czwartek, 17 października 2019
Dezorientacja LEVEL MASTER
Nie śpię całą noc, bo musiałam się czegoś dowiedzieć, coś sprawdzić, przeanalizować. Z natury jestem cholernie uparta i jeśli muszę zdobyć informacje to je po prostu zdobywam. Dziwnie się aktualnie czuję. Trochę jestem zdezorientowana i to bynajmniej nie przez tę nieprzyzwoitą godzinę tylko przez pewne fakty, bo można... tak, myślę że można tę sprawę przyodziać już w pewne fakty. Wiecie... każdy człowiek przez lata się czegoś uczy o sobie i o drugim człowieku. Niekiedy wie po tygodniu wszystko, a czasem całe życie przeżyje z drugą osobą nie wiedząc tak naprawdę nic. Są ludzie, którzy bardzo skrywają swoją drugą stronę nie pozwalając poznać się do końca. Jako kobieta myśląca i świadoma zdaję sobie z tego sprawę ale nie oznacza to, że lubię się mylić. Nikt nie lubi się mylić, nie mieć racji. Czasem nasze wyobrażenia są zbyt wyidealizowane, zbyt ukształtowane na podobieństwo do naszego najpiękniejszego snu. Idealizacja prowadzi zwyczajowo do rozczarowania, niekiedy bardzo bolesnego. W moim życiu lubię czuć harmonię i mieć jasność danej sytuacji. Jeśli tracę rozeznania bardzo dotkliwie przeżywam niepowodzenie, bo po prostu bardzo się zawsze staram i chcę aby było jak najlepiej. Czasem też prowokuję złe sytuacje, bo myślę że ich potrzebuję, ale tak naprawdę potrzebuję tylko dobra i pozytywnej energii. Dziś widzę jak sporo błędów popełniłam, jak na wiele spraw byłam ślepa i jak wielką niewiedzę zaprezentowałam. Niemniej wiem, że zawsze byłam uczciwa względem ludzi i nie mogę sobie tego wyrzucić. Gdy mówiłam okropne rzeczy to przynajmniej mówiłam je w twarz a nie za plecami. Wiem też, że bycie szczerą nie spowoduje tego, że ludzie będą do mnie podchodzić ze szczerością i ufnością. Świat tak nie działa co mnie smuci i zarazem coraz częściej rozczarowuje choć rozczarowanie to bezwartościowa emocja. Wiecie co najbardziej boli? Oszustwo! A jeszcze bardziej wiecie co? Oszustwo zawoalowane z przywdzianymi białymi rękawiczkami. (...) czasem trzeba cofnąć się o kilka lat aby wiele spraw obecnych zrozumieć. Wtedy tak jakby wszystko składa się w całość i dostajemy rozwiązanie zagadki. Wiecie... czuję się jak między snem, a jawą, ponieważ nie wiem czy to moja melancholia, czy nienawiść do kłamstwa, czy po prostu zbyt duża zasadniczość w życiu ale kolokwialnie mówiąc coś mi śmierdzi i czuję ten smród od dawna. Mój brat powiedział mi kiedyś, że ludzie zawsze odchodzą i nie ma co się do nich przyzwyczajać i należy inwestować w wykształcenie bo ono jest na całe życie. I wiecie co? Skubany miał rację. Ludzie zawsze odchodzą, zostawiają nas wtedy kiedy zaczyna padać deszcz. Wtedy zabierają nam parasol kiedy najbardziej go potrzebujemy. Nie ufam ludziom, nigdy nie ufałam. I myślę, że to nie jest możliwe abym mogła komukolwiek kiedyś zaufać. I tak jestem smutna, zdezorientowana i zniechęcona. Zniechęcona tym bardziej, że ja zawsze się staram, zawsze moja strategia działania jest przemyślana. Ale dziś jestem zniechęcona i tak naprawdę powinnam przeprogramować swoje życie na inne cele i na inne potrzeby. Myślę teraz, że czasem trzeba zrezygnować z "prawdziwej ja" na rzecz "zrównoważonej ja", ponieważ czasem bycie sobą i dążenie do szczęścia to szczęście jednakowoż nam zabiera. Ja myślałam... no właśnie myślałam, a w dupie oczy miałam. Czasem warto posłuchać rady kogoś z boku, a przede wszystkim warto słuchać intuicji i zracjonalizować daną sytuację. Dzisiaj myślę, że nic nie wiem o drugim człowieku, choć z drugiej strony myślę też, że wypieram pewne fakty na rzecz ukształtowania sprawy w kierunku mojego szczęścia. "Samotność to taka straszna trwoga" - tak!, mimo wielu osób w moim życiu czuję głęboką, rozgryzającą serce i umysł samotność. Nie wiem po co żyję, dla kogo, dla czego, dla jakiego celu, dla jakiego sensu i czymże jest moja egzystencja na tym (dla mnie) padole łez, kłamstwa i cierpienia. Wiecie... tak bardzo czegoś pragnęłam, tak bardzo się starałam ale to bez sensu, bo to jedno wielkie kłamstwo najprawdopodobniej. Przeznaczenia nie da się oszukać, nie da się zmienić biegu wydarzeń, nie da się poprawić wspomnieć i wybielić je nowymi, tymi co miały być takie piękne i nowe. Nie można? Wiecie dlaczego? Bo one byłyby kłamstwem. Byłyby z pozoru piękne ale w gruncie rzeczy byłyby nieczyste, nieszczere, nieprawdziwe. (...) Jestem kurewską idealistką i w życiu zawsze pragnę prawdy, dobrych intencji, szczęścia, szlachetności charakteru? Wiecie czemu bo nie kłamię, bo nikomu źle nie życzę, bo szczęście powoduje, że mogę wstać z łóżka i czuć się zdrowo i dlatego, że nie umiem skrzywdzić człowieka. Wolałabym skrzywdzić siebie a nie drugą osobę. Jeśli krzywdzę to ze strachu i z porywczości charakteru. Potem żałuję i staram się wszystko naprawiać. Ale ludzie wcale nie lubią bohaterów. Bohaterowie powinni mieć swój grób.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz