Mimo, że jestem introwertykiem ze skłonnością do samotniczego stylu życia to... znam naprawdę wielu ludzi przez co zostałam i bywam nadal przebodźcowana. Choć niektórzy (całkiem spory odsetek) zarzuca mi bycie ekstrawertyczką. I będąc tak przebodźcowaną nie mam wcale ochoty na poznawanie kolejnych osób i rozczarowywanie się nimi. Trywialny przykład weźmy - lubimy jeść ciągle coś nowego, więc co weekend wybieramy się do nowej restauracji próbując nowych smaków i... ciągle to wszystko nie to, więc tracimy czas i ochotę na nowe testy. Tak samo jest z ludźmi. Rozczarowując się nie ma się ochoty na kolejne rozczarowania. I... koło się zamyka.
Ostatnie dwa lata przyniosły mi bardzo wiele spokoju jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, ponieważ w końcu miałam czas pomyśleć o sobie, swoich problemach i nie musiałam zastanawiać się nad rozwiązywaniem wyimaginowanych problemów ludzi z mojego otoczenia. Niestety, czy stety należę do osób, które mają tendencję do poświęcania się dla innych, więc chcąc znaleźć rozwiązanie czyjegoś problemu po prostu traciłam jakąś część siebie. Dlatego postanowiłam nie bawić się w uzdrowicielkę strapionych dusz i pocieszycielkę ludzkości tylko przeznaczać czas na to co lubiłam, na to co lubię i spełniać się sama dla siebie. Bo koniec końców prawda jest taka, że ludzie pięknie mówią, ale tej przysłowiowej szklanki wody ci w problemie nie podadzą tylko wyleją ci tę szklankę prosto na twarz. I albo oprzytomniejesz albo się stoczysz. To są brutalne prawdy życiowe, ale po prostu prawdy, które albo się zaakceptuje albo nie. Każdy ma wybór.
W życiu mało mnie irytuje, wkurza i przeszkadza. Jestem na takim etapie życia, że tak to tak, nie to nie. Chcesz to idziemy, nie chcesz to spadaj. Zresztą ja się nigdy o uwagę nikogo nie prosiłam, bo wiem, że sztuczna atencja nikomu nie jest NIGDY potrzebna. I również Wam takie podejście polecam. Poza tym wierzę w wędrówkę dusz, więc dla mnie normalnym jest to, że w pewnym momencie zaczynamy mieć wyższe bądź niższe wibracje. Jeżeli my wzrastamy, a nasze otoczenie stoi w miejscu albo co gorsza zaczyna iść w dół to... ta wędrówka tych dwóch dusz się po prostu kończy. To połączenie zostało przerwane i tyle. Spotkałam na swojej drodze kiedyś takiego człowieka, który powiedział mi, że zawsze mam się otaczać ludźmi lepszymi ode mnie, mądrzejszymi, bardziej wpływowymi niż ja. Powiedział mi, że tylko wtedy będę wzrastać i osiągać więcej, bo nie będę zadowalać się czymś przeciętnym. I uważam, że miał mnóstwo racji, bo patrząc na moje wybory życiowe i różne relacje widzę, że czasem byłam śmieszna przeznaczając czas dla ludzi, którzy raz, że nie patrzą w moim kierunku, to dwa zadowalają się byle czym. I już tego błędu po prostu nie zamierzam popełniać. Cały czas trzeba wyciągać wnioski, cały czas! CAŁY.
Jedyną grupą ludzi, która w pewnym stopniu mnie irytuje to ludzie, którzy zachowują się jak ofiary w problemie, który sami stworzyli. Ja wtedy patrzę i nie dowierzam. Nawet nie wiem jak to nawet skomentować. Generalnie sporo jest osób, które są nachalne (odpisuj im na wiadomości co 5 minut, najlepiej również wtedy kiedy siedzisz tam gdzie król chodzi piechotą), które potrzebują non stop uwagi i potwierdzenia, że są dobre i cudowne. Znam ludzi, którym jak się nie odpisało na czas (czyli dzień w dzień) to wypisywały coś w stylu: "co się stało?", "nie lubisz mnie już?", "jesteś zła?", "czemu mnie ignorujesz?". Po prostu o tempora, o mores! No litości ludzi! Wiele mogłabym podawać przykładów na ludzi, którzy robią się ofiarami w problemie, który sami sobie stworzyli, ale czy to ma jakiś sens, aby o tym pisać więcej i więcej? Według mnie nie ma, bo to tracenie czasu na kwestie nisko-wibracyjne. Niemniej wiecie jak mniej więcej sprawa się przedstawia takich osób. Poza tym nie dziwiłabym się gdyby takie teksty dotyczyły nastolatków, ale że ludzie dorośli... Nie mam więcej pytań, a Wy? 😅😆
Także reasumując nie przeznaczam czasu na takie jednostki, ponieważ dla mnie to nie są problemy i nie, nie jest to umniejszanie nikomu, ponieważ w pewnym wieku trzeba się otrzeźwić i dorośle spojrzeć na świat, ludzi i życie. Bo jak w porę się nie spojrzy to zderzenie z rzeczywistością jest po prostu okrutne. A jak wiemy, LEPIEJ ZAPOBIEGAĆ, NIŻ LECZYĆ.
Tymczasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz