Dzień dobry w ten piękny, ciepły czerwcowy dzień ✋😀😘😇😇😇!
Dzisiaj przyszła pora na kolejną relację w zdjęciach. Tym razem biorę na tapet marzec tego roku.
Zapraszam do dzisiejszej lektury 😏💪😇😇😇.
Dzień dobry w ten piękny, ciepły czerwcowy dzień ✋😀😘😇😇😇!
Dzisiaj przyszła pora na kolejną relację w zdjęciach. Tym razem biorę na tapet marzec tego roku.
Zapraszam do dzisiejszej lektury 😏💪😇😇😇.
Chciałoby się powiedzieć - DZIEŃ DOBRY, ale jak dla kogo to dobry. Dla mnie ostatnie dni są trudne i stresujące i to jeszcze nie z mojej winy. W pracy muszę być radosna, pomocna i zawsze happy, więc taka tam jestem, ale wewnętrznie po prostu umieram. Martwi mnie moja obecna sytuacja w życiu i wiem, że jeszcze bardzo długa i trudna droga przede mną. Gdyby Bóg istniał to chciałabym, aby zesłał mi cud, ponieważ tego bardzo potrzebuję.
Co jak co, ale kot (szczególnie mój) poprawia mi nastrój najlepiej. Zdecydowanie należę do grona niepoprawnych kociowertyków, którzy żyją lepiej i spokojniej przy kocie. Tylko tyle i aż tyle do szczęścia wystarczy.
Nie wiem jak Dionizy to robi, ale on wie kiedy czuję się źle, kiedy coś mnie boli, kiedy jestem załamana. On to po prostu wyczuwa i to jest po prostu niezwykłe.
Czasem mnie diabeł kusi, aby zostawić Polskę i wyjechać stąd jak najdalej.
Czasem mnie diabeł kusi, aby porzucić Łódź i zamieszkać w moim ukochanym Wrocławiu.
Czasem mnie diabeł kusi, aby spełnić marzenie o wyjeździe na stałe do Meksyku.
Czasem mnie diabeł kusi, aby...
Żyję w Polsce 31 lat i mimo iż bywa różnie to lubię tu być. Miałam super (powiedziałabym nawet, że najlepsze!!!) dzieciństwo, mam piękne wspomnienia i już nie przeszkadza mi to, że żyję w kraju absurdów, bo kocham ten kraj. Nie wiem czy teraz byłabym w stanie zacząć całkiem nowe życie gdzieś indziej, na obczyźnie. Prawda jest taka, że wszędzie będzie się zawsze tym obcym. Wszędzie, tylko nie na swojej polskiej ziemi. Wiem, że należę do osób, które szybko się umieją przyzwyczaić do nowych warunków, nawet do tych niesprzyjających, ale... czy właśnie tego mi trzeba? Czasem już nie wiem co powinnam, czuję się ostatnimi czasy zagubiona, znudzona i bardzo ale to bardzo wewnętrznie przygaszona. Czuję jakby ktoś zgasił, coraz bardziej gasił moje wewnętrzne światło.
Żyję w kraju absurdów, bo ludzi nie stać na to, aby mieszkać samemu i się samemu utrzymać.
Żyję w kraju absurdów, bo babuszka z Biedronki idzie do więzienia za kradzież bułki i pasztetu, a Nowak za milionowe oszustwa żyje jak pączek w maśle na wolności.
Żyję w kraju absurdów, bo Polak Polakowi wilkiem.
Żyję w kraju absurdów, bo trzeba leczyć się prywatnie, gdyż na wizytę na NFZ czeka się czasem 2 lata.
Żyję w kraju absurdów, bo szybciej ktoś cię po ciemku zabije niż pomoże.
Żyję w kraju absurdów, bo gdy masz pieniądze możesz wszystko, nawet jeśli jesteś potworem.
Polska to mój kraj, bo tu się urodziłam i tu się wychowałam. Choć płynie we mnie miłość do Meksyku, Hiszpanii, Holandii i innych miejsc to nie wiem czy byłabym w stanie żyć gdzieś indziej niż na mojej polskiej ziemi.
Już nic nie wiem.
Tymczasem.
Mam na głowie mnóstwo problemów, ale w pracy choć na chwilę udaje mi się zapomnieć o nich. Dziadek powtarzał mi, że PRACA JEST DOBRA NA WSZYSTKO i miał 100% racji.
Jak wiecie pracuję po 12h, to dużo, ale fizycznie mam bardzo lekką pracę, więc cieleśnie się nie męczę co jest dla mnie ogromnie ważne przy moich problemach zdrowotnych, z którymi się mierzę, a póki co nie mogę nic na to poradzić. W pracy udaje mi się choć na trochę zapomnieć o tych wszystkich rzeczach, które ma głowie i na swoich barkach, które przeciążone są walczeniem z tym wszystkim. W pracy też mam bardzo wiele miłych i zabawnych sytuacji, które po prostu pozwalają wrócić mojemu uśmiechowi na usta. Jedną z nich było poznanie takiego Kamila (facet koło 50... tak na oko XD), który zostawił mi do siebie swój numer telefonu i zawsze wita się ze mną i żegna poprzez pocałowanie mnie w dłoń. To taki facet starej daty, który kupuje w sex shopie u mnie gazetki porno z płytami i chwilę zagada o pogodzie. Taki niegroźny typek. Co prawda z twarzy wygląda dosyć psychopatycznie, z oczu też, no ale póki co jeszcze mnie nie zamordował. Choć z drugiej strony to taka sytuacja byłaby mi nawet na rękę, bo wtedy moje problemy by się skończyły 😅😆. Kamila w mojej pracy widziałam z trzy razy i od miesiąca się nie pojawił. Może w końcu sobie uświadomił, że moje serce należy do innego i nigdy nie będzie miał u mnie szansy? Mam nadzieję!
Mam tak od lat, że zawsze świętuję Piątek Trzynastego, ponieważ lepiej mieć jakieś zabezpieczenie przed pechem 😅. I tak też było i tym razem! Po wielu miesiącach prób w końcu udało mi się umówić z Dominiką po latach na spotkanie. Ostatnio spotkałyśmy się zupełnie przypadkiem w tramwaju jak jechałyśmy do pracy. Pogadałyśmy dosłownie chwilę i stwierdziłyśmy, że fajnie usiąść jak człowiek i pogadać gdzieś o życiu. Umówiłyśmy się na pizzę i Bubble Tea w parku. Poszłyśmy do Da Grasso i spędziłyśmy tam jakieś 2h na pogaduszkach i szamce. Było w porządku, bardzo poprawnie, ale ok. W sumie pierwszy raz spotkałyśmy się na takie normalne spotkanie przy jedzeniu i piciu. Choć znamy się od lat to jakoś nie było okazji, czy też jakiejś sposobności na spędzenie ze sobą czasu. Po pizzy poszłyśmy na bardzo długi spacer aż do centrum handlowego na Gojawiczyńskiej. Po prostu byłam w szoku, że tak blisko mnie jest taki zespół różnych sklepów. Ba! sklepów, które lubię. Jednak człowiek zawsze dowie się czegoś nowego od nowej osoby. Byłam bardzo kontent widząc wszystkie sklepy, które lubię. W Hebe kupiłam przy okazji perfumy dla wuja na 48 urodziny, a w Kiku kupiłam ozdobną torebkę w czerni i złocie. Dominika kupiła za to w Empiku świecę i lakier do paznokci w Hebe. Zauważyłam, że ona też lubi brokat jak i ja, choć wiadomka, że królową brokatu jestem tylko i wyłącznie ja 😅😅😅, bo jak wiecie ja bym mogła się normalnie cała tym brokatem zasypać i nadal byłoby mi mało.
Dzień dobry o 8 rano! 👋👀😇😘😁😁😁
Mam dzień wolny i wstałam o 06:30, szok, rozpacz, niedowierzanie do czego to doszło w moim życiu 😅😆😂. Kto by pomyślał, że w dzień fajrantu będę wstawała w "nocy" 😆. No, ale jest jak jest, więc mam barrrrdzo długi dzień przed sobą. Nie pamiętam kiedy odpoczywałam, więc dzisiaj ten dzień mi po prostu dobrze zrobi. Poza tym już ponad tydzień nie było mnie na Myślach Kobiety Wyzwolonej, nooo ale dużo pracuję, czasu wolnego mam jak na lekarstwo, bo zawsze coś i nie mam czasu na własne życie, ale chociaż na nudę nie mogę narzekać. Ba! nigdy nie narzekałam, ale teraz dzieje się u mnie po prostu mega dużo. Czasem już nie wiem gdzie mam ręce włożyć, dosłownie!!! Niemniej cieszę się, że w końcu przyszedł czas na post na blogu 😊😊😊. Wy też się zapewne z tego cieszycie.
Dzień dobry Kochani! 👋😘😇😇😇
Dzisiaj jest wyjątkowo długi dzień, ponieważ wstałam o 09:20 i cały dzień miałam dla siebie, ponieważ dzisiaj miałam dzień wolny od pracy. Zrobiłam porządki, odebrałam spodnie z paczkomatu (białe i beżowe - takie a`la kość słoniowa), ogarnęłam różne sprawy w moim laptopie, porozmawiałam z mamą, zdążyłam się posprzeczać z bratem 😅😅😅 i oczywiście powygłupiałam się z moim kotem. Generalnie za dużo dzisiaj nie robiłam, ponieważ się rozchorowałam. Brat jest przeziębiony, mamę też rozebrało coś i na koniec złapało i mnie jakieś choróbsko. Boli mnie gardło, kicham i jestem osłabiona. Generalnie słabo się czuję i niewyraźnie, ale do pracy muszę chodzić, więc czeka mnie naprawdę ciężki tydzień, ponieważ będę pracowała 3 dni z rzędu. Mam dwie dwunastki i jedną szóstkę, więc trochę będę zmęczona, ale cóż... takie życie. Pieniądze same się nie zarobią.
Ten rok jest dla mnie wyjątkowo łaskawy, mimo ogromnych problemów w sferze finansowej. Ktoś pewnie teraz otworzy oczy i się zdziwi, że... "no przecież masz kolejną pracę, to powinnaś opływać w luksusie". Pamiętajcie Kochani, że są ludzie, którzy dużo zarabiają i mają dużo wydatków, które muszą ogarniać. Jedni zarabiają niewiele, ale mało mają różnych zobowiązań i wystarcza im chleb z pasztetem. Po prostu czasem w życiu jest tak, że rzucono Wam wiele kłód pod nogi i musicie przeskakiwać przez dłuższy czas. Czasem życie jest trudne, niekiedy bardzo. Czasem sama siebie podziwiam, że daję jakoś radę i walczę z przeciwnościami losu. Wiem, że wiele ludzi ma okrutne życie, a moje problemy to dla nich żaden problem. Zapewne tak jest, ale wiecie... jak miało się dobre i spokojne życie to jeden nawet problem może zawalić cały Wasz świat. Tak się trochę stało w moim życiu.
Niemniej nie ma co się załamywać i trzeba jakoś iść do przodu. Rok 2025 jest dla mnie tak jak powiedziałam i tak łaskawy i jakoś życie płynie. W ogóle to chyba pierwszy rok od dawna, który nie przelatuje mi tak przez palce jak inne lata. Jeszcze dzisiejszy dzień jest w ogóle tak długi i przeciągły, że aż miło się robi. Fajne jest poczucie, że dzień był naprawdę długi, choć wcale nie jakoś specjalnie owocny i produktywny. A dla Was jaki jest ten rok? Da się znieść, czy to istna katastrofa?
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć dość zapewne sytuacje, które spotkały mnie podczas moich 4 miesięcy pracy w sex shopie. Tym razem nie będą to opowieści dziwnej treści, nawet nie będą przerażające. Będą po prostu zabawne i miłe, poprawiające nastrój kobiecie.
Od lutego pracuję w sex shopie i chyba nie jest tak źle, bo nadal tam pracuję i jeszcze się nie zwolniłam z tego miejsca, a jak wiecie mnie wiele nie trzeba, aby odmienić swoje życie o 180 stopni. Pracuję sobie spokojnie, czasem bywa tak, że jest naprawdę ogrom klientów i sporo pracy, tak jak było to w ostatnim tygodniu. No, ale nie o obowiązkach w pracy chciałam pisać, a o karteczkach od klientów. I to nie są byle jakie karteczki, bo karteczki z numerami telefonów! 😆😅😁 Przez 4 miesiące pracy dostałam takich karteczek dziesiątki i to jest po prostu szaleństwo.
Pierwsza moja karteczka z numerem telefonu i imieniem była od Damiana. Damian to facet mający 36 lat, z tatuażami i błyszczącymi błękitnymi oczami. Fajny facet, przystojny, z ładnym głosem, wygadany, zalotny, nawet rzekłabym, że intrygujący. Przyszedł do sex shopu na sam koniec, czyli przed 22:00. Zagadał, że poszukuje sztucznej waginy. Sprzedałam mu taki masturbator za prawie 3 stówy oraz opakowanie niebieskich tabletek. Po dokonaniu płatności powiedział mi, że jestem piękną kobietą, bardzo atrakcyjną i mam niesamowicie seksowny biust. Podziękowałam, a on wyszedł. Rozległo się po 5 minutach pukanie do drzwi. Trochę się wystraszyłam, bo już było po 22:00, a ja liczyłam pieniądze i tworzyłam raport dobowy. Okazało się, że to był ten facet, który przed momentem kupił sztuczną waginę. Dał mi karteczkę z numerem telefonu do siebie, ze swoim imieniem. Dodał żebym odezwała się jak najdzie mnie ochota na spotkanie. Rozproszył mnie strasznie, ale i miło mi było, że aż tak się mu spodobałam. Zrobił mi dzień tą karteczką. Czy jesteście ciekawi co było dalej? 😆😆😆
Kolejnym facetem, który dał mi karteczkę z numerem i imieniem był Max. Max to chłopak, który był trenerem personalnym w jednej z łódzkich siłowni. Zapraszał mnie na trening i do trójkąta ze swoją dziewczyną. Powiedział mi, że mam przepiękną twarz. Było to miłe.
Następną karteczkę dostałam od pana Sławka, z którym jestem po imieniu. Pan Sławek ma 82 lata i jest emerytowanym tokarzem. Noooo facet się zakochał po prostu. Mam nadzieję, że nie dostanie zawału przeze mnie 😁😁😁.
Kolejny był Zbyszek, który jest ekshibicjonistą. Widziałam jego genitalia, ponieważ zademonstrował mi je przymierzając w sex shopie koronkowe białe majteczki z otwartym krokiem. Kocha robić u mnie zakupy i zawsze chwali mój biust. Miły człowiek, choć fetyszysta.
Następny facet to Jarek, który prawie zemdlał z wrażenia nad moją osobą. Powiedział, że jestem hot i nie może się opanować. Milutki był i dodatkowo to facet biseksualny.
Mogłabym tak opowiadać godzinami i naprawdę można by z tego książkę stworzyć. Noo jaka ze mnie femme fatale 😅😅😅. A co będzie dalej to ja się aż boję, bo pewnie dalej tak będzie. Nooo chłopy w tym sex shopie po prostu oszalały ha ha ha 😂😂😂😂😂😂😂😂. Nie będę ukrywać, że jest to naprawdę miłe, bo czasem mając zły dzień można bardzo mieć poprawiony nastrój przez zupełnie obcego mężczyznę.
Ludzie wiecznie na coś narzekają, zawsze z czymś walczą, za czymś gonią. O ile ich życie byłoby łatwiejsze, przyjemniejsze i znośne, gdy czasem sobie odpuścili i płynęli z prądem, nie walcząc uparcie, aby iść pod prąd. Kto wie gdzie "rzeka życia" nas zaprowadzi. Może będzie to piękne życie, a może pouczająca przygoda. Kto wie...
Dobry wieczór w ten jakże dobry poniedziałek czerwca! 👋😀😀😀😇😇😇💫
Wczoraj (w niedzielę, w Dzień Dziecka) odbyły się wybory prezydenckie. O 21:00 exit poll podał do wiadomości, że Rafał Trzaskowski wygrał, ale wiadomym jest to, że należy trochę dłużej poczekać na ostateczne wyniki głosowania. Na koniec late poll podał, że to właśnie Karol Nawrocki został nowym Prezydentem Polski. Nie ukrywam zadowolenia, ponieważ w drugiej turze właśnie na tego kandydata oddałam swój głos. Polska w końcu się ocknęła i nie oddała Polski w ręce Ursuli i Tuska. Prawdą jest też to, że Karol nie był moim wymarzonym kandydatem, ale NIGDY nie zagłosowałabym na Trzaskowskiego, który po prostu jest osobą, która nie powinna rządzić naszym pięknym krajem.
Różne media takie jak Onet, różne panele dyskusyjne oraz celebryci (typu: Julia Wieniawa, Kasia Warnke, Jolanta Kwaśniewska) chciały agitować do zagłosowania na Rafała Trzaskowskiego wmawiając ludziom, że ochrona własnego kraju, jego granic, języka i historii - jest faszyzmem, że modlitwa jest "traumą pokoleniową". Wielu celebrytów (niestety wielu z nich bardzo ceniłam za dorobek kulturowy) śmiało się kiedy zamykano kopalnie, ale zachęcano aby dzieci paradowały w różnych marszach, w których rozdzielano Polaków na "europejskich" i "ciemnogród". Niestety wiele tych "gwiazdek" sprzeciw wobec nielegalnej migracji nazywało ksenofobią. Myślę, że warto czasem milczeć, gdy ma się tak wiele błędnych informacji do przekazywania.
Milczenie jest złotem, dla wielu celebrytów było szansą.
Dzień dobry! 😀😇😇😇😘😘😘👋
Czerwiec był dosyć pracowitym miesiącem i potrzebowałam kilku dni wolnych i aktualnie mam 3 dni wolnego, więc super 💪😇😇😇👌. Może troszkę uda mi się zregenerować i mój ból nóg troszkę się zmniejszy. Na pewno to mi trochę pomoże i będzie lepiej.