Chyba większość osób z obecnej młodzieży miała kiedyś styczność z marihuaną i wie jak to jest z tym zaciąganiem się trawką. Nie zawsze przy pierwszym razie wie się jak należy robić to prawidłowo i skutecznie. Ja... nie wiedziałam.
Przyznaję się bez bicia, że kilka razy w życiu zdarzyło mi się palić marihuanę, ale to nie dla mnie. Innych narkotyków nigdy nie próbowałam, ponieważ jestem przeciwniczką brania czegokolwiek. Uważam, że narkotyki zniszczyły już wiele istnień, które miały ogromne predyspozycje i przeróżne piękne możliwości na to, aby wieść cudowne, bogate i niesamowite życie.
No i jak to jest z tym zaciąganiem się marihuaną? W tym momencie czas na tak zwane story time. Rzecz działa się pod koniec (bo w grudniu) 2012 roku, kiedy to byłam piękna, młoda i chuda. Umówiona byłam na randkę z jednym z najlepszych bankowców w Łodzi. Spędziliśmy super wieczór w herbaciarni, a następnie przenieśliśmy się do jego mieszkania w łódzkim Manhattanie. Zaproponował mi wspólne zapalenie blanta (połowa tytoniu, połowa marihuany - taka proporcja). Zgodziłam się, bo byłam ciekawa, choć nie ukrywam, że bałam się jak to na mnie zadziała, ponieważ była w obcym mieszkaniu, z obcym tak naprawdę mężczyzną i miałam tylko 19 lat. Niemniej już wtedy byłam cwana i to mnie chyba uratowało przed popełnieniem błędu. Wziął bucha (zaciągnięcie się), a następnie ja. Z tym, że nie zaciągnęłam się (nie umiałam się jeszcze zaciągać papierosami) i nic to na mnie nie zadziałało. Kompletnie nic! Zero jakiegokolwiek efektu, ale dzisiaj uważam, że to dobrze. Później wzięłam jeszcze z dwa buszki, ale też bez zaciągania jak to radził Bill Clinton i tyle. Potem domyśliłam się co mu (Gery - Gerard) chodziło po głowie (czyt. sex), więc wyszłam z tego Manhattanu i poszłam sobie jeszcze raz do tej herbaciarni, w której to pracowała moja była przyjaciółka Pysia. Opowiedziałam jej wszystko i pojechałam tramwajem do domu. Tak wyglądało moje pierwsze palenie blanta w życiu. Nic specjalnego, bo bez zaciągania.
Później już nie miałam długo styczności z marihuaną od tego pierwszego razu.
Gdy poznałam Magdalenę wiele sobie podróżowałyśmy jej Golfem to tu i tam i wiele rozmawiałyśmy o życiu. Pewnego razu powiedziała mi, że poznała na Teofilowie (TEOFILÓW RAJ DLA ŚWIRÓW) dilera, u którego zakupiła marihuanę. Powiedziałam jej żeby mi też załatwiła. Zapłaciłam jej 50 zł za 5 blantów (znowu w proporcji pół na pół). Schowałam sobie do szuflady na jakiś rok, może na dwa lata i kompletnie zapomniałam o istnieniu tej trawy. W ogóle jak tak sobie wspominam to przeraża mnie to, iż nie bałam się, że coś w tych blantach będzie dołożone - na przykład jakiś dopalacz. Po tych latach uważam, że było to z mojej strony nierozsądne. No i ta trawka tak leżała aż do końcówki 2016 roku kiedy to na studiach (stosunki międzynarodowe) poznałam jednego kumpla na roku, z którym to przed wykładami paliliśmy trawę. No cóż... tym razem chyba zadziałało, bo śmialiśmy się pełną piersią 😆. Działało na nas na wesoło, choć z drugiej strony ja i Radek byliśmy bardzo wesołymi osobami, więc... nie wiadomo, jak to było naprawdę 😅😆😄. Niemiej wspomnienia z tamtego okresu mam bardzo dobre i na zawsze je zachowam w swoim umyśle. Forever 💫.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz