Jest 2:18 w nocy i wiem, że tego posta muszę napisać. Po części jest to związane z moją nieobecnością na blogu i stwierdziłam, że muszę napisać tę notkę, bo mogę następnej nie zdążyć napisać... Tak dobrze widzicie, mogę nie zdążyć. Nie dlatego, że zamierzam porzucić pisanie(kocham to) i uciec w siną dal, ale dlatego, że ostatnio z moim zdrowiem jest bardzo źle i czuję się fatalnie.
Od maja tego roku żyję w strasznym stresie, za mną 3 pogrzeby i jak wiecie z postów na moim blogu, musiałam pożegnać się z jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Potem doszły kolejne problemy, zmartwienia, stresy... właśnie STRES jest wszystkiemu winny co dzieje się z moim zdrowiem i z sercem.
Jakiś tydzień temu dostałam atak serca i było to najgorsze doświadczenie w moim życiu, którego nie życzę najgorszemu wrogowi, nikomu. Stres tak mnie wykończył, że czuję jak mój organizm coraz to bardziej niszczeje w krótkim czasie, a mam dopiero 21 lat i do tej pory myślałam, że całe życie przede mną.
Większość społeczeństwa uważa, że rak, nowotwory etc. są najgorszymi i najszybszymi sprawcam zgonów. Otóż NIE ! najszybszym niszczycielem zdrowia, samopoczucia i "zjadaczem" odporności jest stres. Ja przez stres nie mogę uspokoić swojego serca i z dnia na dzień czuję się gorzej i dlatego postanowiłam napisać.
Bardzo kocham życie i nie wyobrażam sobie abym mogła teraz w najbliższym czasie umrzeć, ale zdaję sobie sprawę, że z moim sercem jest źle i czuję to teraz.
Jak już piszę o stresie to pragnę podzielić się swoimi doświadczeniami w ostatnim czasie.
Stres objawia się różnorodnie, ale u mnie objawił się w następujący sposób :
- uczucie chłodu na ciele
- powstanie "gęsiej skórki"
- drżenie
- szybsza praca serca
Następstwem, czyli skutkami mojego STRESU było :
- migotanie serca
- palpitacja
- atak serca
- tracenie świadomości
- uczucie rozlanego ciepłego napoju na klatce piersiowej
- uczucie zimna
- kłucie w sercu
- duszność
Tak jak widzicie skutki stresu są fatalne, mówię tutaj o długotrwałym stresie trwającym kilka tygodni czy miesięcy. Ostry stres jest w stanie zabić...
Mam nadzieję, że jeszcze trochę pożyję, ale na wszelki wypadek zamieściłam ten post, gdybym nie zdążyła..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz