sobota, 29 lipca 2017

Coś mnie rozbiera...

Dzień dobry/dobry wieczór - wszystko zależy kiedy czytacie ten post.

Dzisiaj nie napiszę nic o erotyzmie, o którym w trzech ostatnich postach było sporo, ponieważ w ogóle nie miałam ochoty aby pisać coś nowego na blogu, ponieważ nie czuję się jakoś najlepiej, ponieważ coś mnie rozkłada, jakaś choroba(przeziębienie, grypa czy angina). Pobolewa mnie głowa i oko, mam lekko podwyższone ciśnienie i jest mi przerażająco zimno, no i pobolewa mnie gardło. Mój brat musiał mnie zarazić, bo bardzo źle się czuje i ma powiększony węzeł chłonny. Ciągle coś, ale w sumie dawno nie byłam chora. Piszę ten post abyście wiedzieli, że być może przez najbliższy czas nie będę nic zamieszczać na blogu, bo jak niekomfortowo się czuję i coś mnie boli to nie mam ochoty pisać i jestem do wszystkiego zniechęcona. Niemniej chciałam abyście wiedzieli, że nie porzuciłam bloga tylko zachorowałam(miejmy nadzieję, że to nic poważnego). Dzisiaj będę się kurować, aby jak najszybciej wrócić do dobrego stanu. Całuję Was mocno w czółka i bądźcie zdrowi i szczęśliwi. Niech zdrowie i dobra energia będzie z Wami ✋😇😇😇💋 Wasza Aleksandra

piątek, 28 lipca 2017

Niegrzeczne dziewczynki mają ciekawsze życie!

Bardzo często zastanawiałam się nad sensem życia ludzkiego, a co za tym idzie, często zastanawiam się nad własnym życiem. Wspominam wiele wydarzeń mniej lub bardziej ważnych, śmieję się z tego, co kiedyś było dla mnie takie trudne. Czasem o czymś sobie porozmyślam z wypiekami na twarzy, mimo że aż wstyd wspominać, to wiem, że na starość(jeśli dożyję) będę miała o czym opowiadać innym jeżeli nie przytrafi mi się skurczybyk Alzheimer. Każdemu kogo spotykam, ale najczęściej ludziom, których lubię,mówię, że nic nie dzieje się bez powodu i wszystko powinno mieć dla nas znaczenie, wszystko co wydarza się w naszym życiu. Wiele sytuacji po prostu musi się wydarzyć abyśmy doszli do tego punktu, w którym właśnie się znajdujemy i abyśmy mogli iść dalej i doświadczać nowych rzeczy. Życie jest naprawdę czymś niezwykłym i każdego dnia jest tyle możliwości aby się nim zadziwić. Paradoksalnie możliwości jest wiele, a zadziwionych tak mało...

Pewnego razu umówiłam się na spotkaniem z pewnym Łukaszem, który był prawnikiem. Aczkolwiek zajmującym się sprzedażą samochodów w całej Polsce, a nie prawem. Gdy tak rozmawialiśmy sobie w aucie na polanie leśnej opowiedział mi co powiedział mu jego autorytet(jego dziadek). 

"Pamiętaj! Niech Twoi koledzy będą żołnierzami, ale Ty zawsze bądź ułanem".

Zapamiętałam jego słowa, chociaż zapamiętałam coś dla mnie bardziej ważniejszego co powiedział mi. Miała to być dla mnie rada odnosząca się do życia. Powiedział:

"Pamiętaj żyjąc defensywnie będziesz wiodła życie bezpieczne, ale zbyt wiele nie osiągniesz, lecz gdy wybierzesz życie ofensywne spotka Cię wiele niebezpieczeństw, ale masz szansę sięgnąć szczytu".

Zgadzam się ze słowami Łukasza, ponieważ ma dużo racji. Z resztą taka jest prawda. Wielokrotnie tego doświadczyłam i wyznaję jedną zasadę:

NIEGRZECZNE DZIEWCZYNKI MAJĄ CIEKAWSZE ŻYCIE!

Łukasza poznałam w Halloween 2016 roku kiedy to wsiadłam do samochodu nieznajomego, który potem okazał się mądrym, bardzo wykształconym człowiekiem. Czy mogłoby mi się coś stać? Oczywiście!!! Jadąc z nim bałam się piekielnie i trzęsły mi się kolana, ale dojechałam do domu z małymi przygodami i jestem o takie niezwykłe spotkanie i doświadczenie mądrzejsza, odważniejsza i bardziej szalona. Co się czuje wsiadając do samochodu nieznajomego? Strach, ogromną adrenalinę, niepewność, ale potem czuje się, że można góry przenosić. Wysiadając z jego auta uśmiechnęłam się i nie wierzyłam, że żyję i jestem zadowolona. Adrenalina trzymała mi się do następnego dnia. To był szalony wieczór i mam co wspominać, 3 godzinna rozmowa wiele mnie nauczyła, z czarnego BMW wyszłam mądrzejsza i bardziej świadoma życia i ludzi. 

Co było w moim życiu niebezpieczne i "zatrzymało mi serce"? 

Kiedy miałam 15 lat i szłam do sklepu przez pola szedł za mną facet z nożem, który w pewnym momencie zaczął szybko iść w moim kierunku, krzycząc że mnie zabije. Biegłam tak, że waliłam się nogami w tyłek. Myślałam, że nie przeżyję, ale dałam radę. Bardzo się bałam, ale wtedy to przekonałam się, że w uciekaniu jestem mistrzynią i do dziś dzień gdy coś mi nie pasuje lub ktoś to uciekam. Jejku... ale zrobiłam sobie sama psychoanalizę. Wierzę w przeznaczenie, miałam dożyć i zacząć dzielić się z ludźmi swoimi historiami. Wierzę, że po to właśnie żyję. 

Uważam się za niegrzeczną dziewczynkę nie tylko jeśli chodzi o seks, ale ogólnie o sposób życia, myślenie i poglądy, ale myślę też, że to nie czyni mnie złym człowiekiem. Gdybym dzisiaj miała zrobić coś szalonego, niebezpiecznego, pełnego adrenaliny to co bym zrobiła?

Na pewno nie wsiadłabym na kolejkę górską, ponieważ a - nigdy nie miałam na to parcia, b - nie wiem czy moje serce by to wytrzymało, c - jakoś mnie to nie jara.

To co bym takiego zrobiła?

Chciałabym przejść przez kilometrowy korytarz słysząc dźwięk pszczół/os/szerszeni. Panicznie boję się tych owadów do tego stopnia, że nie jestem w stanie się poruszyć, trzęsę się i oblewa mnie zimny pot. Gdybym to zrobiła to byłabym naprawdę z siebie dumna. 

Jaki mam dla Was przekaz w tym poście? 

Chciałabym abyście przestali się bać co ludzie powiedzą, olali konwenanse(o tym był nawet osobny post), abyście robili nie to co mówią Wam rodzice, przyjaciele, polityka, religia tylko abyście zrobili chociaż raz to co chcecie zrobić, ale tak naprawdę chcecie. Mnie w życiu nic nie ogranicza, ponieważ robię to co chcę, na co mam ochotę, to czego pragnę i wiecie co Wam powiem. Nie ma nic lepszego niż uczucie, że możecie wszystko, wszystko co chcecie, bo to Wasze życie a nie kogoś. Jeśli w życiu chcecie być szczęśliwi musicie uwolnić swój umysł i żyć tak jak chcecie, bo to co istnieje to to co widzicie oczami i zmysłami. Bądźcie ludźmi, których chcecie ujrzeć w lustrze.

Wasza Aleksandra ✋❤✌

czwartek, 27 lipca 2017

NIEPRZYZWOITA jak Jazz

Każdy kto kocha jazz, ma brudną, skrzywdzoną duszę, która krzyczy. Poprawka! Ona nie krzyczy a wyje każdej samotnej nocy. Paradoks jest taki, że ta dusza lubi samotność, rozpamiętywanie, rozdrapywanie zmian, to taka masochistka, która lubi jak rozrywana jest dusza przy dźwiękach ciszy tak głośnej jak głośno zwykle słucha się jazzu. Jazz to najbardziej nieprzyzwoity gatunek muzyki, który podnieca umysł, wyciska łzy, które powinny płynąć choć ujścia wcześniej zabrakło. Ta muzyka przeszywa, dotyka w najczulsze miejsca swoim wyrafinowaniem, dojrzałością, cierpieniem i seksem. Jazz to najdoskonalszy seks w nienamacalnej postaci. To duchowa rozkosz mieszana z przyjemnością bólu jaki można zaznać w klimatach BDSM. W tle Myśli Kobiety Wyzwolonej płynie niesamowity utwór Otis Redding - A Change is Gonna Come. Zachęcam do wysłuchania i czytania tego postu podczas, bo wtedy post zyskuje prawdziwy klimat.

Nieprzyzwoita jak jazz jest moja dusza, którą ciągnie tak daleko. Ona nie ucieka, ona szuka, pragnie, pożąda, z każdym pragnieniem staje się mocniejsza i bardziej chce. Wystarczyło nacisnąć ten malachitowy odcień zieleni na szkle hartowanym Apple`a, usłyszeć, przeszyć się prawdą, doznać realizmu. Pragnienie marzenia jest tak dogłębnie oderwane od rzeczywistości, że bliskie jest paranoi. Nadzieja, niepewność, tajemnica bardzo działa na zmysły, nawet jeśli to najdoskonalsza paranoja mojego umysłu to jakże głęboko dotykająca moją duszę. Martini spływa w kąciku ust... zamyśliłam się zaciągając się głęboko Davidoff. Słyszę jazz tak brudny, wyrafinowany, wyuzdany wręcz, a w mym umyśle ten dźwięk. Czasem prawda może być straszna, taka realna. Może lepiej wiedzieć, że było się tak blisko spełnienia, szczęścia, wiedzieć, że się miało to przez chwilę z jednym głębokim wdechem gęstego dymu.

NIEPRZYZWOITA jak Jazz
Brudna jak Seks
Inteligentna jak Wąż...

"Już długi czas nadchodzi,
Ale wiem, że przyjdzie zmiana,
Tak będzie".


PS. Tęsknię...


środa, 26 lipca 2017

Mam na imię Kamila

Każdy z nas bardzo często czegoś szuka, czasem znajduje, a czasem całe życie poszukuje i znaleźć nie może. Każdy z nas ma też dwie twarze zazwyczaj, niekiedy tych twarzy jest kilka i wtedy pojawia się istny RollerCoaster w naszym życiu. Jednakże, taka osobowość mnoga ma pozytywny wpływ dla naszego życia seksualnego, ponieważ zapewnia atrakcje w naszym łóżku, seksie, po prostu dla naszego seksu ma zbawienny skutek. Aby do naszego związku czy seksu nie wkradła się rutyna należy eksperymentować, wtedy życie nie będzie nudne i nigdy nie zaznamy monotonii.

Każdy wie, że nie mam na imię Kamila tylko Aleksandra, ale czy w seksie nie można wcielić się w kogoś kto bliski jest naszemu sercu i sposobowi życia? Jasne, że można! Bo to tak samo jak z imprezowaniem bez alkoholu. Można. Ale po co? 😈😈😈😈😈😈 Imię Kamila zawsze miało dla mnie wydźwięk bardzo erotyczny i nie mam problemu z tym aby partner podczas łóżkowych zabaw nazwał mnie Kamilą. Zawsze można krzyczeć - "O Marilyn, jesteś zajebista", bo czemuż nie? Mam na imię Aleksandra, Kamilą jestem tylko po godzinach ha ha ha... 😈😈😈😈😈😈 

Seks to jedno z najlepszych rzeczy w ludzkim życiu i jeśli się mylę niech spłonę. Czekam czekam... czekam... no nie płonę, płomienie mnie nie pochłonęły, także nie kłamię, nawet jak Pinokiu nic mi się nie wydłuża. Ale Tobie pewnie tak 😈 W życiu na każdym facecie czy kobiecie można stosować metody podprogowe i każdy będzie tańczył jak mu/jej zagracie. Specjalnie dodałam to zdjęcie, czy zawarta jest tutaj metoda podprogowa? Jasne, że tak. Śliwkowe usta, czarna koronkowa bluzka, światło na dekolt, czarne tło, zamglone spojrzenie i już wszystko staje się jasne, że mam ochotę na seks. Takie zdjęcie wstawia się na portale randkowe jeśli szukamy kogoś na szalony numerek w przymierzalni lub szukamy kogoś w celach niemoralnych. Otwarte usta to też coś co należy do percepcji podprogowej. Otwarte usta świadczą o otwartości ogólnie, ale także o ochocie. Czy widzieliście aby loda jeść z zamkniętymi ustami, nie da się 😈😈😈😈😈

Jak już wspomniałam Wam o metodach podprogowych, które są istną manipulacją to jakie tutaj są triki, które mają sprawić, że facet będzie Wasz. No więc... cycki. To zawsze działa. Ja nie muszę cycków wywalać, bo wiadomo mam fascynującą osobowość, DoWCipna jestem, lubię seks i dużo czytam. Tylko idiota by mi odmówił, no ale cóż ha ha ha... 😈😈😈😈😈😈 Tu trikiem manipulacyjnym są usta, które układają się w serduszko i tyle, a działa. Sprawdź! jak nie wierzysz ❤

A to moje najnowsze ulubione zdjęcie ❤❤❤❤❤❤❤ zawsze opowiadam anegdotkę z mojego życia, więc aby tradycji stało się zadość, to Wam opowiem, bo nic nie tracę. Kiedyś byłam na portalu, gdzie poszukiwałam przygody, bo byłam rozczarowana facetami i chciałam się zabawić, bo każdy ma potrzeby seksualne. Wkleiłam zdjęcie bez oczu tylko z otwartymi ustami i podpisałam się Kamila. Spotkałam się z dwoma facetami i mam dobre wspomnienia i jeśli chcecie to opowiem Wam dwie intrygujące opowieści, które może Was czegoś nauczą i dostaniecie mocne wskazówki na co uważać i jak wyglądają spotkania niekoniecznie do różańca. Byłam Kamilą przez kilka miesięcy, pisałam z pewnym facetem o imieniu jakże ciepło się kojarzącym. Nie spotkałam się z nim, nawet telefonu od niego nie odebrałam. Wiecie dlaczego? Powód jest trywialny. Chciałam wierzyć, że jest osobą, która mnie zaintrygowała swoją tajemniczością, inteligencją, uśmiechem, błękitnymi oczami, chciałam aby ta osoba była tą. Niestety pomyliłam się, chociaż się o tym nie dowiedziałam, ale na to wychodzi. Zawsze intuicja dobrze mi podpowiadała, ale to byłoby za piękne aby było prawdziwe. Czy gdyby jeszcze raz zadzwonił czy bym odebrała? Nie wiem, bo czasem warto nigdy nie dowiedzieć się prawdy. Do końca między marzeniem a rzeczywistością 💔 Co chciałam od tej osoby? hm... nie wiem... wiem, że jak ktoś działa na mnie podniecająco to muszę skosztować zakazanego owocu. Cóż... gdyby tylko chciał to majtki przez głowę bym dla niego zdejmowała. Czy ta historia dobrze się zakończyła? Ja w ogóle nie wiem co to było, raczej to był rozdział i paranoja. Macie tak, że wszystkie punkty się zgadzają, a rozwiązanie jest błędne? To takie irytujące... dzisiaj nie ma Kamili, pozostała Aleksandra. Czymże dla mnie byłoby życie bez... no właśnie. 

Miałam na imię Kamila...


wtorek, 25 lipca 2017

Polityczny PARAWAN

Swojego czasu nie pisałam zbyt wiele o polityce, jedynie zamieściłam post o ustawie wprowadzającą legalizację leczniczej marihuany w Polsce. W polskiej polityce dzieje się źle, nawet bardzo źle i dlatego jestem tak bardzo zniechęcona do polityki, że przestałam przez ostatni czas oglądać, czytać, przeglądać najświeższe wiadomości. Mam obrzydzenie do polityki. Prezydent Polski na szczęście powiedział WETO i ja mówię WETO także polityce ogólnie. Na pewno na jakiś czas. Niestety z polityką jest tak, że działa jak bagno, wciąga przy każdym poruszaniu głębiej i głębiej. Kto raz wejdzie do polityki będzie miał problem aby z niej wyjść, bo to bardzo uzależniające zajęcie. Nie byłam w sercu polityki i nie wiem czy w ogóle byłby to dobry pomysł. Ale mniejsza o to, dzisiaj na najbliższy czas polityka mnie nie interesuje. Mam wakacje i z tego będę się cieszyć, ponieważ zostały mi ostatnie dwa miesiące wolności. A skoro mowa o wolności to - "Im mniej polityki, tym więcej wolności". Między mną a polityką ustawiłam parawan i tak jest dobrze.

Parawan szpitalniany zawsze dobra sprawa. 

Schodząc z tematu polityki tego dnia kiedy powstało to moje zdjęcia bawiłam się bardzo dobrze, ponieważ pojechałam na Chojny, zahaczyłam o szpital, załatwiłam to co załatwić w tym dniu miałam i mogłam potem spokojnie spać. Spacery zawsze dobrze mi robią, robiły i robić będą. 

Jak widzicie czerń mnie nie opuszcza. Ta bluzka wygląda bardzo ładnie, ale... tylko na zdjęciach. Na fotkach prezentuje się seksownie, elegancko, ale na żywo jest beznadziejnie uszyta, sztywna, gniecie się, wżyna pod pachy, więc zrobiłam sobie w niej chociaż zdjęcie, bo tylko na fotografii robi jako takie wrażenie. PS. Dla ciekawskich nie mam pod spodem stanika, Maassen quasi naga jak się patrzy. 

Życzę Wam kolorowych, sprośnych, anty-politycznych snów, bez kota Prezesa i miłego poranka ✋


poniedziałek, 24 lipca 2017

Czarna dusza, czarne ciuchy

Ten rok sponsoruje czarny kolor na mnie, z tego co zauważyłam. Już dawno nie zakładałam na siebie tak dużo czarnego koloru w ciągu całego roku. W 2017 chyba przyszedł na to czas. Z drugiej strony jak pamiętacie mój przyjaciel umarł, także czarny kolor w tym roku jest obecny i najwyraźniej jeszcze długo będzie, bo prawie codziennie mam na sobie czarny ciuch. Może to pogrzebowy nastrój, może czarna dusza, może wewnętrzny protest na to co dzieje się w polskiej polityce, albo uczucie czarnej dziury w mózgu i sercu. Wiele czytałam o znaczeniu koloru ubrań w naszym życiu i wiem, iż czerń ma dwie strony tą pozytywną, która oznacza intelekt, elegancję, klasę i szyk oraz tą negatywną czyli depresję, smutek i pogrzeb. Jakie znaczenie odgrywa u mnie w chwili obecnej? Hmm... na pewno oznacza smutek po stracie osoby, jest też wyrazem tego, że zawsze lubiłam ubierać się elegancko, chociaż ostatnio przerzuciłam się na sportową elegancję. No i oczywiście noszę obecnie czarny, bo przy mojej obecnej figurze najlepiej wyglądam w czarnym kolorze, a wewnętrznie może ciut ciut jestem smutna. Niemniej polubiłam się z czernią i tyle chyba. Na pewno czarnych myśli nie mam, ale kto wie co przyniesie jutro. Pozytywnych chwil życzę Wam i miłego dzionka ✋

Tę smutną czerń mimo wszystko przełamałam elementami bieli, czerwonymi trampkami, czerwonymi ustami i czerwonymi paznokciami. Swoją drogą uwielbiam połączenie bieli, czerni i czerwieni. No i cóż jeszcze... torebka styrana, ale ją uwielbiam, bo nie jest ciężka, a mój kręgosłup boli jak noszę za dużą torebkę. I najciekawsze jest to, że moje włosy są już prawie całe naturalne. Nie zamierzam w najbliższym czasie farbować włosów na czekoladowo jak to robiłam przez większość życia, dzisiaj stawiam na naturalność, bo tak wolę. Trzymajcie się i jak widzicie nie mogłam dzisiaj spać, więc piszę ten post grubo po 4 rano. Dobranoc albo dzień dobry ✋✋✋

piątek, 21 lipca 2017

Nie bądźmy jak ZUPA POMIDOROWA

Ostatnio gotowałam zupę pomidorową, ponieważ wszyscy u mnie w domu ją lubią. I nie mówię o tym bez powodu. Każdy człowiek lubi pomidorówkę, noo prawie każdy, ale fakt faktem dla większości ludzi zupa pomidorowa to ulubiona zupa. Lubię pomidorówkę, ale uwielbiam barszcz biały z grzankami, także właśnie o tych wyjątkach mówiłam 😈😈😈😈😈😈 Ale nie o gotowaniu chciałam pisać, a o pewnej refleksji jaka mnie naszła podczas gotowania pomidorówki.

Prawie każdy człowiek w pewnym momencie życia chce się dopasować do innych, do ludzi ze szkoły, ze studiów, po prostu do swojego środowiska, w którym przebywa. Czy jest to mądre? Nie, to niestety nierozsądne i głupie, z tego względu, że nigdy nie zaspokoimy(jakbym nie mogła użyć jakiegoś bardziej cenzurowanego słowa 😈) potrzeb wszystkich ludzi i musimy to zrozumieć. Gdy jesteśmy w nastoletnim wieku chcemy aby wszyscy nas uwielbiali, zwracali na nas uwagę i dostrzegali tylko nas, jakbyśmy byli pępkiem tego świata. Niestety możemy stawać na głowie, na rzęsach i innych ciekawszych częściach ciała(Maassen przestać, Ty seksoholiku 😈), a i tak nie zadowolimy(mówiłam przestań 😈) oczekiwań wszystkich ludzi. Taka jest prawda, tak działa nasz świat, tacy są ludzie i trzeba zaakceptować to, że nie każda osoba, która nas otacza będzie nas kochać, lubić, pożądać(Maassen wyjdź!).

Nie bądźmy jak zupa pomidorowa, ba nawet nie starajmy się do niej aspirować, bo bardzo boleśnie odczujemy jak przekonamy się, że nasze starania poszły na marne, bo dwie osoby jednak nas nie akceptują. Bądźcie żurkiem, rosołem, kapuśniakiem, serową, barszczem białym, ale nie pomidorową, która jest jak celebryta, który chce się dopasować do wszystkich. Bądźmy każdą zupą byle nie zupą pomidorową. Dobra? Zrozumieliście? Tak? Świetnie, mądre moje dzieci 😈


A to pomidorówka, którą ugotowałam. Zawsze preferowałam z ryżem, ale z makaronem ostatnio polubiłam. Mój patent na zupę pomidorową to oregano(ale nie za dużo), wywar z wołowiny(to ma znaczenie) i dużo dużo miłości. Ja gotuję, bo uwielbiam i lubię gotować dla ludzi, których kocham, albo lubię. Nieskromnie powiem, że moja pomidorówka jest pyszna, a wizualnie co sądzicie?

Pozdrawiam Was serdecznie, smacznych zup Wam życzę i pamiętajcie o refleksji tego postu 👄

środa, 19 lipca 2017

MacGyverzy Życia

Na swojej drodze spotykamy tysiące osób, ba rzekłabym, że nawet i więcej, ale ten post nie o liczbach, a o emocjach. Całe życie wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko co się dzieje ma ukryty sens. Każda osoba, która staje na naszej drodze życia, ma za zadanie coś nam pokazać, czegoś nas nauczyć, czasem musi nas skrzywdzić aby zahartować, ale zawsze ten człowiek pojawia się po coś. Są ludzie, których poznajemy ot tak, ale oni są jak statyści i epizodyści w filmie, którzy nie robią nic. Ale są także ludzie, którzy są właśnie po coś, są nam przeznaczeni do poznania, są elementem naszego scenariusza życia. To nieodzowne składniki naszego życia. Są chwile kiedy analizuję swoje życie, ponieważ lubię badać losy ludzkie, to już leży w mojej naturze. I myślałam o tym kogo spotkałam przez ostatnie 4 lata mojego życia i doszłam do ciekawych spostrzeżeń. Jeśli chcecie dowiedzieć się o tych niezwykłych ludziach więcej, czytajcie dalej, tylko otwórzcie nie tylko oczy, ale i swoje serca, bo gdy się modlicie, kiedy całujecie, gdy płaczecie i marzycie macie zamknięte oczy, bo wszystko co piękne czuje się sercem. Nie potrzebne są inne zmysły, wierzcie mi.

M JAK MIŁOŚĆ... pod koniec 2013 roku we wrześniu spotkałam wspaniałą osobę. Kiedy weszła na salę w studium wywołała u mnie pozytywne uczucia. Chciałam ją poznać i wiedziałam, że zrobię to, bo zawsze jak czegoś pragnę to dążę aby to osiągnąć i na moje szczęście prawie zawsze mi się to udaje. Była to dziewczyna o ciemnych oczach, z kurwikami w nich. Miała głos jak radość... Wtedy to spełniło się moje marzenie o takiej prawdziwej przyjaźni. Chodziłyśmy na zakupy, do knajp na naleśniki i zimne piwo, malowałyśmy się, testowałyśmy w Sephorze kosmetyki, słuchałyśmy Disco Polo na cały regulator w aucie. Byłyśmy jak siostry. Wtedy to poczułam, że z obcej osoby ktoś naprawdę może stać się kimś tak bliskim jak rodzona siostra. Ona... silna, niezależna, sprytna. Mimo przeciwności losu, zawirowań, smutku, żalu do ojca, tego co życie przyniosło została dla mnie taka sama. Mnie nigdy nie potraktowała źle i wytknęła mi tego, nigdy. Zaakceptowała moje słabości, płakała gdy odchodziłam i powiedziała, że mnie kocha. Z obcej dziewczyny stała się niczym siostrą. Czemuż to życie z obcej osoby zrobiło kogoś bliskiego mojemu sercu, aby ponownie zrobić z tej osoby obcą? Chyba kocham nadal, będę czekać.

ZNÓW PRZYJDZIE MAJ... maj należał do moich ukochanych miesięcy, bo moje imieniny, bo pachnące konwalie w wazonie, bo budząca się wiosna. Nagle przyszedł maj 2014 roku kiedy to konwalie przestały pachnieć tak jak zawsze, na imieniny dostałam pierwszy raz margaretki, pierwszy raz nie założyłam sukienki tylko czarną spódniczkę, czarną bluzkę i piłam zieloną herbatę z czarnymi myślami. Pierwszy raz chciałam wyć. Nie ma uczucia porównywalnie strasznego jak stać nad trumną własnej babci, która nie tylko była najlepszą babcią, ale i przyjaciółką. Kiedy umierała miała takie mętne spojrzenie, fioletowe paznokcie i była taka zimna. Zwalczyła raka nerki, zmagała się całe życie z cukrzycą, walczyła aż do końca z rakiem piersi. Nie użalała się, nie myślała o tym, że każdego dnia umiera, miała sarkastyczny humor, który po niej odziedziczyłam. Mimo iż jestem sceptycznie nastawiona do wiary to czuję jej obecność i wiem, że mnie wspiera i wydaje mi się, że jeśli Bóg istnieje to babcia ma u Najwyższego "dobre plecy", bo wiele razy wyszłam z takich opałów, że mucha nie siada. Może kiedyś... może...(*).

TO NIE ŻADEN PSYCHOLOG TYLKO ZWYKŁA DZIEWCZYNA... kiedy studiowałam polonistykę spotkałam dziewczynę, która była do szaleństwa zakochana, ponieważ przeżywała swoją pierwszą miłość. To było uroczo popatrzeć jak ktoś kocha niewinnie i jest pełen wiary w prawdziwą miłość. Smutno było patrzeć na tę dziewczynę, która ofiarowała swoją pierwszą noc z chłopakiem, który po tygodniu potem ją zostawił. Wspierałam ją, pisałam setki maili na dzień, aby lepiej się poczuła. Powiedziała - "Będziesz wspaniałym psychologiem". Jestem tylko zwykłą dziewczyną, która czuje trochę więcej niż inni. Bycie empatką czasem zatruwa życie, ale dzięki niej czułam się jakby moje marzenie już się spełniło. Mimo, że to marzenie nierealne, to było miło choć przez chwilę móc poczuć, że robi się to co się kocha. Dziękuję.

ZIELONO MI... następną osobę poznałam niedawno. Pamiętam ten dzień jak dziś. Siedziałam przed dziekanatem i czekałam na koleżankę, aż tu nagle ktoś do mnie podchodzi. Tak to Ty, pewnie przestałeś czytać mojego bloga, ale owszem, uważam Cię za wyjątkową osobę, którą miałam przyjemność spotkać. Nasze spotkanie nie było przypadkowe, zarówno ja jak i on o tym dobrze wiemy. Wesołe osoby ze smutną duszą, w końcu muszą się spotkać, aby móc się poznać, wesprzeć i miło spędzić czas. Człowieka ze smutną duszą łatwo mi dostrzec, bo czuję, że ma w sobie ten pierwiastek melancholii, coś smutnego, tajemniczego. Takie osoby często niewerbalnie krzyczą aby z nimi porozmawiać, po prostu aby coś zrobić. Czy on mnie czegoś nauczył, to spotkanie, ta krótka znajomość, która fakt faktem za szybko się skończyła. Czego to spotkanie mnie nauczyło i ta osoba? Hm... tego, że zawsze jest głębszy sens danej sytuacji, a czasem wręcz trywialny, tego, że mężczyźni dżentelmeni nadal istnieją i, że... można poczuć się dobrze siedząc i rozmawiając, bez oczekiwania niczego, tak po prostu. Ta znajomość pewnie była dla chwili, dla tego relaksu, dla miłego wspomnienia. Czasem wspomnienie jest lepsze niż rzeczywistość, choć ja uważam, że... "Na zawsze między marzeniem, a rzeczywistością". Jeśli to kiedyś przeczytasz, to jednak widzisz napisałam o Tobie 😈 choć się zastanawiam czy może i nie miałeś na myśli innej tematyki postu ups... 🙌😈

Z KURWĄ NA USTACH... ta osoba jest niesamowita, poznałam też ją w tym czasie co poprzednią. Zaufanie doprowadziło mnie do tego, że wiem iż to niesamowicie wrażliwa osoba. Czasem naśladowanie suki nic nie da, gdy serce cierpi. Można budować mur, można udawać kogoś innego, ale znam się na ludziach i wiem, że może jesteś upadłym aniołem, ale zawsze aniołem. Pokazałam tej osobie czym jest tajemnica i dotrzymanie słowa i milczenie jeśli tego się oczekuje. Nie zapomnę tego spojrzenia, wtedy... zaufałaś, a to otrzymać od kogoś to dar.

DIAMENTY KSZTAŁTUJĄ SIĘ POD CIŚNIENIEM... ostatnia osoba to ktoś kto stał koło mojej ławki przed zajęciami z socjologii. Ta dziewczyna stała i rozmawiając ze mną czegoś się obawiała, tak to wnioskuję sobie, choć w oczach miała te chochliki, taką radość, trochę bólu, gram niepewności i szczerość. Nie da się udawać szczerości, można być zawodowym oszustem, ale tego się nie ukryje. Ta osoba pokazała mi, że otworzenie się przed kimś, zaufanie, rozmowa o słabościach jest czymś bardzo trudnym i bolesnym. Trzema zmierzyć się ze swoimi demonami, aby pójść dalej. W jej myślach jest ta niepewność i strach przed kimś, że zostanie niezaakceptowana, że nie zrozumie, że nie usłyszy czegoś ważnego. Powiedziała mi, że to wada, że niedosłuch to taki cholerny defekt, z którym musi żyć. Nigdy nie pomyślałabym, że to jej wada. Wadą jest kiedy się zdradza, kiedy się kłamie kogoś kogo się kocha, kiedy świadomie się krzywdzi ludzi, którzy na to nie zasługują. Niedosłuch to słabość, która osłabiła Twój słuch, ale nie Twoje emocje, odczucia. Dzięki temu jakim jesteś człowiekiem czujesz więcej, widzisz ostrzej, doświadczasz czegoś czego inni nie mogą. Odwagą jest mówienie o czymś czego się wstydzimy, obawiamy. Ci ludzie, którzy doświadczają najwięcej, z największymi trudnościami muszą się zmierzyć, walczyć ze sobą. Ona to zrobiła, osiągnęła to co chciała, gdy ludzie w nią zwątpili, nie wierzyli, że może, ona to zrobiła. To sukces pisany trudem, narzuceniem sobie tego, że TRZEBA i wiara w siebie, że można. Dlatego ja w nią uwierzyłam, że się uda, bo łatwiej iść przez życie, wiedząc, że ktoś w Ciebie wierzy. Nie było to z mojej strony pocieszeniem, ale prawdziwą wiarą w jej siły. Nie myliłam się. Jeśli Ona(bo tak powinnam napisać) wytrzyma ciśnienie jakie przed nią jest i z pewnością będzie, to stanie się diamentem, a do brylantów blisko. Mam pierścionek z brylantem, brylanty bliskie są mojemu sercu...

To 6 niezwykłych ludzi. Z jedną na zawsze musiałam się pożegnać. Jak długo w moim życiu będzie ta piątka? nie wiem. Ale wiem jedno, że spotkałam te osoby po coś, nawet wiem po co. Być może z którąś z nich już nigdy się nie zobaczę, ale dziękuję Losowi, że miałam możliwość tę osobę poznać. Nie mam pretensji, że to może były ostatnie spotkania, mam tę radość wewnętrzną, że miałam sposobność przeżyć z nimi czas. Mam wspomnienia, a tego nikt mi nie odbierze, bo są moje. Jestem na tym świecie aby uzdrawiać ludzi i nigdy o tym nie zapomnę. Jeśli Bóg istnieje to wierzę, w to, że zesłał mnie na ziemię aby pomagać tym, którzy nikogo nie mają, łapać ludzi, którym wydaje się, że spadają. Ktoś powiedział kiedyś, że "Samotność łączy tych, których środowisko rozdzieliło". Tak było ze mną i z tymi osobami. Dziękuję 💋💗

poniedziałek, 17 lipca 2017

Czerwone wino będziemy pili aż do dna

Jest wieczór, pogoda smutna. Dopasowana to mojego porannego nastroju. Słucham 1001 Hits na Open Fm, jestem w pozycji półleżącej z kieliszkiem czerwonego, półsłodkiego wina z Portugalii w dłoni. Czy zapijam smutki? Po części tak, chociaż ostatnimi czasy nie mogę narzekać, ponieważ jest lepiej niż było przez ostatnie dwa lata. Los nadal mnie nie rozpieszcza, ale oby gorzej nie było, a nie będzie źle. Mówi się, że wino leczy duszę i ciało, także powiedzmy że robię sobie domową terapię bez psychoterapeuty i farmaceutyków. Osobiście nie lubię czerwonego wina jeśli chodzi o walory smakowe, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Już dawno Adam Chrola śpiewał o tymże winie całkiem lekką i przyjemną piosenkę, choć nie rozumiem dlaczego na tekstowo.pl wyświetla się komunikat typu 18+. To absolutnie nie jest piosenka gorsząca, a bardziej piosnka tawerniana. Z czerwonym winem jest tak, że pije się je aż do dna, bo profanacją jest wypić tylko kieliszek przed snem. Kiedy pije się czerwone wino, a przynajmniej kiedy ja mam ochotę się napić(co jest rzadkim stanem) to lubię sobie powspominać, porozmyślać, zastanowić się nad sensem życia. Mimo, że lubię rozrywkę, dowcip, zabawę to mam duszę bardzo refleksyjną, czasem jest w niej za dużo melancholii, która nie ma ujścia i wtedy pojawia się wino. Przy winie się dobrze myśli, najlepiej w dwie osoby, bo można wymieniać się poglądami, a dodatkowo wino rozjaśnia umysł, chociaż w tym najlepsze jest białe wino, które na rozjaśnienie umysłu jest nieocenione. Wino ma wiele właściwości, a oto kilka z nich:

1. POPRAWA TRAWIENIA

Jest to jedna z lepszych właściwości czerwonego wina. Dzięki niemu przyśpieszamy proces spalania tłuszczy. Nie zapominajmy o umiarze, chociaż jedna butelka wina od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi, jeżeli nie będziemy nadużywali alkoholu.

2. OCHRONA NASZEGO NAJWAŻNIEJSZEGO ORGANU

Oczywiście dobrze zgadłeś, że chodzi o serce. Czerwone wino ochrania i wspomaga naszą życiodajną pompę i zmniejsza ryzyko wystąpienia udaru, który według mnie jest jedną z najgorszych rzeczy jaka może się człowiekowi przytrafić. Każdy kto leczy się na nadciśnienie obawia się udaru, dlatego kieliszek czerwonego wina w weekend do kolacji nikomu nie zaszkodzi.

3. ZWALNIA PROCESY STARZENIA

Każdy człowiek, czy to kobieta czy mężczyzna chce zachować młodość jak najdłużej i nie ma w tym nic dziwnego czy pysznego. To wino może spowolnić proces starzenia naszego ciała i ducha.

4. ZWIĘKSZENIE LIBIDO

Skoro Myśli Kobiety Wyzwolonej, to nie mogę nie wspomnieć o tym punkcie. Każdy kto jak najdłużej chce zachować sprawność seksualną powinien od czasu do czasu napić się czerwonego wina. Może lampka przed seksem? 😈


Właśnie sobie myślę o życiu... mam dużo szczęścia, wiele szans jakie Los mi daje, z wielu nie skorzystałam, ale może dzięki temu jestem w tym miejscu, w którym jestem teraz. Być może tak jest, przynajmniej w to wierzę. A tak na marginesie to mimo, że czerwone wino działa na wiele spraw, to ja raczej nie zamierzam go pić, bo smakowo hm... nie moja bajka. Znajdę coś co również działa na te 4 punkty, a jest smaczniejsze. Pewnie w tym miejscu wiele osób robi skrzywioną minę i myśli sobie - "Co ona wygaduje, czerwone wino jest pyszne". Być może dla wielu osób jest, ale moje kubki smakowe nie lubią się z nim, nic na to nie poradzę, albo nie piłam jeszcze wybornego wina. Na pewno nie lubię wytrawnego wina, półsłodkie może być, ale raczej jak czerwone wino to tylko słodkie i lekko zawiesiste, coś w stylu nalewki z wiśni. Wczoraj nie mogłam zasnąć i czułam się dosyć dziwnie, ale to pewnie ze zmęczenie i stresu, dlatego sądzę, że dzisiaj zasnę o wiele lepiej, może czerwone wino w tym też mi pomoże. Kto wie.

Uwielbiam takie duże i wysokie kieliszki ❤

niedziela, 16 lipca 2017

Oko za oko, ząb za ząb

Od 13 lipca mam tak fatalny nastrój, że jest to mała głowa. Nie lubię pisać o negatywach i o tym jak mi źle i jaka to jestem naiwna, ale piszę Wam o tym i o wszystkim dlatego, że chcę pokazywać Wam jakie to różne lekcje życiowe daje nam życie. Pamiętajcie, że moim celem jest uczenie ludzi, aby uczyli się na moich błędach i także na swoich. A najważniejsze w życiu jest wyciąganie wniosków, bo bez tego nic nie osiągniemy i nie pójdziemy dalej przed siebie. Także moi Drodzy do sedna. 13 lipca byłam podekscytowana bo wybierałam się na imieniny, a wiecie dobrze, że lubię celebrować, imprezować, przeżywać, doświadczać. Zawsze lubiłam spotkania rodzinne, towarzystwo uwielbiam. Szykowałam się, kupiłam z mamą śliczne białe goździki dla kogoś aby zrobić przyjemność tej osobie, ale najwidoczniej to wszystko niepotrzebnie. To bardzo przykre uczucie kiedy nasze starania zostają zlekceważone bądź niezauważone. Ale najbardziej nie lubię ludzkiej obojętności, instrumentalnego traktowania, a przede wszystkim lekceważenia mojej obecności. I zlekceważenie było słowem klucz w tym dniu. Jeszcze tak zlekceważona przez rodzinę dawno nie byłam. Nie było mi przykro, byłam wkurwiona na to, że gdy się wygląda dobrze, założy się dobre ciuchy, na sobie ma się złotą biżuterię, elegancki choć dosyć mocny makijaż jest się źle postrzeganym i ma się złe mniemanie o tej osobie. Po prostu kurewska polska mentalność! I nic więcej. Żałosne jest to kiedy siedzi się z rodziną przy stole i nikt do Ciebie nic nie mówi, ani nie zwraca uwagi. Miałam ochotę rzucić talerzem, ale i tak pewnie nikt by nie zauważył. Ktoś kiedyś dobrze powiedział, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, a i nie zawsze. Tego dnia byłam bardzo wkurwiona. Zapragnęłam sprawiedliwości i małej zemsty, ale takiej ciut ciut. Nadarzyła się okazja i ją wykorzystałam dosyć skutecznie. Oko za oko, ząb za ząb - to jedyna sprawiedliwość jakiej w swoim życiu możecie doświadczyć. Niestety, to brutalna prawda, ale sama prawda. Zapamiętajcie, nie pozwólcie się lekceważyć, bo każdy z Was jest na swój sposób wyjątkowy i to czy jesteście bardziej zamożni, ładniejsi, mądrzejsi od kogoś nie usprawiedliwia innych do złego traktowania Was. Nikogo. Ale musicie wiedzieć, że na świecie jest mnóstwo skurwysynów chcących Wam dokopać, olejcie ich i idźcie dalej. Jest taka mała anegdotka, a brzmi ona tak - "Napluj kurwie w oczy, a powie, że deszcz pada". Tak zacznijcie żyć, niech na Was gadają, a Wy miejcie to w zadku, a będzie się Wam lepiej żyło. Dostałam bolesną lekcję, ale ta osoba również, a inne z tych osób dostaną ją niebawem. Tymczasem.

Bo Diabłem się jest, a nie tylko bywa 😈😈😈😈😈😈

czwartek, 13 lipca 2017

Kiedy Aleksandra była Oleńką...

Dzień dobry Kochani 😊 właśnie wróciłam z Mazur(❤😚)i czuję się jak nowa - naprawdę. Teraz, w sumie to od pewnego czasu naszła mnie refleksja dotycząca mojego dzieciństwa. Kiedyś napisałam post o ulubionych zabawkach kiedy to byłam mała, ale dzisiaj jak tak jechałam autem to sobie wspominałam i muszę przyznać, że miałam świetne dzieciństwo. 

Miałam tutaj bodajże 3 latka i to były moje pierwsze wakacje nad jeziorem w Borkach. Pająki giganty podobno mnie atakowały, ale mama mnie obroniła i przeżyłam do dziś dzień 😈😈😈 Już za dzieciaka miałam stajla ❤ i własne zdanie jak widać ✌

A tutaj także na kajakach w Borkach z mamą i babunią(*). Już od dziecka lubiłam żółty. Ta pluszowa myszka jeździła ze mną zawsze i wszędzie. Teraz żałuję, że jako nastolatka wyrzuciłam wszystkie moje zabawki, bo w dzisiejszych czasach już takich nie ma jak były kiedyś. Lubię to zdjęcie. Miałam tutaj pocieszną minkę i krzywe nogi 😝😝😝😝😝😝😝 ale to chyba jedyne czasy kiedy byłam opalona, a teraz jestem blada jak śmierć. Zawsze lubiłam wyjazdy nad wodę, a tak swoją drogą to Maassen oznacza - dziewczyna z nad morza.

Tu znowu ja i moja piękna mama. Podobnie jak moja mama kiedyś(bo dzisiaj kocha spodnie) uwielbiam takie kroje sukienek. Niemniej to post o mnie, więc patrzcie na mnie, ej... na mnie, ja widzę, że patrzysz na biust mojej mamy 😈😈😈 Moim towarzyszem w tamtych czasem była Pumba czyli znany wszystkim doskonale Dzik z Króla Lwa. I pomyśleć, że dzisiaj panicznie boję się dzików, a kiedyś to był mój najlepszy kumpel. Nie wiem na co ja patrzyłam, albo już pozowałam. Wtedy świat nie znał jeszcze selfie i to było piękne, bo aparat analogowy uchwycił wszystkie emocje i po prostu wszystko. Te czasy nie wrócą, a miały naprawdę duży urok i klimat. 

Dzisiaj taki post lekki, przyjemny i dla ciekawskich, bo niektórzy lubią oglądać zdjęcia z dawnych lat. Wybrałam 3 ulubione moje zdjęcia, chociaż albumów w domu mam od groma. Za co kochałam lata 90? Za to, że przyszłam na świat, za to, że miałam dobrą mamę, wspaniałych dziadków, dobrze gotującą babcię, zajebiste zabawki, białego kotka mruczącego z Anglii(kiedyś mówiło się Anglia, a nie żadna Wielka Brytania - to też miało niepowtarzalny urok). Kiedy byłam Oleńką w wieku 5 lat powiedziałam, że zostanę znaną pisarką i wyjadę tworzyć do Los Angeles, a potem będę aktorką. I cóż... znana się nie stałam, może ciut ciut jakieś 5% rozpoznawalna dzięki temu, że mam niszowego bloga, piszę odkąd nauczyłam się pisać, a co do aktorstwa to czy filmy 18+ się liczą? Ha ha ha... nie no nie zapędzajmy się 😈😈😈😈😈😈 Aktorką raczej nie zostanę, bo nie mam warunków, ale pisarką jak najbardziej mam szansę zostać. Wiem jak wyglądają studia aktorskie - hardcore!!! 

Co było moim smakiem dzieciństwa?

Oj każdy ma coś takiego. Ja uwielbiałam placuszki z jabłkiem w wykonaniu mojej babci i żelki Haribo Dinosaurier(zostały dwa lata temu wycofane... ale w Niemczech są podobno). Ale fakt faktem te żelki to mój smak dzieciństwa. Jako dziecko uwielbiam jazdy samochodem z moim dziadkiem przy głośnej tanecznej muzyce. Wtedy to dziadek kupował mi na stacji benzynowej Statoil te żelki, które wtedy były produktem lux i kosztowały 12 złotych za opakowanie, gdzie w 2015 kosztowały w Carrefour 6 złotych. 

Czym pachniało moje dzieciństwo?

Perfumami Vanilla Fields mojej mamy, ruskimi perfumami mojej babci, żelkami Haribo Dino, cieniami do powiek dla dziewczynek i szminkami moich ciotek. 

Czego brakuje Aleksandrze, co miała Oleńka?

Na pewno brakuje mi wyjazdów do rodziny z Sochaczewa, imprez rodzinnych, zrywania wiśni z drzewa, żelek Dino, braku stresu, spacerów, na których niczym się nie martwiłam, pięknych lalek Barbie i ogólnie zajebistych zabawek. I bajek! to były czasy, kocham lata 90, po prostu kocham!!! I mam w związku z tym pomysł na post. Zrobię stylizację w stylu lat 90` na bloga, aby pokazać Wam co wtedy było modne. 

Kiedy Aleksandra była Oleńką... była grzeczna, dobra, zawsze dobrze ubrana. Aha... bo bym zapomniała. Z ciuchami wiąże się pewna historia. Kiedy miałam te kilka lat no może 6-7 zaczęłam rysować takie kiepskiej jakości malunki, w których rysowałam kobietę i jej strój. Potem do czasu 15 lat projektowałam jakieś ciuchy. Bardzo to lubiłam i tak sobie myślę, czy do tego nie wrócić, co myślicie o tym? Pozdrawiam Was serdecznie i nigdy nie straćcie wewnętrznego dziecka w sobie, bo to coś cudownego, buziaczki Kochani ✋❤


środa, 12 lipca 2017

Avon Today - recenzja perfum

Perfumy Avon Today to jedne z trzech perfum marki Avon, które cieszą się ogromną popularnością i należą do trzech najlepiej sprzedających się zapachów tej marki kosmetycznej.

Twarzą Today jest znana wszystkim Salma Hayek. Aktorka zawsze kojarzyła mi się z erotyzmem, wulkanem seksualności, egzotyką, namiętnością i siłą kobiecości. Czy właśnie takie są perfumy Avon Today? Niestety NIE. Poniżej przedstawiam Wam nuty zapachowe tych perfum:

Skład


Nuty Głowy: pieprz, frezja, kaktus
Nuty Serca: hibiskus, strelicja, kwiat pomarańczy, tuberoza
Nuty podstawowe: cedr, piżmo


Czy skład perfum odzwierciedla to czym pachnie Today?

W perfumach wyczuwalny jest intensywny zapach pieprzu i barrrrdzo intensywny zapach frezji. Z tym, że zapach frezji w tych perfumach nie jest landrynkowy tylko bardziej ostry, ale pewnie dlatego, że bardzo wyczuwalny jest pieprz, który rzutuje na zapach frezji. Today pachnie także cedrem i piżmem to bez wątpienia jest wyczuwalne nawet dla niewprawionego nosa. I nic poza tym. Perfumy nie ewoluują i pachną cały czas tak samo. Plus mają duży za to, że nie wywołują migreny, a są zapachy, które powodują u mnie straszny ból głowy. 

Avon Today to ciężki, pudrowy, mydlany, lekko duszący zapach. Dostałam te perfumy na Boże Narodzenie 2016 i nie był to trafiony prezent, ponieważ nie jestem miłośniczką zapachów stricte kwiatowych, a ten właśnie do takich należy. 


Jak jest z trwałością Today?

O dziwo, jestem tutaj pozytywnie zaskoczona, ponieważ Avon Today to bardzo trwałe perfumy, które są wyczuwalne całą dobę na włosach, ubraniach czy też skórze. Posiadam flakon 50 mililitrów tychże perfum i zużyłam ponad połowę ich. I na tym zakończę ich używanie, ponieważ trochę ten zapach mnie znudził, a poza tym to nie jest moja nuta zapachowa, bo tak jak powiedziałam Today to totalnie kwiatowe perfumy, a za takimi nie przepadam. Cena tych perfum za 50 ml to 60 złotych, także jest to niska półka perfum i gdyby zapach przełamany był jakimś owocem byłyby to nie najgorsze perfumy, no ale są jakie są. Nie polecam tego zapachu dla młodych dziewczyn, ponieważ to bardziej perfumy 50+ i 60+. 

Avon Today to zapach banalny, prosty, typowy Avon, chociaż plusa ma za niewywoływanie migreny i wielką trwałość. Flakon również ma prosty, klasyczny, elegancki. Niemniej jestem pozytywnie zaskoczona, że za taką cenę można kupić tak trwałe perfumy, to naprawdę dobra sprawa.

Tak jak widzicie na zamieszczonym obrazku, flakon Avon Today prezentuje się nie najgorzej, chociaż ja jestem miłośniczką oryginalnych, bardzo wyszukanych flakonów. Jedynie co kiepskie i tandetne jest w tym flakonie to plastikowa zatyczka. Pozdrawiam serdecznie, a tak swoją drogą to uwielbiam dla Was pisać recenzje perfum, ponieważ lubię siedzieć z flakonem przy moim nosie, wspominać sobie czy dany zapach wpisał się w moje wspomnienie i recenzować. Taki post, w której opisuję perfumy to dłuższa robota, bo muszę podejść do sprawy i obiektywnie i wczuć się w to co mówi mój nos. Od czwartku kolejne perfumy zaczynam testować i pewnie za jakieś dwa miesiące pojawi się kolejna recenzja perfum. Buziaki, Wasza Aleksandra. 

niedziela, 9 lipca 2017

HYGGE czyli Duńska Sztuka Szczęścia

Dzień dobry Kochani 😊 jakiś czas temu wspominałam o tym, że na blogu pojawi się post o tematyce HYGGE, które obecnie jest bardzo na topie. I tak jak obiecałam tak właśnie dzisiaj(teraz) zabieram się do napisania, z czym się to je i o co chodzi z tym całym HYGGE. Właśnie siedzę sobie w aucie i jadę na Mazury do mojego starego znajomego na ploteczki, interesy, ploteczki, ploteczki i może małe wędkowanie. Z racji tego, że mam dobrego kierowcę to mogę spokojnie pisać na laptopie nie drżąc o swoje życie ha ha ha 😜 Ale nie przedłużając, do sedna!

Czym jest HYGGE?

HYGGE to nie takie banalne słowo, które jednoznacznie powie Wam co takiego mieści się pod tym magicznym słowem. Ale postaram się wyczerpać temat i rozwiać tę tajemnicę. HYGGE to nic innego jak dobre samopoczucie, idealny nastrój, dostrzeganie piękna w małych, codziennych rzeczach, HYGGE to naprawdę sztuka szczęścia bez drogich aut, i wszystkiego co mieści się w słowie full.

Pewnego niedawnego razu w ręce wpadła mi książka pt. "Hygge Duńska Sztuka Szczęścia". Tego dnia padał deszcz i nic mi się nie chciało, więc zabrałam się za lekturę, która okazała się potem bardzo inspirującą, wręcz pełna inspiracji. Teraz rozumiem dlaczego tak wiele osób zafascynowanych jest Danią, a w tym mój brat. Wojtek kocha Danię, powiedział że było tam pięknie, zieleń, rudzi faceci, uśmiech od ucha do ucha i zupełnie inna mentalność. Nie miałam przyjemności być w Danii ale kiedyś się wybiorę, bo z tego co słyszałam i czytałam to warto - to mało powiedziane.

Co jest HYGGE, co trzeba robić aby się HYGGOWAĆ(doświadczać szczęścia)? 😊
Poniżej podam Wam różne propozycje, które odpowiadają za wywołanie uczucia HYGGE.
Oto one:

- napij się zielonej herbaty z jaśminem z przyjaciółmi lub Twoją ukochaną babcią
- pogłaszcz kota
- idź na spacer w deszczu, nie przejmując się, że zmokniesz(przecież nie jesteś z cukru)
- pocałuj kogoś pierwsza/pierwszy, bo co Ci szkodzi
- zatańcz na molo nawet jak wszyscy patrzą(tak naprawdę ludzie to tylko pieprzona widownia)
- zjedz 3 kawałki tortu o 3 w nocy, co z tego, że w cycki nie pójdzie, ale jaki smak
- wyjedź gdzieś gdzie nigdy nie byłaś/byłeś i zgub się, to pozwoli Ci się odnaleźć
- wypij piwo w miejscu publicznym i nie przejmuj się, że dostaniesz mandat
- powiedz komuś, że go kochasz, nie bacząc na konsekwencje

Powyżej podałam Wam moje pomysły HYGGOWANIA, w książce znajdziecie wiele podobnych pomysłów, a nawet i 100 różnych. Książka nie należy do tych, które należy czytać od deski do deski, czy od początku do końca. Można czytać od tego co chcemy i się nie ograniczać. Pewnie zastanawiacie się w jaki sposób ja się HYGGUJĘ i jak odnajduję szczęście w tych małych, codziennych, prozaicznych momentach w każdym dniu. Poniżej zdradzę Wam moje przykłady na to w jaki sposób doświadczam magicznego uczucia HYGGE

- słuchanie muzyki na full na słuchawkach(rock`n`roll lat 50-60)
- spacer po burzy(wtedy powietrze jest takie niesamowite)
- zapalenie papierosa na dworze ze znajomymi
- papieros, drink, grill, świeże powietrze i rozmowa o sensie życia
- słuchanie dźwięku koników polnych późnym latem
- masaż stóp

Tak jak widzicie możliwości na doznanie HYGGE jest mnóstwo. Na każdego coś innego działa. Wierzę, że każdy z Was ma niby zwyczajne momenty w ciągu dnia, które są paradoksalnie bardzo magiczne i wytwarzają niesamowite uczucie HYGGE. Życzę Wam abyście choć jeden raz każdego dnia zatrzymali się i doznali uczucia prozaicznego szczęścia. To naprawdę jest możliwe, nawet w tym kraju jakim jest Polska. HYGGE można się nauczyć, wystarczy otworzyć oczy i uszy, a przede wszystkim serce i umysł. Powodzenia, znajdujcie szczęście każdego dnia, buziaczki 😚😚😚


poniedziałek, 3 lipca 2017

Legalizacja MARIHUANY w Polsce

Ponad tydzień temu posłowie w Polsce poparli ustawę legalizującą leczniczą marihuanę w Polsce. Jest to duży krok naprzód w tym zaściankowym kraju i jestem szczerze powiedziawszy bardzo pozytywnie zaskoczona, że posłowie Prawa i Sprawiedliwości także zagłosowali na TAK! Cieszy mnie to, że w końcu przestali się bać tego co dla nich mniej znane. Bardzo jestem ciekawa kiedy ustawa wejdzie w życie i kiedy to olej z konopi indyjskich znajdzie się w polskich aptekach. Sejm nadal zastanawia się gdzie powinno uprawiać się marihuanę. Według mnie i na chłopski rozum najlepiej uprawiać ją w swoim kraju, ponieważ pieniądze z jej uprawy będą szły dla Polski a nie dla innego państwa. Dużo osób jeszcze nie wie o tym, że w dzisiejszych czasach można zrobić biznes ze wszystkiego i na wszystkim. Niemniej to duży krok, że marihuana będzie dopuszczona do leczenia w Polsce i z tego należy się cieszyć, bo to wielka szansa na zdrowie dla tysięcy Polaków. Brawo! ✌

Każdy kto mnie dobrze zna, wie że popieram leczenie i rekreacyjne stosowanie marihuany. Nie widzę, żadnych wad w jej stosowaniu, ale należy podkreślić, że nigdy nie byłam i nie jestem od niej uzależniona. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się po Polskim Sejmie w tym okresie polityki, że legalizacja marihuany leczniczej będzie miała miejsce. 

Uważam też, że w chwili obecnej jest duża szansa na to aby za kilka lub kilkanaście lat weszła ustawa o całkowitej legalizacji marihuany. Bardzo bym tego chciała, bo Polska mogłaby zarobić, a Polacy mogliby być bardziej zrelaksowani, weseli i chociaż na kilka godzin szczęśliwi bez większych skutków ubocznych. Paradoksalnie po marihuanie człowiek nie tyje, ponieważ poprawiona jest przemiana materii, więc teraz wiecie czemu przytyłam, za mało zielonego w tym smutnym jak pizda mieście(Łódź, kurwa!). Rzecz jasna, w myśl klasyka ✋

Holandio, miłości moja już w listopadzie się widzimy ❤❤❤❤❤❤

Wasza Aleksandra, na umyśle na pewno nie zielona 😈