Dzień dobry Kochani! 😘👼👼👼
Dzisiaj przychodzę do Was z postem styczniowym. Taak! Rychło w czas 😂. No, ale lepiej późno niż wcale. Także, dziś mam dla Was post, w którym to zobaczycie co się u mnie działo pierwszego miesiąca 2024 roku. A działo się źle. Był to trudny, smutny i bardzo przygnębiający miesiąc. Niemniej... dałam radę.
Dyzio bardzo poważnie zachorował. Miał zapalenie otrzewnej, które najczęściej kończy się śmiercią. Został zoperowany, ale niestety dostał sepsę (zakażenie krwi), która prawie zawsze kończy się zgonem. Przeżył. Później przeszedł drugą operację, ponieważ po sepsie trzeba było ciąć raz jeszcze i oczyszczać brzuszek. Po dwóch tygodniach kiedy niby wszystko goiło się dobrze... pękła mu zszyta rana i brzuszek się rozszedł. Wtedy nie mógł być już trzeci raz operowany i trzeci raz usypiany, więc dostał tak zwanego Głupiego Jasia i był zszywany. Przeżył.
Pierwszy raz w życiu widziałam płacz kota. Tak! koty płaczą, kiedy bardzo cierpią. To było przerażające i myślałam, że serce mi pęknie.
Moje słodkie, białe biedactwo 😓😓😓😓😓😓😓.
W styczniu tak się rozchorowałam razem z mamą, że myślałyśmy iż mamy Covid. Byłyśmy chore przez ponad 3 tygodnie.
Podczas choroby byłam tak zmęczona, że nie byłam w stanie wstawać z łóżka. Z 10 dni chyba tylko leżałam. Była to najdziwniejsza infekcja przez jaką przechodziłam. Nigdy nie czułam się tak słabo i tak źle, jak tego stycznia.
W końcu wyciągnęłam test na Covid_19.
Pierwszy raz w życiu robiłam test na koronawirusa.
Żadnej kreski, nawet najjaśniejszej...
Okazało się, że test ten był przeterminowany o jakieś pół roku.
Mama kupiła mi taki test w aptece.
Covid mi nie wyszedł. Niby nie zostałam zarażona wirusem. Ucieszyłam się!
Jak już zaczęłam zdrowieć to dostałam dzikiej ochoty na frytki. Tak dawno ich nie jadłam, że sobie zrobiłam. Frytki muszą być dobrze osolone, ponieważ wtedy wydobywają swój smak. Frytka bez soli to nie frytka!
Ciocia przywiozła mi mój stary obraz ze swojego mieszkania. Jak Wam się podoba? Powiesiłam sobie jak widzicie w moim pokoju.
Tę paletę cieni kupiłam na prezent, ale została ze mną.
Muszę przyznać, że paletka jest naprawdę piękna. A jak Wam się podoba?
Palety cieni zodiakalne są dostępne na SHEIN.
Tak się prezentują kolorki.
Przetestowałam zieleń butelkową na oczach.
Mój brat pojący Dionizego. Dyziu nie miał siły wstawać do miseczki. Bardzo przykry widok...
W NOWY ROK piłam taki likier. Nie polecam, bardzo rzadki i zbyt mleczny.
Czerwone światełka dają niesamowity klimat. Lubicie?
To najlepszy napój jaki kiedykolwiek piłam. Jeśli wiecie gdzie ponownie go mogę kupić to dajcie mi znać. BŁAGAM! 😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍 To jest tak pyszne, że normalnie orgazm podniebienny Was czeka.
Serdelek firmy PAMSO jest najlepszy!
Jeżeli jesteście miłośnikami donutów to polecam Wam te z Żabki. Mają cudowny smak i są tanie.
Żelki wegańskie są obłędne! W końcu zrobili słodycze, które mają sens.
Na samym początku stycznia wybrałam się na super spacer. Odkryłam nowe miejsca w mojej okolicy. Czasem warto pójść tam, gdzie się nigdy nie było. Warto czasem iść w nieznane i odkrywać, odkrywać, odkrywać.
Lubię bluszcz, bo ma dla mnie totalnie magiczny vibe.
Podziwiam siłę Dyzia...
Nie wiem, jak on dał radę tyle wycierpieć i przeżyć takie poważne choroby.
Cierpienie zwierzęcia jest najstraszniejszym z cierpień.
Od kilku lat kupuję kalendarz księżycowy - CZAROMAROWNIK. Jeśli tak jak mnie interesują Was fazy księżyca to bardzo polecam ten magiczny produkt.
Pod koniec stycznia Dyziu poczuł się troszkę lepiej 😌😊💕😘😘😘.
Tak swoją drogą jest zodiakalnym Bykiem i obchodzi urodziny 1 maja.
I tak minął mi styczeń. Choroba i operacje Dyzia były naprawdę wycieńczające moje emocje. A moja infekcja układu oddechowego wykończyła mnie fizycznie. Był to miesiąc trudny i smutny, ale koniec końców wszystko dobrze się skończyło.
Tymczasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz