czwartek, 31 maja 2018

Fala upałów nie odpuszcza w Łodzi

Dzień dobry w ten jakże upalny dzień(właściwie UKROP) ✋ Pierwsze dni były dla mnie tak gorące, że leżałam i obkładałam się chusteczką bawełnianą namoczoną w lodowatej wodzie. Takie schłodzenie ciała przyniosło mi sporą ulgę, bo myślałam, że naprawdę zemdleję z tego upału. Jak Wy sobie radzicie w taką pogodę? Jakieś sugestie macie dla mnie? Chętnie skorzystam z Waszych rad, bo z tego co widziałam w pogodzie przez najbliższe 3 tygodnie nie nastąpią żadne zmiany i dalej będzie skwar w powietrzu. Podziwiam te kobiety, które się malują w taką pogodę, bo ze mnie już chyba wszystko by spłynęło. Rzęsy tak, ale podkłady, pudru i inne takie to... same wiecie.

Kochani powiem Wam szczerze, że jestem przegrzana i nawet nie chce mi się wymyślać jakiegoś bardziej inteligentnego postu, bo czuję się jakbym siedziała w piecyku nagrzanym do 80 stopni ha ha. Ale mam nadzieję, że i tak się cieszycie, że piszę cokolwiek dla Was 😊😊😊😊😊

Swoją drogą zacieram już ręce na początek nowego miesiąca. Maj niby był dla mnie dobry, ale i niekoniecznie ze względu na to, że za bardzo się nie ruszam teraz. Ale powoli zdrowieję. Powiem Wam, że dobrze trzymacie kciuki i bardzo dziękuję, bo to szalenie miłe z Waszej strony. To aż niewiarygodne, że minęło już 5 miesięcy 2018 roku. Czas biegnie nieubłaganie. Wybieracie się gdzieś na wakacje? Macie już jakieś plany? Bo ja sobie odbiję całe 5 miesięcy chorowania(z przerwami na dobry czas) i wyruszam w bodajże 4 miejsca, więc posty mogą się wtedy pojawiać nieregularnie, ale dołożę wszystkich starań abyście byli usatysfakcjonowani 😈😇😇😈😇😈

Życzę Wam trochę chłodu i cienia w te upalne dni moi Drodzy. Trzymajcie się i do następnego, czyli do jutra 😇✋✋

wtorek, 29 maja 2018

Podcięte włosy, majowe upały i kiepskie samopoczucie

Dzień dobry moi Drodzy ✋ teraz leżę sobie w łóżku i ledwo żyję, bo ciśnienie mi znacznie spadło przez te upały. Nadciśnieniowcy(jeśli mnie tacy czytają) powinni wiedzieć, że upał powoduje iż tabletka na nadciśnienie zwiększa swoje działanie, więc efekt spadku ciśnienia jest większy. Dodatkowo ciśnienie u zdrowych osób w upalne dni znacznie spada. Także miejcie przy sobie wodę mineralną lub po prostu wodę i ochładzajcie od wewnątrz Wasze organizmy, ponieważ jest to bardzo ważne. W ogóle majowa pogoda zaskoczyła wszystkich, ponieważ jest naprawdę upalnie. Lubię gorące lato, ale jak jestem na plaży i bryza mnie chłodzi. Mam nadzieję, ze te wysokie temperatury niebawem się skończą i ożyję. Kiepskie samopoczucie przez pogodę. Nie dlatego, że jest ciepło tylko dlatego, że jest duchota i tak parno. Dzisiaj będzie post pogadankowy, bo wiem że takie bardzo lubicie 😊😊😊 A jak Wy się trzymacie? Upały dają się Wam we znaki?

Ostatnio dodałam Wam na fanpage Myśli Kobiety Wyzwolonej moje nowe włosy. Zmiana nie jest diametralna, ale bardzo się Wam podoba. Jeśli chcecie być na bieżąco z tym co u mnie to zachęcam Was do polubienia mojego bloga. Będzie mi bardzo miło 😊😊😊❤❤❤

To zdjęcie zrobiłam tydzień temu jak byłam w szpitalu. Musiałam iść do lekarza, więc mój wypad do Bydgoszczy się zepsuł. Coraz bardziej zaczynam myśleć, że są ludzie którzy źle mi życzą 😡 Niemniej oni nie wiedzą, że karma wraca ha ha ha 😈😈😈😈😈😈 PS. Tak prezentuje się moja obecna długość włosów. Ale szczerze mówiąc już zaczynam zapuszczanie ich. Cieszę się, że nie zrobiłam sobie jednak boba, bo w tych się źle czuję. Ja lubię włosy do pasa, bo wyglądam wtedy smuklej. Krótsze włosy nie są dla chubby buźki ha ha. 

Nic mi się nie chce. Lenistwo level HARD. Od upału spuchły mi stopy i dłonie. Dobrze, że nie muszę nigdzie wychodzić z domu. Wypiłam dzisiaj od bardzo dawna kawę z mlekiem i dwiema tabletkami słodziku. Nawet ten słodzik nie jest taki zły jak go malują. Wczoraj chciałam spraktykować czy cukier znowu mi skoczy, więc zjadłam ciasto(kawałek), ale dostałam po godzinie ból głowy i cukier prawie 200. Niestety cukru nie oszukam. Nie mogę go jeść. Także muszę przerzucić się na słodzik. Jak to mój kumpel ze stosunków międzynarodowych mawiał mi - Albo rybki albo akwarium, wybieraj. A co jeśli chcę to i to? 😢

W ogóle dzisiaj jestem jakaś taka zniechęcona i nie mam w sobie humoru, bo coraz bardziej ludzie mnie rozczarowują. Nawet bardziej niż bardzo. Niemniej cieszę się, że mam Was, bo jesteście super kumplami wirtualnymi. Niektórych z Was znam co mnie cieszy. 

Na koniec mam taką małą dygresję. Zauważam, że ludziom(nie wszystkim, ale większości) nie należy "pokazywać całej dupy", bo wychodzi się na tym źle. Otwieramy się przed kimś, staramy się ufać, a potem pfff i nie znaczymy dla tej osoby nic. Kiedyś podchodziłam do ludzi z dystansem, potem stwierdziłam, że należy ufać. Kurwa, gdzie ja rozum straciłam. Powiecie mi? Też tak się czasem czujecie? Miałam Wam jeszcze o czymś powiedzieć, ale zapomniałam. Dzisiaj cały dzień mi się wydaje, że o czymś zapomniałam. Moja dieta znowu nie wyszła, jakoś nie mam ochoty na nic jak źle się czuję... Jest 15:21 a ja zjadłam dopiero jeden posiłek. Kiepsko... kiepsko Maassen. Swoją drogą wolicie odchudzać się latem czy zimą? Co polecacie?

I na koniec życzę studentom zdania sesji, uczniom super świadectw, a wszystkim przede wszystkim sił na spełnianie marzeń i zdrowia do realizacji tego o czym marzycie ❤😍😎

PS. Ustawiłam jak widzicie klauzulę informacyjną o tym, że mój blog przetwarza cookie(choć do końca nie wiem czy on to robi) XD. Teraz wszystko zgadza się z RODO. Niemiłosiernie namęczyłam się z grzebaniem w kodzie HTML mojego bloga, ale jakoś dałam radę. Kiedyś byłam w te klocki dobra, ale teraz trochę wyszłam z wprawy, ale najważniejsze, że mi się udało i teraz wszystko jest zgodnie z prawem. Jesteście ze mnie dumni? Ha ha 😇😈

PS.2 - w ogóle ustawiłam nowy utwór na blogu w tle. Tym razem to Bednarek - Cisza. Bardzo lubię taki reggae style, więc może i Wam się spodoba. Chyba nie ma już osoby, która nie znałaby tej piosenki. 

Buziaczki Kochani 👄👄👄👄👄


poniedziałek, 28 maja 2018

Lekomania

Dobry wieczór moi Drodzy 👋 dzisiaj chciałabym poruszyć problem dotyczący wielu z nas jakim jest lekomania. Marilyn zawsze powtarzała, że na wszystko są pigułki i... uważam, że miała rację. Nie możemy spać to łykamy Nasen, mamy kłopoty z żołądkiem to traktujemy się dwiema tabletkami Espumisanu, na nerwy bierzemy bezpieczną Hydroksyzynę, a na ból głowy? ETOPIRYNA!

I nie, nie piszę tego aby zacząć Wam mówić, ze leki to zło i tylko biorą je nierozsądne osoby. Nie, nie mogę tego powiedzieć, bo byłabym hipokrytką. Uważam że leki to dobra sprawa jeśli naprawdę jesteśmy w potrzebie. Ale we wszystkim trzeba zachować umiar i podejść do sprawy rozsądnie. Kiedy więc pojawia się problem? Wtedy kiedy musimy brać aby żyć, funkcjonować, czuć się dobrze fizycznie i psychicznie. Czy można być uzależnionym od leków nie będąc lekomanem? TAK. Ja jestem uzależniona od leków na nadciśnienie, ponieważ nadciśnienie to choroba przewlekła, więc chcąc żyć muszę je brać. Ale nie jestem lekomanką, ponieważ mimo iż łykałam przez 3 miesiące Hydroksyzynę dzisiaj jej nie stosuję. Tym się różni uzależnienie fizyczne od psychicznej lekomani. Mam nadzieję, że rozumiecie. W końcu czyta mnie wiele mądrych ludzi. 

Problemem w XXI wieku jest nadużywanie leków, odurzanie się lekami i branie za dużej ilości suplementów. Każdy z nas powinien brać jak najmniejszą liczbą i dawkę leku, która jest mu potrzebna do życia. I tego każdy powinien przestrzegać. Wiele, naprawdę wiele osób odurza się lekami. Bo jak to się mówi, najlepsze narkotyki są w aptece. I taka jest prawda, że najwięcej substancji działających na układ ośrodkowy znajdziemy właśnie w aptece. Suplementy to kolejne środki apteczne, które powinny być wzięte pod lupę. Wiele dziewczyn odchudza się i zamiast odżywiać się zdrowo woli korzystać z "dobrodziejstw" pigułek. I tutaj też nie jestem aniołem. Kiedyś wolałam łykać witaminy niż przestrzegać zasad zdrowej diety. Ale mówię Wam o tym po to abyście zrozumieli, że warto czasem posłuchać kogoś innego, kto w wielu dziedzinach wiele doświadczył i przeżył. Dlaczego poruszyłam ten temat? Odpowiedź jest banalna. A mianowicie w tym roku mój organizm przyjął zatrważającą ilość leków i naprawdę była to ilość hurtowa. Aż sama się dziwię sobie, że moja wątroba to przeżyła. Kolejna sprawa jest taka, że interesują mnie leki i zawsze środki apteczne bardzo mnie... że tak to nazwę intrygowały. Mam nadzieję, że wiele wśród Was pomyśli czy nie bierze za dużej ilości leków. Leki są czasem potrzebne, ale trzeba wiedzieć z czym i jak można je łączyć. Czytajcie zawsze ulotki, mimo że lekarze często mówią - "Niech pani nie czyta, bo się pani zdenerwuje ile jest skutków ubocznych". Niemniej ja zawsze czytam i może dlatego umiem sobie szybko pomóc. 

Jak widzicie na powyższym obrazku na śniadanie przyjmowałam 4 tabletki. Myślę, że jak na 24-letnią kobietę to sporo patrząc, że to leki na jeden posiłek, a dzień się jeszcze nie skończył. Dziś już nie biorę witaminy C i D, ale dwie pozostałe tabletki jestem zmuszona brać, ponieważ są to leki na nadciśnienie, które są lekami o długim uwalnianiu. Dzięki temu nie muszę bać się, że skoki ciśnienia będą mnie dręczyć. 

Na koniec chciałabym Wam powiedzieć, że już dawno chciałam napisać ten post, ponieważ wiem jak wiele osób ma po prostu problem z lekami. Uzależnienie od leków to jedno z silniejszych uzależnień. Podobno jest silniejsze niż alkohol. Jeśli wyrazicie taką chęć napiszę o uzależnieniu, a raczej o uzależnianiu się od Hydroksyzyny. Powiem tylko tyle, że to cudowny lek na stres czy zdenerwowanie egzaminem, a dodatkowo nie jest kardiotoksyczny, ponieważ to najbezpieczniejszy uspokajacz na rynku farmaceutycznym. A teraz kończę dzisiejszy post, ponieważ jestem już senna, a muszę wypić herbatę, którą sobie zaparzyłam - Herbatka Zimowa(ha ha ha). Trzymajcie się ciepło i przekalkulujcie ile leków bierzecie na dobę. Policzcie leki i suplementy oraz zioła. Zioła są dobre, ale trzeba uważać na ingerencję z innymi lekami. Bardzo niedobrze jeśli stosujecie leki razem z dziurawcem. Dziurawiec bardzo zmienia dawkę leku, zapamiętajcie dla własnego zdrowia. 

Idę spać, bo zaczynam się rozgadywać. Ale tak się za Wami stęskniłam, że nie mogłam dłużej nie poprowadzić dzisiejszego postu. Kocham Was i sprawia mi to wielką radość, że mogę Wam w czymś pomóc, doradzić i wesprzeć. Nie znam Was osobiście, ale wiem że nadajemy na tych samych falach i jesteśmy kumplami. Trzymajcie się moi Kochani 👋❤👄

Wasza Alex 👄

piątek, 25 maja 2018

Operacja, RODO, straszne bóle czyli zły koniec maja

Dzień dobry Kochani 👋 Nie pisałam 3 dni, ponieważ bardzo źle się czuję i NIE! nie chodzi o ciśnienie. Mam bardzo mocne bóle i być może będę musiała przejść operację. Nic więcej nie mogę powiedzieć i nawet mi się nie chce, bo z mojej szczerości więcej mam problemów niż co warte. Niemniej postanowiłam, że napiszę, abyście nie pomyśleli, że umarłam czy coś w ten deseń. Dzisiaj cała Polska huczy o RODO czyli Rozporządzeniu o Ochronie Danych Osobowych. I mam tutaj mieszane zdanie. Z jednej strony to dobrze, bo zmniejszy się liczba telefonów od telemarketerów, ale z drugiej ludzie prowadzący jakąś działalność prywatną będą mieli po prostu przesrane jeśli(oczywiście!) nie będą przestrzegali prawa. Już zastanawiam jak sprawa tyczy się bloggerów. Dostałam powiadomienie od Google, że mam wprowadzone informowanie Was o plikach cookie. Ja nic takiego nie widzę, więc mam do Was ogromną prośbę abyście napisali w komentarzu czy coś takiego zostało uiszczone na moim blogu. Byłabym bardzo Wam wdzięczna. Na koniec tego bardziej informacyjnego postu chciałabym Wam powiedzieć, że dzisiaj o 10% poprawił mi się humor, ponieważ przyszedł kurier Krzysztof i dostarczył mi moje zakupy(sama sobie kupiłam, nie że jakaś kampania ha ha ha). Kupiłam dwa flakoniki(bo po 30 mililitrów) perfum, z których mogę powiedzieć jestem zadowolona. Jedne to Gucci, drugie zaś Jimmy Choo. Już widzę, że jesteście zaintrygowani ich przyszłą recenzją. A cena jaką za nie zapłaciłam to naprawdę BARDZO niewiele. Ale o perfumach porozmawiamy za jakiś miesiąc, dwa lub trzy kiedy skończę testowanie. Już sobie obiecuję od dłuższego czasu, że przestanę kupować kosmetyki, ciuchy i perfumy, ale jakoś mi nie wychodzi. Przepraszam, że jestem kobietą 😈😇

Jeśli się znacie, bądź wiecie z czym je się RODO to napiszcie mi w komentarzach, proszę. Jestem przede wszystkim zainteresowana jak wyglądają regulacje dla bloggerów z tytułu nowej ustawy o ochronie danych osobowych.

Miłego piątku Wam życzę 😚

wtorek, 22 maja 2018

C-THRU Cosmic Aura

Dzisiaj mam dla Was recenzję perfum, które posiadam dzięki kampanii C-THRU. Testuję tę wodę toaletową już dłuższy czas, więc sporo mogę powiedzieć o produkcie Cosmic Aura.

C-THRU Cosmic Aura to woda toaletowa, która na rynku pojawiła się w tym roku. Jest to nowy produkt zapachowy, którym mogą cieszyć się kobiety. Nigdy nie miałam żadnych perfum z tej marki, więc tym bardziej byłam podekscytowana na myśl o testowaniu tego produktu. Aby nie przedłużać przejdźmy od razu do nut zapachowych tychże perfum.

Czy skład perfum odzwierciedla to czym pachnie Cosmic Aura od C-THRU?

Po rozpyleniu perfum czuć gdzieś w tle melona(ale niestety tylko przez chwilę). Czerwoną porzeczkę czuć, ale trzeba się zdecydowanie głęboko zaciągnąć zapachem aby ją wyczuć. Zdecydowanie preferuję czarną porzeczkę w perfumach, ponieważ ona dodaje niesamowitego seksapilu zapachowi perfum. Niestety(niestety dla mnie) czuć zbyt dużo JAŚMINU. Jak na mój gust Cosmic Aura stylizowana była na kształt Thierry Mugler - Alien. Kobiety, które szukają woni jaśminu w perfumach będą zachwycone Cosmic Aurą, ponieważ to jaśmin w czystej postaci. Dosłownie. Po dłuższym czasie czuć intensywny zapach wanilii. I tak prezentuje się zapach jaki wyczuwam w tej wodzie toaletowej. 

COSMIC AURA - to idealna propozycja na wieczory wiosną. Są to perfumy dosyć ciężkie, kobiece(to bez wątpienia) ale niemające pazura, czegoś prowokacyjnego w sobie co ja bardzo lubię w zapachach. Zapach posiada nutę geranium, której ja nie mogę zdzierżyć. Zalatuje mi ten zapach Paris Hiltor - Fairy Dust, który kiedyś recenzowałam na blogu. Geranium po prostu mi śmierdzi. 

Trwałość?

O dziwo tutaj jest bardzo dobrze. Zapach utrzymuje się 3-5 godzin, także jak na wodę toaletową jest to bardzo przyzwoita jakość. Cena tej wody toaletowej to ok. 60 złotych w drogeriach. Ja miałam to szczęście, że zostałam ambasadorką tego zapachu dzięki kampanii C-THRU. Za co jestem ogromnie wdzięczna. 

My tu gadu gadu o składzie, trwałości i cenie, a nie wiecie jak przedstawia się flakon tej wody toaletowej. Oto on:

Uważam, że buteleczka jest urocza, po prostu atrakcyjnie wygląda. Należy do ładniejszych flakonów w mojej 12-flakonowej kolekcji perfum. Zawsze chciałam granatowo-niebieską buteleczkę perfum. Dodatkowo na spodzie flakonu znajduje się kilkanaście przezroczystych kuleczek, które ładnie szeleszczą. Uważam, że jest to super zamysł na stworzenie urokliwej, pomysłowej buteleczki wody toaletowej.

To mój essentials. Co sądzicie o takim połączeniu? Cosmic Aura w towarzystwie złotego łańcucha, fuksjowej szminki na tle brokatowych spodni(które notabene nigdy nie nosiłam ha ha).

Cosmic Aura nie jest wydajną wodą toaletową, ponieważ "psiki" są bardzo obfite i duża ilość produkty wylatuje w przestrzeń. Ale nie uważam to za wadę. Myślę, że zapach spodoba się miłośniczkom Aliena od Muglera. To naprawdę podobna, znacznie tańsza wersja tamtego zapachu. Mimo, że dostałam perfumy za darmo moim celem jest stworzenie szczerej recenzji. I myślę, że wszystko co dzisiaj napisałam o Cosmic Aurze jest tym co czuje mój nos. Ten zapach przypomina mi też perfumy mojej babci czy moich ciotek z Sochaczewa. Niemniej myślę, że C-THRU stworzyło coś dobrego, ale już coś takiego było, więc nie jest to zapach, które jest czymś nowym i nieodgadnionym. Podgrzany kotlet, ale JAKA JAKOŚĆ. Za jakość wielkie brawa. 

Czy warto kupić? Jeśli kochacie zapach jaśminu to jak najbardziej. I dla samej buteleczki warto kupić. W żadnej nie widziałam tych bezbarwnych ozdobnych kuleczek na dnie flakonu. Bardzo urokliwe to jest. Polecam. 

Wasza Aleksandra



poniedziałek, 21 maja 2018

Jadę do Bydgoszczy, ścięłam włosy i wyzwoliłam się ze złych wspomnień

Dzień dobry z auta ✋ właśnie jadę jako pasażer z boku do Bydgoszczy. Dzięki uprzejmości Karolka(znacie go z postu o Warszawie) zostanę zawieziona do mojego wujostwa gdzie pobędę do końca maja. Wspominałam Wam, że potrzebuję odpoczynku od wszystkiego co mnie otacza. Wiem wiem to ucieczka rzecz jasna w moim wykonaniu. Ale... hmm... w psychologii są 3 opcje w chwili zagrożenia - ucieczka, walka i obojętność. Ja upodobałam sobie ucieczkę. Tylko czasami walczę jeśli mi na czymś zależy. Ale do rzeczy, bo znowu zaczynam się zapętlać kilkoma myślami na raz. Także w Bydgoszczy spędzę jakieś 7-8 dni w niedużym domku, gdzie mam nadzieję będzie Internet. A jak nie to poczuję się jak Tom Hanks w Cast Away. Spakowałam się szybko, iPhone schowałam do torby podróżnej, a ją do bagażnika ha ha ha. Bardzo mądre, wiem, ale mam nadzieję, że nikt w tym czasie - patrz 3-4h nie będzie dzwonił. Także jadę sobie, patrzę w okno i jest pięknie. Zapas leków i wody mineralnej jest to mogę czuć się bezpieczniej. Dzisiaj do szczęścia nie brakuje mi nic. Nawet pogoda jest piękna. Swoją drogą w Bydgoszczy zawsze padało jak byłam, więc jestem ciekawa czy dzisiaj też powita mnie deszcz. Niemniej bardzo miło wspominam podróże przez Bydgoszcz i do Bydgoszczy. 7 lat temu tam byłam, więc jestem teraz mega podekscytowana. Zawsze lubiłam podróże te małe i te duże. Podróżowanie po Polsce jest bardzo przyjemne i każdego do tego zachęcam.

Kolejna sprawa to ścięłam włosy, a raczej podcięłam o dobre 15cm. Musiałam to zrobić, ponieważ rozjaśnianie wodą utlenioną, o której Wam wspominałam bardzo zniszczyło mi końcówki i zaczęły się kruszyć. Włosy owszem rozjaśniły się, ale jakim kosztem. Także nie powstanie post o rozjaśnianiu końcówek włosów wodą utlenioną, ponieważ to niszczy włosy, a przynajmniej moje. Znam kilka osób, które robi tak od lat a mają piękne włosy. Po prostu nie każdy włos się nadaje do takich zabiegów. Jak będę miała czas i zrobię zdjęcie, w nowej fryzurze to na pewno zamieszczę na blogu albo na Facebooku na stronie Myśli Kobiety Wyzwolonej. Ogólnie nie czuję się w nich najlepiej dlatego cieszę się, że nie obcięłam bardziej. Jednak ja lubię bardzo długie włosy i to się chyba nie zmieni, mimo że uważam iż bob jako fryzurka dla kobiet jest śliczna. To ja jednak się nie zdecyduję, bo już w tej chwili irytuje mnie długość tych włosów ale no musiałam, bo były zniszczone.

Od prawie 2 miesięcy czuję się psychicznie całkiem nieźle. Ćwiczę swoją głowę aby była odporna na stres i nawet ostatnie spięcie z bratem przeżyłam bez Hydro. Myślę, że dobry czas nadchodzi dla mnie od dnia dzisiejszego. Wczoraj na samą noc pogodziłam się z bratem, chociaż jeszcze nie jest tak dobrze jak bywało. I w ogóle odnowiłam kontakt z moim drugim kumplem Arturem i myślę, że wszystko będzie dobrze. I schudłam 1,5kg. Także wszystko zmienia się na lepsze. Trzymajcie się i życzę Wam udanego tygodnia. Buziaczki Misiaki moje 👄👄👄✋✌❤

niedziela, 20 maja 2018

FIKSUM DYRDUM, czyli jak nie zwariować w tym chorym świecie

"W aptece Cię otruli, zgwałcili w bibliotece, oczy Twe przymykasz gdy Twoja dziewczyna zdradza Cię co nos z działami Lenina" - tak kiedyś śpiewali w Pidżamie Porno, w jednym z moich ulubionych zespołów, który doskonale ukazuje absurdy Polski. I tym cytatem z piosenki /Trzymając się za ręce/ zacznijmy ten post.

Im dłużej żyję tym mniej mnie na tym świecie cokolwiek dziwi. Można powiedzieć, że mój limit zdziwień się skończył. Zawsze uważałam się za bardzo tolerancyjną osobą, ponieważ urodziłam się w latach 90, a to do czegoś zobowiązuje. Ale? No właśnie. Ale są pewne kwestie, które dla mnie zawsze będą chore, których nie pojmę choć rozumiem spojrzenie innych na wiele tych spraw, których pojąć nie zdołam, bo nie popieram głupoty. Na naszym pięknym globie jest tyle absurdów, że trudno nawet je zliczyć i "wypalcować" na dłoni pokazując ich ilość. Polska(mój kraj) przoduje w ilości głupot czynionych przez ludzi. Dlaczego? Gdybym wiedziała dlaczego to już dawno byłabym panią premier. Zawsze mogę sobie wnioskować dlaczego tak a nie inaczej, ale czasem po prostu marzy mi się aby odpuścić, odwrócić się i być daleko od tych wszystkich chorób XXI wieku. Nie można się przejmować tak wszystkim, bo do FIKSUM DYRDUM niedaleko. Łatwo powiedzieć, prawda? Mnie też to ciężko przeszło przez klawisze ale prawda jest taka, że czasem trzeba powiedzieć STOP i wysiąść z szalonej kolei, która prowadzi donikąd. Zawsze miałam w głowie pewną utopijną wizję świata i to mnie gubi do dziś. Nie powinno się niczego ani nikogo idealizować, bo każdy nosi maskę i kogoś gra. Niektórzy są pierwszoplanowymi aktorami(czyt. wyrafinowanymi oszustami), ale większość to tylko epizodyści i statyści. Bolesna prawda ale prawda. Co więc zrobić z tym światem i ze sobą? Po prostu odpuścić i dać sobie spokój z jakimkolwiek staraniem i przejmowaniem się tym światem. Myślę(już od dawna), że lepiej być egoistą dążącym do osiągnięcia osobistych sukcesów, ponieważ wyjdziemy na tym lepiej niż wtedy gdy będziemy się przejmować ludźmi i ich problemami. Kiedyś byłam straszną egoistką, ale wtedy miałam naprawdę wiele na głowie i wiele wiele różnych sukcesów na koncie. Odkąd zaczęłam się socjalizować z innymi to popłynęłam na jakiś zabawny przylądek, który ściągnął mnie w dół. Tu wstawię TRZY KROPKI. (...).

Czytajcie mojego bloga, uczcie się i wiedźcie że nie pozwólcie nikomu aby spychał Was, ponieważ nie może znieść Waszej cudownej odmienności, egoizmu, egotyzmu i po prostu Waszego ego. Dążcie do ideału i bądźcie najlepszą wersją siebie. Mówię Wam ja, dziewczyna widząca za dużo.
Zdecydowanie.


Wasza Aleksandra

czwartek, 17 maja 2018

4 ROCZNICA MYŚLI KOBIETY WYZWOLONEJ

Dzień dobry Kochani 😊👋 dzisiaj mijają dokładnie 4 lata odkąd zasiadłam przed laptopa i zaczęłam dla siebie i dla Was pisać bloga Myśli Kobiety Wyzwolonej. W ciągu tych 4 lat wiele się wydarzyło w moim życiu. Zaczęłam pisać MKW niecałe dwa tygodnie po śmierci mojej babci. Szukałam wtedy ukojenia bólu, zabicia czasu(chociaż tego nie), a przede wszystkim chciałam znaleźć katharsis. I... znalazłam. Wiem, że wśród Was są osoby, które od początku istnienia mojego bloga czytają mnie do dziś. Jest mi niezmiernie miło, że są takie osoby. Mogę powiedzieć im tylko DZIĘKUJĘ. Ale jakże szczere dziękuję.

Mimo, że kocham to co robię wielokrotnie zdarzyły mi się chwile, że chciałam rzucić bloga i przestać pisać. Spowodowane to było wieloma aspektami, o których dzisiaj pozwolę sobie nie wspominać, bo wiele razy już Wam o tym opowiadałam, więc oszczędzę sobie powtarzania. Mam nadzieję, że rozumiecie. Dziś wiem, że gdybym rzuciła Myśli... jak każdego mojego poprzedniego bloga to byłabym znowu nieszczęśliwa i pewnie zaczynałabym pisać od początku. Nie miałoby to wtedy żadnego sensu... tak myślę teraz. Dlatego cieszę się, że wytrwałam w tych najgorszych chwilach i piszę już 4 lata. Aż nie mogę w to uwierzyć, że naprawdę już 4 lata odkąd jestem tutaj z Wami. W tym roku barrrrdzo wiele osób przybyło, bo ponad 600 za co Wam z drugiej strony ekranu bardzo dziękuję. To szalenie miłe i wzruszające dla mnie wiedzieć, że piszę dla ludzi, którzy naprawdę chcą przeznaczać swój czas na to aby czytać to co tworzę. Dziękuję. Pamiętacie doskonale, że zawsze nie chciałam tworzyć pod publikę i tego do dziś dzień się trzymam. Zawsze powtarzałam, że mój blog nie stanie się mega popularny, bo do tego a nie aspiruje, b to się nie stanie ze względu na mój sposób myślenia na temat wielu spraw. Moim celem było stworzenie swojej niszy i uważam, że to mi się udało. Oczywiście cieszy mnie to gdy Was przybywa coraz więcej, ale wiem że są to osoby, które patrzą na świat podobnie jak ja. Wy nie jesteście jak wszyscy, nie jesteście każdym/każdą. Jesteście zawsze sobą i dlatego znaleźliście się tutaj. Nie zapominajcie o tym NIGDY 😈😈😈

Chciałabym Wam także powiedzieć, że życie jest niekiedy straszne, ale zawsze jest też piękne, bo życie jest to najlepsza rzecz jaką macie. Dlatego celebrujcie każdy dzień, cieszcie się nim, walczcie o swoje życie nawet jeśli będzie to straszna trwoga i cierpienie. Nigdy ale to nigdy nie poddawajcie się jeśli przechodzicie przez piekło. Wszystko kiedyś się kończy nawet cierpienie. I na koniec dzisiejszego wyjątkowego postu chcę Wam powiedzieć abyście w swoim życiu znaleźli coś stałego, coś co nie pozwoli Wam przestać żyć, nie pozwoli na to abyście się poddali. W moim życiu bardzo wiele się zmienia, ale mój blog Myśli Kobiety Wyzwolonej jest dla mnie czymś stałym tak samo jak pasja pisania. Te dwie rzeczy(powinno być tu inne słowo) są dla mnie stałe i niezmienne od najmłodszych lat. Wszystko inne się zmienia. Ja się zmieniam od czasu do czasu, ludzie wokół mnie również, ponieważ nie znalazłam takich ludzi, którzy być może będą ze mną do samego końca. A przynajmniej jeszcze nie mam tej pewności w tym momencie. Ale reasumując, znajdźcie coś co kochacie i zatraćcie się w tym całkowicie. Bądźcie egoistami w tej materii, bo to uczyni Was szczęśliwymi ✌


Wasza Aleksandra M. 👄

środa, 16 maja 2018

Sablewskiej sposób na modę

Dzień dobry moi Drodzy w ten jakże pochmurny dzień(i podobno deszczowy) w Łodzi. Dzisiaj chcę się z Wami podzielić jedną wpadką, którą poczyniłam na mojej ulubionej koralowej bluzce. Pewnego weekendu oglądałam sobie program - Sablewskiej sposób na modę i zainspirowałam się jednym elementem, który Maja pokazywała w tym odcinku. A mianowicie postanowiłam sobie wyciąć kształt serca na plecach mojej bluzki.

Nie wiem czy to ja jestem taka lewa, czy po prostu Sablewska źle pokazała to na wizji. Może nie tyle źle co nie dokładnie. Muszę jeszcze raz obejrzeć ten odcinek i przekonam się dlaczego tak źle wycięłam sobie bluzkę. Z racji tego, że jesteśmy na moim blogu a nie na żadnym Fejsie czy Insta to mogę Wam pokazać jak wygląda bluzka kiedy się ją założy na siebie.

Powiem szczerze, że lipa po całości. Wczoraj wyrzuciłam tę bluzkę, bo nie nadaje się do noszenia jak sami widzicie. A swoją drogą to chyba trochę się rozgrzaliście w ten chłodny dzień ha ha ha 😈😈😈😈😈😈 Prowadząc Myśli Kobiety Wyzwolonej już całkiem długi czas, wiem że to co jest złe na Facebooka i Instagrama jest idealne na bloga. Są fotki, które nie wrzucę za nic na Fejsa, ponieważ są nieodpowiednie, ale na blogu tworzę swoją przestrzeń dla Was i mogę sobie wklejać co mi się żywnie podoba. W ogóle powiedźcie mi czemu kobiety nie wstydzą się pokazywać w kostiumie kąpielowym a w bieliźnie już tak? Przecież to stanik i majtki i to. Rodzimy się nadzy wszyscy i czy któreś z nas się wstydziło? NIE. Może warto wrócić do początku?

Moi Kochani życzę Wam udanego dnia i większej uwagi przy oglądaniu telewizji choć patrząc na moje dwa zdjęcia ewidentnie widać, że telewizja kłamie ha ha ha.

Trzymajcie się ciepło 👄👄👄


wtorek, 15 maja 2018

Tam kurwy chodzą... czyli prawda o dawnej ASP

W mojej rodzinie zawsze było więcej umysłów humanistycznych i artystycznych aniżeli ścisłych. Moja babcia świetnie rysowała specjalnym węgielkiem i całe życie żałowała, że zamiast pójścia na Akademię Sztuk Pięknych zdecydowała się zostać pielęgniarką. Dlatego cały czas powtarzam Wam, że w życiu należy robić to co się pragnie, co się kocha. Kiedyś ludzie dorośli słuchali rodziców i liczyli się z ich zdaniem. Ojciec mojej babci powiedział wyraźnie - "Nie pójdziesz na ASP, bo tam kurwy chodzą!". Babcia posłuchała i przestała rysować, chociaż to uwielbiała. A dlaczego tak powiedział mój pradziadek? A mianowicie studentki ASP często muszą się na zajęciach rozbierać. Tak przynajmniej było, chociaż wiem, że dzisiaj nadal poszukują nagich, żywych rzeźb do pozowania podczas malowania czy rysowania. Kiedyś ludzie inaczej podchodzili do sztuki. Dla rodziców dziecko(mimo, że pełnoletnie), które się rozbiera to coś z czego nigdy dumni nie będą. I czy się dziwić? Nie! Nie dziwię się takim rodzicom, mimo że sztukę rozumiem. Mam to po swoim ojcu, który jest lekkoduchem i człowiekiem podobno bardzo uzdolnionym w malarstwie. Sama kiedyś rysowałam i malowałam ale to według mnie było słabe. Ostatnio też coś z nudów szkicowałam, ale wyszło takie meh...

Nooo takie SE. Ale rysowanie i pisanie było i jest dla mnie bardzo oczyszczającym zajęciem.

Raczej już nie wrócę do szkiców czy malowania bo straciłam do tego i wenę i umiejętności, które musiałabym znowu ćwiczyć, a na to czasu nie mam ani jakoś specjalnie ochoty. Jedyną dziedziną sztuki jaką kocham jest literatura/pisanie i przy tym zostanę. To jest dla mnie najlepszy lek na wszystko. Każdy wie, że Ci którzy piszą, piszą bo muszą, bo to daje im siłę do życia. Życie jest skomplikowane, czasem bardzo smutne i przerażająco bolesne. Mam tak, że jak odczuwam szczęście to czuję tak wielką siłę prawie, że nieludzką, zaś gdy odczuwam smutek czuję wielką rozpacz. Zawsze odczuwam najsilniejsze emocje. Na to skazany jest każdy pisarz, po prostu twórca słowa. Piszę od dziecka i pisanie mnie uratowało. Kiedyś tworzyłam baśni(kocham nadal fantasy), a potem zajęłam się zapisywaniem wspomnień, aż skończyłam na dziennikach. Lubię zapisywać życie, bo dzięki temu wiem, że nie zapomnę nigdy.

Dzisiaj taki lekki pościk. Mam nadzieję, że Wam się podobał.

Buziaki. 

poniedziałek, 14 maja 2018

Raj dla fetyszystów

Trochę to śmieszne, a trochę przerażające znać w wieku 24 lat więcej fetyszystów niż sposobów na udany związek. Nie wiem czy śmiać się czy już płakać. Najlepiej będzie jak będę śmiała się do łez XD Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami wiedzą na temat... po prostu ludzi z sieci. W latach 90 było pełno memów(tak to nazwijmy) na temat facetów i lasek z Internetu. Wszyscy mówili, że to śmierdzący nieudacznicy i pasztety, które podbierają ścianę na każdej imprezie. Czy faktycznie tak można zaszufladkować ludzi szukających "czegoś" na portalach randkowych? NIE!

Internet niesie wiele możliwości włącznie z możliwością poznania intrygujących ludzi. I to nie prawda, że po drugiej stronie ekranu siedzą tylko nieatrakcyjni mężczyźni i brzydule. Poznałam wielu facetów jak z sex kalendarza, ale bardzo często Ci żurnalowi mężczyźni okazywali się zakompleksionymi ludźmi z masą problemów natury psychicznej. Paradoks? Nie sądzę. Często dziś wyjątkowo zadbani mężczyźni byli kiedyś bardzo przeciętnymi chłopakami. I to samo tyczy się kobiet.

Dyrektorzy firm, sponsorzy, bankowcy, tirowcy, prawnicy, studenci - ich jest najwięcej na portalach internetowych umożliwiających spotykanie z ludźmi. Myślę, że spowodowane jest to tym, że nie mają czasu poznawać kobiet w świecie realnym. Tu i teraz. Z kobietami pod tym względem jest trochę inaczej. One często szukają dowartościowania, pieniędzy, bogatego męża lub po prostu przelotnego seksu od swojego partnera, który za często zagląda do kieliszka.
Kiedyś zrobiłam obszerną serię o poznawaniu ludzi przez Internet, ponieważ byłam na castingu w Warszawie i później zrobiłam z tego relację. Było to w 2014 roku, więc w tym miejscu odsyłam Was do moich postów z tamtego okresu. Na pewno się nie zawiedziecie, ponieważ stworzyłam duże kompendium wiedzy na temat randek internetowych. Zresztą są to najbardziej oblegane moje posty, także zachęcam do poczytania.

Dziś porozmawiamy sobie o ostatniej grupie ludzi w sieci. A mianowicie o różnorakich FETYSZYSTACH. "Siedząc" 6 lat na przeróżnych portalach dowiedziałam się mnóstwo o psychice(pod względem seksualnym) facetów. I mogę dzięki temu podzielić się z Wami tym tematem.

ZOOFILE

Eh... to najbardziej znienawidzona grupa fetyszystów przeze mnie. W moim krótkim(a jakże) życiu poznałam 2 zoofili. Prowadziłam długą rozmowę z jednym z nich na temat tego jak to się stało, że stał się takim zboczonym(bo tak kurwa jest!) człowiekiem. Dla mnie to chore jak można wykorzystywać zwierzęta do zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych. Jako dawna wieloletnia wegetarianka mogę tylko powiedzieć, że bycie zoofilem i uprawianie seksu ze zwierzakiem jest bestialstwem na zwierzęciu.

KOPROFILE

Mało kto wie czym jest koprofilia. A mianowicie to jedna z parafilii seksualnych, w której partner podczas zabaw seksualnych używa kału swojego lub kału partnera(najczęściej). Kilku koprofili i koprofagów(Ci faceci zjadają gówno) znam i od lat zastanawia mnie czemu tak się stało, że stali się takimi dewiacyjnymi ludźmi. Już pewne wnioski mam, ale jeszcze zbieram informacje aby coś więcej na ten temat powiedzieć.

PEDOFILE

W tym miejscu krew się we mnie gotuje. Aby było ciekawe tym jednym jedynym pedofilem, którego znam był jeden zoofil i zarazem koprofil.  Zauważyłam, że dewiacje seksualne(te bardzo obrzydliwe i bestialskie) łączą się ze sobą. Koprofila jeszcze mogę szanować jako człowieka, bo nie krzywdzi drugiej istoty, ale zoofila i pedofila nie jestem w stanie szanować, bo krzywdzi innych, tych którzy nie mogą zadbać o siebie. Zwierzę i dziecko to niewinne istoty, które same sobie nie pomogą. Dodatkowo ten pedofil, którego poznałam na Badoo okazał się nacjonalistą(strasznie radykalnym) i kulturystą(ale to akurat po zdjęciu widziałam). Powiedźcie jak należy się zachować wiedząc, że dana osoba jest pedofilem?

ANIMALKI(choć mam obiekcje co do nazwy, jeśli się mylę to mnie poprawcie)

Już mówię o co chodzi. Na jednym z portali randkowych poznałam młodą kobietę(matkę swojego synka), która chodziła przy nim nago i on również nie był ubrany. Uważała, że takim zabiegiem staje się bardziej złączona ze swoim dzieckiem i jest bliżej natury. Nie wiem czy jest to rozsądne, aby przejawiać takie zachowania przy swoim dziecku. Niemniej wiem, że takie praktyki są dosyć częste w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

ULEGLI/MASTERZY/ULEGŁE/DOMINY

To jest największa grupa fetyszystów w sieci. O ile 4 poprzednie fetysze są dla mnie drażniące to klimat BDSM jest dla mnie czymś normalnym. Dla mnie jest to bardziej upodobanie seksualne aniżeli fetyszyzm, ale w BDSM jest wiele elementów podniecających dlatego fetyszystami można nazwać ludzi uprawiających miłość w takim klimacie.

FETYSZYŚCI STÓPEK

Taakkk! Ich jest również bardzo wielu. Stopy kobiety dla wielu mężczyzn są bardzo atrakcyjną częścią ciała. Jeden facet powiedział mi, że stopy o kobiecie mówią wiele, ale mówią jedną ważną rzecz - jak kobieta dba o siebie. Te, które dbają o stopy zawsze dbają o swoje całe ciało. I faktycznie tak jest.

Kto lubi bluszcz daje Like na FB mojemu blogowi 😉

I tym kończę dzisiejszy post. Raj dla fetyszystów to po prostu Internet. Dzięki sieci mogą poczuć, że są wśród ludzi, którzy podzielają ich zboczenia, parafilie, dewiacje, fetysze, upodobania seksualne. Wiele jest osób mających mniejsze fetysze, ale uznałam, że podam Wam fetyszystów, których spotykałam najczęściej. I pewnie nie raz jeszcze spotkam. Internet daje ogromne możliwości ale należy nauczyć się z niego dobrze korzystać i nie ufać wszystkiemu co podaje się za człowieka. Bądźcie takimi ludźmi jakich chcielibyście spotykać, a na pewno świat będzie lepszym miejscem niż jest. Trzymajcie się i udanego dnia Wam życzę.

Aleksandra 👄✋✌

niedziela, 13 maja 2018

Eurovision 2018 czyli wygrywa Izrael

Dzień dobry Wszystkim ✋ dzisiaj jest dzień po Eurowizji 2018. Jak co roku piszę o moich odczuciach z tego jakże politycznego konkursu muzycznego. Zawsze lubiłam Eurowizję, ale w tym roku w ogóle mi się nie podobała. Zaczęłam oglądać od 4 piosenki i koło 9 przestałam, bo moje uszy nie mogły tego słuchać. W ogóle nie podobało mi się jak Portugalia zorganizowała tegoroczny konkurs. Niemniej przesłuchałam wszystkie eurowizyjne piosenki tego roku w Internecie aby wiedzieć jak wszystkie brzmiały. Ah moje uszy się bardzo zmęczyły, ale jakoś przeżyłam. Pewnie jesteście ciekawi na kogo bym głosowała gdybym miała coś wybrać. A mianowicie.

1. ESTONIA

Estonia zaproponowała utwór operowy co bardzo mi się podoba. Lubię operę, więc nawet ten utwór mi się podobał, ale mimo wszystko w pewnych miejscach piosenki było słuchać fałszowanie wokalistki.

https://youtu.be/ImawXdXIGd8

2. DANIA

Piosenka Danii była ciekawa, spokojna i miała coś w sobie, ale... najbardziej to podobał mi się Rasmussen, bo to kawał przystojnego chłopa Wikinga. Brałabym ❤

https://youtu.be/42JL4rEgp_U

3. PORTUGALIA

Utwór damskiego duetu z Portugalii barrrdzo mi się podobał, może dlatego że lubię sentymentalne piosenki w języku danego kraju, a nie ciągle tylko angielski, angielski, angielski. Swoją drogą sądzę, że te dwie laski to lesbijki. Mam homo radar, więc chyba się znowu nie mylę. To tak na marginesie.

https://youtu.be/mHjGbADMcOI

4. IZRAEL

Oj tak... piosenka głupia jak but, ale melodyjna i fakt faktem uważam, że to najlepsza tegoroczna piosenka na Eurowizji 2018. Netta to niesamowicie charyzmatyczna wokalistka, o mocnym głosie. Ogólnie Toy miała coś w sobie, skoczna, lekko wulgarna, zabawna, fikuśna. Taka powinna być piosenka dla Europy.

Co myślę o Polityce na Eurowizji?

Myślę, że Izrael wygrał w dużej mierze przez to co zadziało się między Polską a Izraelem. I nic więcej na ten temat nie powiem. Może jedynie to, że Polska nie weszła na Eurowizję, a Izrael wygrał. Czy coś Wam w tym też śmierdzi jak mnie? No właśnie.

Podsumowując tegoroczną Eurowizję... były słabe utwory, wszystko na jedno kopyto, ale piosenki z tych 4 państw podobały mi się i uważam iż słusznie, że Izrael wygrał. A Wam jak się podobała tegoroczna Eurowizja 2018?

Wkleję Wam siebie, bo ja zawsze jestem lepsza od jakieś Eurowizji ha ha ha 👌
Pozdrawiam

sobota, 12 maja 2018

Gdzie kobiety lubią być dotykane?

Każda kobieta uwielbia być dotykana, przytulana, całowana, pieszczona. Każda kobieta potrzebuje bliskości dla poczucia bezpieczeństwa, miłości i zaspokojenia swoich cielesnych potrzeb. Mężczyźni nadal nie zdają sobie sprawy, że oprócz piersi, pośladków i clitoris kobiety lubią być dotykane także w innych miejscach. Czas oświecić tych Panów, którzy myślą, że kobiety mają ograniczoną przyjemność do trzech wyżej wymienionych miejsc. Zapraszam do bardzo przyjemnej lektury.

1. WEWNĘTRZNA STRONA UD

To jedno z tych bardziej gorących miejsc, które potrafi rozpalić kobietę do czerwoności. Delikatne przesuwanie palcami po wewnętrznej stronie ud jest niesamowicie podniecającym doznaniem dla kobiety. Nie warto przechodzić za szybko do dania głównego.

2. DŁONIE

Chyba nie ma kobiety, która nie lubi być trzymana za dłonie. Jest to takie subtelne, romantyczne i bardzo przyjemne. Panowie za rzadko to robią. To wyraz uczucia i zaangażowania oraz preludium do dalszych figli.

3. KARK

Oj tak... jako kobieta bardzo lubię być dotykana właśnie w tym miejscu. Czuję się wtedy niesamowicie rozluźniona, zrelaksowana. Po prostu czuję się jak po najlepszym masażu. Pieszczenie tego miejsca podczas pocałunku jest nieziemsko rozgrzewające.

4. PŁATKI USZU

Uszy zarówno męskie jak i żeńskie są bardzo intensywną strefą erogenną. Dotykaniem płatków uszu, lizaniem, ssaniem niekiedy można doprowadzić partnerkę do niesamowitej rozkoszy bliskiej orgazmowi.

5. STOPY

Jako miłośniczka masaży mogę tylko powiedzieć, że jeśli całe życie miałabym być dotykana w jednym miejscu to wybrałabym właśnie stopy, ponieważ u mnie jest to miejsce, które gdy jest masowane potrafi mnie uspokoić nawet przy wielkich nerwach. Dla mnie osobiście nie ma nic lepszego niż masaż stóp. Taki solidny, mocny masaż, a nie jakieś głaskanie.

6. TALIA

To miejsce często jest zaniedbywane przez mężczyzn, bo myślą oni, że my tam nic nie odczuwamy. A błąd! wielki błąd. To miejsce wyzwala ogromną ochotę na seks, szczególnie gdy mizia się bardzo delikatnie albo całuje w tym miejscu. Ah... rozmarzyłam się.

7. PIERSI

O tym miejscu na szczęście Panom nie trzema przypominać, bo któż nie lubi dotykać piersi. Wiele kobiet uwielbia się właśnie tam dotykać, bo to relaksuje. Mocno, delikatnie to zależy. Każda kobieta inaczej odczuwa dotykanie biustu. Są takie, które uwielbiają, są takie, które nienawidzą, ponieważ odczuwają ból. Po prostu trzeba znaleźć złoty środek.

8. OBOJCZYKI

Lizanie obojczyków to 100 punktów do orgazmu. Chyba nic więcej nie muszę dodawać.

9. SZYJA

W tym miejscu mogłabym pisać, pisać, pisać i pisać, ponieważ stopy, obojczyki i szyja to moja wielka trójka. Szyja jest miejscem stworzonym do pieszczot. Dla mnie osobiście jest to miejsce bardziej erotyczne aniżeli usta. Całowanie, lizanie, gryzienie, czy malinki to bardzo przyjemne. Wręcz nieziemsko przyjemne.

10. STREFA INTYMNA

I właśnie DOSZLIŚMY 😈😈😈 do punktu kulminacyjnego. U 99% kobiet bez dotykania clitoris nie jest możliwe dojście do orgazmu. Także nic więcej dodawać nie muszę, że jest to jedno z najważniejszych miejsc aby doprowadzić kobietę do rozkoszy.


I tak przebrnęliśmy przez 10 punktów na ciele kobiety, które są strefami przyjemności. Oczywiście pewnie gdyby pisała to inna osoba niż ja te punkty mogłyby wyglądać inaczej, bo każda kobieta lubi być dotykana w innych miejscach, choć ogólnie te punkty powtarzają się u wielu kobiet. Nie wspomniałam o kolanach na przykład choć wiele kobiet uwielbia gdy mężczyzna kładzie im dłoń na kolanach. U mnie jest to miejsce bardzo neutralne także w ogóle o tym nie wspomniałam. Oprócz kolan prawie wszystkie kobiety lubią to o czym napisałam. Wiadomo są kobiety mniej lub bardziej otwarte. Dla jednych lizanie płatków uszu jest erotyzmem niczym z filmów pornograficznych zaś inne nie wyobrażają sobie życia bez codziennej intensywnej minety. Ile kobiet tyle preferencji. Aby być super kochankiem dla swojej partnerki trzeba po prostu dużo praktykować, bo człowiek wszystkiego uczy się poprzez praktykę. To jak z tańczeniem. Są ludzie, którzy przy pierwszym tańcu są tak zajebiści, że jest to prawie, że niemożliwe. A są też ludzie tacy, którzy mówią jacy to oni są cudowni w łóżku a jak dojdzie co do czego to okazuje się, że są naprawdę bardzo przeciętni. I tu zasada krowy się sprawdza - dużo muczy, mało mleka daje.

Dotykajcie kobiety bo to super sprawa. A Paniom mogę powiedzieć tylko tyle, żebyście nie uciekały przed dotykiem, bo to raz bardzo przyjemne, dwa bardzo zbliża. Po prostu dla zdrowia, a ono jest najważniejsze.

Z tego pisania aż się zarumieniłam ha ha ha 😈😈😈😈😈😈 

Bawcie się dobrze kochani, ponieważ zabawa też w życiu jest potrzebna. A dotyk tym bardziej ❤❤❤

Wasza(gorąca) Aleksandra 👄👄👄

piątek, 11 maja 2018

Romans w świetle miast

Nikt by się nie spodziewał jak ludzie mogą się zmienić na przestrzeni lat. Czasem ta zmiana potrafi być bardzo diametralna, ba! powiedziałabym nawet, że niekiedy drastyczna. Ale czy zła? Polemizowałabym.

Dzisiaj leżąc w łóżku z powodu osłabienia i etc. wspominałam dobre czasy kiedy to miałam lat 19 i byłam uroczą, niewinną dziewczyną mającą marzenia, zdrowie, która dopiero wkraczała w ten zepsuty świat, w którym żyjemy. Dziś wspominałam moje randki, bo przypadkiem trafiłam na zdjęcie Gery`ego(pozdrawiam Twoją zadufaną osobę, która każdego dnia ma inne wnioski). Mimo, że to był gość, który zepsuł mi światopogląd na temat miłości, romantyzmu i związku to wspominam tamtą randkę bardzo dobrze. Był szarmancki, inteligentny, dobrze mi się z nim rozmawiało i siedząc w małym pokoiku łódzkiej herbaciarni wiedziałam, że ma niecne plany względem mnie. Nie myliłam się. Dzięki niemu nauczyłam się, że z każdego zdarzenia należy wyciągać wnioski. Być może chciał mnie czegoś nauczyć i pokazać, że świat nie jest dla słodkich dziewczynek, którą byłam kiedyś. 

Ogólnie to przypomniałam sobie pierwsze spotkanie z S. i całą podłą sytuację, która miała wtedy miejsce. Mogła to być może nawet i wielka miłość(jeśli coś takiego istnieje), ale pewna intryga osoby trzeciej sprawiła, że nie umiałam zaufać temu mężczyźnie na tyle na ile wtedy mogłam i być może powinnam. Nasza rozmowa, nasze myślenie było idealnie zespolone. Uważam, że tworzylibyśmy bardzo udany związek, ale jedna osoba zepsuła wszystko. Tylko on wiedział o mnie prawie 99%. Tylko z nim byłam maksymalnie szczera i tylko on wtedy wyzwalam we mnie pożądanie. Niestety wszystko stało się nie tak jak powinno. Teraz widzę, że jedna decyzja potrafi skomplikować i zepsuć życie. Pewnie byłabym inną osobą gdyby tamta znajomość przemieniła się w coś innego. Być może nie popełniłabym tylu błędów, być może nie zachorowałabym na nadciśnienie i być może wszystko teraz byłoby dobrze, ale stało się tak jak nie powinno. Czy po 6 latach żałuję? A jak myślicie? 

Romans w świetle miast to świetna sprawa. Piotrkowska pamięta wiele moich wybryków. Herbaciarnie, kawiarnie pamiętają szepty moich rozmów, spojrzeń w oczy, propozycji(niekiedy bardzo niemoralnych). Ja też wszystko pamiętam i mam niezapomniane wspomnienia. Rok 2012 i początek 2013 był dla mnie bardzo intensywny jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie i poznawanie ludzi. Ten czas był najlepszym okresem w moim życiu. Wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, ale cóż... to już nie wróci chyba, że ktoś wymyśli kapsułę umożliwiającą cofanie się w czasie(co bardzo bym chciała). 

Kiedyś zależało mi na ludziach, rzeczach, marzeniach. Nie martwiłam się zdrowiem, bo oprócz przeziębień czy grypy nic mi nie dolegało. Wtedy byłam naprawdę szczęśliwa i nie bałam się o siebie. Nikt nie mógł na mnie nic złego powiedzieć, bo byłam dobrą osobą. Wielu rzeczy naprawdę żałuję, przez nie nie mogłam spać i czasem bezsenność mnie poklepuje po ramieniu. Nawet moja pani doktor z przychodni powiedziała "Czyli się żyć nie da?". Odpowiedziałam NIE. 

Piszę ten post przy piosence Blanche - City Lights. To przepiękny utwór. Teledysk też mi się podoba. To była dzisiejsza moja inspiracja aby siąść i coś naskrobać na blogu. Uwielbiam też ten filtr do zdjęć w moim programie graficznym. Nie powiem Wam jak taki zabieg graficzny się nazywa, ponieważ jest to zmieszanie cyjanu, szczypty magenty i jeszcze czegoś. Moja kompozycja. Kiedyś gdy posiadałam Photoshopa to bawiłam się grafiką, ale teraz już nie robię takich dobrych zdjęć jak za czasu gimnazjum. Wiecie.... ludzie się zmieniają. Nie zawsze na lepsze. Warto abyście o tym wiedzieli i pamiętali. 

Takie majtki nie noszą grzeczne dziewczynki w świetle miast. Romans czyha zawsze... Swoją drogą byliście ciekawi tej bielizny, którą zamówiłam. Jak Wam się podoba? 😈😈😈

Romans w świetle miast. Co to dla mnie znaczy? Nic innego jak wypad z fajnym facetem do miasta, do jakieś klimatycznej knajpy czy pubu. Wypicie wina, zapalenie papierosa, drinki, może whiskey z colą czy coś innego równie mocnego. Koronkowa bluzka, biała marynarka, pończochy, szpilki, czerwone usta, pofalowane włosy. I rozmowy do 5 nad ranem. Takie życie wciąga, takie życie ssie. Do każdego wybór należy czy popłynie czy wysiądzie z tego pociągu jakim jest nocne życie.
Tymczasem...






czwartek, 10 maja 2018

Kampania perfum C-THRU Cosmic Aura

Dobry wieczór moi Kochani 👋 już jakiś czas temu mówiłam Wam o tym, że jestem ambasadorką w kampanii perfum C-THRU Cosmic Aura. Nic wcześniej nie mogłam zdradzać, ale dzisiaj już wiecie o jakich perfumach będzie mowa w kolejnych postach.

Tak wygląda paczka, którą dostałam. W niej mieści się woda toaletowa C-THRU Cosmic Aura o pojemności 50 mililitrów i 30 mililitrów, woda toaletowa w sprayu i 20 próbek tychże perfum do rozdania. Zresztą sami zobaczcie jak paczka prezentuje się w środku.

Czyż nie wygląda ciekawie? Jestem bardzo ucieszona i wdzięczna za taki prezent. 

O samej wodzie toaletowej porozmawiamy w innym poście kiedy skończę testowanie perfum Cosmic Aura, a dzisiaj powiem Wam tylko o tych perfumach w atomizerze. Powyższe perfumy pachną niczym innym niż jaśminem. Jest to jaśmin w czystej postaci. Jest to zapach typowy na wiosnę, ponieważ jest iście kwiatowy. Osobnego postu na temat tego 75-mililitrowego produktu nie będzie, ponieważ jest to po prostu bardzo bardzo delikatny zapach jaśminu i nic więcej. Zadka mi nie urwał, ale jego bracia 30 i 50-mililitrowi są super, ale o tym dowiecie się w osobnym poście. O tym wiedźcie tyle, że jest to jaśmin i nic więcej. Bardzo zalatuje mi tutaj Alienem od Muglera. Uważam, że jest to taka słabsza podróbka. Nie mówię, że to brzydki zapach, ale ja nie lubię zapachu jaśminu, także testowałam ten zapach przez tydzień i wiem, że to nie jest to co chcę używać. 

Tym postem chciałam Wam pokazać jakie produkty dostałam w mojej pierwszej kampanii perfum C-THRU Cosmic Aura. Jestem pod wrażeniem głównego zapachu, ale na recenzję musicie trochę poczekać, ponieważ muszę wypróbować te perfumy w różnych okolicznościach abym mogła coś na ich temat powiedzieć. 

Bardzo dziękuję C-THRU za możliwość testowania nowych wód toaletowych. Jestem bardzo wdzięczna i zadowolona, że mogłam wziąć udział w kampanii #CTHRU #CosmicAura .

Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i cieszycie się pięknym majem w Polsce. A jak u Was Czytelnicy z innych państw? Jaka pogoda w maju? Ja nie miałam przyjemnego czasu w majówce, ponieważ raz, że nie mogę pić alkoholu, ani się wysilać, dwa zastrzyki z potasem. Ten rok poświęcam na zadbanie o swoje zdrowie i wyjście zarówno z moich dolegliwości i stresu. Ze stresem jest już dobrze, bo staram się nie myśleć o problemach, na które nie mam wpływu. Ćwiczę nad swoim umysłem, co jest bardzo ciężką pracą, ale jak na razie pod tym względem czuję się o niebo lepiej. Jeszcze raz chcę Wam podziękować za wsparcie, ponieważ znaczy to dla mnie bardzo dużo. Dziękuję za odwiedzanie mojej strony na Facebooku, za te wszystkie polubienia Myśli Kobiety Wyzwolonej. Cieszy mnie to bardzo, że mój blog może dzięki temu dotrzeć do większego grona odbiorców. Już prawie 800 osób lubi mojego bloga, a jeszcze raz tyle czyta mnie, ale nie dało lajka. Ah Wy niegrzeczni 😈😈😈 Ha ha ha. Zawsze chciałam mieć swoją przestrzeń z ludźmi, którzy podzielają moje spojrzenie na rzeczywistość. Cieszę się, że coś takiego odnalazłam. Odnalazłam Was, choć Wy odnaleźliście mnie i możemy wzajemnie dzielić się wyzwolonymi myślami o każdej dziedzinie życia. To naprawdę inspirujące do działania. Wiedźcie, że jesteście wspaniałymi ludźmi i wiem, że macie wiele historii pięknych, wzruszających, a niekiedy bardzo smutnych. Życzę Wam z całego serca abyście byli zdrowi, szczęśliwi i kochali ludzi, którzy na Waszą miłość zasługują. Bycie zdrowym to wielki dar, bycie szczęśliwym to błogosławieństwo, a miłość odwzajemniona to cud, bo miłość zawsze jest cudem i radością. Kochajcie się, ponieważ życie jest krótkie i potrafi odebrać Wam wszystko w jednej chwili. Kocham Was.


Buziaczki Misiaki

Wasza(tym razem grzeczna) Aleksandra 👄👄👄✌✋

środa, 9 maja 2018

Leki odwadniające czyli jak brak wody może zabić

Dzień dobry Kochani 👋 na wstępie chciałabym wszystkim podziękować za mnóstwo miłych słów, za trzymanie kciuków za moje zdrowie i za komentarze. Jesteście kochani, dziękuję ❤❤❤❤❤

Pewnie jesteście ciekawi co mi dokładnie było, a mianowicie od trzech miesięcy przyjmuję lek na odwodnienie, którego zadaniem jest likwidacja obrzęków spowodowana zatrzymywaniem wody w organizmie i obniżanie ciśnienia tętniczego. Od tygodnia zauważyłam, że nie mam siły wstać, ciśnienie po wzięciu tej tabletki szybko rośnie, jest mi niedobrze i nie mogę na nogach się utrzymać. Następnego dnia wzięłam sobie pół tabletki na odwodnienie i voila! Jak się w szpitalu okazało byłam bardzo odwodniona i "uciekł" mi potas, który jest bardzo ważny dla naszego życia. W ogóle zaspałabym ale obudziłam się o tej 9 i dałam radę.

Powiem Wam, że czasem dobrze histeryzować i czytać, czytać, czytać o różnych chorobach, bo dzięki temu metodą prób i błędów uczymy się na sobie i możemy sobie pomóc. Lekarze bagatelizowali to jak się czułam, więc można powiedzieć, że sama sobie rozwiązałam zagadkę.

I tym kończę dzisiejszy wpis i chcę Was powiadomić, że wracam do Was i do pisania. Pijcie dużo wody, nawadniajcie się i bądźcie zdrowi, a za maturzystów czytających mnie trzymam kciuki. Dacie radę, powodzenia! 👍

Buziaczki


Wasza Aleksandra 👄

sobota, 5 maja 2018

Opadłam z sił...

Dzień dobry Wszystkim. Dzisiaj piszę krótko i na temat. Przez jakiś czas mnie nie będzie na Myślach Kobiety Wyzwolonej, bo nie czuję się najlepiej. Krótko mówiąc nie mam siły wstać z łóżka. Myślę, że morfologia wyjaśni czy spadł mi potas czy żelazo. Nie czuję się najlepiej, więc chcę Was poinformować, że przez jakiś czas mnie tutaj nie będzie.

Trzymajcie się

czwartek, 3 maja 2018

Ostatni raz zatańczysz ze mną

Chyba każdy tam ma, że nie może czegoś sobie odżałować. Prawda? No właśnie. Wiecie, że tak mam od dwóch lat. Nie, żeby było to coś uprzykrzającego życia, ale wiecie... duma kobieca została urażona. Mówi się, że zraniona kobieta powinna iść do wojska, ponieważ tylko ta wśród płci pięknej może zostać najlepszym żołnierzem. Nooo tam mnie jeszcze nie było ha ha ha 😈😈😈 Postanowiłam, że zakończę kolejne toksyczne znajomości, które mi przeszkadzają. W 2016 tak zrobiłam i w 2017. Czy jest mi dzięki temu lepiej? Nie do końca, ale wiem, że nawet jeśli sentyment ma się do kogoś to należy zakończyć znajomość, przyjaźń wtedy kiedy ta osoba nas rani, osacza, bądź sprawia, że obumieramy psychicznie przez kogoś. Moja była przyjaciółka chciała mną manipulować i wykańczała mnie psychicznie i mimo, że kochałam ją jak siostrę i co gorsza nadal kocham, to nie mogę mieć z nią żadnego kontaktu, bo wiem, że źle bym skończyła. Być może już by mnie tutaj nie było. Czasem mimo, że boli trzeba z kogoś zrezygnować aby móc dalej żyć. Śmieszy mnie gdy rodzina i znajomi pytają i mówią do mnie "A jakie Ty masz problemy? Masz życie jak z bajki, wstajesz kiedy chcesz, robisz co chcesz. Czym Ty się stresujesz, jakie Ty dziewczyno możesz mieć problemy?!!!". Krew mnie zalewa jak słyszę takie teksty. Najbardziej irytujące jest to gdy ludzie pytają mnie czemu popadłam w taki nastrój depresyjny. No moi Drodzy gdyby ktoś życzył Wam śmierci, proponował śmierć, dawał sugestie, że powinno się zabić, gdyby ktoś obarczał Was swoimi monstrualnymi problemami, którym przeciętny Kowalski nie doświadcza to przekonalibyście się co się wtedy czuje. Smutek, chandra czy nawet depresja nie bierze się z powodu złamanego paznokcia czy przytycia 10 kilogramów. Problemy są zazwyczaj natury osobistej, kontaktów z ludźmi, którzy wypruli z Was resztki życia, moralności i zabrali Waszą radość.
Postanowiłam, że powoli pozbędę się osób niepotrzebnych. Może zabrzmiało to brutalnie, ale są ludzie którzy ciągną mnie w dół, są tacy których obchodzi tylko to aby mówić, a nie umieją słuchać nawet przez minutę, są też tacy którzy... ah szkoda mówić. Wiecie co dzisiaj czuję? Zadowolenie. Kompletnie pisząc ten post nie czuję się rozgoryczona, zła, smutna na własną naiwność tylko zadowolona, że wiem co chcę. Kilka osób ostatni raz zatańczy w moim życiu. Ba! z niektórymi się nawet spotkam, bo wiem, że czasem wypada zrobić coś co nie do końca chcielibyśmy.

Tak jak widzicie na załączonym obrazku jestem zadowolona i pełna nadziei. Cieszę się, że z dwiema osobami nie mam już kontaktu, ponieważ mój zły stan psychiczny i moje załamanie było spowodowane tymi osobami. Cieszę się, że gorzej się to dla mnie nie skończyło. Cieszę się, że nie zostałam otruta a było blisko abym wypiła coś co by mnie zabiło. Uznałam, że mogę się z Wami tym podzielić w tym poście. Być może dzięki tej informacji wiele osób z Was zrozumie dlaczego tak bardzo panikuję jeśli chodzi o moje zdrowie. Mogłam stracić życie, ale na szczęście jestem i teraz już nie piję nic co mogłoby mnie zabić. Kiedyś może dowiecie się co to była za substancja, ale nie chcę nikogo przerazić doszczętnie. Uff! aż mi ulżyło. 

Paradoks w tym wszystkim jest taki, że osoby których nie ma już w moim otoczeniu znaczyły dla mnie bardzo dużo, ale wszystko się musiało skończyć dla mojego bezpieczeństwa. Paradoks!

Czasem wolałabym aby ludzie patrzyli na moje cycki a nie w moje oczy. Dlaczego? Dlatego abym nie musiała się zakochiwać, pamiętać, cierpieć i mieć obrazu wyrytego w głowie. Czasem chciałabym być anonimowa, aby nikt mnie nie znał. Chciałabym być taką mróweczką bez znaczenia dla świata. Ale nie będę, bo lubię wyzywające ciuchy, bo mam latynoski tyłek, bo długie włosy, bo mocny makijaż oczy, bo mam swoje zdanie, bo się uśmiecham a nie chodzę smutna jak większość Łodzian. Ludzie zawsze mnie uwielbiali albo nienawidzili. Zawsze tak było. Albo rybka albo pipka jak to się mówi. Chociaż może... albo rybka albo akwarium, ale to już bez znaczenia. Postanowiłam, że każdej z tych osób dam prezent. Paradoksalnie każdy czegoś ode mnie oczekiwał, każdy dostanie to o co poprosił, to na co zasługuje i to co powinien dostać.

Nigdy nie bądźcie naiwni i nie bójcie się powiedzieć, że ktoś Was krzywdzi. 

Tymczasem 

🙌✌


środa, 2 maja 2018

Historie z życia wzięte

Dzień dobry moi Kochani ✋👄😊 dzisiaj jest piękny dzień i jestem w bardzo dobrym humorze. Wstałam rano i nawet mogę powiedzieć, że jak nigdy się wyspałam. Aby ten dzień był jeszcze lepszy dostałam dwie paczki. W jednej przyszły do mnie koronkowe, przezroczyste stringi, które są tak piękne, że nie spodziewałam się, że będą tak świetnie wyglądać. Natomiast druga paczka to tak zwana paczka tajemna, o której Wam wspominałam kilka postów temu. Biorę udział w kampanii perfum. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jest to kampania C-THRU, o której w kolejnych postach Wam opowiem. Mogę jak na razie powiedzieć, że paczka jest urocza. Ale nie o paczkach i nie o cudownym początku dnia chciałam dzisiaj pisać tylko o.... no właśnie?
Gdy miałam naście lat grałam sporo w gry komputerowe. Uwielbiałam Age of Empires i Doom. Wtedy też mój angielski był dobry, bo miałam czynny kontakt z tym językiem. Swoją drogą wiele można nauczyć się grając w gry. To nie prawda, że gry komputerowe nie rozwijają. Wręcz przeciwnie świetnie działają na zdobywanie myślenia strategiczne, logicznego oraz rozwijają kreatywność. Potem dopiero zaczęłam grać w The Sims 2.

Bo w życiu dzieje się podobnie jak w Simsach. Nie uwierzycie póki nie zagracie. Ale każdy już w to grał, bo jest to najpopularniejsza gra świata. Jak widzicie na powyższym zdjęciu ostatnio mi się wybitnie nudziło i sobie grałam ha ha ha 😈😈😈 - Bo dla mnie KOBITA ma wyglądać jak kobieta, a FACET jak gej. Tak! kobiety powinny nosić się kobieco, a nie jak więźniarki z Teksasu. U facetów podoba mi się doskonały gust, lubię jak wyglądają stylowo. Co ja poradzę, że ta już mam 😈😇👌❤

Taką rodzinę stworzyłam. Oczywiście nie mogło zabraknąć kota. Dom bez kota to nie dom - tak mówią. Muszę sobie kiedyś sprawić takiego zwierzaka. Zawsze marzyłam o kocie najlepiej rosyjskim albo syjamskim. 

Mój bohater udaje się na sex ha ha ha 😈😈😈

W realnym życiu podobnie jak w Simsach zbieramy punkty ucząc się nowych umiejętności, śpimy, załatwiamy "potrzeby", jemy(nie tak szybko, ale jednak). Żałuję, że w prawdziwym życiu nie można nacisnąć "przyśpieszacza" czasu. Często bym z niego korzystała. Chętnie przeniosłabym z tej gry jeszcze jedną umiejętność, a mianowicie możliwość przemieszczania się w trybie natychmiastowym w inne miejsca. To by tyle ułatwiło. Nie sądzicie?

Napiszcie czy jesteście graczami czy zdecydowanie wolicie grać w gry typu Domino, Chińczyk, Scrabble. 

Udanej środy Wam życzę 👄👄👄👋

wtorek, 1 maja 2018

Życie i INSULINOOPORNOŚĆ

Dzień dobry moi Drodzy 👋 pomyślałam, że dzisiaj jest dobry dzień aby napisać o insulinooporności czyli innymi słowy o stanie przedcukrzycowym, który dotyka co piątego Polaka. Mam nadzieję, że pamiętacie jak wspominałam o nietolerancji glukozy gdy wyszłam ze Szpitala im. Jana Bożego. Nie spodziewałam się, że jest ze mną tak nieciekawie, ponieważ na czczo miałam zawsze dobry poziom cukru. Jak się okazało należy badać się głębiej(patrz. krzywa cukru). Insulinooporność to stan metaboliczny, w którym nasz poziom cukru utrzymuje się na wysokim poziomie, ba! zdecydowanie na zbyt wysokim poziomie. Stan przedcukrzycowy jak sama nazwa mówi jest stanem przed cukrzycą. Odwrócenie insulinooporności jest jak najbardziej możliwe ale wymaga wyrzeczeń, niczego więcej tylko mnóstwa wyrzeczeń. W styczniu w szpitalu gdy dowiedziałam się, że mój organizm nie toleruje glukozy doznałam szoku, ponieważ mając dwie babcie chorujące na cukrzycę zdawałam sobie sprawę jak bardzo źle może być jak czegoś nie zmienię. Dowiedziałam się od lekarzy, że przede wszystkim muszę przestać jeść słodkie potrawy, słodycze, wszystko co ma cukier. Spytałam lekarki: - "Ale do końca życia?". Odpowiedziała, że: "Najlepiej by było, bo jeżeli znowu pani zacznie słodzić wszystko może wrócić". Jak to usłyszałam, to wiecie... jak to ja załamanie, bo przecież jak można żyć bez czekolady, czy żelek. Pozbycie się nadwagi, aktywność fizyczna, spacery, czytanie składów produktów ma być u mnie na porządku dziennym. Słuchałam lekarki z niedowierzaniem, bo przecież ja taka hedonistka uwielbiająca sobie dogadzać, lubiąca auta, ubóstwiająca Raffaello i inne słodkości nagle ma przemienić się w królika jeżdżącego na rowerze? To jakiś absurd. 

Lekarka kontynuowała swój wywód dalej. Powiedziała mi, że cukier podwyższa ciśnienie i powoduje nagłe skoki. Mogłabym brać mnóstwo leków, ale to nie o to chodzi. Słuchałam jej chociaż miałam ochotę aby wyszła i dała mi lek na spadek cukru, ciśnienia i cokolwiek. 

Po wyjściu ze szpitala okazało się, że niezgrabna, chuda lekareczka ma rację i niejedzenie słodyczy pomaga w zmniejszaniu ciśnienia tętniczego oraz pulsu. Byłam zirytowana, że to nie ja mam rację, ale cóż ugryzłam się w język i staram się coś zmieniać w swoim życiu w kwestii mojego stanu przed cukrzycą. Dlaczego dzisiaj o tym mówię? Ano powód jest prosty. Trzy dni temu miałam wielką ochotę na słodkie więc zjadłam żelki i piłam dwa dni słodzoną Bawarkę(dla niewtajemniczonych - herbatę z mlekiem). A potem zrobiło mi się dziwnie tak jakbym miała skok ciśnienia, nerwy tyle, że bez bólu głowy. Domyśliłam się, że nie mam ciśnienia, więc zmierzyłam poziom cukru i okazało się, że mam ponad 200. Wkurwiłam się, bo wiem, że nie wolno mi jeść nawet kostki cukru, no ale litości... Szczerze mam dosyć. Dzisiaj miałam fatalną noc, bo cukier trzymał się i nie chciał spadać. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że większość nie zdaje sobie sprawy czemu zaczyna tyć, mieć nieodparte ochoty na słodkie i ma ciśnienie połączone z bólem głowy. Ludzie! badajcie się. Ja mając bóle głowy od września łykałam dodatkowe tabletki na nadciśnienie nie mierząc ciśnienia. Przez to rozregulowałam sobie swoje ciśnienie, leki przestały pomagać. I pamiętajcie, że nie należy ukrywać w domu, że czujecie się jak wrak będąc młodzi bądź starzy. To nie Wasza wina, że chorujecie. Pamiętajcie!

Czego nie jeść przy INSULINOOPORNOŚCI?

- CUKRU, słodyczy, po prostu słodkiego
- smażonych potraw
- mięsa(należy ograniczyć)

To 3 najważniejsze punkty. Mam nadzieję, że wrócę z cukrem do normy, ale na razie czekają mnie wielkie wyrzeczenia. Dzisiaj po tej ciężkiej nocy postanowiłam, że rzucam cukier na 3 miesiące i zobaczę czy coś się poprawia. Potem dalej postaram się to kontynuować. Będzie ciężko, ale nie z takimi problemami sobie radziłam.

Stan przedcukrzycowy to nie wyrok, ale wskazówka, że to ostatni moment aby uciec przed cukrzycą, która jest chorobą niszczącą wszystkie narządy, ciśnienie i stan psychiczny. Poziom cukru bardzo odpowiada za naszą radość, samopoczucie, humor. 

Bądźcie zdrów!