sobota, 31 grudnia 2016

Już czas na życzenia noworoczne

Rok 2016 był dla mnie długim rokiem. Wiadomo, że rok trwa 365 albo 366 dni, ale ten wyjątkowo sprawiał wrażenie dłuższego niż jest. Co roku piszę swoje prywatne podsumowanie w Dzienniku, aby przekonać się co udało mi się osiągnąć, co mogło wypaść lepiej, a co było totalną katastrofą. Ten rok był dla mnie ciężki ze względu na mój stan zdrowia, a dokładniej ujawnienie się przeciążenia i przerostu lewej komory serca co dawało mi od lutego 2016 się we znaki poprzez niewyobrażalne duszności, chudnięcie, mdłości, kołatanie serca. Od Dnia Dziecka zaczęłam leczyć się na nadciśnienie tętnicze i efekty są bardzo dobre, bo mogę funkcjonować co w marcu już było prawie, że niemożliwe. Także leczenie przyniosło rezultaty, z czego się cieszę. Przez te problemy z sercem zrozumiałam, że zdrowie jest najważniejsze, bo bez niego nie ma nic, teraz już wiem dlaczego ciągle ludzie życzą sobie zdrowia, dlatego ja życzę Wam abyście byli zdrowi i pragnę abyście zabrali się za Wasze schorzenia jeżeli takowe macie. Życie i zdrowie jest arcyważne i tego życzę Wam na Nowy Rok 2017. Kolejnym krokiem w 2016 roku było rozpoczęcie nowych studiów a mianowicie stosunków międzynarodowych. Studia same w sobie są ciekawe, rozwijające, ale nie są dla mnie. Polityka zawsze będzie dla mnie bardzo ważna, bo chciałam zająć się czynnie polityką, co ciągle zwlekam. Dziś mam pewne obiekcje co do tego czy powinnam się za to brać. Na stosunkach międzynarodowych spotkałam wiele wspaniałych osób, które w mniejszym lub większym stopniu zmienili(choć nie wiem czy to dobre słowo, bardziej właściwe jest odmienili) moje życie. Na stosunkach międzynarodowych bardziej skupiłam się na poznawaniu ludzi, rozmawianiu z nimi co uwielbiam i w dalszej przyszłości będzie miało dla mnie przeogromne znaczenie. Kontakty interpersonalne zawsze były dla mnie bardzo ważne, dlatego uznałam że ten kierunek jest odpowiednim miejscem do doskonalenia tej sztuki. Całe życie powtarzam każdemu człowiekowi, że przypadki nie istnieją i wszystko co się dzieje ma znaczenie w naszym życiu, ponieważ każdy człowiek jaki staje na naszej drodze pojawia się w jakimś celu. Dziękuję Losowi, że mogłam poznać kilka wspaniałych osób, obojętnie czy to na dłużej czy na krótszy czas, to doceniam to, że miałam szansę, bo miałam i tego nikt mi nie odbierze. Za żaden dzień nie mam pretensji i nie żałuję, nawet jeśli przemawiała przeze mnie naiwność. Każde doświadczenie uczy. W 2016 roku przeskoczyłam także swój strach i zrobiłam coś co chciałam, co się bałam, co było niebezpieczne i przez co mogłam stracić życie, ale spróbowałam i zwyciężyłam osiągając w pewnym sensie sukces, swój własny. Odwaga to jedna z cech, które w sobie uwielbiam. Udało się! Rok 2016 również bardzo mnie zaskoczył na tle osobistym, bo doszłam do wniosku, że są ludzie, którym można zaufać a przynajmniej spróbować zaufać. Takich ludzi jest niewielki odsetek ale są, także głowy do góry i się rozglądajcie. 2016 rok to także rok uderzenia się w głowę i w końcówce roku dostania solidnie w dupę, ale dzięki temu wiem, że miałam rację i to co zrobię jest najwłaściwszym rozwiązaniem z obecnej sytuacji. Kocham życie za to, że można uczyć się na własnych błędach.

Kochani z tego miejsca chcę Wam życzyć raz jeszcze zdrowia, szczęścia, bo ono jest bardzo ważne w życiu, pieniędzy bo bez nich nie da się realizować tych super pomysłów, miłości jeśli jej szukacie, seksu, bo każdemu lepiej jak jest dobrze niż nie ma nic, odwagi do realizowania własnych pasji i postanowień na życie, konsekwencji w działaniu, bo ona jest ważna aby wytrwać i przyjaciół, którzy będą Was wpierać i rozumieć Was. Sama jako, że mam dziwne przyzwyczajenia szukam osób, które umieją zaakceptować to, że do południa śpię, nie jadam czasem, czasem nie śpię w ogóle, lubię się chilloutować, kocham przyjemności, ponieważ jestem z natury hedonistką. Kocham życie.

Szczęśliwego Nowego Roku 2017 :) ;* 

piątek, 23 grudnia 2016

Już czas na życzenia bożonarodzeniowe

Dziś jest dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Uznałam, że to odpowiedni czas aby złożyć Wam wszystkim życzenia bożonarodzeniowe. Na wstępie chciałabym oznajmić, że w święta nie będzie kolejnego wpisu, ponieważ bardzo cenię sobie ten czas i chciałabym go spędzić w gronie rodzinnym, w spokoju, zadumie, zastanowić się nad własnym życiem, a w szczególności doznać spokoju, bliskości rodziny, zjeść przepyszne potrawy i żyć trzema magicznymi dniami w roku.

Wiem, że każdy z nas traci wiele każdego roku czasem są to rzeczy, czasami bliskie osoby. Mając tę wiedzę, wiem że należy każdy dzień przeżywać w pełni dlatego przeżyjmy święta z ludźmi, których kochamy, ponieważ życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiemy jak długo przyjdzie nam z nimi żyć. Żyjmy chwilą i radością płynącą ze Świąt Bożego Narodzenia. Bez znaczenia czy jesteśmy wierzący, jesteśmy ateistami, agnostykami. Ważne jest to, że w te trzy dni w roku łączymy się z bliskimi, szanujemy się i jesteśmy ze sobą. Życie składa się z tych małych chwil, budujmy wokół siebie lepszą rzeczywistość aby mieć wspomnienia, bo tego nikt nam nie odbierze.

Z tego miejsca chciałabym Wam życzyć aby nadchodzące święta były dla Was wesołe, szczęśliwe, w rodzinnej atmosferze. Kochajcie się, okazujcie wdzięczność sobie wzajemnie. Rozmawiajcie ze sobą, przegadajcie całą noc przy domowej roboty pierogach, nie denerwujcie się na to, że karp ma tyle ości, bo każdy ma wady. Słuchajcie kolęd i świątecznych piosenek, ale przede wszystkim bądźcie ze sobą razem. Doceniajmy te chwile, że jesteśmy raz, choć raz w roku wszyscy ze sobą razem.

Wierzę, że będziecie szczęśliwi, zdrowi i radośni. Wesołych Świąt Kochani z całego mojego serca ;*

PS. W tym roku ubieranie choinki przypadło mnie. Zdecydowałam się na kolor złota, nie bez powodu. Wiem, że Ci się podoba(*).

środa, 14 grudnia 2016

Różowa wstążka - opowiadanie antyrakowe

Dawno, dawno temu istniała magiczna kraina Pinklandia, w której każda kobieta aby żyć w zdrowiu i szczęściu musiała nosić we włosach różową, zaczarowaną wstążkę. Przez setki lat mieszkańcy Pinklandii żyli w zdrowiu i dostatku. Jednakże w jedną, zimną, grudniową noc wszystko się zmieniło. Pewien zły czarnoksiężnik rzucił na wstążki zaklęcie i ukrył je w złotym kufrze na dnie morza. Kiedy czarownik rzucał urok wymachiwał dłońmi i krzyczał:

- Tylko młodzieniec, który pokocha szczerym uczuciem dziewczynę będzie mógł znaleźć na dnie morza ukryty kufer i oddać wszystkim kobietom krainy różowe wstążki, przywracając im zdrowie
i zapewniając długie życie w bogactwie, zdrowiu i urodzie.

Mijały lata. Wielu było śmiałków chcących znaleźć kufer, ale żaden z tych młodzieńców nie darzył szczerym uczuciem dziewczyny. Każdy chciał pokazać tylko swoją odwagę, męstwo i pychę. Kiedy nastało lato pewien młody mężczyzna imieniem Wiktor obiecał swojej ukochanej Amelii, że przywróci jej i każdej kobiecie wszystkie dobra tego świata. Wiktor postanowił zmierzyć się z wyzwaniem rzuconym przez czarnoksiężnika i udowodnić swoją wielką miłość jaką darzył miedzianowłosą, śliczną Amelię. Odważny młodzieniec szedł przez lasy, przemierzał rwące rzeki, łąki, aż w końcu dotarł na sam koniec świata gdzie było tylko morze. Wiedział, że albo zginie albo uratuje życie kobietom Pinklandii. Wiktor pewnym krokiem zaczął zmierzać ku morzu. Zanurkował. Płynął cały czas w morskie głębiny, poczuł że może oddychać we wodzie. Zrozumiał, że morze także jest zaczarowane. Im głębiej płynął tym był ciemniej i zimniej. W końcu jego oczom ukazał się wielki złoty kufer. Ucieszony tym co zobaczył podpłynął bliżej, aż tu nagle pojawił się wielki różowo-czerwony rak, który do niego przemówił.

- Jestem strażnikiem morza i moim zadaniem jest pilnowanie złotego kufra, a przede wszystkim różowych wstążek. Jeśli młody człowieku chcesz je zdobyć musisz stoczyć ze mną walkę.

Gdy wielki rak wypowiedział te słowa wyciągnął dwa złote miecze i jeden z nich podał Wiktorowi. Wiktor i rak walczyli w głębinach mórz. Rak nie miał już sił. Gdy miało paść ostatnie uderzenie mieczem, Wiktor rzekł:

- Daruję Ci życie, bo jestem nie tylko odważny, ale i miłościwy. Kocham Amelię i chcę aby żyła wiecznie w szczęściu i zdrowiu. Oddaj mi różowe wstążki i pozwól odejść do krainy, w której zawsze panowało dobro.

Rak po tych słowach poddał się i wręczył Wiktorowi wszystkie wstążki i pozwolił wrócić do Pinklandii.


Kiedy wszyscy mieszkańcy krainy myśleli, że Wiktor zginął jak każdy z poprzednich śmiałków, tylko Amelia wierzyła, że wróci. Nagle oczom wszystkich ludzi ukazał się dzielny młodzieniec machając ręką, w której trzymał różowe wstążki. Kobiety Pinklandii zostały uratowane od śmierci, chorób i brzydoty. Do magicznej krainy powróciło szczęście, dostatek i pomyślność. Miedzianowłosa Amelia wierzyła w prawość uczuć Wiktora. Wiedziała, że prawdziwa miłość pokona wszystkie niebezpieczeństwa, choroby, złośliwego i walecznego raka oraz wszystkie problemy. Miłość jest wieczna. Amelia i Wiktor żyli w zdrowiu i szczęściu do końca życia.  

THE END


PS. Kilka miesięcy temu napisałam to opowiadanie dla pewnego wydawnictwa bajek dla dzieci. Z racji też tego, że kiedyś działałam na rzecz kobiet walczących z rakiem piersi uznałam, że to dobry temat, z którego można zrobić opowiadanie dla każdego malca. Co prawda miesiącem walki z rakiem piersi jest październik, ale pamiętajcie, że na badanie siebie i dbanie o swoje zdrowie nie ma wyznaczonego miesiąca, każdy dzień jest dobry aby powiedzieć sobie ZACZNIJ.

Na moim blogu znajduje się tylko jedno opowiadanie i jest to opowiadanie erotyczne, tego bloga stworzyłam aby głównie pisać o seksie i polityce - czyli o dwóch rzeczach, które uwielbiam. Tymczasem blog stał się bardziej refleksyjny i lifestylowy aniżeli miał być. Dziś zamiast erotyka pojawiło się opowiadanie dla dzieci, ale uwierzcie mi, że każda kobieta lub mężczyzna(tak, mężczyźni też chorują), która/który przeczyta to opowiadanie uwierzy, że może wygrać. A może wygrać każdy z rakiem piersi jeśli regularnie zacznie się badać i go wykryje. Dobranoc.

wtorek, 13 grudnia 2016

Zacznij być uczciwym wobec siebie samego

O uczciwości mówimy wiele, dużo wymagamy od drugiego człowieka, zarzekamy się iż jesteśmy dla innych uczciwymi ludźmi, choć w rzeczywistości nie jesteśmy uczciwi dla najważniejszej osoby w naszym życiu czyli dla nas samych. Ktoś powie, że powiało egoizmem, ale prawda jest taka, że jeśli nie zaczniemy sami siebie kochać to nikt nas nie pokocha nigdy. Zawsze należy walczyć o miłość do nas samych, bo to romans na całe życie. Najlepszy romans. Potwierdzam!

Całe życie patrzymy jak zadowolić innych ludzi, jak zrobić aby ktoś nas polubił, zaakceptował, a co gorsza pokochał. Każdy z nas popełniał ten błąd, tyle że mistrzem będzie ten kto szybko się z tej manii wyzwoli i zajmie się własnym szczęściem. Długi szmat czasu byłam egoistką i egotyczką i teraz wiem, że nie ma się czego wstydzić, bo... bo wtedy osiągnęłam bardzo wiele, między innymi wygłosiłam przed mnóstwem osób swoje przemówienie publiczne o wolności, byłam fit, wtedy to jeszcze nie było modne, miałam pasję, której się poświęcałam(chociaż to złe słowo). Pisałam artykuły i miałam z tego profity. Czy może być coś lepszego jak żyć z pasji, z tego co się kocha? Każdy z Was zna na to odpowiedź. Rok 2008 i 2009 był najlepszym czasem w moim życiu i jak na razie lepszego nie było. Ten czas był dla mnie trudny, wymagający dużej odporności psychicznej, ale dzięki pewności siebie(wielkiej swojego czasu), sprytowi i wytrwałości osiągałam to co chcę. Myślałam o sobie, swoich pragnieniach i marzeniach. Wszystkie wtedy spełniłam, które chciałam spełnić. Należy pamiętać, że marzenia się nie spełniają, tylko marzenia się spełnia. Czasem, a nawet częściej niż czasem warto być egoistą. Wewnątrz nadal nią jestem, ale się bardziej ucywilizowałam i nie wiem czy to dobrze czy nie.

Uczciwość wobec siebie samego to nie tylko spełnianie swoich marzeń i dążenie do celu, ale przede wszystkim powiedzenie sobie i innym w odpowiednim momencie NIE. Asertywność to świetna cecha, pozwalająca zdobywać to co się chce, choć ma też swoje minusy - zresztą jak wszystko. W pewnym momencie trzeba zerwać toksyczne znajomości, odejść od ludzi, którzy nas ograniczają i kontrolują, bo tak się żyć nie da, a szczególnie jeśli chcemy być orłami, a nie wronami, które kraczą jak inni. Ja nigdy nie chciałam być przeciętna, nigdy nie chciałam być jak każdy. Umiejętność dziękowania i zrywania więzi to uczciwość do siebie i drugiego człowieka. To jest trudne, ale nie niemożliwe. Zachęcam to rozwijania w sobie tej sztuki.

Ktoś mi ostatnio powiedział, że chyba jestem bardzo doświadczonym człowiekiem. Hmmm... mimo, że mam tylko 23 lata to dużo przeżyłam, widziałam, czułam, doznałam i jeśli ilość zdarzeń odpowiada za bycie doświadczonym to owszem, na 23 lata jestem bardzo doświadczoną młodą kobietą. Ale wierzę w to głęboko, że to mnie ukształtowało i jestem w tym miejscu, w którym właśnie jestem i nie żałuję niczego w swoim życiu, mimo że sporo mnie zdołowało, załamało i czułam, że coś rozrywa moją duszę. Mimo tego, że jestem bardzo wesołą osobą to bardzo głęboko sięgam wewnątrz siebie i szukam pytań na najbardziej egzystencjalne pytania. Jak mało kto kocham życie i chcę żyć jak najdłużej i doświadczać, czuć i zawsze chcieć więcej. Kiedyś byłam samotniczką i w sumie jestem, ale nie na taką skalę jak kiedyś. Dzisiaj z mojego bycia samotniczką zostało mi obserwowanie ludzi, otoczenia, świata. To bardzo mnie intryguje, uwielbiam to robić. Szkoda, że nikt mi za to nie płaci, ale kiedyś będę odcinała od tego kupony.

Kończąc chcę Wam powiedzieć, że nie bójcie się decydować o swoim życiu. Przerwijcie toksyczne znajomości, zakończcie nieszczęśliwy związek, zapiszcie się na kurs tańca, mimo że w ogóle nie macie rytmu, całujcie się przy ludziach jeśli macie ochotę, zjedzcie pączka o pierwszej w nocy waląc na przytycie, kochajcie się pod gołym niebem, nie bójcie się mówić tego co myślicie i po prostu bądźcie uczciwi wobec siebie samego, a wtedy uczynicie się szczęśliwymi. Z całego serca Wam życzę i obdarzam Was pozytywną energią. Wiele osób powtarza mi, że przynoszę szczęście i daję pozytywne wibracje, jeśli tak jest(a w to wierzę) to korzystajcie z tego. Tymczasem.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Porządek w pokoju, porządek w głowie

Ludzie dzielą się na tych, którzy sprzątają jak czują się źle i na tych, którzy czują się źle jak sprzątają, ja należę do tej pierwszej kategorii. Zawsze kiedy jestem zdołowana czy zdenerwowana to zaczynam sprzątać, zmywać naczynia, składać ubrania, wkładać ciuchy do pralki, porządkować swój pokój, prasować i pastować buty. Swoją drogą to pastowanie i froterowanie butów to jedna z przyjemniejszych i bardzo relaksujących czynności jaką można sobie zafundować za friko.

Kiedy już zaczynam sprzątać czuję jak emocje opadają, stres się minimalizuje i problemy znikają wraz z kurzem  na meblach. Sprzątanie to rodzaj oczyszczenia, nie tylko naszego pokoju ale i naszych emocji. Praktykuję to i naprawdę działa. Moja świętej pamięci Babcia także miała taką metodę na zniwelowanie a nawet pozbycie się stresu i nerwów. Ale jak ja to mówię każda metoda jest dobra, jeśli jest skuteczna. Zachęcam do sprzątania kiedy jesteśmy zdenerwowani na cały świat i wszystko jest na NIE.

Piszę ten post nie bez powodu. Sprzątałam swój pokój, pastowałam buty, tak że świecą się jak psu jajka i jestem zadowolona, że w moim pokoju lśni czystością. Od razu poczułam się mentalnie lepiej, także znowu potwierdzam swoją teorię na to, że sprzątanie to katharsis dla naszego umysłu, emocji. W myśl klasyka "Jak mówię to mówię, jak mówię to wiem". Mam nadzieję, że wiecie skąd to jest?

Kończąc ten post chciałabym każdego nerwusa zachęcić do sprzątania, bo same są z tego korzyści. Nie dość, że będziecie mieli czysto, wysprzątane to poczujecie się lżej na duszy, spalicie niepotrzebne kalorie, czasem odnajdziecie zagubioną skarpetkę lub list miłosny. Życie czasem w takich chwilach potrafi zaskoczyć, także sprzątajcie i uśmiechajcie się na co dzień!

niedziela, 11 grudnia 2016

Znów zamierzam pisać!!! + fotki

Witajcie Kochani po dosyć długiej przerwie. Nie było mnie tutaj prawie miesiąc, ponieważ wiele spraw musiałam przemyśleć, wyciągnąć wnioski z kilku wydarzeń, zdarzeń, hmm... nawet z epizodów, które miały miejsce w ostatnim czasie w moim życiu. Zawsze każdemu powtarzam, że w życiu nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko jest po coś, wszystko, nawet najmniejsza rzecz ma jakieś znaczenie dla naszej egzystencji. Czy jest to coś złego czy dobrego jest ważne i dzieje się po to aby nas czegoś nauczyć. Musicie pamiętać, że nawet ze złych sytuacji trzeba wyciągać wnioski, uczyć się, akceptować i dalej ulepszać swoje życie. Nie wolno się poddawać. Ja swojego czasu zapomniałam o tym i zaczęłam niepotrzebnie się zamartwiać i dołować. Jeżeli nie akceptujemy czegoś zmieńmy to, ale jeśli nie możemy czegoś zmienić to musimy to zaakceptować. Innego wyjścia nie ma w tym naszym życiu. Pisanie bloga zawiesiłam właśnie z powodu smutku, utraty zaufania, pogorszenia stanu zdrowia i problemów, które pojawiły się zbyt szybko, w sumie to z mojej winy. Zawsze kierowałam się rozumiem i wychodziłam na tym bardzo dobrze. Niestety przez ostatni czas słuchałam serca i wierzcie lub nie to całe pierdolenie("nie wygwiazdkuję" tego, bo to mój blog i mogę tak pisać, jak mi się podoba) o tym, że należy kierować się sercem to błąd. To tak nie działa, chyba że w komedii romantycznej. Uznałam, że nie mogę się dołować przez ludzi, ponieważ oni często oszukują, krzywdzą, mówią coś co nie jest prawdą. Dziwię się sama sobie, że od czasu gimnazjum zmieniłam swoje podejście i zaczęłam zbytnio ufać. Mój brat powtarza, że najważniejsze jest wykształcenie, bo ono zawsze zostaje z nami, a ludzie zawsze kiedyś odchodzą. Ma dużo racji. Mogłam skończyć już albo być w trakcie magisterki a jestem znowu na początku, nonsens, co nie? Ale nie żałuję moich wyborów, bo gdyby nie one to nie byłabym w tym punkcie, w którym teraz jestem. Znów zamierzam pisać, bo pisanie zawsze było dla mnie jak katharsis oczyszczało moją duszę z emocji, pomagało w dołach i sprawiało, że rozwijałam się kreatywnie. Zawsze odkąd pamiętam uwielbiałam pisać. Pisałam wiersze, artykuły, felietony, anegdoty, cytaty i książkę, która leży i czeka na wydanie. Oczywiście potrzebna jest korekta, bo popełniam błędy, ale wiem że kiedyś ją wydam, tak myślę. Ten post pojawił się dzięki mojej bardzo dobrej koleżance ze studiów, która wspierała mnie w złych chwilach i jestem jej za to wdzięczna, ponieważ dzięki temu mogę dla siebie i przede wszystkim dla Was znowu pisać i dzielić się swoimi przeżyciami, myślami i możemy wspólnie wyciągać wnioski. Na koniec tego postu dodam Wam kilka fotek, bądź kilkanaście abyście mogli zobaczyć co się u mnie dzieje. Dziękuję, że odwiedzacie mój blog(statystki nie kłamią) i spokojnej nocy lub owocnego dnia. Wasza Aleksandra ;*

Pierwszy raz paliłam shishę <3 czasem warto zrobić coś pierwszy raz. Tego dnia spędziłam super dzień z Kingą i Olą. Uwielbiam Was :)

Piwko z Zuzą przed wykładem - bezcenne :* Moja Królisia :P

W końcu mam iPhone`a, po stracie mojego LG G2 Mini, któremu padła płyta główna. W jednej chwili straciłam wszystko, potworne uczucie, ale przeżyłam. 

Super mieć cudownego brata. Bardzo Cię kocham <3

Jarmark świąteczny na Piotrkowskiej

Ja nikogo nie krzywdzę!

Pierwszy raz piłam grzańca. Upiłam się jak nigdy w życiu - śmiechawka mojego życia.

Kocham żółty i chcę mieć znowu rude włosy. Love it <3

Dziękuję Ci :*

Kochani wszystkiego dobrego Wam życzę :)