danym momencie to miałam, to robiłam. Pośpiech jest jak narkotyk. Jak zaczniesz to nie wiesz kiedy i nie umiesz przestać, bo daje Ci siłę i motywację do robienia więcej i lepiej. Pośpiechowi nie można się oprzeć, bo wciąga i każdy się w nim zatraca. On daje wiele, wiele można zyskać, ale to choroba, z której nie każdy umie się wyleczyć.
Kończąc liceum postanowiłam zwolnić. Przerzuciłam się na SLOW LIFE. Zaczęłam wstawać i kłaść się spać o godzinie, o której miałam ochotę. Gdy miałam ochotę na lody w nocy to je jadłam(bo kto mi zabroni, jeśli sama tego chcę?). Kiedy szłam na przystanek tramwajowy to szłam. Gdy widziałam, że "ucieka" mi tramwaj a ja jestem już na pasach to nie biegłam. Czekałam na następny. Bo po co się śpieszyć, skoro i tak drugi przyjedzie, a ja mam godzinę w zapasie na dotarcie do celu? W końcu zaczęłam obserwować świat, ludzi, zapachy. W czasach gimnazjum nie znałam się na ludziach w ogóle, a moje kontakty interpersonalne ograniczały się do własnego odbicia w lustrze. Byłam snobką i samotniczką, ale wtedy byłam bardzo szczęśliwa. Dziś jestem zadowolona, ale nie odczuwam zbyt wielkiego szczęścia. Paradoks, prawda? Slow Life bardzo mi odpowiada, bo pozwala na dogłębną analizę życia, ale czy to mnie uszczęśliwia? Chyba nie. Aczkolwiek podtrzymuję swoje stanowisko, że pośpiech jest zły, bo nie pozwala ujrzeć piękna życia, które jest na każdym najmniejszym kroku. Warto zachwycić się pyszną kanapką, zaciągnąć luksusowym papierosem, wypić kieliszek jakiegoś, porządnego trunku, przeżyć seksualną przygodę z kimś wesołym, iść na spacer i popatrzeć przed siebie nie śpiesząc się nigdzie. I należy zawsze pamiętać, że pośpiech jest jak wirus opryszczki zawsze wraca.
Kończąc liceum postanowiłam zwolnić. Przerzuciłam się na SLOW LIFE. Zaczęłam wstawać i kłaść się spać o godzinie, o której miałam ochotę. Gdy miałam ochotę na lody w nocy to je jadłam(bo kto mi zabroni, jeśli sama tego chcę?). Kiedy szłam na przystanek tramwajowy to szłam. Gdy widziałam, że "ucieka" mi tramwaj a ja jestem już na pasach to nie biegłam. Czekałam na następny. Bo po co się śpieszyć, skoro i tak drugi przyjedzie, a ja mam godzinę w zapasie na dotarcie do celu? W końcu zaczęłam obserwować świat, ludzi, zapachy. W czasach gimnazjum nie znałam się na ludziach w ogóle, a moje kontakty interpersonalne ograniczały się do własnego odbicia w lustrze. Byłam snobką i samotniczką, ale wtedy byłam bardzo szczęśliwa. Dziś jestem zadowolona, ale nie odczuwam zbyt wielkiego szczęścia. Paradoks, prawda? Slow Life bardzo mi odpowiada, bo pozwala na dogłębną analizę życia, ale czy to mnie uszczęśliwia? Chyba nie. Aczkolwiek podtrzymuję swoje stanowisko, że pośpiech jest zły, bo nie pozwala ujrzeć piękna życia, które jest na każdym najmniejszym kroku. Warto zachwycić się pyszną kanapką, zaciągnąć luksusowym papierosem, wypić kieliszek jakiegoś, porządnego trunku, przeżyć seksualną przygodę z kimś wesołym, iść na spacer i popatrzeć przed siebie nie śpiesząc się nigdzie. I należy zawsze pamiętać, że pośpiech jest jak wirus opryszczki zawsze wraca.
piątek, 3 marca 2017
Domowe, amerykańskie frytki uczynią Cię zdrowym
Cześć wszystkim :) dzisiaj postanowiłam, że powiadomię Was, że czuję się już o niebo lepiej niż czułam się dwa dni temu. Kaszel mam, ale mniejszy, mogę już przełykać(jakkolwiek to zabrzmiało :P zapchane zatoki zminimalizowały się prawie do zera i znowu już mogę oddychać choć nadal brzmię jak Sharon Stone w Nagim Instynkcie. Swoją drogą uwielbiam ten film, ubóstwiam wyrafinowane, inteligentne kobiety. A wracając do mojego samopoczucia poczułam się znacznie lepiej, więc stwierdziłam, że zrobię sobie domowe, amerykańskie(czyli te grube) frytki konkretnie potraktowane solą. Mniam... wyszły przepyszne, palce lizać. Widzę, że trzymacie kciuki za moje zdrowie, bo czuję się naprawdę lepiej. Dziękuję.
czwartek, 2 marca 2017
Randka z nieznajomym na Fuksówce - opowiadanie erotyczne(SOFT)
Był późny wieczór, bo godzina 10 p.m. Lucy wraz ze swoimi koleżankami z roku ze studiów czekała przed wejściem do klubu Abracadabra Club gdzie miała miejsce Fuksówka. Klub był nowoczesny, z dosyć dobrą muzyką, aczkolwiek mały. Po zostawieniu odzienia wierzchniego poszła z całą grupą do toalety aby poprawić makijaż i wiadomo... skorzystać z toalety. Toaleta bardzo ładna, duże lustro, fuksjowa szminka na ustach. Każdy pomyślałby, że to normalna wizyta w toalecie. Owszem, ale nikt nie pomyślałby, że Lucy była obserwowana przez mężczyznę, którego poznała na portalu randkowym. Gdy wyszła z toalety, Adam bo tak miał na imię wspomniany facet z sieci, przywitał się z nią buziakiem w policzek. Adam się nie uśmiechnął, ale patrzył w taki sposób jakby miał patrzeć na coś ostatni raz w życiu. Zniknął. Lucy z dziewczynami poszła do baru aby zrealizować żetony na darmowe piwo. Za barem rozciągało się długie lustro, w którym szatynka(Lucy) mogła dojrzeć swojego znajomego z sieci. Uśmiechnęła się, choć nikt oprócz barmanki nie mógł dostrzec jej uśmiechu, ale jednak to zrobiła. Szatynka ze swoimi koleżankami z piwem w ręce przemieściła się do vip roomu w klubie. Bo kto pięknym, młodym i bogatym zabroni, prawda?
- Nie, to jest nieprawdopodobne. Jesteś ładniejsza w rzeczywistości niż na zdjęciach w Internecie.
(taką wiadomość dostała Lucy pijąc piwo w vip roomie, rozmawiając z dziewczynami o wszystkim)
Lucy po odczytaniu SMS-a uśmiechnęła się i wypiła w dosyć szybkim tempie swoje duże piwo. Poczuła się pijana i to bardzo, choć zawsze miała mocną głowę. Emocje, emocje sięgały zenitu.
...
Po jakiś dwóch godzinach tańczenia, picia drinków i dwóch czystych, szatynka postanowiła, że usiądzie na kanapie koło baru, na której siedział Adam i z nim porozmawia. Porozmawia, to słowo klucz. Każdy spotykając nieznajomego chce z nim porozmawiać i poznać. Tak też myślała. Było już po północy kiedy Lucy usiadła na czerwono-bordowej kanapie z Adamem. Była bardzo zaskoczona, kiedy wręczył jej ulubione kwiaty(żółte tulipany). Rozmawiali długo paląc Davidoffy Gold. Blondyn postawił szatynce jeszcze dwa ananasowe drinki, które sprawiły, że lepiej było jej nie ruszać się z tej kanapy. Lucy była pijana w sposób refleksyjny, sentymentalny, filozoficzny i romantyczny. Z daleka było widać tańczące pary, pijących i jarających przy parze, ale na kanapie czas się zatrzymał. Drinki ananasowe, głośna muzyka, tytoń, seksowny głos nieznajomego i jego wilgotne, błękitne spojrzenie sprawiło, że Lucy nie mogąc się oprzeć zaczęła całować i lizać Adama po szyi, szepcząc do jego ucha...
- Twój głos mnie podnieca...
Po tych słowach spojrzeli sobie głęboko w oczy, na swoje usta i się pocałowali. To był bardzo przyjemny pocałunek, nawet bardzo przyjemny. Blondyn całował jej usta, kąciki ust, subtelnie ssąc jej język. Ich pocałunek był romantyczny ale miał w sobie coś erotycznego, wzbudzającego pożądanie i... chęć na więcej. Adam patrzył na nią po tak jakby czytał jej myśli, które wędrowały od salonu, kuchni do sypialni. Miział, dotykał jej podbródka. W pewnym momencie delikatnie odgarnął jej kosmyki długich włosów, które swobodnie upadały na jej szyję. Pocałował delikatnie i zrobił malinkę na pieprzyku. Lucy odpływała w jego ramionach, choć on już utonął w jej spojrzeniu.
Rozmawiali dalej o życiu, studiach, ale bardzo ogólnie o życiu. Dobiegała prawie 4 nad ranem. Ochroniarz doszedł do pary i powiedział, że już zamykają. Poszli jeszcze jedynie do toalety. Lucy miała rozmazaną szminkę, fioletową malinkę na szyi i rozszerzone źrenice. Kiedy Adam wyszedł z toalety rzucił mimochodem...
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to trudno sikać ze wzwodem.
Lucy otworzyła usta ze zdumienia, po czym blondyn posadził ją na umywalce i zaczął bardzo seksualnie, erotycznie ją całować po szyi, podgryzając dolną wargę, odpinając jej czarną, dopasowaną sukienkę. Spojrzał jej w oczy i powiedział - Teraz! A nagle ochroniarz zapukał do drzwi toalety i kazał ponownie wyjść, bo... zamykali klub.
Będąc przy szatni, Adam chciał założyć szatynce płaszcz, ale ta oznajmiła, że jest niezależna i płaszcz umie sobie sama założyć. Po wyjściu z klubu nie rozmawiali już, tylko Lucy powiedziała...
- Możesz zamówić mi taksówkę?
Kiedy taksówka przyjechała, pożegnali się buziakiem w policzek tak jak się przywitali. Taksówkarz był prawdopodobnie tak pijany jak i ona, tyle że ona miała wspomnienia, a on kolejną trasę do przejechania.
- Nie, to jest nieprawdopodobne. Jesteś ładniejsza w rzeczywistości niż na zdjęciach w Internecie.
(taką wiadomość dostała Lucy pijąc piwo w vip roomie, rozmawiając z dziewczynami o wszystkim)
Lucy po odczytaniu SMS-a uśmiechnęła się i wypiła w dosyć szybkim tempie swoje duże piwo. Poczuła się pijana i to bardzo, choć zawsze miała mocną głowę. Emocje, emocje sięgały zenitu.
...
Po jakiś dwóch godzinach tańczenia, picia drinków i dwóch czystych, szatynka postanowiła, że usiądzie na kanapie koło baru, na której siedział Adam i z nim porozmawia. Porozmawia, to słowo klucz. Każdy spotykając nieznajomego chce z nim porozmawiać i poznać. Tak też myślała. Było już po północy kiedy Lucy usiadła na czerwono-bordowej kanapie z Adamem. Była bardzo zaskoczona, kiedy wręczył jej ulubione kwiaty(żółte tulipany). Rozmawiali długo paląc Davidoffy Gold. Blondyn postawił szatynce jeszcze dwa ananasowe drinki, które sprawiły, że lepiej było jej nie ruszać się z tej kanapy. Lucy była pijana w sposób refleksyjny, sentymentalny, filozoficzny i romantyczny. Z daleka było widać tańczące pary, pijących i jarających przy parze, ale na kanapie czas się zatrzymał. Drinki ananasowe, głośna muzyka, tytoń, seksowny głos nieznajomego i jego wilgotne, błękitne spojrzenie sprawiło, że Lucy nie mogąc się oprzeć zaczęła całować i lizać Adama po szyi, szepcząc do jego ucha...
- Twój głos mnie podnieca...
Po tych słowach spojrzeli sobie głęboko w oczy, na swoje usta i się pocałowali. To był bardzo przyjemny pocałunek, nawet bardzo przyjemny. Blondyn całował jej usta, kąciki ust, subtelnie ssąc jej język. Ich pocałunek był romantyczny ale miał w sobie coś erotycznego, wzbudzającego pożądanie i... chęć na więcej. Adam patrzył na nią po tak jakby czytał jej myśli, które wędrowały od salonu, kuchni do sypialni. Miział, dotykał jej podbródka. W pewnym momencie delikatnie odgarnął jej kosmyki długich włosów, które swobodnie upadały na jej szyję. Pocałował delikatnie i zrobił malinkę na pieprzyku. Lucy odpływała w jego ramionach, choć on już utonął w jej spojrzeniu.
Rozmawiali dalej o życiu, studiach, ale bardzo ogólnie o życiu. Dobiegała prawie 4 nad ranem. Ochroniarz doszedł do pary i powiedział, że już zamykają. Poszli jeszcze jedynie do toalety. Lucy miała rozmazaną szminkę, fioletową malinkę na szyi i rozszerzone źrenice. Kiedy Adam wyszedł z toalety rzucił mimochodem...
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to trudno sikać ze wzwodem.
Lucy otworzyła usta ze zdumienia, po czym blondyn posadził ją na umywalce i zaczął bardzo seksualnie, erotycznie ją całować po szyi, podgryzając dolną wargę, odpinając jej czarną, dopasowaną sukienkę. Spojrzał jej w oczy i powiedział - Teraz! A nagle ochroniarz zapukał do drzwi toalety i kazał ponownie wyjść, bo... zamykali klub.
Będąc przy szatni, Adam chciał założyć szatynce płaszcz, ale ta oznajmiła, że jest niezależna i płaszcz umie sobie sama założyć. Po wyjściu z klubu nie rozmawiali już, tylko Lucy powiedziała...
- Możesz zamówić mi taksówkę?
Kiedy taksówka przyjechała, pożegnali się buziakiem w policzek tak jak się przywitali. Taksówkarz był prawdopodobnie tak pijany jak i ona, tyle że ona miała wspomnienia, a on kolejną trasę do przejechania.
środa, 1 marca 2017
Leżę i zdycham
Dopadło i mnie... dzisiaj była piękna marcowa pogoda, słońce, słońce i jeszcze raz dużo słońca. Ale jak to ja musiałam zachorować. W sumie to trochę jestem zaniepokojona, bo od października cały czas jestem chora. W październiku zapalenie zatok, w grudniu zapalenie płuc i angina, w styczniu zdrowa, a końcówka lutego kolejne zapalenie zatok. Hmm... z zatokami mam od lat problemy, kiedyś z powodu zapalenia zatok miałam 6 miesięcy niedosłuchu. Tak... na pół roku nie słyszałam na 90 decybeli, czyli normalnej rozmowy w ogóle nie słyszałam. Było to straszne uczucie i dlatego rozumiem ludzi niesłyszących bądź z niedosłuchem. Lekarz powiedział mi, że nie mogę się przeziębiać i muszę koniecznie dbać o zatoki, dbam, ale i tak choruję. Czekam już na lato, bo wtedy nic mnie złego nie łapie. A dzisiaj "cudownie" przywitałam nowy miesiąc, w łóżku... Życzcie mi abym szybko wróciła do zdrowia, bo w marcu mam mnóstwo spraw kolejnych na głowie, a w kwietniu to już w ogóle mnóstwo. W sumie ten rok zapowiada się bardzo intensywnie i te dwa miesiące 2017 były intensywne. Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale dla mnie ten rok biegnie, a nie idzie. Dzisiaj sporo załatwiłam i jestem nawet pozytywnie zaskoczona, jedynie brak mi siły fizycznej z powodu mojego zapalenia zatok, ale postaram się szybko wyzdrowieć. Oczywiście domyślam się z jakich przyczyn mogę być chora wiecznie, no ale trudno się mówi i kocha się dalej jak to moja babcia zwykła mawiać. Leżę, odpoczywam i nie zamierzam się niczym i nikim dołować, bo kilka osób ma taki zamiar. Siema! dla nich, ja idę zdrowieć dla Was.
Subskrybuj:
Posty (Atom)