wtorek, 31 października 2017

Halloween 2017 czyli krwista czerwień, rogi i CYCKI

Straszny wieczorek Wszystkim ✋❤❤❤❤❤❤ dzisiaj jestem taka nieogarnięta, że miałam problemy aby ze wszystkim zdążyć na czas, ale na szczęście spięłam tyłek i zdążyłam z dzisiejszym halloweenowym postem. W nocy śniły mi się koszmary, jakieś demony i obudziłam się punkt 3 w nocy, a kto oglądał Egzorcyzmy Emily Rose ten wie, że godzina 3 w nocy to godzina demonów. Jak się w nocy obudziłam tak trzęsło mi się w piersi serce, że aż się potem zaczęłam śmiać, że wystraszyły mnie jakieś głupie sny. Ale ten post nie o snach, a o dzisiejszym Halloween.

To mój nowy nabytek. Imitacja dyni. Świetna jest ta latarenka. Dodatkowo świeczka, którą zapaliłam w niej pachnie moim ulubionym połączeniem czyli jabłkiem z cynamonem. Po prostu orgazm dla nosa. Latarenkę i wyżej wspomniane świeczki typu "świetliki" spotkacie w Pepco. Latarenka występuje jeszcze w zielonym kolorze, ale nie ma co się oszukiwać ta bardziej przypomina halloweenową dynię. 

Jest mi dzisiaj tak cholerrrrrnie gorąco, że chętnie bym się rozebrała. Nie wiem już co mi dolega, ale znowu mam gorączkę ha ha ha... chyba naprawdę umrę ha ha ha 😈😈😈😈😈😈 Z tą bluzką mam miłe wspomnienia, stanik jest bardzo wyuzdany, ponieważ sutki w nim nie są zakryte i jest przezroczysto-czarny, także bardzo sexy. Czerwień i czerń to moje ulubione ciuchowe połączenie, bo zawsze robi wrażenie i sprawia, że cała kreacja jest bardziej wyuzdana, wyrafinowana, wymowna. 

A tak oto prezentuję się w całości. No w całości powiedzmy, że to jest w całości ha ha ha... 😈😈😈😈😈😈 Jest czerwień, jest choker, są rogi, no i CYCKI. 

Co sądzicie o takiej stylizacji halloweenowej? Chętnie pokazałabym Wam wszystko, ale że tak powiem siedziałam sobie bez majtek 😃 nie no, miałam na sobie, czarne, koronkowe stringi. 
Wybaczcie, że piszę tak chaotycznie ale napiłam się trochę wódki z kechupem także, może będę żyła. Krwawa wódka jest zawsze na propsie w Halloween pamiętajcie!!! Ale mam teraz pytanie za 100 punktów. I jak oceniacie te rogi? Podoba się? Bo mnie bardzo. Są takie delikatne, niewymuszone i idealnie według mnie prezentują się na głowie. Mój brat przymierzał, moja mama i również wyglądają super. Powiedziałabym, że moja mama najlepiej w nich wyglądała, ponieważ ma jasne włosy i była uczesana w koka, także nie tylko rogi pasują do rozpuszczonych włosów ale także do spiętych. 

Mój plan na dzisiejszy wieczór jest dosyć intensywny, bo na wieczorze się nie skończy. Alkohol, przekąski, filmy i mam nadzieję, że jutro obudzę się zdrowsza ha ha ha... ❤ Bawcie się dobrze w tegoroczny Halloween. Dobrze się zabawcie, pijcie, palcie, kochajcie się i nie bójcie się śmierci, bo to będzie tak naprawdę jedna wielka zabawa w zaświatach. Cudownego krwawego Halloween 😈
Krwawego od kechupu, rzecz jasna. Buziaki 😘

Wasza krwista Aleksandra 😈😈😈😈😈😈

Bo Diabłem się jest, a nie tylko bywa...

poniedziałek, 30 października 2017

Halloween 2017 czyli dynia z Lidla i brokatowe rogi

Dobry wieczorek Wszystkim ✋😊 dzisiaj co prawda nie ma jeszcze Halloween ale klimat już czuję. Doskonale wiecie(Ci, którzy regularnie od lat mnie czytają), że Halloween to jedno z ulubionych świąt w roku dla mnie. Uwielbiam celebrowanie życia, przebieranie się i duchowy świat(kiedyś bardziej). Dokładnie pamiętam co działo się u mnie rok temu w tym dniu - poszłam sobie na sex-randkę z prawnikiem, którego na oczy nie widziałam. Można? można! Raz się żyje i jeżeli dobrze wykorzystamy nasze życie to ten jeden raz wystarczy.

Ostatnio wspominałam Wam, że zamówiłam sobie diabelskie rogi. Dzisiaj kurier, w sumie to kurierka przyjechała z moją małą paczuszką i w końcu je mam 👌 Rogi są przepiękne, na cienkiej złotej opasce umieszczone są zgrabne czerwone rogi diabła obsypane dokładnie czerwonym mieniącym się brokatem. Jestem nimi zachwycona, bo wyglądają bardzo luksusowo(cena też była dosyć luksusowa ha ha ha...). Cieszę się, że moje rogi zdążyły jeszcze przybyć do mnie na dzień przed pomarańczowym świętem. Sami oceńcie jak wyglądają!

Czyż nie są piękne?! ❤❤❤❤❤❤ na głowie prezentują się znakomicie, ale to już jutro zobaczycie na mnie. TAK jutro pojawi się także post halloweenowy z moją stylizacją na ten dzień. Moja mama również jest zachwycona rogami. Powiedziała, że myślała iż będą wykonane słabo i bez efektu, a tu takie pozytywne wrażenie. Myślę sobie, że te rogi można wykorzystać w karnawale i nawet podczas Sylwestra. Są urocze, seksowne i dobrze rozmieszczone na złocistej opasce. H&M się spisał. Powyższe rogi można zakupić także na srebrnej opasce, ale wtedy rogi są w kolorze czarnego brokatu. Już dawno nie byłam tak zadowolona z zakupu przez Internet. 

Pewnie teraz jesteście ciekawi dyni z Lidla. Moja mama wie doskonale, że mam bzika na punkcie Halloween i w ogóle wie, że ubóstwiam dynie także sprawiła mi jedną, małą dynię z fikuśną nalepką, która jest imitacją wycięć na dyni. Myślę, że Lidl dał ludziom fajną propozycję na to święto i ogólnie na dynię. 

I co sądzicie o niej? Czyż nie jest przerażająco urocza?! ❤❤❤❤❤❤ Szkoda, że ona nie wie, że z niej będzie dyniowe ciasto ha ha ha... 😍😍😍😍😍😍 W sumie dobrze, że mama nie kupiła wielkiej dyni, bo na parapecie by się nie zmieściła, a tak to mogę na nią patrzeć pijąc gorącą herbatę na kanapie. 

Tak wyglądają moje przygotowania do jutra. Myślę, że to dwie fajne rzeczy zarówno dynia z naklejką i diabelskie rogi. Sam Lucyfer by się nie powstydził ha ha ha... Jutro czeka Was bardziej obszerny post, ponieważ zobaczycie moją stylizację halloweenową, prezentację rogów na głowie, dyniową latarenkę i inne takie. W Halloween tak na marginesie to miałam wybrać się na imprezę tematyczną z Kingą, ale się rozchorowałam i Halloween niestety spędzam w domu, więc jutro mój plan to oglądanie od wieczora do nocy horrorów, których jestem zagorzałą miłośniczką. Oczywiście ugotuję coś co będzie bardzo odpowiednim daniem w tym dniu. 

Mam nadzieję, że z roku na rok Polacy będą bardziej oswajać się z Halloween aż w końcu zrozumieją, że nie trzeba wyznawać pogańskich zwyczajów, aby tego dnia świetnie się bawić chodząc po domach robiąc psikusy i przebierając się w ciekawe, straszne kostiumy. Więcej dystansu i może być super zabawa. Zawsze będę promowała to święto, ponieważ celebrowanie życia jak i śmierci to jedno co możemy zrobić, aby nasze życie było bardziej kolorowe. Buziaki i do zobaczenia jutro 👋👋👋👋👋👋


sobota, 28 października 2017

Czas umierać... :(

Dzień dobry z samego rana ✋ nie żebym wstała o tak nieprzyzwoitej porze. Po prostu kaszel nie daje mi spać, więc w ogóle nie spałam. Kiedyś się wykończę tak tak wiem... oszczędźcie sobie tych uwag(niepowołane osoby oczywiście). Wczoraj o 8:15 wybrałam się po raz kolejny do lekarza na kontrolę. Moja tchawica, oskrzela umierają, a moje gardło to już dawno skończyło swój żywot. To tak krótko i na temat. Wszystko byłoby do wytrzymania gdyby nie to, że duszę się tak, że wszystkich sąsiadów chyba obudziłam. Dostałam kolejną porcję leków, w tym dalsze leczenie antybiotykiem. I niezliczoną ilość tabletek do ssania. Nie lubię chorować(w sumie nikt nie lubi, bezsensu wtrącenie). Swoją drogą to w tym roku jestem cały czas chora, co jest niepokojące.

Taaak... jest "cudownie". Aczkolwiek jest jeden pozytyw tego wszystkiego. Te wszystkie leki smakują wyjątkowo dobrze. Antybiotyk jest słodki, tabletki do ssania jak to tabletki do ssania mają dobre smaki, a to psikadło do gardła Miramile jest dosyć intrygujące, bo ma działanie usypiające na moją osobę. Głównym składnikiem tego psikadła jest mirra, także Betlejem się kłania(o ile niczego nie pomieszałam). Tak swoją drogą nawet pisząc ten post ssę, ssę tabletkę rzecz jasna 😎 Jestem tak naszprycowana lekami, że powinnam do poniedziałku być zwarta i gotowa. Na wtorek też muszę być gotowa bo Halloween. Tak między nami to moje rogi diabelskie już jadą do mnie, także nie mogę się doczekać kiedy je na swoją głowę przywdzieję i zostanę diablicą na pełen etat. Mogę tylko zdradzić, że rogi są na złotej cieniutkiej opasce, a same rogi są czerwone i brokatowe, wyglądają jak naturalne rogi. Nie żebym się znała na diabłach jakoś specjalnie, ale chciałam aby rogi jak najbardziej wyglądały naturalnie i przede wszystkim seksownie prezentowały się na mojej głowie i włosach. 

I kończąc proszę Was Kochani trzymajcie kciuki za moje zdrowie, bo im lepsze będzie moje zdrowie tym więcej postów będzie pojawiało się na blogu. Kuruję się jak mogę najmocniej ale przez to, że mam przewlekłą chorobę jaką jest nadciśnienie każde przeziębienie lub zapalenie układu oddechowego przechodzę znaczniej ciężej niż inni. Smuteczek, wiem. I już na sam koniec, oczekujcie następnego postu halloweenowego. Spodoba się Wam, no i przekonamy się jak "dobrą" diablicą jestem. Buziaczki 👄👄👄👄👄👄

czwartek, 26 października 2017

Gdy śni Ci się Jude Law czyli Teatr mój widzę ogromny...

 Witajcie Kochani ✋ szczerze powiedziawszy myślałam, że dzisiaj nie napiszę postu, ponieważ najbliższy post miał pojawić się w Halloween, ale mój dzisiejszy sen zainspirował mnie do napisania nowego postu ku Waszej uciesze. 
Kto mnie dobrze zna(to wtrącenie już jest chyba moim słownym natręctwem) ten wie, że moim ulubionym aktorem jest Jude Law, ponieważ jego facjata, głos, oczy i uśmiech są tak obezwładniające dla mojej osoby, że można oszaleć. Holiday oglądałam już chyba z milion razy i nadal nie wiem o co chodzi w tym filmie, bo patrzę tylko na Jude`a. Co ja poradzę, że Anglicy taką moją moc na moje emocje, chociaż Polak też może mieć o ile byłby Judem Law. Ha ha ha 😆 Oh... teatr mój widzę ogromny. Sam Wyspiański by się nie powstydził za mnie. Ale wracając do sedna. Słabo dzisiaj spałam. Zasnęłam o 9 rano i przyszedł do mnie... SEN. 

Ten sen był bardzo dziwny, ale bardzo jestem zadowolona, że miałam okazję go przeżyć. Także słuchajcie. 

Jechałam na rowerze w miętowym odcieniu spodni, na miętowym rowerze...
Nagle weszłam do jakiegoś budynku ubrana w czarną ołówkową spódniczkę z baskinką(podkreślającą mój wielki tyłek), czarną koronkową bluzkę z fioletową marynarką. I przede mną stanęła moja zmarła już babcia(❤). Przytuliła mnie, ucałowała i była taka radosna. Potem usiadłam w jakieś sali z ludźmi ubranymi na czarno, a przede mną siedział mężczyzna. Już byłam przekonana, że to osoba, którą znam, odwrócił się, a to Jude Law. A potem się obudziłam. 


Ten sen w sumie nie zadziwiłby mnie gdyby nie to, że wczoraj moja mama na cmentarzu kupiła mojej babci fioletowy wrzos(babcia uwielbiała te kwiaty). A dzisiaj jak się obudziłam po tym śnie i weszłam do łazienki to na sznurkach wisiała wyprana moja fioletowa marynarka. Dodatkowo ten sen był symboliczny, ponieważ tę marynarkę i identycznie ubrałam się chcą okazać szacunek osobie po śmierci kogoś. A Law to też pewien symbol. 

Zawsze sny mnie pasjonowały, ponieważ praktykowałam świadome śnienie i OOBE. Często moje sny mają ukryte znaczenie, które po czasie się wyjaśnia. Mojej babci nikt mi nigdy nie wróci, ale wiem jedno, że mimo mojego obecnego od kilku lat sceptycyzmu do wiary i Boga wierzę, że babcia tam gdzie jest może mnie bardziej wspierać niż ktoś kto żyje na ziemi i tego nie chce robić. Często śni mi się babcia jak jestem chora. Niestety nie jest ze mną dobrze jak na razie, bo duszę się niemiłosiernie i bolą mnie płuca, a jeszcze dzisiaj aby spać łyknęłam chyba za dużo leków na sen i odpłynęłam nie wiem nawet kiedy. Jutro idę do lekarza i mam nadzieję, że moje zapalenie oskrzeli nie przeszło w zapalenie płuc. 

 Gdy śni Ci się Jude Law wiedz, że coś jest na rzeczy...



Teatr mój widzę ogromny
deszcz pada za oknem, purpura nieba przykrywa mój smutek
bez niej mój żywot potępiony i jakże sromotny
zła decyzja, błąd, zauroczenie miało tragiczny skutek

Teatr mój widzę ogromny
trud dałam sobie niezłomny
bardzo
sen nie jawa przysłonił mi wzrok
choćbym chciała zrobił ostatni krok
uczynić

Teatr mój widzę ogromny

(Aleksandra Maassen) 


Kończąc ten post, mam nadzieję, że niebawem wyzdrowieję i będę się świetnie bawić na Halloween. Tak na marginesie to czekam na moje czerwone rogi, bardzo ekskluzywne rogi 😈 Na Halloween miałam być diablicą, ale wszystko zależy czy przez 5 dni uda mi się stanąć na nogi. Niemniej tak czy tak post halloweenowy na blogu się pojawi tak jak obiecałam.

Teatr mój widzę ogromny...

To było tydzień przed zachorowaniem. Biały-czarny i czerwony to moje ulubione połączenie. Swoją drogą to zawsze chciałam rozebrać się w Playboyu 👅 Ah Teatr mój widzę ogromny...



niedziela, 22 października 2017

Jak żyć aby być szczęśliwym człowiekiem

Witajcie Kochani ✋mimo tego, że czuję się fatalnie, bo się rozchorowałam i to chyba dosyć na poważnie, bo mam zapchane zatoki, ogromny ból gardła, gorączkę i kości mnie bolą, to mimo wszystko postanowiłam napisać dzisiaj ten post, ponieważ zostałam zainspirowana przez jedną koleżankę z czasów gimnazjalnych. Monika pozdrawiam i dziękuję ❤👋

Jak żyć aby być szczęśliwym człowiekiem? Chyba każdy człowiek choć raz w życiu zadaje sobie to pytanie, ponieważ nie ma bardziej egzystencjalnego pytania niż właśnie to. Dzisiaj postaram się Wam odpowiedzieć jak to wygląda z mojej perspektywy. Zapraszam do lektury(mam nadzieję, że ciekawej).

1. Aby być naprawdę szczęśliwym człowiekiem należy nauczyć się nie oczekiwać od życia i innych niczego. To tylko nasze oczekiwania prowadzą nas do rozczarowań, nic więcej.

2. Nie należy niszczyć swojej osobowości i charakteru dla ludzi, którzy i tak nas zostawią. Mój brat kiedyś powiedział mi, że wykształcenie jest najważniejsze, ponieważ ono zostanie z nami do końca życia, a ludzie zawsze odchodzą. Po latach to widzę, że miał rację.

3. Zanim umrzemy, musimy żyć. Nie należy egzystować i czekać na urodziny, imprezę, która odbędzie się za kilka miesięcy, na wygraną w LOTTO, schudnięcie. To wszystko może nie nadejść nigdy. Należy żyć po prostu TERAZ. To mało odkrywcza rada, ale mało kto ją stosuje.

4. Zanim ocenisz, wysłuchaj. Ludzie zazwyczaj oceniają ot tak po prostu. Zapominają lub nie chcą dopuścić myśli, że każdy człowiek ma swoją historię, niekiedy bardzo smutną. Najsilniejszymi ludźmi są Ci, którzy przeszli bardzo dużo i umieją się nadal uśmiechać.

5. Żyj dla siebie. W tym punkcie trochę muszę się rozpisać. Pamiętam czasy gimnazjum. Wtedy byłam typową samotniczką, świetnie się uczącą, byłam fit(wtedy kiedy to nie było jeszcze modne), miałam zdrowie, entuzjazm, marzenia i pasję. Byłam bardzo szczęśliwą osobą, ponieważ żyłam dla siebie i realizowałam to o czym pomyślałam. Potem zaczęłam żyć dla innych i to był błąd. Chciałabym jeszcze kiedyś poczuć się tak jak czułam się w gimnazjum.

6. Wszystkie problemy mają sens i znaczenie dla naszego życia. To już powtarzam od początku istnienia mojego bloga. Wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Każde zdarzenie doprowadziło nas do tego punktu, w którym jesteśmy teraz. Wszystko miało sens, nawet jeśli sprawiło nam to wiele bólu.

7. Należy sobie uświadomić, że zawsze będziemy spotykali ludzi, dla których będziemy bez znaczenia, mimo że będą mówili nam, że jesteśmy dla nich kimś ważnym. W swoim życiu spotkałam wiele osób mówiących, jaka to ja jestem wspaniała, piękna, mądra i potrzebna i niezastąpiona. A co było później? Jeden mój błąd(niewielki jak szpilka) i zakończyli znajomość. Ludzie szukają kogoś bez skazy, a takich ludzi nie ma. Dlatego też, po latach, wielu latach zaczynam uważać, że coś takiego jak przyjaciel nie istnieje, chyba że jest zwierzęciem lub naszym rodzeństwem. Teraz pewnie ktoś się oburzy, ale trochę mam doświadczeń i wiem jak to życie potrafi bardzo dziwnie wyglądać. Niekiedy jest cholernie dziwne, ale chyba taki w nim urok.


Mam nadzieję, że doczytaliście do końca i skorzystacie z moich wskazówek. Być może już żyjecie według nich, być może się z nimi nie zgadzacie, a może też są tacy, którzy powiedzą to takie proste czemu jeszcze tak nie żyję. Mam nadzieję, że ten post komuś się przyda. Tymczasem.


PS. Teraz mogę ponarzekać? Czuję się barrrrrrrrdzo źle 😢😢😢 A jutro nowy tydzień... I to też jest dobry moment aby coś napisać. Człowiek póki jest zdrowy nie dba o swoje zdrowie, a jak zachoruje to zaczyna przysięgać, że będzie dobrze żył, jadł zdrowo, nie palił, ćwiczył i będzie dobry dla innych. Wiecie, że to najgorszy błąd przysięgać w cierpieniu? Wtedy oszukujemy samych siebie i innych. Po prostu nauczmy się doceniać nasze życie bez względu na to co się dzieje. Doceniajmy życie i tych, którzy nas szanują i wspierają. Twórzmy wokół siebie lepszą rzeczywistość, a Wszechświat za to nam podziękuje i odwzajemni nam swoim dobrem. Spokojnej niedzieli. Buziaki 👄❤👌

sobota, 21 października 2017

ELIZABETH ARDEN Green Tea Tropical

ELIZABETH ARDEN Green Tea Tropical to woda toaletowa, która powstała w 2007 roku. Marka perfum jest bardzo znana, tak samo jak seria Green Tea. Chyba każdy choć raz w życiu wąchał w drogerii zapachy z tej serii. Kiedyś w prezencie dostałam wersję klasyczną tych perfum i byłam zadowolona, mimo że nie jestem fanką świeżych, orzeźwiających nud zapachowych w perfumach. W kwietniu tego roku kupiłam sobie ELIZABETH ARDEN Green Tea Tropical, ponieważ wszystko co ma w nazwie słowo tropikalny, egzotyczny, wyspiarski muszę mieć po prostu. I tak było też z tą wodą toaletową. Czy te perfumy pachną naprawdę prastarymi lasami tropikalnymi? Zapraszam do czytania mojej osobistej recenzji perfum.

Skład


Nuty Głowy: liczi, passiflora, kaktus
Nuty Serca: magnolia, herbata
Nuty podstawowe: jeżyny, piżmo, mech


Czy skład perfum odzwierciedla to czym pachnie Green Tea Tropical?

Po rozpyleniu perfum na ciało zdecydowanie wyczuwalny jest zapach magnolii i herbaty. Nie da się ukryć tego, że czuć też zapach mchu, który faktycznie pachnie lasem, lekko egzotyką. Tak! można powiedzieć, że to zapach prastarych lasów tropikalnych. Jeżyny są bardzo słabo wyczuwalne niestety. A daleko w tle jawi się zapach kaktusa, który pachnie naturalnym, nie chemicznym kaktusem co dla jednych może być zaletą dla innych wręcz przeciwnie. 

Największym plusem tej wody toaletowej jest to, że nie powodują migreny. 

ELIZABETH ARDEN Green Tea Tropical to propozycja bardzo orzeźwiającej wody toaletowej, która jest idealną propozycją perfum na lato, ponieważ powiewa tropikami. Są to typowe perfumy ozonowe, przez które wyczujemy naturalny zapach skóry i ciała. To idealna woda toaletowa dla młodych dziewczyn/kobiet, które uwielbiają tak zwane perfumy zielone, pachnące świeżością, naturalnością, czymś dziewiczym. Takie są właśnie perfumy Green Tea Tropical. 

Jaka jest trwałość Green Tea Tropical?

Yyyyyyyy... i tutaj niestety jest tragedia. Green Tea Tropical nie wytrzymuje na naszej skórze nawet godziny. Jest to naprawdę jedna wielka masakra z trwałością w tychże perfumach. Ładny świeży zapach nie pachnący po jakiś 30 minutach. Przykro mi, ale trwałość jest tak zła, że więcej już nie kupię tych perfum, mimo że zapach jest idealnym zapachem na ciepłe dni czy po zapaleniu papierosa. 

Cena tej wody toaletowej bez oferty promocyjnej wynosi 130zł/100ml. Cena jest absolutnie nie adekwatna to trwałości tych perfum. Pamiętam, że gdy kupowałam te perfumy w kwietniu w Rossmannie zapłaciłam 58 złotych, ponieważ trafiłam na promocję. Uff... szkoda pieniędzy na te perfumy, jeśli chcemy czuć zapach tylko przez chwilę. To w ogóle nieopłacalne. Jest jednak pozytyw tej wody - WYDAJNOŚĆ!!! Perfumy mam już 7 miesięcy i psikam się nimi bardzo solidnie(15 psików! aby było coś czuć, a i tak nie czuć) a mam jeszcze połowę flakonu. Przez jakiś miesiąc jeszcze poużywam te perfumy, a potem koniec z nimi. Równie dobrze mogłabym perfumować się czystą wodą z kranu a efekt byłby ten sam. Szkoda, że ten zapach jest nietrwały, bo naprawdę jest przyjemny, lekko tropikalny. Szkoda wielka. 

Co tyczy się flakonu, to jest to bardzo prosty, schludny flakon. Zwyklak i tyle.

Tak jak widzicie na zamieszczonym zdjęciu, tak prezentuje się woda toaletowa ELIZABETH ARDEN Green Tea Tropical. Szału nie ma, niczego też mi nie urwało, także zwyklak nad zwyklakami. Używając ich niemniej się nie męczyłam, bo zapach mnie nie dusił, nie drażnił, bólu głowy też mi nie wywołał czyli niby dobrze, ale nie pachniał po chwili, także więcej go nie kupię, ale przynajmniej kolekcja perfum rośnie. Snobizm też ha ha ha... I na koniec mała rada. Jeśli lubicie pachnieć jak połowa społeczeństwa to ten zapach jest dla Was, ale zdajcie sobie sprawę, że kilkadziesiąt minut i zapach jest niewyczuwalny dla otoczenia i dla Was. Niestety, bo zapach naprawdę jest  przyjemny. Jestem troszkę rozczarowana. Niestety...

sobota, 14 października 2017

Czy to już pamiętnik czy jeszcze blog?

Dzień dobry/dobry wieczór w zależności od pory w jakiej czytacie 😊

Pewnie wielu z Was zastanawia się czy przemianowałam mojego bloga Myśli Kobiety Wyzwolonej na Pamiętnik Internetowy. Otóż... NIE!!! Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ostatnio pojawiają się posty dotyczące moich codziennych spraw, dnia, nocy, zakupów, wydarzeń jakie mają miejsce w moim życiu. Takie posty spowodowane są tym, że przy pisaniu codziennym jest to po prostu nieuniknione. Kiedy piszę post o danym(jakimś) dniu zajmuje mi to przykładowo godzinę. Gdy pisałam post o zwalczaniu uzależnienia od słodyczy musiałam napracować się z dobre 3 godziny. Dlatego proszę abyście nie byli zdziwieni, że posty, które pojawiają się dzień po dniu są bardziej wpisami typu - Jak Ci minął dzień. Przy nawale pracy, obowiązków, studiów, prowadzeniu innych stron w Internecie fizycznie nie da się zrobić tak abym codziennie pisała "wybitny" post przez 3 godziny. Dlatego normalne jest to, że gdy piszę codziennie posty są bardziej luzackie, ponieważ w nich pokazuję moje codzienne życie. Niektórym te posty nie przypadły do gustu i ja to rozumiem. Te osoby wolą wpisy dotyczące fetyszów seksualnych, seksu, erotyki, wydarzeń kulturalnych. Rozumiem to doskonale i suma sumarum takie posty są zdecydowanie bardziej ciekawsze aniżeli czytanie co zrobiłam na obiad. Kolejna grupa osób lubi czytać codziennie, więc aby pogodzić tych i tamtych zaczęłam pisać codziennie aby móc napisać o życiu codziennym a także o tym co należy do kręgu moich zainteresowań. Jest jeszcze 3 grupa osób, którzy uważają, że pisanie o swoim życiu to sprzedawanie swojej prywatności. Cóż... ich rozumowanie też rozumiem. Na własnym życiu można faktycznie sporo zarobić, bo ludzie są bardzo wścibscy i lubią czytać co w trawie piszczy, ale ja nie postrzegam tego o czym piszę za sprzedawanie swojej prywatności. Jestem na tyle otwartą osobą, że nie mam z tym problemu. Jak się komuś coś nie podoba, to nie musi czytać mojego bloga. Już w pierwszych wpisach, jak i nawet niedawno wspominałam o tym, że piszę dla siebie i dla ludzi, którzy chcą się uczyć na błędach innych. Jest mi szalenie miło kiedy ktoś mówi mi, że był bliski popełnienia mojego błędu a dzięki moim wskazówkom uniknął go. I wracając do głównego pytania. Mój blog nigdy nie będzie stricte pamiętnikiem, ponieważ swój prywatny dziennik piszę w notesie, który leży na stoliku nocnym. Blog ma służyć do tego aby wyłuskać najważniejsze elementy moich dni i się z Wami podzielić. I tyle. Myśli Kobiety Wyzwolonej zawsze będą blogiem i to się nie zmieni. Jak będzie wyglądała kwestia z częstotliwością postów? Hm... jak widzicie różnie to bywa u mnie z czasem. Są okresy kiedy piszę codziennie, a są też takie dni kiedy tydzień nie pojawia się post. Regularna częstotliwość pisania powinna wyklarować się bliżej nowego roku. Czy w październiku pojawi się na blogu coś ciekawego? Tak! Na pewno pojawi się jeden post halloweenowy, chociaż miałam w planach dwa posty z tej tematyki, ale nie wiem jak czasowo to ogarnę. W październiku także pojawi się nowa recenzja perfum, ponieważ dawno nie było, a perfumy nowe przybywają a recenzje niestety nie. Czyli aby była jasność, w październiku na pewno pojawią się jeszcze dwa posty, ale nie mogę obiecać większej ilości, bo czas czas czas. W ciągu dnia robię dosyć dużo, czasem są to rzeczy monotonne, ale po prostu do zrobienia. Także tych dwóch postów oczekujcie, ponieważ one będą trochę czasochłonne, a jak czas pozwoli to i pojawi się więcej wpisów. Niemniej teraz życzę Wam udanego poranka lub kolorowych, erotycznych snów, buziaczki Kochani 👄❤✋

Nie wiem czy lepiej mi w sepii czy fotografii czarno-białej? Hmm?? Dylematy dylematy.

A to nowy T-shirt oversize. Lubię fuksję i bardzo często jak wiecie mam na ten kolor pomalowane usta, ale coś mi nie pasuje w tym kolorze jeśli chodzi o ciuchy. Nooo raczej nie. A jak Wy sądzicie?

PS. Mam nadzieję, że ten informacyjny post więcej Wam wyjaśni. 


piątek, 13 października 2017

Śmierć na drodze w PIĄTEK TRZYNASTEGO

Dzisiaj jest PIĄTEK TRZYNASTEGO 😈. Jako dziecko, a nawet jako nastolatka zawsze ekscytowałam się tym dniem. Nie dlatego, że jestem przesądna. Po prostu w tym dniu w tv puszczane były horrory, których jestem miłośniczką. W tym roku to drugi i zarazem ostatni Piątek Trzynastego.

Dzisiaj nie spotkało mnie nic złego. Był to bardzo udany dzień, wręcz rozkoszny(Adam dziękuję 😈). Miło, że ktoś umie doprowadzić mnie 😈 do wspaniałego nastroju - rzecz jasna 😆😈. Niestety nie wszyscy ludzie w dniu dzisiejszym mieli dobry i szczęśliwy dzień. Dziś Piątek Trzynastego był feralnym dniem dla jednego czterdziestolatka, który jadąc wjechał w słup wysokiego napięcia i zginął na miejscu. Bardzo przykra sprawa kiedy człowiek umiera, jeszcze bardziej przykre, że to człowiek z mojego miasta. Współczuję jego rodzinie, przyjaciołom, bliskim.

Nie jestem zabobonna, ale widzę, że w wielu przesądach jest ziarno prawdy. Z drugiej strony, gdy w coś się wierzy to Wszechświat działa na naszą korzyść i nam pomaga albo... sprowadza to w co wierzymy(a niekoniecznie może być to coś dobrego). Moja świętej pamięci babcia mawiała - "Kto wierzy w gusła temu dupa uschła". Smutne jest to, że ten czterdziestoparoletni mężczyzna usechł na wieczność. Miał pecha chłop! 👎

Mam nadzieję, że... w sumie nie mam żadnej nadziei, ale wierzę, że dobrze ten człowiek wykorzystał swoje życie i czas jaki miał na to aby z tego życia korzystać. Tymczasem.

czwartek, 12 października 2017

Twój punkt we Wszechświecie

Każdy człowiek, chyba każdy... tak mniemam przynajmniej ma swój własny punkt we Wszechświecie dzięki, któremu żyje, a nie tylko podlega surowej, szarej egzystencji. Nie jest ważne czy jesteśmy prawnikami dojącymi swoich klientów ze spraw rozwodowych, kucharzem w luksusowej restauracji czy sprzątaczką w szkole. Najważniejsze jest to aby robić coś z pełnym zaangażowaniem, pasją i lubić to co się robi. Jeśli kochamy to co robimy, nigdy nie będziemy traktowali tego jako pracę i obowiązek, a po prostu przyjemność. Smutne jest to, że większość ludzi robi to co musi i to co spadło im w chwili potrzeby. Prawdziwe szczęście to znaleźć coś co pozwala nam wstać z łóżka i żyć. Dobrze wiecie, że moim punktem we Wszechświecie jest pisanie. Kocham to robić i nawet gdyby ktoś powiedział mi, że robię to źle, że nie umiem i powinnam skończyć pisać, to nie zrobiłabym tego, dlatego że pisanie daje mi oczyszczenie, to pewien rodzaj katharsis jakiego inni szukają w butelce, prochach czy czymkolwiek innym co zazwyczaj jest czymś destrukcyjnym. Pisanie traktuję jako pewien rodzaj wybawienia, bo dzięki niemu żyję. Niektórzy tylko ludzie nie posiadają takiego punktu w kosmosie, ponieważ nie znaleźli. Ale warto szukać, bo wiecie kto szuka ten znajduje. Tak przynajmniej mówi polskie porzekadło. Ja miałam to szczęście, że mojej pasji nie musiałam długo szukać, w sumie ona mnie pierwsza znalazła i ten romans trwa już ponad 14 lat. Nawet gdybym chciała to nie umiałabym z tym skończyć, bo to jest uzależniające i daje upust emocjom. Kiedy zaczęłam pisać swojego pierwszego bloga to pisałam dla siebie, było to dobre 10 lat temu, kiedy to blogosfera nie była taka rozległa jak dziś. Potem stworzyłam kilka blogów, dwa były pamiętnikami internetowymi, a jeden był blogiem moich dwóch idolek z lat nastoletnich. Dzisiaj bardzo żałuję, że skasowałam te blogi, ale przez nie(szczególnie przez pamiętniki osobiste) miałam problemy w domu i w szkole. Tamci ludzie nie podzielali moich pasji, mimo że bardzo dobrze pisałam, nawet powiedziałabym, że lepiej niż piszę dziś. Wtedy byłam zupełnie inną dziewczyną, miałam inne przemyślenia choć w głowie aspirowałam do tej osoby jaką jestem dzisiaj. Eh... wybaczcie za to, że stało się trochę refleksyjnie, ale kiedyś nadchodzi taki czas, że tęsknimy za tym co było, a się skończyło. Co będzie jak będę miała 60 lat? Choć szczerze mówiąc patrząc na moje zdrowie, to ja tylu lat nie dożyję, więc nie będę musiała się przejmować ha ha ha 😇😈😇 Ale teraz nie zamierzam myśleć o mojej starości, bo nie mam na to siły. Ważne jest to, że mam w swoim życiu coś stałego, co nie przemija, coś co pozwala mi oddychać. Pisanie to moje największe szczęście ❤

środa, 11 października 2017

Noc jest długa

Dobry wieczór Wszystkim ✋ piszę jak zwykle w nocy, ale akurat dwie godziny temu się obudziłam i teraz nie mam co robić. Jutro mam wolny dzień, więc będę miała czas na zregenerowanie sił witalnych. W ogóle wtorek był ciężki, ponieważ w prawej nodze coś mnie boli, ale tak przerażająco, że już siedziałam na ławce i łzy mi same leciały z bólu, ale oczywiście dałam radę. Nie lubię się nad sobą użalać. Dzisiaj jeszcze wkurwiła mnie chrzestna i w sumie to chyba pokazałam jej drzwi 👉 DRZWI. Jeśli ma trochę oleju w głowie to zrozumie to co jej napisałam i zrozumie blokadę jej numeru. Szanuję zdanie innych, nawet jeśli jest odmienne, ale nie szanuję gdy ktoś nie pozwala mi oddychać. Znając ją pewnie płacze, ale nie zamierzam się obwiniać, że zrobiłam źle, ponieważ mój spokój ducha jest najważniejszy. Nie prowadzę nudnego życia i wiele się dzieje, dlatego też jestem zestresowanym człowiekiem i nie mam zamiaru przejmować się kimś kto nie ma swojego życia(ona akurat nie ma).

Noc jest długa dla osoby chorej na bezsenność. Nikt tego nie zrozumie jak to jest gdy jest się monstrualnie zmęczonym nie śpiąc 36h i nie mogąc zasnąć. Insomnia odnawia mi się sporadycznie. Po pogrzebie mojej babci nie umiem zasypiać, ale trudno. Zniosłam wiele rzeczy, zniosę i bezsenność. I po tym jakże smutnym początku postu może coś pozytywnego? 👿 Czy promocja w Rossmannie się liczy? Ha ha ha ha 😆😆😆😆😆😆 Pozytywne jest to, że ten trudny, mało owocny rok dobiega końca. Niebawem Halloween, święta i Sylwester. Czyli mój ulubiony czas w roku. I to niestety jedyne pozytywy w ostatnim czasie. W ogóle w ciągu 11 dni października wiele się wydarzyło. Można powiedzieć, że zakończyłam prawie, że definitywnie dwie przyjaźnie(z Mają i Magdaleną), odcięłam się od mojej neurotycznej ciotki i zrozumiałam, że słowo PRZYJAŹŃ to naprawdę wielkie słowo i nie ma sensu używać go do osób, które ciągną Cię w dół, a nie uskrzydlają. Zrozumiałam to po 24 latach, ale ważne że zrozumiałam. Jak to Marilyn mawiała - "Lepiej być nieszczęśliwym samotnie niż nieszczęśliwym z drugą osobą".  Zdecydowałam, że odetnę się od toksycznych osób i tak jak pomyślałam tak zrobiłam. Może lepiej mi na duszy, chociaż smutek i niesmak pozostał. Trudno jest odejść po prawie 10 latach razem, ale jest to jak widzicie możliwe. Nauczyłam się tego aby odcinać szkodliwe relacje, ponieważ moja pierwsza "przyjaciółka" była najbardziej toksyczną osobą jaką znałam. Była zazdrosna o wszystko, a byłyśmy wtedy małymi dziewczynkami. Takie znajomości uczą rozumu. Ale dzięki temu możemy zdobywać doświadczenie a co za tym idzie pewien rodzaj życiowej mądrości. Wiecie za co kocham noc? Za to, że mogę sobie w głowie wiele spraw poukładać. Mam analityczny umysł, dosyć matematyczny i lubię jak wszystko ma swój porządek, chociaż chaos w mojej głowie obecnie jest niemiłosierny. Insomnia czasem ma dobre strony, czasem.

A na koniec aby nie było tak monotematycznie, smutno i refleksyjnie, dodam Wam trzy zdjęcia 👻

Paznokcie umalowałam na odcień srebrno-złoty z nowej kolekcji Sally Hansen z olejkiem arganowym. To kolor 130 o jakże ujmującej nazwie - Terapeuta. Metaliczne paznokcie to w ogóle hit sezonu, także nie mogłam sobie odmówić pewnej zmiany, mimo że jestem miłośniczką tylko czerwonych paznokci. 

Co myślicie?

A`propos pozytywów. Przed wtorkowym wykładem z historii Niemiec zamówiłam sobie perfumy, ale o nich już w innym poście napiszę. 

Taki właśnie ostatnio mam entuzjazm... Czyli po prostu brak entuzjazmu. 

Gdy noc jest za długa to w głowie się pierdoli 😈😇 Buntownikiem byłam za młodu i będę do końca. Rozbierać się lubię i jeśli ktoś ma problem i ból dupy z tego powodu to wiadomo co proponuję 👉.
W tle słucham Hooverphonic - Mad about You. Rewelacyjna piosenka. Jeśli ktoś lubi chillout smooth jazzu to warto posłuchać. A teraz wszystkim nieśpiącym życzę, aby Wasza bezsenność nie trwała długo. Buziaki 👄👄👄



wtorek, 10 października 2017

Dołujący poniedziałek

Cześć ✋ tak jak myślałam, poniedziałek był dniem bardzo męczącym a co za tym idzie dołującym. Dwie godziny okienka w planie, fatalne zajęcia z języka angielskiego i dodatkowo niemiecki nie wygląda tak jakbym myślała, ponieważ grupa liczy 30 osób, więc nauka z tyloma osobami jest naprawdę bardzo trudna. Oprócz tego, że jestem zdołowana niemieckim, angielskim, to jeszcze boli mnie żyła w nodze i dzisiaj(wczoraj - poniedziałek) myślałam, że nie dojdę na uczelnię. Szczerze? Moje samopoczucie wynosi -10.

Mina na zdjęciu jest adekwatna do mojego samopoczucia. Trencz jest wygnieciony, bo zaspałam i nie zdążyłam się wyprasować, a po trzecie pies to jebał, mam inne problemy na głowie. Moja insomnia nadal trwa i jak tak dalej będzie to się wykończę. Może dzisiaj usnę. Dobranoc.

niedziela, 8 października 2017

Rodzinny weekend

Dobry wieczór Wszystkim ✋ dzisiaj bardzo szybko, ponieważ czas mnie ponagla. Myślałam, że uda mi się coś napisać na blogu w weekend, ale niestety nie miałam czasu, ponieważ nie siedziałam przed laptopem tylko spędziłam ostatnie dwa dni tygodnia z rodziną i bardzo dobry to był czas. Ale oczywiście chcę Was przeprosić, że wpisy pojawiają się ostatnio rzadziej niż miały się pojawiać. Będę się starać ale nie mogę już nic obiecać. Jutro czeka mnie kolejny tydzień wyzwań i jak pomyślę, że oprócz zajęć na studiach każdego dnia mam coś do zrobienia, to mam ochotę schować się pod kołdrę i wywiesić transparent z napisem NIE PRZESZKADZAĆ. Trzymajcie kciuki aby w tym tygodniu udało mi się napisać post na blogu. A teraz życzę Wam słodkich snów i owocnego nowego tygodnia. Buziaczki 👄

Taaak... jestem rozczarowana, że Was rozczarowałam, ale czasem nie mam czasu. Mimo, że utyłam, to nie jest to tak, że siedzę z dupą w miejscu. Doskonale o tym wiecie, że trochę na głowie mam. Buziaki i śpijcie dobrze 👄👄👄

środa, 4 października 2017

Niemcoznawstwo i zmiażdżony palec

Dzień dobry moi Drodzy ✋ na wstępie przepraszam za to, że wczoraj nie napisałam, a miałam pisać codziennie. Niestety było to niewykonalne, ponieważ prawie całą kolejną noc nie spałam, a jak wróciłam do domu była 19, więc zjadłam i o 20 położyłam się spać, a potem nastał nowy dzień. Wczorajszy dzień był bardzo stresujący, wręcz wybitnie stresujący. Zacznijmy od tego, że spóźniłabym się na pierwsze zajęcia, ale dałam radę i to babka od praktycznej nauki języka niemieckiego spóźniła się prawie 30 minut, co jak dla mnie nie powinno mieć miejsca na studiach. Eh... profesorki i profesorkowie. Nie wiem na jakim Górniaku kupili sobie te tytuły. Ale jeszcze przed zajęciami z niemieckiego spotkałam się z Ukrainką, która zaczyna studia razem ze mną. Pierwszy raz widziałam ją na oczy, ale jak się okazało, to bardzo miła dziewczyna. A dopiero później były zajęcia z niemieckiego. Trochę jestem rozczarowana, trochę bardzo, ponieważ połowa osób na moich studiach, zna niemiecki średnio-zaawansowany, a mój kierunek miał mieć od podstaw. Po cholerę Ci ludzie poszli na niemcoznawstwo, powinni iść na filologię germańską. No kurwa! Taka prawda. Zajęcia znośne, ale bez rewelacji. Czy dowiedziałam się czegoś odkrywczego na zajęciach z praktycznej nauki języka niemieckiego? Hmm... jak mówimy Ich układamy język przy siekaczach, ponieważ ma to wyjść coś w stylu sepleniącego polskiego "ś". Akurat umiem to wymawiać, bo oglądając niemieckie filmy to wyniuchałam. Dowiedziałam się kilku słów niemieckich, ale wymawianych w Austrii. Zupełnie inaczej dzień dobry brzmi w Niemczech, a inaczej w Austrii. Jeśli chodzi o kwestie fonetyki w niemieckim jest r samogłoskowe czyli podobne do angielskiego ale trochę tylno-językowe. Ale fonetykę będę miała na innych zajęciach. I przez 3h tylko tyle się dowiedziałam. Kolejne zajęcia to ćwiczenia konwersatoryjne o państwach obszaru niemieckojęzycznego. Po tych zajęciach mam dosyć. Ćwiczenia trudne i do tego profesorka oczekuje, że znamy już niemiecki na tyle, aby rozumieć wykład po niemiecku, ha ha ha 👅 POJEBAŁO CHYBA!!! W ogóle mam zajęcia łączone z dziennikarstwem międzynarodowym. Totalne snoby, które mają chuja w tyłku. Całkowicie zarozumiali ludzi, mali ludzie z przerośniętym ego. Jeśli ktoś z Was ma wrażenie, że ja jestem zarozumiała, to powinien ten ktoś poznać studentów dziennikarstwa międzynarodowego. Po wyjściu z tych zajęć miałam masakrycznego doła i chciało mi się płakać, ale nie mogłam, bo został jeszcze do odsłuchania wykład z historii Niemiec. I tutaj pozytyw, ponieważ wykład okazał się bardzo interesujący, na którym dowiedziałam się o pierwszych germanach, ich pochodzeniu i o ich sposobie życia. Bardzo doszkalający wykład. A potem ubrałam się i idąc na przystanek paliłam Davidoff Gold. Idąc tak miałam wszystkiego dosyć, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ponieważ byłam na 10-centymetrowych botkach i myślałam iż upadnę z bólu. Ale jestem fizycznie wytrzymała, więc zacisnęłam zęby i poszłam dalej przed siebie. Wstąpiłam jeszcze do sklepu, kupiłam soki pomidorowe pikantne Dawtona, sok o smaku mango i puddingi Serduszko. Do 19 nic nie jadłam, nawet małej kanapeczki, bo nie miałam czasu. Eh... jak zdjęłam buty to okazało się, że mam stopy w opłakanym stanie. Sami zobaczcie poniżej...

Bolą mnie bardzo łydki, normalnie jakby ciągnęło coś mi się w żyłach, mam zakwasy, popękane palce u stóp i odciski. Mówili idź na studia, będzie fajnie... kurwa mieli rację.

Przynajmniej mam ładne paznokcie u rąk. Dobrze, że na rękach się nie chodzi.

Jak widzicie trochę schudłam i to w tydzień. Możecie sobie porównać zdjęcia w czerwonej kurtce. Nie mogę jeść ze stresu, bo wymiotuję. Masakra. Na twarzy wyglądam na opuchniętą. No niestety kto wymiotuje regularnie czy to ze stresu lub bulimii ten wie, czemu potem są opuchnięte policzki. Tak się ubrałam, ale to było na szybko, w całkowitym pośpiechu.

Cieszę się, że dzisiaj mogłam Wam napisać post, bo szczerze powiedziawszy jestem nie w humorze, aby pisać i nie wiem czy zdołam pisać codziennie, bo jednak nauka i dojazdy i dojście do wydziału przez remonty na drodze są dosyć męczące. I nie, nie użalam się, ale jak na co dzień jeździ się autem i na spacery idzie się wieczorem bez 10-kilogramowej torebki to trudno się przestawić do chodzenia na kilka kilometrów, z bagażem w ręce. Ale po miesiącu może się przyzwyczaję. Jak na razie mam mieszane uczucia co do niemcoznawstwa, ale zobaczę jak to będzie wyglądało po miesiącu nauki. Jak na razie jestem rozczarowana i pewnie Ci którzy obstawiali za rzuceniem moich nowych studiów, przeskakują z nogi na nogi i piją szampana, ale miesiąc się jeszcze nie skończył. Wszystkim życzę sukcesów, zdrowia i więcej deszczu. Deszcz jest dobry, bo można sobie bezkarnie płakać i nikt tego nie zauważa. Buźki, spokojnych snów 👄




poniedziałek, 2 października 2017

Stres, insomnia i masakra w Las Vegas czyli zły poniedziałek

Dobry wieczór moi Drodzy ✋ na początek postu chciałabym wyrazić wyrazy współczucia dla rodzin osób, które zginęły przez 64-letniego mężczyznę, który wystrzelał 50 osób. Bardzo współczuję tym rodzinom, ponieważ to straszna tragedia. Łączę się w bólu ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Nie wiem co ten człowiek miał w głowie, że zabił tylu ludzi, a 400 ofiar jest w stanie ciężkim. Po czym zabija sam siebie strzelając do siebie. Po prostu Las Vegas przez długi czas nie będzie tym Las Vegas, którym było do tej pory. Wiem, że w tym mieście rozpusty, kasyn, dziwek i szybkich pieniędzy zawsze, ba! codziennie dochodziło do jakiegoś zabójstwa czy przekrętu, ale tym razem doszło do prawdziwej masakry. Bardzo mi przykro, ponieważ USA zawsze było krajem, które jest na liście moich marzeń. Muszę je przed śmiercią odwiedzić, ale chciałabym móc czuć się bezpiecznie w państwie do którego lecę. Po tym smutnym wstępie przejdźmy do dalszej części tego postu.

Dzisiaj spałam krótko bo jakieś 3-4 godziny i już nie mogłam spać, ponieważ stresuję się nowymi studiami. A jak się stresuję to nie mogę spać, a nie chcę łykać leków nasennych, aby swojej wątroby niepotrzebnie nie faszerować. Może kolejna noc będzie bardziej znośna.

Zrobiłam porządek w swoim pokoju. Zawsze porządkuję lub sprzątam jak jestem w stresie, bo dzięki temu mogę zająć się czymś pożytecznym i nie myśleć o tym co mnie stresuje i nie pozwala spać. Pamiętajcie, że jak Wam źle, to posprzątajcie sobie świat, bo to naprawdę troszkę pomaga. Oczywiście ludzie, którzy mają ciężką depresję to niezbyt odetchną dzięki sprzątaniu, bo nawet im się nie będzie chciało podnieść. Ale cóż... choroba nie wybiera. Nie potępiam osób chorych psychicznie, ale każdy ma predyspozycje do czegoś na tym świecie. W piękny sposób poruszony był temat predyspozycji do zawodu w moim ulubionym serialu Lost, który oglądam po raz setny od początku(Ola przyznaj się, że oglądasz to dla doktora Jacka a nie pitolisz jak oparzona) 😈😈😈😈😈😈
Swoją drogą dawno na blogu nie pisałam nic nowego o radzeniu sobie ze stresem, a znalazłam nowe sposoby i są to moje propozycje, z których każdy może korzystać bez względu na wiek, poglądy, choroby czy też niepełnosprawność. Muszę Wam powiedzieć, że pisanie codzienne naprawdę jest bardzo absorbujące i nie jest to wcale łatwe do pogodzenia z innymi sprawami w ciągu dnia. Jeszcze kręgosłup w odcinku lędźwiowym mnie boli. Ale cóż takie jest życie moi Kochani. Jak to się mówi C'est la vie.

Mam nadzieję, że dzisiaj pośpię, chociaż dzisiaj Lucyfer, więc muszę go obejrzeć, a potem się wykąpię, wyprostuje włosy, umaluję paznokcie - to potrwa wszystko. I dopiero wtedy pójdę spać, czyli coś koło 3-4 nad ranem. Wiem, że początkowe miesiące będą dla mnie  trudne, bo muszę przestawić swój organizm, a ja jestem sową i nie umiem zasnąć wcześniej niż o 2 w nocy, ale muszę to zmienić, nie mam wyjścia. 

A Ciebie Ameryko, bardzo wspieram ✌

niedziela, 1 października 2017

Na bezsenność? WEEKEND!

Dzień dobry Kochani ✋😇😇😇 dzisiaj jest dosyć słoneczna niedziela choć niezbyt ciepła. W tym mijającym tygodniu spałam źle, można powiedzieć, że prawie w ogóle nie spałam, bo miałam za dużo wrażeń aby spać i za dużo stresu, żeby zasnąć. Na szczęście nastał upragniony weekend i wszystko sobie odespałam i mogę zacząć dobrze przyszły tydzień. Ludzie nie doceniają weekendów kiedy nie uczą się czy też nie pracują. Ale jak się człowiek uczy lub pracuje to dwa dni odpoczynku jest naprawdę odpoczynkiem. Jak to się mówi? Jak się nie zmęczysz to nie odpoczniesz. To prawda.

Teraz leżę w łóżku, jem banana i piję rumianek na mój biedny żołądek. I trochę czuję się brzuchowo lepiej ha ha ha 😈😇

Z moim bratem też już lepiej, chociaż strasznie schudł, źle na twarzy wygląda, kolor żółty już prawie zszedł z jego skóry, chociaż widać, że jest chory. Ma zwolnienie jeszcze do 14 października. Ale widać, że dobrze trzymaliście kciuki za Wojtka zdrowie, za co dziękuję ❤ A na koniec chciałabym Wam napisać, że miałam dzisiaj dziwny sen. Mówi się, że jak ktoś o kimś myśli to ten ktoś się śni. Wiele razy mi się to sprawdziło, ale w tym jednym przypadku nie mam pojęcia czy tak czy nie. Ta sytuacja już mnie od dawien dawna intryguje i mam nadzieję, że kiedyś się dowiem prawdy. Nawet jeśli byłaby to prawda rozczarowująca to jednak prawda. Jeśli to prawda co myślę to znaczy tylko tyle, że życie jest bardzo pozytywnie zaskakujące. Życie, kurwa zaskocz mnie znowu! Kończę tę małą dygresję, ale musiałam to napisać.

Chciałabym Wam jeszcze powiedzieć, że pisanie codzienne to świetne wyzwanie dla organizacji czasu, ponieważ muszę się spiąć, aby pogodzić troszkę spraw(jak na razie nie tak dużo, ale jednak). Nadal zamierzam pisać codziennie, bo wpadłam w taką rutynę i jakoś nie najgorzej mi idzie. Zaczął się październik i już coraz bliżej Świąt i coraz bliżej Sylwestra i Nowego Roku. I co u mnie jeszcze się dzieje? Studia, zamierzam się teraz w najbliższym czasie na tym skupić to raz. Czy zamierzam się odchudzać? Powinnam, bo jak ktoś ma nadciśnienie to powinien być bardzo szczupły, a szczególnie ja, bo jak tyję to tyję na twarzy i okolice dupy. Ale nie spinam się, bo aktualnie mam na to wyjebane, czuję się pełna nadziei na nadchodzące 3 miesiące, ponieważ po tych studiach powinnam bardzo dobrze mówić po niemiecku, więc nic tylko się cieszyć.

Jutro znowu napiszę, więc czekajcie na nowe posty. I już na sam koniec mam dla siebie dobre wieści, bo mam całe środy wolne na studiach i plan jest całkiem znośny z ciekawymi przedmiotami. Jeśli chodzi o zajęcia z wychowania fizycznego, to mam w drugim semestrze, także żyć nie umierać. Miłej końcówki weekendu Wam życzę. Spędźcie go z rodziną lub przyjaciółmi. Buziaczki 👄👄👄👄👄