wtorek, 21 lutego 2017
Zmysły są błędne, o to może być zakład
Pewnego razu na wykładzie z filozofii mój profesor ze studiów(stosunki międzynarodowe) powiedział, że zmysły są błędne i o to może być zakład. Hmm... nie lubiłam tego przedmiotu, bo wydawał mi się mało praktyczny, przy dużej praktyczności, ale mniejsza o to. Nie słuchałam na tym wykładzie, bo byłam zajęta czymś innym, ale też mniejsza o to. Chciałabym poruszyć kwestie zmysłów, a w tym naszej intuicji. Mamy wzrok, słuch, węch, dotyk, smak. A szóstym zmysłem jest nazywana intuicja, której nie każdy moim zdaniem jest posiadaczem. Czujemy różne zapachy i to jest cudowne. Dla mnie perfumy są wonną maszynką do cofania się w czasie i przypominania sobie wspomnień. Istna magia. Dotyk pozwala nam się relaksować i być blisko z innymi. Wzrok pozwala dostrzegać piękno świata i ludzi. A słuch? gdybyśmy słuchali tak aby nie tylko słuchać, ale aby usłyszeć to wszystko byłoby łatwiejsze. Ja już teraz mam nauczkę a bardziej jestem jak detektyw, który próbuje rozwiązać zagadkę. A wystarczyło po prostu lepiej słuchać, a dziś nie musiałabym analizować. O tym napisze oddzielny post, bo chciałabym się bardziej rozwinąć, a w tym po prostu nie będzie na to miejsca. Ostatnim zmysłem jest intuicja. Jestem posiadaczką silnej intuicji, bo wyczuwam to co się dzieje moim bliskim, wtedy jest mi słabo i mam silny ból głowy. Mało osób w to uwierzy, ale zawsze to się sprawdza. Wyczuwam emocje i tyle. Zmysły są błędne. Czy aby do końca? Czasem czujemy i jesteśmy przekonani, że to co czujemy to prawda, potem dostajemy szklanką zimnej wody w twarz i trzeźwiejemy, aby następnie odurzyć się marzeniem o czymś prawie, że niemożliwym. Całe życie uważałam, że nie ma rzeczy niemożliwych i w to, że wszystko dzieje się po coś, ale teraz jestem w takiej sytuacji, że łatwiej nazwać mi obecną sytuację przypadkiem, aniżeli zesłaniem od losu. Rozum mi podpowiada, że ta sytuacja, która ma miejsce w moim życiu nie istnieje, że to moja imaginacja, ale serce mówi, że to jest to, to jest tym czym ja myślę, że jest. Rozum mówi, nie żyj bajką, aż takiego szczęścia nie masz, zaś serce i intuicja mówi, nie trać wiary, jesteś tak blisko, już tak blisko, aby spełnić swoje marzenie. Bardziej zaspokoić pragnienie. Chciałabym aby była to prawda, bo jaki jest sens w mojej nadziei, jeśli to fikcja, paranoja i moje chcenie. Podjęłam decyzję, że jeśli to nie jest tym czym ma być, to ja wysiadam, wsiadam i lecę. Cały życie dążyłam do czegoś co mnie zniszczyło i znowu się podkładam, czyż to nie masochizm i naiwność młodej kobiety? W sumie w tym miejscu w ogóle nie powinien pojawić się znak zapytania, ale niech już będzie. W tym momencie jest 50% na 50%. Mogę być najszczęśliwszą osobą na świecie albo najbardziej rozgoryczoną i wkurwioną laską. Ale wiem jedno, decyzję już podjęłam i jest nieodwołalna. Oczywiście w swoim czasie się o niej dowiecie, ale bardzo chcę jej nie musieć podejmować, ale trudno się mówi i płynie się dalej, jak to było w Nemo. Wierzę nadal, ja agnostyczka wierzę w siebie i w swoją intuicję. A jeśli moje zmysły nie są błędne, to chyba uwierzę w Boga. Jak to Lem(chyba Lem) mawiał... "Czasem mnie diabeł kusi, aby uwierzyć w Boga". Tymczasem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz