Od kilku dni zbieram się do napisania tego postu. Ten post jest dla mnie bardzo ważny, bo nie jest to zwykła refleksja, ale bardzo głęboka moja myśl, którą muszę się z Wami podzielić, bo być może Wam pomoże mój wgląd na rzeczywistość i pewien rodzaj mistycyzmu, którym nasze kruche życie jest owiane. Ten post piszę jako agnostyczka, która jest pełna wątpliwości co do istnienie Boga i życia po śmierci, ale... od kilku dni naszły mnie pewne refleksje, myśli dotyczące tego co będzie po naszym życiu i te spostrzeżenia bardzo mną zawładnęły i mnie zmartwiły, ale koniec końców wszystko będzie dobrze. Zapraszam do przeczytania tego co znajduje się poniżej.
Gdyby przyjąć hipotetycznie, że Bóg istnieje i istnieje niebo i piekło to, w którym miejscu byśmy się znaleźli? Doszłam do wniosku, że trafiłabym do piekła. Nie postrzegam siebie jako dobrej osoby, choć czasem mam myśli, że to ludzie są źle, a nie ja. Ale fakt faktem sądzę, że trafiłabym do piekła. I tu zaczęłam moje rozmyślania. Co by tam było? Czy rzeczywiście moja dusza "kąpana" byłaby w ogniu piekielnym przez całą wieczność, czy odczuwałabym tortury, wyrzuty sumienia, strach i ból duszy, czy byłoby tak boleśnie przez całą wieczność? Ta myśl mnie przeraziła i przez nią już prawie tydzień nie śpię, bo to byłoby naprawdę przerażające cierpieć psychicznie przez całą wieczność. Prawda? Niewątpliwie byłaby to przerażająca wizja i w tym miejscu zaczęłam dogłębnie analizować ten problem i doszłam do wielu pocieszających obserwacji i wniosków.
Jest wiele religii na świecie i każda mówi coś innego, jedne są do siebie podobne, drugie wręcz przeciwnie. W jednej religii niebo i piekło istnieje, w drugiej tylko istnieje niebo, a w trzecim wyznaniu dusza wędruje i wciela się w nowo narodzone osoby, mam na myśli kwestię inkarnacji. Jak sami widzicie istnieje pewna niezgodność i pojawia się problem, co jest prawdą i która religia kłamie. Religia X mówi, że jeśli nie będziesz wierzył w Boga to trafisz do piekła. Z kolei religia Y mawia, że będziesz potępiony gdy będziesz wyznawał innych bogów a nie tych, w których możesz wierzyć. Tu pojawia się kolejny problem. Jeśli to byłaby prawda, każda religia miałaby własne piekło, własne niebo, niekiedy czyściec, w lepszych porywach raj z dziewicami jak to jest w przypadku wyznawców islamu. Cały czas nie wiadomo w co wierzyć, co jest słuszne i prawdziwe.
Jestem agnostyczką ale gdybym była znowu wierząca powiedziałabym i uznałabym, że piekło nie istnieje, bo Bóg jest miłosierny i nie mógłby dręczyć duszy, nawet złej całą wieczność, bo przez to upodobniłby się do Szatana. Ktoś kiedyś mi powiedział a`propos tego, co napisałam, że wyznanie wiary byłoby nieprawdziwe gdyby piekło istniało, bo to znaczyłoby że Bóg jest w gruncie rzeczy zły. Jeżeli już to istnieje piekło mentalne abyśmy byli dla siebie lepszymi ludźmi i tyle. To bardzo trafne spostrzeżenie, tak myślę. Z drugiej strony gdy kiedyś byłam ateistką czytałam Biblię, w przeciwieństwie do wielu wierzących ludzi. I zauważyłam, wiele nieścisłości w tym czego uczy kościół. Po śmierci wg wiary chrześcijańskiej dusza od razu nie idzie do nieba lub piekła. Ciało połączy się wraz z duszą i zmartwychwstanie gdy na świat drugi raz przyjdzie Jezus i wtedy odda każdemu człowiekowi wg jego uczynków i zasług. Napisałam to dla siebie i dla Was abyście wiedzieli, że nie będzie tak źle jak wiele osób myśli. Uważam, że każdy człowiek ma w sobie dobro i każdy zasługuje na zbawienie jeśli ono w ogóle istnieje. Nikt nie urodził się zły, to świat, ludzie, środowisko zmienia człowieka i kształtuje jego zachowania. Pocieszającym jest też fakt, że papież Franciszek powiedział, iż do Boga może pójść każdy obojętnie czy jest wierzący lub nie, ponieważ wielu wierzących zabijało dla wiary i ideałów i mnóstwo niewierzących czyniło dobro i szerzyło pokój na świecie. Mimo, że jestem pełna wątpliwości co do istnienia Boga, wierzę w jedno, głęboko wierzę, że każdy człowiek ma w sobie dobro i może być lepszy od siebie samego jeśli chce dokonać w sobie zmiany.
Po raz kolejny zauważam, że nocna bezsenność pozwala skupić się na wielu ważnych aspektach życia i daje do myślenia nad tym co będzie potem. Nocna bezsenność to monolog sumienia, to czas kiedy sami rozmawiamy ze sobą i walczymy ze swoimi demonami. Jeżeli mamy widzieć Boga lub Szatana wg mnie możemy go dostrzec jedynie w ludziach i w czynach, bo nigdzie indziej go nie znajdziemy. Ten post napisałam dla siebie i dla tych, którzy walczą ze swoim sumieniem i zadręczają się myślami. Pamiętajcie nie ważne jakimi ludźmi byliście i jesteście ważne, jakimi możecie się stać, więc pamiętajcie o tym, że zawsze możecie stać się dobrymi ludźmi i zawsze czynić dobro. Od teraz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz