czwartek, 12 września 2019

Niby jestem, a niby mnie nie ma...

Dzień dobry, o jakże przyzwoitej porze jak na mnie. Wczoraj poczułam się lepiej, aby po południu poczuć się gorzej. Zostałam tak maksymalnie wkurwiona, że sobie nawet nie wyobrażacie. I jak zawsze ktoś kto nie powinien wtrącać się do życia innych ludzi to właśnie się wtrącił. Tak się zdenerwowałam i zestresowałam, że do piątej rano nie mogłam usnąć. Po godzinie obudziłam się oblana zimnym potem i zrobiło mi się tak bardzo niedobrze - NERWY. Obudziłam nawet mamę, bo naprawdę poczułam się jakbym umierała, ale to wszystko STRES STRES STRES. Istny koszmar!

Moja mama mówi, że za szybko przechwaliłam ten rok i być może ma rację. Za długo było dobrze, to wszystko się spierdoliło. Może to przemęczenie umysłu i dlatego? Wszystko to jedno wielkie może. Ale fakt faktem mam dosyć, bo już nie mam siły, ale mniejsza z tym. Każdy musi kiedyś umrzeć. Jeden za młodu, drugi na starość. Taka jest kolej życia. Niby jestem, a niby mnie nie ma... Czuję się jakby mnie wcale nie było i jakbym oglądała jakiś kiepski film klasy B. Szczerze? Nie podoba mi się to co czuję.


Nie wiem dlaczego tak nagle uleciała ze mnie cała radość życia i entuzjazm, który zawsze miałam. Nienawidzę września, tej depresyjnej aury, sąsiadów, którzy mi hałasują z rana głośną muzyką. Nienawidzę. Nienawidzę to słowo klucz! Czuję się słaba, kurewsko narzekam i nic mi się nie chce. Nie mam ochoty pisać takich smutnych postów, bo zawsze byłam pozytywnie nastawiona, ale czuję się źle, wierzcie mi, że bardzo słabo emocjonalnie. Na nic nie mam ochoty. Zjadłam śniadanie po 16h niejedzenia i powinnam wziąć kąpiel i wyjść do sklepu po chleb. I muszę to zrobić, choć nawet na to nie mam odrobiny siły, bo nie widzę sensu. Ale ogarnę się i to zrobię, mimo że nie mam na nic ochoty. Nawet irytuje mnie ten post, ten nastrój, ta pierdolona melancholia. Może mam depresję? Ale tak nagle? W 2 tygodnie i depresja? Już sama nie wiem co myśleć. Piszę tylko dlatego, że to uwielbiam i Wy również lubicie. A nie chcę zostawiać Was na dłuższy czas bez wpisów na blogu. Myślę, że wielu z Was dostrzega, że w życiu są dobre i złe dni i nawet osoby publiczne mniej lub bardziej publiczne mogą mieć wiele problemów.


No nic, dość tego biadolenia. Idę wziąć gorącą kąpiel (tym razem bez bąbelków, bo nie mam nastroju) i pójdę do sklepu. A wierzcie mi, że nie chce mi się jak cholera ruszać tyłka za odległość dalszą niż moje łóżko i mój koc.

Miłego dnia Wam życzę.
Tymczasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz