sobota, 30 czerwca 2018

z(a)wangardyzowałam się...

Dobry wieczór 👋 W sumie to nie wiem od czego zacząć... mam. Wiecie jak wygląda okrągłe małe akwarium, które za czasów PRL kupowano dzieciom aby przestały się wpierniczać w sprawy dorosłych? Wiecie, wiem że wiecie. To ja czuję się jak ta ryba włożona do tej szklanej "kulki"  z przykrytą górą jakąś tanią gazetą. Ryba by się pewnie dusiła, aż wolno w końcu by zdechła. Ludzie mają większe pole manewru w tym temacie. Gorzej robi się gdy tej duszonej rybie podrzucamy jakąś miernej jakości padlinę na pocieszenie. Ona to zeżre, a potem jest na dzień, dwa, trzy dobrze, aby potem przykryć ją tą tanią gazetą, w którą ostatniej nocy spuścił się facet, bo facetkę bolała głowa. I od nowa zaczyna się Polska Ludowa. Głupio być rybą w sumie(sum to też ryba jakby nie było). Tak pływać od szybki do szybki, a wszyscy na Ciebie patrzą i uśmiechają się jakby znaleźli drogę do Eldorado. The Sun Always Shines on TV... to właśnie leci w OpenFM. Jestem ostatnio na bakier z angielskim i jedyne co rzuca mi się w uszy to TOUCH TOUCH TOUCH!!! Seks zawsze najlepiej się sprzedawał. Seks, kasa, seks kasa. Ta cała kultura masowa, ten dźwięk głupoty bab w szpitalnianej izbie, ta niewiedza, te brudne paznokcie w za małych japonkach, ta chuda pizda piłująca paznokcie przed lekarskim gabinetem. Gdzie ją kurwa kultury uczyli? W miejskiej toalecie, czy co?! Zachowania ludzi powiewają takim absurdem, taką fleją, która nosi przepocony sweter już drugi tydzień. Czasem mam ochotę na środku ulicy krzyknąć - Kurrrrrrrrrrrrrrrrrrwa gdzie jestem!!! Im dłużej żyję na tym padole łez, kurewstwa i bylejakości widzę, że wciąga mnie coraz bardziej ta przestrzeń. Ten świat jest taki piękny ale i taki brutalny, ludzie są tacy bezwartościowi, bez(e)mocjonalni, bez... każdy woli bez. A potem widzę na Fejsie takie małe niezadowolone ksenofoby malujące na blokach z bachorami, którym nie ma co dać jeść. A potem wina państwa, wina sąsiada, wina psa, bo dało mu się kiełbasę, wina deszczu, wina stojącego gówna w muszli, które trzeba przepchać i etc. Wszystko potrzebuje czasu. Teraz czekam na kuriera, Krzysztofa kuriera, po prostu Krzysztofa, który dostarczy mi majtki z dziurką. Tak się przyjęło mawiać na tym padole. Majtki z otwartym krokiem. Majteczki też są w akwarium opakowanym taśmą z etykietką - "dostarczyć do Aleksandry M.".  W tym świecie, Wszechświecie jeden pies, już majtki są bardziej trwałe niż więzy międzyludzkie. Teraz wszystko jest na PINĆ MINUT. Szybki seks, szybka mała kawa na dworze aby pokazać jaką się jest laską z Vougue`a, papieros z filtrem(tylko 0,1 miligrama nikotyny, ale jara się więc jest lans), szybki odgrzewany obiad zrobiony rano razem z podwieczorkiem, kolacją i inną setką posiłków, potem znowu szybki seks z ręką albo dildo o średnicy 9cm, szybka kąpiel, szybki sen, szybkie życie, szybka śmierć.


piątek, 29 czerwca 2018

Skazana na bluesa

W muzyce protestujących afroamerykańskich robotników zakochałam się jako młoda dziewczyna i czasem nadal słucham w samotności bluesa. To taki gatunek muzyczny, który trzeba słuchać kiedy się cierpi i obowiązkowo w samotności albo z ludźmi, którzy są źli na Los, Boga i życie. Blues to muzyczny protest, to skarga na wszystkie przeciwności losu jakie nas spotkały, to żal za młodością, smutek za miłością i rozpacz za wspomnieniami, które już się nigdy nie powtórzą, nigdy nie wrócą. Blues podobnie jak jazz to muzyka improwizacji, dlatego tak bardzo go lubię. Nie można zapomnieć, że to idealna propozycja muzyczna podczas jazdy samochodem, leżenia na hamaku, palenia dobrego papierosa własnej roboty i dzikiego seksu. Ta muzyka podobnie jak jazz rozpala zmysły, bo jest w niej prawda, coś brudnego, dzikość, nieokiełznana siła i dążenie do wolności.

Słuchanie bluesa boli, ale w taki dobry, smaczny sposób. Z bluesem jest tak, że można kochać albo nienawidzić. To nie jak pop, że każdy kawałek jest "nawet ok". Blues to przede wszystkim inteligentna muzyka, z rytmem, który pociąga tłumy. Jeśli ktoś jak ja lubi klimat głębokiej Luizjany to wie gdzie mogłabym "popłynąć". To muzyka, którą trzeba czuć serduchem, umysłem i ciałem. Serce bije szybciej, umysł się uwalnia, a ciało jest gotowe na rozkosz.  

Lubię melancholię i chyba nigdy nie chciałabym się jej pozbyć. Po prostu jestem skazana na bluesa. Lubię mrok, ciemność i ten wyrafinowany protest niezgadzania się na to co inni by chcieli. Najważniejsza jest wolność, tolerancja i swoboda. Wychowałam się na świetnej muzyce dzięki mojemu dziadkowi. Słuchałam Hendrixa, Presleya, Dalidy, Baccary i wielu wielu innych wybitnych postaci. Oglądałam westerny gdzie faceci byli mężczyznami, kobiety kobietami, więc w tym świecie mając takie wzorce wcale nie jest łatwo żyć. Ale myślę, że kiedyś było znacznie lepiej, bo był klimat, a teraz jest kultura masowa, która mnie przytłacza. Nie lubię tego. 

Czarny to wyraz protestu, to niezgadzanie się na to co nas otacza. Czarny to blues, to melancholia. Lubię to bardzo. 

Właśnie przypomniało mi się jak dziadek i jak mój brat grali na harmonijce ustnej. To typowy instrument bluesowy. Ten dźwięk jest tak prawdziwy, że aż stópka mi pląsa. Nie ukrywam, że słucham bluesa teraz. Z przyjemnością bym zapaliła i napiła się mocnej whiskey z colą i poszła na długi spacer. Nastroiłam się idealnie. Swoją drogą czy Myśli Kobiety Wyzwolonej czytają jacyś fani bluesa? 

Reasumując blues to nie tylko dobra muza, ale i sposób na życie. Są ludzie, którzy prowadzą takie życie, że ciągle muszą coś zmieniać, ich życie jest niekończącą się wędrówką, smakowaniem życia, kosztowaniem i cieszeniem się z tego co się ma. Nie wiem czy kiedyś znajdę miejsce, w którym będę chciała pozostać. Nawiązując do tego co napisałam przed chwilą dzisiaj podjęłam nową decyzję dotyczącą mojej dalszej przyszłości. Wracam na studia! Nikomu nie obiecam jak się to skończy, bo wiecie, że jestem pod tym względem nieprzewidywalna. Moja decyzja jest na pewno trudna. Tam mnie jeszcze nie było. Będzie to zupełnie nowy rozdział w moim życiu. Jeśli się dostanę to od razu podzielę się z Wami moim sukcesikiem(sukcesem nazwę to jak to skończę ha ha ha). Pewnie jak zacznę to zaczną się zakłady, kiedy to rzucę 😈😈😈 Ale pożyjemy zobaczymy. Aha... zostaję w Łodzi jak na razie. A co przyszłe lata pokażą to się okaże. 

Spokojnej nocy Wam życzę moi Kochani i skosztujcie choć raz bluesa. Może się zakochacie, a wierzcie mi, że kto pokocha bluesa będzie to miłość do końca życia ❤❤❤

Tymczasem

Wasza(niebieska) Aleksandra 👄


czwartek, 28 czerwca 2018

Angina, słaba odporność, bezsenność, 26 urodziny Magdaleny :)

Dzień dobry Kochani ✋ Na wstępie chciałabym podziękować Monice za radę z wyleżeniem w łóżku i Polopiryną. Masz rację Jolu, że moja odporność jest tak słaba, bo od listopada co miesiąc, co dwa miesiące łykam antybiotyk. Serdecznie Was dziewczyny pozdrawiam 👄 Dzisiaj dowiedziałam się, że mam anginę, dlatego tak mnie rozłożyło, że myślałam iż mam grypę. Ale faktycznie grypa latem? Jakiś nonsens, co nie?! Dzisiaj całą noc się męczyłam, bo gorączka niezbyt dobrze mi spadała na Apapie Extra. Wstałam o 6 rano a to naprawdę wcześnie jak na mnie, bo jak już zaczynam dzień to najwcześniej o 9. Ale dzisiaj nie zamierzam Wam narzekać jak mi źle, jak mnie stawy bolą, na gardło i gorączkę, bo to stanie się nudne. Ale powiadomiłam Was co u mnie, jakbyście się martwili ❤😈😇😇😇 Dzisiaj chciałam napisać o czym innym, a mianowicie o tym, że moja była przyjaciółka Magdalena obchodzi dzisiaj swoje 26 urodziny. Dziwnie się życie ułożyło, że coś co było takie piękne tak się zniszczyło. Łączyło nas wiele - muzyka, miłość do luksusu i porcelany, umiłowanie zabawy, szybkiej jazdy samochodem, ciuchów i mocnego makijażu. Łączyło nas naprawdę dużo, a co nas podzieliło? Poglądy na życie. Myślę, że to była piękna przyjaźń, ale jej kres dobiegł i najwyraźniej przeżyłyśmy tyle ile miałyśmy przeżyć. Być może kiedyś nasze drogi się jeszcze złączą. Nie umiem powiedzieć czy jest to definitywny koniec, bo w głębi serca nadal ją kocham. Jestem w Polsce, ona w Londynie. Niby to daleko, ale tak naprawdę blisko. Czasem o niej myślę. Jak się czuje, jak z jej zdrowiem i w ogóle co u niej. Nie da się ot tak wymazać 4 lat i wszystkich wspomnień. Była pierwszą osobą, o którą się martwiłam, ale wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że jest szczęśliwa i czasem myśli o mnie ciepło ❤❤❤

Pamiętam ten dzień jak dziś. Poszłyśmy do Portu, a potem jej Golfem pojechałyśmy do lasku na spacerek. To był naprawdę dobry dzień. Uwielbiam to zdjęcie. Wygląd też nas łączył, choć ona miała lepsze cycki, ja lepszy tyłek. Choć powiem Wam szczerze, że kiedyś polecę do tego Londynu i się z nią zobaczę jeśli taki będzie mój los. Nie wiem co życie przyniesie, ale nic nie poradzę, że ją kocham nadal. Są ludzie, którzy mogą nas krzywdzić, a my i tak będziemy ich kochali. Przyjaźń nie zna odległości, nie zna wad i słabości. 
Ten dzień też pamiętam. Magdalena była osobą, która mówiła to co widziała i myślała. Jak przytyłam to mi to powiedziała, jak schudłam to pochwaliła. Pamiętam jak kiedyś gdy schudłam i "spadły" mi cycki to powiedziała - "Ola, a gdzie Ci się cycki podziały, flaczki". Ha ha ha w jej ustach to było urocze ❤

Jak patrzę na to zdjęcie to aż się sama uśmiecham. Ta fota to energia, to pozytyw i wspomnienie... Może Los kiedyś sprawi, że się spotkamy. Kto wie... W sercu Magdalena zawsze ma u mnie miejsce ❤

Mimo złego samopoczucia i gorączki ten post wyjątkowo dobrze mi się pisało. Wszystkiego najlepszego Magdaleno, żyj w szczęściu i bądź zdrowa ❤❤❤👄👄👄


środa, 27 czerwca 2018

Poparzone oko, dziki kaszel i rozmowa z szamanką

Dzień dobry, choć nie taki dobry 👋zacznijmy od sprawy najgorszej. Mój brat na wakacje pracuje jako barista i przed wyjazdem do Poznania poparzył sobie oko wrzątkiem podczas robienia kawy. Oko było bardzo przekrwione ale mimo to pojechał do Poznania na tygodniowy urlop. Niemniej jednak ja czułam się zdenerwowana i czułam, że coś się stanie. Wczoraj Wojtek(mój brat dla niewtajemniczonych) wysłał mi zdjęcie siebie od nosa w dół z małym kociakiem na ręce. Wtedy domyśliłam się, że coś jest nie tak z jego okiem skoro nie zrobił zdjęcia zaczynając od oczu. I dzisiaj dowiedziałam się, że był u okulisty w Poznaniu i ma poparzoną spojówkę i rogówkę. No szlag jasny mnie trafił w tej kurewskiej Łodzi. Jeszcze przed naszą rozmową miałam sen, że z jego okiem coś jest nie tak. Trzymajcie kciuki aby nie stracił tego oka, bo nie ręczę za siebie i za tę kawiarnię. 

Kolejna sprawa jest taka, że mam dziki kaszel. Duszę się, jestem osłabiona i przechodzą mi dreszcze. Ostatnie dwa dni były dla mnie stresujące, bo kłóciłam się z kardiologiem, czekałam na wizytę w tłumie ludzi chorych i wyjątkowo głupich(nie wiedziałam, że aż tak głupim można być). Moja lekarka z przychodni jest w Hiszpanii, więc nie mam jak iść do lekarza. Ale wiem jedno już nie będę korzystała z państwowej służby zdrowia w ogóle. Zawsze uważałam, że prywatni są lepsi. Fakt faktem wydawałam za dużo kasy, ale już wolę aby byli mili, nie patrzyli na zegarek i przepisywali lepsze leki niż Ci, którzy mimo, że przysięgali pomóc ludziom tego nie robią. Cały ten tydzień jestem wkurwiona i mnie nosi. Kochani, też tak czasem macie, że od samego poniedziałku nic Wam się nie układa?

Trzecia sprawa to rozmowa z szamanką z Afryki. Powiedziała, że ktoś będzie chory, ja będę cierpiała na bóle brzucha, a osoba, która mnie kocha... kocha mnie naprawdę. Wszystko byłoby pięknie ładnie gdyby to nie był tylko sen, choć tak bardzo realistyczny. Swoją drogą nie wiem czy wiecie, ale sny śniące się w godzinach popołudniowych sprawdzają się w 75%. Dodatkowo jeśli w Waszych snach występuję cyganka lub szamanka to można powiedzieć, że jest to sen proroczy, ponieważ ma bardzo szeroką symbolikę. Należy dokładnie słuchać słów szamanki. Dzisiejszej nocy kiepsko spałam i myślałam o kimś. A tu nagle śni mi się szamanka we włosach półdługich i siwych i odpowiada na moje pytanie, które wałkowałam sama ze sobą w moim łóżku. A Wy, wierzycie we sny?

Życzę Wam miłego weekendu i zdrowia oraz kogoś kto będzie Was kochał nad życie... jeśli w ogóle to ostatnie jest możliwe do zrealizowania w tym smętnym życiu. Trzymajcie się 👄❤✋

wtorek, 26 czerwca 2018

Głębokie Gardło

Głębokie Gardło czyli popularne Deep Throat jest techniką naprawdę łatwą o ile profesjonalnie zajmujesz się połykaniem bananów, mieczy i innych bardziej dziwnych przedmiotów 😈 Mało kto wie, że gardło to bardzo pojemne miejsce i może się w nim zmieścić naprawdę dużo 😈


Czym jest Głębokie Gardło tak dokładnie?

- Jest po prostu umiejętnością wsadzenia sobie całego penisa do gardła. Dla niektórych brzmi przerażająco(z podkreśleniem DLA NIEKTÓRYCH). Jest to technika znana przede wszystkim w porno biznesie. W 1972 po raz pierwszy na ekrany kin w Stanach Zjednoczonych Ameryki wszedł kontrowersyjny film pornograficzny pt. "Głębokie gardło". Był to pierwszy film o takiej tematyce. Został dobrze przyjęty i do dziś dzień jest jednym z bardziej znanych filmów pornograficznych, które trafiły do kin. Fabuła filmu wiadomo, nie jest zbyt rozbudowana. To po prostu zaawansowane obciąganie. Jeśli ktoś jest fetyszystą seksu oralnego i głębokiego gardła to koniecznie musi obejrzeć tę pozycję filmową. Główna bohaterka niby nie jest typowym kanonem piękna ale jest przeurocza przez swoją naturalność. Kto nie oglądał tego filmu niech obejrzy.

Czy umiejętność GG jest trudna?

Nie, nie jest o ile nie spina Cię rozmowa o seksie i jesteś otwarta/y na erotykę. A potem ćwicz i ćwicz, a osiągniesz mistrzostwo. Ale czy wszystko jest takie proste i przyjemne? Rozmiary mają tutaj wielkie znaczenie. Im większy penis tym większy kłopot. Szczęka to delikatna część ciała i można sobie zrobić krzywdę. Jeżeli coś się nie mieści w ustach to się nie zmieści i tyle. To nie działa na zasadzie kobiecej waginy - Jak się popieści to się wszystko zmieści 😈😇 Wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko do wszystkiego pasuje. To tak jak z przymierzaniem ubrań. Trzeba znaleźć idealny rozmiar, tak jak i faceta. Chyba, że chcemy aby szczęka opadała nam, bynajmniej nie przez zdziwienie.

Jak się nauczyć robić Głębokie Gardło?

- NAUCZ SIĘ ODDYCHAĆ PRZEPONĄ - nie bez kozery mówi się, że klarnecistki, saksofonistki dobrze robią loda. Muzycy płci męskiej i żeńskiej po prostu umieją oddychać.

- NAUCZ SIĘ SWOJEGO CIAŁA - aby być super kochanką/kochankiem trzeba trenować. Można być romantykiem i patrzeć w gwiazdy i trzymać się za rączkę ale jeśli chodzi o GG to nie przejdzie.

- POZBĄDŹ SIĘ ODRUCHU WYMIOTNEGO - im częściej robić loda swojemu partnerowi tym bardziej likwidujesz sobie odruch wymiotny.

- NIE STRESUJ SIĘ - stres jest zły w każdej dziedzinie życia, ale seksowi absolutnie nie służy. Jak się zestresujesz to nie ma mowy o zrobieniu loda albo głębokiego gardła, bo gardło się nie otworzy i będziesz wymiotować cały wieczór.

- NIE RÓB TEGO ZA CZĘSTO - nie wierzę w to, że luksusowe "kobiety do towarzystwa" robią to codziennie kilka razy dziennie. Głębokie gardło bardzo obciąża żuchwę i naprawdę można się już po jednej takiej aktywności strasznie nadwyrężyć. Umiar też jest potrzebny.

To taka "magiczna piątka" w GG. Wszystkiego można się nauczyć, ale trzeba po prostu ćwiczyć. To tak samo jak z nauką języka obcego. Można znać teorie ale jak się nie przekłada teorii na działanie to nie ma żadnych efektów. Praktyka i teoria jest tak samo ważna. Także moje Drogie, moi Drodzy ćwiczcie z umiarem a staniecie się królami mieczy 😈😈😈😈😈😈

PS. Zmieniłam muzyczkę w tle na "Głębokie Gardło" SexMasti. Uważam, że to jej najlepsza piosenka. Klip również bardzo dobry.

Pod tym postem życzę Wam udanych wieczorów, namiętnych nocy i udanego GG ❤

niedziela, 24 czerwca 2018

Wygrana Niemców, nocne spacery i CYCKI na wierzchu

Dzień dobry Kochani ✋ jakże ja się dzisiaj nie wyspałam. Zasnęłam na jakieś 5h i już dalej spać nie mogłam. Ale dzięki temu zasiadłam do pisania. Ten weekend był niezłym weekendem. Wizyta u lekarza była bardzo udana(dziękuję Kinga❤). Lekarze z polecenia są najlepsi i już dawno nie widziałam tak otwartej lekarki, która przechodzi z pacjentem na Ty i chce pomóc. Potem prawie, że zgubiłam się w szpitalu, ale jakże to było miłe zagubienie kiedy było w nim tak wielu przyszłych żołnierzy 😍😍😍 Później załatwiłam wiele innych spraw. Musiałam coś "naprawić" w mojej karcie płatniczej, poszłam na zakupy do Rossmanna, odebrałam kolejne paczki. O właśnie! zamówiłam piękny, czerwony pas do pończoch. Szczerze to jaram się jak dziecko przed dostaniem lizaka. A w ogóle to czeka mnie jeszcze jedna paczka z nową kampanią i dzięki temu jestem super podekscytowana. Dowiedziałam się dwa dni temu i się ucieszyłam maksymalnie. Tym razem będę testować nie perfumy, a kapsułki do prania, więc przegenialnie. Uwielbiam prać(tak tak! wiem, że pralka pierze) ale sama czynność wkładania ciuchów do pralki, nastawianie oprogramowania i wieszanie ubrań na sznurkach to dla mnie świetny relaks. Na punkcie składania i prasowania ubrań mam fioła.

Kto też lubi prać i wieszać daje like na stronie Myśli Kobiety Wyzwolonej ✌ Swoją drogą moje usta nie wyglądają najlepiej jak widzicie. Nie, że przeżyłam w weekend jakąś ciężką, ostrą noc z jakimś genialnym facetem, ale zaraziłam się od mamy i jestem taka przeziębiona, że mam głos jak Sharon Stone. Nie żebym z tego powodu ubolewała, bo Sharon zawsze na propsie, ale ile ciągle można chorować?! Myślę, że to spowodowane jest tym, że od listopada co miesiąc łykam antybiotyk i mój organizm jest osłabiony(Maassen a kiedy nie był?!) ha ha ha 😈😈😈

Nowy zakup, podoba się? Bo mi bardzo. Właśnie tak sobie to wyobrażałam!

Wczoraj Niemcy grali w piłkę nożną ze Szwecją. Jak zawsze kibicuję Niemcom i się nie zawiodłam. Wygrali i jestem przezadowolona. Klasa, dyscyplina i walka o wygraną. Szkoda, że polscy piłkarze tak nie potrafią. I proszę mi się tu nie oburzać 😈😇 Stwierdzam fakty, a one zawsze są nagie. Kibicuję Polakom nawet bardziej niż Niemcom bo to obywatele mojego kraju, ale kurwa! popełniają takie błędy, że aż wstyd z takim czymś jechać na Mundial. Nie znam się na piłce nożnej, ale aby dostrzec czy ktoś umie grać czy nie, umiem. Całe szczęście, że Krychowiak wbił tego gola kontaktowego, bo by była lipa po całości. A swoją drogą kręci mnie sposób mówienia Grzegorza.

Tak się ubrałam w weekend. Podoba Wam się? Wszystko jest na czarno, kardigan, który ostatnio kupiłam i odważna bluzka, choć dla mnie nie jest bo nosiłam bardziej wyzywające. Ale ze względu na moją tuszę nie mogę założyć czegoś innego, bo tłuszcz nie zna litości 😈😈😈 Ale bądź co bądź myślę, że stylówa jest spoko, co sądzicie? 

Bransoletka złota jest z Apartu, a paznokcie bordowe Sally Hansen. U niektórych kobiet podobają mi się sztuczne paznokcie ale sama sobie bym nie zrobiła, bo lubię czuć naturalne paznokcie. Choć kto wie, może kiedyś. Jak widzicie na powyższym obrazku włosy mi całkiem odrosły. Nie wiem czemu wszystko mi tak rośnie. Nawet cycki ostatnio się tak zwiększyły, że za ciasne jest C, a całe liceum nosiłam A!!! Może znowu utyłam? Mniejsza z tym!

Mimo, że jakość tego zdjęcia daje wiele do życzenia to myślę, że to zdjęcie ma coś w sobie i mi się podoba. Kiedyś widziałam taką fotkę Megan Fox. Swojego czasu ją uwielbiałam(że Megan). 

Weekend spędziłam na spacerach, ponieważ pogoda jest cudna. Niemcy wygrali, CYCKI są duże i po prostu żyć nie umierać. Nawet zdrowie(oprócz przeziębienia!) dopisuje. Nic tylko się cieszyć. Naprawdę tylko się cieszyć.

Dzisiaj poleniuchuję, bo jutro mam kardiologa, we wtorek drugiego kardiologa. Dzisiaj obejrzę mecz Polski z Kolumbią, wezmę gorącą kąpiel i pójdę wcześnie spać, bo o 8 wstaję, a wiecie jak ja nienawidzę wstawać rano. Dla mnie to prawdziwa katusza jak i odcięcie Internetu. Mam nadzieję, że kiedyś ułożę sobie życie tak, że nigdy nie będę musiała wstawać do pracy na 8. Kiedyś mój znajomy Sebastian powiedział, że "W życiu najważniejsze jest to aby się ustawić odpowiednio". I cały czas dążę do tego aby mieć takie życie jakie chcę mieć. Nie chcę rano wstawać, chcę mieć czas na swoje życie osobiste i marzenia. Na razie jest ok i oby dalej Los mi pozwolił być szczęśliwą. Sama czy z kimś bez znaczenia, bo kocham siebie i to w życiu jest najważniejsze, aby lubić własne towarzystwo i nie absorbować innych sobą bez potrzeby. Lubię towarzystwo ale mam naturę samotniczki i raczej nie ma co oszukiwać swojej natury. Kończę ten post, bo w sumie chętnie bym pisała dalej, ale muszę coś ze sobą zrobić. Ogarnę pokój, zjem śniadanie w końcu, bo rano zjadłam tylko loda 😈 Dobra, trzymaJTA się i bawTA się dobrze ha ha ha 😈👄👋👌





sobota, 23 czerwca 2018

NATURYZM czyli kultura wolnego ciała

Dzień dobry 👋 jakiś czas temat pisałam o rodzajach fetyszystów, których najczęściej spotykałam na portalach randkowych. Tu możecie wrócić do tematu http://aleksandramaassen.blogspot.com/2018/05/raj-dla-fetyszystow.html . Napisałam o pewnej kobiecie, która praktykowała wspólną nagość z synem podczas śniadań, przebywania w domu czy zwykłej rozmowy. Nie byłam pewna co do nazwy tego fetyszu, ale już wiem, że prawidłowa nazwa to NATURYZM.

 
Choć szczerze powiedziawszy mam problem czy naturyzm powinien podlegać pod fetyszyzm. Według mnie NIE, ponieważ nie jest związany z seksem tylko celebrowaniem życia nago. Urodziliśmy się nadzy, więc nagość nie powinna być dla nas problemem. Niestety dla wielu jest. W Niemczech ponad 7 milionów Niemców opala się nago. Jest nawet stowarzyszenie zrzeszające nowych członków do praktykowania kultury wolnego ciała. Szczerze mówiąc nigdy na plaży nie opalałam się topless, ale powiem Wam, że kusi mnie aby w tym roku na moich wakacjach to zmienić. Raz się żyję, więc czemu nie. Spróbuję, bo jak nie spróbuję to nie będę wiedziała czy faktycznie jest to takie wyzwalające czy nie. Ale sądzę, że może mi się to spodobać, ponieważ całe życie w domu chodzę na boso. Nie wyobrażam sobie aby w domu chodzić w papciach czy skarpetkach. Lubię czuć stopami, że chodzę, mam przewiew i nic mnie nie krępuje. Oczywiście jest też wada chodzenia bez skarpetek. Nogi chcąc nie chcąc robią się trochę twardsze i więcej trzeba je pielęgnować niż podczas chodzenia w skarpetkach. Niemniej mi to nie przeszkadza i dalej będę chodziła na bosaka. 

Myślę, że początkujący naturyzm można zacząć praktykować samemu ze sobą o ile mamy możliwości mieszkaniowe do chodzenia na nago. Wystarczy jeden dzień(weźmy na to - sobotę). Chodzimy w domu na golasa, jemy śniadanie nago, obiad, kolację, czytamy bez ubrania i oglądamy telewizję. To dosyć frapujące czy czulibyśmy się inaczej niż robiąc to wszystko będąc ubranym. Muszę to spraktykować, jestem ciekawa doświadczeń. 

Chciałam o tym więcej poczytać w Internecie ale materiały są naprawdę skąpe, a szkoda. Może czas wybrać się po prostu do biblioteki i tyle, albo poznać więcej naturystów? Jak pomyślałam tak pewnie zrobię.

A co Wy sądzicie o wspólnym praktykowaniu nagości, plażach naturystów i nudystów, co myślicie o kulturze wolnego ciała, która jest bardzo na topie w Niemczech? Chętnie się dowiem Waszych opinii i spostrzeżeń na ten temat.

Trzymajcie się i udanego weekendu Wam życzę 👄

czwartek, 21 czerwca 2018

Świętuj Noc Kupały!

Dzień doberek Wszystkim ✋😊😊😊 dzisiaj przypada Światowy Dzień Masturbacji to raz. A dwa przypada dzisiaj moje jedno z ulubionych świat w roku czyli Noc Kupały, Noc Świętojańska, Noc Litha. Jak zwał tak zwał. Rok temu pisałam o tym dniu i jego historii. Odsyłam Was do tego postu. Podlinkuję Wam tutaj http://aleksandramaassen.blogspot.com/2017/06/masturbacja-wasnego-ego.html

Pisałam(kliknij w link) o kwiecie paproci, najkrótszej nocy w roku i o tym, że Słowianie tak naprawdę szukali tego "kwiatu" między nogami niedoświadczonych seksualnie dziewczyn. Nie chcę się powtarzać skoro podlinkowałam Wam post sprzed roku. Dzisiaj dokończę to co rok temu nie dokończyłam. A mianowicie opowiem Wam jak to sprawa wyglądała z wiedźmami latającymi na miotle 😈😈😈😈😈😈 Na polach, na łąkach w dniu Nocy Świętojańskiej wiedźmy(najczęściej znachorki i zielarki rzecz jasna) latały na miotłach co z dala(bardzo daleka) widzieli mieszkańcy wsi. Te kobiety były posądzone o czary i inne magiczne zamiłowania. Jaka jest prawda? Czy one naprawdę latały na miotle po łąkach? Hmm... szczerze mówiąc gdybym była czarownicą to nie latałabym tak nisko, bo wyżej z pewnością są lepsze doznania i widoki. I tak też było ze wspomnianymi wiedźmami. Nie latały na miotle, a przynajmniej nie te, o których opowiadam w dzisiejszym poście. Ludzie z daleka mogli uważać zachowania tych kobiet za latanie na miotle, ponieważ one faktycznie dziwnie się poruszały tak jakby latały. Biegały dosyć psychodelicznie. Jak Wam się wydaje dlaczego? Zastanówcie się przez moment i Wam powiem, bo szczerze to nie zgadniecie. Wiedźmy na Noc Kupały szykowały ziołowe maści z różnymi psychoaktywnymi ziołami(np. wilcza jagoda czy szalej jadowity) i wiecie co z nimi robiły? Smarowały bardzo obficie swoje narządy intymne, ponieważ dzięki takiemu sposobowi składniki maści mogły ekstremalnie przedostać się do organizmu. I tak też się działo. Często pojawiało się pieczenie miejsc intymnych, więc słowiańskie wiedźmy biegały z nogi na nogę i wyglądało to jak specyficzny taniec rytualny. Skąd ja to wiem? Zgłębiam nauki tajemne, a po godzinach jak każda szanująca się wiedźma latam na miotle 😈😈😈😈😈

Cieszy mnie fakt, że po roku napisałam ten post o Nocy Kupały. Bardzo zależało mi aby przekazać tę ciekawą historię. Ludzie często oceniają to co widzą, a nie stan faktyczny. Miejcie to na uwadze.
Jak należałoby świętować Noc Świętojańską? Najlepiej na świeżym powietrzu, na kocu, w białej sukience(koniecznie z naturalnego materiału), Panowie w białej lnianej koszuli, jedząc naturalne jedzenie(owoce, warzywa i nieprzetworzone przetwory). To dzień kiedy oddajemy cześć naturze, bo ona jest doskonała. Pamiętajcie o tym w tym korporacyjnym świecie. Kąpiel tego dnia najlepiej wziąć na koniec dnia, ponieważ wtedy układ planet jest dla nas najbardziej korzystny i ma działanie uzdrawiające. I ostatnie to wisienka na tym świątecznym torcie to SEKS czy to z partnerem czy samym sobą. Noc Kupały jest niezwykle połączona z seksualną energią. Było tak od pokoleń. Także Panowie idźcie szukać kwiatu paproci, a Panie te niedoświadczone macie szansę utracić "wianek". Miłej zabawy! Świętuj Noc Kupały! 😊

środa, 20 czerwca 2018

Wirtualny świat wielu barw

Wirtualny świat to świat XXI wieku. Nie da się ukryć, że social media odgrywają w naszych czasach ogromną rolę. Sama powtarzam, że kocham Internet i tak jest w rzeczy samej. Bez telewizji mogę istnieć, ale bez sieci byłoby już trudno. Robiłam sobie kiedyś detoks multimedialny, o którym notabene pisałam na blogu, więc wiecie doskonale, że już jeden dzień bez dostępu do laptopa jest dla mnie czymś kłopotliwym. Pociesza mnie jedynie fakt, że dla wielu z Was również 😈😈😈😈😈😈 Internet w moim życiu odegrał sporą rolę i uważam, że nauczył mnie sporo, ale też sporo wyrwał ze mnie. Na pewno bardziej dbam o rzeczy materialne, a mniejszą wagę przykładam do spraw ludzkich. Być może bardziej się odizolowałam, stworzyłam bezpieczną przystań, ale z drugiej strony właśnie tego szukałam. Wy jesteście takimi statkami, które wpływają do portu o nazwie Myśli Kobiety Wyzwolonej. Tutaj znajdujecie to co potrzebujecie. Jeśli nie, to odpływacie, ale gdy wiecie, że to jest ten port cumujecie i zostajecie na bardzo długo. Wirtualny świat nie jest wcale taki szary jak wiele osób uważa. Na pewno nie jest tak wspaniały jak życie tu i teraz, ale nie można odmówić mu palety kolorów. Kolory są jeśli umiejętnie korzystamy z możliwości sieci. Pamiętam, że kiedyś Internet służył mi do zdobywania wiedzy. Dziś służy mi do kontaktu z ludźmi. Patrzcie jaki to paradoks, że w dzisiejszych czasach mówimy, że nie mamy czasu na 30 minutowy spacer lub szybką kawę, a mamy czas rozmawiać na Fejsie przez 2 godziny. Teraz są wirtualne cmentarze, wirtualne znicze, cyberseks, cyberwszystko. Dzisiaj technologia przoduje - POSTĘP OKŁAMAŁ LUDZKOŚĆ. Powiem Wam, że teraz wszystko jest "jakby", takie cholerne "jakby". To też mnie wkurza, bo to taka prezerwatywa językowa. Dzisiaj nic nie jest pewne jest tylko "jakby" pewne. Wrrr...

Mimo wszystko nie można zapominać o tym, że wirtual(bo tak się mawia na świat wirtualny) czasem może stać się światem czarno-białym. Nigdzie nie spotkamy tak wielu psychopatów, dewiantów, przestępców jak właśnie tu, w Internecie. Na początku mojej przygody z siecią byłam zaskoczona, wręcz oburzona tym jacy ludzie tu są, ale z biegiem lat przesiąkłam tym klimatem i rozumiem więcej i też więcej toleruję, niekiedy nawet i akceptuję. Kiedy miałam 17 lat byłam zaskoczona gdy na jakimś portalu proponowano mi cyberek(dla niewtajemniczonych seks internetowy) lub wysyłanie swoich nagich fotek. Byłam tym oburzona i myślałam sobie "Ale jak to? Przecież to obrzydliwe!". Tak moi Kochani tak właśnie myślałam. Potem z biegiem lat sama zaczęłam to proponować innym dla zabicia nuty, z ciekawości, dla nowych doświadczeń. To działa na zasadzie - kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. To tutaj propozycje proponowane przez kogoś są proponowane później przez nas samych. Teraz dla mnie to norma, tak jak i dewianci w Internecie czy jacyś psychopaci. Wiem, że oni są i jeśli ktoś obraca się w takim świecie jak ja to będzie ich chcąc nie chcąc spotykać. To tak samo jak bycie dziewczyną gangstera. Możesz być grzeczną dziewczyną, ale jak już wejdziesz do świata mafii wyjdziesz z niego ostrą dziwką. Taki świat ssie i tego się nie zmieni. Destrukcja paradoksalnie często jest pociągająca bo powiewa modernizmem. Pamiętacie obraz "Krzyk"? Jeśli nie to sobie wygooglujcie. Czysty ekspresjonizm. 

Lubię obserwować ludzi i świat. Zawsze to robiłam. Wiecie, że większość ludzi ma w głowie tylko dwa tematy? SEKS, KASA, SEKS, KASA, SEKS, KASA... To się nigdy nie zmieni, ponieważ to i to jest równie przyjemne. Oczywiście możemy sobie rozmawiać o filozofii Zen i popijać proteinowego shake`a ale wolimy ten seks i sporo kasy w portfelu. A potem przy lampce jakiegoś trunku możemy spokojnie i w zaspokojeniu rozmawiać o tej filozofii od czasu do czasu smakując proteiny i szpinak. Dlaczego lubię erotyzm w zdjęciach? Bo czasem wyraża cierpienie, smutek, samotność i destrukcje. Nie lubię oczywistości na fotografiach, wolę połączenie erotyzmu z tajemnicą bardziej w stronę melancholii.

Czasem czuję się jak te szpilki z otwartymi noskami. Otwarta, delikatna, chodząca po niepewny gruncie. Bransoletka na kostce często oznaczała zniewolenie, czasem przynależność, a czasem lubieżne zachowania. 

Zawsze kiedy poznaję nową osobę przez Internet i widzę jej zdjęcie - zakrywam całą twarz i pozostawiam widoczne oczy. Dlaczego? Bo widzę jaka jest, co ma do zaoferowania. Czy jest to osoba inteligentna, bystra, kłamliwa, wyrachowana. W oczach to wszystko widać. Aby ocenić dobrze osobę należy zobaczyć kilka jej zdjęć, ponieważ jak wiemy ludzie posiadają różne emocje. 

Jest północ, a ja już jestem senna. To dobry znak. To był męczący dzień i kolejne będę również. Wróciłam późno do domu, ale musiałam się trochę zmęczyć, czasem ludzie muszą wziąć nowe obowiązki na swoje barki, aby zdobyć nowe doświadczenia potrzebne do dalszego rozwoju. Kilka dni temu odezwał się do mnie mój kumpel K.(nie nie Karolek, z nim dobrze żyję) i dawał aluzję do spotkania się. Wiecie co zrobiłam? Zignorowałam wiadomość, ponieważ definitywnie wiem, że byłoby znowu to samo. Potrzebuję świeżej krwi, a wiele osób napsuło mi jej. Ah... chyba zasnę jak zabita, wymoczę jeszcze nogi, bo mam odciski i pójdę spać, bo padam. Zamierzam spać snem niedźwiedzim ha ha ha. Kiedyś Wam opowiem jaki to sen i skąd się to wzięło. Może już Wam to powiem, bo znając mnie zapomnę. Kiedyś w liceum miałam beznadziejny śmiech, koleżanka Paula powiedziała, że śmieję się jak niedźwiedź. Bardzo to kontrolowałam i nauczyłam się zupełnie inaczej śmiać. I wiecie na kim ćwiczyłam? No zgadnijcie, nooooo.... 😈 Na Marilyn Monroe. Oglądałam jej mnóstwo filmów i później weszło mi to w krew i teraz jest to dla mnie naturalne. I tą małą anegdotką kończymy dzisiejszy post. Chciałabym w tym tygodniu pisać codziennie, bo w przyszłym to się może diametralnie zmienić przez pracę. Ale tak jak obiecałam będę się starała jak najmocniej dla Was. A teraz już znikam. Idę do brata, bo widzę, że będzie jutro miał kaca. Muszę posłuchać jakich to on dzisiaj Kolumbijczyków poznał. Jeśli czyta mnie ktoś z Kolumbii to przesyłam Wam gorące pozdrowienia. Uwielbiam Waszą odmianę hiszpańskiego. Ba! to moja ulubiona odmiana.
Dobranocka moje Misiaki ❤❤❤






wtorek, 19 czerwca 2018

Wyznacznik idealności

Każda kobieta(bo dzisiaj o kobietach) myśli(a niekiedy głęboko w to wierzy), że jak zmieści się w swoje spodnie w rozmiarze S, albo dopnie spódniczkę, w której chodziła w czasach licealnych to będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Otóż moje Drogie prawda jest trochę inna, trochę bardziej złożona, bardziej różna od sposobu Waszego myślenia.
Kobiety mają w zwyczaju marzyć o czymś co nie do końca je uszczęśliwi kiedy to osiągną. Kilometry w lesie, fitness za okazyjną cenę, pilates w domu i niezliczone tony sałatek aby wyglądać na 45 kilo. Nagle taka to osiąga i budzi się z ręką w nocniku, bo oprócz tego fitnessu i sałatek życie przeleciało jej przez palce. Nic w tym zaskakującego bo kobiet, dziewczyn, nastolatek, które myślą że jak schudną, jak się umalują, jak założą Gucci to wszystko będzie dobrze, zdobędą miłość, sławę, pieniądze i od dnia kiedy na wadze ujrzą to co chciały ujrzeć będę już szczęśliwe. Otóż NIE, nie będą. A dlaczego tak się dzieje? To proste. Te dziewczyny skupiają się na jednym, na utracie wagi. Przekładają utratę wagi na ich osobiste szczęście. Nie pisałabym tego postu gdyby nie fakt, że sama kiedyś w ten sposób myślałam. I wiecie co było gdy przy wzroście 173cm ważyłam 57 kilogramów? NIC nie było. Nie było cycków, nie było dupy, nie było energii, nie było tego zadowolenia, że przecież jestem taka chuda i piękna. Gdzie ta kariera, no gdzie te pieniądze, a gdzie się ukrywa ten nieziemski facet? Jeśli myślicie kategoriami, że schudniecie i już się mieścicie w tę odzież dla dzieci to teraz możecie zacząć żyć, to po prostu same robicie sobie krzywdę. Może i te obcisłe jeansy dobrze wyglądają na nogach z przerwą między nimi, a ten push-up idealnie "robi to" co już straciłyście ale życie przed i po toczy się takim samym torem. No może trochę lżej po niż przed XD
Prawda jest jeszcze jedna - ODCHUDZANIE SSIE. Wiem o tym, bo robiłam to bardzo wiele razy. Może o ten jeden raz za dużo. Wierzcie mi ale zawsze będziecie widziały coś złego w sobie, bo dążycie do ideału. Sęk w tym aby znaleźć ten punkt kiedy wyglądacie najlepiej. Powiem Wam, że przy 57 kg miałam zajebiste nogi, pierwszy raz powiedziano mi to w liceum. Ale co mi po nogach jak miałam samą skórę i kości. Najlepiej wyglądam gdy ważę 80 kilogramów, bo wtedy mam seksowną figurę. Kochane, może chłopcu 18-letniemu ta "pięćdziesiątka" zrobi wielkie WOW, ale mężczyźnie już niekoniecznie. Choć każdy ma inne preferencje. Ważne jest to aby wszystko najpierw robić dla siebie, a już na pewno jeśli chodzi o swój własny wygląd fizyczny.
Każda kobieta łapie się na WYZNACZNIKU IDEALNOŚCI. Wyjmuje z szafy czarną ołówkową spódniczkę w rozmiarze 36, zakłada i UPS, zatrzymała się na udach. I co teraz? Nie wyjdę, zostanę w domu, ta randka to jednak głupota, gdzie jest sałatka, gdzie ta sałata, czy kupiłam Xennę, znowu nie wyjdę z kibla, a może to wyrzygać? A może już lepiej usiąść i poczekać na śmierć?! Wyznacznik idealności to błędne koło. Myśląc w ten sposób nigdy nie będziecie do końca szczęśliwe. A wiecie co teraz Wy zrobicie po przeczytaniu mojego posta? Już Wam mówię - "Eee tam pierdoli, fajna z niej dziewczyna ale to przesada. Jak będę miała XS to wszyscy na mnie polecą. To może Dukana czy Kopenhaska?" I tak moje drogie Panie wygląda rzeczywistość i Wasze myślenie(nie u wszystkich, ale jednak). Każdy ma wybór, każdy ma życie. Ja mam tylko wskazówkę, co z nią zrobisz należy tylko do Ciebie 👍✌✋

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Post za mgłą...

Dzień dobry moi Drodzy 😊👋 dzisiaj ten post piszę z zamkniętymi oczami, ponieważ od rano oglądałam YouTube`a i moje oczy odmówiły mi posłuszeństwa, ponieważ za mało mrugałam i teraz widzę wszystko za mgłą od 15 minut. Miałam wiele zaległych filmików do obejrzenia, więc jak od 9:30 się za to zabrałam to do teraz na tym ślęczałam. Dzisiaj mamy poniedziałek i to chyba jedyny luźny dzień tego tygodnia dla mnie, bo od jutra będę całkiem zajęta aż do niedzieli. Jeden dzień będzie pewnie przyjemny reszta to obowiązki, bo jak wiecie lub nie, ale chyba nie, bo Wam nie wspominałam. Zaczynam pracę w Centrum Medycznym, więc będę miała sporo obowiązków i to już od 25 czerwca. Będę starała się pisać do Was bo to jest coś co uwielbiam. Nie można pisać przez 4 lata i nie lubić tego. W taki sposób to nie działa. Nowe obowiązki są przede mną, ale może to i dobrze mi zrobi. Pracę miałam zacząć wcześniej ale pewne dolegliwości zdrowotne mi ten proces spowolniły, więc aby sobie to odbić będę pracowała od poniedziałku do soboty, ponieważ i tak czasem mi się nudzi. Przed laptopem i telefonem mam już dosyć siedzenia, mimo że jest to w dużej mierze moje zajęcie dodatkowo od wielu lat, ale nie ma co owijać w bawełnę zdrowie na tym upada i trzeba coś innego zrobić.

Eh... cały czas widzę mgłę. Chyba serio przesadziłam z oglądaniem filmików na YouTube. Pogoda też nie jest taka jak bym chciała, bo jest ciepło, parno i tak nijak. Z ciśnieniem mogę powiedzieć, że od 3 miesięcy jest nieźle, jedynie cukier mi doskwiera, ale przejdę i to. I o zdrowotności tyle. Dzisiaj mam sporo ogarniania w moim pokoju, w telefonie i w laptopie, ponieważ mam jeden wielki burdel, w telefonie ponad 300 nowych zdjęć, na laptopie 400 zdjęć do moderacji i ja wyglądam dzisiaj jak kupa nieszczęścia. Jeśli myślicie, że codziennie jestem wypindrzona jak na zdjęciach, to nie, nie jestem. Fakt faktem prawie codziennie staram się wyglądać bardzo dobrze, bo zawsze na tym punkcie mam bzika, ale są dni kiedy nic mi się nie chce. Teraz sobie siedzę w krótkiej czarnej koszuli nocnej z białym kotem, mam artystyczny nieład na głowie, zero makijażu, pedicure jest, ale paznokcie u dłoni wyglądają dzisiaj jakbym w polu pracowała, ponieważ lakier mi się oskrobał i wygląda to jak wielkie G. A teraz jeszcze zaczyna padać i WiFi mi zakłóca. Ten poniedziałkowy biomet jest naprawdę niekorzystny. Nie mam ochoty na nic. Dzwonił ktoś do mnie ale nie odebrałam, bo uznałam, że po co? skoro i tak nie mam ochoty na rozmowy. Można? Można! A kto mi rozkaże odbierać fona? Nikt. Ten tydzień zapowiada się bardzo intensywnie tak jak mówiłam na wstępie. W weekend jadę kupić walizkę na wakacje i mam nadzieję, że znajdę plastikową w kolorze czerwonym. W ogóle tym razem nie postawię na klasykę tylko chcę coś awangardowego. Może nawet być oczojebna, byle nie czarna i nie szara. Nudzie w tym roku mówię zdecydowane NIE.

Co ja dzisiaj będę robić? Porządki, ogarnianie i moderacja zdjęć(to zajmuje jakieś 2-3h w zależności od ilości). Zrobię sobie obiad. Dzisiaj będzie kiełbasa leśniczego, która jest pikantna(ale w miarę rozsądku), którą sobie usmażę i do tego grzanki z chleba. Wymoczę stopy, ponieważ przez upały są popuchnięte, a potem wezmę dłuuuugą kąpiel, ponieważ muszę się odprężyć. Dzisiaj jeszcze będzie taki dzień lenia, ale ten tydzień naprawdę będzie kosmiczny. Muszę ogarnąć kwestię ze studiami i z paczkami, kurierem a raczej kurierką, bo pani Ania zawsze przywozi mi paczki. W tym tygodniu się wymęczę, ale trudno. Powinnam iść do mojej pani doktor do przychodni ale pani Kasia wyjechała do Hiszpanii aż na dwa miesiące, więc w najbliższym czasie muszę sobie wizyty u lekarzy odpuścić. Jedynie 2 wizyty przede mną w tym miesiącu i finito. Wam życzę miłego tygodnia ❤✌ Trzymajcie się moi Drodzy ✋❤👄👄👄

niedziela, 17 czerwca 2018

6 miesięcy 2018 roku oczami iPhone`a

Dobry wieczór Kochani ✋ dzisiaj jestem w lepszym nastroju, chociaż to jeszcze nie to. Dzisiaj postanowiłam napisać luźny post, w którym podzielę się z Wami zdjęciami, które zrobiłam od stycznia do czerwca tegoż roku. Mam nadzieję, że od patrzenia na mnie Was nie zemdli ha ha ha. Bo ileż to można patrzeć na mnie 😈😈😈

Skarpetki z Marilyn - ultra ciepłe i miękkie. Paznokcie naturalne tylko umalowane srebrnym metalikiem Sally Hansen. Nie lubię sztucznych paznokci, bo one wydają się takie grube i strasznie wypukłe. Nigdy nie miałam nic sztucznego na paznokciach i raczej mieć nie będę. 

Pamiętam ten dzień jak dziś - 5 stycznia. Czułam się bardzo źle i wtedy moje ciśnienie zaczęło szaleć. Nie chcę aby się to kiedykolwiek już powtórzyło.

Oooo i się doczekaliście! 😈😈😈 Niedawno mój dawny znajomy wysłał mi to zdjęcie, mówiąc że mnie wspomina. Miałam tutaj 22 lata. Wydaje mi się, że jakoś młodziej tutaj wyglądałam. 

Uwielbiam bluzki z odkrytym ramionami. Wydają mi się one ultra kobiece. A Wy co sądzicie?

Ten dzień kiedy zostało zrobione to zdjęcie również pamiętam jak dziś. Było to 13 stycznia na cudownej randce. Mój brat miał wtedy studniówkę, a ciśnienie szalało niesłychanie. 

Tu w domku u mojej babci Marty. Ten dzień był dziwny. 

W Dzień Dziadka dostałam ciśnienia 210/110/130 puls. Pogotowie z domu zabrało mnie na SOR. Pierwszy raz jechałam karetką pogotowia. Czuć w niej śmierć. 

Tutaj już w szpitalu im. Jana Bożego. Ciśnienie dalej kontynuowało proces niszczenia mojego organizmu. 

Ten rok jest dla mnie pod znakiem prochów, mnóstwa prochów.

Problemy z ciśnieniem doszczętnie mnie załamały. Aż do tego stopnia, że zaczęłam planować "ten dzień" kiedy słońce zajdzie nade mną...

W szpitalu im. Jana Bożego spotkałam kobietę, która powiedziała mi, że nawet nie wierząc warto mieć wiarę, bo czasem w życiu potrzebna jest nadzieja aby proces leczenia mógł się rozpocząć. 

W lutym leżałam w CZMP na oddziale endokrynologicznym przez moje ciśnienie, nerki i szalejący cukier. Dowiedziałam się o tym w szpitalu Jana Bożego. W Matce Polce przeczytałam tę książkę poleconą przez koleżankę z sali. 

Te wenflony bolały jakby szerszenie mnie kąsały dzień w dzień...

I kolejna ręka...

W szpitalu w ogóle się nie nudziłam. Na sali miałam ciekawe znajome, które zawsze będę pamiętała, ponieważ na coś mnie otworzyły. Szczerze je polubiłam.

W tym roku moim kolorem stała się CZERŃ. 

Tego dnia byłam u Karolka w klubie jazzowym i odreagowywałam szpitalniane życie. Na pewien czas pomogło.

Tego dnia kiedy padał śnieg poczułam, że znowu mogę odzyskać równowagę psycho-fizyczną.

Jeśli człowiek może upaść ćpając mnóstwo uspokajaczy to wiedźcie, że pozytywnym myśleniem można wszystko rzucić. To zdjęcie jest dowodem, że najlepsze narkotyki są w aptece. 

Porównajcie oczy smutnego i szczęśliwego człowieka. Pamiętajcie, że nasze oczy mówią o nas wszystko, tylko trzeba patrzeć, a nie zerkać.

BLACK BLACK BLACK...

Stres był tak wysoki, że schudłam 7 kilogramów, co widać po twarzy.

Od dawien dawna nie spinałam włosów w kitkę. Może powinnam?

Kto by pomyślał, że ta koronkowa bluzka ma 30 lat.

Tego dnia był bardzo dobry dzień. Rozerwałam się, chociaż odczuwałam stres.

W tym roku zepsułam jedną ze swoich ulubionych koralowych bluzek. 

W tym roku wzięłam udział w kampanii perfum C-THRU Cosmic Aura.

Skróciłam całkiem sporo moje bardzo długie włosy. Nadal mi ich szkoda. 

Kolejny problem zdrowotny. Bóle były silne, ale znowu wygrałam!

Po raz pierwszy w tym roku pokręciłam włosy. Już dawno tego nie robiłam.

Czy mam jakieś wnioski po 6 miesiącach tego roku? Pełno! Związane są one z życiem, zdrowiem, wiarą i pokorą. Pół roku 2018 roku nauczyło mnie, że nawet w tragicznej sytuacji bez wyjścia gdy zamknięte są wszystkie drzwi otwiera się okno, z którego możemy skorzystać. Bynajmniej nie skacząc. Ten rok pokazał mi, że trzeba uważać o co się prosi Los czy też Boga(jak inni zwą). W tym roku uwierzyłam, że nie ma sensu martwić się czymś co nie jest naszą winą. Trzeba rzeczy akceptować, bo nic się nie dzieje jeśli wyjdą na jaw nasze słabości. W tym roku zdobyłam mnóstwo odwagi, siły, odporności na niepowodzenia, zażyłam się i zrozumiałam, że jestem w stanie przetrwać najgorsze chwile. Uważam, że moja choroba nie jest taka zła, bo dzięki temu wiele zrozumiałam i wiele sobie w głowie przestawiłam. Miałam zupełnie inne plany na ten rok, ale wszystko zmieniło się przez to, że zachorowałam. Nikt nie wie tego z czym musiałam się zmierzyć. Wy wiecie z moich postów, ale nikomu nie życzę aby przeżywał to co ja. Zły stan fizyczny to jedno. Ale załamanie psychiczne spowodowane złym stanem fizycznym to wielka tragedia. Musiałam nauczyć się wierzyć w to, że będę żyła, że nie umrę młodo, a przynajmniej teraz. Te pół roku było okupione łzami, wielkim cierpieniem, bo nie będę ukrywała, że cierpiałam i wszyscy którzy mnie widzieli to dostrzegali. Myślę, że przede mną lepsza połowa roku i dziś wiem, że wszystko co się stało miało mnie czegoś nowego nauczyć, czegoś czego nie umiałam. To była bolesna i długa lekcja, ale wyciągnęłam z niej bardzo wiele wniosków i wierzę, że moja dusza poczyniła wiele postępów na drodze do nirwany. Tymczasem.