A jednak wróciłam do pisania szybciej niż myślałam. Zregenerowałam się w tempie ekspresowym i znowu zamierzam pisać. Przez dwa dni dużo myślałam i doszłam do wniosku, że nie mogę zapominać o tym w to co całe życie wierzę. A mianowicie o tym, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś i należy akceptować to co złe i to co dobre dostajemy od losu, nawet jeśli to smutek, łzy i wewnętrzny ból. Nie zamierzam zagłębiać się w temat, ale powiedzieć, że po to mamy życie aby doświadczać, nawet jeśli wiąże się to z bólem. Nie można marnować swojego życia na wieczne użalanie się i myśli co by było gdyby. Trzeba żyć tu i teraz. Trzeba robić to co się kocha, ja kocham pisać dlatego nie mogłabym na dłuższy czas porzucić bloga i zamknąć się w czterech ścianach pokoju. Głęboko wierzę w to, że mam dzielić się z ludźmi swoimi przemyśleniami i robię to, a sama też oczyszczam się z niepotrzebnych emocji. To taka samoregeneracja. Zawsze dobrze myślało mi się w nocy i chyba to się nigdy nie zmieni. W sumie, to nie chcę tego zmieniać, bo nawet dlaczego? Nie wiem, o której godzinie czytacie ten post ale bądź co bądź życzę Wam spokojnej nocy albo udanego dnia. Buziaki ;*
PS. Przeprowadziłam w między czasie mały test(bynajmniej nie ciążowy) i doszłam do wniosku, że faktycznie moje obserwacje się sprawdziły i ludzie mają wiele spraw głęboko w swoim poważaniu, ale mówi się trudno i kocha się dalej. O tym może napiszę osobny post, bo ostatnio mam wiele pomysłów, więc być może będę nawet pisała codziennie. Jak widzicie w styczniu pojawiło się chyba najwięcej postów w karierze mojego bloga, także wszystko możliwe, że posty zaczną pojawiać się codziennie. Pisanie to takie zdrowe uzależnienie, z którego się nigdy nie wychodzi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz