poniedziałek, 12 listopada 2018

Gdy Maassen ma sen, Śmierć nadchodzi...

Dobry wieczór moi Kochani! Przez weekend nic(niestety) dla Was nie napisałam na Myślach Kobiety Wyzwolonej ale wytłumaczyłam się Wam na facebookowym fanpejdżu bloga. Tak jak pisałam w ostatnim poście na MKW gdy śnią mi się czarne ubrania i gasnące znicze, światła lub pochodnie to po pewnym czasie dowiaduję się o śmierci w rodzinie. Niestety tym razem jest to samo. W weekend zmarł wujek mojego brata. Nie miałam okazji nigdy go poznać, ale jest mi bardzo smutno z tego powodu, że umarł w tak jeszcze młodym wieku. Miał bodajże niecałe 50 lat.

(*)


Zawsze gdy ktoś umiera czuję się tak nieswojo jak gdybym nie znała Śmierci, a ona przecież istnieje między nami wszystkimi.

Zawsze gdy ktoś umiera bierze mnie taka dziwna refleksja, że...żyjemy tylko aby umrzeć. Po nic innego. To straszna myśl, bo myśląc w taki sposób powinniśmy usiąść i czekać na śmierć, a co gorsza życie nie miałoby wtedy żadnego(nawet najmniejszego) sensu. Może śmierć jest dopiero początkiem naszego życia, tylko przemieszczamy się do innego świata lub wymiaru po śmierci naszego fizycznego ciała? Jest wiele koncepcji a tak mało odpowiedzi, ale myślę, że gdyby życie nie miało sensu nie dostawalibyśmy go w prezencie od Losu. Dla mnie w życiu wszystko ma sens, nawet zło, bo dzięki niemu wiemy czym jest dobro, radość i szczęście.


Ktoś z Was może pomyśli, że to zdjęcie nie jest adekwatne do dzisiejszego postu, ale ja myślę, że powinniśmy zacząć oswajać się z tym, że nie jesteśmy wieczni. NIESTETY. Przyjrzyjcie się moim oczom na tej crazy fotce. One są smutne, mimo że cały image zdjęcia jest wesoły, kolorowy i bardziej nastolatkowy. Oczy człowieka zawsze mówią najwięcej. Chciałabym założyć magiczne okulary i zobaczyć choć przez chwilę radosny, piękny świat, w którym panuje tylko dobro. Choć na chwilę, na chwil parę.


Tymczasem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz