sobota, 25 lutego 2017

Współpraca ze mną

Witam wszystkich serdecznie w dzisiejszym poście. Jest to wpis stricte informacyjny, krótki i zwarty, w którym chciałabym powiadomić Was moi drodzy, firmy o możliwości kontaktowania się ze mną jeśli chodzi o współpracę ze mną. Każdy może skontaktować się ze mną pod adresem mailowym, podanym poniżej maassen.aleksandra@gmail.com

Wszelkie porady, rady, sugestie, propozycje proszę przesyłać na mojego maila. Wszystkie wiadomości na pewno przeczytam i sukcesywnie na nie odpowiem w mailu.

Pozdrawiam Was wszystkich i życzę udanej końcówki weekendu i miłego przyszłego tygodnia :*




piątek, 24 lutego 2017

Całe życie grasuję nocą

Witajcie. Jak zwykle piszę nocą, jest godzina 01:26 głęboka, deszczowa noc. Odkąd pamiętam lubiłam pisać, rozmawiać, czytać książki, uczyć się nocami. Nocą wszystko widzę lepiej, a w szczególności lepiej mi się myśli. W dzień mogłabym spać, a nocą żyć. Takiego trybu życia nie może zrozumieć moja mama, dziadek i większa część mojej rodziny z Łodzi. W mój sposób życia jedynie wpisywała się moja wspaniała, świętej pamięci Babcia. To była wspaniała, wesoła, dowcipna i diabelnie inteligentna kobieta, ba Kobieta przez duże K. Bardzo za nią tęsknię i nocami ją wspominam, bo bardzo mi jej brak. Ale mimo, że jestem agnostyczką to czuję jej obecność i wiem, że tam gdzie jest mnie wspiera. Naprawdę to czuję, nie tylko w to wierzę, ale czuję przede wszystkim. Noc jest dla mnie nieprawdopodobnym czasem. Wtedy widzę, dostrzegam wiele, ale i smakuję samotność tak dogłębnie jak to tylko możliwe. Kocham samotność, ale też ją nienawidzę. W moim życiu są same skrajności. Pociągają mnie krańce, biały i czarny, zło i dobro, dieta i łakocie, seks i asceza. Nie lubię czegoś pomiędzy. Jeśli mam pić herbatę to albo gorącą albo zimną, jeśli mam mieć fryzurę to albo wyjdę na dwór w prostych albo w kręconych, moje naturalne fale idą zawsze w odstawkę. Zawsze pragnęłam silnych emocji, ale pożądam także spokoju ducha, którego ostatnio tak bardzo mi brak. Myślałam, że na wyjeździe tego doświadczę, ale to jednak były czcze marzenia ściętej głowy. Napiłabym się białego wina i zapaliła Davidoff Gold. Ale nie jestem u siebie w domu, więc muszę się dostosować. Nawet u siebie nie mogę palić z racji tego, że mama ma astmę i brat także. Zawsze chciałam usiąść na kanapie przed stolikiem kawowym z laptopem w nocy z kieliszkiem białego wina w dłoni, z papierosem, przy jazzie i pisać i analizować. To jest takie upajające zajęcie, którego mi brak. Ktoś mnie kiedyś zapytał jak postrzegam szczęście. Zastanowiłam się i właśnie tak postrzegam. Teraz już wiem jak widzę szczęście i to jest moja odpowiedź. Tylko tyle i aż tyle jest mi do szczęścia potrzebne. Wtedy będę szczęśliwa, no może jeszcze tylko ktoś obok z kim porozmawiam o sensie życia, szczęściu, seksie, miłości, ogólnie o życiu i pragnieniach, psychologii. Całe noce grasuję nocą i bardzo to lubię. Nie chcę tego na siłę zmieniać, choć wiem, że są obowiązki, które niebawem spadną na głowę i będę musiała zmienić styl życia, ale jeszcze nie teraz. Na razie rozkoszuję się względną wolnością i oddycham. Kocham życie mimo wielu niepowodzeń, bólu. Kocham i chyba mało ludzi ma taką wolę życia. Pamiętam jak miałam jeden atak serca w swoim życiu. I pamiętam dokładnie jak bardzo pragnęłam żyć. Pomyślałam mam 22 lata błagam nie teraz, chyba nawet pomyślałam o Bogu. W chwili strachu każdy wierzy, tak bardzo, bo boi się. Kocham życie i chcę wieść bardzo długie życie w zdrowiu i w spełnieniu. Wiem, że nie jestem święta i nie jestem najlepszym przykładem do naśladowania, ale chcę stawać się lepszym człowiekiem, chcę kochać, pomagać, żyć i czuć, że jestem potrzebna. Ostatnio nie imprezuję, nie spotykam się z nikim, po prostu cieszę się spokojem. Tęsknię za wieloma osobami, potrzebna mi rozmowa, ale wiem, że mam coś do zrobienia i na tym jest skupiona moja uwaga. Jestem szczęśliwa, że mam tego bloga i mogę dla Was pisać. Jeśli kiedykolwiek ktoś powie mi, że dzięki moim wpisom poczuł się lepiej to będzie to dla mnie największe zadowolenia i duma. Robię to dla siebie i dla Was. Moim powołaniem jest uszczęśliwiać ludzi, dawać im radość, wywoływać uśmiech na twarzy i dawać nadzieję. Nikt mi za to nie płaci i to jest to co powinnam robić w życiu. Bo każdy powinien pomyśleć co by robił w życiu gdyby mu nikt nie płacił, a kochał to co robi. Ja wiem to i do tego dążę. Moja wewnętrzna natura szuka szczęścia i może znowu je odnajdę. Jeśli coś pozamaterialnego istnienie to mogłoby mi pomóc, bo czemu nie, prawda? Tymczasem.

wtorek, 21 lutego 2017

Zmysły są błędne, o to może być zakład

Pewnego razu na wykładzie z filozofii mój profesor ze studiów(stosunki międzynarodowe) powiedział, że zmysły są błędne i o to może być zakład. Hmm... nie lubiłam tego przedmiotu, bo wydawał mi się mało praktyczny, przy dużej praktyczności, ale mniejsza o to. Nie słuchałam na tym wykładzie, bo byłam zajęta czymś innym, ale też mniejsza o to. Chciałabym poruszyć kwestie zmysłów, a w tym naszej intuicji. Mamy wzrok, słuch, węch, dotyk, smak. A szóstym zmysłem jest nazywana intuicja, której nie każdy moim zdaniem jest posiadaczem.  Czujemy różne zapachy i to jest cudowne. Dla mnie perfumy są wonną maszynką do cofania się w czasie i przypominania sobie wspomnień. Istna magia. Dotyk pozwala nam się relaksować i być blisko z innymi. Wzrok pozwala dostrzegać piękno świata i ludzi. A słuch? gdybyśmy słuchali tak aby nie tylko słuchać, ale aby usłyszeć to wszystko byłoby łatwiejsze. Ja już teraz mam nauczkę a bardziej jestem jak detektyw, który próbuje rozwiązać zagadkę. A wystarczyło po prostu lepiej słuchać, a dziś nie musiałabym analizować. O tym napisze oddzielny post, bo chciałabym się bardziej rozwinąć, a w tym po prostu nie będzie na to miejsca. Ostatnim zmysłem jest intuicja. Jestem posiadaczką silnej intuicji, bo wyczuwam to co się dzieje moim bliskim, wtedy jest mi słabo i mam silny ból głowy. Mało osób w to uwierzy, ale zawsze to się sprawdza. Wyczuwam emocje i tyle. Zmysły są błędne. Czy aby do końca? Czasem czujemy i jesteśmy przekonani, że to co czujemy to prawda, potem dostajemy szklanką zimnej wody w twarz i trzeźwiejemy, aby następnie odurzyć się marzeniem o czymś prawie, że niemożliwym. Całe życie uważałam, że nie ma rzeczy niemożliwych i w to, że wszystko dzieje się po coś, ale teraz jestem w takiej sytuacji, że łatwiej nazwać mi obecną sytuację przypadkiem, aniżeli zesłaniem od losu. Rozum mi podpowiada, że ta sytuacja, która ma miejsce w moim życiu nie istnieje, że to moja imaginacja, ale serce mówi, że to jest to, to jest tym czym ja myślę, że jest. Rozum mówi, nie żyj bajką, aż takiego szczęścia nie masz, zaś serce i intuicja mówi, nie trać wiary, jesteś tak blisko, już tak blisko, aby spełnić swoje marzenie. Bardziej zaspokoić pragnienie. Chciałabym aby była to prawda, bo jaki jest sens w mojej nadziei, jeśli to fikcja, paranoja i moje chcenie. Podjęłam decyzję, że jeśli to nie jest tym czym ma być, to ja wysiadam, wsiadam i lecę. Cały życie dążyłam do czegoś co mnie zniszczyło i znowu się podkładam, czyż to nie masochizm i naiwność młodej kobiety? W sumie w tym miejscu w ogóle nie powinien pojawić się znak zapytania, ale niech już będzie. W tym momencie jest 50% na 50%. Mogę być najszczęśliwszą osobą na świecie albo najbardziej rozgoryczoną i wkurwioną laską. Ale wiem jedno, decyzję już podjęłam i jest nieodwołalna. Oczywiście w swoim czasie się o niej dowiecie, ale bardzo chcę jej nie musieć podejmować, ale trudno się mówi i płynie się dalej, jak to było w Nemo. Wierzę nadal, ja agnostyczka wierzę w siebie i w swoją intuicję. A jeśli moje zmysły nie są błędne, to chyba uwierzę w Boga. Jak to Lem(chyba Lem) mawiał... "Czasem mnie diabeł kusi, aby uwierzyć w Boga". Tymczasem.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Wypijmy za błędy...

Kilka dni temu patrząc na czerwone, półsłodkie wino obok mnie postanowiłam się napić i pomyśleć. Przy winie zawsze dobrze się myśli, może dlatego, że szybko się usypia i nie trzeba zbyt długo rozwodzić się nad zbędnymi myślami. Jak pomyślałam tak i zrobiłam. Piłam, myślałam, myślałam i piłam, aż się tak zdołowałam, że myślałam tylko o tym aby ktoś mnie przytulił i powiedział, że po powrocie do Łodzi będzie dobrze, ale tak też się nie stało. Nie wiem czy w najbliższym czasie zamieszczę moje opowiadania erotyczne tak jak obiecałam, bo mimo że miałam wolne, to jednak wcale na wolne się już nie zapowiada z wielu przyczyn osobistych i mniej osobistych. Przy czerwonym winie(mimo, że za czerwonym winem nie przepadam) myślałam o błędach jakie popełniłam w moim życiu. Trochę tych błędów popełniłam, ale już nic nie mogę zrobić, aby je naprawić. Nie jest za późno, po prostu to zamknięte sprawy, które się wydarzyły i są błędami i doświadczeniem, bo błędy to nic innego jak doświadczenia, które zdobywamy w swoim życiu. Czasem do śmierci musimy czuć skutki tych zdarzeń na barkach, ale takie jest życie jak kierujemy się nie rozumem, a sercem lub dupą. Taka prawda bez owijania w bawełnę. Mimo, że w tym roku trochę się dołuję to czuję się szczęśliwym człowiekiem od czasu do czasu. Gdy mam, a raczej gdy odczuwam adrenalinę to właśnie czuję się szczęśliwa. Zauważyłam też, że szukam niebezpiecznych ludzi, miejsc, prowokuję zdarzenia, które są złe, czasem bardzo złe, ale to moje wybory, moje decyzje i moje cierpienie lub szczęście. Zawsze słucham ludzi chociaż nie lubię zbyt jak mi radzą, bo zawsze postępuję tak jak chcę, bo nie lubię jak ktoś chce abym robiła pod dyktando i tyle w tym temacie. Jak mało kto potrzebuję powietrza, przestrzeni, wolności na ogromną skalę. Nie mówię, że całkowita wolność jest dobra, ale dla mnie jest i tak jest i koniec, kropka. Pijąc czerwone wino chciałabym zalać błędy, może i je wymazać z pamięci przede wszystkim ale się nie da, bo one mnie ukształtowały. Czasem czuję się czarną postacią w jakimś dramacie bądź kryminale, czasem i romansie, czasem zbyt często to romans z dramatem kryminalnym w tle, ale to nie zmienia faktu, że zamierzam zmienić swoje podejście i nagle stać się krystaliczna. Dziś wiem, że jestem na dobrej drodze i wiem, że swoim marzeniem nie zrobię sobie krzywdę, bo tak. Czasem dobrze wypić za błędy i zobaczyć życie w innym świetle, z innej perspektywy. Chyba już będzie dobrze, chyba, może, chcę chcieć, może chcę. Tymczasem.

Na dole wklejam Wam 4 moje zdjęcia. Wino było bardzo przeciętne, ale sweterek po mojej świętej pamięci Babci genialny. Kocham złoto <3 i Ciebie zawsze będę (*).






środa, 15 lutego 2017

Moje opowiadania erotyczne

Wiele razy dostawałam pytanie, skąd pomysły, skąd czerpię inspiracje do pisania opowiadań erotycznych. To banalne pytanie. Przede wszystkim ze swojego życia i własnych doświadczeń. Dodatki w opowiadaniach tworzone są na podstawie mojej wyobraźni, ale 80% mojego opowiadania erotycznego to moje rzeczywiste przeżycia. Pamiętam jak na początku istnienia mojego bloga pojawiło się pierwsze opowiadanie erotyczne mojego autorstwa - Winda, Manhattan i Sex. To opowiadanie zostało bardzo dobrze przyjęte i patrząc na statystyki jest w 5 najlepszych moich postów, także jestem z niego dumna. Dodatkowo to opowiadanie ma dla mnie wartość sentymentalną, ponieważ bohater opowiadania to człowiek, który mnie zauroczył, rozkochał, nauczył tego, że zawsze należy wyciągać wnioski i boleśnie skrzywdził emocjonalnie na kilka miesięcy. Nie żałuję znajomości z nim, bo dzięki temu przekonałam się czym jest prawdziwe życie. Bynajmniej nie wizją księcia na białym koniu i idealnej miłości. Nie bez powodu dzisiaj piszę o opowiadaniach erotycznych. W tym miesiącu na blogu pojawią się dwa opowiadania erotyczne. Jedno będzie bardzo soft(tak jak soft porno), a drugie będzie bardziej pikantne, ale nadal nie hard. Oczekujcie dwóch opowiadań w lutym. Pod względem ilości opowiadań erotycznych zaniedbałam bloga, więc muszę to nadrobić. Ten post traktuję jako wpis informacyjny, aby nie było niejasności jak powstają moje opowiadania, skąd czerpię inspiracje. Wszystko na moim blogu jest mojego autorstwa dlatego dla mnie jest to wartość bardzo sentymentalna, sensualna i emocjonalna. Oczywiście w tak zwanym międzyczasie będą pojawiały się inne posty, bo tak jak powiedziałam mam wiele pomysłów i dlatego ostatnimi czasy piszę prawie, że codziennie. Z pisaniem jest jak z paleniem. Im robisz to częściej tym bardziej nie możesz przestać. Pisanie i palenie uwielbiam, zresztą palenie jest nieodzowną częścią pisania, tak samo jak picie białego wina podczas pisania. Żaden alkohol nie rozjaśnia umysłu jak białe wino, podkreślam białe, białe wino. Na koniec chcę Wam powiedzieć, że moje opowiadania erotyczne nie tylko mają podniecać(takie jest zadanie wszystkich opowiadań erotycznych), ale także mają czegoś nauczyć, przede wszystkim życia, bo po to piszę. Tymczasem.

wtorek, 14 lutego 2017

Krwawe Walentynki

Jako dziecko bardzo lubiłam Walentynki, bo serduszka czerwone i różowe, kolorowe odciski uszminkowanych ust, różowo-czerwone balony i słodki klimat miłości i zakochania. Byłam dzieckiem więc Walentynki postrzegałam oczami i tylko oczami.

Z moich obserwacji ludzie się strasznie spinają jak nadchodzi luty i obmyślają co zrobią na Walentynki. Pieką różowe babeczki z lukrem, ciasta w kształcie serca, kobiety malują usta na czerwono mimo, że większość nie lubi malować się na taki kolor, a jednak to robi w tym jakże "pięknym" dniu.

Dla mnie dziś jako dla 23-letniej kobiety to jedno z bardziej skomercjalizowanych świąt, a bardziej dni. Dla mnie jest tak, że jeśli kogoś się kocha to kocha się go codziennie, a nie tylko w jeden dzień w roku, kiedy wszyscy wtedy się kochają. Jeżeli zaś okazujemy sobie miłość, uczucia, emocje cały rok, to taki dzień jak Walentynki może być miłą odskocznią od dnia codziennego. Fajnie zrobić coś innego, nawet jeśli mają być to przesłodzone ciasteczka w kształcie serduszek. Urozmaicenia i zmiany zawsze są wskazane w życiu na każdej płaszczyźnie. Niemniej jednak Walentynki to świetny biznes dla kawiarni, kina, różnego rodzaju imprez, no i przede wszystkim dla kwiaciarni. Tego dnia pieniądze leją się jak woda. W sumie w Walentynki więcej płynie pieniędzy aniżeli miłości, tak ja to widzę. Tego dnia nie popadam w obsesję na punkcie tego święta, nie wstawiam serduszek, nie robię wymyślnego zdjęcia na Instagramie, bo po co? Sami rozumiecie.

W tegoroczne Walentynki życzę Wam abyście tego dnia doznali refleksji na temat miłości, którą należy okazywać codziennie w małych gestach, kochali się i wbrew tego co mówią poszukiwali miłości, bo szczęściu trzeba dopomóc. Walentynki to także czas na dobry seks, bo po co się ograniczać. Jeśli już świętować Walentynki to na wesoło i na bardzo przyjemnie ;) Aha i życzę, aby z rana nie leciała Wam krew z nosa, jak to dzisiaj mnie i abyście nie czuli osłabienia, bo łóżko czeka :D

poniedziałek, 13 lutego 2017

Wyjebane tak mocno

Jest prawie 3 w nocy. Moim zwyczajem jest pisanie o tej godzinie, więc tradycji musi stać się zadość. Leżę sobie w łóżku(całkiem wygodnym) we Wrocławiu, domku blisko lasu i myślę sobie. Całe życie powtarzam każdemu, że wszystko co dzieje się w naszym życiu dzieje się po coś. Nadal w to wierzę i będę wierzyć, bo to zawsze mi się sprawdza, ale kiedy w życiu dochodzi do przykrych, okropnych zdarzeń wtedy człowiek traci nadzieje w swoje szczęście i dobre intencje innych ludzi. Ostatnio przez moje poglądy polityczne i religijne ktoś sprawił mi wiele przykrości, kilka dni temu przez to, że czekałam na coś prawie 3 miesiące zostałam perfidnie okradziona. Jakiś czas temu za to, że zadałam pytanie, tylko jedno... nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi. Wtedy mam ochotę spojrzeć w niebo i zapytać się, a raczej krzyknąć DLACZEGO KURWA?! DLACZEGO?

Nikt mi na to nie odpowie, bo tak. I nijak, inaczej nie będzie. Całe życie musimy wiele akceptować, tolerować i znosić. Mimo wszystko wierzę, że to co mnie ostatnio spotkało i spotyka jest po coś. Gdyby ludzie przestali kłamać, wierzyć w kłamstwa i nie uciekaliby od przyznania się do tego co jest faktem byłoby łatwiej, ale tak nigdy nie będzie, bo kłamstwo jest jak magiczne zaklęcie. Nie mam pretensji do losu, że tak się dzieje u mnie ostatnio, że jestem oszukiwana. Tak się dzieje, abym może patrząc widziała, a nie tylko patrzyła.

Dzisiaj doszłam do wielu konkluzji i widzicie moi drodzy, że należy patrzeć komu się ufa, bo bez tego czarno widzę wasz i swój los. Ludzie oszukują i tego się nie zmieni, dzień...dwa... to kurwa! boli, ale potem ja już mam wyjebane i tak też właśnie czuję. Moja przyjaciółka powtarza mi, "Olcia, miej wyjebane, a będzie Ci dane". I ma rację, bo kiedy przestaje nam zależeć nagle dostajemy to co chcemy. Paradoks, ale jednak tak właśnie wygląda życie. Życie to nonsens, bo nikt z niego żywym nie wychodzi, a na paradoksach zbudowane jest nasze życie. Kocham życie i mimo, że ostatnio spotkałam pieprzonych oszustów to wierzę, że dobrzy ludzie też mnie otaczają. Czuję samotność ostatnimi czasy, ale piszę dla siebie i przede wszystkim dla was. A dzięki wam nie jestem sama.



niedziela, 12 lutego 2017

Robię sobie wolne...

W myśl słów Mesajah robię sobie wolne, a tak w ogóle to już zrobiłam i wyjechałam do Wrocławia, aby naładować swoje akumulatory i zdobyć może nie tyle nowych doświadczeń, ale świeżego spojrzenia na wiele problemów, które miały miejsce w moim życiu. Ale w sumie problemy to chyba złe słowo. To były nieprawdopodobne wydarzenia, które trochę zmieniły moje postrzeganie ludzi i rzeczywistości mnie otaczającej. Jeśli coś Ci przeszkadza to zmień to, jeśli czegoś nie możesz zmienić - zaakceptuj to. I tak właśnie żyję. Na pewne wydarzenia nie miałam większego wpływu i muszę zaakceptować obecny stan rzeczy. Mówi się trudno i płynie się dalej.

We Wrocławiu poszukuję odpoczynku u mojej rodziny. Ładny dom, ładny ogród, jest gdzie spacerować, czego chcieć więcej. Fajne pieski... mogłabym powiedzieć, że żyć nie umierać, ale kiedyś trzeba będzie wrócić do Łodzi i szarej rzeczywistości. Mimo wszystko wierzę, że będzie lepiej niż myślę i może pozytywnie się zaskoczę. Czymkolwiek, kimkolwiek, po prostu potrzebuję wielkiej zmiany. A każda zmiana jest dobra, tak przynajmniej mówią psycholodzy. Najważniejsze jest aby nie nakładać sobie na głowę zbyt wielu spraw, bo natłok myśli, spraw do załatwienia generuje stres, a to powoduje nerwy, a czasem i ogromną złość, a w późniejszym stadium bezsenność. Mam nadzieję, że tu gdzie jestem znajdę względny spokój i oczyszczę się ze wspomnianego natłoku spraw na mojej głowie. Pewnie zastanawiacie się czy zamierzam zrobić sobie przerwę od pisania. Bynajmniej. Zamierzam pisać i nie widzę powodu abym miała przestawać. Być może dojdę do pewnych konkluzji i będę mogła się czymś z wami podzielić. Nigdy nie wiadomo, bo życie jest nieprzewidywalne, a czasem umie bardzoooo zaskoczyć. Weź życie zaskocz mnie!

niedziela, 5 lutego 2017

Gwiazda polarna wskaże Ci drogę

Myślę sobie, że gdyby dzięki patrzeniu w niebo ludzie otrzymywali odpowiedzi na swoje pytania to wszystkim żyłoby się łatwiej i lepiej, ale niestety tak dobrze to nie ma. Dwa dni temu wracając do domu spojrzałam w niebo(lubię to robić, może melancholijne osoby tak mają) i ujrzałam Księżyc i gwiazdę. Zastanowiłam się czy to nie jest Gwiazda Polarna(być w klasie geograficznej, a zapomnieć jak dostrzec gwiazdę polarną...). I po zastanowieniu, stwierdziłam, że tak i pomyślałam życzenie, chociaż żadna gwiazda nie spadła. Oczywiście zrobiłam zdjęcie firmamentowi, bo nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła. Wiem na pewno, że widząc gwiazdę polarną nigdy się nie zgubimy, ponieważ ona zawsze leży na północy. Jeśli o tym wiemy, to umiemy rozpoznać bez problemu kierunki. Ale to nie o geografii chciałam rozmawiać, a nadać mojemu wpisowi bardziej patosowy charakter. Gdyby gwiazda polarna wskazywała nie tylko kierunek północy, ale i kierunek drogi życia byłabym jej wdzięczna. Ja w obecnej sytuacji czuję się jakbym stała w ciemnym lesie zimą, nogi do kolan mam w śniegu i nie wiem gdzie jest północ, południe, zachód i wschód. I jak odnaleźć drogę, jak wyjście, jak dojść do celu? Może w życiu po prostu trzeba tylko iść, obojętnie gdzie, byleby iść. Myślicie, że taką gwiazdą polarną może być osoba, która wskaże nam odpowiednią drogę, a przynajmniej nakreśli szlak?

Czyż to niebo nie jest piękne? Nie rozumiem ludzi, którzy nie umieją podziwiać nocy. Nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. 

piątek, 3 lutego 2017

Szybkie przemyślenie na luty

A jednak wróciłam do pisania szybciej niż myślałam. Zregenerowałam się w tempie ekspresowym i znowu zamierzam pisać. Przez dwa dni dużo myślałam i doszłam do wniosku, że nie mogę zapominać o tym w to co całe życie wierzę. A mianowicie o tym, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś i należy akceptować to co złe i to co dobre dostajemy od losu, nawet jeśli to smutek, łzy i wewnętrzny ból. Nie zamierzam zagłębiać się w temat, ale powiedzieć, że po to mamy życie aby doświadczać, nawet jeśli wiąże się to z bólem. Nie można marnować swojego życia na wieczne użalanie się i myśli co by było gdyby. Trzeba żyć tu i teraz. Trzeba robić to co się kocha, ja kocham pisać dlatego nie mogłabym na dłuższy czas porzucić bloga i zamknąć się w czterech ścianach pokoju. Głęboko wierzę w to, że mam dzielić się z ludźmi swoimi przemyśleniami i robię to, a sama też oczyszczam się z niepotrzebnych emocji. To taka samoregeneracja. Zawsze dobrze myślało mi się w nocy i chyba to się nigdy nie zmieni. W sumie, to nie chcę tego zmieniać, bo nawet dlaczego? Nie wiem, o której godzinie czytacie ten post ale bądź co bądź życzę Wam spokojnej nocy albo udanego dnia. Buziaki ;*

PS. Przeprowadziłam w między czasie mały test(bynajmniej nie ciążowy) i doszłam do wniosku, że faktycznie moje obserwacje się sprawdziły i ludzie mają wiele spraw głęboko w swoim poważaniu, ale mówi się trudno i kocha się dalej. O tym może napiszę osobny post, bo ostatnio mam wiele pomysłów, więc być może będę nawet pisała codziennie. Jak widzicie w styczniu pojawiło się chyba najwięcej postów w karierze mojego bloga, także wszystko możliwe, że posty zaczną pojawiać się codziennie. Pisanie to takie zdrowe uzależnienie, z którego się nigdy nie wychodzi ;)

środa, 1 lutego 2017

Fatalna końcówka stycznia

Każdy albo i nie każdy podsumowuje miesiące i lata. Skończył się już styczeń 2017 roku i zakończył się fatalnie. Nie zamierzam wchodzić w szczegóły, bo fakt faktem ludzi zawsze mało takie rzeczy obchodzą, najbardziej ich same. Nie nie nie, nikt mi nie umarł. Nie jestem też zestresowana, tylko maksymalnie wkurwiona, skutki mojego wkurwienia są niestety namacalne, ale to też nieważne. Najważniejsze jest to, aby zawsze robić to, co uważa się za słuszne i wybrać mniejsze zło. Oczywistym jest to, że nie piszę tego postu aby się użalać, bo tego nie lubię i nie przepadam za takimi osobami, które to robią. Piszę aby powiadomić, że skaczę z dachu. (...) - nie! jeszcze do piachu mi nie spieszno ;) ale przez jakiś czas nie będę zamieszczała nowych postów, bo a) nie mam na to weny, b) ani ochoty, c) będę leżała w łóżku i jadła, aż się odwkurwię(neologizm?). Nie zamierzam też z nikim rozmawiać i mówić co jest, najlepiej na to pomaga mi samotność i tyle. Tymczasem, trzymajcie się i bawcie dobrze. Pa.