poniedziałek, 27 września 2021

Wierzbice - nawiedzona wieś na Dolnym Śląsku.

Pewnego razu na Instagramie dostałam wiadomość prywatną, w której to zostało przesłane do mnie zdjęcie z tabliczką podwrocławskiej, NAWIEDZONEJ wsi na Dolnym Śląsku jaką są WIERZBICE. Nie ukrywam, że ta wiadomość mnie zainteresowała, ponieważ odkąd pamiętam fascynowałam się zjawiskami paranormalnymi, duchami, wierzeniami i przeróżnymi legendami. Filmy fantasy to również coś co bardzo do mnie przemawia, podobnie zresztą jak horrory. 

Szczerze powiedziawszy nie miałam bladego pojęcia, że jest taka wieś jak Wierzbice. Nigdy wcześniej nie słyszałam o niej, także nie byłam świadoma czego mogłabym się spodziewać gdybym właśnie wybrała się na Dolny Śląsk, który uważam za jeden z cudów Polski. Tak! Jestem ogromną miłośniczką województwa dolnośląskiego. 

Dzisiaj zabrałam się za szperanie na temat Wierzbic i szczerze mówiąc jestem nieusatysfakcjonowana tym co znalazłam w Internecie, ponieważ jest naprawdę niewiele informacji na temat tego nawiedzonego miejsca. Pierwszym co znalazłam jest wstawka na temat diabelskiego kamienia, który podobno umiejscowiony jest przy Kościele pw. Bożego Ciała i Matki Bożej Częstochowskiej, którego zdjęcie wkleję Wam poniżej.



Zdjęcie pobrałam z sieci, aczkolwiek je oszlifowałam na bardziej mroczne, przerażające i ponure. Według mnie teraz zdjęcie ma swój mroczny klimat niczym z mocnego horroru. Co myślicie? 😈👀


Kolejna legenda mówi, że w pobliżu tegoż kościoła pojawia się czarny pies. Nie wiem jak Wy ale ja zauważyłam, że czarne psy często uznawane są za demoniczne. Moja prababka Zofia podobno bardzo bała się czarnego koloru i czarnych psów. Ciekawe, prawda? Co nie przeszkadzało jej aby farbować swoje włosy przez całe życie na kruczoczarny kolor. 


We wschodniej części Wierzbic koło północy a godziny 1 w nocy podobno słychać dziwne odgłosy. Bardzo jest to dla mnie kuszące aby wybrać się kiedyś właśnie tam o takiej nieprzyzwoitej porze. Myślę, że wyobraźnia, strach a także historia miejsca bardzo wpłynęłaby na odczucia, które towarzyszyłyby podczas takich oględzin. 








Jeśli mnie pamięć nie myli to bardzo dawno temu na Myślach Kobiety Wyzwolonej napisałam post na temat nawiedzonego lasu na Popiołach w Łodzi. Z racji tego, że uwielbiam taki klimat i nawiedzone miejsca mnie fascynują postanowiłam postarać się zrobić jak najszybciej prawo jazdy i zabrać się za zwiedzanie takich miejsc samotnie lub też i nie. Myślę, że powinnam na ten temat pisać, ponieważ to zainteresowanie jest sporą częścią mnie, którą chciałabym się z Wami podzielić. Mam nadzieję, że dzisiejszy post Was zaciekawił i dowiedzieliście się czegoś nowego. Myślę, że tak, ponieważ naprawdę mało jest informacji o Wierzbicach i niewiele osób orientuje się w ich temacie. Jeśli post Wam się podobał i jesteście zainteresowani tematami z tej dziedziny to zapraszam do komentowania pod dzisiejszym postem 😊😊😊. 


Tymczasem. 


sobota, 25 września 2021

Dzisiaj NIE MA mnie dla nikogo!

Dzisiaj jest jeden z tych dni, kiedy to NIE MA mnie dla nikogo. 






Od 2-3 dni słabo sypiam. Można by (nigdy nie wiem jak pisać te zlepki z "by" - ktoś mi może wytłumaczy?) rzec, że znowu coś przeczuwam i faktycznie tak jest w rzeczy samej. Mam intuicję i odczuwam kiedy u kogoś coś dzieje się złego. I ja bym chętnie pomogła wszystkim, ale niestety jestem tylko człowiekiem i nie mam jak podzielić się aby móc pomóc 9 osobom. Przez to, że jestem empatką to odczuwam wszystko silniej i dogłębnie. Niestety negatywne emocje, przeżycia innych generują się w moim ciele i potem potrzebuję dnia, czasem dłużej aby dojść do siebie. Każdy człowiek ma swoje problemy i każdy powinien starać się z nimi uporać. Ja zawsze jestem chętna do dawania rad, bo wiele w życiu doświadczyłam i widziałam, ale czasem po prostu potrzebuję czasu dla siebie i dla swoich problemów. Dzisiaj leżę w łóżku (chciałam napisać jak Taco, że w wannie, ale nie) z bólem głowy, a raczej z nadciągającą migreną i staram się dojść do siebie. Niestety obawiam się, że bez Apapu Extra się nie obejdzie i podwójnej melisy na noc. Apap Extra jest genialnym lekiem na wszelkie bóle! Ale pamiętajcie, że nie należy przesadzać z tabletkami przeciwbólowymi, ponieważ paracetamol (a co gorsza ibuprofen) w za dużej dawce może nawet spowodować śmierć. Melisę muszę sobie zaparzyć aby móc normalnie zasnąć. Dzisiaj poszłam spać po 8 rano!!! Za cholerę nie mogłam usnąć, bo martwiłam się zdrowiem swojego brata. Jack też niestety ma pod górę i liczyłam jego numerologiczne kwestie i wygląda to niezbyt dobrze na najbliższe 3 miesiące. Poza tym grozi mu niebezpieczeństwo, przed którym go ostrzegłam. Następnego dnia prawie auto w niego wjechało, a dzisiaj złapał gumę. Także muszę odpocząć od tych wszystkich rewelacji. Bo jak tak dalej pójdzie to musiałabym siedzieć i dawać wszystkim rady i ostrzeżenia. A czy ktoś mnie daje radę albo ostrzeżenie? No właśnie. 




Jak jestem mentalnie zmęczona to staję się opryskliwa, strasznie arogancka i naprawdę mam ochotę kopnąć wszystkich w dupę aby poczuli wątpliwą przyjemność przed zbliżającą się podróżą w siną dal. Naprawdę czasem muszę sama siebie zregenerować. Niebawem zaczynam nowy kierunek studiów i muszę być na siłach, ponieważ czeka mnie mnóstwo nauki, ponieważ to jakby nie było są dwa języki obce. Moja ilość czasu dla ludzi będzie naprawdę ukrócona, ponieważ licząc na oko odejdzie mi jakieś 5-6h na naukę każdego dnia. Także no, sami rozumiecie jak to teraz będzie wyglądało. Po drugie kwestia challenge`u imprezowego jest w stanie złym, ponieważ nie wiem szczerze jak to wypadnie. No ale na razie jestem dobrej myśli, bo po co mam być złej. Prawda? 






Zaraz pójdę po wodę i połkną sobie Apap Extra, bo nie wytrzymam z powodu migreny. Już ból czuję w prawym oku, więc nadeszła migrena. Łyknę lek, zjem późny obiad i sobie poleżę pod kocykiem z muzyką relaksacyjną. Troszkę się zregeneruję na najbliższy nadciągający ciężki tydzień. Jakoś zbliżający się tydzień nie napawa mnie entuzjazmem, ale jakoś będę musiała dać sobie radę. Dzisiaj późnym wieczorem może obejrzę sobie kolejne odcinki Czystej Krwi, a po wypiciu podwójnej melisy postaram się pospać, bo już czuję, że moje zapotrzebowanie na sen jest podwyższone. 






Życzę Wam udanego weekendu i zdrowia rzecz jasna, bo bez niego nie ma nic! Zdrowie fizyczne i psychiczne oraz zadowolenie z życia (jakie by ono nie było) to klucz do sukcesu.


Buziaczki! 💋💋💋





poniedziałek, 20 września 2021

Opaski na uda. HIT czy KIT?

Na świecie są kobiety o udach chudych, szczupłych, krągłych i grubych. Każda z nas pragnie wyglądać ładnie w pończochach, rajstopach, podwiązkach, a także w... opaskach na uda. 

Co to za nowy twór damskiej garderoby?

Opaski na uda to a`la podwiązki, które są znacznie szersze niż klasyczna podwiązka. 

A wyglądają one tak:




Te białe, koronkowe opaski na uda kupiłam za jakieś 20 złotych na Allegro, ponieważ ciekawa byłam czy spełniają swoją funkcję. A jaka jest ich funkcja spytacie. Opaski na uda mają za zadanie chronić nasze kobiece udka przed otarciami ich wewnętrznej strony, która jak wiecie jak bardzo wrażliwa. Kobiety, które mają krągłe, grube albo po prostu uda, które nie mają "przerwy" mają tendencję do obcierania się. Niestety, tak już jest. Na brak otarć między udami mogą pochwalić się tylko Panie, które mają bardzo chudziutkie uda oraz widoczną przerwę między nimi. Większość z nas niestety obciera sobie wewnętrzną stronę ud kiedy jest lato, kiedy mamy gołe nogi w sukienkach i spódniczkach oraz kiedy się intensywnie pocimy. Dlatego przemysł bielizny damskiej wpadł na genialny (?) pomysł stworzenia takiego tworu jakim są opaski na uda. Kupić możecie je w każdym rozmiarze. Bodajże od 2 do 10. Także każda z Pań znajdzie swój rozmiar. 

Czy jestem zadowolona z tych opasek?

- Szczerze? NIE! Po pierwsze zamówiłam je za duże, ponieważ rozmiar 7. Mam duże (po prostu grube) uda i myślałam, że 7 będzie idealna, ale nie. Okazała się za duża i myślę, że spokojnie rozmiar 6 jest moim rozmiarem jeśli chodzi o opaski na udka. Także polecam naprawdę spojrzeć czułym okiem na siebie a nie brać rozmiaru, który jest zdecydowanie za duży albo za mały. Uważam, że rozmiar 10 jest przeznaczony dla Pań, które są naprawdę plus plus size, ponieważ do szczupłych nie należę a 7 jest za duża, więc myślę, że jeśli macie solidne uda jak ja to 6 wystarczy. A co do 2 to tylko dla Pań niskich o szczupłych nogach. Najbardziej uniwersalnym rozmiarem dla Polek podobno jest 4, więc to taka mała ciekawostka. Może Wam się przyda. A wracając do mojej opinii co do opasek to tak jak powiedziałam kupiłam sobie rozmiar za duży przez co opaski spadały mi z nóg. Po drugie silikon na nich był za słaby, ponieważ był nim pokryty tylko cieniutki paseczek, więc nie miał prawa trzymać opaski na moim udzie. Po trzecie niezbyt mi się podoba taka opaska. Uważam, że zostanę przy cienkich rajstopach, pończochach z grubą podwiązką oraz przy szortach, które modelują sylwetkę. Opaski mnie nie przekonały. Być może kupiłam model fajkowy i dlatego. Niemniej jednak nie zamierzam wydawać pieniędzy na taki gadżet. Meh... . 




Niemniej jednak uważam, że fotka moich ud w tych koronkowych opaskach wyszła bardzo zmysłowo. Jak Wam się podoba? 😈😈😈😈😈😈 








Wasza zawsze sensualna Aleksandra 💋💋💋.


Bajoooooooooooooooooooooooooooooooo! 


sobota, 18 września 2021

Kłamstwo. Jeśli Ty umiesz, to ktoś inny również! (+ opowieść o Sebastianie, który chciał mnie wprowadzić do siebie aby szybko zaruchać).

Godzinę temu skończyłam oglądać polską edycję Magii Nagości. Jakie wrażenia mam po obejrzeniu tego programu? Szczerze? Bardzo pozytywne! Oglądałam edycję fińską, duńską, brytyjską, więc ucieszyłam się, że w końcu Polska stworzyła coś na miarę XXI wieku. Uważam, że wybranie Beaty Kowalskiej na prowadzącą program było genialnym pomysłem, ponieważ ta aktorka z "Rancza" jest inteligentna, dowcipna, seksowna i przede wszystkim jest niesamowicie O T W A R T Ą osobą. Całość programu oceniam bardzo na plus. Polecam, jeśli jesteście fanami Magii Nagości, która jest bardzo popularnym show (chyba tak to mogę nazwać) w innych krajach świata. 


Szczerze powiedziawszy obejrzałam ten program też dla relaksu, ponieważ na koniec dnia mój nastrój spadł na samo dno. Na samiusieńkie, bagniste, duszące, obezwładniające mrokiem... DNO. Jaki jest powód mojego kiepskiego (oby tylko XD) samopoczucia? ANALizowałam moje wybory, moje życie, moje decyzje, plany i nadzieje. I szczerze to nie wygląda to tak dobrze jak mogłabym się spodziewać i oczekiwać. Sama nie wiem czy się w swoim życiu nie pogubiłam... . Naprawdę nie wiem już sama. 





Kiedyś (choć powinnam w ogóle od tego słowa nie zaczynać zdania) prawda i szczerość była dla mnie dewizą. Waliłam prostu z mostu co mi nie pasuje, czego potrzebuję, co mi się nie podoba i... mówiłam co mnie boli, co mi ciąży na sercu i generalnie to nie bałam się tej odpowiedzialności jaką niesie za sobą (a może ze sobą (?) ) coś takiego jak prawda. Po prostu byłam tak wyzbyta z zahamowania co do wypowiadania się, że miałam gdzieś czy komuś coś się spodoba czy nie. Miałam to po prostu w czterech literach. Podkreślić trzeba, że w chudych i kościstych (dawno temu za Murzynami) czterech literach. Nie zależało mi kompletnie czy ktoś coś mi powie nieprzychylnego czy nie. Zwisało mi to, ot co. Ale dzisiaj... nie jestem taka obojętna na wiele spraw, jak byłam kiedyś. Z jednej strony to dobrze, z drugiej zaś niekoniecznie.


Dzisiaj tak sobie wieczorem rozmyślałam na temat kłamstwa. Wszelakiego. Lubię i cenię prawdę, bardzo ważna jest dla mnie szczerość, otwartość i przede wszystkim lojalność, ale... ale umiem kłamać i uważam, że gdyby mogli przyznawać w szkole oceny za naginanie prawdy to w moim przypadku dostałabym ocenę nad wyraz dobrą. I tak sobie myślę czy są ludzie z mojego najbliższego otoczenia, którzy w żywe oczy mnie kłamią, oszukują, naginają prawdę i zło rzeczą. Wiecie... przyszła do mnie taka myśl, bo jak tak się wgłębię w temat to skoro ja umiem kogoś okłamać, to znaczy, że ktoś mnie również. Logiczne, prawda? I tak sobie dumam przy herbacie białej o smaku malin i poziomek. Zastanawiam się kto mnie okłamuje i czy warto ufać wszystkim ludziom, którzy są blisko mnie. Wiem, że to straszne fantazje Maassen, ale dlaczego miałoby tak właśnie nie być. Nie wiem tego. Mogę ufać, mieć nadzieję, ale pewności nigdy takiej nie ma. Prawda jest taka, że nigdy do końca nie wiemy jak jest. Nigdy! Wiadomo, że przebywając z kimś, znając kogoś od lat pewne rzeczy wyczuwamy i wiemy kiedy ktoś z tych bliskich nam osób jest szczęśliwy, źle się czuje i oczywiście też jesteśmy w stanie wyczuć kiedy ktoś nas po prostu okłamuje. Tak już po prostu jest i warto ufać intuicji. Ja mam bardzo dobrą i czasem wolałabym takich intensywnych emocji po prostu nie odczuwać. Może wtedy w życiu byłoby mi łatwiej. 

Miałam kiedyś znajomego, takiego Sebastiana. Poznałam go jak byłam miłą, świeżą, niedoświadczoną życiowo młodziutką kobietą. Pisałam z nim elaboraty przez Gadu-Gadu, potem na Fejsie. Rozmawiało mi się z nim cudownie, ponieważ był zodiakalnym Koziorożcem, blondynem, miał czarujący głos i niesamowicie dobre maniery. Podobał mi się choć nigdy się w nim nie zakochałam. Czułam do niego pozytywne uczucia, ale jak do kogoś kogo mogłabym nazwać dobrym kumplem ale jeszcze nie przyjacielem. On powtarzał, że się we mnie zakochał, ba! że mnie kocha... mówił. Planował już w głowie to, że się do niego wprowadzam. Tak... każdą swoją dziewczynę po miesiącu znajomości wprowadzał - jak to nazwał. Generalnie taki sam schemat działania. Po latach powiem Wam, że faceci bardzo w podobny sposób działają z każdą swoją kolejną kobietą. Także trochę lipa. (...) Po jakimś czasie napisała do mnie na Fejsie pewna dziewczyna o pospolitym imieniu - Kaśka. Napisała do mnie litanię, abym uważała na pana S., ponieważ oszukuje mnie, gdyż jest z nią w kinie, a poza tym spotyka się z kilkoma kobietami na raz. Wysłuchałam jej, ale nie do końca uwierzyłam. Zaplanowałam z nią zacną intrygę na Sebastiana i spotkaliśmy się w trójkącie... bynajmniej nie miłosnym, rzecz jasna. Utarłam mu nosa i owszem - byłam z siebie jak nigdy zadowolona. Później spotkałam się z nim ponownie, bo jednak uwierzyłam w jego kłamstwa o tym, że jestem dla niego najważniejsza i w ogóle. No wiecie jak to jest kiedy laska jest niedoświadczona, za mało znała facetów i była tak nieprzyzwoicie młoda, a on starszy. Dopiero po kilku latach dowiedziałam się, że jest poligamistą, który potrzebuje kochać swoją dziewczynę, a raz w tygodniu jebać jakąś laskę na boku. No cóż... jestem nowoczesną kobietą i wiem, że każdy ma do tego prawo, ale jest jedna ważna i zasadnicza kwestia. Trzeba wiedzieć i znać sytuację. Trzeba wiedzieć czego się szuka. Jeśli ktoś mówi, że kocha a na boku jebie inną i zwie ją kochanką to coś jest nie teges (tak się mówiło w gimbazie). Okazał się fałszywym skurwysynem, który w moich oczach jest chodzącym zerem i współczuję jego dziewczynie. Serio... współczuję, że jest tak okłamywana. Rozumiem, że ktoś lubi skoki w bok, rozumiem że są ludzie, którzy mają kochanka lub kochankę i rozumiem doskonale poligamistów, ale... trzeba wiedzieć na czym się stoi. Jeżeli kogoś się okłamuje to jest to zjebana sytuacja. Są wyjątki oczywiście i najczęściej dotyczą kobiet. Czasem kobieta jest szantażowana przez byłego i musi mu dawać dupę. Czasem trzeba robić coś dla wyższego dobra, ale prawie 100% takich przypadków dotyczy kobiet a nie mężczyzn. Sorry, ale tak to wygląda.


I owszem, mam niesmak, ponieważ lubiłam tego typa. Fakt faktem miał bardzo wysokie mniemanie o sobie, bo myślał, że jest najlepszą partią dla kobiety. Ha ha ha... Boże litości! 😆😆😆 Ale jestem wdzięczna Losowi, że doświadczyłam takiej cennej życiowej lekcji, ponieważ nie jestem taka ślepa i naiwna jak wtedy kiedy byłam taką młódką. Serio! Oczywiście teraz mając 28 lat mam wiele uprzedzeń do facetów i wiem jak wielu okłamuje swoje dziewczyny. Zawsze dobrze mi się z mężczyznami rozmawiało i rozmawia, ale... problem jest taki, że mając tę wiedzę jaka płeć brzydka jest w relacjach z kobietami w związku kiedy kurtyna opada to mam ochotę wziąć butelkę whisky, paczkę fajek, włączyć Cigarettes after Sex, usiąść na balkonie albo dużym tarasie podczas gdy na niebie jest mnóstwo gwiazd i upić się do nieprzytomności. Dokładnie. Tak właśnie bym zrobiła. 






Mam nadzieję, że dzisiejszy post pomoże wielu kobietom (szczególnie tym młodym) aby uważały na facetów i nie ufały za szybko w ich piękne słówka, bajeczki, fantazje i niby zobowiązania, które mają być skierowane w Waszym kierunku. Jeśli facet chce Was już szybko wprowadzić to tylko dlatego aby Was mógł mieć na już kiedy zachce mu się ruchać. Jeśli planuje z Wami od razu życie, podróże, prace i co gorsza ślub to... uciekajcie do kurwy nędzy i się nie oglądajcie. 



Tymczasem.

Aleksandra (smutna, rozgoryczona, skwaśniała, z goryczą jak po ***r*** w ustach).

Bajooooooooooooooooooo!


środa, 15 września 2021

Moje życie to prawdziwy cmentarz pogrzebanych nadziei.

Siedzę przy moim srebrnym Asusie z głową w chmurach, w tle rozbrzmiewa Affection od Cigarettes after Sex i jest po prostu tak... meh - jak to Amerykanie mawiają. 




Niby ten rok 2021 nie jest tragiczny, zły, besztający ale jest w nim pewien niepokój mieszający się z ekscytacją. Obawiam się, że za duże tempo działania sobie narzuciłam i za pewien czas będę ponosiła tego konsekwencje. Niebawem rozpoczynam nowe studia - germanistykę z językiem hiszpańskim. To będzie dla mnie duże wyzwanie, po drugie wstawanie znacznie wcześniej niż wstaję obecnie będzie dla mnie jeszcze większym wyzwaniem niż intensywna nauka dwóch języków obcych. Trzecia sprawa to poszukiwania mieszkania do wynajęcia. Przez rok oglądałam tylko oferty mieszkań aby zapoznać się z rynkiem. Dzięki takim zwyczajnych i nic nieznaczącym przeglądaniom ofert przekonałam się, że Łódź nie jest takim fatalnym miejscem do życia jak przypuszczałam. Dodatkowo jest bardzo wiele pięknych miejsc gdzie warto wynająć mieszkanie i zamieszkać na najbliższe 3 lata życia. Pewnie jesteście bardzo ciekawi gdzie rozważam moje zamieszkanie. Od zawsze podobają mi się Bałuty, ponieważ jest dużo zieleni, ładnych miejsc do spacerowania i generalnie Bałuty to PRZESTRZEŃ, którą cenię. Drugą dzielnicą, którą biorę pod uwagę jest Polesie. Na Polesiu jest bardzo dobra energetyka (mam na myśli bardziej kwestie ezoteryczne aniżeli prądu i wodociągów 😅😆😄). Oczywiście nie odrzucam trzech innych dzielnic Łodzi czyli Widzewa, Śródmieścia i Górnej, ponieważ może zdarzyć się tak, że właśnie tam spodoba mi się osiedle, mieszkanie i okolica. Dlatego jestem otwarta i przeglądam oferty mieszkań każdej z pięciu dzielnic Łodzi. A co życie w tym temacie przyniesie to się na pewno za jakieś kilka miesięcy przekonamy razem. Kolejna sprawa, która jest gdzieś z tyłu głowy to kurs na prawo jazdy. Zawsze chciałam posiadać prawko, ale wyszło jak wyszło, że nigdy nie zabrałam się do tego kursu. Żałuję bardzo ale wyszło jak wyszło. Nie chciałabym brać się za wszystko na raz, ponieważ w końcu dostanę korby i mentalnie wysiądę z nawału obowiązków, zobowiązań i rzeczy na cito. Także muszę to wszystko dobrze rozplanować i ułożyć dobrą strategię działania. Z ciekawostek mogę Wam powiedzieć, że jedną walizkę (a właściwie to walizeczkę) już spakowałam. Jest to taki znak, że plan co do mojej przeprowadzki się rozpoczął i cieszę się, że właśnie w tym roku się za to zabrałam. W tym albo w kolejnym miesiącu chcę kupić kolejną walizkę, niemniej jednak znacznie większą, jak nie ogromną ha ha ha. Trzymajcie za mnie i za moje przyszłe walizki kciuki 😄😅😆😎😄😅😆😎. I pozostanie mi jeszcze jedna sprawa na głowie na końcówkę tego roku. Chcę zrobić całą morfologię, ponieważ 2 lata nie byłam na badaniach, a to bardzo długi czas jak dla osoby chorej na nadciśnienie. Takie sprawy pokazują jak szybko ten czas biegnie, to już dwa lata... SZOK! 




Pierwsza część (bardziej informacyjna) dzisiejszego postu za nami. Przejdźmy do drugiej części.




Tam jak powiedziałam na wstępie dzisiaj jest w moim życiu aktualnie dużo ekscytacji ale też i niepokoju, ponieważ nie ukrywam od kilku postów, że żyje zestresowana przez dziadka, który swoim zachowaniem i chorobą wykańcza mnie psychicznie, co powoduje, że nie mam energii do działania i wszystko robię wolniej. Jestem osobą, która nie umie pracować pod presją czasu i stresu. Niestety na mnie stres działa wykańczająco a nawet i zabójczo. Nie umiem się wtedy skupić, nie umiem zebrać myśli, nie umiem opanować napięcia i generalnie mój intelekt spada wtedy do zera, bo jestem tak spięta, że nie potrafię pokazać się z najlepszej strony i zademonstrować poziomu swojej wiedzy. Także ten rok to dla mnie też pewien rodzaj nowego doświadczenia i pokory - niewątpliwie! Staram się traktować to co mnie spotyka w domu przez dziadka jako naukę a nie karę. Mam nadzieję, że podołam i nie zafiksuję się w nerwach, ponieważ to by zepsuło moje plany, a co za tym idzie mogłabym się załamać i popaść nawet w depresję, a tego chciałabym uniknąć. 




Boję się, że moje plany nie powiodą się. Martwi mnie to i trochę przeraża, ale staram się na tym nie skupiać tylko robić to co mogę, to co muszę i jakoś wytrzymywać. Mam cel i tego się trzymam. Myślę o tym tylko jak o jakiejś grze, w której jestem i muszę przejść do kolejnego poziomu. Problemy traktuję jak przeciwników, których muszę pokonywać aby przejść dalej i tyle. Z taką wiedzą jest mi po prostu łatwiej iść dalej, bez zatrzymywania się i powątpiewania. Chociaż chwile słabości mi się zdarzają. Ale myślę, że jak każdemu człowiekowi, który ma cel i chce go osiągnąć. Chociaż mój cel to moje największe marzenie i myślę tylko o tym aby je osiągnąć i tak... chyba cel uświęca środki w tym przypadku.


Mam nadzieję, że moje nadzieje nie zostaną pogrzebane. Bardzo chcę w to wierzyć. Staram się.






Tymczasem. 


wtorek, 7 września 2021

Wkurwiona niezmieszana, wkurwiona niewstrząśnięta.

Przez tydzień nie pisałam na Myślach Kobiety Wyzwolonej. To sporo, I know! 😈😈😈😈😈😈
Wiecie czego potrzebowałam abym zabrała się za dzisiejszy post? Wkurwienia! 😐😐😐😒😒😒




Nawet nie macie pojęcia jak mnie irytuje i wkurwia kiedy powtarzam komuś kilkadziesiąt razy to samo a osoba mnie nie słucha i ma wszystko w dupie. I ja rozumiem Alzheimer czy demencja to choroba, ale wkurwia mnie to kiedy ktoś robi po prostu komuś na złość, uważa, że jego zawsze musi być na wierzchu i robi wszystko najlepiej. A jeszcze bardziej wkurwia mnie to kiedy ktoś nie szanuje czyjegoś sposobu wychowywania dziecka, zajmowania się zwierzakiem, indywidualnego sposobu odżywiania, posiadania swojego kontrowersyjnego stylu ubierania czy pory wstawania z łóżka. No jasny szlag (czy jak to się to mówi) mnie trafił! Wyszłam z siebie i prawie stanęłam obok. Mam ogromne pokłady cierpliwości ale jeśli po raz pięćdziesiąty mówię to samo a moja mama w ciągu dnia tłumaczy dziadkowi i powtarza dziesięć razy aby nie zapomniał i pamiętał to coś jest nie tak. I aby się przekonać czy to faktycznie pogłębiająca się niepamięć sprawdziłam i podeszłam dziadka. Zapytałam czy smakował mu obiad, który dzisiaj ugotowałam. Wiedział, że nie jadł obiadu i wiedział od dwóch dni co ma dzisiaj być do jedzenia. Także, sorry... ale to po prostu jego chujowy charakter a nie demencja jak moje ciotki (znawczynie wszystkiego 😅😆) uważają. Mój dziadek zawsze był trudnym człowiekiem do życia, ponieważ jest UTRAkonserwatywnym człowiekiem, który kocha PiS, uważa, że kobiety powinny słuchać mężczyzn a mają za dużo do gadania obecnie. Mogłabym wymieniać takich cech multum, ale po prostu nie chce mi się tracić na niego czas, ponieważ nerwowo już nie wytrzymuję przy tym człowieku. Jestem wkurwiona maksymalnie. Oczywiście chciałam zrozumieć jego zachowanie, postępowanie, nawet pobudki jego, ale no jeśli jedna strona się stara a druga "sra na środek" to ja już mówię pas! Nie mam naprawdę siły aby się użerać z tym człowiekiem, nie mam i nawet nie mam ochoty się starać. Niech sobie przekarmia biednego Dionizego, niech sam wpierdala tonę słodyczy i ciągle wybrzydza kiedy daje się mu normalne, zdrowe jedzenie, ale ja już na to patrzeć nie będę. Stwierdziłam, że szkoda moich nerwów i wolę stanąć na głowie i stawać na głowie dalej i zbierać te pieniądze aby jak najszybciej w tym roku się wyprowadzić i mieć święty spokój. Bo ja już rady nie daję. 


Chciałam abyście wiedzieli z jakiego powodu nie pisałam i z jakiego powodu jestem wkurwiona. Nie ciągle blogerzy mają życie usłane różami, więc ja chcę mówić tak jak jest.

Czy mieliście kiedyś kontakt z osobą chorą na Alzheimera czy demencję?
Czy ktoś z Waszych bliskich miał może potworny charakter i konserwatywne (skrajnie) poglądy?

Jak żyć moi Drodzy, jak żyć?






Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze i mam nadzieję, że jesteście zdrowi. 

Szczęśliwości Kochani!
Buziaczki 💋💋💋💋💋💋


środa, 1 września 2021

28 lat minęło...

 


Wczoraj skończyłam 28 lat! 😆😆😆😈😈😈🍰🍰🍰🍻🍷🍸🍹😛😜😝




Tegoroczne urodziny były dobre, ponieważ tak naprawdę świętowałam je przez 4 dni ha ha ha 😆. Spotkałam się na frytki z batatów z Karoliną i na pogaduszki rzecz jasna. Potem na Piotrkowskiej widziałam się z Kingą na obiedzie wegańskim, a następnie razem z nią, Karoliną i Kacprem polecieliśmy w drineczki i shoty. Kolejny dzień spędziłam z Adamem ❤😈😝. Wczoraj zaś spędzałam moje urodziny z mamą, dziadkiem i Dyziem. Mimo iż nie miałam szampana ani tortu to uważam, że to były jedne z moim najlepszych urodzin w życiu 😇😇😇. 

Dziękuję Karolinie, Kindze i Adamowi za bardzo miły czas i prezenty - Kocham Was! 😊💚💚💚


Dziękuję tym, którzy pamiętali o moich urodzinach, dziękuję za przepiękne życzenia i ciepłe słowa. 
Dziękuję Wszystkim i każdemu z osobna 😇😇😇. 






28 lat minęło... 😎.




Czy czuję się staro?

Powiem Wam, że NIE 😆. Nie czuję się na 28 lat i podobno jeszcze nie wyglądam. Pocieszam się tym, że panie w Lidlu nie chcą sprzedać mi alkoholu bez pokazania dowodu osobistego 😅😅😅. 


Bardzo jestem ciekawa jak upłynie mi 28 rok życia, co się wydarzy, co się zmieni, co się polepszy. O pogarszaniu nie myślę ha ha ha 😅😅😅😅😅😅. Nie jestem przerażona ale podekscytowana tym, że żyję, że moje zdrowie jest aktualnie niezłe, że mam dobrych przyjaciół, dobrych znajomych, ludzi, dla których jestem ważna. Wdzięczność jest to coś co praktykuję od lat, ponieważ nigdy nie starałam się skupiać na negatywach ale cieszyć z tego ile dobrego jest w życiu.


Czy lubię swoje życie?

Szczerze? Lubię! Nie zawsze jest kolorowo, nie zawsze chce mi się żyć, nie zawsze mam ochotę wstać z łóżka i nie zawsze wszystko układa się tak jakbym chciała. Niemniej lubię swoje życie i doceniam wszystko co mam i co mogłam póki co przeżyć w swoim tak naprawdę krótkim jeszcze życiu. 


Co planuję na 28 rok mojego życia?

Nie powiem Wam, bo wiem że życie jest nieprzewidywalne i czasem można chcieć i planować, a z naszych planów nic nie wychodzi. Planuję tylko spełniać marzenia, dbać o zdrowie i być szczęśliwą. Tylko tyle i aż tyle zarazem.








Naprawdę jestem zadowolona i czuję spokój w sercu, a to dla mnie naprawdę dużo.






PS. Wyglądam na 28 lat? Ha ha ha 😅😅😅😆😆😆😝😝😝. 


Buziaczki Aniołki! 💋💋💋
Wasza (zawsze młoda!) Aleksandra 😎.