czwartek, 30 maja 2019

To już 600 post na Myślach Kobiety Wyzwolonej :)

Dobry wieczór Ziomki 😈 Tak jak widzicie po tytule dzisiejszego postu jest już 600 postów za nami. To bardzo dużo, ale dzięki temu nie możecie narzekać, że nie macie co czytać 😇. Dzisiejszy post będzie bardzo luźny, ponieważ będzie o wszystkim i o niczym. Zapraszam.

Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj tak długo i mam nadal chęć aby pisać. Owszem było tak, że kilka razy chciałam usunąć Myśli Kobiety Wyzwolonej albo porzucić bloga ale zbyt kocham to co robię i oczywistym jest to, że tęskniłabym za Wami. Dlatego też, nie odeszłam. Bardzo też cieszy mnie to, że stworzyłam takie miejsce w sieci, które jest przepełnione ludźmi kulturalnymi, pozytywnymi i mądrymi. Miałam jedną hejterkę, ale dzięki pomocy znajomym się jej pozbyłam. Poza tym nawet HEJT dobrze pozycjonuje strony internetowe tudzież blogi 😈 Dlatego nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Uważam, że wszystko dzieje się po coś i pewne rzeczy muszą się wydarzyć. Czasem coś boli ale jest potrzebne. Musimy uczyć się wdzięczności dla Losu, który obdarowuje nas i dobrem i złem. To jest trudne, ale mamy całe życie na to aby się tego nauczyć. Już wielokrotnie mówiłam Wam, że życie wcale nie jest za krótkie, o ile żyjemy dobrze i wypełniamy każdy dzień sobą. Jeżeli nadal tego nie robimy, to zacznijmy. A gdy już zaczniemy, to róbmy to do końca naszego życia.

Kochani moi, mam nadzieję, że jeszcze wiele setek postów przed nami, a może nawet i tysięcy jak dobrze pójdzie. Tego sobie bym życzyła. Chcę razem z Wami budować dalej przestrzeń Myśli Kobiety Wyzwolonej, a być może kiedyś... tak jak obiecałam rok temu... zorganizuję wielką imprezę z Wami. Niemniej zobaczymy co przyniesie Los. Mam nadzieję, że dobro, mniej łez(za dużo w swoim życiu ich wylałam), ale nawet i one mnie tak wiele nauczyły. Po prostu musimy nauczyć się żyć z traumami, porażkami, bólem, bliznami i ranami naszego serca i umysłu. To co się wydarzyło to się wydarzyło. Nic się nie zmieni. Być może to wszystko było potrzebne aby nas ukształtować na ludzi jakimi teraz jesteśmy. Wierzę w to i gdy o tym zapominam czytam kilka z moich postów, które mają dla mnie bardzo dużą wartość emocjonalną.


Mając 25 lat widzę jak wiele problemów teraz nie jest dla mnie problemami tylko błahostkami. Z biegiem lat też i życie mniej boli. Czas leczy wszystko, choć odbiera młodość. Czas to pieniądz, a kiedyś niestety tego czasu zabraknie na wiele rzeczy. Należy cieszyć się z tego co jest tu i teraz. Kompletnie nie wiem co życie mi przyniesie i czym mnie jeszcze obdaruje ale chcę myśleć pozytywnie.

Co w ogóle u Was? Ostatnio z moją mamą rozmawiałam o Pani Krystynie, która jest moją Czytelniczką. Co u Pani słychać, wszystko dobrze? 😇


Pozdrawiam Was Wszystkich cieplutko moi Kochani 👄👄👄

środa, 29 maja 2019

Miałam iść spać, ale...

Dobry wieczór o 4 w nocy. Nadal nie śpię, bo od miesiąca chodziłam spać o 7 rano i powiem Wam moi Drodzy Państwo, że jestem mentalnie przemęczona, ale póki co nie odpocznę, bo mam jeszcze kilka kwestii do wypełnienia, przed powiedzeniem sobie STOP. Ostatnie 2 tygodnie miałam lajtowe, bo ograniczałam życie internetowe tylko do blogowania. Nawet wiadomości ze świata nie czytałam, na Fejsie mało rozmawiałam ze znajomymi. Potrzebowałam takiego wyciszenia, aby wiele sobie w głowie poukładać i uporządkować. Jeszcze nie wszystko jest tak jak powinno, mam sporo na głowie, mimo że niektórzy myślą, że nie mam. Ja po prostu dobrze się organizuję i staram się godzić wszystko, ale czasem się nie da. Czasem przestaję być Panną Robotką i wracam do rzeczywistości ha ha ha. Jak widzicie po moich oczach to trochę jestem zmęczona tak psychicznie ale nie jest źle. Z włosów jestem zadowolona i dobrze się czuję jako dziewczyna z ombre. Na sobie mam bluzkę po mojej mamie, a ten delikatny naszyjnik z krzyżykiem zakupiłam ostatnio w YES, podczas kupowania mamie kolczyków na Dzień Matki. Powiem Wam, że naszyjnik jest super bo jest to taka biżuteryjna, subtelna smyczka 😈😈😈 Swoją drogą polecam zakupy z YES, choć nie jest to post sponsorowany.

Swoją drogą to powinnam Wam opowiedzieć o ostatniej sobocie, ponieważ wybrałam się na miasto z Kingą(nie widziałam jej 17 miesięcy!!!). Poszłyśmy na shishę, wegańską szamkę oraz na drineczki, a właściwie shoty. Bardzo miło spędziłyśmy czas. Pełen chillout. Jak wiecie staram się nie palić, ale lubię to robić, więc raz na ruski rok palę papierosy czy shishę, bo uważam, że ograniczanie się całkowite wcale nie jest dobre. I nikomu nie polecam całkowitej rezygnacji z czegokolwiek, bo to tylko zaburza funkcjonowanie. Jak wgram zdjęcia na laptopa to z pewnością podzielę się z Wami nimi w przyszłych postach.

A czemu tak właściwie dzisiaj nie śpię? Aaaaa... powiem Wam, że chciałam coś zamówić na Allegro(po raz pierwszy) ale się powstrzymałam, bo miałam oszczędzać ha ha ha. Adam mi to przypomniał ❤ Ale z drugiej strony on by z tego zamówienia był szczególnie zadowolony ❤❤❤😈😈😈 Nie powiem Wam co to jest, póki co! Ale mogę dać Wam zagadkę ha ha. Jest to coś długiego, coś miękkiego, coś niecodziennego i coś erotycznego 😈 Dodatkowo powiem Wam, że w Internecie dzisiaj się zgubiłam i... 😈 poczytałam o jednym fetyszu, o którym muszę koniecznie tutaj na blogu napisać, ponieważ nie byłabym sobą. Ale wszystko w swoim czasie moi Drodzy. Na dzisiaj kończę i dodam Wam jeszcze siebie na słabo jakościowych zdjęciach, z których Grzegorz był niezadowolony i strasznie tupał, pod ostatnimi komentarzami 😈😇 Wybacz Grzesiu ale musiałam ha ha ha.

Powiem Wam, że ten blond jest dosyć mocny, choć nie wiem czy zostanę całkowitą blondynką, ale sądzę, że na moment tak, ponieważ kolor moich włosów, który zamierzam na koniec zrobić będzie bardzo HOT. Także oczekujcie na zmiany, zmiany, zmiany. Wiecie... 2019 rok to 1 rok osobisty w Numerologii dla mnie, więc oczywistym jest to, że to nowy 9-letni cykl mojego życia. Chcę go przeżyć jak najlepiej i jak najbardziej świadomie. W tym roku chcę sobie wypracować nowy rozdział mojego życia. Cięcia będą ostre i nie będzie przebacz. W tym roku zaszły u mnie już zmiany i będą kolejne. Sporo nowości się rozpoczęło, ale też wiele spraw się zakończy. Wiecie... moje studia to też temat rzeka. Wielokrotnie o nich pisałam. I raczej nie będę pisała od początku co studiowałam i jak było, bo takich postów jest od cholery. Ale tak... podjęłam decyzję i wracam na studia. Co będę studiować dowiecie się w październiku, więc proszę nie błagajcie abym wcześniej Wam powiedziała, bo tak postanowiłam, że powiadomię Was wtedy kiedy będę na to gotowa. Od razu zaznaczam, że nie zamierzam już nigdy wrócić na Wydział Filologiczny, ponieważ bardzo źle się tam czułam, przez ludzi którzy tam studiują. Poza tym filologia nie jest jednak dla mnie, bo to zbyt czasochłonne studia, a ja jestem zbyt leniwa i mam wiele innych pasji, na które nie miałabym czasu studiując znowu jakiś język. Mogę Wam powiedzieć, że będzie to zupełnie nowy kierunek, o którym już myślę od kilku miesięcy. Co z tego będzie zobaczymy.

Pogadałam z Wami, opowiedziałam co nowego u mnie i teraz mogę udać się na spoczynek, bo jutro(czyli dzisiaj) muszę wstać o 11, więc mam raptem 6 godzin snu o ile zasnę o 5, a wiem, że ja potrzebuję więcej czasu aby mnie uśpić chyba, że jestem miziana to wtedy hop i śpię.

Cieszę się, że Was mam ❤ Uwielbiam Was i dziękuję, że nie jestem sama w moim życiu. Dziękuję Wam za to i niech Was szczęście i dobry Los nie opuszcza ❤

Wysyłam Wam pozytywne wibracje i mnóstwo ciepłej energii prosto z mojej duszy. Dobro zawsze wraca, więc chcę być lepszym człowiekiem. Nie od innych ale od samej siebie.

Tymczasem.

poniedziałek, 27 maja 2019

Moja siostro Melancholio...

Jest noc... choć dla niektórych nad ranem już, bo świta. Ja nadal nie śpię, bo nie mam na to ochoty. Rozmyślam sobie o przyszłości. Niby jest dobrze w pewnych kwestiach, ale szósty zmysł nie pozwala zasnąć. Normalni ludzie przewracają się na drugi bok, by za dwie godziny wstać, ogarnąć się i ruszyć do pracy, w której zarabiają marne grosze. Ludzie się z tego cieszą, bo im to obojętne jak im się żyje to raz, a dwa nie chce im się nic zmienić. Poza tym, ja żyję w kraju w, którym chcą mnie zrobić w chuj. Na każdym kroku. Na rogu. Na boku. Wszędzie. Chciałam użyć wykrzykników, ale uznałam, że PO CO, jak i tak nic się wśród ludzi nie zmieni. Oni akceptują stan w jakim się znajdują, a ja zawsze szukam możliwości, a jak nie szukam to znaczy, że siostra Melancholia dała znak o sobie i rozmyślam, analizuję i piszę. Bycie człowiekiem pióra(tudzież klawiatury) to bycie w związku z samotnością, whiskey i cierpieniem. Mnie boli bardziej, głęboko czuję i mogę długo i dużo... wypić. Wtedy piszę niesamowitym stylem, poprawnie stylistycznie, gramatycznie i voila!(gdzieś powinien być akcent ale mi się nie chce). Czasem nie chcę widzieć, słyszeć, wiedzieć i czuć...

Coraz bardziej pochłania mnie mrok i szukam głębi. Czuję jak mnie otacza, wypełnia umysł, serce i "zjada" duszę. Czasem tak bardzo boli. Zgubiłam się i jestem tak zmęczona, tak bardzo. I ten pies wyjący na górze u sąsiadów. To wycie doprowadza mnie do tego do czego nie powinna być doprowadzana kobieta w nocy. Wiecie, smutno mi tak jakoś... tak nie wiem... tak ciemno. Nie lubię ciemności, to taka jakby ciemna, gęsta mgła. Eh...

Czy czekanie na coś co nie jest prawdą to naiwność, zaufanie szczęściu czy karmienie się fikcją?

Jeszcze noc się wokół tli, a już wiem, że dzień jest zły...







Tymczasem.

czwartek, 23 maja 2019

Mój DEKADENTYZM

Mimo, że jestem osobą pełną entuzjazmu i optymizmu to od czasu do czasu trafia mi się melancholia zahaczająca o głęboki dekadentyzm. I w przeciwieństwie do depresji dekadencja umysłu jest niekiedy bardzo budująca(przynajmniej w moim przypadku), mimo iż to nurt w sztuce, który "przechylał" ludzi ku upadkowi moralnemu, etycznemu, obyczajowemu. Mnie już nie "przechyli", bo ja się dawno "przechyliłam" ha ha ha 😈.

Lubię ten stan ducha kiedy mogę pobyć sama ze sobą, pomyśleć, zapalić papierosa, napić się czegoś mocniejszego, założyć czarną koronkową, bardzo seksowną bieliznę, wyjść na taras i patrzyć na ten piękny świat, który już dawno pochylił się ku upadkowi i... upadł.
Pewnie zastanawiacie się o czym wtedy myślę...Otóż myślę, o wszystkim co jest dla mnie ważne, czyli o życiu, przemijaniu, śmierci, starości, o tym, że jestem coraz starsza, ale czy mądrzejsza? Z pewnością bardziej świadoma wielu aspektów życia i siebie samej. Myślę też o moich przyjaciołach, z którymi nie mam kontaktu i o tym dlaczego zawsze odchodzę od ludzi gdy wszystko staje się takie piękne i poukładane. Myślę o ludziach, którzy są dla mnie ważni, mimo że z nimi już nie rozmawiam, nie widzę się z nimi. Bardzo zastanawiam się nad tym co będzie po tym co jest(czyt. po śmierci). Lubię zastanowić się nad swoim postępowaniem, nad moimi uczuciami względem różnych osób. Czasem lubię posłuchać jazzu, porozmawiać o seksie i spełnionych oraz niespełnionych fantazjach seksualnych. Lubię filozofię Kanta, lubię. `Ah...

We mnie dużo jest konfliktów wewnętrznych i przeróżnych skrajności, bo wiecie... z jednej strony lubię namiętne latino, z drugiej głęboką dekadencję, mroczny i bardzo kobiecy strój, a z trzeciej drzemie we mnie hipis chcący pokoju i miłości dla świata, ludzi i zwierząt. Niemniej mam w sobie bardzo dużo dekadencji, która chciałaby zdekadencjować*(TAK utwórzmy neologizm) się z kimś kogo kocham pijąc czerwone wino, paląc i rozmyślać na temat najczarniejszych zakamarków ludzkiej psychiki. To mnie tak fascynuje. Tak rozpala, tak upadla, ale to takie piękne.

Chciałabym kiedyś przejść ciemnym i bardzo mrocznym lasem w czarnej koronkowej sukni, podkreślającej talię, biust i ramiona. Mieć rozwichrzone włosy, mroczny makijaż i czuć powiew wiatru na moich ramionach, szyi i we włosach. Chciałabym iść samotnie tym lasem oświetlonym przez światło księżyca, gwiazdy i odnaleźć to czego moje serce, umysł i dusza pragnie...


Mój dekadentyzm mnie kiedyś zabije albo doprowadzi do nirwany.
Tymczasem.

wtorek, 21 maja 2019

Jakoś tak nie wiem...

Nie wiem czy to ta pogoda obdarzyła mnie melancholijną aurą czy to taka ludzka obojętność na wszystko co mnie otacza. Jakoś tak nie wiem...

Zniechęciłam się do wszystkiego. Do spania, do jedzenia, do wyjścia z domu, do wszystkiego, a wiem że muszę. Nie lubię MUSZĘ, lubię MOGĘ. A obecnie to NIE WIEM.
Macie tak czasem?
To zdjęcie idealnie obrazuje mój obecny stan ducha. Jakoś tak dzisiaj mnie wzięło. Jakoś tak smętnie. Jeśli chcecie wiedzieć co w 2011 roku powiedziała mi znana Wróżka Akima to polubcie Myśli Kobiety Wyzwolonej na Facebooku i dodajcie komentarz do tego postu - Wróżka TAK.


A teraz życzę Wam kolorowych snów, w przeciwieństwie do mojego czarno-białego zdjęcia.
Tymczasem.

poniedziałek, 20 maja 2019

Ukradli mi moją paczkę wartą ponad 5OO złotych!

Dzień dobry, choć powinnam napisać Dzień zły 😒 W nocy bolał mnie brzuch i miałam mdłości, ponieważ zjadłam za dużo prażonej cebulki, którą notabene uwielbiam. Nie spałam do 6 rano. Ale nie to jest tego dnia najgorsze tylko to, że moja paczka z NOTINO została skradziona. Dzisiaj zadzwonił do mnie kurier z informacją, że moja paczka warta ponad 500 złotych została skradziona razem z pięcioma innymi paczkami. Kurier powiedział mi, że podobno było włamanie do busa. Nie uwierzyłam mu. Napisałam maila do NOTINO czy w związku z tym, że opłaciłam ubezpieczenie ponownie mam składać zamówienie czy nowa paczka zostanie mi wysłana. Pani(bardzo miła) zadzwoniła do mnie po 2 minutach od dostarczenia mojej wiadomości i powiedziała, że nic nie wie na temat kradzieży mojej paczki, ponieważ nikt jej nie powiadomił. Niemniej ta miła kobieta zajęła się sprawą i złożyła za mnie nowe(takie samo) zamówienie w tej samej cenie. Bardzo mnie to cieszy, bo inaczej musiałabym płacić o 50 złotych więcej. Dodatkowo w tym wszystkim miałam szczęście, że zawsze za przesyłki płacę za pobraniem. Ta sprawa jest śmierdząca, ale mam nadzieję, że w środę zobaczę już moją paczuszkę całą i w dobrym stanie. Trzymajcie za to kciuki!

A teraz coś pozytywnego w ten poniedziałek. Zamówiłam pierwszy raz z Biesiadowa pizzę do domu. Wybrałam DUŻĄ, a ona okazała się MEGA duża, ponieważ jej średnica wynosi 57 centymetrów. No ale jak kobieta ma prawidłowo ocenić długość czegokolwiek jak facet wmawia jej, że to co nosi w spodniach mierzy 20 centymetrów 😈
Zamówiłam pizzę Na Bogato, którą jadłam kiedyś z Kingą w Biesiadowie na Piotrkowskiej. Na Bogato czyli ser, pieczarki, szynka parmeńska, cebulka prażona i ser góralski. Do pizzy dołączone są 3 sosy: pomidorowy, czosnkowy i jakiś koralowy - obstawiam, że to coś krewetkowego. Pizza była smaczna, ciepła, może troszkę za słona, ale to pewnie za sprawą sera góralskiego. Niemniej mi smakowała, ale ponad połowa została, ponieważ nie jestem w stanie sama jej zjeść przez 2 dni.
W ogóle wiele osób zachwyca się pizzą z Pizza Hut ale ja jej nie lubię, ponieważ kiedyś będąc z bratem w Manufakturze w tej restauracji czekałam 30 minut na to jak kelnerka ruszy swój tyłek do naszego stolika. Poza tym podano nam zimną pizzę co dla mnie jest czymś niedopuszczalnym. Bardzo źle wspominam wizytę w Pizza Hut i każdemu nie polecam. W Biesiadowie jest sielski klimat, dobra pizza, duże porcje frytek i kelnerzy są przesympatyczni. Jako, że lubię od czasu do czasu gdzieś wyjść i zjeść czy to na mieście czy zamówić coś do domu to oczekuję bardzo dobrej obsługi, smacznego jedzenia, czystości podanych posiłków i miejsca, przy którym owe posiłki spożywam oraz przyjemnego klimatu miejsca. Biesiadowo do takich miejsc należy. Oczywiście nie jest to typowe miejsce dla influencerek, ponieważ nie jest to kawiarnia typu Costa Coffee czy Breadnia. SORRY, za ilość miejsca, miejsca i miejsca! 😇😈😆😆😆 Z ciekawości powiem Wam, że dzisiejsza pizza to moja pierwsza w tym roku, więc jest dobrze.

Dzisiaj w moim mieście czyli w Łodzi jest ciepło ale deszczowo czyli idealna pogoda dla mnie. Podobno do końca maja taka pogoda się utrzyma. Czerwiec będzie również burzowo-deszczowy zaś lipiec i sierpień ma być upalny. Mam nadzieję, że nie będzie tak ciepło jak rok temu, bo wtedy pogoda przesadziła i ledwo żyłam.



Na koniec chciałabym Wszystkim z Was podziękować, którzy wysłali mi prywatne wiadomości z życzeniami imieninowymi. Bardzo Wam dziękuję! ❤


Teraz zabiorę się za porządkowanie pokoju, dokumentów, ciuchów i kosmetyków, ponieważ to samo się nie zrobi moi Drodzy. A jak Wam mija poniedziałek?


Tymczasem.

piątek, 17 maja 2019

5 Rocznica bloga Myśli Kobiety Wyzwolonej :)

Dzisiaj MYŚLI KOBIETY WYZWOLONEJ kończą 5 LAT! ❤❤❤
Nadal nie mogę uwierzyć, że coś tak bardzo w życiu pokochałam jak właśnie pisanie i blogowanie. Nie mogę też uwierzyć, że udało mi się znaleźć jedyną stałą rzecz w moim życiu. 5 lat to szmat czasu, wiele wydarzeń, wiele radości i jeszcze więcej smutków. Przez 4 rok MKW wiele się wydarzyło i Wy byliście tego świadkami. Wiem o tym, że pokazałam Wam moje dobre i te ciemniejsze strony mojej osobowości. Pokazałam Wam jak źle może być i jak pięknie zarazem. Mam nadzieję, że dalej będziecie uczyć się na moich błędach, których jest mnóstwo. Sporo przemyślałam i myślę, że ten 5 rok dalej będziemy kroczyć drogami niezbadanego Internetu wśród słońca, deszczu, burz i tęczy.

Każdego roku obserwujecie we mnie masę zmian. Są to zmiany wizerunkowe albo mentalne. Kocham życie za jego nieprzewidywalność i za to, że może być bardzo źle, ale wierząc w dobro można zmienić życie i uczynić go pięknym. Nie wiem co przyniesie 5 rok z Wami. Nie wiem czy będzie lepiej czy wydarzy się coś złego. Wiem jednak, że zajdą zmiany, ponieważ we mnie zaszło ich ostatnimi czasy sporo. Nauczyłam się dużo dzięki ludziom, książkom, wydarzeniom, które mnie spotkały. Wiele też nauczyłam się dzięki własnym błędom popełnionym dawniej i nie tak dawno. Wyciągnęłam wnioski i mogę żyć lepiej i bardziej świadomie. Czego i Wam życzę.

Patrząc na siebie widzę, że nie jestem już tak zestresowanym człowiekiem jak byłam. Poza tym na mnie stres odbija się tak, że NIE JEM, NIE ŻYJĘ, NIE ŚPIĘ i etc. Także jak widać mam się dobrze, nawet za dobrze ha ha ha 😈😁😁😁 Poza tym zmiana włosów też jest nieprzypadkowa. Potrzebowałam coś zmienić aby odświeżyć swój umysł i poczuć przypływ energii. I tak też się stało. Póki co mam OBRE i w najbliższym czasie nie planuję zmian. Cieszę się z tego co mam, mentalnie, życiowo i na głowie. I to jest właśnie droga do sukcesu aby cieszyć się z małych zmian, potencjalnie niezauważalnych dla obserwujących.

Czy planuję coś specjalnego? Być może tak, ale to wymaga czasu, wiele pracy i poświęcenia. Wszystko monitorujcie na blogu i bądźcie na bieżąco z Myślami Kobiety Wyzwolonej a na pewno nic Was Kochani nie ominie. Jak wielu z Was zauważyło ubieram się mniej ekstrawagancko i odważnie niż kiedyś. Owszem! Nie dlatego, że przestałam czuć się sexy, nie dlatego też, że nie lubię już zwracać na siebie uwagi ale po prostu potrzebuję trochę odpoczynku od ludzi od społeczeństwa, potrzebuję wyciszenia wizerunku i takiego poczucia bycia dziewczyną z sąsiedztwa. Oczywiście są akcenty zwracające na mnie uwagę typu buty, biżuteria kaskadowa(jak widzicie), makijaż czy kolorowe paznokcie. Niemniej mój obecny wizerunek jaki widzicie to spodnie, t-shirt, kardigan i buty sportowe. Niemniej pod spodem mam zawsze koronkową bieliznę 😉😈.

Mam nadzieję, że kolejne 5 lat przed nami w zdrowiu, szczęściu i bogactwie. Jestem bardzo ciekawa co życie przyniesie i co się wydarzy jeszcze w tym 2019 roku. Nie mogę powiedzieć, ale ten rok zdrowotnie jest dla mnie naprawdę dobry, finansowo jeszcze lepszy i... zdecydowanie odnalazłam spokój(ciekawe na jak długo ha ha ha). Dzięki temu wszystkiemu więcej czasu mogę przeznaczać dla Was aby dzielić się swoimi refleksjami i moim życiem, które chcę udokumentować na stare lata. Wierzę, że przed nami coraz to lepszy czas. Ten rok 2019 mija bardzo szybko i aż nie mogę uwierzyć, że jest już połowa maja. Niedługo półrocze roku za nami. Nad morze w tym roku się nie wybieram, bo raz że nie lubię morza to dwa zwiedziłam polskie morze wzdłuż i w szerz, z racji tego że moja mama całe życie była i jest nadal miłośniczką polskiego morza. Jeśli mogłabym Wam polecić nadmorskie miejscowości to polecam: Władysławowo, Jastrzębią Górę, Hel(za jego specyficzny klimat końca świata) oraz piękną Juratę(ale tu szykujcie się na naprawdę wysokie ceny noclegu i jedzenia). Moim celem podróży na lipiec 2020 są Bieszczady. Jak wiecie mam bardzo złe nadciśnienie, które oczywiście jest leczone i już ponad 9 miesięcy skok ciśnienia nie wystąpił!!! Z czego jestem szczęśliwa. Ale... muszę porozmawiać z lekarzem na temat mojego wyjazdu w góry. Moja babcia miała takie samo nadciśnienie jak ja i miała rygorystyczny zakaz wyjazdu w góry i do krajów górzystych i dlatego chcę porozmawiać czy mogłabym czy nie. Moim marzeniem są Bieszczady. Mój brat powiedział mi, że to cud świata jak i Mazury(za którymi tęsknię). Co będę robiła w tym roku? Hmm... nie wiem. Oczywiście coś tam myślę ale nie wiem. Moja mama wyjeżdża do Gdańska, mój brat całe wakacje pracuje, choć zasłużył na odpoczynek, niemniej to pracoholik i nic na to się nie poradzi ha ha ha. Za granicę w tym roku nie jadę, bo nawet nie mam ochoty na dalekie wyprawy. Poza tym mam ważne sprawy, które będą kosztowały gruby hajs, więc nie mogę sobie teraz pozwolić na wydatki w postaci Hiszpanii. Poza tym w lutym lecę do Paryża z mamą, więc nie będę narzekać. W tym roku raczej myślę o jeziorze, ognisku i patrzeniu w gwiazdy. Jeśli chodzi o typ podróżnika jakim jestem to lubię odpoczywać ale i zwiedzać. Także pół na pół. Na pewno na blogu przed wakacjami pojawi się post wakacyjny, ale do tego jeszcze chwili potrzeba, więc wykorzystuję ten post pogadankowy na rozmowę z Wami o moich wakacjach 😇


Trzymajcie się Kochani cieplutko i bądźcie zdrów!


Buziaczki 👄👄👄

czwartek, 16 maja 2019

Gdybym była człowiekiem...

Gdybym była człowiekiem to z pewnością do wielu spraw podchodziłabym inaczej niż podchodzę...







Człowiek to emocjonalna istota i zwyczajowo lubi kierować się sercem aniżeli rozumem. Ale fakty są takie, że to rozum wygrywa, mimo że emocje biorą górę zbyt często nad naszymi decyzjami. U mnie jest tak, że staram się pojąć rozumem to czego serce udźwignąć nie może. I powiem Wam, że to bardzo pragmatyczne podejście. Wyobraźcie sobie dla przykładu, że jesteście w szczęśliwym małżeństwie, a po 10 latach dowiadujecie się, że Wasz mąż lub żona(bo nie zawsze to facet jest tym złym) zdradza i to z krzywonogą laską poznaną w jakimś podrzędnym klubie lub z facetem, który z książką obcował w zeszłym stuleciu. Słabe, nie? No właśnie! Wtedy pojawia się złość, żal, pretensje do Boga, do Losu, do życia o to, że to on/ona zdradzał/a. Ale tego wszystkiego można było uniknąć, gdyby te dwie istoty pasowały do siebie. Uważam, że w życiu jak romansować to ze sobą samym, bo wtedy mamy pewność, że nie zostaniemy skrzywdzeni. Dlatego podkreślam wielokrotnie, że należy dbać o siebie, rozwijać się aby być coraz to lepszą wersją siebie. Ludzie przychodzą, odchodzą, znikają, umierają. Tak po prostu jest i nikt tego nie zmieni. Nie ma sensu zadawać pytań "Dlaczego?", "Czemu?", "Po co?", "Jak to możliwe?". Odpowiedź z reguły jest prosta.

Dlaczego zdradził/a?
- Bo miał/a powód, bo chciał/a, bo czegoś zabrakło, bo nie było namiętność, bo miłość się skończyła... I tak można by wymieniać w nieskończoność.

Dlaczego ludzie umierają?
- Bo taka jest kolej rzeczy. Nie ma co się doszukiwać. Jeden umiera gdy ma 20 lat, zaś drugi po 100.

Dlaczego ludzie przychodzą, pojawiają się w naszym życiu?
- Bo mamy się czegoś od nich nauczyć, coś zyskać, wzbogacić swoje życie o nowe doświadczenia.

Dlaczego ludzie znikają, ulatniają się, odchodzą?
- To akurat trudne pytanie. Bardzo często ludzi coś przerasta do tego stopnia, że muszą uciec aby nie zwariować. Czasami "coś" się kończy i dłużej trwać nie mogło. Nie dlatego, że było złe, ale dlatego że nic więcej być nie mogło. Czasem ludzie już nie chcą być w naszym życiu i trzeba pozwolić im odejść. Ale fakty są takie, że ludzie zazwyczaj odchodzą, bo właśnie tego chcą. Jednak jest też tak, że utleniają się kiedy zbyt kochają, bo chcą dla drugiej osoby lepszego życia. A nie zawsze będąc z kimś można dać mu to szczęście...


Gdybym była człowiekiem to nawet bym zapłakała, wzruszyła się i wybaczyła oraz przeprosiła. Ale ja wolę przeprosić siebie i sobie wybaczyć, ponieważ wtedy mogę być w pełni szczęśliwa. Telewizja, Internet, literatura zrobiła ludziom pranie mózgu mówiąc, że trzeba dążyć do szczęścia, jakby to szczęście kurwa było powietrzem. To tak samo jak z tym wszędobylskim NEVER GIVE UP, NEVER GIVE UP, NEVER GIVE UP. Później ludziom się pierdoli w głowie i powstaje masa psychopatów, chcących za bardzo. Ludziom nie trzeba odpuszczać, bo ludzie mają swoje życie. To sobie trzeba odpuścić i iść dalej. To co było to było. TERAZ jest pełne możliwości i szans, a ludzie odmawiają sobie tego na rzecz BYŁO.








Gdybym była człowiekiem....

niedziela, 12 maja 2019

TINDER GOLD czyli skacz sobie po kontynentach jak głupi

Kilka dni temu usłyszałam w internetach o Tinderze Gold będącego unowocześnieniem starego Tindera. Posłuchałam paplaniny jednej laski o tej aplikacji i dowiedziałam się mimo tego słabego polonistycznie bełkotu wiele o aplikacji, a raczej nowej jej wersji. Ale o co chodzi i z czym to się je? Tinder Gold pozwala komunikować się z osobami z różnych kontynentów czyli tym razem Tinder nie wyszukuje osób z naszej lokalizacji. Oczywiście ten GOLD. Wiecie, jak złoto to musi być odległościowy szpan, żeby pokazać jakim to się jest światowym. Osobiście uwielbiam złoto ale dzisiaj wszystko stało się złote, złote zęby stały się modne, Sexmasterka(bo dla mnie zawsze nią będzie a nie żadną Lil Masti) ma złotą furę, wszystko powiewa złotem. A ze złotem jest tak, że jak jest go za dużo to jest tandetnie i kiczowato. Ludzie z Pantene wybrali koral kolorem roku(swoją drogą wypowiedzcie ten zlepem słów bez zająknięcie 😈), lecz ja zdecydowanie uważam, że świat oszalał na punkcie złota. Świat staje się coraz bardziej tani, tandetny i kiczowaty jak wiele znanych osób, które promują pewne cechy wizerunku. Ludzie widząc, że coś jest promowane wierzą, że to właśnie TO co jest w reklamie jest dobre i super. Moja mama powtarzała mi od dziecka, że w reklamie pokazywane są najsłabsze produkty, ponieważ właśnie one tej reklamy najbardziej potrzebują, ponieważ bez niej sklep nie będzie miał zysku. I faktycznie z biegiem lat to coraz bardziej zauważam. I taki właśnie jest Tinder. Miałam kilka razy konto na Tinderze, ale za każdym razem usuwałam konto po dwóch dniach. Dla mnie to strata czasu, ponieważ Tinder w początkowej fazie tworzenia go nastawiony był na odnajdywanie osób chętnych na seks przygodę. I dzisiejszy Tinder też taki jest, ponieważ raz, że sprawdziłam go miesiąc temu jako osoba zupełnie inna, czyli powiedzmy jako Pani Frania i przetestowałam. Dla mnie to gówno jakich mało. Gdyby owinąć gówno złotkiem nadal pozostanie gównem i tak jest z Tinderem Gold. I pomyśleć, że ludzie za to płacą. Crazyyyy!

Tinder Gold to aplikacja umożliwiająca rozmowę z facetem/laską powiedzmy z Brazylii, Norwegii czy Australii. Powiem Wam szczerze, że gdybym szukała miłości będąc w Polsce nie rozmawiałabym z ludźmi hmmm... z Nowej Zelandii bo wiem, że odległość jest znaczna. Także dla mnie powiewałoby takie zachowanie nonsensem. A ja tracić czasu nie lubię. Niemniej wiem jak wiele osób właśnie coś takiego robi. Być może wynika to z kompleksów, chęci poprawy swojego "ja" albo zbyt dużej ilości wolnego czasu. Każdy ma inne pobudki(tak to się mówi?). W ogóle myślę, że Tinder Gold powstał po prostu dla hajsu jak większość portali randkowych, społecznościowych czy innych stron internetowych umilających życie na "PINĆ MINUT" 😈.

Jeśli sprawa tyczy się Tindera to ja jestem na nie. Czy to Tinder czy to Tinder Gold to ja jestem na NIE! Zdecydowane i pewnie NIE. Na Tinderze poznałam dwóch mężczyzn, z którymi łączyła mnie dobra relacja internetowa. Jeden znalazł dziewczynę i patrząc na zdjęcia z Instagrama wygląda na szczęśliwego. Dodatkowo mam pewność, że nie zdradzi dziewczyny. A skąd mam pewność? Hmm... 😈😈😈😈😈😈. A drugi mężczyzna kilka razy poruszany był na blogu w postach. Mądry, porządny gość, niemniej niemający szczęścia w miłości. Trzymam za niego kciuki zawsze i wszędzie! Także na Tinderze kiedyś poznałam 2! wartościowych facetów. I nikogo więcej, wiec z racji tego nie polecam tej aplikacji, ponieważ to tylko apka na SEX, SEX, SEX.
Dla mnie Tinder jest przereklamowany i bardzo słaby. Oczywiście szybkość poznania osoby na niezobowiązujący numerek jest MEGA szybka, ale jeśli mówimy o znalezieniu partnera na stałe to Tinder nie jest odpowiednim miejscem. Z racji tego mnie na Tinderze czy też Tinderze Gold nie spotkacie, ponieważ po pierwsze to słabe aplikacje do szukania miłości, szczęścia z drugą osobą. A po drugie... wiecie jak ta aplikacja zżera miejsce na iPhone`ie? Kurewski Tinder. Już nigdy więcej!




PS. Osoby, które są ze mną od początku istnienia mojego bloga doskonale wiedzą, że bardzo często na Myślach Kobiety Wyzwolonej poruszałam tematykę randek internetowych. Byłam już chyba na wszystkich możliwych portalach i myślę, że warto by podzielić się z Wami moimi postrzeżeniami dotyczącymi różnych portali. Jeżeli macie ochotę na taki post to z wielką przyjemnością napiszę, ponieważ znam się na nich i wiem co z czym jeść i jak wiele rzeczy ominąć. Tindera już opisywać nie będę, bo uważam, że dzisiaj wymęczyłam ten temat i wiecie wszystko. W poście podlinkuję ten post i wszyscy z Was, którzy dzisiaj nie przeczytaliście tego postu będziecie mieli możliwość poznania prawdy o Tinderze. Oczywistym jest fakt, że ludzie szukający przygodnego seksu będą chwalili Tindera za jego błyskawiczne działanie i wachlarz dup lub wacków do przelecenia. To jest chyba oczywiste. Niemniej jednak jeśli szukacie partnera do stałego związku to poszukiwanie go na Tinderze lub Tinderze Gold nie jest najlepszym pomysłem. Jasne jest też to, że można poznać interesującego mężczyznę lub kobietę(w końcu ja tam byłam 😈), ale to jak szukanie igły w stogu siana.

Także jeśli wyrazicie chęci to za jakiś czas napiszę zbiorczy post o portalach randkowych, na których byłam. A jeśli będziecie ciekawi info o sex portalach to puśćcie mi oczko a na pewno opiszę je z gorącymi szczegółami 😈😈😈😈😈😈


A teraz idę spać, bo ledwo patrzę na oczy i wypadałoby pospać. Powiem Wam, że tej nocy reanimowałam się Multiwitaminą Tymbarka, aby nie zasnąć zanim nie zrobiłam wszystkiego i jakoś dałam radę, ale nadal mnie suszy.


PS2. Oj... obejrzałam ten najnowszy dokument Tomasza Sekielskiego i płakałam jak bóbr. O tym też muszę któregoś dnia napisać, po temat jest ważny. Już kiedyś poruszyłam sprawę pedofilii wśród księży. Post dotyczył księdza z Australii, który molestował chłopca, uważając że to dar od Boga.


Trzymajcie się Kochani i spokojnej nocy Wam życzę!



Tymczasem.

piątek, 10 maja 2019

Bezsenna noc, Kortez & melancholijna Hydro...

Leżę sobie bo nie jestem zmęczona. Nawet nie jestem zestresowana, nawet smutna... Jestem obojętna. Leżę tak sobie a Kortez w tle coraz bardziej mnie uświadamia jakie to życie ludzkie jest popierdolone. "Sam się dziwię ile można znieść"... też się dziwię, choć bardziej dziwię się jakie rzeczy można robić z miłości. Leżę na tym cholernym wielkim łóżku i przyglądam się mojemu laptopowi, ponieważ testuję nowe lampki podświetlające klawiaturę i jestem zachwycona. Dzięki nim nie muszę włączać światła i pokazywać mojej rodzicielce, że kolejną noc z rzędu siedzę i myślę o sensie istnienia, sensie życia - a to w sumie nie to samo? Zresztą nieważne, kto by się przejmował...

Ten post taki melancholijny, taki styrany a zdjęcie wiosenne, powiewające nadzieją na lepsze. Nie mogę powiedzieć aby u mnie było źle, ale jest tak, że nie wiem sama jak. Nie czuję nic, czuję obojętność, trochę bardzo frustracji i tyle. Nie czuję nic, ale stwierdziłam że można jeszcze bardziej czuć nic podczas podróży z Hydro. Czuć bardziej nic niż nic oooo... o to właśnie mi się rozchodzi.

KURWA MAĆ! Właśnie telefon spadł mi z łóżka pod łóżko i teraz o godzinie 04:37 będę przesuwała łóżko i szurała jakbym była brana i jebana. No ja pierdolę... i widzicie to jest to szczęście w tym bezsensie. No cóż i jeszcze oparzyłam się o lampkę podświetlającą klawiaturę. Trzeba polizać 😈

Mississippi w ogniu... 👌 i jeszcze ta piosenka w tle mnie nawiedziła. Lubię pisać awangardę kiedy czuję się zawangardyzowana jak wiśnia kandyzowana ale na jedną noc za wiele. Coraz bardziej przekonuję się, że ludzie są popieprzeni, hejt się szerzy, przyjaźni i miłości nie ma, a jest seks, kasa, seks, kasa, śmierć, dół za dołem i nicość. Głęboka ogarniająca nicość.

Nawet nie chcecie wiedzieć co robię. Zapalam górne światło i czuję się jakbym po 10 latach wyszła z jaskini, przesuwam łóżko, schylam się i rękę wkładam... pod łóżko, pod łóżko i wyciągam ciągle żywego iPhone`a.

Wiecie co? Właśnie przeglądam sobie neta i postanowiłam kupić bilet na pociąg i się przejechać donikąd i odpocząć. Niby nie mam zbyt wielu obowiązków i mam dosyć mało obarczające fizycznie życie ale mentalnie odpoczynek by mi się przydał. Wiecie las, jakaś rzeka czy inny zbiornik wodny, paczka Davidoffów, wino(choć nie przepadam) i spokój. A najważniejsze być z dala od ludzi, którzy mnie znają. Problem jest jeden.







Muszę kupić walizkę.

czwartek, 9 maja 2019

Czy warto studiować NIEMCOZNAWSTWO?

Dzień dobry! Jedna osoba z Was zaproponowała mi abym napisała post na temat mojego studiowania na kierunku - NIEMCOZNAWSTWO. Zaczęłam studia w Łodzi na tym kierunku w 2017 roku i studiowałam aż cały semestr! 😈 Niemniej sporo mogę powiedzieć i dlatego uznałam, że napiszę taki post skoro jest zainteresowanie. Także zapraszam do dzisiejszego postu! 😇😈

WYBÓR KIERUNKU STUDIÓW

- Wybór kierunku studiów to łatwa sprawa. Gorzej z tym właściwymi wyborem 😈 Niemcoznawstwo wybrałam dlatego, że ubóstwiam język niemiecki i interesuje mnie kino niemieckie oraz mentalność Niemców. Kiedy w 2017 roku zobaczyłam, że powstał taki kierunek stwierdziłam WOW, TO COŚ DLA MNIE! Nie czekając na nic zapisałam się na te studia i z niecierpliwieniem oczekiwałam na październik.

Pamiętajcie, że warto przy wyborze studiów kierować się przede wszystkim swoimi zainteresowaniami, pasją a nie tym czy po danych studiach jest praca czy nie. Jeżeli będziecie świetni w tym co robicie będziecie mieli pieniądze.

Wracając do niemcoznawstwa... jeżeli lubisz język niemiecki i interesuje Cię sytuacja polityczna Niemiec, kultura i literatura mieszkańców Zachodu to właśnie są to studia dla Ciebie.


POZIOM JĘZYKA

- Na niemcoznawstwie nauka języka niemieckiego zaczyna się od zera czyli od podstawy podstaw ale nauka jest intensywna i na to trzeba się przygotować, że materiału jest dużo i trzeba wszystko przyswoić. Oczywiście jedna profesorka na tym kierunku myślała, że skoro studiujemy niemcoznawstwo to umiemy język niemiecki. Była w szoku kiedy dowiedziała się, że nie znamy* niemieckiego. Musieliśmy jej pokazać, że w programie niemcoznawstwa wyraźnie jest napisane, że zaczynamy od początku.

nie znamy* - wiele(większość) osób miała już wcześniej do czynienia z językiem niemieckim w tym ja. Aczkolwiek uważam, że takie osoby powinny iść na filologię germańską a nie na niemcoznawstwo.


JĘZYK ANGIELSKI = TAKA NIESPODZIANKA

- Na niemcoznawstwie jest sporo zajęć z języka angielskiego, który jest na bardzo wysokim poziomie, mimo że są 3 grypy z językiem angielskim. Jeżeli znacie angielski tak jak ja w piosenkach, podczas podróżowania, przy podrywaniu kelnera czy rozmawiając na ławce z obcym to niemcoznawstwo będzie katorgą. Ja rzuciłam te studia tylko przez język angielski i swój stan zdrowia, który był bardzo tragiczny w tamtym czasie. Wykłady też są na niemcoznawstwie w języku angielskim, więc to już zupełnie inny level niż wyjazd do USA i kupowanie pieczywa w języku angielskim. Jeżeli Wasz poziom angielskiego nie jest na poziomie B2+ to będzie ciężko.


PRZEDMIOTY NA NIEMCOZNAWSTWIE

- Musicie sobie uzmysłowić, że studiowanie niemcoznawstwa to nie nauka o samych Niemczech ale i o państwach niemieckojęzycznych(Austria, Szwajcaria).

Główne przedmioty na niemcoznawstwie to: praktyczna nauka języka niemieckiego i angielskiego oraz historia Niemiec, która jest bardzo interesująca. Przedmiotów jest mało, ponieważ nauka dwóch języków jest bardzo intensywna i raczej temu musicie poświęcić swój czas na tych studiach.


KIERUNEK ELITARNY

- Niemcoznawstwo studiuje bardzo mało osób(na kierunku jest około 15-30 osób). Dlaczego? Dlaczego, że Polacy nie lubią Niemców w związku z naszą długą historią. Poza tym niewiele osób lubi brzmienie niemieckiego - ja uwielbiam, ale ja to ja i lubię specyficzne rzeczy i dziwnych ludzi.

Niemcoznawstwo to kierunek elitarny ze względu na małą ilość osób, która go studiuje. Poza tym jest duże zapotrzebowanie na różnych specjalistów posługujących się tym językiem. Także... praca jak najbardziej jest na polskim rynku po tym kierunku studiów. Bez obaw!


WYKŁADOWCY I STUDENCI

- Ludzie na roku, których poznałam byli fajni. Nie mogę powiedzieć, że było inaczej. Dwóch dziewczyn nie lubiłam, bo jedna prawie, że ćpała Ibuprofen a druga to ewidentna lesbijka obgadująca wszystkim po kolei. Do homoseksualistów jak wiecie nie mam nic, ale obgadywaczy nie znoszę.

Z wykładowcami sprawa wygląda już inaczej. Większość była niesympatyczna, bardzo cyniczna, sarkastyczna i nadęta. Nie wiem czemu tak jest, że germaniści to snoby. Nie wszyscy oczywiście, ale wszyscy, którzy mnie uczyli. Ciekawe prawda?...



I na koniec chcę Wam powiedzieć coś ważnego.

Jeżeli interesuje Was tylko język niemiecki a dodatkowo nie lubicie angielskiego to idźcie na inny kierunek z językiem niemieckim od podstaw na przykład na dziennikarstwo międzynarodowe albo najlepiej ZAPISZCIE SIĘ DO SZKOŁY JĘZYKOWEJ. To moja rada, którą sama zamierzam zastosować w swoim życiu.

Niemcoznawstwo to bez wątpienia ciekawy kierunek studiów ale bardzo wymagający jak wszystkie studia filologiczne. Coś o tym wiem, bo prawie rok studiowałam filologię polską, semestr niemcoznawstwo i jeszcze miesiąc filologię romańską z drugim językiem romańskim. Można powiedzieć, że jestem weteranem studiowania ha ha ha. Filologia to nauka, nauka i duży wkład własny. Jeżeli chcecie lekkie studia, na których imprezowanie i zabawa to codzienność wybierzcie stosunki międzynarodowe 😈 Na SM poznałam najfajniejszych ludzi. Studia były ciekawe ale i nudne. Taka skrajność.

NIEMCOZNAWSTWO jest dla pasjonatów, osób zainteresowanych niemiecki i osób znających doskonale angielski.



Mam nadzieję, że wyczerpałam temat. Jeśli macie do mnie jakieś pytania to proszę o komentarze. Na wszystkie sukcesywnie odpisuję bez wyjątku, także zapraszam do czytania, komentowania i planowania swojej przyszłości. Jest maj, który jest miesiącem pewnych decyzji rozwojowych. W tym miesiącu zaczyna się rejestracja na studia w Łodzi, więc myślcie, czytajcie, dowiadujcie się od rodziny, znajomych różnych informacji o studiach, ale zachowajcie swój rozum.

Trzymam kciuki za Was, którzy w tym roku decydują się na edukację wyższą! ✋❤👄👄👄




środa, 8 maja 2019

Zmieniam kolor oczu i kolor włosów w aplikacji z Facebooka :) - (20 zdjęć)!!!

Dobry wieczór moi Drodzy 😇 Dzisiaj mam dla Was typowo rozrywkowy post, ponieważ dzisiaj zobaczycie mnie w różnych wersjach; we włosach czarnych, brązowych, blond, rudych i innych. Dodatkowo postanowiłam zmienić też kolor oczu. Jako nastolatka nienawidziłam tego, że mam brązowe oczy i za wszelką cenę chciałam kupić sobie soczewki i zmienić na oczy niebieskie, zielone lub w zupełnie oryginalny wzór. Aczkolwiek nigdy tego nie zrobiłam, jak i do tej pory tatuażu, który był moim wielkim marzeniem. Ale już w tym roku na moim ciele zagości mała, skromna dziarka choć z mocnym przekazem. Gdzie, kiedy i jak dowiecie się w swoim czasie 😈😈😈  A teraz przejdźmy do sedna dzisiejszego postu. Za moment dodam 20 zdjęć w różnych stylizacjach włosów i w różnych kolorach oczu. Zachęcam po przeczytaniu i obejrzeniu do komentowania. Bardzo ciekawa jestem Waszych opinii na temat mnie w innym image. Miłej lektury!

Powiem Wam, że na tym zdjęciu wyglądam słabo w blond a bardzo dobrze w tych rudych włosach. Jak sądzicie? Środkowe zdjęcie to oryginalne moje zdjęcie, które dodałam na Facebooku.

Jakże się cieszę, że nigdy nie kupiłam soczewek, bo pieniądze byłyby wyrzucone w błoto. W niebieskich oczach wyglądam jak wredna laska, a w zielonych jak psychicznie chora.

I tu jestem OCZAROWANA mną w tym blondzie w odcieniu rose gold. I te fale mhmmm... gdybym była facetem to sama bym się tutaj brała ha ha ha.

Tu wyglądam tylko w naturalnych dobrze.

Już nigdy nie będę narzekała, że mam brązowe oczy.

Tutaj mam dylemat. Bo niby fajnie w tym ciepłym blondzie i w tej krzywce na ukos ale trochę sztucznie, nieprawdaż?

A tu co sądzicie?

Tutaj wyglądam jak aniołek Charliego ha ha ha. Bardzo tutaj się sobie podobam.

Zawsze pytam ludzi czy lepiej mi w kręconych czy lepiej w prostych. To w końcu jak?

A może rudy?

Hmm...

Oj ten rudy kusi ha ha ha.

Ooo i to ja rozumiem ❤❤❤ dla mnie tu jest chyba idealnie, a dla Was?

Maassen tylko w oczach brązowych i w żadnych innych!

Tutaj wybrałabym czarny, choć wiem, że w tym kolorze wyglądam strasznie. Rok miałam czarne włosy i wyglądałam źle. Jestem za blada do takiej czerni.

Tutaj podobam się sobie, ale wyglądam jak dziewczyna pracująca w Las Vegas 😈 Choć mnie to osobiście nie przeszkadza.

No przyznajcie sami, że tylko mi w brązowych dobrze ha ha ha.

W zielonych wyglądam jakbym nażarła się Alpragenu i miała odlot, a w niebieskich jakbym przeleciała kochankę męża ha ha ha. Podobno ludzie w brązowych oczach wzbudzają zaufanie i teraz to widzę. Gdybym miała wybrać przedstawiciela handlowego to wybrałabym tego z ciemnymi oczami.

Rude?

I jak?


Moi Kochani powiem Wam, że dla mnie ten post był super zabawą, ponieważ mogłam zobaczyć się w zupełnie innym wydaniu. Niemniej chyba każdy bez wątpienia stwierdzi, że jako brunetka wyglądam najlepiej choć ten blond w odcieniu rose gold jest bardzo kuszący, bo wyglądam jak anioł. Bardzo ciekawa jestem Waszego zdania. Od długiego czasu mam już pewną koncepcję na swoją zmianę, która na końcu będzie bardzo radykalna. Nie, nie nie... nie ścinam włosów ale blond jaki chcę uzyskać jest bardzo wyrafinowany. A co tyczy się oczu to bez żadnego wątpienia najlepiej wyglądam w brązowych oczach. Mnie inne odcienie nie pasują. Mój kumpel z netu mówił - "Nie zmieniaj nic w wyglądzie, bo Ty jesteś hot latino" ❤❤❤ No cóż wiem o tym ha ha ha ❤ ale od dłuższego czasu potrzebowałam zmiany. Co wybrać? Blond czy rudy? Czekam na Wasze komentarze.


Buziaczki moje Misie ✋❤👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄

wtorek, 7 maja 2019

Moje OMBRE czyli całkiem inna, choć ta sama Maassen :)

Kilka dni temu po raz drugi rozjaśniłam połowę swoich włosów. Udało mi się otrzymać bardzo dobry efekt OMBRE. Zależało mi bardzo aby końcowy wynik był stosunkowo naturalny. Krótko mówiąc chciałam otrzymać przejście na włosach, aniżeli mocną linię między blondem a moim naturalnym brązem. Na moje szczęście mi się udało. Podczas nakładania rozjaśniacza bardzo się stresowałam, ponieważ lubię swoje włosy i nie chciałam ich zniszczyć. Rozjaśniacz nie spalił moich włosów co bardzo mnie cieszy. Na pewno po miesiącu czy dwóch napiszę dokładniej o moim rozjaśnianiu, niemniej dzisiaj o OMBRE.

Taki efekt otrzymałam na swoich całkowicie naturalnych włosach. Uważam, że zmiana jest stosunkowo naturalna i nie razi po oczach innych. Co myślicie?

Włosy wyszły w kolorze złocistego blondu i dzięki jednej z Was wiem, że na chłodne tony po samym rozjaśniaczu nie mam co liczyć. Szczerze mówiąc zmierzam do bycia całkowitą blondynką, ale to potrwa, ponieważ chcę ograniczyć zniszczenia albo całkiem je wyeliminować. Czeka mnie jeszcze rozjaśnianie samych brązowych włosów, a potem ostatnie nałożenie rozjaśniacza na całe włosy. Czyli 2 rozjaśniania przede mną, a potem pójście do fryzjera na farbowanie chłodnym odcieniem blondu. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Póki co cieszę się pierwszym w życiu OMBRE. Jestem zadowolona z efektu i dobrze się czuję po takiej zmianie. Nie wiem kiedy będę rozjaśniała ciemne włosy, ale pewnie za jakieś 2 miesiące, ponieważ chcę się nacieszyć efektem, który mam obecnie.

Uważam, że OMBRE nadaje buzi młodzieńczości(tak, wiem że mam tylko 25 lat) ale taka koloryzacja naprawdę odmładza i nadaje świeżości twarzy, a poza tym pasuje do takiej bladej osoby jak ja. Na pewno nie da się ukryć, że bycie blondynką, a raczej zmierzanie do bycia blond to znacznie więcej roboty niż przy naturalnych czy ciemnych włosach. Ale cóż... od dziecka chciałam być blondynką, więc spełniam swoje małe marzenie. Jak będę wyglądała całkiem blond i to w takim odcieniu jaki wybrałam(uuu... będziecie zaskoczeni ha ha ha) dowiecie się z biegiem czasu. Także zapraszam do śledzenia bloga, Facebooka i mojego Instagrama. Tam zawsze dużo się dzieje.


Buziaczki 👄👄👄

sobota, 4 maja 2019

Nemezis nigdy nie zasypia

Zawsze uważałam, że każdy dostanie w życiu to co zasiał. To tak jak z rolnikiem. Zbierze takie plony jakie ziemia wyda za jego działalność na roli. Tak samo jest w życiu ludzkim. To co dajemy wraca do nas z potrójną siłą, ponieważ w magii przyrody oddziałuje SIŁA TRZECH. Mój dziadek mawia, że "Wskazując na kogoś palcem, wskazujesz trzema palcami na siebie". Jeśli nie wierzycie wystawcie przed siebie rękę i wykonajcie ruch palcem wskazującym jakbyście wskazywali na kogoś. Palec środkowy, serdeczny i mały wskazuje wtedy na Was. Proste? Proste. Sprawiedliwość być może nie istnieje, ale zemsta Losu zawsze. Nemezis nigdy nie zasypia.

Ludzie dzielą się na dwie grupy. Na tych, którzy uważają, że człowiek jest kowalem swojego losu oraz na tych, którzy wierzą w przeznaczenie. Niemniej jest jeszcze trzecia grupa, która uważa, że w przyrodzie musi być zachowany balans. I ja myślę, że mamy wielki wpływ sami na swoje życie, aczkolwiek nasze życie to pewien tajemniczy plan, który musi się realizować według naszego przeznaczenia. Pamiętam jak kiedyś powiedziałam "Ale trzeba być debilem aby...". I wiecie co? Po trzech latach spotkało mnie to samo. Wiecie jak długo potem gryzłam się w język jak chciałam coś powiedzieć? Ludzie nie rozumieją sytuacji drugiego człowieka póki nie znajdą się w takim samym położeniu. Taki już jest człowiek. Istota kurwa niedoskonała.
Każdy kiedyś dostanie to co dał, każdy dostanie to na co sobie zapracował, każdy będzie miał zwrócone wg zasług swoich. Kiedy? Nie wiem, choć z autopsji wiem, że to wszystko się dzieje, kiedy człowiek się nie spodziewa. Wszystko dzieje się wtedy kiedy tego się nie spodziewamy. Życie ludzie to scena, na którą wchodzimy bez przygotowania. Gramy, czasem nie wiedząc co i po co. Nie każdy z nas będzie grał główną rolę, ponieważ Nemezis dała nam pewną ścieżkę, którą w tym życiu powinniśmy podążać. Od lat wierzę w inkarnację. I myślę, że każde nasze wcielenie to kolejny level do stania się istotą doskonałą. W każdym życiu mamy się czegoś nauczyć, ale czy się nauczymy zależy już od nas samych. Ja bardzo dużo błędów popełniam w życiu, ale zawsze wyciągam wnioski i staram się żyć bardziej świadomie. Coraz bardziej widzę, że powinniśmy skupiać się na pracy nad sobą i nad swoim wnętrzem. Kiedyś bardzo wiele czasu przeznaczałam na rozwój osobisty. Byłam wtedy najszczęśliwsza. Ludzie zawodzą, odchodzą, znikają, utleniają się lub umierają. Nie ma co zaprzeczać, że tak nie ma. Tak jest! Kurewsko smutna prawda, ale prawda.
Pamiętam jak wiele planów miałam z kimś, jak wiele marzeń, jak wiele ciekawych idei do zrealizowania. Osoba umarła, pierdolnęła w ten kurewski kalendarz, bo sama zadecydowała, że tak właśnie będzie fajnie. Fajnie sobie umrzeć, nie bacząc na drugą osobę. "Ot tak sobie wyciągnę nogi i pierdolę, bo tak". Samobójcy są różni, jedni to egoiści, inni nie lubią życia, a jeszcze inni nie wiedzą jak żyć na tym padole łez. Czy ja ich rozumiem? Jasne, że tak, ale... tym chciałam Wam pokazać, że nie ma po co przyzwyczajać się do ludzi. Oni różne rzeczy robią, ale zawsze odchodzą czy to w sposób naturalny, wymuszony czy też tragiczny. Żyjemy aby umrzeć - dewiza wielu osób. 

Chciałabym poznać prawdę istnienia, poznać odpowiedzi na wiele pytań mniej i bardziej ważnych. Im więcej książek czytam tym bardziej uświadamiam sobie, że jeszcze tak niewiele wiem. Ktoś powie... przeczytałaś miesiąc temu Draculę Brama Stokera, tydzień temu Prokuratora, który jest romansem kryminalnym więc co Ty się nauczyłaś. Otóż moi Kochani. Każda książka czegoś nas uczy. Bohaterowie są jak ludzie, którzy mają swój charakter, temperament, przyzwyczajenia. Z tych dwóch książek wiele się dowiedziałam i poznałam coś czego nie wiedziałam, o czym nie miałam pojęcia. Nie zawsze czytuje się filozofię wschodu... czasem dobrze przeczytać romans, który jest wręcz idealnym umilaczem smutnego, deszczowego(mimo, że uwielbiam deszcz) wieczoru. Najważniejszym jest to aby wyciągać wnioski z rozmów z ludźmi, z przeczytanych książek, z błędów ludzi i bacznie obserwować życie.


Nemezis czeka na każdego, każdy stanie twarzą w twarz ze swoimi błędami, ze swoim przeznaczeniem. Każdy dostanie to na co zasłużył. Bez wyjątku. Spójrzmy kiedyś Nemezis w oczy trzymając głowę w górze, a nie stojąc przed wielką białą bramą ze spuszczoną głową i łzami w oczach i wyrzutami sumienia. Bądźmy takimi ludźmi jakimi chcielibyśmy aby ludzie dla nas byli. To proste a jednakowoż trudne. Uczmy się tego, aby kolejny level był bardziej przyjemny i prosty.


Tymczasem.

piątek, 3 maja 2019

Heute bin Ich blond

Dzień dobry popołudniem 😇 Rzadko kiedy piszę o takiej przyzwoitej godzinie ha ha ha. Dzisiaj post będzie lekki i przyjemny. Wiedzieliście od ponad miesiąca, że jestem w fazie zmieniania się na blondynkę. I przedwczoraj stałam się już dosyć blond. Mam ombre, z którego jestem bardzo zadowolona. A dlaczego jestem zadowolona? Bo nie oddałam się w ręce fryzjera, tylko w swoje 😈 Sami zobaczcie jaki efekt uzyskałam po drugim rozjaśnianiu włosów.

Tak wyglądają włosy. Kondycja ich w ogóle się nie zmieniła, oprócz tego, że są mniej nawilżone niż moje naturalne na czubku głowy(mówienie SKALP jest niewłaściwe 😈). Mnie efekt bardzo się podoba, ponieważ włosy są złociste, błyszczące i BLOND. A na tym przecież mi zależało. Póki co nie wiem jaki efekt rozjaśnienia chcę uzyskać. Na pewno raz jeszcze będę rozjaśniała, ponieważ chcę chyba być cała blond, ale to się okaże za jakiś czas. Póki co muszę odżywiać moje włosy, ponieważ chcę aby wyglądały dobrze. Jeśli chodzi o moje ubranie to mam na sobie khaki kardigan, który jest idealnym ciuchem na wczesną wiosnę. Jak widzicie mam wężową bluzkę, ale powiem Wam, że zdecydowanie wolę PANTERKĘ niż WĘŻA. Po pierwsze wężowy wzór pogrubia i wyglądam grubiej niż jestem, a po drugie w tej bluzce potrzebny jest dekolt. Nie lubię bluzek pod szyję. Powiem Wam, że ostatnio wzięło mnie na ubieranie się w kolorze khaki.


Na koniec jestem ciekawa jak podoba się Wam efekt na moich włosów. Kontynuować rozjaśnianie czy zaprzestać na OMBRE?


Buziaczki 👄✋❤