czwartek, 11 lipca 2019

Blogi zawsze niszczyły moje życie...

Odkąd pamiętam każdy mój blog kończył tragicznie pod klawiszem DELETE. Po latach wiem, że ludzie(moi znajomi), którzy je czytywali mieli problem z tym o czym ja piszę. Wielokrotnie się przekonałam, że jak używam dyplomacji to mam zyski, pewne życiowe profity, ale jak już chcę coś powiedzieć lub napisać co płynie prosto z serca i jest to tylko(podkreślam TYLKO) moja refleksja to od razu rzuca się na mnie grupa harpi i chce mnie obskubać z piórek, w które wcale nie obrosłam. Rzucają się, mają pretensje, jeszcze chwila a doczekam się jakiś rękoczynów. Kto tam ich wie 😈 Ja wiem, że wzbudzam w ludziach albo uwielbienie albo nienawiść(zdecydowanie częściej 😈 - w dłużej znajomości ze mną) do mojej osoby. Wiem! Ale moi Drodzy rozumiecie, że ja mam w ciągu doby 24 godziny do wykorzystania. Jak odetniemy od tego czas na sen(no sorry, śpię 9h bo tyle potrzebuję) to zostaje mi 15h. Jedzenie(Maassen lubi zjeść, co widać 😈), czytanie(uwielbiam to robić, zresztą każdy milioner poleca tę aktywność). Czy to nie dziwne, że każdy miliarder ma w swoim domu bibliotekę? Przemyślcie to. Odetnijmy jeszcze kąpiel(Aleksandra uwielbia się pluskać w bąbelkach) to zostanie jakieś 10h. Odetnijmy od tego czas na bloga i inne takie i już mamy 7h. Tym sposobem chcę Wam orientacyjnie pokazać, że czas w ciągu doby "zjada" się jak szalony i nie dodaje nam minut w bonusie, tylko je urywa. Do czego zmierzam? A mianowicie problem ludzi do mnie polega na tym, że albo mówię to co myślę, albo nie mam dla nich czasu bo przecież ja nic nie robię, kompletnie nic 😈 Siedzę na dupie i czekam jak mi dolary wpadają oknem wraz z gołębiem pocztowym. Chociaż wolałabym funty brytyjskie jeśli można, bo z reguły jestem zachłanna co widoczne jest w mojej wielkiej dupie, większej od mojego mniemania o sobie 😈. Widzicie moi Drodzy... blog to 10% z mojego życia. Pewne kwestie muszę wyłuskać, zachować dla siebie, bo Myśli Kobiety Wyzwolonej to nie sprzedawanie mojego prywatnego życia. Ja chcę się dzielić swoimi przemyśleniami z Wami, odczuciami i wspomnieniami. Mój brat nie miał racji, że nie mogę o nim pisać i on sobie tego nie życzy. Mogę pisać o każdym(w pewnym wyjątkach muszę zachować poprawność polityczną). Poza tym nie podaję nazwisk, osobistych przeżyć tych ludzi, o których piszę. Jeśli opisuję coś to z perspektywy mojej i tego co się wydarzyło. Nie mówię - Pani Kasia spotkała się z panią Henią i przywaliła jej w mordę za to, że pani Henia przespała się z jej mężem na pralce po świętej pamięci mamusi pani Kasi. Także wiecie, są pewne różnice, które warto dostrzegać. Poza tym zawsze wolałam pisać dla ludzi, których nie znam osobiście, czyli dla Was, ponieważ Wy nie znacie mnie osobiście, ja nie znam Was i... wtedy po prostu jest mniej żalu, pretensji i złości. Coś Was zirytuje to przestajecie to czytać i nie wracacie. Ale wiem, że wielu jest masochistów, którzy mimo odmiennych poglądów od moich czytają mnie dalej i obgryzają ze złości paznokcie, BO JAK JA TAK MOGĘ? Otóż Kotki... mogę 😇😝 Piszę to co chcę i jeśli jesteście ze mną od 5 lat to wiecie, że ten blog miał pokazać, że można robić co się chce, można dobrze się bawić, można być melancholikiem i być chodzącą skrajnością. Każdy człowiek MOŻE o ile nie jest zniewolony. Nigdy nie chciałam aby ktoś lub coś mnie ograniczało. Jeżeli się ograniczam to dlatego, że mam złe wspomnienie albo chcę się ograniczać, na rzecz czegoś innego. Wszystko trzeba rozgraniczyć, bo jak się tego nie zrobi, to wychodzą duże problemy.

Ostatnio miałam ciekawą sytuację. Jechałam sobie autobusem i nie byłam sama. Jechałam do szpitala do mojej cioci. Na przystanku widziałam moją koleżankę z niemcoznawstwa i ona też mnie widziała. Nie doszłam do niej, bo przecież byłam z kimś a poza tym dzień i sytuacja związana z tym dniem była przykra. Za dwa dni "zlikwidowała" swoją wszelaką obecność na moim Instagramie i nara. W sumie jest mi to rybka, kto mnie usuwa i dodaje, bo przesiew na Instagramie zawsze jest spory. Ale zdziwiło mnie to, bo ta dziewczyna czytała mojego bloga, lajkowała wszystkie zdjęcia, przeglądała InstaStories i nagle nara. Spojrzałam zaśmiałam się i zaczęłam oglądać słodkie króliczki na Instagramie. Takich sytuacji u każdego z nas w XXI wieku jest sporo, ale z drugiej strony to zabawne, że przejmujemy się, że ktoś skasował nas z jakiegoś portalu. Przecież skasował nas z matrixa, a nie włożył nóż w plecy i zakopał w pierwszym lepszym rowie?

Powiem Wam też kolejną zabawną kwestię z mojego życia. Na każdym studiach wszyscy byli... zawstydzeni, skonfundowani czy może lepsze słowo... zażenowani, że piszę bloga o seksie. Bo jak ja mogę o seksie? Czy się nie wstydzę? Dlaczego o seksie? Czy jestem niemoralna, zła i zepsuta? Takie pytania krążyły wśród moich pożal się Boże znajomych. Mamy rok 2019 a ludzie nadal w średniowieczu zostali. Powtarzam! Seks to najnormalniejsza potrzeba w życiu człowieka, która jest jedną z najważniejszych potrzeb w życiu człowieka. Wiecie dlaczego wiele kobiet kiedyś(choć dzisiaj oj też jest wiele przypadków) cierpiało na histerię, a mężczyźni w zakonach chorowali na raka prostaty? Kobiety nie były zaspokajane seksualnie i mężczyźni również dlatego mieli problemy zdrowotne i psychiczne(to w końcu też zdrowie). Kiedy wytłumaczyłam, a raczej starałam się wytłumaczyć to ludziom na studiach, oni nie rozumieli... w większości. Najbardziej otwartymi ludźmi byli ludzie ze stosunków międzynarodowych. Dlaczego? Nie wiem... może dlatego, że to stosunki? 😈😈😈

Dlatego ja już ludziom nie tłumaczę, wolę napisać i do kogo dotrze to dotrze. Chciałabym aby polskie społeczeństwo podchodziło do życia tak jak Holendrzy. Sporo rozmów, dużo zioła i jeszcze więcej seksu. Świat, a raczej mój kraj byłby piękniejszym miejscem. Ale niestety Polacy mają ścisłe powiązania z martyrologią, więc... wątpię, że za mojego życia coś zmieni się w mentalności moich rodaków. A szkoda, wielkie szkoda!

Blogi zawsze niszczyły moje życie... ale obecne życie nie zniszczy mojego bloga.
Tymczasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz