niedziela, 28 sierpnia 2022

Czasem bywam nihilistą

Nic nie dzieje się w naszych życiach przypadkowo i przekonałam się o tym wielokrotnie. Niemniej... czasem przychodzą takie momenty, że wątpimy we wszystko co widzimy, słyszymy, czujemy i przeżywamy. Wydaje nam się, że żyjemy poza życiem jako zupełnie inny niezbadany organizm. Czujemy, że umarliśmy, że nic nie miało sensu, że to wszystko było po nic... po to tylko aby przeżyć i umrzeć. A to przecież bez sensu. Jest. 









Powiem Wam, że już dawno nie czułam takiego przytłoczenia tym co mnie otacza. Jestem zawiedziona. Nawet nie znajduję odpowiednich słów aby to co czuję opisać w jak najbardziej zwięzły i prosty sposób. Czuję, że mam słabszy moment w życiu. Ale trudno nie mieć trudniejszego momentu przeczytawszy tak brutalny, przerażający i dotykający człowieczeństwa list. W poniedziałek czeka mnie bardzo dużo załatwiania, dowiadywania się i jeden ważny telefon. 


Tak bardzo chciałabym schować się pod grubą kołdrę jak to robią dzieci i przeczekać ten moment, który nadszedł. Dla mnie jest to tak niemożliwe, tak irracjonalne, tak nieprawdopodobne, że nawet nie wierzę w to co się dzieje. W to co się stało. Marzę aby była to pomyłka, jakiś cholerny błąd, artefakt, który można naprawić. Przecież to nieludzkie, podłe, bezlitosne. Sił mi brak na to co przeczytałam. Nie mam siły, a wiem, że muszę ją w sobie odnaleźć. Innego wyjścia nie ma. Choć. Jest. Jedno. 








Ludzie przejmują się tak wieloma sprawami, które są tak naprawdę mało ważne w życiu. Zatruwają sobie duszę czymś co w dalszym rozrachunku nic nie znaczy. Tak wiele osób boi się życia, nie pamiętając, że nie jest ono dane nam na zawsze. Tak wiele osób traci czas, na coś co jest bez sensu. Wiecie co jedynie ma sens? Tu i teraz... i nic więcej. Wszystko w mgnieniu oka można stracić, nawet nie zdążywszy się zorientować, że to właśnie to. Że to właśnie ten moment zagłady. Utraty. Nawet i życia. 








W głośnikach mojego laptopa słyszę śpiew Amy Winehouse. Rozumiałam jej angielski bardziej niż go rozumiem. Ona dotykała duszy, najgłębiej jak tylko można. Najdotkliwiej jak można. Najcelniej. Moją zawsze dotykała, przenikała na wylot. (...) I pomyśleć, że ją nikt nie zdołał zrozumieć na czas. 










Wiecie co? Chciałabym teraz iść uliczką Paryża w czarnym trenczu, czarnych balerinkach, cienkich czarnych rajstopach mając szkarłatną szminkę na ustach, a w dłoni tlący się cienki, długi papieros. Szłabym tak powoli zaciągając się głęboko slimem i rozmyślała nad sensem istnienia. Sensem w kryzysowych sytuacjach. Z braku perspektywy karmiłabym wygłodniałe latające szczury aka gołębie i nonszalancko wydychała dym z moich pełnych, samotnych na wskroś ust. Nie odnalazłabym nic, nawet Go. Szybciej klub GO-GO. Tak. Złe miejsca, szemranych ludzi i niesprzyjające okoliczności zawsze pierwsze odnajdywały mnie. Nadal zastanawiam się na tym nietypowym szczęściem. Patrzcie ~nietypowe szczęście~ brzmi tak dostojnie, tak szlachetnie. A to jebany pech. 








Tymczasem.


Alexis (nie, nie ta z Dynastii, nie może być)


piątek, 26 sierpnia 2022

Czuję się maksymalnie ZAJECHANA

Wczorajszy wieczór był dla mnie niemalże zabójczy po przeczytaniu jednego listu. 

To był dla mnie tak olbrzymi i bolesny policzek, że myślałam iż oszaleję, wyjdę z siebie i zaleję się łzami.

I tak stało się w rzeczy samej.

Zalałam się łzami. 





Dzisiaj wstałam o godzinie 15, bo musiałam się, że tak powiem... uśpić aby się w miarę wyspać i jako tako funkcjonować. Dzisiaj jestem niesamowicie przymulona, niewyspana, zmęczona fizycznie, a przede wszystkim psychicznie styrana. Czuję się maksymalnie ZAJECHANA. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nic nie zrobiłam aby tak cierpieć jak cierpię. Nie mam siły. Naprawdę mam dosyć i muszę się w samotności zregenerować, aby nie oszaleć. A wierzcie mi, że w tym przypadku, który mnie spotkał to jest bardzo możliwe, bo pewne rzeczy, które spadają na człowieka są ponad siły człowieka. 






Muszę odpocząć. 


Pa.


czwartek, 25 sierpnia 2022

Zrobiłam sobie grzywkę BANGS BANGS BANGS

Kiedy byłam małą dziewczynką nosiłam boba z grzywką i bardzo, ale to bardzo tego nienawidziłam, bo czułam się jakbym miała grzyba zamiast fryzury. Wizyta u dziecięcego fryzjera budziła we mnie strach, lęk i okropne myśli. Nienawidziłam mieć ścinanych włosów, ponieważ czułam się wtedy niepełna, stratna, noooo po prostu okropnie. Do dziś dzień nie lubię fryzjerów i podcinam sobie końcówki włosów sama, ponieważ tylko sobie ufam w tej kwestii. I nigdy się to nie zmieni, NEVER. 



Ostatni raz miałam grzywkę w gimnazjum kiedy to sama zadecydowałam, że chcę ją mieć. No i... to był błąd, bo fryzjerka taką grzywką jaką mi zrobiła po prostu mnie oszpeciła. Po tej wizycie chciałam rwać włosy z głowy. I to dosłownie. Mówię Wam... okropne doświadczenie.



W tym roku grzywki powróciły do łask, ale nie zamierzam eksperymentować. Z pomocą stania się modniejszą XDDD przyszła treska. Dla niewtajemniczonych - jest to przypinka z włosami. A jaki efekt uzyskałam zobaczcie poniżej.





Kolor udało mi się dobrać idealny 💗. Przymocowałam dobrze treskę i jestem w szoku jak dobrze wyglądam w takiej grzywce. No sami powiedzcie, pasuje mi? Jestem w szoku!




Powiem Wam, że w takiej grzywce dobrze się czuję, ale nie zamierzam jej sobie zrobić z prostego względu. Grzywka przerzedza resztę włosów, a ja staram się aby moje włosy odżyły i było ich znacznie więcej niż jest aktualnie. Także treski i inne przypinki jak najbardziej, ale grzywka u fryzjera - nic z tego. Trochę szkoda mi znowu stracić nerwy na wizycie u stylisty fryzur, więc podziękuję. Chociaż od czasu do czasu "zrobię" sobie grzywkę przy pomocy treski z SHEIN. Polecam!






A Wy lubicie grzywki?


Buziaczki 😋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋





niedziela, 21 sierpnia 2022

Rezygnacja z tego co przynosi mi szczęście to początek nicości

W tych czasach bardzo trudno o miłość i przyjaźń, a jeszcze trudniej o coś naprawdę prawdziwego. 







Niewiele osób, które znam wierzy w prawdziwą, bezinteresowną miłość dwojga ludzi. Teraz są układy sponsorowane, skoki w bok, przygody na jedną noc, trójkąty, czworokąty, zdrady i zabawa uczuciami drugiej strony. Ludzie nie mają ochoty się starać, dbać o kogoś (o martwieniu się o kogoś ZAPOMNIJ), seks? - teraz są cyberki na komunikatorach czy Skajpie, a miłość do grobowej deski zostaw Draculi i jego największej miłości jaką była Elisabeta. Można się oczywiście kłócić z taką rzeczywistością, ale niestety stety o rety tak to po prostu wygląda. Żyjemy w dobie portali i apek randkowych, które miały być postępowe i pozwolić znajdować miłość na wyciągnięcie ręki, a jedyne co możemy znaleźć to problemy większe niż przez założeniem konta na takim jakże nowoczesnym portalu czy tam apce. Postęp po prostu okłamał ludzkość na ogromną skalę. Z każdym kolejnym rokiem ludzie będą mieli coraz to większy kłopot z poznaniem kogoś do stałego, długiego związku, ponieważ w takim miejscu jak na przykład Tinder jesteśmy tylko produktami z lepszym bądź gorszym składem. Smutne, prawda? Bardzo rozczarowujące! 



Sporo osób w moim życiu zadało mi jakże istotne pytanie - CZY WIERZYSZ W MIŁOŚĆ, MAASSEN? Otóż moi Kochani... wierzę. Każdy kto przeżył miłość choć raz, wierzy w nią, kto nigdy jej nie zaznał nigdy w nią wierzyć nie będzie, zaś ten kto zaznał prawdziwej, namiętnej, żarliwej miłości nigdy nie będzie umiał o niej zapomnieć i pokochać drugi raz tak samo mocno, jak wtedy gdy kochał całym umysłem, sercem, ciałem, smakiem ust drugiego człowieka, zapachem ciała nad ranem i dźwiękiem głosu na dobranoc. Są różne rodzaje miłości, każdy też ma swoją jej definicję. Niektórzy mówią, że każda miłość jest pierwsza i... zapewne też dużo w tym racji jest, bo można kochać wielokroć, ale gdy spotkamy miłość totalną to płoniemy tym uczuciem aż do śmierci, aż do utraty tchu. 



W XXI wieku pokochać kogoś jest jak wyzwanie. Wiele osób kochało kilka razy i jest strasznie poranionych i nie umie pokochać na nowo. Strach, który gości u tych ludzi jest ogromny, ponieważ mimo chęci na pozwolenie sobie na miłość, na ukochanie drugiej osoby, nie chcą zranić się po raz kolejny. Boją się odrzucenia i tej ogromnej straty, którą jest rozstanie. Miłość potrafi zniszczyć, załamać, ale i uszlachetnić mądrą osobę, która wyciąga wnioski z dawnych przeżyć. Celowo nie użyłam słowa porażka, bo jakże kochanie kogoś można przyrównać do czegoś tak bardzo niegodnego jak porażka. Kochanie kogoś nie jest porażką, nie jest też głupotą, ani nierozsądkiem. Jest uczuciem. 







W swoim 28-letnim życiu poznałam mnóstwo facetów, przeżyłam wiele wspaniałych flirtów, doświadczyłam różnych niesamowitych przygód, choć tak naprawdę kochałam tylko 3 mężczyzn. Dwóch z nich kochałam jako bardzo młoda kobieta i było to naprawdę coś szalonego, uroczego i niewinnego w swojej prostocie i nieoczekiwaniu. Po latach widzę, że tamta dwójka była tylko młodzieńczą miłością. Tylko... - to słowo ma w sobie coś ze smutnego jazzu, którego tak namiętnie kiedyś słuchałam. Potem przez wiele lat nikogo nie pokochałam, tylko korzystałam z życia najlepiej jak można. Czy żałuję? A skąd! Dopiero później później pokochałam 3 mężczyznę. Domyślacie się zapewne o kogo chodzi. Ta miłość była ognista, temperamentna to granic możliwości, jest moją największą miłością i najprawdziwszą, NAJWIĘKSZĄ. Ale czy będzie nadal? Niestety wiele osób zmartwię, może rozczaruję, zasmucę, ale nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ znam trochę życie jak na mój młody wiek i... wszystko się może wydarzyć. W pewnym momencie może nadejść znudzenie, inne priorytety, inne oczekiwania, zmiana temperamentu i wiele innych czynników, które spowodują, że płomień miłości zacznie tlić się coraz słabiej, aż... zgaśnie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że nic nie trwa wiecznie. Czy to zdanie może być prawdziwe? Czy nie ma rzeczy, osoby, uczucia, które będzie na wieczny czas? Czy jest to po prostu czymś niemożliwym? Myśląc w takiej kategorii zaczynam czuć się przytłoczona i rozczarowana. Wiem jedno, nie chcę tak czuć i nie chcę tego doświadczyć.






Czasem zamykam oczy i myślę co by było gdyby. Gdyby życie nie miało błękitnych, szklanych oczu... .
Słyszałabym głośny dźwięk fal uderzających o stromy klif...
Czułabym przeszywający, zimny wiatr na policzkach...
Czułabym słony smak gorzkich łez wpływających z nabrzmiałych powiek aż do kącików ust...
Widziałabym ciemność, nicość, piekło.


Nie czułabym bicia serca, bo to on był pulsem w moich tętnicach i krwią w moich żyłach. 






Rezygnacja z tego co przynosi mi szczęście to początek nicości.









Tymczasem.


poniedziałek, 15 sierpnia 2022

"Dobrze się gada i dobrze się rucha", czyli... Czego nauczyli mnie faceci!

Przez większość mojego życia kumplowałam się z mężczyznami, ponieważ zdecydowanie lepiej się z nimi dogadywałam niż z dziewczynami, które potrafią być bardzo złośliwe, wredne i mściwe dla drugiej dziewczyny. W gimnazjum przyjaźniłam się z dwoma chłopakami skrajnie różnymi od siebie. Jeden był kujonem i brunetem (dziś jest lekarzem), a drugi imprezowiczem i blondynem (dziś jest tirowcem). Już wtedy wiele nauczyłam się o męskiej psychice. Tak na marginesie to obu kochałam 😅😎😎😈. Nigdy z nimi się nie związałam. Pierwszy nie patrzył na mnie jak na kobietę. Po prawie 10 latach okazało się, że jest gejem. A drugi? Drugi nigdy nie poznał moich uczuć. Będąc w liceum przyjaźniłam się z takim chłopakiem z Opola o imieniu Matty. Był super gościem, bystrym, bezpośrednim romantykiem, który się we mnie cały czas podkochiwał. Dzięki niemu nauczyłam się praktykować OOBE i LD. Niestety nasza znajomość się urwała, ponieważ dzieliła nas za duża odległość. A poza tym... zajął się czarnym biznesem. Potem poznawałam hurtowe ilości facetów 😂😂😂😁😁😁😅😅😅. Przyczepiali się do mnie jak rzep do psiego ogona 😅😆😄. Większość z nich była starsza od mojego ojca. Nieeee no, aż tak to nie, ale prawie dwa razy starsza ode mnie 😮😬😬😬. Wtedy zdałam sobie sprawę, że panowie 35+ na mnie lecą i czułam się z tym bardzo dobrze, ponieważ niegdyś tacy właśnie mężczyźni bardzo mi imponowali, pociągali i przyciągali mnie do siebie. A jeszcze jak nosili białe i błękitne koszule, drogie zegarki i nonszalancko zarzucali marynarkę na ramię to już miękły mi kolana 😋😅😆. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo mnie to jarało, wtedy. Poznawałam facetów na żywo (w tak zwanym realu), na Badoo, Tinderze, Erodate, DateZone, Sympatii, eDarling, GG i generalnie to WSZĘDZIE. Bardzo długo kumplowałam się (tak to nazwijmy 😂) z kucharzem-masażystą, z którym uwielbiałam rozmawiać, bo znał życie, znał kobiety i po prostu miał coś w sobie co przyciąga, choć nie był nachalnej urody 😂. Wyjechał do Warszawy i ślad po nim zaginął. Załamał się jak nie chciałam kontynuować tej znajomości. Generalnie gdybym miała opowiedzieć o każdym istotnym mężczyźnie z mojego życia to myślę, że ten post ciągnąłby się bardzoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo daleko w dół 😂😂😂😂. Powiem tylko tyle, że wiele nauczyłam się od płci przeciwnej i dzisiaj podzielę się z Wami kilkoma ważnymi punktami, które w tym poście chciałabym poruszyć. Zapraszam do lektury!







MOŻESZ SIĘ Z KIMŚ SPOTYKAĆ DWA LATA, ALE TO I TAK NIC NIE ZNACZY


- To dosyć brutalne co napisałam, ale tak jest w rzeczy samej. Prawie dwa lata przeznaczyłam na takiego Sebastiana, z którym tak naprawdę tylko się przyjaźniłam i trochę... flirtowałam? On chciał abym po miesiącu znajomości się do niego wprowadziła, ale dla mnie to było wtedy jakieś nieporozumienie i w ogóle no nie, nie i jeszcze raz nie. W moim życiu miałam kilka bardzo długich znajomości, które traktowałam na zasadzie "dobrze się gada i dobrze się rucha", ale nic od nich nie chciałam i jak widziałam, że oni chcą jakiegoś związku, dłużej relacji to po prostu się utleniałam, bo nie mieliśmy wobec siebie tych samych oczekiwań i marzeń. Jeżeli dwoje ludzi nie patrzy w tym samym kierunku to nic z tego nie będzie. Także można spotykać się z kimś, być nawet w związku z tą osobą, ale tak naprawdę jeśli nie ma połączenia w rozmowie i zespolenia dusz to nic to nie znaczy. Jest to po prostu jałowe i nijakie. 


ZAWSZE PRÓBUJĄ WRÓCIĆ GDY SIĘ ODETNIESZ 


- Kiedy zniknęłam (i tym samym zakończyłam znajomość - nigdy nie pisałam i nie mówiłam facetowi, że to koniec tylko po prostu odchodziłam) i chciałam sobie ułożyć życie z kimś innym to jak bumerang wracali, przypominali o sobie, zapraszali na spotkania, randki czy seks. I powiem Wam, że nie zdarza mi się wchodzić do tej samej wody, ponieważ ta woda najczęściej jest już mętna. Co było to było i nie ma co do starego wracać. 


FACET MOŻE KŁAMAĆ I PŁAKAĆ JEDNOCZEŚNIE ("break down")


- No cóż... takie coś też się zdarza. Jest to częstsze zjawisko u kobiet, ale u facetów też występuje. Po prostu musicie zrozumieć, że są ludzie, którzy wszystkiego wyprą się w tak zwane żywe oczy i jeszcze abyście bardziej uwierzyli zaczną płakać. To jest czysta manipulacja, czysta cholerna obłuda. Uważajcie!


JEŚLI NIE UFA CI I BOI SIĘ, ŻE GO ZDRADZISZ JEST DUŻA SZANSA, ŻE SAM TO ROBIŁ


- To już jest po prostu psychologia. Skoro zdradzamy to jesteśmy świadomi, że ktoś również może nie grać fair i na boku nas robić lub przyprawiać rogi. Jeśli zdradzamy to wiemy, że druga strona może zachować się tak samo. Skoro my mogliśmy, to co? myślicie, że ktoś inny nie może? Co, religia mu zabrania?! 






Mam nadzieję, że coś wyciągniecie z mojego dzisiejszego postu i bardziej będziecie otwierać oczy, nadstawiać uszu i rozglądać się dookoła. Ludzie (nie wszyscy, ale ośmielę się stwierdzić, że większość) są po prostu nieuczciwi względem innych osób i tak było od pokoleń i będzie tak na wieki. Nie ma co się dziwić. Można oczywiście być idealistą, marzycielem i myśleć, że życie jest takie jakie ktoś Wam wmówił, ale życie to jest jazda bez trzymanki i należy się z tym oswoić i to zaakceptować. Proste.


Przykre, ale prawdziwe.






Tymczasem. 


niedziela, 14 sierpnia 2022

Powspominajmy razem dobre czasy

Dzień dobry w to niedzielne popołudnie ✋😀😇😋. 

Dzisiaj naszła mnie ochota na powspominanie dobrych czasów z mojego życia. To co? Wspominamy?





To był rok 2016. Miałam najlepszą figurę w swoim życiu i najgorsze zdrowie 😅😅😅😆😆😆. Nikt patrząc na mnie nie miał pojęcia jak bardzo źle się czuję fizycznie i psychicznie. Nikt! W tamtym czasie moje ciśnienie było totalnie wyjebane w kosmos, bo na co dzień chodziłam z ciśnieniem ponad 170, więc... sami rozumiecie, że było nieciekawie. Dodatkowo zmagałam się z ciężką anemią, która utrudniała mi życie do tego stopnia, że jak podnosiłam się z łóżka to miałam przez dobre kilkanaście sekund takie mroczki, jakich nikomu nie życzę. Tego roku też po raz pierwszy wylądowałam na SORze z takim ciśnieniem, że lepiej go tu nie podawać, bo mi blog dostanie wylewu 😅😎. 

Wiele osób pyta mnie jak trzymałam zgrabną, jędrną sylwetkę jak na zdjęciu powyżej. No cóż... 😅. Nie ma co ukrywać, że wiele lat żyłam głodząc się tak bardzo, że jadłam dzień w dzień 1000 kcal, a czasem mniej. Piłam hektolitry zielonej i czerwonej herbaty i żułam taką ilość gumy do żucia, że moja szczęka mówiła mi o poranku - MAASSEN STOP. A jak są tu osoby jeszcze bardziej zainteresowane moją wagą tutaj to mając 173 cm wzrostu ważyłam na tym zdjęciu 73 kg. 




To był rok 2015. Tego roku studiowałam polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim. To był bardzo intensywny czas w moim życiu, który wspominam bardzo dobrze, po najgorszym roku w moim życiu jakim był rok 2014. 

Moim marzeniem od lat jest kupić sobie czarny kapelusz na jesień, ale niestety w obwodzie nigdy się moja głowa nie mieści, więc teraz proszę Was o pomoc. Jeśli znacie dobre sklepy, butiki, które robią kapelusze na zamówienie to proszę o komentarz z namiarem na takich specjalistów. Bardzo chciałabym sobie sprawić taki kapelusz już w tym roku.




To był rok 2016, kiedy to studiowałam stosunki międzynarodowe. Ten rok uważam za najlepszy w moim życiu, mimo iż tak jak pisałam pod pierwszym zdjęciem dzisiejszego posta miałam najgorsze zdrowie. W tym roku poznałam świetnych ludzi na nowych studiach, największą miłość mojego życia 💖, dwie przyjaciółki, zabawnego kumpla oraz wyszłam ze strefy swojego komfortu dwa razy 😎. Ten rok był najbardziej intensywnym rokiem w moim życiu i zawsze wspominam go z łezką w oku. To był czas normalnych czasów w Polsce i na świecie. Było zupełnie inaczej niż teraz, po prostu było pięknie.




To był również rok 2016. To zdjęcie zrobiła mi moja mama w 18 urodziny mojego brata. 
Jeśli zastanawiacie się jaki miałam tu kolor włosów to... nie, nie był to naturalny. Naturalne mam zdecydowanie jaśniejsze. Wiele lat farbowałam na kolor Caracas od L`Oreal. Jest to przepiękna ciemna czekolada, po której włosy były niesamowicie miękkie, błyszczące i rosły jak szalone. Myślę nad powrotem do tego koloru.




A tu bodajże rok 1994. Ja i moja ruda mama 😝. Musicie przyznać, że od najmłodszych lat byłam słodziakiem 😁😁😁😂😂😂😆😆😆😅😅😅. Niestety nic więcej dodać pod tym zdjęciem nie mogę, bo po prostu nie pamiętam. Wybaczcie 😅.




Tu rok 2020. Może i najchudsza nie byłam 😂😂😂, ale moja pewność siebie za to była najwyższa. 

Gdy byłam blondynką ludzie byli dla mnie niesamowicie mili, co mi się bardzo podobało, choć większość uważało mnie niestety za niespełna rozumu, choć każdy rozsądny człowiek widział, że naturalną blondyną nie byłam. Niemniej jednak w tej wersji czułam się niesłychanie dobrze, naprawdę! Tego też roku pokochałam "hiszpanki" i noszę je do dziś dzień. 




Tu w moim pokoju, w roku 2020. 

Tego dnia poznałam pierwszy raz Artura. W realu. Znaliśmy się od wielu, naprawdę wielu lat, ale nigdy nie przenieśliśmy znajomości na real. Znam go bodajże od 2013 roku, z Badoo. Zanim w 2020 roku się poznaliśmy to przypadkiem spotkaliśmy się w szpitalu i na cmentarzu. Taaaak! Zawsze w ciekawych miejscach 😂😂😂. Choć widząc się nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. 
No i nastał rok 2020, późna jesień. Wtedy to miałam duże spięcie z Adamem i mieliśmy tak zwane "ciche dni". Czułam się samotna, smutna i rozczarowana wszystkimi i wszystkim wkoło, więc uznałam, że najlepsze na smutki jest wino, pizza i rozmowa z dobrym znajomych, z którym dobrze się dogadywałam. Nie zastanawiając się długo umówiliśmy się na pogaduszki przy winie (według Adama to był karton wina 😅😅😅) i pizzy. Wzięłam taxi i pojechałam do niego. Nasze pierwsze oficjalne spotkanie było w jego mieszkaniu. Spotkałam go już na klatce kiedy wracał ze sklepu z tym niby kartonem wina 😆. Usłyszałam jego krzyk - "Dobry wieczór Aleksandro" 😊. A potem poszliśmy po schodach do jego mieszkania. Zjedliśmy pizzę i popiliśmy winem. Muszę przyznać, że wino było bardzo dobre w smaku, pyszne wręcz. No i cóż... bardzo długo rozmawialiśmy o życiu, miłości, związkach, o naszych problemach z ciśnieniem i o... Adamie. Przy tej rozmowie wypiliśmy wino, wódkę i jeszcze likier bodajże z Albanii, który przywiózł. Artur stwierdził, że mam niesamowicie mocną głowę, no ale to prawda - trudno mnie upić. Ilość papierosów, które wypaliłam tego wieczora też była ogromna, ale miałam ochotę pochillować w miłym towarzystwie, a Artur do takich właśnie osób należy. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z nim na żywo, wręcz wyśmienicie. Myślę, że właśnie takiego spotkania było nam trzeba. Czy coś się wydarzyło? Yyyyy... oczywiście, że nie. To nie była randka, a kumpelskie spotkanie i poznanie się w realu. Cieszę się, że poznałam Artura na żywo, ponieważ to super gość, który zasługuje na wszystko co najlepsze. Także znaliśmy się 7 lat online, aż w końcu poznaliśmy się w 2020 roku na żywi. Można? Można! 😁😁😁 Pozdrowienia Artur jeśli to czytasz, a pewnie czytasz 😃😃😃😘.




To też 2020. 

W roku 2020 odnalazłam spokój mojej duszy dzięki pracy nad sobą. Ogromnej pracy nad demonami przeszłości. Ach... aż się kręci łza 😓.






I tak powspominałam z Wami moje ważne momenty w moim życiu. Jest jeszcze wiele wspomnień, którymi chciałabym się kiedyś podzielić na stronkach Myśli Kobiety Wyzwolonej. Ale to jeszcze wszystko przed nami moi Kochani 😘😘😘.




Trzymajcie się ciepło,
Buziaki 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋
















sobota, 13 sierpnia 2022

Wybiło ponad 1000 polubień Myśli Kobiety Wyzwolonej

Z tego miejsca chciałabym wszystkim Wam podziękować za to, że jesteście ze mną od 2014 roku na moim blogu - MYŚLI KOBIETY WYZWOLONEJ. Wczoraj wybiło 1000 polubień na MKW! A dzisiaj kolejne 10 osób doszło do naszej całkiem sporej blogowej, wyzwolonej rodzinki 😁😎😈😈😈. 





Aktualnie jest Was więcej już niż na tej ilustracji. To jest ogrom ludzi, do których dotarł mój blog, moje myślenie, zdjęcia, refleksje. Każdy z Was znalazł się z jakiegoś powodu na Myślach Kobiety Wyzwolonej. Wiele osób czyta moje opowiadania erotyczne oraz posty o seksie, bardzo dużo osób uwielbia serię "oczami MotorOLI", a inni po prostu kochają moją drugą naturę czyli głęboko ukrytą melancholię, którą dzielę się z Wami na stronach mojego bloga. Każdy jest tutaj z innego powodu, ale każdy z Was znalazł na moim blogu coś dla siebie. Cieszę się, że dostarczam Wam rozrywki, wspieram, uczę, doradzam i inspiruję. 





Mam ogromną nadzieję, że spędzimy razem jeszcze kilkadziesiąt lat 😎😎😎😎😎😎. Czas upływa, czasy się zmieniają, wszystko płynie i jestem bardzo ciekawa jak bardzo zmienię się przez ten okres a także Wy. Ta nieprzewidywalność życia jest w naszej ludzkiej egzystencji najciekawsza, gdyż nigdy tak naprawdę nie wiemy co nas spotka. Obyśmy żyli długo w dobrym zdrowiu, które pozwoli nam cieszyć się tym życiem. Póki co mam 28 lat (jeszcze! 😁😎😎😎) i widzę jak przez ostatnie kilka lat zmieniłam się nie tylko zewnętrznie ale przede wszystkim mentalnie, duchowo. Cieszę się i jestem wdzięczna, że mogę swoje sukcesy i porażki przeżywać razem z Wami. I mam nadzieję, że Wy też jesteście zadowoleni, że nie jesteście sami ze swoimi problemami i sukcesami, które czasem umieją solidnie przygnieść. Celebrujmy życie! Jakiekolwiek by nie było! 💪💫







Jeżeli ktoś z Was jeszcze nie polajkował Myśli Kobiety Wyzwolonej na Facebooku to zachęcam aby to zrobić. Dzięki temu mój blog trafia do większej liczby osób i dzięki temu każdy może znaleźć coś czego szukał czasem zbyt długo. Mam nadzieję, że każdy będzie nowymi postami bardzo usatysfakcjonowany i znajdzie chwilę na relaks czytając mojego bloga przy kawie, herbacie i dobrym ciastku. Zapraszam!









Wierzę, że jeszcze wiele ciekawych chwil na MKW będziecie ze mną przeżywać wspólnie 😇😇😇.

Niech Wam się szczęści w tym życiu i kolejnych!




Buziaczki 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋

Wasza Aleksandra




poniedziałek, 8 sierpnia 2022

REMONT pokoju trwa w najlepsze.

Dobry wieczór! 😇😇😇 Ostatnio jestem troszkę nieobecna na blogu, ponieważ jestem bardzo zajęta w ostatnim czasie. Remont pokoju trwa w najlepsze i dzieje się przez to naprawdę dużo. Jestem szalenie podekscytowana, ponieważ ciekawi mnie jakie będą efekty. Uwielbiam zmiany, więc wiem, że jakkolwiek by nie było to będzie dobrze, gdyż będzie inaczej. 





Jakiś miesiąc temu, może dwa miesiące temu pokój wyglądał mniej więcej tak jak widzicie za mną. Ściany były jasne (perłowa biel na tapecie), niemniej pokój dziadka był strasznie zagracony, więc wyglądał na mikroskopijny. I tutaj biel wcale nie powiększała, ponieważ ilość przedmiotów w tym pokoju to było jakieś szaleństwo. Dzisiaj w tym pokoju trwa remont, więc już jest kompletnie inaczej. Ściany są umalowane pierwszą warstwą farby, więc zmiana jest ogromna, ale... będzie kolejna zmiana. Mojemu bratu nie podoba się jednak kolor dwóch ścian, więc już dzisiaj z rana będzie zmiana koloru. Zobaczymy czy to jest gra warta świeczki. Póki co roboty w tym pokoju jest jeszcze bardzo dużo, więc wydaje mi się, że remont tego pokoju może potrwać dłużej niż miał trwać. Obstawiam, że jeszcze dwa tygodnie będzie się działo. Problem też jest w podłodze, a mianowicie brat uznał, że chce odnawiać stary parkiet. Pan remontowy powiedział nam w piątek, że ten parkiet jest tak suchy, że "pije" lakier i trzeba będzie czynność powtarzać kilkukrotnie, więc to kolejne dni przede mną lakierowania. Niestety lakier śmierdzi i w całym mieszkaniu unosi się ten chemiczny zapach, ale jak trzeba to trzeba wytrzymać. Innej opcji po prostu nie ma. 


Domyślam się też, że jesteście tak samo jak ja bardzo ciekawi jak "wyjdzie" ten pokój. Mnie już ciekawość zżera na myśl o efekcie końcowym. No ale jeszcze chwilkę trzeba na efekty poczekać. Oby to wszystko fajnie zgrało się ze sobą i do siebie pasowało. 




Teraz już kładę się spać, bo za kilka godzin wstaję, a jeszcze trzeba zasnąć 😂😂😂😂😂😂.


Miłego nowego tygodnia Wam życzę 😇😇😇.

Buziaczki Misie 🐻🐻🐻💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋


środa, 3 sierpnia 2022

Czerwiec 2022 oczami MotorOLI, czyli... rozkwit orchidei, wyjścia na miasto z przyjaciółkami, DOMOWA KATASTROFA, ochrzanienie kuriera i randka w deszczu. (54 zdjęcia!!!)

Dzień dobry moi Kochani! 👋💋

Dzisiaj mam bardzo pracowity dzień i z tego powodu też spałam jedyne 3h, ponieważ nie miałam czasu na dłuższy sen. Niestety! Jestem zmęczona, senna, ale nie mogłam sobie pozwolić na dłuższe spanie, ponieważ obowiązki i sprawy dzisiaj na mnie czekają. Sprawy... niecierpiące zwłoki. Nie ma co przedłużać wstępu, więc zaczynajmy relację czerwcową z mojego życia 😁😁😁. Lecimy! 👌





Tutaj przedstawiam Wam mój drugi (zapasowy) telewizorek. Adam póki co naprawia mój duży telewizor, więc na razie muszę poczekać na oglądanie filmów na wielkim ekranie 😆😆😆. Swoją drogą... trochę długo 😅😅😅. Ale ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! 😬😬😬😬😬😬




Widzieliście moją orchideę w pączkach, a teraz możecie zobaczyć jej pełen rozkwit 😇. Moja mama ma rękę do kwiatków, zresztą ma też drugi zawód jakim jest bycie kwiaciarką 😋. Wiedzieliście? 😎




Śmieszkowałam, a potem poczułam się bardzo źle. Najprawdopodobniej przegrzałam się i odwodniłam. Piłam alkohol na dosyć pusty żołądek, mimo że zjadłam pierogi. Tylko pierogi. 

Zuza zauważyłam, że coś mi się dzieje. Może to rak mózgu? 😐




Podczas spotkania z Zuzą nie miałyśmy gdzie zjeść, więc wybrałyśmy się do naleśnikarni koło mnie. Niestety Zuza dostała okropnego naleśnika (ona jadła wytrawnego), zaś ja na słodko. Mój był dobry, może dupki nie urywał, ale mój mi smakował. To tak naprawdę dwa naleśniki.




Sprawa tego rocznego kota wzdrygnęła mną konkretnie. Jeszcze takiego bestialskiego potraktowania kota nie widziałam. Straszne co ludziom może się zrobić z głową. To straszne do czego zaburzenia psychiczne mogą doprowadzić. Biedactwo! 😑😑😑😿😿😿😿😿😿




A tu z Karoliną w Panu Pstrągu. Wzięłyśmy frytki z batatów, ale widzicie tę porcję? MA SA KRA! Zawsze te fryty wylewały się z tego talerza, a tym razem ilość "na płasko". Oj tawerno, oj! 




Byłam nadal głodna, więc domówiłam sobie frytki belgijskie i tu się dobrze dopchałam.




Karolina wzięła sobie taki deser. Nie jadłam tego, więc nie wiem jakie jest w smaku. Niemniej Karolinie smakowało. A dodatkowo luksusowo wyglądało, czyli to co tygryski lubią najbardziej.




Jak Wam się podoba moje ciśnienie? Bo mi bardzo! 

Choruję na nadciśnienie od lat, a od 2016 roku zaczęłam leczyć tę chorobę i w końcu mogę powiedzieć, że jest naprawdę dobre. Wiele wyrzeczeń, pracy nad sobą kosztowało mnie to aby osiągnąć dobry stan mojego ciśnienia. Same leki to za mało, ważne jest też to, aby pracować nad swoim stylem życia przy tym schorzeniu. Niemniej przynosi to wymierne skutki jak widzicie.




Noc Kupały nie wypaliła... wielka szkoda.




Te pudełka to meble z Ikea, a po lewej stronie w białych paczuszkach są światła do pokoju brata. 




Dionizy jak zwykle jest ciekawy i musiał sprawdzić stan paczek. No jak go nie kochać, no jak?! ❤




UPS! I stało się! 😐😐😐 Dionizy tak skakał, aż wyskakał. Pudło z meblami upadło na pudełko z białą farbą, która otworzyła się i zalała podłogę włącznie z dywanem. 




Tak to wyglądało... . Dywan oczywiście poszedł do śmieci, a co dalej to zobaczycie poniżej. 




Ściąganie rozlanej farby z podłogi to coś strasznego. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji i szczerze nie polecam. Ta farba przy ściąganiu jej z podłogi jakby... rozmnażała się i było jej coraz to więcej. Nie wiem jak to możliwe, ale tak było. 




Namachałam się przy myciu tej podłogi solidnie. Jeszcze powinnam zaznaczyć, że było ponad 30 stopni na dworze i lał się ze mnie pot nie z tej ziemi. 




Po myciu podłogi postanowiłam chwilę odpocząć i zjadłam śniadanie. I możecie zobaczyć jak wygląda moje przykładowe śniadanie. Dwie średniej wielkości kromki chleba pokrzywowego (pyszny jest!) i śledzik w śmietanie. Pycha!




Drugi raz w życiu robiłam matchę i drugi raz mi nie wyszło 😂😂😂. Mój brat jest w tej kwestii specjalistą, ponieważ pracuje przy matchy i muszę go poprosić jak będzie miał czas aby zrobił mi ten prozdrowotny napój.




Zbyt zawiesista ta matcha mi wychodzi. Nawet widać na zdjęciu, że wyszła mi gęsta.




Tak otóż doczyściłam tę podłogę. Co myślicie, dałam radę? Ja jestem z siebie zadowolona.




Któregoś dnia czerwca tak zacnie zmokłam. Po prostu do suchej nitki.




Ta wuzetka może nie wygląda, ale smakowała jak raj. Orgazm podniebienny! ❤👀❤ OMG!




A to część zakupów poczynionych w Internecie na SHEIN. 

Zanim dostałam tę paczkę to ochrzaniłam kuriera, że nie przyniósł mi drugiej części mojej paczki i ma mi ją przynieść, bo mam dosyć kradzieży moich paczek. Jak się okazało później SHEIN dzieli niektóre zamówienia na dwie osobne paczki, które przychodzą w innym czasie. Zrobiłam z siebie debilkę XD.




Takie sandałki sobie zamówiłam w SHEIN. Są nieziemsko wygodne.




Drugie buty to białe sandałki na 5-centymetrowym obcasie.




Bardzo w tych sandałkach podobał mi się ten plastikowy, przezroczysty obcasik. Również są to bardzo wygodne buty.




Tu jestem wyszykowana na spotkanie z Kingą. Widujemy się bardzo rzadko, ale jak już się widzimy to na cały dzień, co jest super. 




Na nasze drugie spotkanie w tym roku wybrałyśmy cudowną miejscówkę jaką jest RYŻOWA BUŁA na Piotrkowskiej. Jestem zachwycona tym miejscem i na pewno jeszcze raz się tam wybiorę. 

Kinga zaczęła od Aperola a ja od Mojito. 




Jedzenie tutaj było drogie, ale WYŚMIENITE! 💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖

Kinga miała danie z dodatkiem ryżowych bułeczek, a ja ryż basmati z dorszem (smak cudny!) i kolendrą. Kolendra to moje ulubione zioło, mogłabym je jeść na śniadanie, obiad i kolację. 




Po obiedzie zaszłyśmy do naszego ulubionego pubu czyli oczywiście do O TO CHODZI!, w którym zamówiłam nam shoty wiśniówki. Boshe... już dawno tak się nie upiłam. Te shoty miały 70%!!! 😂




Kinga miała jakiegoś drinka z ginem, a ja truskawkowe Mojito. Drinki jak zwykle rewelacyjne.




Wieczorem zrobił się taki klimat. Wieczór w pubie ma zawsze inny wymiar.




Tu macie mój makijaż z bliska. Tak wyglądałam na spotkaniu z Kingą.




Tego dnia było upalnie, a ten biedny pies gotował się w samochodzie. Ja nie wiem co jest z tymi ludźmi. Czy tak mało się mówi o skutkach upałów u zwierzaków zamkniętych w rozgrzanych autach? 




Pierwsze opalanie w tym roku.




Zjarałam się konkretnie. Zawsze jak się spalę na słońcu to mam spalone plecki. Niemniej tym razem było to zaplanowane ha ha ha. 




Kolejne spotkanie z Panu Pstrągu z Karoliną. Powinnyśmy dostać tak w ogóle jakieś rabaty! 😎

Karolina piła piwo pszeniczne z syropem malinowym, a ja Tequila Sunrise. Pierwszy raz tak w ogóle piłam tequilę i taak! to mój smak.




Moje danie to tym razem czarne tagliatelle (wymawiamy TALIATELLE, bez "G") z krewetkami, chorizo i sosem śmietankowym. Niestety krewetki nie są dla mnie. Zamówiłam je specjalnie aby przekonać się czy lubię krewetki czy też nie. I zdecydowanie NIE LUBIĘ krewetek. Dla mnie to robaki. Ble ble ble! 😖😖😖 To było moje drugie podejście do krewetek w życiu i już ostatnie 😖😖😖.




Czasem miło popatrzeć na miasto z balkonu.




Taki mam nastrój w moim pokoju. To zielone światełka z 2017 roku, które dostałam od Adama.




Miód z pasieki koleżanki mojej mamy.




Ten wegański tuńczyk jest przepyszny. Szczerze to nie spodziewałam się, że można zrobić coś na kształt tuńczyka co będzie pyszne i bardzo zdrowe. Polecam! Te roślinne kawałki o smaku tuńczyka są dostępne w Lidlu za około 13 zł.




Tak ubrałam się na randkę z Adamem. Zakochałam się w tym outficie. Dla kogoś połączenie czerwieni z fioletem jest zbyt ekstrawaganckie, ale wiecie, że ja lubię taki styl. W takim stroju nie przejdziecie niezauważeni 😆😆😆.




Randka z Adamem była bardzo deszczowa, bo była zacna ulewa. Na szczęście oboje uwielbiamy gdy pada.




Tak Zuza miałaś rację 😅, to zdecydowanie ulubiona koszula Adama.




Kocham tego kolczyka w nosie, KOCHAM! 💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗




Falafele czy kebaby? Co wolicie? Ja zdecydowanie falafele.




Energetyki to jest coś co praktycznie nie gości w moim domu, ani w moim gardle 😈. Niemniej ostatnio skusiłam się na tę przepyszną nowość, która jest bez cukru. Pyszka! 💜💜💜💜💜💜




Do czego to służy? Ktoś mi wyjaśni?




Lubię sobie późnym wieczorem posiedzieć przy niewielkim świetle, zapalić i pomyśleć o życiu.




Opaskę (tę fioletową) dostałam od Karoliny i jestem bardzo zadowolona, bo włosy nie wpadają mi w oczy. No ale dodając to zdjęcie to chciałam Wam pokazać moje panterkowe paznokcie. Jak Wam się podobają?




Woda (lodowata) z kranu, miód akacjowy, cytryna i truskawki. Idealny napój na ponad trzydziestostopniowe upały.




Palę po lubię, nie palę bo muszę!




Dziękuję, że byliście ze mną znowu podczas kolejnej miesięcznej relacji w zdjęciach 😁😁😁. Mam nadzieję, że znowu będziecie mieć okazję czymś się zainspirować i spróbować nowych smaków.






A teraz szykuję się na spotkanie z panem mecenasem. Trzymajcie kciuki Misiaki! ✌👍👍👍👍






Buziaczki 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋