niedziela, 30 kwietnia 2017

Refleksja nad życiem i śmiercią + (ZDJĘCIA - co u mnie?)

Dzień dobry moi Drodzy. Uznałam dzisiaj, że nie opłaca się chować do skorupy przez dłuższy czas. Samotność jest czasem błogosławieństwem, a czasem przekleństwem. Wszystko zależy od osobowości człowieka walczącego z problemem lub smutkiem. W moim przypadku smutek jest problemem, ale to w chwili obecnej jest normalne. Kilka osób chciało abym lepiej się poczuła, zrelaksowała i nie myślała o tragicznej sytuacji, która miała miejsce. Pisałam o tym w ostatnim poście i dodałam małą adnotację na Facebooku Myśli Kobiety Wyzwolonej. W moim życiu zawsze się coś dzieje, czasami nie do końca są to dobre wydarzenia, ale dzięki temu może jestem tak silną osobą jaką jestem. Wiem lub zdaję sobie z tego sprawę, że wiele osób na moim miejscu albo by zgłupiało, albo mieliby chroniczną depresję. Zawsze wychodzę z założenia, że należy walczyć ze swoimi demonami i chcę Was tego uczyć i pisząc mojego bloga chciałam od początku jego istnienia dawać nadzieję, radość i pocieszenie. Właśnie dlatego dodaję posty, które czasem są smutne, bo nie zawsze w życiu układa się po naszej myśli. Dzięki moim postom chcę Wam nakreślić i pokazać oraz uświadomić, że w życiu należy walczyć, a nie się poddawać. Każdy z nas umrze i to niestety nieuniknione, ale najważniejsze jest to abyśmy tu na ziemi wykorzystywali nasze życie, byli dobrymi i szczęśliwymi, spełnionymi ludźmi. Nikt nie wie czy mamy rok, 100 lat czy tydzień. Ważne jest tylko to, że zawsze jeszcze mamy życie i to jest najważniejsze. Całe życie musimy uczyć się akceptacji ze śmiercią i to wielka sztuka. W moim 23-letnim życiu byłam na wielu pogrzebach i to nie prawda, że z każdym jest łatwiej. Nie jest, ale inaczej przeżywamy odejście osoby, bo wiemy że taka jest kolej rzeczy. Doskonale wiecie, że jak mało kto kocham życie i na własną śmierć nie jestem gotowa dlatego staram się żyć, leczyć i walczyć ze swoimi słabościami. Różnie z tym wychodzi, ale liczy się to, że nie poddaję się i nadal walczę ze sobą. To trudna i długa walka, ale możliwa. Głęboko wierzę, że będziecie zawsze walczyć z tym co Was trapi i nigdy się nie poddacie. I zapamiętajcie z tej lekcji jedno. Odbieranie sobie życia jest poddaniem się i wyrażeniem zgody na to aby zło i słabość przejęła nad Wami moc. Życie naprawdę wymaga większej odwagi niż śmierć.

Po tym refleksyjnym, smutnym wstępie chciałabym zamieścić kilka zdjęć abyście na bieżąco wiedzieli co się u mnie dzieje, bo wiem, że lubicie takie posty to raz, a dwa moja rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi czytają mojego bloga chętnie i jasne jest to, że nie mam tyle czasu aby każdemu poświęcić czas i się z nimi spotkać. Dzięki temu, że piszę regularnie mogą sprawdzić co u mnie i dzięki temu są z moim życiem na bieżąco. Niektórzy są samotni, więc lubią sobie o czymś poczytać. Nie uważam, że moje życie jest bardzo ekscytujące, ale na pewno nie jest nudne. Zapraszam do oglądania i czytania notek pod nimi. Miłej lektury z obrazkami ☺☺☺

Ten dzień był dobrym dniem, bo wtedy jeszcze nie dostałam złej wiadomości(*). Tak jak kilka postów temu wspominałam o tym, że kolor oranżowy czy też koralowy i pomarańczowy to będą moje kolory wiosny i lata. Trochę radości nikomu nie zaszkodzi, a ubranie to najlepszy sposób i najłatwiejszy aby poprawić sobie humor i poczuć się lepiej. Kiedyś wspominałam w poście Jak zostać Holenderką/Holendrem? że noszenie kolorowych skarpetek to najlepszy sposób na dodanie sobie animuszy i szczęścia w życiu. Żałuję, że zapomniałam ostatnio o moich słowach. Zachęcam i bardzo polecam taką metodę poprawiania sobie humoru. 

To był ciepły, słoneczny i zielony dzień, ale jakże smutny. Mam nadzieję, że tam będzie lepiej(*).

A oto efekt mojego smutku i żalu 😢😢😢😢😢😢

Są ludzie, którzy mnie kochają i chcąc poprawić mi humor... PIZZA. Moja część to część z oliwkami, pieczarkami i tuńczykiem. To moja ulubiona pizza. Pierwsza pizza w tym roku zaliczona.

Lech z syropem malinowym zawsze działa i relaksuje. Chyba tego było mi trzeba.

Pod koniec kwietnia była wielka promocja w Rossmannie, ale nie miałam na to ochoty, wiecie doskonale dlaczego. Zdążyłam ostatniego dnia kupić szminkę w przepięknym burgundowo-czerwonym kolorze. Jest to szminka matowa. Jeśli będzie świetna obiecuję zrobić recenzję na blogu. Swoją drogą już dawno nie było recenzji kosmetyku, a powinno się w końcu coś znaleźć. Zrobiłam także deal życia, ponieważ za perfumy Elizabeth Arden - Green Tea Tropical zamiast zapłacić 129 złotych zapłaciłam jedyne 54 złote. Także udane małe zakupy, ale musiałam poprawić sobie humor choć w 1%. 

Uwielbiam Emmę Stone ❤❤❤❤❤❤❤ obejrzałam przecudowny film z klimatem lat 40 Ameryki. A mowa jest o Gangster Squad Pogromcy Mafii. Dla mnie geniusz, klimat, dobrzy aktorzy, ruda kobieta z czerwonymi ustami zaciągająca się seksownie papierosem. Zawsze chciałam być taką kobietą. I kto mnie zna ten wie, że palę nie z nałogu tylko dla przyjemności, ale nie palę już 3 miesiące dla zdrowia, także mogę się tym pochwalić.

Marilyn to moja wielka miłość i inspiracja. Jej sposób mówienia, patrzenia, chodzenia, mimika, styl ubierania to dla mnie czysta kobiecość. Ale to zdjęcie zamieszczam nie bez powodu. Z Marilyn łączy mnie to, że jesteśmy(Marilyn dla mnie jest wieczna) kobietami bardzo wesołymi z bardzo smutną duszą. Musiała być fascynująca i ona i rozmowa z nią. ❤❤❤

Cokolwiek myślisz Pomyśl odwrotnie ❤ czy coś więcej trzeba dodawać?

Zawsze inspirowały mnie kobiety wyrafinowane, podstępne i diabelnie inteligentne. "Będziesz mój" - to propozycja filmu na samotny wieczór, lekki, intrygujący i typowo w moim guście. A w telewizorze przepiękna Natasha i jakiś drink, który chętnie bym wypiła.

Odstresowałam się, emocje opadły i od razu jest widoczny efekt na ciśnieniomierzu. Oby najbliższy czas był dla mnie lżejszy i abym nie musiała znowu zmagać się z trudnościami. Jedyną rzeczą, która mnie spina jest to, że Wojtek wyjechał dzisiaj do Poznania(do ojca) zdenerwowany, bo się pokłócił z mamą. Miał spędzić fajną Majówkę w Poznaniu, a wyjechał spięty. Mam nadzieję, że miło spędzi czas, a ja od niego odpocznę i zatęsknię.

Dziękuję Kochani, że jesteście, czytacie i mnie wspieracie. Razem budujemy wspólną blogosferę i wiem, że robię coś dobrego, pozostawiam po sobie coś co może innym pomoże i to dla mnie bardzo ważne. Daje Wam swoją część mnie, moje życie, emocje. Całe życie od dziecka opowiadałam historię z mojego życia i to moja misja. Żyję po to i dzięki moim opowieściom. Niech dobra energia i szczęście będzie z Wami. Bądźcie dobrymi ludźmi, szczęśliwymi, zdrowymi, z głową pełną pomysłów, pragnień i z nadzieją na lepsze jutro. Kocham Was 😘😘😘

PS. Ci, którzy chcą być naprawdę meeega na bieżąco zapraszam na mojego Instagrama - maassen.aleksandra dzięki niemu macie mnie na zawsze, możecie się czymś zainspirować czym ja się zafascynowałam i zawsze coś nowego zobaczyć na moim profilu. Zapraszam także na Facebooka, choć ostatnio mało się udzielam. Spokojnej niedzieli.

Wasza Aleksandra ✋






wtorek, 25 kwietnia 2017

Śmierć przychodzi znienacka :(

Dzień dobry. Piszę ten wpis, bo mam dzisiaj, teraz i od kilku dni pełno refleksji. Musiałam pożegnać jedną z ważniejszych osób w moim życiu i to na zawsze, na całą wieczność. Nikt o tym z mojej rodziny, najbliższych nie wie, bo to ktoś kto z obcej osoby kiedyś stał się bliski, a dziś nie żyje. Nie chcę nikogo obciążać swoim zdołowaniem, także dzielę się z Wami swoim smutkiem i wiem, że zrozumiecie i będziecie odległościowo mnie wspierać. Kwiecień był dla mnie trudnym miesiącem pod kątem wielu zdarzeń. Aby napisać ten post musiałam łyknąć 2 tabletki na uspokojenie, bo wewnętrznie cała się trzęsę. Chodzenie po szpitalach z mamą w gipsie, kłopoty osobiste, zawiedzenie wielu, naprawdę wielu osób, które na mnie liczyły, pojawienie się nieprzychylnych osób w moim środowisku, przytycie(podobno zachorowałam na cukrzycę, ale za miesiąc będę coś wiedziała), wzrost ciśnienia, nadmierne odbijanie, nerwy nerwy aż po śmierć. Powiem Wam i mówię Wam o tym, bo przez jakiś czas póki do siebie nie dojdę nie będę pisała, bo naprawdę fatalnie się czuję. I jest mi bardzo przykro, bo nie wiem czym sobie zasłużyłam na tyle problemów i to w tak krótkim czasie. Całe życie chciałam być dobrym człowiekiem i chyba jakimś najgorszym nie jestem. Mam chore serce i nie wolno mi się denerwować, ale jak w takiej sytuacji mam zachować spokój? Życie po raz kolejny wystawia mnie na próbę. Jestem naprawdę zmęczona, zdołowana. Naprawdę nie mam już siły. Chce mi się płakać. Zawiodła 3 osoby, które poznałam stosunkowo niedawno, nie odzywam się do nich, bo nie wiem co mam im powiedzieć, coś w rodzaju: "Hej, zawala mi się świat, ale wiesz... mam za dużą dumę aby przyznać się, że sobie nie radzę" ? - to mam im powiedzieć? Nie. Jestem zbyt zadufanym, narcystycznym człowiekiem i na takie wyznanie mnie nie stać. Wczoraj miałam skurcze w żołądku, nadal nie wyzdrowiałam i tak mnie bolało... gdybym miała 3 życzenia do złotej rybki albo do Boga(jeśli istnieje) to proszę chcę tylko i aż, być zdrowa, chcę aby radość życia i moje wesołe usposobienie wróciło, bo moje załamanie widoczne jest nawet w postach, a 3 życzenie, to chcę aby te 3 osoby nie były złe na mnie, lub mną zawiedzione, ponieważ w jakimś stopniu mimo, że znam je krótko bardzo je lubię, szanuję i ufam. Proszę Losu ja naprawdę potrzebuję szczęścia, pocieszenia, braku niespodzianek i spokoju. Zawsze dochodzę do siebie w samotności, bez odwiedzania mnie i innych takich. Dojdę do siebie i wrócę silniejsza i może trochę mądrzejsza. Tylko trochę szczęścia...

sobota, 15 kwietnia 2017

Kwiecień oczami iPhone`a

Witajcie ☺☺☺ Pomyślałam, że skoro i tak leżę i zdrowieję to przynajmniej wrzucę Wam moje zdjęcia, które zrobiłam jakiś czas temu i czekały na publikację, ale sami rozumiecie, że nie miałam nastroju. Kwiecień był bardzo intensywny, chorowity, ale absolutnie nie był nudny. Wiem, że teraz nadeszły już Święta Wielkanocne, to każdy z Was ma więcej czasu dla siebie i aby poczytać posty na różnych blogach. Wiem, że lubicie zdjęcia, więc kilka może kilkanaście zdjęć dzisiaj zamieszczę, chociaż przeważająca część to jedzenie ha ha ha 😊😊😊😊😊😊 Zapraszam do przyjemnej lektury.

To po prostu sama prawda. Bez dobrego nastawienia i pozytywnego nastroju nie jesteśmy w stanie dobrze żyć. Możecie mówić co chcecie. Ale na dołach i radościach znam się bardzo dobrze i doskonale wiem, że pozytywne myślenie to klucz do sukcesu. Nigdy nie należy się poddawać, bo dzięki każdej próbie mamy szansę na powodzenie i sukces. Należy pamiętać, że sukces bez wyrzeczeń nie istnieje i nie nazywa się sukcesem, a samym szczęściem i tyle ludzie. 

To mój drugi omlet w życiu i tym razem udany. Omlet z 5 jajek, sera żółtego i bardzo dużej ilości domowego szczypiorku. Połowę dałam dziadkowi, a tę połowę którą widzicie pożarłam. Pycha ☺


Jak widzicie jestem zdrowa ☺☺☺ i bardzo z tego powodu się cieszę, bo nie mam już anemii. Fakt faktem przytyłam 12 kilo 😓😓😓 ale wyzdrowiałam i nie mam już zawrotów głowy, omdleń i nie sinieją mi dłonie, stopy i twarz. Jestem ucieszona i gdyby nie moje zapalenie żołądka, to czułabym się naprawdę świetnie i zdrowo, ale niestety nie ma tak dobrze. Niemniej czuję się bardzo dobrze, że badania morfologii mam prawie, bo w 99% idealne. Teraz muszę tylko się zdrowo odchudzić i będzie bardzo dobrze. Mama mówi na mnie, że przypominam pączka, ale trudno, ja się bardzo dobrze czuję, że mam zdrowie pod kontrolą, a mój tłuszcz? no cóż stracę go i zrobię Wam porównanie jak wyglądałam i jak wyglądam. Zresztą na blogu jest naprawdę bardzo dużo moich zdjęć i regularnie mnie oglądacie to jak schudnę to na pewno zobaczycie różnicę. Trzymajcie kciuki za mnie i moją wielką dupę, mimo że ja lubię wielkie dupy Kardashianek. Dla mnie dupa jest bardziej seksowna niż duże cycki. 

Przedświąteczna babka. Zjadłam mały kawałek, bo nie lubię drożdżowych babek. Uwielbiam babki piaskowe, bo są wilgotne, dobrze się kroją i nie ma w nich rodzynek, których nie lubię. 

Mój brat Wojtek uwielbia książki Erica Emmanuela Schmitta, więc kupił ostatnio 15 nowych książek, a jedną z nich przeczytałam. Widzicie tytuł książki na zamieszczonym obrazku. Nie w moim guście, ale przeczytałam w 30 minut, chociaż ja ogólnie bardzo szybko czytam. Pan Ibrahim i Kwiaty Koranu to typowa książeczka na myślenie i poprawę nastroju, ale nie w moim guście. Ze Schmitta uwielbiam Napój miłosny, który z całego serca polecam, bo jest świetna. 

Kasza gryczana z przecierem pomidorowym, łosoś wędzony na zimno i ogórek kiszony i nic więcej do szczęścia nie potrzebuję. Lubię gotować i dobrze zjeść i nic nikomu do tego. Uważam, że moja propozycja obiadu jest propozycją zdrową, nietuczącą chociaż ja na wodzie umiem utyć ha ha ha 😜 Ogórek jeden duży, pół torebki kaszy gryczanej i 200 gramów łososia wędzonego i macie obiad jak ta lala. Smacznego i polecam. 

A oto mój upragniony prezent, który chciałam dostać. Kalendarz z moją idolką Marilyn w końcu do mnie dojechał i już jest mój. Dla mnie wszystko mogłoby być z Monroe. Kocham ją i bardzo żałuję, że nigdy jej nie poznam. Uważam, że to najbardziej ciekawa i inspirująca postać showbiznesu, która została zniszczona przez media, psychoanalizę i psychiatrów. Idealna kobieta w rozmiarze 42. Kwintesencja kobiecości. Ten kalendarz na 2017 rok jest dostępny online w Empikach. 

A to ja, jak zwykle ostro popieprzona 😘😘😘 uczesałam się na Sarsę, czyli dwa koczki na czubku głowy. Bardzo wygodna fryzura i do wariatów jak najbardziej pasuje ha ha ha. 

Tort urodzinowy Wojtka i jego 19 urodziny. Wszystkiego najlepszego, mimo że ciągle masz coś do mnie to chyba Cię kocham, co nie? ☺☺☺☺☺☺ ha ha ha.

No tak cycki na wierzchu. Póki jestem gruba to się nimi cieszę, bo potem jak schudnę z 20 kilo, bo tyle chcę schudnąć, to będę płaska, także luz. Jak to Majka mawiała masz wyjebane? będziesz miała dane. I git. Nie ma co się przejmować grubością czy chudością, w dzisiejszym świecie wszystko można zmienić. Gdybym była facetem to patrząc na to zdjęcie to chyba bym się brała ha ha ha. 


I tak moi Kochani post dobiegł końca. Uwielbiam ten rodzaj postów oglądać u innych bloggerów, więc postanowiłam wzbogacić w takie wpisy swój blog, dzięki czemu Wy lepiej poznajecie moje życie, a ja mam pamiątkę na lata. Jeszcze raz życzę Wam zdrowych i wesołych Świąt abyście byli zdrowi, szczęśliwi, piękni, młodzi i bogaci, bo tylko to się liczy. I pamiętajcie jeśli na coś ciężko pracujecie możecie być próżni, bycie pięknym, młodym i bogatym to nie zło, po prostu nie zadowalacie się byle gównem. Mój dziadek zawsze mi zadawał pytanie "Oleńko to tak jakbyś miała wybrać... chcesz Mercedesa, czy Opla?", "Dziadku zawsze auto niemieckie.". Swoją drogą wszystko co niemieckie jest najlepsze. Dziadka dziadek był Niemcem, więc to wiele wyjaśnia. Wesołych Świąt Kurczaczki, Wasza Aleksandra ;*



piątek, 14 kwietnia 2017

Hejterzy istnieli, istnieją i zawsze będą istnieć!

Cześć. Pewnie co poniektórzy będą zdziwieni, że wróciłam po 3 dniach. Tak wróciłam!!! myślałam bardzo intensywnie przez 3 dni, a teraz na rozmyślania mam dużo czasu, więc tak wróciłam i nie zamierzam znikać. Zbyt kocham to co robię i raczej nikt mnie w tej materii nie zmieni i nie zniszczy mojej pasji. Wiem, że są ludzi, którzy lubią czytać MKW i dla nich właśnie tworzę i dla swoich znajomych i niektórych członków mojej rodziny. Hejterzy istnieli, istnieją i zawsze będą istnieć! to nieodwołalne i niezmienne zjawisko w Internecie, na różnych portalach plotkarskich i blogach. Są i trzeba jakoś żyć. Miałam wczoraj dziwny sen, ale był miły, bo nasączony pozytywną energią. We śnie ktoś zamieścił komentarz z prośbą abym się nie poddawała i dalej pisała i tak też zamierzam. Nie będę się poddawała, bo komuś się coś nie podoba. Oczywiście, że nadal jestem rozemocjonowana i zawiedziona, ale mówi się trudno i kocha się dalej, jak to moja babcia mawiała. Jedynie nie mogę Wam obiecać, że będę pisała tak często jak to miało miejsce w marcu, bo aktualnie nie mam na to czasu, a i też sposobności większych, także mam nadzieję, że mi wybaczycie i będziecie cierpliwie czekać na kolejne wpisy. Nie poddam się choćby się paliło i wrzało. Na koniec chcę Wam życzyć(hejterom też) zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy i samych szczęśliwych dni przepełnionych radością. Życzę abyście byli pełni empatii i mniej zawistni, ponieważ jeśli dajecie dobre emocje to one wracają z podwójną siłą. Zdrowych Świąt Wielkanocnych. Buziaki Króliczki ;*

wtorek, 11 kwietnia 2017

To już jest KONIEC!!!

Byłam młodą kobietą, pełną motywacji, wiary w drugiego człowieka, empatii, wszelkiego zrozumienia najbardziej chorych zdarzeń, ludzi, pieprzonego życia. Wierzyłam w dobro i w to, że ludzie mogą zmienić się na dobre i, że szczęście istnieje, a nie jest wymysłem romantyków i idealistów. W to wszystko kurwa! wierzyłam. Miałam wielkie plany, jeszcze większe cele. Można powiedzieć, że chciałam zbawiać świat, czynić z ludzi lepszych, dawać im szczęście, chciałam widzieć uśmiech na twarzy wielu ludzi, których uwielbiałam, bo wiem co czują ludzie, których dusza boli i przepala całe wnętrze. Kurwa, dacie wiarę, że chciałam być psychologiem i pomagać wszystkim ludziom, chciałam zmienić ich postrzeganie świata i życia na lepsze, bo sama się tego nauczyłam. W przeciwieństwie do socjologów wierzyłam w to, że każdy jest indywidualistą, a nie taką samą, szarą masą. Dzisiaj doszłam to strasznych wniosków, choć od pewnego dłuższego czasu to zauważałam, ale nie chciałam negatywnie myśleć, ale jak mam nie myśleć, jeżeli świat, ludzie, wszystko rzuca mi kłody pod nogi. W tym poście chcę dużo wyjaśnić przede wszystkim za nim to zakończę. Jestem otwartą osobą, nie mam tematów tabu, rozumiem życie ludzi i ich postępowania, mimo że mam w większości inne poglądy niż przeciętny Polak. Całe życie szanowałam ludzi, nie obgadywałam, nie kopałam upadającego. Zawsze pierwsza wyciągałam rękę do zgody, nie denerwowałam się dłużej niż dzień, mimo że miałam żal do kilku osób. Gdy miałam 15 lat postanowiłam zmienić swoje życie i zajęłam się sobą, stałam się egoistką odnoszącą sukcesy. Ufałam tylko sobie. Przyjaciele i rodzina stracili dla mnie na wartości, bo popełnili błędy i skrzywdzili mnie myśląc po prostu źle, tak jak myśleć o mnie nie powinni. Wybaczyłam tym wszystkim osobom, ale do tej pory się z tym nie pogodziłam i nie pogodzę się NIGDY. Tego już się nie zmieni. Aczkolwiek zaczęłam znowu ufam ludziom. I znowu błąd. Ograniczone zachowanie to najlepszy pomysł, na jaki każdy powinien w końcu wpaść. Miarka się przebrała. Dzisiaj! Tworzyłam ten blog, mojego Facebooka i wiele stron internetowych nie tylko dla siebie ale przede wszystkim dla ludzi. Aby ich czegoś uczyć, inspirować, a przede wszystkim dawać nadzieję na lepsze jutro i wywoływać uśmiech na twarzach najbardziej smutnych i nieszczęśliwych ludzi. I po jakiego chuja to wszystko?!!! po jakiego? ktoś wkradł mi się na Facebooka i usuwa moje posty i zdjęcia, ktoś chciał się wkraść na moją pocztę mailową, ktoś o 2 w nocy puka do moich drzwi, ktoś obserwuje w sklepie. Ludzie ogarnijcie się!!! Wiem, że bardzo sporo osób czyta mojego bloga, bo uwielbia mój sposób pisania i czuje się dzięki mnie lepiej. Ale niestety są osoby nie mające swojego życia, które na siłę chcą niszczyć moje. Mam tego nie tyle dosyć, jestem wkurwiona i gdybym spotkała takiego delikwenta to nie ręczę za siebie. Jeżeli ktoś chce mieć problem, to będzie go miał. Mam swoje życie, to że tworzę w Internecie to nie robię tego dla siebie. Chciałam pomagać innym, ale jak widać dużo osób ma to w dupie. Współczuję ludziom, którzy są na "świeczniku" świata, bo to naprawdę może doprowadzić do szewskiej pasji. Tym bardziej jestem wkurwiona, bo leżę w szpitalu w Poznaniu bo mam zapalenie żołądka. Nerwy, tymianek doprowadziły, że po prostu zdrowie odmówiło posłuszeństwa. Nie jestem w stanie znosić takiego stresu, nie mam siły już dlatego postanowiłam zlikwidować Facebooka, wszystkie portale na jakich działam. Zostawiam bloga dla tych Czytelników, którzy szanują moją pracę, aczkolwiek dzisiaj przestaję pisać i nie wiem czy kiedykolwiek wrócę do pisania na blogu. Będę pisała sobie w notesie jak to było kiedyś. Nie mam siły użerać się z debilami, ignorantami, nie mam na to siły i zdrowia. Jeżeli komuś coś nie pasuje to wypad i do widzenia. Mam nadzieję, że wrócę do zdrowia i się lepiej poczuję, choć czuję się fatalnie jak się czuć dawno nie czułam. Niemniej życzę tym, którzy mnie wspierali zdrowia, szczęścia i aby nigdy się nie poddawali. Wierzcie i ufajcie tylko sobie, bo tylko sami możecie sobie pomóc i wspierać się oraz motywować. Ja chciałam pomagać, ale to naprawdę nie ma sensu. Rzuciłam wszystko dla cholernej psychologii, a to mnie zniszczyło. Bardzo przykre. Być może kiedyś wrócę do kontynuowania pisania bloga Myśli Kobiety Wyzwolonej, ale to mało prawdopodobne. Dziękuję tym, którzy byli ze mną i czytali, nie obiecuję, że wrócę, ale oczekuję jednego. Ci, którzy czerpali przyjemność z mojego pisania, kiedyś może przeczytacie to co jest gotowe i do wydania. Ale na koniec, chcę powiedzieć, że to zabawne, bo blogi zawsze niszczyły moje życie. Paradoks, ale jednak prawdziwy. Powodzenia...

niedziela, 9 kwietnia 2017

Życie. Jak się w to gra?

Wiele czasu w swoim życiu poświęcam na myśleniu o sensie życia ludzkiego. Każdy człowiek wie, że nasze istnienie na ziemi nie jest na zawsze, nie spędzimy tutaj setek lat, nie zobaczymy wszystkiego, nie doświadczymy wszystkich uczuć, być może nie odwiedzimy najdzikszych zakątków świata, ani nie umówimy się na randkę z Jude Law. Chociaż akurat w tym przypadku bym polemizowała ☺Po co, więc żyjemy, dlaczego się męczymy, walczymy o stanowiska, pragniemy bogactwa czy też najlepszego wyglądu. Dlaczego nie możemy sobie tego wszystkiego odpuścić? Są ludzie, którzy mają wiele pytań egzystencjalnych. Też mam wiele pytań, ostatnio coraz więcej. Jeśli każdy umiera to po co cokolwiek robić, może lepiej się położyć i spokojnie czekać na śmierć z pudełkiem lodów i pilotem od telewizora? Jeżeli życie jest tylko tu na ziemi, a po śmierci nie ma nic, to znaczy, że życie jest bardzo bezsensowne. Ale z drugiej strony lepiej, aby po śmierci nic nie było, bo inaczej czarno to widzę 💀💀💀 ha ha ha. Myślałam nad tym wszystkim długo i doszłam do różnych wniosków czasem bardziej pozytywnych czasem depresyjnych i rozczarowujących. Człowiek to bardzo złośliwa istota chcąca więcej i więcej, a jak już to dostanie to i tak jej mało i jest niezadowolona. Koło się zatacza i znowu osoba X chce coś innego, większego, bardziej spektakularnego. Człowiekowi w życiu naprawdę trudno dogodzić, ale czy z każdym nie jest tak łatwo? Nie, nie z każdym, ale ja tutaj mówię o większości społeczeństwa. Żyjemy w takim a nie w innym świecie, w którym to większość się liczy, a nie mniejszość. Niestety, ale ja systemu nie zmienię. Życie. Jak się w to gra? Z mojego punktu widzenia uważam, że życie trzeba przeżyć tak abyśmy mieli jak najwięcej wspomnień i doświadczeń. Obojętnie czy są dobre czy złe. Ważne aby jak najwięcej doświadczać, bo tylko wtedy możemy poznawać życie, uczyć się tej trudnej gry. Jedni są wytwornymi, wyrafinowanymi graczami, drudzy to tylko słabe pionki, które można szybko zbić lub przestawić, a są tacy którzy na starcie są skończeni, z wielu różnych powodów. Dla mnie życie w chwili obecnej jest po to aby cieszyć się nim, wykorzystać go w pełni, a przede wszystkim jest to dla mnie, że tak to nazwę Czasoprzestrzeń przyjemności i zabawy. Nie lubię się ograniczać, mimo, że kiedyś byłam w ograniczaniu się mistrzem, dzisiaj uważam, że skoro życie jest krótkie to warto wykorzystać je tak, aby następnego dnia obudzić się z pytaniem - "Panie kapitanie czy dopłynęliśmy już na Malwiny czy jeszcze płyniemy tym pękniętym kajakiem?". W mojej głowie cały czas od dłuższego czasu kłębi się jedna, bardzo szalona myśl. Być może kiedyś ją spełnię i wtedy Wam o tym opowiem, ale jak na razie jest tylko myślą. W polskiej mentalności przeszkadza mi to, że większość Polaków ciągle myśli o tym co wypada a co nie, boją się ryzykować, żyć, wolą szukać nierealnych ludzi, idealnych, którzy też będą żyć ich bajką o spokojnym życiu, porządnym mężu, dobrej pracy, gromadce dzieci, które skończą Jagielonkę i wszystko będzie piękne na wieczność. Otóż takie życie jest możliwe w serialu, ale w telenoweli już jest niemożliwe. Zazwyczaj w prawdziwym życiu ludzie mają mnóstwo wad, więcej niż zalet, życie jest jak sinusoida, zdobycie pracy wymaga dużo wkładu własnego i bez oferowania dupy swojemu szefowi nie tak łatwo o dobre stanowisko. Dzieci często mają swoje poglądu często sprzeczne do poglądów swoich rodziców, co często jest słuszne niż ślepe słuchanie starszych. Studia często się rzuca zanim znajdzie się swoją drogę w życiu. I wszystko zawsze się pieprzy. Ale wiecie za co kocham życie? Za to, że żyję, za to, że moje zdrowie się poprawiło, za to, że nie jestem niepełnosprawna, za to, że mam dobrą mamę, która mimo moich wyskoków, mimo wszystko akceptuje to, za bardzo mądrego brata, za to, że jestem pozytywnie nastawiona do życia i za to, że to ja podejmuję decyzję i jeśli chcę to mogę wszystko, tylko muszę chcieć. Jeszcze nie znalazłam drogi swojego życia, ale to nie znaczy, że przestałam jej szukać. Dużo w swoim krótkim życiu spróbowałam na różnych płaszczyznach i dzięki temu, wiem czego na pewno nie chcę, nad czym muszę się zastanowić, a co będzie ze mną na zawsze. Wiem, że nigdy nie porzucę pisania, bo jest to pierwsza rzecz, w jakiej się zakochałam. I moja miłość trwa prawie 15 lat. Kocham to i nawet jeśli ktoś powiedziałby mi, że jestem w tym słaba to i tak będę to robić, bo dzięki temu czuję się lepiej, czuję się spełniona i szczęśliwa. Kocham pisanie i to ze mną już zawsze będzie, bo wątpię, że po 15 latach powiem sobie DOŚĆ!!! to pomyłka. Aż tak długo nie można się mylić. Jak się gra w życie? Każdy z Was musi znaleźć złoty środek dla siebie, pomysł na swoje życie i stale, konsekwentnie to realizować to co sobie postawił. I przede wszystkim trzeba żyć tak jak się chce, a nie tak jak inni tego oczekują. Wtedy tylko będziemy szczęśliwymi ludźmi. Czasem dobrze wszystko postawić na jedną kartę i zaryzykować. W październiku i listopadzie zaryzykowałam i zostałam pozytywnie zaskoczona, tak się bałam, a zyskałam nowe doświadczenia i poczułam się jak Bóg, który może wszystko. Przede wszystkim nie bójcie się życia i żyć. To czasem jest łatwiejsze niż Wam się wszystkim wydaje. Jeśli masz ochotę, tak do Ciebie mówię, masz ochotę rzucić pracę, rzuć skoro chcesz. Zamierzasz schudnąć, to weź się w garść i przestań kurwa słodzić tę herbatę dwiema łyżeczkami cukru. Masz ochotę wyjechać, to idź do pracy, albo zostań tancerką egzotyczną. Pragniesz wyjść za mąż? nad tym to lepiej się zastanów 😈😈😈😈😈😈😈 Powodzenia Wam życzę w tej grze, która nigdy nie wyjdzie z mody. Możecie być przeciętni, ale nigdy nie bądźcie pionkami.

sobota, 8 kwietnia 2017

Czy jest pan twardy?

Było to w październiku, świeciło subtelnie słońce przez kłębiaste chmury, Cumulusy to były, tak Cumulusy. Piękna, seksowna, niezdecydowana brunetka sunęła niepewnym ale mocnym krokiem po schodach wydziału jednej z Polskich uczelni. Zawsze miała problem z podjęciem decyzji, w której trwałaby na zawsze. W ogóle nienawidziła wyrażenia `na zawsze`, bo wydawało jej się ograniczające, a pokus na świecie jest tak dużo i z każdą pokusą jest mocniejsze pragnienie na więcej i więcej. Ona wiedziała to doskonale, że nie zatrzyma się, nie zawaha. Lubiła obezwładniać życie, bo to ona chciała być tym Życiem. Jak miała na imię, nikt tego nie wie, choć miała ich wiele. Wiele, jak wiele miała twarzy. Gdyby życie miało jej imię, nie zwałoby się Życiem, a Pokusą przez duże P. Zastanawiała się nad tym czy chcieć więcej, dogłębniej i mocniej to źle, ale zawsze dochodziła. Dochodziła do wniosków, że życie jest po to aby je wykorzystać, wykorzystać każdy dzień, tworząc cieknący przyjemnością i wyrafinowaniem dzień. Pragnienie zdeterminowało jej życie. Stało się najważniejsze. Wiedziała, że i tak każdy zrobi co chce, że nawet ten niezdobyty dzień, będący zarazem odpychający i przyciągający w końcu się ugnie i będzie jej dniem. Nie myliła się, bo dla niej nie było dnia, który budząc ją powiedziałby NIE. Nawet taki jeden niezdobyty, stał. Się. Ona uwielbiała grę słowną, pobudzała ją, sprawiała, że żyje, nawet wtedy gdy życie wali się jak... wszystko co walić się da. Idąc po schodach na drugie piętro nie korzystała z windy, bo lubiła jak krótka spódniczka odsłaniała jej kolana, które pod czarnymi, cieniutkimi rajstopami były zdarte. Przetarte miała serce i duszę, ale umysł zawsze lotny. Stanęła przed drzwiami do sekretariatu uczelni. Zaczęła pukać, przygryzając z niecierpliwością usta. Otworzyły się przed nią drzwi, szeroko. Stanął w drzwiach mężczyzna w okularach, białej koszuli, lekko szpakowaty z błękitnymi oczami. Nigdy nie umiała odmawiać mężczyźnie w koszuli, z widocznymi źrenicami na tle błękitnych tęczówek oczu. Ten fetysz był tak zniewalający ją, że czuła iż zrobi prawie, że... Otrząsnęła się i wydusiła swoim zniżonym głosem.

- Czy jest pan Twardy?

- Nie. Jeszcze nie przyszedł. Jeśli szuka pani pana doktora to ja mogę pomóc. Dr Zagłębie.

piątek, 7 kwietnia 2017

Włosy miernikiem czasu

Włosy są jedną z ważniejszych rzeczy w moim wyglądzie. Lubię o nie dbać, czesać, myć, dotykać. Ale dzisiaj nie będę pisała o tym jak je pielęgnować i jakie produkty kosmetyczne stosować aby były piękne i zdrowe. W dzisiejszym wpisie zamieszczę pewną refleksję. Bardzo długo zapuszczałam swoje włosy i nie zamierzałam ich podcinać aż do stycznia tego roku, kiedy to zapragnęłam małej zmiany. Mówi się, że gdy pojawia się smutek dobrze iść do fryzjera i podciąć końcówki. I tak też zrobiłam. W styczniu skróciłam swoje włosy o dobre 5 centymetrów na ich długości. Zmiana mało zauważalna, ale widoczna dla osób z którymi często przebywam. Wraz ze stratą końcówek moich włosów poczułam mentalną ulgę, jakby jakiś balast problemów spadł z mojej głowy. To naprawdę działa i poprawia samopoczucie i wzmaga siłę ducha. Dziś mamy kwiecień, a moje włosy odrosły ponad 5 centymetrów. To niewiarygodne jak czas szybko mija, posuwa się do przodu. Patrząc na nasze włosy możemy dostrzec upływający czas. Włosy są najlepszym miernikiem czasu. Całe życie wydawało mi się, że mam przed sobą całe życie i niewiarygodną ilość czasu na wszystko. Dziś widzę, że mam tego czasu mniej niż myślałam. Jestem świadoma, że nie będę żyła wiecznie i jeśli się nie pośpieszę to wiele mnie dobrego ominie, jeśli będę stała w miejscu. Chcę brać życie za rogi, korzystać z niego, oddychać pełną piersią i czerpać ile najwięcej mogę. Nie chcę na stare lata powiedzieć, że mogłam to zrobić, mogłam się nie bać, nie chcę żałować, że czegoś nie zrobiłam, ale nie chcę też podejmować złych decyzji, które będę źle wspominała. Ale wiem jedno. Wiem, że lepiej popełniać błędy i się na nich uczyć, bo życie właśnie chyba ma służyć nauce nas, mimo że i tak wszyscy skończymy w piachu. Wczoraj miałam pięciogodzinną interesującą rozmowę z moim dziadkiem. Powiedział mi, że nie ma po co bać się śmierci, bo potem po śmierci to tylko jest śmierć, nic więcej. Nie ma czego się bać. Ja zaś zastanawiam się... a gdyby coś było dalej i gdyby to nie było wcale takie piękne? Może lepiej nad tym się nie zastanawiać, bo to słuszniejsze i bezpieczniejsze dla naszej psychiki. Każdy z nas ma czas, ale nie ma tego czasu na wieczność. Dostaliśmy go aby wykorzystać, ale każdy dostał tego czasu inną długość, długość jakiej nie zna. To trochę niesprawiedliwe, ale intrygujące. Czasem niewiedza pociąga tak bardzo, że mamy ochotę się w niej zatracić. Chciałabym żyć bardzo długo i cieszyć się w miarę dobrym zdrowiem aby móc wycisnąć życie jak cytrynę i zrobić z niej pyszną, słodką lemoniadę. Chciałabym wykorzystać godnie i najwłaściwiej czas jaki dostałam w swoim życiu. Z ludźmi, których kocham, szanuję i podziwiam. Niewiele jest takich ludzi, ale są. Przyznałam się przed sobą, że trochę pogubiłam się w swoim 23 letnim życiu, ale naprawiam te błędy, bo chcę w końcu odnaleźć spokój, który od 2014 roku został zburzony, to był czas kiedy moje życie posypało się na najdrobniejsze kawałeczki. Nadal nie doszłam do siebie, ale pracuję sama nad sobą. I nie pozwolę nikomu zniszczyć tego co sobie sama wypracowałam. Jeśli nawet mam zostać całkowicie samotna to niech tak się stanie. Kiedyś byłam maksymalnie samotna i wtedy miałam największe osiągnięcia, byłam skupiona na sobie. Kiedy zmieniłam swoje postępowanie stałam się duszą towarzystwa, ale straciłam siebie, straciłam Aleksandrę Maassen, a stałam się kimś kogo imienia nie znam. Stworzyłam kogoś innego, wykreowałam swoją postać i zagrałam w swoim filmie bardzo dobrze, krzywdząc setki osób, będąc skrzywdzoną kiedyś przez innych. Nie mogę wrócić do dawnej mnie, bo czasu nie cofnę, ale mogę popracować nad sobą i się ulepszyć. Nie chcę tracić czasu, życia, chcę znowu czuć, że żyję. Nie chcę chodzić na imprezy, upijać się, zabawiać z przypadkowi facetami tak jak czyniłam przez jakiś czas swojego życia, tylko po to aby doznać adrenaliny i szczęścia. Chcę znowu mieć pasję i czuć ten ogień co kiedyś. Chcę nie bać się tego, że śmierć przyjdzie, nie chcę... Chcę czuć wolność. Każdy z Was ma czas, ale nie wie ile tego czasu ma. Dlatego żyjcie dzisiaj, a nie jutro, bo jutro jest niepewne i może nigdy nie nadejść. Rozumiem ludzi, ich postępowanie, ale uważam, że większość nie wie, że ma ograniczony czas. Setki tysięcy ludzi myśli co powie rodzina, co przyjaciele, co powie sumienie, religia, inni. Ja zawsze byłam zbuntowana i chyba to się nigdy nie zmieni. Kocham wolność i jestem egoistką, ale tak bardzo kocham życie, że nie chcę go stracić. Pewnego dnia 2016 roku przewartościowałam swoje życie i kiedy mogłam go stracić zaczęłam żyć na całego. Kocham Cię życie, naprawdę. Piszę i opowiadam Wam o tym abyście nie czekali na coś co może nigdy nie nadejść, nie wszystkie marzenia się spełniają, nie wszyscy ludzie pozostają w waszych życiach, ale jeśli kochacie sami siebie będziecie najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Miłość własna, to romans na całe życie. Czasem dobrze być egoistą. Kochajcie się i akceptujcie swoje niedoskonałości, a wtedy świat pokocha Was. To po prostu Karma nic więcej. Tymczasem.

środa, 5 kwietnia 2017

Moje intensywne życie (DUŻO ZDJĘĆ)

Witajcie Kochani ☺ niestety ostatnio nie mam czasu pisać codziennie, bo już dawno nie żyłam tak intensywnie jak ostatnio. Mam mnóstwo na głowie i szczerze mówiąc to na nic nie mam czasu. Wczoraj wyszłam z domu o 9:30 a wróciłam o 23, także sami widzicie, że cały dzień byłam na nogach. Czas się niestety nie rozciąga, także musiałam wczoraj i przez ostatnie dni zrobić wszystko co sobie zaplanowałam. Nie mam weny ani czasu aby napisać post na jakiś ważny temat, także zapraszam ponownie na relację z mojego życia. Z drugiej strony wiem, że lubicie takie posty, więc zapraszam do czytania i oglądania.

Chcę sobie kupić takiego uroczego, białego króliczka, ale tylko miniaturka wchodzi w grę.

A jeśli chodzi o zakupy, to te szpilki mnie urzekły, bo są wysokie, zapinane wokół kostki i dodatkowo są w kolorze papieskiego fioletu. Obłędne są i muszę je mieć.

Auć auć! wiem wiem wygląda strasznie i bardzo mi przykro, z tego powodu, że ten szew na kolanie należy do Magdaleny. Biedna już po operacji i bardzo ją boli. Trzymajcie kciuki aby jak najszybciej wróciła do zdrowia i sprawności fizycznej. 

To kolejna rzecz, którą przy najbliższych zakupach muszę mieć. Kocham książki o wampirach tak samo jak filmy. Jeśli macie coś do polecenia mi, to polecajcie. Wszystko co ma związek z wampirami. 

Najwyżej powieszony obrazek zrobiłam sama. Wróciłam do szkiców w typie awangardowym. Miło zrobić coś samemu.

A po godzinach Maassen daje sobie w żyłę 😅
A tak serio to byłam na morfologii i czekam na wyniki czy moja anemia dobiegła końca czy nadal będę musiała zażywać dawki żelaza. Trzymajcie kciuki za moje zdrowie. 

Przepyszny łosoś. Łososia mogłabym jeść codziennie i praktycznie codziennie go jem, bo jest moją ulubioną rybą. A ot kiedy musiałam zakończyć wegetarianizm to jem i jem. Znowu kolor oranżowy ha ha ha.

Zakupy. Ola po zakupach to Ola szczęśliwa. Mój punkt G znajduje się na końcu słowa SHOPPIN(G).

I znów kolor pomarańczowy. W ostatnim poście wspominałam, że zakochałam się w tym kolorze i jak dostrzegłam w kwiaciarni te piękne pomarańczowe tulipany i róże to musiałam zrobić im zdjęcie.

I kolejne oranżowe kwiatuszki 💓💓💓

Obłęd!!! kurwa obłęd!!! jak komuś się zachce srać to będzie musiał czekać w kolejce w rejestracji aby iść po klucz do kibla? Obłęd! tylko w tym chorym kraju jakim jest Polska!!!

Taaaaa... kolejne wkurzenie i bardzo dziwny klucz. Że niby co ja mam zrobić sobie tym kijkiem?! Widzicie jeszcze palemki kupione na zbliżające się święta wielkanocne. 

Jeszcze brakuje 7 osób i prawie jak w PRL-u. Brawo Polsko :/

Moje ulubione buty 2016 i zimy 2017 roku. Kocham złoto, a łańcuchy zawsze mnie kręciły. Pamiętam jak w sklepie patrzyłam na nie kilka razy, aż w końcu kupiłam i okazały się wygodne i świetnie wyglądające na nogach. Jak najbardziej w moim stylu. 

Spacerek w parku zawsze dobrze robi ale nie tego dnia. Zdecydowanie jest za ciepło aby chodzić w kurtce, jeszcze w tak ciepłej jak ta moja szara.

Ze śmietnika wypada i nikt nie może zrobić z tym porządku...

I znowu ja. W styczniu miałam podcięte końcówki o dobre 7 centymetrów, a włosy tak szybko mi odrosły, że szok. Ale pozytywny szok. 

I znowu te botki ze złotymi łańcuchami. Love It.

Tak prezentują się palemki. Ja nie lubię palemek, no ale jak się nie mieszka samemu to tak to jest.

Zawsze zastanawia mnie co myślą gołębie i ogólnie inne zwierzęta.

Najgorszą z ruin jest ruina człowieka - ktoś mądry kiedyś tak powiedział i ja się z tym zgadzam. Nie ważne czy jest podsklepowym pijaczkiem czy kimś innym, istotne jest, że jest człowiekiem. Wczoraj byłam świadkiem pewnej akcji, którą sama, że tak powiem sprowokowałam z dwiema paniami. A mianowicie ja i dwie panie zadzwoniłyśmy pod 112, potem na Pogotowie, a potem przyjechała jeszcze Policja. Pan pijaczek widoczny na zdjęciu leżał tak jak widzicie, ponieważ banda młodych chłopaków PODOBNO ukradła mu jego wózek inwalidzki. Wstyd i hańba!!! 

Pozdrowienia dla pani w fioletowej kurtce i dla pani z pieskiem. Jeśli czytacie to fajnie, że są takie osoby jak Wy. Pozdrawiam :)

Na 34 osoby przechodzące koło pana leżącego bez nóg tylko jedna pani zapytała się czy wszystko w porządku. Marna wizja życia w tym kraju widzę. To jest przerażające i niehumanitarne. 

Oczywiście znalazł się typ w czerwonym, który zaczął się gorączkować, że z jakiej racji pomagają człowiekowi bez nóg. I bla bla bla. A z takiej racji drogi Panie, że to człowiek, który nie ma w życiu nic. Czasem zastanawiam się czemu takie chuje jak mam chodzą po ziemi. Jak widać wyskrobali nie tych co trzeba. Sorry ale tak prawda drogi Panie w czerwonym. 

Jak zwykle ja muszę być w miejscu akcji. Pewnie wiele osób z Was już po raz kolejny widzi, że kręcę i fotografuję akcję. Niewiele osób wie, że studiowałam dziennikarstwo w Warszawie na samym początku mojej kariery ze studiowaniem. Nie chwalę się tym z racji tego, że jeden z moich wykładowców woli zapomnieć o tym, że studentka Aleksandra M. istniała i może tyle wystarczy :P

Kochani, i tak dzisiejszy post dobiega końca. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni, że mimo iż Was trochę zaniedbałam ostatnimi czasy to poznajecie moje codzienne życie i kwestie z mojego życia. Piszę przede wszystkim aby czegoś Was nauczyć. Na blogu wspominałam już jedną sytuację gdy ludzie nie pomogli człowiekowi leżącemu na chodniku, wczoraj człowiek bez nóg, któremu ukradziono jego wózek inwalidzki leżał twarzą do ziemi. Mam nadzieję, że w ludziach więcej będzie człowieka. To, że masz co jeść, czym dupę wozić, masz iPhone`a(co prawda rodzice Ci pewnie kupili) i nosisz markowe ciuchy nie czyni Cię lepszym od pijaczka, który stracił w swoim życiu wszystko. Nie bądźmy obojętni na tragedię obcych ludzi, bo wszyscy stajemy się bliscy jak otworzymy do siebie usta i zamienimy kilka słów. Dziewczyna w fioletowej kurtce zachowała się tak jak się człowiek w takiej sytuacji powinien zachować, zaś co do starszej pani z pieskiem na smyczy, to gdybym mogła jej czegoś życzyć to życzę Pani Pani X, żeby Pani dwaj synowie z Anglii pomogli Pani finansowo, bo jest Pani dobrym człowiekiem. A karma zawsze wraca. Bądźmy nie tylko ludźmi, ale przede wszystkim Człowiekiem. 










sobota, 1 kwietnia 2017

Życie to czasem świetny żart (DUŻO ZDJĘĆ)

Dzisiaj jest Prima Aprilis. Od kilku tygodni, a właściwie w tym tygodniu moje życie przypomina mi jeden wielki niemiły żart. Nie chce mi się zgłębiać tematu, bo i po co, zapraszam na zdjęcia i podpisy pod zdjęciami, dzięki temu dowiecie się więcej. Zapraszam do czytania i oglądania. 

Ostatnio oszalałam na punkcie koloru pomarańczowego. Ten piękny szalik na zdjęciach nie wygląda tak jak prezentuje się cudownie w rzeczywistości, a szkoda, bo jest naprawdę piękny. Nie pamiętam gdzie był kupiony, ale należał do mojej mamy. Teraz jest mój, moja mama źle się w nim czuła, ale sama stwierdziła, że na mnie wygląda idealnie. Sorry, bo zabrzmiało to próżnie, ale lubię jak coś do mnie pasuje. Oranżowy to będzie kolor tego lata, tak czuję.

Moja mama i jej lewa ręka w gipsie. Niestety pierwszy dzień tego tygodnia zaczął się dla mojej mamy fatalnie. Reka, nos jest w złym stanie, także życzcie mojej mamie zdrówka, aby jak najszybciej miała zdjęty gips. 

W tym tygodniu szpital, szpital i szpital. Naświetlanie i zdjęcia rentgenowskie.

Wiosna jest piękna. Lubię kwiatki, nawet takie delikatne i bardzo niewinne.

W kwiaciarni dojrzałam tego cudownego, dużego zająca wielkanocnego. Czyż nie jest super? sami oceńcie. Jak dla mnie jest genialny i chyba go sobie sprawię, bo tak mi się spodobał. 

Moja babcia Marta i moja przyjaciółka Magdalena uwielbiają orchidee i nie ma co się dziwić, bo to piękne kwiaty. Nie mogłam nie zrobić im zdjęcia. 

A to ja, w kwaśnej minie. Tak tak... przytyłam, widzę to wiem i nie trzema mi o tym mówić, serio. Ale jeśli macie fajne ćwiczenia zmniejszające masę mięśniową łydek to piszcie na maila mojego. Kiedyś biegałam i cokolwiek robię z ćwiczeń to tworzą mi się mega mięśnie na łydkach, jak dotknę łydek to istny kamień, jak to zlikwidować? Jakieś sugestie?

Świetna odżywka do włosów, która jest dołączona do farby L`Oreal. Jej zapach przypomina mi coś z czasów dzieciństwa, nie wiem co ale chyba jakieś słodycze, coś pięknego. 

Masa poszła i w cycki :P

Herbatka z miodem zawsze na propsie. U mnie w domu tylko ja lubię miód. A zapach miodu i mleka ubóstwiam. 

Moi sąsiedzi nie tracą czasu, smacznego dla nich :)

Każdego bym się mogła spodziewać, że nawiedzi mój dom, ale nie jego :/ Szczyt wszystkiego i nawet te piękne czerwono-żółte tulipany nie poprawią mojego samopoczucia. Od dziś nie przyjmuję, żadnych gości. Żadnych. 

Mój brat Wojtek zakupił sobie trymer z całym wyposażeniem do dbania i pielęgnowania zarostu i brody. Bardzo ciekawe urządzenie. Obejrzałam i mi się podoba. Brat jest zadowolony z produktu, cena tej przyjemności, to ok. 300-400 złotych. Wojtek poleca. 

Oszalałam na punkcie tej róży. Muszę wybrać się na Piękną i Bestię. Koniecznie!!!

Bardzo dobre frytki, mojej roboty. 

Uwielbiam obrazy, mało kto wie, że kiedyś malowałam. Chciałabym do tego wrócić, ale nie wiem czy jeszcze mam taką sprawną rękę jak kiedyś. 

Uwielbiam tę marynarkę, choć bardziej powinnam nazwać ją żakietem. Nie dowiecie się gdzie została kupiona, bo dawno to było i to ciuch szyty na miarę, także wybaczcie. 

Ten tydzień był dziwny i muszę się zregenerować psychicznie i fizycznie, bo nie dość, że mama złamała rękę, odwiedził mnie ktoś, kogo nienawidzę z całego mojego serca, zaatakował mnie wielki, tłusty bąk na spacerze, zostałabym potrącona na pasach(było to straszne, ale jak widzicie przeżyłam) no i jedno stare babsko mnie wkurzyło. To był tragiczny tydzień, ale na szczęście dzisiaj zaczął się jeden z moich ulubionych miesięcy w roku Kwiecień. Kwietniu proszę Cię bądź dobry, trochę szczęścia mi potrzeba, proszę.