Na początku marca wspomniałam Wam na Myślach Kobiety Wyzwolonej o czymś niebezpiecznym co miało miejsce w moim życiu, w tym roku. I cóż... wiadomo, że lepiej pisać o czymś na bieżąco, ale jakoś nie miałam nastroju, więc biorę się za to dopiero dzisiaj. Mam nadzieję, że ten post nie będzie chaotyczny, ale... kto wie. Maybe, maybe!
Zacznę zatem od samego początku, aby nie stracić wątku. Już nawet nie czuję, że rymuję 😅😆😁😁😁
Nie będę ukrywać, że od 2 lat (mniej więcej) praca w klubie go-go "chodziła" mi po głowie. Niemniej nie chciałam od razu w to iść, ponieważ chciałam znaleźć tak zwaną "porządną pracę", którą można się pochwalić przed innymi. Postanowiłam szukać intensywnie pracy i zobaczyć jak mi pójdzie. Szło kiepsko, ponieważ większość ofert, na które rekrutowałam były po prostu ofertami widmo, które niby były, a tak naprawdę nigdy nie istniały. Cóż... witamy w XXI wieku!!! W końcu po kilku miesiącach nieudolnych poszukiwań postanowiłam wysłać swoje zgłoszenie do dziewczyny, która poszukiwała menedżerki klubu nocnego (czyt. go-go). Pomyślałam, że to genialna okazja, ponieważ fantazjowałam o pracy w takim miejscu, a bycie menedżerką klubu brzmi zacnie, więc nawet jeżeli wyląduję w klubie ze striptizem to będę pracować na pewnym poziomie, którym spokojnie mogę się przed innymi pochwalić. Napisałam i bardzo szybko dostałam odpowiedź. Dziewczyna była miła i wydawała się sensowna. Przeszłyśmy z Facebooka na esemesy i dalej wymieniałyśmy się wiadomościami. W końcu umówiłyśmy się na za tydzień i czekałam z niecierpliwością i podekscytowaniem na ten dzień. Czy bałam się spotkania? Oczywiście! Nie jestem idiotką, więc wiem, że w takim miejscu może wydarzyć się po prostu wszystko.
W końcu nadszedł dzień umówionego spotkania. Tego dnia bolała mnie głowa, denerwowałam się (nie ukrywam, że byłam spięta i trochę się bałam tego spotkania). Wzięłam gorącą kąpiel i gdy zaczęłam suszyć włosy dostałam esemesa od dziewczyny rekrutującej do pracy w klubie o treści: "Przepraszam, ale muszę przełożyć dzisiejsze spotkanie, ponieważ dostałam strasznego krwotoku i muszę jechać do szpitala". Szczerze? Powiało mi to taką ściemą, że byłam naprawdę rozczarowana, zniechęcona do jakichkolwiek poszukiwań pracy i generalnie poczułam taki pewien rodzaj żałości nad życiem, że zwyczajnie chciało mi się płakać i zarazem śmiać. Odpisałam, że rozumiem i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Wiem, że różne sytuacje się zdarzają, ale że akurat wtedy kiedy miałam umówione spotkanie o pracę... nie chciało mi się wierzyć. Tym bardziej obawiałam się, że to ściema, ponieważ kilka wiadomości wstecz pytałam tej dziewczyny gdzie dokładnie znajduje się klub i jak mam do niego dotrzeć. Odpisała mi, że jak już będę na miejscu to mam do niej zadzwonić i ona mnie pokieruje. No kurwa mać, serio?!?! To już w ogóle zapachniało mi jakoś niebezpiecznie i mrocznie. Wystraszyło mnie to, ale nie zniechęciło do spotkania. Pomyślałam sobie, że co mi szkodzi poczekać 2 tygodnie (tyle dałam jej czasu) na spotkanie. I tak dość długo szukałam pracy, więc było mi obojętne czy poczekam jeszcze tydzień, czy dwa kolejne tygodnie. Niestety czekałam miesiąc i cisza. Pomyślałam, że faktycznie była to ściema, więc nie mogłam pozwolić sobie na dalszy zastój, więc szukałam dalej pracy. Na Facebooku znalazłam ogłoszenie do pracy w sex shopie i napisałam, że jestem zainteresowana oraz wysłałam swoje pomarańczowe CV. Szczerze to już nie liczyłam na jakiś odzew czy poważne zachowanie rekrutera. Pomyślałam sobie, że co będzie to będzie. A jak się potoczyło to już wiecie 😀. Pracuję w ekskluzywnym sex shopie i jest to naprawdę fajna praca... póki co 😎. I... nagle po prawie dwóch miesiącach ciszy napisała do mnie laska z klubu z pytaniem, czy nadal jestem zainteresowana pracą na stanowisku menedżerki klubu nocnego. Napisałam jej, że zależało mi na tej pracy, ale aktualnie pracuję. Niemniej pojechałam na spotkanie, choć bałam się jak już zjechałam windą na minusowe piętro. Pomyślałam sobie dokładnie wtedy, że: "No zajebią Cię i już nie wrócisz". Tak wiem wiem, przez ilość horrorów jaką obejrzałam w życiu, wiem że może wydarzyć się wszystko, włącznie z czymś mało prawdopodobnym. Jak coś jest mało prawdopodobne, to bardzo jest prawdopodobne, że wydarzy się w moim życiu.
Ania - dziewczyna z klubu okazała się przemiłą, wręcz przesłodką osóbką. Następnie poznałam taką szczupłą brunetkę, która była już zdecydowanie bardziej... władcza, pewna siebie, dumna i coś w typie zodiakalnego Skorpiona. Rozmowa była naprawdę dobrze przeprowadzona, ale... skwar jaki był w tym pomieszczeniu był taki, że myślałam iż tam zemdleję i naprawdę mnie zajebią 😅😅😅. Dodatkowo byłam mocno przeziębiona, rzęsa mi do oka wleciała i normalnie tragedia. Dobra mina do złej gry! 😅😆😂 Rozmowa była dosyć długa jak na mój gust, ale wytrzymałam do końca. Szczerze to cieszyłam się jak wyszłam na powietrze, ponieważ brakowało mi tlenu. Ja to nie wiem jak ludzie wytrzymują w takim ogrzewaniu. W sex shopie też jest gorąco i to największy minus mojej roboty. Dziwię się naprawdę, że w takim miejscu nie ma klimatyzacji.
I cóż mogę jeszcze powiedzieć o spotkaniu w klubie go-go...
Przeżyłam, nie zabili mnie, nic mi nie zrobili i wyszłam o własnych siłach 😅. Czy warto było się bać? Nie, ale czasem lepiej mieć na uwadze, że coś złego może się wydarzyć. Jak to się zakończyło? Miałam odezwać się za tydzień, ale odezwałam się po miesiącu, ponieważ tak chciałam, a poza tym nie miałam czasu i też jakiś taki niesmak pozostał po tym jak czekałam dwa miesiące na zaproszenie ponownie na rozmowę rekrutacyjną. Napisałam w esemesie, że na ten moment muszę podziękować, ponieważ nie mogę pozwolić sobie teraz na miesięczne szkolenie w innym mieście. Napisałam szczerą prawdę, bo tak jest, że nie mam czasu i też aktualnie możliwości finansowych, aby rzucić robotę i jechać do innego, obcego miasta i szkolić się do pracy w klubie go-go. Myślałam, że tygodniowe szkolenie wystarczy, ale niestety nie. I tak to się zakończyło (?). Zakończyło na ten moment, bo jeszcze nie powiedziałam, że NIGDY się nie odezwę 😎. Raczej zostawiłam wolną przestrzeń i... może kiedyś. Maybe, maybe!

Co ciekawsze w mojej pracy w sex shopie poznałam aż 4 kobiety pracujące w go-go i mam wiele nowych spostrzeżeń i na pewno więcej się dowiecie w swoim czasie. Poza tym moja była przyjaciółka pracowała w go-go, ale szczerze... nigdy za wiele od niej się nie dowiedziałam o tej pracy. A może za mało pytałam?
Czy żałuję, że wybrałam się na taką dziwną, kontrowersyjną (yyyy chyba nie) rozmowę o pracę? Absolutnie! Żałowałabym gdybym tam nie poszła. Uważam, że potrzebowałam tej rozmowy, nawet bardzo potrzebowałam. A co życie dalej przyniesie to się okaże. Póki co już 2 miesiące pracy w sex shopie za mną i... naprawdę ten czas zapie*dala. Dwa miesiące minęły mi jak z bicza strzelił. Kiedy to minęło? Dwa miesiące, a doświadczeń mnóstwo!!! Uważam, że mam super ciekawą pracę i rozwojową, ponieważ wiem czego chcę i wiem po co tam jestem. Mam focus na to i tego się trzymam. A, że lubię być we wszystkim co robię najlepsza to do tego dążę. A co życie dalej mi zaoferuje to wszystko wyjdzie w praniu.
Co mogę doradzić dziewczynom, które chcą podjąć się pracy w klubie ze striptizem? Hmmm... na pewno sprawdźcie klub, do którego chcecie się zgłosić. Miejcie oczy z tyłu głowy, trochę się bójcie, ponieważ za pewnym siebie lepiej nie być jak się idzie w takie miejsce. Uważajcie na siebie, ale i bądźcie odważne, ponieważ ten świat do tchórzy nie należy.
Tymczasem.