piątek, 26 listopada 2021

Perfumy z Wielunia, czyli jak pachnie lepsza kopia La Vie Est Belle.

La Vie Est Belle od Lancôme poznałam pierwszy raz w perfumerii Douglas w 2013 roku kiedy to byłam na zakupach w Port Łódź z Magdaleną. Ona uwielbiała ten zapach, tak samo jak Shalimar od Guerlain. Shalimar pachniał na niej tak obłędnie, że nawet byście nie uwierzyli, że można pachnieć tak obezwładniająco i seksualnie. Dlatego wielokrotnie powtarzałam, że każde perfumy na innej osobie pachną po prostu różnie, czasem nieznacznie, a bywa też tak, że wyczuwamy na kimś zupełnie inny zapach niż na sobie. Polecam więc testy na sobie przede wszystkim i w różnych sytuacjach przed kupnem wymarzonego zapachu, ponieważ ten wyidealizowany wcale może nie być typ NAJ. 

Wróćmy do La Vie Est Belle. Po latach w sumie przypadkiem dostałam od koleżanki mamy 15 czy 20 mililitrowy flakonik tychże perfum. Nie byłam może zauroczona zapachem ale przypominał mi o mojej dawnej nietypowej i wyjątkowej przyjaźni z Magdaleną. Zużyłam prawie cały flakon i do dziś dzień mam go w swojej kolekcji. W 2016 roku gdy poznałam na stosunkach międzynarodowych Zuzę to wyczułam od niej przepiękną woń perfum. Mój nos był bliski orgazmu, bo to był taki zapach, że mmmmm 😍. Okazało się, że są to lane perfumy, które Zuza kupuje w Wieluniu. Szczerze... wtedy nie wiedziałam, że jest coś takiego jak perfumy lane. Dowiedziałam się o nich od Zuzy i od Kingi. Swojego czasu kupowałam sporo lanych perfum, ponieważ w mojej kolekcji mam aż 5 flakoników. W końcu zaś w tym roku poprosiłam Zuzę aby przywiozła mi z Wielunia te perfumy co ona kupuje dla siebie. I przywiozła!



Flakonik jest malutki, niepozorny, skromny i niczym się nie wyróżnia. Noooo ale to lane perfumy to nie ma co się temu dziwić. Niemniej w tych perfumach nie liczy się opakowanie a ich zapach. 

I cóż ja mogę powiedzieć 😎😍. Jest to po prostu doskonały odpowiednik La Vie Est Belle, który pachnie lepiej niż oryginał. REWELACYJNY zapach!!! Fakt faktem na Zuzie pachnie lepiej, ale i tak jestem oczarowana jego niesamowitą, seksualną, zmysłową wonią. Mój nos jest bardzo zadowolony. 


Jeśli idziecie na randkę, na kolację przy świecach czy ze swoją wielką miłością do łóżka to polecam właśnie te perfumy, a dokładniej tę kopię La Vie Est Belle, którą możecie kupić w Wieluniu. Dla zainteresowanych powiem, że na korku tego flakonu jest napisane MISTRAL nr 126. Bardzo polecam! 




Co do ceny to wiadomo, że są to lane perfumy, więc co za tym idzie TANIE. 
Koszt takiego flakonika to ok. 18 złotych. Portfela nie nadwyrężycie a będziecie pachniały obłędnie. 

Mimo, że zawsze uważałam iż oryginał to oryginał to tutaj jestem tak zaskoczona, iż jestem w szoku, że podróbka może pachnieć tak wytwornie i po prostu pięknie. Polecam każdej kobiecie, która chce się poczuć zmysłowo i zalotnie.








Pachnącego dnia dla Was!
Aleksandra 💋


czwartek, 25 listopada 2021

Po prawie 3 latach pogodziłam się z Zuzą :)

Dzień dobry popołudniem 👼👼👼.  

Dzisiaj będzie dla mnie dosyć osobisty post, ponieważ chciałabym Wam coś opowiedzieć, a przy okazji zostawić coś dla samej siebie na lata. Już z dwa tygodnie przymierzałam się do napisania tego postu ale chciałam wybrać dobry moment na taki wpis na Myślach Kobiety Wyzwolonej. I padło na dzisiejszy czwartek 😌😌😌. Mam nadzieję, że mój czwartkowy post komuś da nadzieję, siłę i ułatwi podjęcie decyzji... tej właściwej. Zapraszam do dzisiejszej lekturki 👼👼👼. 



Zuzę poznałam w 2016 roku kiedy to studiowałam stosunki międzynarodowe na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych. Obie zresztą studiowałyśmy to samo. Pamiętam dosyć dobrze ten dzień kiedy się poznałyśmy. Było to przed ćwiczeniami z socjologii z bardzo frywolnym (tak go określę 😅😆😎😎😎) wykładowcą. Od razu poruszyłyśmy temat (chyba tak było Zu, prawda? 😆) psychologii. Jeszcze pamiętam jak się nachylała do mnie, bo ja akurat siedziałam na ławeczce i doskonale zapamiętałam jej szelmowski uśmieszek. Musiałam coś śmiesznego powiedzieć ha ha ha 😅😆😅😆😅😆. Teraz jak sobie to przypominam to się pod nosek uśmiecham. Nooo tak było 😁😀. Jednak wspomnienia to bardzo dobra rzecz. Polecam! Póki skurczybyk Alzheimer Was nie trafi. Pffff... nie trafi! 

I tak to się zaczęła nasza znajomość. 

Rozmawiałam z Zuzą przed ćwiczeniami, przed wykładami, w czasie wykładów (ciiiiiiiiiiii!!! 😛😜😝). Razem umawiałyśmy się aby iść na Wydział Prawa i Administracji aby się chwilkę przejść i pogadać ze sobą. Zapamiętałam jeden wykład kiedy to chciałam zrobić zdjęcie slajdu, który pokazywał profesor ale jak to ja... nie wyłączyłam lampy błyskowej w moim małym, różowym aparacie 😆😆😆😆😆😆 i wiadomo, że już moja przyszłość na tych studiach jawiła się końcem 😂😂😂. Bardzo lubiłam te dni kiedy miałam zajęcia na tym wydziale. Była tam dobra atmosfera. Naprawdę!!!

Bardzo dobrze (w sumie to naprawdę bardzo dobrze 😎😎😎) pamiętam naszą stosunkową fuksówkę w Abracadabrze na placu Komuny Paryskiej. Tak zmarnować wiśniówkę! 😆😆😆😅😅😅

Doskonale pamiętam czas gdy czekałyśmy na wykłady późnym popołudniem. Wcześniej się spotykałyśmy, rozmawiałyśmy, paliłyśmy moje holenderskie Black Devile. Czekoladowe! Ach... to były dobre czasy 😌😌😌😌😌😌. Jakoś było inaczej, przyjemniej, ludzie fajniejsi, więcej przygód, wspomnień, dużo śmiechu. 2016 był, a właściwie jest jednym z najlepszych lat mojego życia. Niemniej jednak za późno doceniłam ten rok i nie wykorzystałam go tak jak wtedy powinnam. Ale mam coś czego nikt mnie nie zabierze - Wspomnienia. 



Później zrezygnowałam ze studiów (nikt się chyba nie dziwi, bo jestem w tym mistrzynią 😎). 

Umówiłam się z Zuzą w grudniu 2016 na jarmark bożonarodzeniowy, który ma miejsce na Piotrkowskiej. Wypiłyśmy grzańca i zapaliłyśmy Winstona jagodowego (czemu tyle dobrych papierosów zlikwidowali?). Oj... ten grzaniec był bardzo dobry, bardzo dobrze wchodził w głowę ha ha ha. Jeszcze tego dnia, tego wieczora Zuza zdążyła poznać Adama, który wyłonił się jak z jakiejś otchłani. Zaimponowała mi gdy na przywitanie się z nim zdjęła rękawiczkę. Tak właśnie zachowuje się kobieta z klasą, dama. A potem olałam Adama i wsiadłam z nią do tramwaju. A to przykład tego jak się kobieta z klasą powinna nie zachowywać 😛😜😝😅😆😎. Jak już wysiadłyśmy z tramwaju to chwiejnym krokiem szłam do jej akademika. Boże... jak ten grzaniec na mnie działał. Fakt faktem miałam 25 kilogramów mniej i alkohol potrafił na mnie dobrze zadziałać. Zanim do akademika to poszłyśmy do Biedronki i ja miałam taki ubaw, że Zuza patrzyła na mnie jak na osobę niespełna rozumu i niespełna mocy ha ha ha. Pamiętam ten wzrok! 😆😆😆 W akademiku było dobrze, zjadłyśmy tosty z serem żółtym i szynką z indyka. Ta szynka zawsze kojarzy mi się z Zuzą! 







A potem potem i potem mijały dni, tygodnie, miesiące jak miałyśmy tylko kontakt wirtualny na Facebooku. Rozmawiałyśmy praktycznie codziennie i miałyśmy ze sobą naprawdę bardzo dobry kontakt. Co wcale nie jest dziwne, ponieważ bardzo się polubiłyśmy. Ale pewnego dnia pokłóciłyśmy się tak strasznie, że iskry leciały. Wypowiedziałyśmy za wiele słów, które nie powinny mieć miejsca. Choć z drugiej strony myślę, że ta awantura była nam potrzebna. Wtedy przestałyśmy się odzywać na dobre 6 miesięcy, a może nawet i dłużej. Przeprosiłyśmy się i... wybrałyśmy się do tego parku, w którym zrobiłam to zdjęcie powyżej. Mam nadzieję, że nie jesteś zła Zuza, że dodałam to nasze zdjęcia na bloga. Już kiedyś zresztą było na Myślach Kobiety Wyzwolonej i pewnie nadal by było, gdybyś nie kazała mi go usunąć 😆😆😆😆😆😆. 

Aby było ciekawiej to kilka tygodni później znowu się pokłóciłam z Zuzą i prawie 3 lata się do siebie nie odzywałyśmy. Można? Można! Wtedy to już była naprawdę mocna awantura. O co poszło? O poglądy, o przekonania, o opinie, o wszystko o co można się kłócić. Czy było to potrzebne? Myślę, że było skoro znowu mamy ze sobą kontakt, pogodziłyśmy się i już minęło kilka miesięcy odkąd odnowiłyśmy kontakt i nadal ze sobą rozmawiamy. Jestem zdania, że jeśli coś było warte, wartościowo, dobre to należy do tego wrócić. Człowiek nie ma tylko samych pozytywnych chwil z kimś. Czasem jest błoto, awantura i kilometry gnoju, ale to nie oznacza, że trzeba z kimś definitywnie kończyć znajomość. Naprawdę, nie można być takim bucem, który myśli, że jego jest zawsze na wierzchu. Nie żałuję, że się pogodziłyśmy, nie żałuję, że dałyśmy sobie trzecią szansę, ponieważ WHY NOT? 😍😍😍





Jak nasza znajomość, relacja się dalej potoczy to po pierwsze mnie bardzo ciekawi, a po drugie jestem pełna pozytywnych myśli i uważam, że o co już miałyśmy się pokłócić to się pokłóciłyśmy i gorzej nie będzie. Myślę też, że znamy swoje dobre i złe strony i także nasze słabości. W tym roku wybrałyśmy się na pizzę i długi spacer oraz nasze drugie spotkanie było w jej nowym mieszkaniu, które bardzo mi się podobało. Po odnowieniu kontaktu dwa razy się widziałyśmy i tak samo dobrze nam się ze sobą rozmawiało jak w 2016 kiedy to się poznałyśmy na stosunkach międzynarodowych 😊😊😊. Co życie przyniesie dalej to się okaże, ale myślę, że będzie dobrze 👼👼👼😇😇😇😘😘😘.






PS. A`propos prawa. Nie mówiłam Wam, ale w tym roku dostałam się na prawo, ale wybrałam germanistykę. Moja mama tylko o tym wiedziała i bardzo była dumna ze mnie. Zresztą ja z siebie też!

PS2. Chciałabym aby znowu w Polsce dostępne były Black Devile i Winstony jagodowe. Te papierosy to czar moich wspomnień. Eh... . 






Mam nadzieję, że dzisiejszy post Wam przypadł do gustu i być może pomogłam komuś z Was podjąć decyzję co do odnowy z kimś kontaktu. Nie warto tracić czasu, lat na jakieś gniewy, żale i rozgoryczenia. Każdy z nas dostał jedno życie. Jeden krótsze drugi dłuższe (Maassen idziemy w złym kierunku 😎😎😎😅😅😅😅😅😅😅😅😅😅😅. Powinniśmy brać z życia co najlepsze, doświadczać, przeżywać, przyjaźnić się, lubić, kochać i szanować opinie innych. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami, ale to właśnie różnice czynią nas wyjątkowymi. Pamiętajcie!





Tymczasem.
Maassen 😎😝


poniedziałek, 22 listopada 2021

Faceci z Tindera czyli kurwiarze, focharze i dno intelektualne.

Jako weteranka różnych zacnych portali internetowych od czasu czasu (fakt faktem raz na ruski rok) pozwalam sobie napisać post na temat jakiegoś portalu randkowego, społecznościowego czy też erotycznego. I tak też będzie właśnie dzisiaj, ponieważ zostałam zainspirowana do pochylenia się nad tym jakże interesującym tematem 😎😎😎😎😎😎. Tindera chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, ponieważ kto nie był na Tinderze niech pierwszy rzuci kamieniem. Tindera każdy/każda zna, bo każdy/każda choć raz w życiu posiadał tam konto. Najczęściej fejkowe, ale pomińmy ten temat póki co ha ha ha 😅😆😅😆😅😆. Na tym jakże "zacnym" portalu byłam kilka razy i zawsze byłam rozczarowana, zazwyczaj wkurwiona i najczęściej kasowałam konto po trzech dniach. Według mnie jest to najgorszy portal randkowy, na którym można mieć założony profil. Teraz patrzycie ze zdziwionymi oczyma jak to? Ano, tak to moi Kochani. Tinder to najczęściej zbiór kobiet w typie Karyny, bałuciary czy też lasencji ubranej w stylu bazarkowym oraz facetów, którzy liczą najczęściej na to aby za darmo wyruchać jakąś dupę. Szkoda im kasy na dobrą damę do towarzystwa, więc wolą jebać Karynę spod Biedry. Bo tak łatwiej, mniej kłopotliwie no i oczywiście za darmo. Polak jak słyszy dupa za darmo to biegnie jak babcie do Lidla kiedy rzucają wątpliwej jakości perfumy czy kapcie z futerkiem (prawie jak z włosami myszy czy innego szczura). Bardzo rzadko można spotkać elegancką, dobrze ułożoną kobietę czy inteligentnego, kulturalnego mężczyznę. Większość to niestety dziunie i faceci. Kobiet i mężczyzn na Tinderze jest jak kot napłakał. Przykro mi, ale taka jest prawda i większość ogarniętych osób Wam to samo powie co ja dzisiaj. 

Kogo najczęściej spotykałam na Tinderze?

- Zawsze przyciągałam starszych panów (wtedy to byli faceci 30+), którzy co prawda byli inteligentni, wykształceni, z dobrą pracą, ale byli... KURWIARZAMI. Mieli żony, dziewczyny, wieloletnie partnerki i szukali sobie młodej dupy na boku, ponieważ jak twierdzili potrzebowali kochanki aby "stawał" im przy własnej dziewczynie/żonie. 

Dno intelektualne też do mnie pisało, ale niezbyt często (na moje szczęście). Takich rozpoznaje się od razu bo nie umieją się wysłowić i najczęściej zaczynają od pierwszej wiadomości w stylu - "hej, co tam?". 

Trzecia grupa to FOCHARZE - tak ich nazwałam. Obrażają się, mają pretensję o wszystko. Jak im dziewczyna nie odpisze, bo na przykład nie są w typie tej kobiety to wypisują po kilkanaście wiadomości, w której obrażają, wyzywają i zasypują różnymi pretensjami i żalami. Po prostu masakra, mówię Wam - MASAKREJSZYN ha ha ha. 

Sponsorów także spotykałam. Oj... ależ byłabym bogata gdybym korzystała ha ha ha. 

Kolejna grupa to pracoholicy. Nie umieją o niczym innym pogadać niż o pracy. Praca, praca i praca. Praca jest istotna w życiu, ale nie najważniejsza. Oj... za to zdanie zjechaliby mnie ostro ha ha ha. Umieją godzinami o tym gadać, a wiem co mówię, bo spotykałam się z wieloma chłopami uzależnionymi od pracy. W tym czasie sobie myślałam kiedy umówić się do kosmetyczki, co ugotować mamie na obiad i w co się ubrać na randkę z kimś normalnym. No sorry ale pracoholik to nie jest normalny facet. 

Najgorsza grupa facetów to grupa MIX czyli zestawienie różnych grup razem. To już jest hardcore! Nie polecam, bo 2/10 ha ha ha.  



FEJKOWE KONTA NADAL MAJĄ SIĘ DOBRZE!

- To jest w ogóle temat na osobny post ale muszę Wam powiedzieć, że wiele razy miałam fejkowe konto na Tinderze. Wiadomo w jakim celu takie konto się zakłada. Albo chcesz się spotkać na ruchanie ale nie chcesz aby dziewczyna/chłopak się o tym dowiedział albo sprawdzasz swoich sił jako detektyw. Uważam, że kontrola musi być skoro ludzie są siebie niepewni i robią różne dziwne akcje. Na moje szczęście dzięki Internetowi poznałam Krzyśka, który jest specem od serwerów i innych taki spraw 😈😎😅😆. Oświecił mnie chłop, że fejkowe konto to przeżytek, bo on się zna na temacie jaki mnie interesuje i mi pomoże. Także Maassen żyje w myśl zasady - NIE MASZ POJĘCIA O DIAMENTACH, POZNAJ JUBILERA. Polecam każdemu, kto drąży coś co powinno wyjść na światło dzienne. 



CHCESZ SIĘ UKRYĆ TO USTAW STATUS!

- Na Tinderze można sobie ustawić widoczność dostępności. Każdy kto robi dziewczynę/chłopaka na boku ten o tej funkcji wie.


NIBY JESTEM ALE MNIE NIE MA czyli... ZAOBSERWUJ INSTA LASKI NA TINDERZE!

- Z tej metody korzystają kurwiarze, którzy zakładają fejkowe konto aby poznać nową laskę. Mój kumpel wytłumaczył mi jak to działa na przykładzie fałszywego konta. Jak wiecie większość dziuniek na Tinderze ma konto na Instagramie. Tindera mają połączonego z Insta dzięki temu kurwiarz może dać obserwacje na Tinderze dzięki temu laseczka zauważy, że ktoś ją chce zaobserwować. Wtedy kurwiarz ma większe szanse, że zostanie zaobserwowanym. Proste? Oczywiście! 😈😎 DZIEWCZYNY NISZCZMY KURWIARZY RAZ A DOBRZE!!! 





Znam Tindera bardzo dobrze, podobnie jak DateZone oraz Erodate, ponieważ jeden z moich byłych był... administratorem ha ha ha. Uważam, że kontakt z byłymi jest zły i każdy kto przyjaźni się z byłym lub byłą zazwyczaj zostawia sobie furtkę aby poruchać i nikt mnie nie przekona nigdy, że jest inaczej. Tak samo nie traktuję facetów mających multum koleżanek poważnie i zazwyczaj mam z nich bekę XD. Mój były miał u mnie dług wdzięczności, więc mógł go spłacić i teraz jesteśmy kwita 😈😆. Przyjaźń z byłym? A w życiu!!! 


Tak jak wyżej napisałam znam doskonale Tindera i wiem jakie to DNO I WODOROSTY. 

Nie polecam normalnym kobietom i normalnym mężczyznom, których jest tak niewiele na naszym pięknym świecie. Jeśli zaś zakładacie konto na tym szemranym portalu to uzbrójcie się w cierpliwość, zimną krew i mocne nerwy. Wszystko jest dla ludzi, ale Tinder to gówno nad gównami!







Tymczasem Wasza nietinderowa Aleksandra idzie spać, bo czeka ją bardzo intensywny dzień aż do 17:45. 

Trzymajcie się ciepło!



Aleksandra 💋💋💋💋💋💋💋💋💋

wtorek, 16 listopada 2021

Murem Za Polskim Mundurem!

Długo przymierzałam się do napisania tego postu, ale dzisiaj usiadłam i postanowiłam napisać. Po prostu muszę, bo się uduszę. Kilka lat temu bardzo interesowałam się polityką i stosunkami międzynarodowymi, dzisiaj śledzę najważniejsze sprawy choć śledzenie ich to chyba za duże słowo. Generalnie zwracam uwagę na kwestie, które są dla mnie istotne. Jak wiecie sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest napięta i doszło w tej chwili do potężnej eskalacji. Jest niebezpiecznie i co tu dużo mówić - zagrożenie jest jak najbardziej realne. Migranci siłą chcą przedostać się przez granicę i przez Polskę dostać się do Niemiec. Taki jest zamysł, a jak miałoby wyglądać to w praktyce... . <chwila na myślenie>

Jestem Polką i co by nie powiedzieć o moim jakże psychodelicznym kraju to kocham ten kraj, bo tu się urodziłam, wychowałam i wiele pięknych wspomnień dla mnie związanych jest właśnie z Polską. Chciałabym żyć w bezpiecznym miejscu, w którym granice są ochraniane przez Straż Graniczną, Policję i inne służby mundurowe. I tak jest w rzeczy samej, ponieważ żołnierze naprawdę dobrze strzegą granic mojego kraju. I tak być powinno! Żołnierze przysięgali chronić granic swojej ojczyzny, nawet straciwszy dla niej życie. I w tym miejscu pojawia się moje wkurwienie, zirytowanie i zniesmaczenie dla pewnych ludzi, którzy nie mając pojęcia o problemach zagranicznych wypowiadają się wulgarnie o osobach, które ochraniają tyłki tych pierwszych. Nie rozumiem jak można obrzucać mięsem, niewybrednymi komentarzami i prostackimi słowami ludzi, których zadaniem jest strzeżenie ojczyzny, ochranianie granic, pilnowanie porządku. Jak można!!! To jest niepojęte zachowanie, ba! nieprzyzwoite, chamskie (wręcz prostackie) i kurewskie. Tak! Inaczej tego nazwać nie można. 


Nigdy nie przepadałam za blondyneczką z reklamy, ponieważ wydawała mi się sztuczna, wcale niezabawna oraz co tu dużo kryć... - Wysokich lotów to ona nigdy była. Nawet zabawne było to jak się irytowała, że przecież na granicy są kobiety z dziećmi i ona jako matka dwojga dzieci nie może na to patrzeć. <No kobito! Jak patrzeć nie możesz to się odwróć i nie patrz. Proste.> Generalnie to irytuje mnie strasznie zachowanie kobiet, które naprawdę same sobie robią problemy. Ma dwoje dzieci to niech się nimi zajmuje a nie wtrąca się w sprawy, o których nie ma najmniejszego pojęcia. Jeżeli tak bardzo pragnie pomóc tym ludziom to niech podejdzie pod mur na granicy polsko-białoruskiej i 10 minut popatrzy na zachowanie tych ludzi. Ja rozumiem, że po stronie białoruskiej są ludzie i chcą się przedostać do "lepszego świata", ale to nie zwalnia ich od bycia człowiekiem. Rzucanie kamieniami, kłodami, przecinanie muru i wrzaski są naprawdę niepotrzebne. Jeżeli chcą się przedostać zawsze mogą prosić o azyl lub przejść przez przejście graniczne pokazując swoje dokumenty. Ale sęk w tym, że to nielegalni migranci, którzy bardziej przypominają dziką zwierzynę z dżungli niż ludzi. No niestety! Nie chciałabym aby tacy ludzie byli w moim kraju, ponieważ więcej szkody by z nich było niż pożytku. I wcale nie uważam aby moje słowa były brutalne, ponieważ dla mnie bezpieczeństwo mojego kraju jest najważniejsze. Chcę tutaj czuć się pewnie i wiedzieć, że jacyś terroryści nie zaatakują Polski. 





Zawsze MUREM ZA POLSKIM MUNDUREM! 








Mam nadzieję, że w końcu coś pozytywnego się wydarzy przy polskiej granicy z Białorusią i w końcu ten konflikt zostanie zażegnany. Nie powiem, że będzie dobrze, bo to byłoby myślenie życzeniowe. Mam tylko troszkę nadziei, że Polska sobie z tym poradzi i będzie tak jak być powinno. Z czasem się przekonamy jak sprawy się potoczyły. Czy dojdzie do wojny? Być może? Czy szybko wszystko wróci do normy? To nie jest jeszcze przesądzone. Wszystko z czasem się po prostu okaże. Oczekujmy.






Tymczasem.

 

niedziela, 14 listopada 2021

Powoli zdrowieję z tej listopadowej infekcji... .

Dobry wieczór moje kochane Aniołki 👼👼👼. Dzisiaj czuję się już lepiej, więc postanowiłam napisać dla Was post informacyjny, który będzie lekki i przyjemny. Zaopatrzcie się w gorącą herbatkę i jakieś ciasteczka na dobry sen ha ha ha 😀😀😀😋😋😋😁😁😁. Dobra, zaczynajmy!



Jak wiecie z ostatnich postów złapała mnie infekcja po Wszystkich Świętych, która do dziś dzień nadal trwa. Lekki katar, mocny ból gardła, osłabienie, senność i przede wszystkim strasznie suchy i męczący (szczególnie w nocy) kaszel. Co stosowałam podczas chorowania? A mianowicie tabletki do ssania (miodowo-cytrynowe), leżenie w łóżku, dużo snu oraz trzydniowy antybiotyk. Niestety tak, nie obyło się bez antybiotyku. Na szczęście już czuję się zdecydowanie lepiej choć kaszel nadal mam i jest dosyć dziwny w swoim brzmieniu. Zaczęłam się też ostatnio zastanawiać czy palenie papierosów elektronicznych nie przyczyniło się trochę mojej chorobie oraz kaszlowi. Myślę, że jakieś znaczenie to niestety miało, ponieważ chorując nigdy nie zmagałam się z kaszlem aż do tej listopadowej infekcji. Bardzo jest to dziwne, więc uznałam, że palenie faktycznie mogło mi zaszkodzić. Kto wie! Ale już bliżej jestem wyzdrowienia, więc bardzo się cieszę i dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i życzenia zdrowia. 





A teraz chciałabym troszkę "zejść" z tematu mojego chorowania na coś przyjemniejszego. Jest już połowa listopada, więc małymi krokami zaczynamy zbliżać się do okresu świąt zimowych, co bardzo mnie cieszy, ponieważ lubię Święta Bożego Narodzenia, całą tą komercyjną otoczkę oraz oczywiście klimat tych pięknych świąt. Wy też już czekacie? 🎄🎄🎄🎅🎅🎅🎄🎄🎄🎅🎅🎅 

Od końca kwietnia mam w domu kota i razem z mamą zastanawiamy się czy w tym roku będziemy miały w domu choinkę, ponieważ nie ma co ukrywać - kot skacze wszędzie. Także nie chciałybyśmy aby choinka została zdewastowana przez Dionizego ani oczywiście aby jemu coś się stało na przykład przez potłuczoną bombkę. Dlatego ten temat muszę z mamą przedyskutować. Ale znacie mnie i wiecie, że dla mnie święta bez choinki to nie święta. Eh... . 

Wiele osób pytało mnie na Insta i na Fb czy mam już kreacje na te święta. Moje Aniołki nie mam jeszcze, bo w sumie nie chciałabym wydawać za dużo pieniędzy, ponieważ w październiku jak wiecie wydałam straszną kwotę, więc teraz powinnam ostro zacisnąć pasa. Mam mnóstwo ciuchów, nawet takich, których nigdy nie miałam na sobie, więc mam w czym wybierać. Ale co czas przyniesie to się okaże. Może kupię jakąś piękną, elegancką bluzkę albo odświętną sukienkę. Zobaczymy jak finansowo będzie wyglądał u mnie listopad, ale raczej nie będzie bogaty ha ha ha. Kolejne pytanie od osób mnie czytających dotyczyło świątecznych prezentów. Oj Kochani... tego też na razie nie mam. Na razie kupiłam prezent urodzinowy dla Kingi i mam nadzieję, że będzie z niego bardzo zadowolona. Mnie się bardzo podoba to co jej zamówiłam, więc powinno być dobrze. A co do prezentów świątecznych to na razie nie mam w ogóle pomysłu a powoli powinnam się za to zabrać, aby w grudniu nie latać i nie kupować nic na siłę. Także muszę ułożyć jakiś plan aby wszyscy byli po prostu zadowoleni. A trzecie pytanie dotyczy Sylwestra. Nie mam planów, ale czekam na jakieś propozycje ha ha ha. A tak na serio to mam już pierwsze zaproszenie od mojego wuja z Czarnocina na ogromną zabawę sylwestrową w jego ogromnym domu. Czy ją przyjmę nie wiem, bo chcę wiedzieć jakie plany ma Karolina, Zuza, Kinga, moja mama, brat oraz oczywiście Adam. Ostatniego Sylwestra spędzałam z mamą, dziadkiem i Reksiem (bo jeszcze żył i był z nami). Cieszę się, że było tak jak było, bo było miło i jest wspomnienie. I znowu pomyślałam ze smutkiem o moim piesku... 😔😔😔. No ale takie jest życie, że nic nie jest nam dane na zawsze. Musimy cieszyć się z chwil jakie mamy i korzystać jak najwięcej. Jeśli kogoś kochamy to dajmy mu z siebie tyle ile możemy dać, jak najwięcej. Bo może być pewnego dnia za późno. Pamiętajcie!


I chyba wyczerpałam temat informacji na najbliższy czas. Oczywiście przed nami jeszcze Andrzejki, które na pewno będę celebrować, czeka mnie jeszcze wypad do kina na film o mojej wielkiej inspiracji czyli o Kalinie Jędrusik, urodziny Kingi i jeszcze jedna sprawa, ważna dla mnie, jak i osoba z którą się widzę pewnego listopadowego dnia. Wszystko na pewno będziecie wiedzieć z bloga, więc zachęcam do codziennych odwiedzin, ponieważ czasem piszę codziennie, więc warto śledzić Myśli Kobiety Wyzwolonej aby być na bieżącą. Mam nadzieję, że jesteście zdrowi, szczęśliwi i pełni entuzjazmu na ostatnie dwa (niecałe) miesiące tego 2021 roku. Trzymajcie się ciepło i postarajcie się nie załapać żadnej choroby czy infekcji. Trzymam za Was kciuki Aniołki!






Buziaczki moje Kochane/Kochani! 💋💋💋💋💋💋💋💋💋
Aleksandra


czwartek, 11 listopada 2021

Blond to nie kolor. Blond to stan umysłu.

Gdy byłam małą dziewczynką podziwiałam aktorki będące blondynkami, lalki Barbie i oczywiście disneyowskie księżniczki. Piękno dla mnie miało wtedy kolor BLOND. Co prawda do dzisiaj umiem zachwycić się pięknymi włosami blond, ponieważ natura ludzka jest przewrotna i chce mieć coś czego nie ma. I owszem, ubóstwiam włosy blond i to pewnie ze mną zostanie na zawsze. Jak doskonale pamiętacie  w roku 2019/2020 przemieniłam się w gorącą blondynę 😆😆😆 (dobra już koniec tych fantazji Maassen) i bardzo dobrze się czułam w takiej odsłonie. Oczywiście, że ten mój blond mógł być lepszy, chłodniejszy bardziej stonowany, ale... i tak mi się podobał. Powspominajmy, dobra?





W tym dniu kiedy zostało wykonane to zdjęcie psychicznie czułam się jak wrak. Nie lubię obciążać swoimi problemami innych ludzi (zawsze tak było), więc staram się robić wszystko aby nikt nie zauważył jakiegoś smutku, bólu i złego samopoczucia. Ale uczę się teraz tego aby nie musieć kryć takich emocji, ponieważ to bardzo szkodzi naszemu wnętrzu. 

To zdjęcie bardzo lubię i dlatego zamieściłam je w dzisiejszym poście. Zdjęcia dopiero uświadamiają mi jak bardzo się zmieniamy i jak szybko czas płynie. Zmieniłam się według Was? 😜😝😙😚😚😚






~Blond to nie kolor. Blond to stan umysłu.~

Zdecydowanie tak jest jak wyżej napisałam. W blondzie czujemy się inaczej. Wyjątkowo? Na pewno. W centrum uwagi? Zdecydowanie! Pięknie? Kwestia gustu. 


Mam 28 lat i na mojej głowie miałam już różne kolory - czarny, blond, rudy, różowy, brązowy (jasny), brązowy (ciemny), fioletowy i mogę powiedzieć, że w każdym kolorze czupryny czułam się inaczej. Najgorzej chyba czułam się w tej śliwce i w rudości. Najlepiej chyba w... blond (???). Aktualnie mam sporo już włosów naturalnych, ale kusi mnie jakaś zmiana jeśli chodzi o moje końcówki. Ooo... w ombre czuję się fenomenalnie. A jak Wam się najbardziej podobałam? W której odsłonie? 





Jeżeli zastanawiacie się nad zmianą waszego koloru włosów na blond to się nawet nie zastanawiajcie tylko róbcie. Młodość jest po to aby zmieniać, próbować i szukać siebie dopóki się nie odnajdziemy. Nie powiem wam, że będzie dobrze, ale na pewno warto.








Miłego czwartku dla Was moi Kochani!!!
💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋


niedziela, 7 listopada 2021

Apogeum kataru, morderczy kaszel i duża senność... .

Dzień dobry po południu moi Kochani! 😗😗😗 Jak wiecie po ostatnim wpisie na Myślach Kobiety Wyzwolonej źle się czuję i nie mam na nic siły. Ostatnie 3 dni były bardzo nieprzyjemne, ponieważ strasznie bolało mnie gardło, czułam się tak bardzo zmęczona, mimo iż leżę w łóżku i staram się przez ten czas nic nie robić. Teraz doszedł katar i straszny kaszel. Dzisiaj w nocy tak się dusiłam, że dzisiaj jak zajrzałam sobie w gardło to jestem przerażona, ponieważ jest czerwone i opuchnięte. Niemniej jednak już czuję się mniej senna i zmęczona niż byłam. Chociaż taki pozytyw. 





Nie, to nie zdjęcie z dzisiaj. Dziś mam rozczochrane włosy, zero makijażu, leżę w żółtych szortach, niebieskiej bokserce i mam szyję owiniętą szalikiem. No i oczywiście jestem okryta kocem, ponieważ mam dreszcze. Mam nadzieję, że nie dłużej niż tydzień będę chorować, bo potem będzie mi ciężko ze wszystkim nadążyć. Rok 2021 chyli się ku upadkowi, pff... ku końcowi 😈, uuu poczucie humoru mi wraca, więc to dobry znak ha ha ha. Także ten rok się kończy i wypadałoby ogarnąć trochę sprawy aby wejść w nowy rok z czystą kartką. Nie lubię mieć burdelu w dokumentach, więc staram się tych spraw pilnować, aby nie mieć żadnych zaległości. Ale nie wiem jak to wszystko uda mi się ogarnąć do... 23 grudnia. Niby to jeszcze dużo czasu, ale prawda jest taka, że to tylko trochę ponad miesiąc i to bardzo szybko minie. Nie wiem nawet czy zdążę wybrać się na morfologię i do ginekologa. A powinnam iść do lekarza, ponieważ uważam, że dostałam zaburzenia hormonalne albo torbiel na jajniku. Jeśli tego nie ogarnę w listopadzie to w grudniu już za wiele czasu mieć nie będę, ponieważ wszyscy wtedy myślą już o świętach i o Sylwestrze. Oj tak... po raz kolejny nie wiem co mam robić w Sylwestra. Ostatniego Sylwestra spędziłam z mamą, dziadkiem i Reksiem. Tak, bo jeszcze wtedy Reksio żył 😞😞😞. Brak mi tych spacerów z nim i z mamą. Nigdy mnie nie ugryzł, choć może nie byłam jego super pancią jak moja mama dla niego to był dla mnie dobrym psiakiem. Wiem, że był z nami szczęśliwy, ponieważ kochaliśmy go, dbaliśmy o niego. Liczyłam, że będzie z nami dłużej niż 12 lat, ale i tak cieszę się, że to było 12 lat a nie na przykład 5. Eh... wspomnienia. 



Wiele osób na Instagramie i na fanpejdżu bloga na Fb spytało mnie ostatnio czy będą pojawiały się od grudnia świąteczne posty na Myślach Kobiety Wyzwolonej. Powiem Wam, że nie chcę nic obiecywać aby Was nie zawieść. Chciałabym przez miesiąc dodawać posty świąteczne ale nie wiem jak ja to logistycznie ogarnę. Choć nie ukrywam, że bardzo tego roku bym tak chciała. Niemniej jednak wiem jak wygląda sprawa z challengem imprezowym (...). Może właśnie tak miało się stać. Niby wyszłam w 3 soboty na miasto, ale nie do klubu tylko co najwyżej do pubu z kumpelą. Nie żałuję oczywiście, ale nie można tego nazwać mocnym clubbingiem. Wiadomo, że do końca roku zostało trochę sobót i może w choć jedną udam się do klubu ale to jest palcem na wodzie pisane. Zobaczymy jak to się dalej potoczy.




Generalnie to jestem trochę smutna, ale bardziej to przez tę infekcję aniżeli przez jakieś problemy. Ostatnio wszystko mi się układało, szczególnie zawodowo i finansowo. Ale tak to w życiu jest, że jak w jednej sferze się układa to w drugiej już nie. Niemniej jednak powinnam zacząć oszczędzać, ponieważ w tym miesiącu wydałam... raczej się powstrzymam przed wpisaniem tej kwoty tutaj, bo to jest grube przegięcie ha ha ha ha. Ale jeśli chcecie wiedzieć ile wydałam na zakupy w YES dla samej siebie to jest to ponad 500 złotych. Plus zakupy w Empiku, 4 zamówienia na SHEIN 😝😝😝😝, zakupy na Notino, w H&M, sushi i inne knajpy. Moja mama znalazła u mnie w pokoju paragony i spytała się mnie - "Czy Ty jesteś normalna?". Nie powiedziała tego złośliwie tylko się śmiała ha ha ha. Poza tym moja mama sama dużo wydaje, ale nie ma problemu z kompulsywnymi zakupami jak ja ha ha ha. Mniejsza z tym ile wydałam. To moje pieniądze więc sobie mogę wydać tyle ile mi się podoba choć nie ukrywam, że od przyszłego roku będę miała ważniejsze wydatki i oszczędności będą mi bardzo potrzebne. Wolicie zakupy stacjonarnie w sklepie czy przerzuciliście się na online jak ja?






Idę teraz się czegoś ciepłego napić i dokończyć porządkowanie w folderach. Nie wiem skąd mi się tyle tych wszystkich zdjęć bierze, ale to jest jakieś normalnie nieporozumienie ha ha ha 😝😝😝😝😝😝.


Potem może sobie uskutecznię drzemkę. Kto dołącza do mnie? 








Miłej niedzieli moi Kochani! 💋💋💋💋💋💋








piątek, 5 listopada 2021

Czuję się fatalnie... . To angina czy Covid_19?

Dzień dobry. 

Dzisiaj siedzę w domu, bo nie mam siły nic zrobić konstruktywnego. Od dwóch dni czuję się źle. Jestem bardzo senna, zmęczona, boli mnie gardło, dostaję katar i mam dreszcze. Kaszlu póki co BRAK. Właśnie jestem w łóżku, na szyi mam szalik i w pobliżu tabletki do ssania o smaku miodu i cytryny. Mam nadzieję, że dłużej niż tydzień nie będę chorować. Mam ogromną nadzieję, że to nie jest Covid_19. Oczywiście, że przebiegły mi takie myśli ale staram się dodatkowo nie stresować, ponieważ podczas stresu odporność spada i proces zdrowienia jest przedłużony. A ja chcę być jak najszybciej zdrowa. 




Bardzo jestem zasmucona, że się rozchorowałam, ponieważ przez 2 lata nie miałam nawet przeziębienia. Ale co tu dużo mówić moi Kochani. Ludzie mają w dupie wszystko i nie przejmują się, że innych infekują. Nie muszę daleko szukać, wystarczy popatrzeć na podejście ludzi w mojej rodzinie. Większość to niestety ANTYSZCZEPIONKOWCY. Z mojej rodziny zaszczepiłam się ja, moja mama, mój brat, mój kuzyn, moja kuzynka i wujostwo z Wrocławia. I nikt więcej, a rodzinę naprawdę mam dużą. Kto miał rację to dowiemy się zapewne za 50 lat. Pożyjemy zobaczymy. 

Wiecie co mnie w ludziach podczas pandemii koronawirusa najbardziej wkurwia? To, że zamiast siedzieć na kwarantannie to łażą do roboty (nagle się stali tacy pracowici), posyłają dzieci do szkoły, przedszkola i mają wszystko w swoich dupach. Myślą, że z bożą pomocą wszystko będzie dobrze. Wiara wiarą, ale zdrowy rozsądek zdrowym rozsądkiem. To jak z wejściem do klatki z lwem licząc na to, że nic się złego nie stanie. To jest po prostu głupota i nic więcej. Głupota!






Jakie mam plany podczas mojego chorowania? 
Na pewno chcę sobie poleżeć, wygrzać się (o dziwo jest mi zimno, a mnie jest zawsze ciepło), pooglądam HBO GO i Netflixa, może coś poczytam. W ogóle to zrobiłam 3 zamówienia online. Pierwsze zamówienie jest z SHEIN, w którym to kupiłam dwie koszulki nocne satynowe z koronkami i długi satynowy szlafroczek w kolorze intensywnego fioletu z czarną koronką. Drugie zamówienie zrobiłam na YES. Zamówiłam czerwoną bransoletkę ze srebrnym aniołkiem i srebrny naszyjnik ze znakiem nieskończoności i miejscem na grawer. I owszem! Zamówiłam ten naszyjnik z personalizowanym grawerem. Jestem bardzo podekscytowana tym zamówieniem, nie mogę się doczekać. Trzecia paczka to zaś zamówienie z Empiku. Zamówiłam kalendarz księżycowy na nowy rok oraz dwie książki magiczne. Jedna to zasady wicca, a druga to demonologia słowiańska. Jeśli chodzi o czytanie książek, to pochylam się ku temu zajęciu jesienią i zimą. A Wy? Dużo czytacie? 😌😌😌












Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieję i znowu będę miała energię do działania. Trzymajcie kciuki za moje zdrowie moi Kochani. Bardzo proszę! 😘😘😘😘😘😘


Tymczasem.