środa, 29 listopada 2023

Escada Magnetism, czyli... jak pachnieć pomidorkami koktajlowymi

Początek lat dwutysięcznych to słodycz, mnóstwo różu, cekiny, brokat, przepych i wszędobylska wata cukrowa. Wszystko wtedy musiało być sweet, a nawet rzekłabym, że sooooooooooooo sweet. Ta słodycz widoczna była przede wszystkim w filmach, które w tamtym okresie powstawały. Wredne dziewczyny, Nowy Jork Nowa Miłość, Rozbitkowie, H2O - wystarczy kropla to tylko kilka pozycji, w których wylewała się słodycz zewsząd. Tak swoją drogą uwielbiam te filmy i nie zliczę już ile razy oglądałam Wredne dziewczyny oraz film z siostrami Olsen. Nadal ubóstwiam! 💕 Lata dwutysięczne były wyjątkowe, przesłodkie (ba! przesłodzone), muzyka klubowa z tamtego okresu była zajebista (!!!) i w teledyskach również widoczna była ta słodycz. Oj... to były czasy. Było łatwo, prosto, przyjemnie i wszystko było takie... bardziej normalne. Tęsknię za tamtymi czasami i bardzo żałuję, że w tamtym okresie nie przypadała moja trzydziestka. No, ale było minęło. Cieszy mnie to, że byłam nastolatką w tamtych czasach i pamiętam jak było. A było inaczej, było dobrze. Oczywiście, że nie było takich udogodnień jak dzisiaj, czy też takich fajnych kosmetyków, ale żyło się prosto i ludzie byli ludźmi, bo dzisiaj to... ROSZCZENIOWOŚĆ się kłania. 

Dlaczego o tym mówię? Ano, dzisiaj chcę Wam przedstawić twór perfumeryjny, który został wydany w 2003 roku, czyli powinien idealnie prezentować lata dwutysięczne. A jak jest w praktyce? Zapraszam zatem do dzisiejszej zapachowej lektury. 


Mowa jest oczywiście o perfumach Escada MAGNETISM. Spójrzmy w dół! 👇





Nuty Głowy: czerwone jagody, czarna porzeczka, liść czarnej porzeczki, liczi, ananas, melon

Nuty Serca: zielone liście, bazylia, kwiat migdałowca, irys, frezja, heliotrop, jaśmin, magnolia, róża, kminek, konwalia

Nuty Bazy: karmel, wanilia, paczula, benzoes, piżmo, drzewo sandałowe, bursztyn, wetyweria






Jak widzicie składników tych perfum jest baaardzooooooo dużo. Także złożenie jest bardzo bujne. 

Pierwszy raz MAGNETISM powąchałam w Sephorze i pamiętam, że byłam wtedy chuda, więc musiał być to gdzieś rok 2012-2013. Byłam zachwycona tym zapachem, ponieważ pachniał właśnie jak lata dwutysięczne. Było słodko, owocowo, wręcz powiedziałabym, że landrynkowo. Tak, MAGNETISM pachniał cudownymi landrynkami. Natomiast tę wodę perfumowaną kupiłam dopiero w tym roku i muszę Wam powiedzieć, że dla mnie ten zapach przeszedł totalną reformulację, ponieważ nie jest to w ogóle słodki zapach. Niestety rozczarowałam się przy pierwszym psiknięciu diabelnie. Jak prysnęłam w przestrzeń to do mojego nosa dotarł ogromny powiew POMIDORKÓW KOKTAJLOWYCH. Tak! Aktualnie MAGNETISM pachnie pomidorkami koktajlowymi i zielonymi ich łodyżkami. Dodatkowo wyczuwam ogromną ilość kminku co dla mnie jest po prostu potworne. Czarnej porzeczki w ogóle nie czuję w tych perfumach, a jak wiecie czarna porzeczka w zapachach to jeden z moich ulubionych składników. I przepraszam bardzo? Gdzie w tych perfumach jest liczi, ananas i melon? Zamiast tego czuć bazylię jak na pizzy. No po prostu tragedia, jedna wielka masakra. Już rozumiem czemu te perfumy mają zostać wycofane ze sprzedaży. M A S A K R A!!! 

Niestety z kosmetykami i perfumami jest tak, że gdy przejdą "metamorfozę" (zmieniają formułę) to ta zmiana jest zawsze negatywna. I tak też jest i w tym przypadku. Przepiękne perfumy teraz śmierdzą. Jedyne co piękne w tych perfumach pozostało to ten burgundowy, kryształowy flakonik. Tak, kształt tej butelki perfum jest iście jak z lat dwutysięcznych. No, ale sam zapach to koszmarek. Jak mogli tak piękny zapach, tak spieprzyć, tak przekminkować! 






Na moje szczęście i na szczęście mojego portfela zakupiłam jedynie 25 mililitrów tych perfum, więc zapłaciłam za nie ok. 85 złotych. To i tak wysoka cena, no ale to Escada, wyższa półka perfum. Niestety co z tego skoro to brzydki zapach. Wiecie... każdy ma inny gust, ale nie wiem jak można chcieć pachnieć bazylią, kminkiem i pomidorkami koktajlowymi. Dla mnie reformulacja tych pięknych perfum to po prostu ogromne nieporozumienie i wielkie rozczarowanie. Tak piękny zapach... jak można było tak zepsuć. Szkoda.


Wiem, że MAGNETISM jest perfumami, które bardzo często są podrabiane, więc może zakupię sobie jakąś podróbkę i może ona będzie pachniała jak dawny Magnetism. Nawet na Fragrantice kobietki wypowiadają się, że teraz bardzo się rozczarowały Escadą, która ten Magnetism tak okrutnie zmieniła. Także, nie jestem osamotniona w mojej opinii. Szkoda, naprawdę szkoda, bo cieszyłam się, że będę mogła raz jeszcze poczuć ten zapach co niegdyś. Niestety, nie było mi to dane i kobietom kupującym te perfumy również już dane nie będzie. No cóż, pozostanie mi za to piękny flakonik. Choć tyle.




Escada MAGNETISM to woda perfumowana dostępna w trzech pojemnościach (25 ml, 50 ml, 100 ml). W cenie regularnej 25 ml kosztuje ok. 105 złotych, zaś ja zapłaciłam ok. 85 złotych, ponieważ kupiłam w promocji na Notino. 

MAGNETISM był zapachem kierowanym dla nastolatek i młodych dorosłych kobiet. Był flirciarski, słodki i zalotny. Dzisiaj to zielenina, nie na talerzu, a w powietrzu. 








Tymczasem. 




wtorek, 28 listopada 2023

Jak nie dostanę zapalenia płuc to będzie cud...

Jakieś pół godziny temu na fanpejdżu Myśli Kobiety Wyzwolonej napisałam notkę, w której to dodałam to samo zdjęcie co w tym poście. Dla niewtajemniczonych zapraszam na Facebooka i zachęcam do zostawienie po sobie "kciuka" 👍, dzięki czemu blog dociera do większej liczby osób, a poza tym jesteście wtedy na bieżąco z tym co na blogu i u mnie się dzieje. Z góry dziękuję! 😘😘😘😘😘😘😘😘


A wracając do dzisiejszej sytuacji. Ja naprawdę się sobie dziwię, że do tej pory nie wzięłam się za prawo jazdy, które jest mi tak baaardzo potrzebne. No bo zobaczcie sami... wracałam do domu i stałam na przystanku, a autobus godzinę nie przyjeżdżał i nie przyjeżdżał. Kwitłam tak sobie bez rękawiczek, bez szalika, bez czapki w mocno minusowej temperaturze. Jak będę zdrowa to będzie cud! Dobrą myślą byłoby zamówienie taryfy, ale trzeba jeszcze przedtem wpaść na genialny pomysł zabrania ze sobą gotówki lub karty XD. Ten dzień to po prostu P O E Z J A XDDDD. 


W końcu zamówiłam taryfę, wysiadłam z auta, weszłam do domu po hajs, zeszłam na dół i zapłaciłam. Pan taksówkarz nie miał o to pretensji, bo komu jak komu, ale osobie z takim urokiem osobistym, z rozmazanym tuszem do rzęs od deszczu i z czerwonymi, zmarzniętymi policzkami się nie odmawia XDDDDD. 









Powiem Wam, że jestem na siebie zła. Tak! Jestem na siebie zła. Nieee, nie za to, że zapomniałam gotówki i karty, ale za to, że nie myślałam wcześniej o ważnych sprawach i może nie uzmysłowiłam sobie wielu kwestii wcześniej. A teraz to... lipa. Nawet coś większego niż lipa, no chyba, że lipa plus size to może być. Po pierwsze to całe prawko. Mając osiemnaście lat miałam odłożony hajs na auto moich marzeń, którym w tamtych czasach był Ford Mondeo. Nie kupiłam auta, bo słuchałam dziadka, że lepiej, jak wezmę się za naukę do egzaminów maturalnych, a nie za robienie prawka. W tamtych czasach nie byłam asertywna i słuchałam za bardzo ludzi i o.... gówno. Gdybym miała dzisiaj osiemnaście lat to już jutro bym się zapisała na prawo jazdy i kupiła auto. A teraz? Teraz wiele się zmieniło. Po drugie to jest kurwa smutne i trochę żałosne, że nikt nie przyjedzie i nas nie ocali. Co gorsza, boimy się napisać/zadzwonić, aby nie usłyszeć - "Wiesz, która jest godzina, pOjEbAłO?!?!!!". Jestem bardzo zła na siebie, bardzo. To stanie na przystanku mnie dobiło mentalnie. W nocy zawsze się więcej rozmyśla, a takie sytuacji pokazują nam za wiele i zbyt dobitnie stan naszego życia. Za bardzo!



Przemarzłam do kości, aż odkręciłam sobie w moim pokoju kaloryfer, a z reguły tego nigdy nie robię. Normalnie trzęsę się z zimna! 😓😓😰❄⛇ Nic mi się nie stało, niby nie mam powodów, ale jest mi smutno, naprawdę bardzo. Muszę wziąć się w końcu za prawko, bo tak być dłużej nie może. Czuję się zmęczona, zdołowana i przez życie oszukana. Pierdolony autobus... wystarczyło, że by przyjechał. 






Wiecie kiedy ludzie zaczynają przewartościowywać swoje życie? Wtedy kiedy prozaiczna sytuacja "uderza" ich w twarz, tak że głowa odlatuje do tyłu, bo to był sierpowy, taki solidny i bolesny. Wiecie, nie mogę narzekać, bo ten rok był dla mnie wyjątkowo łaskawy i mimo wszystko spokojny, ale... są kwestie, które tkwią we mnie i po prostu rozczarowują moją skromną osobę. Wiem, wiem... rozczarowanie to bezwartościowa emocja, no wiem, ile ja razy o tym pisałam. Niemniej odczuwam to. 









W tle leci Bonnie Tyler, w pokoju tlą się świąteczne światełka, które dzisiaj sobie rozwiesiłam, bo już poczułam christmasowy vibe i tak sobie myślę, że może Luke miał rację. Luke to był gość, który bardzo mi pomógł w życiu, baaardzo i zawsze będę mu za to wdzięczna, mimo że zakończyłam z nim znajomość. Zakończyłam to może nie do końca dobre słowo. Zniknęłam, po prostu. 
Może miał rację, pomagał mi i jeszcze chciał mnie ocalić, uratować, wybawić, dać mi cały Londyn. Nigdy nie zapomnę tego co mi powiedział - "Taka kobieta jak Ty, powinna mieć wszystko co najlepsze. Taka kobieta jak Ty... a tak niewłaściwie postępuje i żyje w błędzie, błąd za błędem". Może ja po prostu w niektórych ludziach chcę widzieć boga, cudotwórcę, zbawiciela, cud świata, czy nawet Boga. Nie wiem już sama. Wiecie... problem jest w tym, że mimo iż jestem dosyć przebojową osobą i upartą to... jestem wewnątrz idealistką, którą boli to jak ludzie postępują. Trudno jest mi ufać i mieć wątpliwości. To jest jeden wielki konflikt wewnętrzny, który osłabia duszę, umysł i ciało. Jestem rozczarowana. 












Oj... jaka teraz leci piosenka Bonnie Tyler, która idealnie wpasowuje się w mój aktualny mood. Szokers!




Idę do kuchni wziąć sobie coś do picia i do jedzenia, bo jadłam o 16:00. No i położę się spać, bo jutro w sensie dzisiaj chyba będę chodzić na rzęsach. Będę nieprzytomna... . 








Dobranoc moi Drodzy 👋


sobota, 25 listopada 2023

Jak zapuściłam włosy? Mam całe NATURALNE WŁOSY!

Myśli Kobiety Wyzwolonej tworzę od połowy 2014 roku. Widzieliście mnie w naturalnych włosach, w czekoladowym brązie, czerni. Mogliście czytać i oglądać posty, w których to byłam jasną blondynką, rudzielcem, a także burgundową lady. Mieliście też szansę zobaczyć mnie w kilku postach w blondzie z różowymi oraz z fioletowymi końcówkami. Nawet uświadczyliście mnie w ombre i to przez całkiem długi okres. Generalnie przez 10 lat zmieniałam swój kolor włosów na głowie i cieszę się, że mogłam trochę poeksperymentować. Każdy kolor włosów był mi potrzebny, czułam taką wewnętrzną potrzebę zmiany. I nie żałuję, żadnej z nich! 

Moje najdłuższe włosy dosięgały do połowy moich pośladków. Tak! Miałam niesamowicie długie włosy w 2012-2018 roku. Oprócz tego, że były długie, brązowe (farbowane) to były niesamowicie zdrowe, zadbane, błyszczące i gładkie. Miałam naprawdę dużo włosów na głowie, z których mogłam wyczarować każdą fryzurę; w tym mieć piękne, gęste i grube loki/fale. Niestety w 2018 roku zaczęłam bardzo poważnie chorować na nadciśnienie tętnicze, miałam zaburzenia gospodarki cukrowej i insulinowej, problem z hormonami nerek i generalnie bardzo dużo stresu związanego z facetem, którego pokochałam. Mimo to nadal moje włosy były w bardzo dobrym stanie, ale jak już zaczęłam się zdrowotnie czuć lepiej to na początku 2019 roku postanowiłam, że powoli będę stawała się blondynką. Zaczęłam więc od rozjaśniania końcówek rozjaśniaczem marki Joanna. Rozjaśniałam włosy sama, w domowym zaciszu. Pierwsze rozjaśnianie przebiegło bardzo pomyślnie, ponieważ chciałam delikatnie rozjaśnić końcówki, aby ich nie spalić. I tak też mi się udało. Potem rozjaśniałam co miesiąc końcówki coraz wyżej i wyżej, aż doszłam do czubka głowy. Kiedy stałam się w 2020 roku totalną jasną blondynką to moje włosy stały się po pierwsze matowe, a następnie przesuszone. W dotyku stawały się coraz bardziej nieprzyjemne i szorstkie. Niemniej jednak nie myślałam o tym, aby przestawać rozjaśniać odrosty, a tak naprawdę dalej całe włosy. Podczas rozjaśniania odrostów (mniej więcej co 1-2 miesiące) przeciągałam cały rozjaśniacz na całą długość włosów. Wiem, wiem... źle! Pod koniec roku 2020 moje włosy zaczęły się troszkę kruszyć, a przez to ich długość nie była dla mnie już satysfakcjonująca, ponieważ same się skracały. Niemniej to postanowiłam rozjaśnić raz jeszcze włosy na niemalże elfi blond (prawie, że platynowe włosy). Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Następnie za miesiąc po tym jakże hardcorowym rozjaśnianiu wybrałam się do fryzjera i ufarbowałam włosy na wściekłą marchewkę. Byłam ruda jak cholera! Podobał mi się efekt, ale z tygodnia na tydzień od tego zabiegu farbowania włosów moja czupryna wyglądała jakbym liniała w tempie ekspresowym. Po ufarbowaniu włosów na rudo połowa włosów mi wypadła i miałam naprawdę mysie strączki. Wyglądały moje włosy w naprawdę opłakanym stanie patrząc na to jak piękne, długie, grube i gęste włosy miałam. Wszyscy widzieli różnicę. A najgorsze, że ja widziałam to co stawało się z moimi pięknymi włosami. Dodatkowo rudość "spierała się" tak szybko, że miesiąc po farbowaniu stawałam się na nowo blondynką, ponieważ bazę miałam prawie, że białą. Zirytowałam się i poszłam znów do fryzjera. Tym razem zrobiłam sobie burgund (bardziej fioletowy!) i niezbyt mi się podobało, ponieważ odzwyczaiłam się od tak ciemnych włosów. Nie podobało mi się jakoś specjalnie, więc cieszyłam się, że to samo co z rudością stało się i z burgundem. A co było potem? Potem już z moją kondycją włosów było coraz to gorzej i gorzej. Niemniej obudziłam się i zaprzestałam rozjaśniania oraz farbowania włosów. Przestałam na dość długi czas eksperymentować z kolorem włosów. Jedyne co robiłam z włosami to regularnie co 4 (coś koło tego) miesiące podcinałam końcówki moich włosów. Natomiast w lutym 2022 roku nałożyłam na moje jasne końcówki fioletową farbę, która była takim "kolorkiem" na 25 myć. No i od tego czasu nie farbowałam, ani nie rozjaśniałam włosów. W Sylwestra 2022 roku ścięłam prawie 30 centymetrów włosów i byłam "załamana" (trochę przesadzone słowo, ale wiecie o co chodzi) długością moich włosów, ale chciałam jak najszybciej pozbyć się wszelakich zniszczeń i tych jasnych końców. Następnego dnia, czyli od tego roku zaczęłam suplementować Skrzypovitę w dawce 2 kapsułek na dobę. Wybrałam 3 opakowania Skrzypovity! Później dołączyłam suplementację witaminy D, której miałam tylko 4 jednostki w organizmie i groziła mi zapaść serca. Do dziś dzień suplementuję witaminę D i nie mam potrzeby drzemania po południu, jak miało to miejsce przez wiele lat, ponieważ czułam ogromne osłabienie, senność, zmęczenie. Czułam zmęczenie chorobowe. Dodatkowo łykam 4 kapsułki Oeparolu (olej z wiesiołka) i suplementuję Omegę 3. No i oczywiście już prawie 1,5 roku nie biorę leków odwadniających na nerki, które cóż... zamiast pomagać to mi szkodziły. Biorąc odwadniacze zdarzało mi się sikać 1-2 razy na dobę. Dzisiaj w końcu działa mi pęcherz! Wszystko zawdzięczam sobie, całą zmianę, którą poczyniłam nad moimi włosami i troszkę nad moim zdrowiem. Sama postanowiłam odstawić odwadniacze i wprowadzić suplementację, która wspiera generalnie nie tylko jakość włosów i cery, ale przede wszystkim serce, nerki oraz gospodarkę hormonalną. 


Oczywiście... efekty nie były widoczne po miesiącu, ale po 6 miesiącach było widać, że nowe włosy są bardziej miękkie i ilość baby hairów jest olbrzymia. Oprócz dbania o włosy od wewnątrz stosuję wcierki, masę odżywek, peelingi do włosów, a także wykonuję masaż głowy. I dzięki temu wszystkiemu udało mi się zapuścić włosy do pasa w 11 miesięcy (!!!). W Sylwestra jak ścinałam to miałam włosy lekko za obojczyki, a teraz sięgają do pasa, więc SZOKERS. Niemniej była to droga zabawa, bo suplementy i te wszystkie produkty do włosów kosztują naprawdę dużo. Najważniejsze jest to, że zdobywając wiedzę o włosach i zdrowiu wiedziałam co zrobić, aby poprawić radykalnie stan moich włosów. Regularność to podstawa! No, a teraz efekt 😀😀😀.







Taki mam naturalny (mniej więcej, bo światło...) kolor włosów. Jak widać jeszcze nie siwieję, choć mam 2 czy 3 siwe włosy pod spodem. Ahaaaa... oprócz tego wszystkiego co napisałam wyżej to przestałam stosować prostownicę, nie kręcę włosów. Jedynie suszę włosy 3 nawiewami powietrza i dokładnie szczotkuję. I tyle. 

Zamierzam za jakiś czas napisać jeszcze bardziej szczegółowy post o aktualnej pielęgnacji moich włosów i zrobię zdjęcie całej długości moich włosów od tyłu. 




Czy planuję jakieś włosowe zmiany? Oczywiście, że korci mnie zmiana koloru od pewnego czasu, bo ja potrzebuję do życia zmian jak spragniony wody na pustyni. Natomiast szkoda mi znowu niszczyć włosy, więc nie zamierzam rozjaśniać, ani ich przyciemniać. Teraz mam naturalne włosy i bardzo mnie to cieszy, bo chciałam zobaczyć siebie po latach w swoim naturalnym kolorze włosów. I tak, stałam się włosomaniaczką. Dostałam hopla na punkcie włosów i to jest bardzo przyjemne, acz drogie hobby 😆. 









I cóż mogę jeszcze dodać. Rozjaśniacz bardzo niszczy włosy, ponieważ stają się cieniutkie, suche/przesuszone i kruszą się. Rudość niszczy włosy jeszcze bardziej niż rozjaśniacz o czym dowiedziałam się od znajomej ze stosunków międzynarodowych oraz przekonałam się sama na sobie. Dlatego moja przygoda z rozjaśniaczem na długo się zakończyła i pewnie już do tych zabaw nie wrócę. Chyba, że...
Poza tym życie wszystko może odwrócić do góry nogami, dlatego nie ma sensu nic planować, bo Los z naszych planów się śmieje, dlatego ja mało co planuję. Po prostu... ROBIĘ. 













Dbajcie o włosy moi Kochani, ponieważ one dodają urody i takiej pewności siebie.
Jeżeli macie problemy z włosami to zastanówcie się nad ich pielęgnacją i przemyślcie swoje zabiegi fryzjerskie oraz przede wszystkim sprawdźcie swoje zdrowie hormonalne. Hormony mają ogromny wpływ na to jak wyglądają Wasze włosy. Jeżeli robicie z włosami cuda, a efektów brak to znaczy, że trzeba iść w zdrowie, a nie w pielęgnację. Wiem co mówię!






Buziaczki! 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋




piątek, 24 listopada 2023

Jesienne porządki w piwnicy

Jesień jest idealnym czasem na uporządkowanie spraw prywatnych, zawodowych oraz tych prozaicznych jak na przykład porządkowanie piwnicy. 

Mam dwie piwnice i zarówno ta mniejsza, jak i ta większa jest po prostu przepełniona przedmiotami, które nadają się po prostu na wysypisko śmieci. Nie wiem ile się tego uzbierało, ale nie wygląda to dobrze 😅😆. A dodatkowo przestrzeń jest załadowana przedmiotami, które naprawdę nie są mi do niczego potrzebne. Zamiast mieć porządek, miejsce na ważne rzeczy, które niekoniecznie są mi potrzebne w mieszkaniu to niestety... piwnice moje służą jako zbieralnia (czyżby neologizm?) i przechowalnia rzeczy nie do użytku. Także, postanowiłam coś z tym zrobić i w miarę możliwości zacząć to sprzątać, wyrzucać i oddawać innym, którym się po prostu takie przedmioty przydadzą. Mnie to jest osobiście niepotrzebne. 







Przy okazji "wyprowadziłam" do piwnicy mój wiatrak z pokoju stołowego. Jesienią i zimą do niczego mi się w domu nie przyda. A tak na marginesie, jeśli wiosną będziecie poszukiwać dobrych wentylatorów na letnie upały to polecam zaopatrzyć się w jakiś duży, wysoki (na nóżce) wiatrak z Carrefoura. Ja właśnie takowy posiadam i sobie chwalę. 




Selfie z piwnicy musi być! 😅😆 Mój świętej pamięci dziadek zainstalował nawet w naszej "komórce" lusterko i dobre światło. Aż chce się powiedzieć - Dziadek blogera, wie czego wnuczce potrzeba 😆. Jak widzicie za mną jest dużo kabelków, a to tylko dopiero przedsionek tego co trzeba wyrzucić. Jest tego od zatrzęsienia. 



Nooo, wiatraczek elegancko zapakowany i może teraz popaść w sen zimowy 😆. Ciężkie to cholerstwo.



No burdel i generalnie graciarnia level 100 MASTER. Komu to potrzebne 😒.




Muszę naprawdę to jakoś rozplanować co mi się przyda, a co nie. Co do śmieci, a co dla innych. 



Znajdźcie Maassen! 😆😆😆




Swoją drogą to nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam chodzić po piwnicach, bunkrach i opuszczonych parcelach. Totalnie moje klimaty! 💀👻😎😈 






Na koniec chciałabym Wam pokazać nowe pazy. Jest to czarno-biały French z pajęczynką, duszkiem i kotkami. 

Paznokcie wpasowały się idealnie w klimat mroku, jesieni i oczywiście tej piwnicy. 






Porządki w piwnicy jeszcze są nie do końca ogarnięte, więc czekają mnie jeszcze jakieś 2 wizyty i wtedy wszystko będzie tak jak być powinno. Jedynie pociesza mnie to, że nie spotkałam ani jednego pająka, czy też szczurka. Trochę zaskakujące, ale to akurat dobrze, bo boję się pająków. Nie weszłabym do piwnicy jeśli widziałabym przed sobą te okropne stwory. Boję się pająków, bo dwa razy miałam zakażenie krwi przez ugryzienie pająka nad jeziorem. Swędziało niemiłosiernie! Dodatkowo pająki mają umiejętność skakania, więc jak taki włochaty ośmionożny delikwent na Was skoczy, to nie chciałabym być w Waszej skórze. Po prostu pająki są przerażające, przynajmniej dla mnie, choć staram się jak najbardziej z nimi oswoić, zaprzyjaźnić 😆😆😆 i traktować na lajcie. Niemniej, nie wiem czy one są do mnie pozytywnie nastawione, ale obawiam się, że NIE. Nie no, nie lubię pająków. Sorry! 💁 








A jak tam Wasze jesienne porządki? 😁😁😁




Czołem! ✋👀😃
















czwartek, 23 listopada 2023

Nie mam już siły... APOGEUM ZMĘCZENIA!

Dobry wieczór.

Już nie mogę sobie przypomnieć, kiedy byłam tak psychicznie styrana, jak właśnie jestem dzisiaj. Ilość snu dzisiaj to jedyne i skromne niecałe 2 godziny. Przez to zmęczenie czuję, że znowu łapie mnie infekcja. Strasznie mi zimno... nie mam już siły. 





Jedyne o czym dzisiaj i teraz marzę to długi 10-godzinny sen. Gorąca kąpiel i jeszcze bardziej gorąca herbata o smaku owoców leśnych. Właśnie tego mi trzeba! 😢 Mówię Wam, już nie pamiętam kiedy zmęczyłam się tak psychicznie i fizycznie. Do cna, do ostatniej kropli... (zapomniałam czego 😖). 






Nie mogę zebrać myśli, tak jestem zmęczona, więc zakończę dzisiejszy post na tym co napisałam. Postanowiłam choć tyle napisać, aby nie pozostawiać Was znowu na tydzień bez żadnego posta. Wiem, że jest wiele osób ciekawych co u mnie, więc chcąc wyjść Wam naprzeciw postanowiłam coś tutaj niewielkiego i mega szybkiego "naskrobać". Mam nadzieję, że doceniacie.














W Łodzi pada i pada deszcz. Zamiast śniegu to deszcz. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, bo mamy dopiero jesień, a nie zimę, choć generalnie wolałabym już śnieżny krajobraz. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.


Słodkich snów i ukojenia po ciężkim dniu, tygodniu 😘😘😘






Dobranoc! 😴


poniedziałek, 20 listopada 2023

NOWY TELEFON i nowe brokatowe etui na Motorolę

Dobry wieczór Misiaki! 😁😆😄🐻🐼🐨

W końcu ogarnęłam i wszystkie zdjęcia oraz filmy "przerzuciłam" z nowego telefonu na mojego laptopa. Nie pytajcie ile tego było, ale możecie domyślać się, że w tysiącach, ponieważ 3 miesiące nie wgrywałam danych do folderów. Także duuuuużooooooooooooooooo tego było! 😅😅😅 Niemniej dzisiaj się za to zabrałam i w końcu mogę dodawać na bloga zdjęcia. Mam nadzieję, że się cieszycie 😃😃😃, bo ja jestem zadowolona, że zwolniłam miejsce w pamięci mojego telefonu. Pozbyłam się 10 gigabajtów, więc zajebiście. No, ale do rzeczy! Tak jak pamiętacie z postów urodzinowych, a w szczególności ze zbiorczego posta z sierpnia tego roku wiecie, że dostałam od Adama na trzydzieste urodziny telefon. Moja bordowa Motorola nadal by śmigała, ale zarysowałam ekran drutem (nie pytajcie, bo to zabawna sytuacja 😅😅😅, która miała miejsce w łóżku... 😂😂😂). Dodatkowo zepsuł mi się w poprzednim telefonie głośnik i nie słyszałam dzwonienia do mnie, ani nie mogłam oglądać filmów, czy też słuchać muzyki na aparacie. W związku z tym całym zajściem 😅😅😅, dostałam w prezencie urodzinowym piękny nowy telefon. Kolejna Motorola! 💕 Miałam w swoim życiu różne marki telefonów komórkowym, ale najbardziej odpowiada mi Motorola. Zarówno całym stanem technicznym jak i designem. Poza tym Motorola to marka, która tworzy nieśmiertelne telefony, więc każdemu kto szuka dobrego telefonu mogę polecić pochylenie się nad Motorolami. Nie będziecie żałować! 





Adam wybrał dla mnie taki telefon, jest to Motorola w kolorze czarnym. A dokładnie czarny mat. Podoba mi się jak wygląda, a jeszcze bardziej podoba mi się to, że jest większa od mojej poprzedniej Motoroli. Im większy, tym lepszy! O telefonie nadal mówię 😅😆😈. 

Swoją drogą nie widzieliście moich aktualnych zdjęć od trzech miesięcy. Tak na początku września prezentowały się moje włosy. Są całe naturalne oprócz tych resztek blondu na końcówkach. Zapuszczenie takich włosów, tak naprawdę od zera zajęło mi niecałe 3 lata. Myślę, że to dobry wynik. 

Tak jak już kiedyś mówiłam... NIEBIESKIE RZĘSY to moje odkrycie i jestem zachwycona efektem tego tuszu. Jest to tusz niebieski marki Hean. Ostatnio kupiłam sobie kolejne 3 kolorowe tusze z tej marki. Wybrałam kolor szmaragdowej zieleni, różu i ametystowego fioletu. Także, będzie się działo na moich oczach, oj będzie się działo 😆😆😆. 

A wracając do telefonu to dostępny jest także w kolorze białym. 






Do tej Motoroli dokupiłam sobie na Allegro taki brokatowy case. No cóż... świeci się jak psu... (wiadomo co 😅). Im więcej błysku w moim życiu, tym lepiej. Dla mnie brokat to po prostu must have mojego życia. Mogłabym posypywać się cała brokatem, spać w brokacie i myć się w brokacie. Brokat to życie! 

Ten brokatowy case dostępny był także w kolorze złotym i srebrnym. Ten jest w kolorze pudrowego różu. Nie musicie się martwić, że coś się z niego osypie, bo przykryty ten brokat jest silikonową formą, więc jest ideolo. Cena takiego case`a to 30 złotych. 






To brokatowe etui na Motorolę to dla mnie po prostu jeden wielki SZTOS. Cieszę się, że Adam wybrał mi właśnie ten model telefonu, ponieważ właśnie do niego są brokatowe case`y. Także super! Bardzo się cieszę i dziękuję Kotku 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘. Love! 💘






No piękny jest ten case. Jeżeli moje Kochane jesteście takimi samymi srokami jak ja to bardzo zachęcam do wyboru case`ów brokatowych. Czy to do Motoroli, czy do innych marek telefonów komórkowych. Wiem, że do iPhone`ów jest naprawdę ogromny wybór brokatowych etui. Także, dla każdego coś miłego 😊😊😊. 












Bardzo miło pisało mi się dzisiejszy post z racji tematyki, a także dlatego, że tydzień się z Wami tutaj nie widziałam. Co tam u Was? Jak listopad płynie? Zdrowi jesteście? Szczęśliwi? 😇😇😇😘😘😘 A`propos... zawsze zastanawiało mnie to i... nawet martwiło, że ludzie zawsze pytają innych o to czy byli na wakacjach, czy nadal się nie rozeszli, czy w pracy same awanse, a mało kto (prawie nikt nigdy) nie pyta czy my ludzie jesteśmy po prostu szczęśliwymi i spełnionymi. Pytajcie swoich bliskich czy są szczęśliwi, czy nic im nie brakuje, czy czegoś nie potrzebują. Może dobre słowo i takie poczucie emocjonalnego wsparcia wystarczy. To nic nie kosztuje, a wiele może dobrego przynieść osobie pytanej, jak i samemu pytającemu. Poza tym coś takiego jak szczęście jest w życiu bardzo potrzebne, na wielu płaszczyznach w życiu. Bez szczęścia czasem nic nie można zdziałać. Szczęście po prostu jest nam potrzebne jak woda spragnionemu na pustyni. Pamiętajcie o tym! 😊



W ogóle to dzisiaj czeka mnie dosyć ciężki dzień, ponieważ dużo mam do zrobienia. Na moje szczęście zaczynam dzisiejszy poniedziałek bardzo późno, więc chociaż się wyśpię i nie będę senna. Ile snu potrzebujecie do pełnej regeneracji Waszego organizmu? 😋😊😎












Dopiję sobie rumianek z karmelem, który kupuję w Lidlu i pójdę spać. Powiem Wam, że ten karmelowy rumianek jest obłędny. Chcąc kupić rumianek natrafiłam na taki karmelowy w Lidlu i już musiałam go kupić. Karmel to coś, co Maassen ubóstwia! 💛 Jeśli nigdy nie piliście tego rumianku to wybierzcie się do Lidla i kupcie z 3-4 opakowania, ponieważ przeczuwam, że może to być produkt limitowany, w sensie sezonowy. Kiedyś kupowałam w Lidlu białą herbatę jaśminową z aloesem, ale już nie jest dostępna, bo była właśnie produktem sezonowym. I to tylko w jednym sezonie letnim. A pachniała tak, że wydawać by się mogło, że pokój został poperfumowany dobrymi perfumami. Lidlu jeśli przypadkiem byś czytał ten post to wprowadź na stałe tę jaśminową herbatę, a najlepiej to wyślij mi całą paczkę tych herbat pod drzwi domu 😆😆😆😆😆😆. 


Dobra, dopijam ten karmelowy rumianek, dokończę ostatni fiński utwór (fińska muzyka jest rewelacyjna!) i wybieram się w ramiona Morfeusza. 






Dobranoc moi Kochani! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘

Kolorowych snów 💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫💫








Aalleekkssaannddrraa 









wtorek, 14 listopada 2023

To nie brak miłości, ale brak przyjaźni sprawia, że małżeństwa są nieszczęśliwe

Wiele osób zadaje sobie pytanie: JAKI JEST SEKRET UDANEGO ZWIĄZKU/MAŁŻEŃSTWA?

Wiele osób zadaje to pytanie sobie i innym, choć bardzo często do końca życia nie dostają odpowiedzi na jedno z najważniejszych pytań, które sobie i innym zadali. Skąd to się bierze, dlaczego i gdzie jest problem? 

Śpieszę z wyjaśnieniem!





Znaleźć partnera jest generalnie niełatwo z tego co przynajmniej zauważyłam wśród bliskich osób, ale i w ogóle patrząc na społeczeństwo, na sąsiadów, czy też na jakichś dalszych znajomych. Bardzo wiele osób nie wie jak ułożyć sobie życie, gdzie znaleźć partnera i jak do końca życia z nim wytrzymać. Krótko mówiąc... mnóstwo osób nie umie znaleźć "tej" osoby i stworzyć trwałego, nierozerwalnego związku. Myślę też, że obecne czasy nie ułatwiają tego, ponieważ w dobie aplikacji randkowych, szybkiego seksu i nadgodzin w pracy bardzo trudno jest pogodzić życie osobiste z zawodowym. Pewnie za 20-30 lat dojdzie to takiego stanu jak w Chinach, że ludzie zaczną brać ślub z dmuchaną lalką, albo... robotem. I nie, nie ma co się śmiać moi Kochani, bo do tego właśnie ten świat zmierza. Więzi ludzi w XXI wieku stają się coraz bardziej płytkie, niepewne i koniec końców nietrwałe. Sęk w tym, aby odnaleźć złoty środek i nauczyć się żyć w tym świecie. To po pierwsze. Potem warto pokochać siebie, zaakceptować w sobie to co słabsze, bardziej ułomne, a wtedy można iść i szukać osoby, której nie będzie "parzyło" nasze towarzystwo. I od tego należy zacząć. 



Paradoksalnie w obecnych czasach jest multum różnych możliwości gdzie można spotkać swoją bratnią duszę, czy też drugą połówkę. Uważam, ba! jestem przekonana, że trzeba raz za razem poznawać ludzi, aby znaleźć tę właściwą osobę dla naszej osoby. Jeżeli zależy nam na stworzeniu z kimś związku to zasadnicze jest poznawanie ludzi, ale bez takiego poczucia, że MUSZĘ. Jeżeli spinacie się, nakręcacie i macie podejście, że TERAZ, JUŻ, NATYCHMIAST, MUSZĘ to... nic z tego nie będzie. Wszechświat "odpycha" takie zachowanie i wtedy działa na Waszą niekorzyść. Jeżeli też próbujecie długo, spotykacie się z różnymi osobami i nadal nic, nic nie wychodzi z tego to jest metoda, która może wiele odmienić. Zróbcie sobie wtedy pół roku przerwy od randek, poznawania ludzi i skupcie się po prostu na sobie. Zaufajcie mi. 









Bywa też tak, że ludzie są ze sobą w związku, ale coś nie gra, są nieszczęśliwi, niespełnieni, czasem nawet i nierozumiani przez swoich parterów. Dlaczego tak jest? 

Otóż... nie wystarczy tylko się kochać. Trzeba także się lubić. A to już jest niełatwe! 


Jeżeli w związku/małżeństwie będzie tylko miłość, pożądanie i wspólny kredyt to... paradoksalnie nadal jest za mało, aby ten związek był pełny. Dwoje ludzi musi być sobą związanych także przyjaźnią taką prawdziwą, szczerą, lojalną, bezinteresowną, taką jaką trudno mieć. Wtedy dopiero ta dwójka będzie szczęśliwa w tym co razem tworzy. Bo wiecie, można kogoś kochać, ale bardzo często tej osoby się nie lubi. Irytuje nas, jest całkowicie od nas różna, nieprzyjemna w obejściu, czy też wiecznie nadąsana. Także powiem Wam, że nie powinno się zaczynać od związku, tylko od przyjaźni, albo od seksu. Choć ja bardziej polecam zacząć od przyjaźni z elementami erotyki. Jak już polubicie się jako ludzie, będziecie umieli ze sobą spędzać czas, nawet jeśli będzie to wspólne milczenie, które nie będzie Was w ogóle krępowało to... będzie to dobry znak, że można iść dalej. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby nie pośpieszać, bo pośpiech to zły doradza, a poza tym w ten sposób można szybko wszystko zepsuć. A z własnego doświadczenia wiem, że człowieka się długo poznaje. 








W związku partnerskim/małżeństwie oprócz miłości musi być także przyjaźń, aby to co tworzycie razem było szczęśliwe. W innym wypadku będzie to coś niepełnego. Stąd tak wiele małżeństw jest nieszczęśliwych, rozgoryczonych, załamanych i kończących się rozwodem. 

Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, która jest tak naprawdę również zasadniczą kwestią. Taką... rzekłabym, że nawet fundamentalną. A mianowicie - Jeśli trzymacie miłość zbyt słabo, ona odleci; jeśli ją ściśniecie za mocno, umrze. Oto jedna z zagadek. 












Tymczasem. 


poniedziałek, 13 listopada 2023

Post o niczym

Dobry wieczór ✋😃

Dzisiejszej nocy przychodzę do Was z postem lekkim jak serek wiejski granulowany light 😅😅😅. Wiem, że i takie lubicie i takich potrzebujecie. Czasem i ja też takich potrzebuję dla resetu po długim i ciężkim tygodniu. 



W ogóle miło Was tutaj znowu widzieć 😀😀😀. 









Co prawda rok 2023 się jeszcze nie skończył i przed nami druga połowa listopada oraz cały i długi grudzień, ale wiele już można powiedzieć o tym jak ten upływający rok wyglądał. Po pierwsze upływa SZYBKO, nawet rzekłabym, że NIESAMOWICIE SZYBKO. Żaden rok w moim życiu "nie śpieszył się" jak właśnie ten. Nie wiem gdzie on tak pędzi, gdzie mu się tak śpieszy i po co, ale zapie*dala. Wszyscy ludzie, z którymi rozmawiałam na ten temat też odnoszą takie wrażenie, więc nie jestem odosobniona w tym odczuciu. Żyjemy w czasach, które nie dają odpocząć, są przesiąknięte multimedialnością i po prostu są niewdzięczne pod tym względem, że zmuszają nas do bardzo dużej pracy. I nie mówię tutaj stricte o pracy pracy. 

Personalnie dla mnie ten rok jest rokiem przełomowym i to z wielu powodów. Przede wszystkim przekonałam się (choć to raczej niewłaściwe słowo), bardziej udowodniłam sobie, że jestem w stanie dać sobie sama ze wszystkim radę. Udowodniłam sobie, że obojętnie jak źle może się dziać to wstanę i będę szła krok za krokiem i nawet jak upadnę to wstanę. To przeświadczenie dużo mi dało. Zresztą co tu dużo mówić, nie miałam innego wyjścia. Mogłam usiąść, położyć się i płakać i tak sobie gnuśnieć. I oczywiście, że gdyby mnie spotkała śmierć, porwanie, maltretowanie, czy tego typu sprawy to zapewne stałoby się coś złego z moją osobą, ale wiecie... nie mówię tutaj o tragediach, które "niszczą" człowieka od środka. 

Należę do osób, które stopniują sytuacje życiowe, na łagodne problemy, poważne problemy, błahostki i tragedie życiowe. Uważam, że każdy człowiek inaczej przeżywa, inaczej odczuwa i też inaczej rozumuje. Są silni i słabi psychicznie. Każdy jest inny. Mnie problemy hartują i... im więcej zła się dzieje, tym bardziej jest mi łatwiej i po prostu ICH HABE WYJEBANE 😂😂😂😂. Niemniej jestem wdzięczna Losowi, że ten rok był dla mnie łatwym rokiem, dosyć łatwym, ponieważ dałam radę i mogę zawdzięczać to przede wszystkim sobie. Nie gadam, tylko po prostu robię. 


Jeśli mowa jest o tym całym przełomie, o którym wspomniałam na początku dzisiejszego posta to... zmieniła się radykalnie moja osoba. I nie, nie chodzi o zewnętrzną stronę - tutaj jedynie mam zdrowe, całe naturalne (nareszcie!) włosy, na które przeznaczyłam wiele czasu i pieniędzy. Bardziej chodzi mi o przełom mentalności, a w szczególności moich poglądów. One są o 180 stopni inne niż były. Zupełnie w innym kierunku patrzę jeśli chodzi o politykę i kwestie światopoglądowe. Jestem totalnie apolityczna, ponieważ tak naprawdę polityka to cyrk, jedno wielkie szambo. Ludzie walczą o stołki, kopią pod sobą dołki, aby dostać się do przysłowiowego koryta i tyle. I w sumie... po co to wszystko? Ja jestem od tego daleka i prawda jest taka, że Polacy potrzebują roku i się przekonają jakiego dokonali wyboru. Vox populi, vox Dei!



Kolejna kwestia jest taka, że brak mi na wszystko czasu, co widoczne jest w częstotliwości ostatnich postów. Jedynie mogę się pochwalić tym, że udało mi się w wolnym czasie przeczytać aż 13 książek w 2023 roku. I z tego jestem bardzo zadowolona, bo w styczniu za cel obrałam sobie przeczytać minimum 12. Może jeszcze jedną, albo dwie uda mi się pochłonąć 😎. 


Następna jest taka sprawa, że warto zaufać Losowi i nie dążyć do czegoś z całej siły, bo Wszechświat wie lepiej co dla nas jest dobre, a co nie. Należy zaufać! Po prostu. 








Mój świętej pamięci pradziadek mawiał (podobno), że charakter człowieka zmienia się co 7 lat i coraz bardziej przekonuje mnie ta opinia. Dodatkowo myślę, że w człowieku zachodzą zmiany co 10 lat. To by było logiczne patrząc na zmiany jakie we mnie zaszły. Coś musi w tym być. Są ludzie, którzy mówią zawzięcie, że ludzie się nie zmieniają. Długo też tak myślałam, ale z biegiem czasu kiedy człowiek dojrzewa, dorasta, mądrzeje, uświadamia sobie wiele spraw, to... dochodzi się wtedy do wniosku, że na pewne tematy miało się niewłaściwe spojrzenie. Ludzie się zmieniają. 


Z drugiej strony myślę, że wspomnienia ludzkie są szalenie ważne dla naszej egzystencji, ponieważ nas kształtują, budują, tworzą. Generalnie wspomnienia kreują naszą osobę i są bardzo ważne. Uważam, że nie należy za wiele czasu przeznaczać na to co było, tylko wyciągnąć wnioski, pamiętać to co piękne, co co ważne i to... to co sprawiało, że byliśmy w danej chwili szczęśliwi. Ot, co. Tylko tyle i aż tyle. 






Tymczasem. 


wtorek, 7 listopada 2023

Teraz 30 to jak kiedyś 20

Kiedy miałam 19 lat to myślałam, że życie kończy się wraz z upływem 25 roku życia. Jakże się myliłam! 







Kiedyś bałam się upływu czasu, bo upływ czasu wiąże się nieubłaganie z nadchodzącą śmiercią. Niemniej dzisiaj już mnie to w ogóle nie obchodzi. Czas sobie płynie i tyle. Nie zastanawiam się nad upływem czasu, większą liczbą lat i w dalszej przyszłości... nad starością. Życie jest pewnym cyklem, który po prostu trwa i musi trwać, aż do końca, który jest dla każdego z nas nieunikniony. 




W tym roku jak wszyscy wiedzą skończyłam 30 lat i jestem dumna ze swojego wieku. Wcale ta "trójka" z przodu mnie nie przeraża, wręcz jestem szczęśliwa, że jestem, że miałam możliwość dożyć tej trzydziestki. I co najważniejsze (!!!) w ogóle nie czuję się na ten wiek. Dawniej w tym wieku ludzie mieli wybudowany swój dom, troje dzieci, psa, stałą (typową i tak zwaną "normalną") pracę, oraz kredyt hipoteczny. Niemniej TERAZ 30 TO JAK KIEDYŚ 20. Dzisiejsi trzydziestolatkowie są wolnymi duchami, którzy imprezują, podróżują, korzystają z życia, rozwijają się, dokształcają i nie patrzą za siebie. Niewiele osób ma tak zwane poukładane życie osobiste i zawodowe w tym wieku. Ale czy to źle? Każdy powinien sam przed sobą odpowiedzieć na to pytanie. Każdy z nas ma inne cele, inne marzenia i przede wszystkim inne oczekiwania. 


Żyjmy tak jak chcemy, tak jak umiemy i tak jak nam życie pozwala żyć. 






Szczerze to czasem nie dowierzam, że jestem trzydziestką 😆. Serio! w ogóle, ale to w ogóle się nie czuję mentalnie na ten wiek. Czuję się młoda duchem i to tak w granicach 17-19 😆😆😆. Czuję się po prostu młoda. Wiadomo, że coraz częściej po trzydziestce ludzi coś boli, ale mnie boli wszystko całe życie, więc jakoś mnie to nie zajmuje szczerze powiedziawszy 😅😆😁😂. Jest jak jest! Jak to się kiedyś mawiało - COCO JOMBO I DO PRZODU 😂😂😂😂😅😅😅😅😆😆😆😆. 






Nie robię też jakichś dalekosiężnych planów, ponieważ wiem, że Los się z tego śmieje. Najlepiej żyć z dnia na dzień, nie oglądać się za tym co było, nie analizować, tylko po prostu "płynąć", żyć, przyjmować wszystko co Życie zsyła. Ten rok (jeszcze się nie skończył!) odmienił mnie bardzo. Przede wszystkim zaszła we mnie zmiana mentalna i większość osób to zauważyło i to bardzo szybko. Czuję się jakby "coś" zabiło dawną Aleksandrę i stworzyło na nowo. Moje poglądy na życie są inne, poglądy polityczne zmieniły się o 180 stopni, spojrzenie na relacje, ludzi, miłość, przyjaźń, rodzinę jest inne. Kompletnie mam wyjebane na wszystko i nadal nie umiem sobie tego uzmysłowić, jak to się stało. Z drugiej strony chciałam odejść od wszystkiego co nie pozwalało mi się rozwijać, wzrastać i żyć tak jak chcę. Chciałam tylko wolności, zrozumienia i poczucia, że mogę oddychać. Chciałam i dostałam. Wszechświat nie jest bierny i wie co zrobić, aby było lepiej, nawet jeśli obawiamy się i uważamy, że coś, gdzieś poszło nie tak. Zaufać należy procesowi, poddać się temu i żyć. Należy po prostu pogodzić się z Życiem, Losem, a przede wszystkim ze sobą. Życie dano nam jedno i warto go dobrze spożytkować. 




Jako trzydziestoletnia kobieta mogę powiedzieć Wam tyle tylko, abyście nie marnowali swojego czasu, ponieważ za 10 lat wiele się znowu zmieni, dojdzie do kolejnych przeobrażeń w mentalności, jak i w wyglądzie. Dodatkowo świat się znowu zmieni, ubędzie wokół Was ludzi, przyjdą inni, dużo się zmieni. Uczcie się życia, uczcie się żyć, aby kiedyś usiąść w bujanym fotelu z filiżanką herbaty, obejrzeć album ze zdjęciami, powspominać ze łzami w oczach, uśmiechem na ustach i ogniem w sercu to co było, to co przeżyliście. I pamiętajcie, że wszyscy ludzie, którzy byli w Waszym życiu byli po coś, niektórzy to tylko epizody, ktoś był statystą w Waszym życiu, niektórzy grali role pierwszo i drugoplanowe. Ktoś skradł Wam serce, ktoś brutalnie wykorzystał Waszą niewiedzę i naiwność. Zaś ktoś wywołał uśmiech, sprawił, że płakaliście ze szczęścia, a może ktoś po prostu był i wspierał. I jeśli popełniliście błędy, zastanówcie się nad sobą, wyciągnijcie wnioski i uczcie się cały czas. A przede wszystkim kochajcie siebie, bo Wy siebie nigdy nie zostawicie, tak jak i Wasze wykształcenie, które zostanie z Wami na zawsze. No i przede wszystkim stawajcie się coraz lepszą wersją siebie i tylko siebie. No, to takie złote rady od trzydziestoletniej pani Maassen 😇. A nuż się komuś przydadzą. Byłoby mi miło.












Wiek to tylko liczba, najważniejsze jest to co nosicie w sercu! 💖



Pomyślności! 💫


Wasza oddana Aleksandra


poniedziałek, 6 listopada 2023

Stópkowe filmiki, czyli... coś dla fetyszystów! :P

Dzień doberek! 👀👋😁

Odpoczywam, zdrowieję z silnego przeziębienia, popijam syropek prawoślazowy i korzystam z niezliczonej kolekcji chusteczek higienicznych, a w tak zwanym miedzy czasie przeglądam 8 moich folderów na laptopie, które czekają na uporządkowanie. I tak doszłam do wniosku, że może to odpowiedni moment na post stópkowy, który już wieeeeeeeeeeeeeeki temu nie gościł na Myślach Kobiety Wyzwolonej. Wiem, że czytają mnie również miłośnicy stóp, amatorzy stópek, a także kobiety, które po prostu lubią dbać o swoją najdolniejszą (hę? 😆) część ciała i szukają różnych inspiracji obuwia, a także produktów kosmetycznych specjalnie do stóp. Także wychodząc Wam naprzeciw postawiłam napisać stópkowy post, w którym to pokażę Wam kilka swoich filmików, które nagrałam latem, tego roku. 


Zapraszam do fetyszowej lektury na blogu! 😈







Na tym filmiku mam sandałki (najwygodniejsze jakie kiedykolwiek miałam). Zakupiłam je na SHEIN za jedyne 33 złote. Prezentowały się świetnie, ale co najważniejsze - WYGODA na najwyższym poziomie. Paznokcie miałam umalowane jagodowym lakierem do paznokci. Tak! Ten lakier pachnie.






Tutaj widzicie jak pędzę w białych butach sportowych po paczkę. Buty te także zakupiłam na SHEIN i również są niesamowicie wygodne. Dodatkowo nogi dobrze się w tym obuwiu prezentują i wyszczuplają kostki co jest dla mnie istotne.






Tutaj zaś mam złote klapki (tak, SHEIN!), które są najpiękniejszymi butami jakie posiadam. Są na 3-centymetrowym obcasiku dzięki czemu niesamowicie wygodnie się w nich chodzi i postawa ciała jest taka jak należy. To też najzdrowsza wysokość obcasów. Tak naprawdę te buty wybrał mi Adam oraz Wy moi drodzy Panowie 😀😀😀. Zrobiłam, że tak to nazwę - ankietę, w której zadecydowaliście jakie buty powinnam kupić. Także kupiłam i to był świetny wybór. Dziękuję za polecenie! 💕💖💞






A to buty z pierwszego filmiku, tyle że w świetle nocnym. No mówię Wam, najwygodniejsze buty świata. Polecam.






Natomiast te klapki KUBOTA dostałam w prezencie za zakupy w Biedronce. Wygodne, fajnie wyglądały na nogach, ale... farbowały stopy na czarno, więc to ich ogromny minus. 









Bardzo fajnie pisało mi się dzisiejszy lekki i przyjemny pościk i mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani. Nie czuję się jeszcze w pełni na siłach, bo katar mnie męczy, ale chociaż ból gardła się znacznie zmniejszył. Strepsils (miód + cytryna) jest niesamowity i od lat korzystam z tych tabletek do ssania. Także polecam z czystym sumieniem. 







Buźka! 😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀👋










sobota, 4 listopada 2023

Rozchorowałam się... :(

Dobry wieczór Kochani 😓✋


Tak jak dzisiaj się źle czułam, tak już daaaaawno się nie czułam. Rozchorowałam się okrutnie! Zapewne po tym całym wielogodzinnym, nocnym grobbingu. W Zaduszki zaczęłam się już czuć niewyraźnie, a dzisiaj to już normalne zdychanie. Tak strasznie boli mnie gardło, nie mam w ogóle siły, drętwieją mi ręce, łzawią oczy i cały czas kicham. No i, aby tego było mało to jest mi przerażająco zimno, dreszcze mam i jedynie marzy mi się spanie. Jedzenie mi nie smakuje, bo jakby straciło smak, generalnie w ogóle nie mam apetytu i jestem taka wypluta, taka totalnie, maksymalnie MEH. No, nie mam siły... 



Prawie nic dzisiaj nie zrobiłam, oprócz małych zakupów i ugotowania obiadu. Całą tę sobotę przeleżałam w łóżku pod kocem i od czasu do czasu coś w sieci przeglądałam. Niemniej nie miałam nawet na to ochoty, bo mam oczy jak królik i łzawią mi okrutnie. Mama mówi, że jej to wygląda na grypę z zapaleniem spojówek. Ech... i pomyśleć, że ostatnio sama Wam pisałam, abyście uważali, bo te pogody są zdradliwe. No, komedia po prostu 😅😆. 


Znacie mnie nie od dziś i wiecie, że mnie generalnie zawsze jest ciepło, a dzisiaj jestem zimna i zmarznięta. Zmierzyłam sobie temperaturę i mam 35 stopni Celsjusza i to bez żadnej kreseczki więcej. Po prostu żywy zombiak. Zimno, brrrrrrrrrrrrr! ❄❅❆❄❅❆❄❅❆❄❅❆❄❅❆







Wiecie, o której wczoraj poszłam spać? 😆😆😆 

O 21:00! Do czego to już doszło, to ja sama nie wiem 😅😅😅. 

A jak Wy po grobbingu? Zdrowi? 😁👀😘😘😘




Właśnie weszłam sobie na SHEIN (ta stronka po prostu uzależnia!) i obczajam co jest ciekawego. Chociaż... ja już znam to na pamięć ha ha ha. A tak na poważnie, to doszłam już do tego momentu, że nic mi nie potrzeba, bo wszystko w tym roku co musiałam to kupiłam. To jest bezcenne uczucie! Niemniej... i tak coś może zakupię, bo muszę dbać o mój zakupoholizm 😅😆. 


...


Przeglądałam, przeglądałam i jednak nic nie kupuję, bo naprawdę nie mam co. Wiadomo, kupić można wszystko, ale jak nie ma potrzeby to po co pieniądze marnować. Jedynie może coś zakupię w Rossmannie online i tyle. U mnie żele pod prysznic, szampony i odżywki do włosów "schodzą" w tempie ekspresowym. A Wam? Czego najwięcej kupujecie w drogeriach? 







Zrobię sobie coś ciepłego do picia i położę się spać, bo nie mam siły na internety. 



Pomyślności Kochani!




Dobranoc 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘