Jest 00:45 a ja nie śpię. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ najlepiej żyje mi się w nocy. Jeszcze nie tak dawno chciałam to w sobie zmienić ale tak naprawdę to chciałam się dostosować do systemu. Ale ten system mnie niszczy, wykańcza i chce ograniczać, a ja tego nie chcę. Nie lubię żyć według jakichkolwiek zasad, więc nie zamierzam się dostosowywać, aby innym zrobić dobrze. Ciągle słyszę "Trzeba się czasem w życiu dostosować", "Trzeba iść na kompromisy", "Trzeba być elastycznym", "Trzeba, trzeba, trzeba". Prawda jest taka, że nic nie musimy! I to tylko takie pierdolenie, że musimy wstawać na 8 do pracy, pracować 8 godzin, wychowywać dzieci, prać mężowi skarpetki, stać się Matką Polką i każdego dnia od nowa Polska Ludowa! NIE!!! Ja tak żyć nigdy nie będę! Oczywiście możemy zostać niewolnikami swojego życia, swojego umysłu i systemu, ale NIE, ja w taki sposób nie będę żyła. Czy się komuś to podoba czy nie. Znajdę alternatywny sposób na własne życie. Nie obchodzi mnie też to komu ten pomysł się będzie podobał a komu nie. Zawsze chciałam żyć tak jak chcę i będę tak robiła aby to osiągnąć. Nie obchodzą mnie koszta tego, obchodzi mnie tylko mój cel.
Są ludzie, którzy mówią, że należy żyć dla drugiego człowieka. Oczywiście, że to fajne tak się prospołecznie poudzielać, ale co z tego mamy? Ja coś takiego robię, ale dużo osób tego nie docenia, ba! bardzo dużo. Niestety. Niemniej to nie powód, dla którego miałabym porzucić bloga i przestać pisać. Ja nikogo nie zmuszam do czytania i oglądania to raz, dwa nikt mi nie płaci za to, że piszę. Od początku bloga postanowiłam, że nie będę dodawała reklam na blogu i podpinała się pod domenę. Oczywiście mogę coś reklamować w postach, ale nie będę sobie wklejała na moją prywatną stronę dodatkowych banerów. Ktoś powie - "Idiotka, przecież fajnie zarabiać na pasji". Oczywiście, że fajne drogi ignorancie, ale fakty są takie, że podpinanie się pod domenę grozi utratą bloga, bądź wpisów, które nie spodobają się Google, a mnie zależy na tym aby moje słowo było wolne i niepodległe żadnej instytucji. Taka była moja decyzja i jest nadal.
Dlaczego ten wpis jest taki... ostry? Ano moi Drodzy... wielu z Was pyta mnie, w którym kierunku zmierzają Myśli Kobiety Wyzwolonej. Zmierzają do tego do czego zmierzają czyli do końca. Nie do zamknięcia bloga. Bynajmniej. Ale nasze życie kiedyś się kończy. Z każdym dniem jesteśmy bliżej śmierci, z każdym dniem ja jestem bliżej końca. Myśli Kobiety Wyzwolonej to opowieść o moim życiu, to historia którą do końca mojego życia będę Wam opowiadała, ponieważ odczuwam taką potrzebę. Na razie jakiś większych zmian na blogu nie będzie, ponieważ jestem zadowolona z formy jaką MKW przybrały. Chciałabym Wam jedynie powiedzieć, że na blogu za jakiś czas pojawi się bardzo kontrowersyjny post, który wielu z Was zaszokuje, innych być może wkurwi, a jedni powiedzą W KOŃCU MAASSEN!!!! .
Jest zbyt pokręcona by żyć i zbyt rzadka żeby umrzeć... - tak można powiedzieć o mnie, ponieważ trudno mi się żyje na tym świecie. Nigdy nie przepadałam za ludźmi, ponieważ te istoty ranią, chcą osłabiać nasze ego, krzywdzą i trudno z nimi wytrzymać. Ludzie też zawsze odchodzą, wyrzucają ludzi do "kosza", niszczą, chcą sprawić, że czujemy się nikim. Czasem zastanawiam się czy powinnam żyć. Czasem dochodzę do wniosku, że życie ludzkie nie ma żadnej wartości i nie warto istnieć. Choć szkoda byłoby umrzeć, będąc innym od tego całego społeczeństwa. Niektórzy umieli mnie docenić, ale większość najchętniej by mnie spaliła żywcem. Powiem Wam, że coraz bardziej kusi mnie ta walizka, która przede mną stoi. Co gdybym ją spakowała, pojechała na dworzec i pojechała najwcześniejszym z możliwych pociągów. Czy ktoś zmartwiłby się moim krokiem i taką niespodziewaną decyzją? Szczerze? Nie. A przynajmniej nie sądzę. Ludzie szukają odpowiedników, zamienników, namiastek tego co odeszło. Czasem myślę, że coś mnie zesłało na ziemię abym została poszukiwaczem. Nie znalazłam życia, nie odnalazłam szczęścia ani siebie. Odczuwam coraz głębszą melancholię, pustkę, ciemność. Głębia coraz bardziej pochłania moją duszę i czyni emocje bezemocjonalnymi. Mając 25 lat to trochę smutne tak czuć. Ale to nie moja wina, że inni tego nie rozumieją. Kiedyś się zdecyduję i będzie to najlepsza decyzja...
A teraz życzę Wam słodkich snów moi Kochani. Dziękuję, że jesteście ze mną, czytacie mój blog, coraz częściej komentujecie, lajkujecie, odwiedzacie fanpejdż Myśli Kobiety Wyzwolonej na Facebooku. To wszystko bardzo doceniam i cieszy mnie to, że robię coś dla innych. Dziękuję.
Ps. Nawet nie wyobrażacie sobie jak mi smutno kiedy ta głębia wciąga, kiedy czuję jej oddech za plecami, kiedy wiem że muszę... jak ja tego nie lubię.
⍏
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz