sobota, 30 września 2017

Nowe studia, alergia pokarmowa i kawa na podłogę czyli ciekawy dzień

Dzień doberek ✋😊😊😊 ah co to był za dzień. Intensywny, męczący, smaczny i bolący czyli piątek w czterech przymiotnikach. Spałam kiepsko, bo tylko 2 godziny, ale jak zwykle nie było widać po mnie zmęczenia. Na 11:30 pojechałam na mój Wydział Filologiczny aby spotkać się z Kingą, bo razem zaczynamy studia na tym samym wydziale. Czekałyśmy 30 minut na wykładowcę, ponieważ zapomniał o spotkaniu informacyjnym jej kierunku. Następnie była inauguracja, ale z wybitnie nudnym wykładem "O Interpretacji". Ale jakoś to przeżyłyśmy, bo kto jak nie my. W sumie dziwię się, że wytrzymałam, bo miałam cały dzień kłopoty z żołądkiem i w ogóle czułam, że umieram ze zmęczenia. Na mój wykład inauguracyjny nie poszłam, ponieważ słuchać czegoś beznadziejnego przez godzinę wydało mi się jakieś abstrakcyjne, więc poszłam jedynie na spotkanie informacyjne mojego kierunku czyli niemcoznawstwa. Jak usiedliśmy w auli znowu musieliśmy podnieść swoje "cztery litery" i iść do innej sali, bo coś w auli, w której byliśmy nie zadziałało. Spotkanie było nudne, bo wszystko co na nim mówili, ja już wiedziałam, bo wszystko przeczytałam w Internecie, także w ogóle nie potrzebnie ruszyłam się z domu na wydział. No ale mniejsza z tym.

Powyżej Wydział Filologiczny. Niby piękny, nowoczesny, ale burdel w nim niesłychany.
Mój kierunek liczy jedynie 23 osoby, Studia Polsko-Niemieckie natomiast 10 osób, a filologia germańska 50 osób. Także tak jak zawsze powtarzam Polacy nie lubią niemieckiego, bo są uprzedzeni i wszystko zrzucają na Hitlera, a nie pamiętają, że sami zabijali również. W piątek poznałam z 10 osób z dziennikarstwa i komunikacji społecznej, ale raczej było to podanie dłoni, a nie jakieś większe rozmowy. Z mojego kierunku poznałam jak na razie jedną dziewczynę oraz z filologii germańskiej dwie dziewczyny. Z jedną Agnieszką(jeśli to czytasz to pozdrowienia) poznałam się w bardzo specyficzny sposób, ponieważ ja siedziałam na ławce koło auli ona na drugim brzegu, a pośrodku kawa z automatu. Agnieszka poruszyła się i cała kawa wylała się na podłogę, a ja zaczęłam się śmiać i tak właśnie się poznałyśmy. W życiu wolę kawę na ławę, ale skoro tak miało być, to niech będzie. Była to zabawna sytuacja. Od Agi dowiedziałam się, że z historią Niemiec może być trudno, bo rok temu na niemcoznawstwie zostały tylko 2 osoby, ponieważ wszyscy nie zdali tego przedmiotu albo się wypisali. No cóż... zobaczymy jak to będzie w tym roku. Trzymajcie kciuki.

Selfie przed inauguracją w koszuli nocnej zawsze na propsie. No cóż... musiałam się pochwalić nowymi kolczykami 👸 

A tutaj widzicie kadr filmu z mojego dzieciństwa. Oczywiście chodzi o Szeryfa z Firecreek. Bardzo lubię westerny, bo mają niepowtarzalny klimat i wtedy to byli mężczyźni. Aż chce się powiedzieć Gdzie Ci mężczyźni... Bardzo polecam ten film. 

Tutaj wyszłam na taką zołzę, no spójrzcie na tę minę. ZOŁZA!!! Wypisz wymaluj.

Jeśli chodzi o jedzenie w typie przekąsek to jestem wielką miłośniczką orzeszków ziemnych z panierką paprykową. Pyszneeeee ❤❤❤❤❤❤ Ale niestety muszę skończyć z jedzeniem takich przysmaków, ponieważ dowiedziałam się dzisiaj, że mam alergię pokarmową i dostanę wykaz produktów jakie mogę jeść, a które nie. Dlatego ostatnio mam biegunki, wymioty. Już kiedyś często mi się to zdarzało, także dobrze wiedzieć co się dzieje złego z organizmem. 

Lubię zdjęcia kolorowe, aczkolwiek wg mnie ja najlepiej prezentuję się w czerni i bieli, chociaż sepię też sobie kiedyś ukochałam, ale niestety źle w niej wyglądam. A podobno ładnemu we wszystkim ładnie ha ha ha 😈😈😈😈😈😈

Aby poprawić sobie humor i uczcić początek nowych studiów kupiłam sobie lody miętowe z kawałkami czekolady. Uwielbiam ten smak, po prostu uwielbiam. To jest wybitne połączenie. 

Szkoda, że iPhone przekłamał ten piękny miętowo-zielony kolor. 

Zakupiłam też sok pomidorowy Dawtona z polskimi ziołami, ale niezbyt mi smakował. Więcej razy go już nie kupię, ponieważ ten smak nie odpowiada moim kubkom smakowym. Uwielbiam sok pomidorowy Dawtona, ale ten z polskimi ziołami jest niezbyt smaczny. Najlepszy jest sok pomidorowy Dawtona pikantny. Wiecie doskonale, że kocham soki pomidorowe, ale ten no żesz niedobry on. I tyle. 

A to moje ulubione zdjęcie, ponieważ jestem na nim szczęśliwy, pełna nadziei i wyglądam jak przebiegły lis czyli cała Maassen. 

Oczywiście w ten piątek nie było wszystko tak pięknie jak by się mogło wydawać. Źle się czułam, rozwaliłam dwa palce u stóp, mam zakwasy i dodatkowo nie mogłam wybrać się na Festiwal Świateł, ponieważ rzygałam. Jak pech to pech, ale z drugiej strony ten dzień nie był zły, raczej uważam, że był udany, ale bez polotu. Ale i takie dni muszą być. Przynajmniej zrobiłam trochę zdjęć, coś tam naskrobałam na blogu. Żałuję, że nie byłam dzisiaj na Piotrkowskiej, ponieważ ze zdjęć, które widziałam tegoroczny Festiwal Świateł był świetną awangardą, aż żal, no ale cóż... czasem tak w życiu bywa, że coś innego zaburza nasze plany. Tymczasem. 










piątek, 29 września 2017

Bla bla bla bla bla...

Cześć znowu 😊😊😊 godzinę temu napisałam Wam post, ale nastał nowy dzień, a że pewnie mogę nie zdążyć napisać po południu lub wieczorem postu to piszę dzisiejszy już teraz. Bla bla bla bla bla... zastanawiam się o czym mogę dzisiaj Wam napisać. W sumie pomysłów mam wiele, ale ostatnio potrzebowałam się wygadać. Każdy tak ma, a jak zaprzecza to po prostu kłamie. Wczoraj a raczej przedwczoraj bo 27 września nagadałam się z Kingą w Biesiadowie na Piotrkowskiej. Po miesiącu niewidzenia się miałyśmy dużo do obgadania. Dzisiaj w południe i wieczorem znowu się widzimy także oj będzie się działo, będzie będzie zabawa 😈😈😈 Już jestem podekscytowana, bo dzisiejszy dzień zapowiada się mega intensywny, szalony, no i trochę jakby nie było stresujący. Ale w gruncie rzeczy się cieszę.

Ostatnio jakoś gusta mi się zmieniły i z bardzo kolorowych, żywych, wyrazistych ust przerzuciłam się na różowy mat na ustach, ponieważ jakoś nie mam ochoty zwracać na siebie uwagi. Jakoś teraz szukam spokoju i chcę się skupić tylko na nauce. Spokojna, zrównoważona Maassen? Hmm... raczej szukająca mniejszej ilości wrażeń na tę końcówkę roku 2017. 

Czasami wybitnie mi się nudzi i wtedy robię beznadziejne selfie, ale czasem każdy musi się powygłupiać i być szaleńczo niepoprawny. Kto nie był buntownikiem, zawsze będzie świnią na starość. To super, przynajmniej mnie na starość nie grozi, że będę świnią. Tak swoją drogą 'bunt' po niemiecku oznacza 'kolorowy'. Czyli reasumując jestem zbuntowana czyli kolorowa - PROSTE jak schemat cepa. Cep to najbardziej prosto zbudowany przedmiot. To był w ogóle tekst mojej nauczycielki z fizyki za czasów gimnazjów. Wiem, że moja była nauczycielka uczestniczy w MANIFIE także bardzo jestem zadowolona, że są takie kobiety. Czasem wylewa się ze mnie mnóstwo feminizmu. Ale bądźmy szczerzy - kto zrozumie tak dobrze kobietę jak właśnie druga kobieta? NIKT! 

Wyglądam tutaj na zadowoloną, a byłam zestresowana. Mnie raczej nikt nigdy do końca nie zrozumie, bo mam zbyt wybujałą osobowość i zbyt wielkie mniemanie o sobie, podobno większe od mojej dupy. No, żesz kurwa to moje mniemanie musi być naprawdę wielkie ha ha ha. Kto mnie dobrze zna ten nigdy tak nie powie, że mam wielkie mniemanie o sobie. Ale jeśli ktoś uważa, że jestem w siebie zapatrzona i mam w chuj wielkie ego to super, że jestem taką dobrą aktorką. Chyba minęłam się z powołaniem ha ha ha. Najważniejsze to znać siebie samego i nie zwracać uwagi na nieprawdziwe opinie. Bo wiecie, pamiętajcie, że opinie to przecież opinie a nie fakty. Wszystko co słyszymy o kimś czy o sobie to prawie zawsze opinia, a nie fakt. Aby wydać o kimś prawdziwy osąd trzeba kogoś znać na wskroś, wiedzieć o jego słabych i mocnych stronach, znać dokładne dzieciństwo, wspomnienia i wiedzieć co w życiu stało się, że ktoś stał się takim jakim się stał. Nie jest w życiu tak, że wszystko jest czarno-białe. Życie ma znacznie więcej kolorów. Trzeba naprawdę sporo doświadczyć życia aby dowiedzieć się, że człowiek nie jest albo zły albo dobry, ponieważ to jest bardziej skomplikowane niż jest, a najważniejsze w życiu to nie otaczać się toksycznymi ludźmi, którzy nas nie wznoszą tylko spychają na dół. Życie to prawdziwa sztuka wyborów, wszystko tak naprawdę zależy od nas, prawie wszystko i dlatego życie jest piękne, ale niestety wiele spraw nas determinuje i dlatego się ograniczamy. Mimo, że jestem raczej hedonistką to czasem bywam stoikiem czy typowym epikurejczykiem, to nie jest tak, że bywam ciągle w fajnych knajpach na mieście, kupuję tonę ubrań i się lansuje, bo tak nie jest. Prawie każdy tak ma, że nasze życie w sieci, na Fb czy blogu to życie z tych lepszych momentów naszego życia. Ja na blogu pokazuję Wam dobre i złe momenty, ponieważ zależy mi na autentyczności, ponieważ przez to, że media są przekłamane wielu nastolatków popełnia samobójstwo, wiele nastolatek dąży do rozmiaru 0 aby wyglądać jak swoja idolka. Niestety życie nie jest takie kolorowe zawsze, mimo że ma wiele odcieni. Rzeczywistość jest inna w zależności od tego kto patrzy i z jakiej perspektywy. Bogacz świat widzi inaczej, biedny też. Chudy widzi inaczej, gruby inaczej. Piękny zupełnie inaczej i brzydki też. Wszystko jest bardzo skomplikowane, dlatego nic nie jest biało-czarne. 

Kończąc moje blablanie chcę Wam powiedzieć, że jeśli się stresujecie, macie gorszy dzień, mało energii i nic Wam się nie chce załóżcie na siebie czerwoną sukienkę, czerwony krawat, umalujcie paznokcie na jakiś żywy kolor lub ubierzcie się w każdy inny czysty, żywy kolor a poczujecie się naprawdę znacznie lepiej. Ja teraz noszę czerwoną kurtkę, bo raz jest to mój ulubiony kolor, a dwa potrzebuję większej dawki energii. Trochę sobie poblablałam ale mam nadzieję, że z sensem i moje refleksje Wam się przydadzą, bo wiecie ja widziałam dobro i zło i dlatego wiem czym jest i szczęście i smutek. Dlatego ja nie przejmuję się głupstwami, bo wiem, że ze wszystkiego jest wyjście. Moje serce ma wiele blizn, trochę otwartych ran też, ale jedno jest pewne. Nic mnie w życiu nie ogranicza, bo ja na to nie pozwalam ani sobie, ani komuś. Spokój, spełnienie jest dla mnie najważniejsze jak i mój brat i moja mama. Te dwie osoby kocham najbardziej i wiem, że dobro zawsze wraca, dlatego staram się być dobrym człowiekiem. Nie zawsze tak jest, czasem popełniam straszne błędy, ale po prostu chcę oddychać, a nie się dusić w czymś lub z kimś kto chce mnie temperować lub zrzucać w przepaść i wywoływać u mnie wyrzuty sumienia. 

Pamiętajcie, że spokój Was zawsze uratuje, bo wszystko dzieje się tylko w głowie, nic nie istnieje jeśli sami tak nie uważacie, że istnieje. Dobranoc lub miłego poranka Wam życzę, a jutro czekajcie na bardzo ciekawy post, ponieważ pewnie będzie bardzo dużo się działo dzisiaj w moim życiu i postaram się zrobić dużo zdjęć o ile bateria mojego iPhone`a na to pozwoli. Buziaczki Kochani i spokoju Wam życzę i nie przeziębcie się, po teraz pogoda nas nie rozpieszcza. Buźki 👄👄👄👄

czwartek, 28 września 2017

Je t'aime... moi non plus czyli mów do mnie po francusku

Cześć ✋😊 pewnie wczoraj zauważyliście, że znowu zmieniłam utwór w tle bloga. Je t'aime... moi non plus to piękna, erotyczna, ale i smutna piosenka. Nie znam niestety francuskiego, ale uwielbiam go słuchać, ponieważ jest to bardzo przyjemny, dyplomatyczny język. Podziwiam tych, którzy nauczyli się francuskiego i mówią z akcentem. To bardzo przyjemne dla ucha. Myśli Kobiety Wyzwolonej był na początku blogiem stricte erotycznym, także myślę, że ta melodia bardzo Wam się spodoba i również pokochacie francuskojęzyczne piosenki. I w sumie o zmianie utworu tyle.

Muszę Wam powiedzieć, że codzienne pisanie postów nie jest wcale takie łatwe, ponieważ wymaga pewnej konsekwencji(której ostatnimi czasy mi brak) i oczywiście czasu(mimo, że jeszcze mam go dużo, to jestem źle zorganizowana). Cóż... nie ma ludzi idealnych, obiecuję się poprawić. Dzisiaj był czwartek i cały dzień spędziłam z mamą na rozmowie, wspólnym piciu tonicu(bez alkoholu), pysznym jedzeniu i oglądaniu filmów oraz odkurzaniu. Odespałam wczorajszą zarwaną noc i spałam 11 godzin. Aż teraz wyglądam jak człowiek, chociaż jeszcze fizycznie nie doszłam do końca do siebie. Dzisiaj nigdzie nie wychodziłam, bo musiałam zregenerować siły. Po wczorajszym dniu mam zakwasy na łydkach i przedramionach. Także dzisiejszy dzień to słodkie lenistwo ❤

Chyba czas zmienić telefon, ponieważ jakość z przedniego aparatu jest kiepska. Muszę się rozejrzeć za czym dobrym. Jestem zadowolona z iPhone`a i chyba skuszę się na najnowszy jego model. A pamiętam jak kiedyś zarzekałam się, że iPhone to nie dla mnie. Naprawdę jestem niekonsekwentna ha ha ha 😆

A wracając do języka francuskiego to myślę sobie, że jak skończę niemcoznawstwo(o ile skończę ha ha ha) to na drugi stopień pójdę na filologię germańską z drugim językiem francuskim albo będę kontynuowała hiszpański, chociaż ten drugi znam dobrze. Ale to jeszcze kupa lat do tego, więc nie będę wyprzedzała czasu, bo mogę wpaść pod samochód, czy zostać zamordowana. Dziadek mi zawsze mówił, że człowiek jest jak bańka na wodzie i zawsze może w sekundę zniknąć. I taka jest prawda, nie wiemy jak umrzemy i to jest dobre ale i bardzo niepokojące. A wracając jeszcze na chwilę do francuskiego to jeśli ktoś umiałby ten język albo niemiecki z akcentem i mogłabym go ciągle słuchać to byłoby to wspaniałe. Mój brat dzisiaj mówił do mnie po francusku i do tego z akcentem czyli z wdechem, gardłowym r i zaciągając słowa. Powiedział, że aby nauczyć się akcentu bardzo trzeba się natrudzić, ale jest to możliwe. Po niemiecku większość Polaków, mówi też bez akcentu więc nie jest to jarające. Po hiszpańsku mówi mało kto, po włosku jeszcze mniej, a po rosyjsku sporo, ale z brzmieniem różnie to bywa. Nie wiem czemu ale zawsze kręciły mnie obce języki, wg mnie polski w brzmieniu jest brzydki. Może dlatego, że nie przepadam za słowiańskimi językami. Podoba mi się w ogóle turecki, ponieważ w wielu miejscach brzmi jak hmm... egzotyczny niemiecki. Przez tydzień uczyłam się tureckiego, bo uwielbiam Wspaniałe Stulecie, także inspiracje mogą skłonić do nauki. Niestety wymowa tureckiego jest dla Polaka zabójcza, więc skończyłam po tygodniu moje starania. 

A w tym miejscu życzę Wam słodkich snów, albo wspaniałego poranka w zależności o jakiej porze czytacie mój post. Jutrzejszy dzień będzie również bardzo męczący, ponieważ mam multum spraw na głowie i w sumie nie wiem czy się wyrobię, bo jest tego od cholery. Mam tylko nadzieję, że po kąpieli usnę i wstanę wyspana, bo kolejnej zarwanej nocy mi nie potrzeba. 

To jeszcze wczorajsze zdjęcie. Bardzo cieszę się, że mam całe naturalne włosy(kolor jak widać na zdjęciu, bardzo ciemny blond), ponieważ dzięki temu że nie farbuję włosów nie wypadają mi i są bardzo gęste. 

Uff... cieszę się, że dzisiaj też coś dla Was napisałam, chociaż szczerze powiedziawszy chciałam iść już do wanny i iść spać, no ale jak obiecałam pisać codziennie to muszę się jakoś postarać aby posty były na czas. To naprawdę jest dla mnie wyzwanie, bo nigdy nie pisałam na Myślach Kobiety Wyzwolonej codziennie. Ale doskonale wiecie, że ja bardzo lubię wyzwania, także do następnego, a teraz zdrówka i trzymajcie się Kochani ✋✊❤❤❤

środa, 27 września 2017

Biesiadowo, kolorowe drinki po 12 i ploteczki czyli to co tygryski lubią najbardziej

Dzisiejszy dzień był najdłuższym dniem tego miesiąca, ponieważ w nocy spałam tylko 30 minut po czym wstałam, zjadłam śniadanie, umyłam się, umalowałam, założyłam nową khaki bluzkę i pojechałam na wydział pozałatwiać formalności i spotkać się z Kingą. Pogoda dzisiaj była niesamowicie piękna. Na wydziale poszło nam szybko i bez żadnych utrudnień co nas ucieszyło. Następnie wybrałyśmy się na długi spacer po Lumumbowie w poszukiwaniu jakiegoś dobrego miejsca na pogaduszki przy piwie, ale niestety lokale były zamknięte, więc pojechałyśmy na Piotrkowską. Od Placu Wolności zawędrowałyśmy do Biesiadowa, gdzie zjadłyśmy pizzę "Na Bogato" oraz wypiłyśmy kolorowe drinki. Kinga Drewniaka a ja wypiłam Zielony gaik. Porozmawiałyśmy sobie przez 3 godziny o wszystkim, ponieważ nie widziałyśmy się już miesiąc. Ploteczki ploteczki ploteczki czyli to co tygryski lubią najbardziej! Drinki były bardzo lekkie także nie zaszumiało nam w głowach, a pizza była po prostu wyborna. Pizzę zamówiłyśmy z serem góralskim, szynką parmeńską, pieczarkami, serem i cebulką prażoną. Po prostu wyśmienita pizza. Czas spędzony razem był bardzo udany i zabawny, jak zawsze ❤❤❤❤❤❤

Wstałam, chociaż wcale się nie kładłam i byłam bardzo ale to bardzo zmęczona, mimo że nie mogłam zasnąć. Nadal jestem zmęczona, ale obiecałam Wam, że będę codziennie pisała, więc dzisiaj trochę się zmusiłam do tego postu. 

To moja nowa bluzka w kolorze khaki. Bardzo udany zakup i dzisiaj po raz pierwszy ją założyłam.

Drewniak czyli drink Kingi składał się z Malibu i Pepsi, a mój Zielony Gaik to mieszanka wódki, likieru Curaçao i soku pomarańczowego. Obydwa drinki były bardzo dobre. Tego nam było trzeba. Aż chce mi się powiedzieć ZIELONO MI. 

A oto nasze mini pizze "Na Bogato". Wyśmienite były, mniam, palce lizać. 

Reszta pizzy, i zakupy poczynione czyli doładowanie do telefonu, soki pomidorowe pikantne, napój grejfrutowy Pink i budynie czekoladowe. 

To był doskonały dzień, mimo że nie mogłam spać i jestem tak strasznie zmęczona i nawet moja mama powiedziała mi, że "Wyglądasz dzisiaj na bardzo zmęczoną i pijaną". Ha ha ha... pijana to jestem życiem. Dodatkowo przyszła mi paczka(nowa) z szarymi spodniami i ze stanikiem z koronki. Jestem zadowolona. Zmęczona ale zadowolona ✌💪💪💪💪💪💪💪

Idę teraz zrobić sobie na kolację budyń czekoladowy i idę spać, bo normalnie umieram ze zmęczenia. Dobrej nocki Kochani 👄

wtorek, 26 września 2017

STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE, MODERN GERMAN STUDIES czyli co z moimi studiami

Dzień dobry moi Drodzy ✋😊 jesteście ze mną już prawie 4 lata, a co za tym idzie jesteście świadkami wielu zmian w moim życiu. Zarówno świadkami tych zmian osobistych, bardzo prywatnych, zawodowych, ale także i tych prozaicznych, do których zaliczam naukę. Moja przygoda ze studiami rozpoczęła się w 2012 roku kiedy to na 5 miesięcy wyprowadziłam się do Warszawy i zaczęłam studia dziennikarskie. Wtedy też woda sodowa uderzyła mi strasznie do głowy. Fizycznie świetnie wyglądałam(tak jak chciałam), miałam bardzo dobre finanse i dodatkowo mieszkałam w stolicy. Po prostu żyć nie umierać, ale nie do końca wszystko było obsypane różami. Niestety wspomniana woda sodowa, która uderzyła mi do głowy spowodowała, że całe 5 miesięcy w roku 2012 chodziłam na randki, których było naprawdę z kilkadziesiąt. Nie chwaliłam się większości tymi studiami, bo miałam z nimi same złe wspomnienia. Wiele osób wiedziało, że chciałam studiować dziennikarstwo w Łodzi, ale wtedy już byłam po rzuceniu ich w Warszawie. Wiedziała tylko o tym moja przyjaciółka Majka. Dlatego na ogół nie chwalę się tymi studiami, bo wspomnienia o nich trochę mi mrożą krew w żyłach. Potem był rok 2013 i uznałam, że studia to zło i idę do studium. Tak jak pomyślałam tak też zrobiłam i poszłam do Studium Kosmetycznego mgr Iwony Tomas. Była to genialna szkoła, wspaniali prowadzący, luksusowe sale, kosmetyki i etc. No w końcu za tę szkołę płaciłam, bo to szkoła prywatna i  jedna z najlepszych szkół kosmetycznych w Łodzi. Aczkolwiek po 3 miesiącach rzuciłam naukę w tej szkole, bo uświadomiłam sobie, że się marnuję. Nastał rok 2014 i uznałam, że robię sobie przerwę i pierdolę nie robię. Myślałam, że sobie odetchnę i przemyślę decyzję o dalszej przyszłości, ale wyszło kiepsko, bo w maju umarła moja babcia, a potem zaczęłam chorować na serce, pojawił się stres przewlekły, kilka pogrzebów, nieodpowiednie znajomości i tak. W listopadzie 2014 roku mama zaproponowała mi, że spełni moje marzenie o studiach psychologicznych i będzie mi płaciła za studia zaoczne. Niestety odrzuciłam propozycję mojej mamy, bo jeszcze wierzyłam w mit o lepszych studiach dziennych, a to gówno prawda. Tak mijały kolejne miesiące, mijały i mijały. Nastał rok 2015 i stwierdziłam, że skoro tak kocham pisanie odkąd nauczyłam się pisać, to pójdę na filologię polską i zostanę zawodową pisarką. Na tych studiach byłam pół roku. Po zdanej sesji zimowej(chciałam sobie pokazać, że zdam swoją pierwszą w życiu sesję) i tak też zrobiłam, a potem odeszłam cichaczem ze studiów. Polonistyka była dla mnie nudna i bardzo zniechęciła mnie do języka polskiego, bo ciągle zaczęłam zauważać błędy i w ogóle. Żadnej przyjemności z czytania książek nie miałam, więc musiałam to rzucić, bo była to naprawdę strata czasu. Ludzie na tych studiach byli specyficzni i zapatrzeni w siebie. Aczkolwiek filologia polska to studia, na których wytrzymałam najdłużej. Potem był rok 2016 i złożyłam dokumenty na stosunki międzynarodowe plus napisałam dodatkową deklarację na Modern German Studies, ale niestety ludzie nie lubią niemieckiego, ze względów historycznych i specjalizacja nie została utworzona. Stosunki międzynarodowe, eh... to trochę temat rzeka. Dużo obcokrajowców patrząc na poprzednie moje studia, ludzie niektórzy weseli, niektórzy bardzo snobistycznie nastawieni. Aczkolwiek uważam, że ludzie na stosunkach międzynarodowych są dobrymi rozmówcami, są otwarci na świat, dosyć pewni siebie(w końcu to niby politycy, niby to słowo klucz). I jak pamiętacie i wiecie, szczególnie Ci którzy regularnie czytają mojego bloga... ostatnio o studiach nie wspominałam, bo w sumie nie miałam o czym. Tak!!! rzuciłam i te studia. I z tymi studiami poszło mi najłatwiej z ich rzuceniem, bo to było kompletnie nie to na co liczyłam. Te studia mogą być pasjonujące dla tych, którzy lubią historię i mają ochotę gadać o polityce non stop. Jedynie żałuję osób, które tam poznałam. Kontakty się urwały, chociaż z dwiema osobami nadal mam kontakt i mam nadzieję, że nadal te kontakty wytrzymają próbę czasu. Jeden kontakt na pewno. I teraz wkleję Wam zdjęcie z inauguracji na stosunkach międzynarodowych.

Mnie już zapewne widzicie po lewej stronie w koszuli w czarno-białe pionowe paski. Obok(ta ruda czupryna) to mój brat. Cały czas pamiętam jak zasnął na wykładzie profesora podczas trwania inauguracji. Ale nie ma co się dziwić, bo dla kogoś kto lubi biologię i chemię polityka może być strasznie nudna. Niemniej uważam, że to była najlepsza inauguracja, patrząc na kilka poprzednich inauguracji, na których byłam. Stosunki międzynarodowe to bardziej stosunki niż studia, jak dla mnie, chociaż wszystkie studia opierają się w dużej części na tym kogo się pozna. Taka rzeczywistość.

Pewnie jesteście zainteresowani co dalej z moimi studiami i co dalej z moimi planami na przyszłość. No cóż idę na kolejne studia i mam nadzieję, że teraz ich nie rzucę, chociaż większość oscyluję, że przed drugą sesją rzucę. Już nawet idą zakłady o to po ilu miesiącach, także powodzenia dla tych, którzy tak mówią. Może im się uda coś wygrać. Kocham język niemiecki i z nim wiążę moją przyszłość i w sumie tylko z niemieckim. Jestem szczęściarą, bo rok temu powstał nowy kierunek NIEMCOZNAWSTWO. I tak, idę go studiować, ale nie tylko, idę aby go skończyć, a potem to już sami zobaczycie co będzie dalej. Przez kilka miesięcy żyłam w stresie czy ten kierunek zostanie otwarty w tym roku i tak! udało się. Bardzo cieszy mnie to, że nikt z moich znajomych nie idzie na te studia, bo chcę zacząć po prostu od nowa z moimi wszystkimi doświadczeniami. Jestem pełna nadziei, że teraz będzie lepiej i, że to będzie to. Życzę wszystkim którzy zaczynają studia po raz pierwszy, abyście się nie martwili na zapas, bo studia będą wyglądały zupełnie inaczej niż Wy sobie myślicie. Jeśli jedne studia okażą się złą drogą, nie wahajcie się ich porzucić, bo nigdy nie jest za późno na wkroczenie na tę właściwą drogę. Trzymam za Was kciuki, realizujcie się! ✌👄👄👄

poniedziałek, 25 września 2017

Biała herbata z białej porcelany

Od zawsze lubiłam różnego rodzaju herbaty. Szczególnie upodobałam sobie zieloną i czerwoną, choć czerwona prawie, że mnie zabiła, ponieważ w kwietniu 2016 roku przedawkowałam ją. Kiedyś pijałam białą herbatę i znowu wróciłam do jej picia, ponieważ jest to naturalny eliksir młodości i zdrowia. Jeśli ktoś nie chce się starzeć, chce zachować świetny stan skóry, cery i paznokci zachęcam do picia tego cudownego naparu. Biała herbata jest w smaku bardzo delikatna, smakuje jak miękka wody. Pewnie zastanawiacie się dlaczego w dzisiejszym poście o niej piszę. A mianowicie dzisiaj wieczorem potrzebowałam relaksu po różnych nerwowych sytuacjach tego miesiąca, więc zaparzyłam sobie dzbanuszek z białą herbatą, wyciągnęłam z kredensu porcelanową filiżankę i spodeczek i delektowałam się smakiem i zapachem białej herbaty. Nie da się ukryć, że biała herbata działa odprężająco. Nie ma oczywiście takiego szybkiego działania jak alkohol, papierosy czy marihuana ale jest naprawdę dobra przy stresach, ponieważ doskonale wycisza umysł i odpręża ciało. Mało osób ją pija, ponieważ nie każdy wie jak ją pić, a i większość ludzi woli mniejsze eksperymentowanie z jedzeniem czy piciem. A szkoda, wielka szkoda, bo tacy ludzie nie wiedzą co tracą.

A oto mój specjał ❤❤❤❤❤ Właśnie taki odcień powinna mieć biała herbata, bardzo delikatny słomkowy, wtedy oznacza, że jest odpowiednio zaparzona. Jest to dokładnie biała herbata jaśminowa. Pyszna. Mniam mniam. 

Wiem doskonale, że prawie każdy potrzebuje od czasu do czasu usiąść wieczorem na fotelu z ciepłą herbatką i "pomedytować" sobie w ciszy, porozmyślać, przeanalizować to co się ostatnio działo. Ja tak mam. Najgorzej jest wtedy kiedy dochodzimy do wniosku, że pewne sytuacje wcale nie powinny mieć miejsca, że to co się wydarzyło przypomina zły sen. Ale z drugiej strony pojawia się konkluzja przemawiająca za dobrym ciągiem wydarzeń nawet jeśli były to wydarzenia z lekka dramatyczne, smutne. Wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Jakiś to cel miało to co się w moim życiu wydarzyło. Ludzie nie są z nami na zawsze i trzeba to zaakceptować, wstać z kolan, otrzepać się i pewnie iść dalej. Nie warto żałować i się zadręczać, bo to co się stanie, to się nie odstanie. Wychodzę z założenia, że to co się stało i dzieje, weryfikuje moją siłę psychiczną i daje mi kolejną dawkę dodatkowej mocy, aby móc mierzyć się z następnymi zdarzeniami. Kiedyś jak działo się coś złego to panikowałam i myślałam, że to koniec świata i istna mogiła. Z perspektywy lat widzę, że moje problemy gdy miałam 16-20 lat były błahe. Oczywiście, że wtedy były dla mnie poważne, bo każde problemy są jakby to powiedzieć do naszego wieku. Takie to już dziwne jest nasze życie. Nawet najstarsi górale nie wiedzą czym tak ono naprawdę jest. Dla mnie życie jest pasjonującą zagadką i chciałabym móc przeżywać je jeszcze kilkadziesiąt lat i zdobywać coraz to nowsze doświadczenia. Siedziałam dzisiaj na fotelu z dobre dwie godziny i doszłam do wielu wniosków i poczułam się wspaniale, lekko, spokojnie. Nie wiem czy to zasługa białej herbaty(pewnie po części tak), a pewnie i moja, bo umiem sobie ustawić głowę tak aby było mi dobrze. Samoregeneracja też dużo mi daje, po prostu moje ciało i umysł jest optymistą i kiedy wątpię(a wątpię często) daje mi kopa w tyłek i mówi: "MAASSEN! KTO JAK KTO, ALE TY ZAWSZE DAJESZ RADĘ". I tak jest. Mogły by po mnie konie przejechać, a ja i tak się podniosę, bo kocham życie i chcę je smakować dalej. Życie to potrawa, która ma mnóstwo różnych smaków. Wrzesień smakował kwaśno-gorzko, ale że lubię kwaśny smak to jakoś to przełknęłam i wyszłam z tego bez większego szwanku. Teraz cieszę się, bo przede mną 3 ostatnie miesiące tego roku. Będzie się dużo działo i mam nadzieję, że to będzie naprawdę genialny czas. Sam grudzień będzie bardzo intensywny. Początek października i końcówka też, bo będzie między innymi moje ulubione święto czyli Halloween. Wybieram się na imprezę Halloweenową, a także na super Andrzejki, więc na pewno na blogu napiszę Wam relację. Normalnie jestem tak zmotywowana, że na pewno nie będziecie się nudzić ze mną przez te 3 miesiące. Tak jak obiecałam postaram się zrobić wszystko aby pisać codziennie i zrobię wszystko aby znaleźć dla Was czas. 

Z kwestii organizacyjnych w przyszłym miesiącu czyli w październiku na blogu pojawi się post z imprezy Halloweenowej, propozycja przebrania się na to święto, propozycja makijażu seksownego, a także trochę przerażającego i jeszcze kilka imprez, które mnie w październiku czekają. Moja wątroba ostatnio jest w świetnym stanie, bo nie piję, nie palę, ok... dzisiaj wypiłam tylko kieliszek ajerkoniaku na jedną nogę 😈😈😈😈😈😈 ale jak na moje gusta to był trochę za mocny w smaku. Także moi Kochani czekajcie na bardzo przyjemne październikowe posty, w listopadzie będą Andrzejki, a to też uwielbiam, no a w grudniu miesiąc tylko z tematami świąt, czyli miesiąc bez wpisów o seksie, wulgaryzmów, po prostu świąteczna atmosfera pełna kultury i szacunku do tychże świąt. Trzymajcie się, bądźcie zdrowi, weseli, szczęśliwi i spełnieni na każdym polu, bo to bardzo ważne, aby korzystać z życia a nie hamować swoich potrzeb i popędów. I nie mówię tylko o seksie tylko po prostu - nie ograniczajcie się, tylko bądźcie zadowoleni ze swojego życia, bo macie je tylko jedno. Buziaczki Kochani 👄👄👄❤❤❤

niedziela, 24 września 2017

MEGA SEKSOWNY POCAŁUNEK + MINI VLOG

Cześć Wszystkim ✋😊😊😊 jak zwykle piszę w nocy, to się chyba nigdy nie zmieni. Zawsze lepiej myślało mi się nocami i w tej materii nic się nie zmieniło. Dzisiejszy post będzie lekki i przyjemny. Pewnego razu dostałam na Instagramie wiadomość prywatną od obcej osoby. Wiadomość nie miała treści słownej, jedynie filmik z bardzo podniecającym pocałunkiem jakiejś pary. Mimo, że bardzo lubię się całować to nie wszystkie pocałunki są zachwycające, bo każdy całuje inaczej, a nie każdy umie robić to dobrze. Ale STOP!!! to nie miała być historia z życia tylko filmik z tamtej prywatnej wiadomości, a oto on poniżej:


Pocałunek jaki widzicie taki jest. Jedni powiedzą WOW ale seksowny, sam SEX, inni uznają, że jest bardzo wyuzdany(no owszem jest, ale co z tego?). Jak na moje gusta to po prostu dobre lizanie, szczególnie zassanie języka tej laski przez tego faceta. Obłęd ❤❤❤❤❤❤ Także chciałam się z Wami podzielić jakie to wiadomości wysyłają ludzie na Istagramie do mnie i różnych innych osób. Pomyślałam, że mogę się z Wami podzielić tym filmikiem, ponieważ charakter mojego bloga od chwili powstania był stricte erotyczny, także czemu mam się ograniczać.

A teraz druga część tego bloga. Wiecie doskonale, że już od dawna myślę o założeniu swojego kanału na YouTube. Zawsze lubiłam kręcić amatorskie filmiki, w których nie ma fikcji czy efektów specjalnych. Takie są tylko vlogi. Pomysł cały czas powraca i chyba w końcu się tym zajmę, bo a - lubię sobie pogadać, b - ciągle gdzieś jestem w fajnym miejscu, c - lubię dzielić się z ludźmi wspomnieniami i refleksjami czy obserwacjami na temat życia z mojej perspektywy. Filmik, który wkleję Wam na dole(liczę na to, że będzie działał i go obejrzycie) jest z tego 2017 roku z bodajże lipca bądź sierpnia czyli stosunkowo jest nowym filmem. Raczej jest to mini vlog, kiedy to chciałam zrobić sobie selfie a wyszło nie wiadomo co. Oto on:


Mini vlog był zrobiony na Chojnach, a dokładnie przy Stawach Jana. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Łodzi, ponieważ jest tam po prostu chillout, kaczki, staw, dużo ławek, drzewa i zieleń. 



Tutaj jest lipiec, w bardzo fajnym miejscu, a mianowicie w Folwarku, który kiedyś odkryłam kiedy to spacerowałam, weszłam w leśną dziurę i prawie, że się teleportowałam do miejsca pełnego zieleni, bez ludzi, no i oczywiście z kaczkami i stawem. Okulary były hitem sezonu, ale szczerze, to już mi się znudziły, szczególnie ten złoty efekt przy oprawkach(w sumie to oprawka złota, no ale mniejsza z tym). To moja ulubiona kwiatowa sukienka, ale niestety w niej mam zawsze pecha. W niej dostałam atak serca, w niej wylałam na siebie sok, lody i wyglądałam jak dziwka ze spermą na ryju i sukience, także no niezbyt tak do ludzi. To dwa mini mini mini vlogi, ale jeśli nakręcę coś dłuższego z moją gadką to na pewno Wam dodam, jak tylko znajdę się w ciekawym miejscu, może pokażę Wam gdzie jest świetne miejsce na chillout po godzinach. Czekajcie na coś nowego. Buziaczki i dużo sexu życzę, bo wracacie pewnie do pracy, szkoły czy też wybieracie się na studia. Niebawem pojawi się post o tym czego nauczyły mnie studia, a uwierzcie, że studia uczą życia, oszukiwania, wazeliniarstwa i jedno jest najważniejsze. Im więcej ludzi znasz na studiach tym lepiej i sprawniej je przejdziesz. Tu nie liczy się indywidualizm tylko znajomości. Ale o tym w innym poście. 

Aha jeszcze jedno. Zamierzam pisać codziennie. Nie wiem czy mi się to uda z czasem, ale jeśli tak to super. Nie wiem o czym będzie następny post, ale może zrobię coś kompletnie innego, chociaż co nie co chodzi mi po głowie. Buziaczki i bawcie się dobrze w ostatnie wolne dni studenci 👄

sobota, 23 września 2017

Murzyński penis

Na wstępie tego postu chciałabym zaznaczyć, że nie jest to rasistowski wpis. Nie oceniam ludzi, ze względu na kolor skóry. Tytuł jest tylko tytułem, marketing to marketing. To takie małe sprostowanie.


Osiemnaście lat miałam 6 lat temu i dostałam od mojej wyluzowanej, młodej 28-letniej ciotki murzyńskiego, wielkiego chuja. Przy stole siedziałam ja, dziadek, moja babcia, no i reszta mojej rodziny. Pewnie większość z Was się zdziwi, ale byłam lekko zbulwersowana, że dostałam penisa kończąc 18 lat. Tak, tak wiem, że nie wierzycie, że ja mogłam być dostaniem maskotki(penisa) zbulwersowana. Babcia ironicznie skomentowała prezent, a dziadek aż się na twarzy ze złości zagotował. Pamiętam dziadka minę jak dziś. On jest zagorzałym konserwatystą, więc wiadomo, nie mógł inaczej się zachować. Ale lata minęły i każdy się zmienia. Ja w przeciągu tych 6 lat bardzo się zmieniłam. Czy na korzyść? Pod wieloma względami tak, pod niektórymi nie. Ale chyba każdy tak ma, więc nie ma co gdybać i narzekać. Ów delikwent wygląda tak!

Dorodny! Nie da się ukryć. Na żywo wygląda jak końskie przyrodzenie. 

Ostatnio jak robiłam w swoim pokoju porządki wpadłam właśnie na niego. Włączyłam i relaksowałam się widokiem jego wibracji. Tak! Oprócz tego, że wygląda jak wygląda jeszcze wibruje. Poniżej wkleję Wam filmik, choć nie wiem czy zadziała na blogu, no ale spróbujmy.



Mam nadzieję, że powyższy filmik zadziała i zobaczycie jak wibruje i jak dźwięczy. 

Pewnie zastanawiacie się czy można go użyć do zabaw. Hmmm... ja nie używałam, bo jakby nie było jest to maskotka, a nie dildo czy wibrator. Aczkolwiek myślę, że można założyć na niego prezerwatywę i spróbować jeżeli ktoś jest bardziej luźny, to na pewno byłoby dobrze. Ale nie ma co się oszukiwać to bardzo duży, barrrrrdzo duży murzyński penis i raczej nim mogłaby zabawiać się kobieta, która już rodziła naturalnie. Niemniej wszystko jest dla ludzi. Dobranoc Kochani 😈👄


piątek, 22 września 2017

Dwie pieczenie na jednym ogniu

Czasem w naszym życiu dzieje się bardzo dziwnie, źle i nie wiemy skąd taka fabuła nam się przytrafiła. Ja wyznaję oczywiście inną zasadę. Według mnie dzieje się dokładnie to na co pozwoliliśmy aby się zadziało. I wcale to nie jest jakieś odkrywcze, po prostu wszystko do czego dążymy niesie ze sobą skutki, które są konsekwencją naszych zachowań, przemyśleń i działań. Oczywiście można nie być do końca świadomym tego co się robi, bo niektórzy żyją z dnia na dzień lub na tak zwanym "spontanie" i patrzą co im skapnie z nieba. Życie moi Drodzy jest trochę inne. Jeżeli jesteśmy dobrymi strategami(Hitler był w tym wybitny, tego nie może mu nikt odmówić) to możemy skonstruować ciąg przyczynowo-skutkowy i osiągnąć to na czym nam zależy, co chcemy osiągnąć i wyegzekwować od kogokolwiek. Ktoś powie ale to manipulacja innymi i naginanie rzeczywistości. Ależ oczywiście, że po części tak jest, ale prawda jest taka jaką ją stworzymy, sam Sherlock Holmes tak mawiał. Czasem jest tak, że w życiu najważniejszy jest cel, nie ważne jak go osiągamy, ważne że go osiągnęliśmy. Satysfakcja z sukcesu jest gwarancją szczęścia. Przyjmijmy, że chcemy pozbyć się czegoś toksycznego w naszym życiu, co sprawia że musimy się ograniczać, naginać poglądy aby dopasować się do innego poglądu. Wiecie jakie to jest męczące? Kurwa! nawet sobie nie wyobrażacie. I jak żyć, no jak żyć? Nijak. Nie da się i trzeba coś rozwiązać dyplomatycznie. Dyplomacja jest zawsze dobra, ale trzeba panować nad emocjami, jak emocje się pojawiają, mamy zupełnie inną sytuację. Dzięki tej innej sytuacji możemy zobaczyć tę głębię, która przed nami nie była odkryta. Innymi słowy zdarzenie pociąga za sobą zdarzenie, trzema być mistrzem sprytu i manipulacji aby doprowadzić do zlikwidowania dwóch rzeczy, które nam przeszkadzają w swobodnym oddychaniu piersią. Czasem unicestwianie jest bolesne w skutkach, ale jest to działanie z efektem. Nie pozwalajcie się ograniczać, jeśli coś Wam w życiu nie pasuje to ignorujcie to co Wam przeszkadza w działaniu i osiąganiu celu. Cel jest najważniejszy tak samo jak uczucie spokoju po wojnie. Uczucie bezcenne. Ktoś powie, że to był przypadek, ja to nazywam strategią dla sukcesu. Smak? Jeszcze czuję to na języku 😈

Czasem trzeba komuś, czemuś powiedzieć `spierdalaj` aby móc iść dalej i nie myśleć nad ograniczaniem siebie, cenzurowaniem swoich wypowiedzi, ukrywaniem swojego ekshibicjonizmu. Czasami lepsze jest przyjacielem złego - to moje spostrzeżenie. Czasami trzeba zrobić coś aby odetchnąć i popłynąć z nurtem. Czasem należy "zabić" czyjegoś ducha, aby ten duch przemienił się w coś silnego, czasem trzeba rzucić kogoś w rzeczywistość. Do końca swojego życia będę powtarzała, że wszystko dzieje się po coś. Każde zdarzenie jest po coś, każda poznana osoba jest po coś. Życie nie stawia na twojej drodze ludzi, których chcesz spotkać. Życie sprawia, że spotykasz takich, którzy chcą ci pomóc, niektórzy muszą cię zranić, inni pokochać, a inni opuścić i to właśnie ci wszyscy ludzie sprawiają, że stajesz się osobą jaką masz się stać. Nic nie jest dane na wieczność ani życie, ani śmierć, ani cierpienie, wszystko jest po prostu kwestią czasu. 

Mnie życie uformowało tak, że mnie już mało co rusza, są kwestie, które mnie irytują, nawet wkurwiają, ale dzień, dwa, trzy dni i jestem zregenerowana. Jestem szczęściarą, że mój organizm potrafi się sam regenerować. Życie to bardzo dziwny twór, którego trzeba okiełznać jak mustanga, jeśli to się zrobi to będziesz trzymać lejce i pojedziesz tam gdzie chcesz...


Wasza Alexandra M. 

wtorek, 19 września 2017

Nie palę 4 miesiące!

Dzisiaj tak na szybko chciałabym Wam powiedzieć, że nie palę papierosów już 4 miesiące. Dokładnie 4 miesiące!!! i nie jestem jakoś z siebie dumna, bo nigdy nie byłam od palenia uzależniona. Po prostu lubię ten sport 😏 Niemniej postanowiłam od 19 maja czyli od Juwenaliów, czyli po Juwenaliach, że zrobię sobie mały detoks i odtruję swój organizm od petów. Swoją drogą przy moim nadciśnienie i przeciążeniu lewej komory serca w ogóle nie powinnam palić, ale coś z tego życia trzeba przecież mieć. Tak jak zaplanowałam, tak też zrobiłam i 4 miesiące za mną. Pewnie moje płuca odpoczęły i mają się dobrze.

To screen z mojego Instagrama, na którego Was serdecznie zapraszam, jeśli częściej chcecie wiedzieć co się u mnie dzieje. A może i nawet się czymś zainspirujecie ✋ To zdjęcie było zrobione 5 grudnia. Dokładnie pamiętam ten dzień, ponieważ cały miałam dokładnie wypełniony. O 9 miałam bardzo ważną sprawę biznesową, a potem odwiedziła mnie mama mojej chrzestnej, w między czasie poszłam na dosyć długi spacer, bo musiałam się przewietrzyć, a po południu pojechałam na plac Dąbrowskiego aby spotkać się z Zuzą. Wybrałyśmy się na Jarmark Świąteczny. Może spodziewałam się większego jarmarku, aby i tak był bardzo udany. Papierosek jagodowy, jakościowo kiepski, bo to Winstony, ale smakowo nawet nawet. Ale hitem tego dnia był grzaniec galicyjski, którym się spiłam jak rzadko czym. Na wesoło, było śmiesznie idąc do akademika. Właśnie dlatego uwielbiam zdjęcia, ponieważ pozwalają mi nie przejmować się tym, że pamięć jest zawodna. Dzięki zdjęciom nasze wspomnienia są nieśmiertelne. To była taka mała dygresja od wstępu na moim blogu.

Czy zachęcam ludzi do rzucenia palenia? Eh... byłabym hipokrytką gdybym zachęcała, ponieważ ja palę, bo lubię palić, ale gdybym wiedziała, że mam raka(pf pf... pluje w przestrzeń) pewnie przestałabym. Niemniej jeśli palicie od czasu do czasu uważam, że nie ma w paleniu nic złego. Wiadomo lekarze mówią i reklamy JEDEN PAPIEROS TO 5 MINUT ŻYCIA MNIEJ. To teraz Wam coś powiem co ja o tym myślę. Miałam kiedyś taką ciocię, która jadła w chuj tłusto. Pod boczek smarowała masłem, mięcho codziennie, golonka, schaby w panierce i takie inne rarytasy, a cholesterolu nigdy nie miała podwyższonego, zaś moja ciocia, która jest od wielu lat wegetarianką, ma cholesterol, brzydkie ciało, zmarszczek multum, fatalne włosy, łamiące się paznokcie. I co? i to, że moja opinia jest taka, że można przestrzegać często, dbać, odżywiać się niby dobrze, a i tak spotka nas to co się ma stać. Dlatego całe życie będę zachęcała każdego do korzystania z życia. Oczywiście nie zachęcam abyście ważyli po 200 kilogramów, ale nawet nadwaga nie jest zła jeśli nie macie z jej powodu kompleksów, zdrowie Wam dopisuje i wszystko jest ok. Mówi się, że skrajności są złe, na pewno są niebezpieczne, ale czy takie do końca złe? Sami już odpowiedzcie sobie na to pytanie. Aczkolwiek zachęcam Was do jednego. Od czasu do czasu detoks czy to od alkoholu, czy od papierosów czy od żarcia jest dobry. Pozwólmy naszym ciałom się zregenerować i naszym portfelom rzecz jasna ✌

Spokojnej nocy Wam życzę, kochajcie się, szanujcie i bądźcie zawsze zdrowi, bo zdrowie fizyczne i psychiczne jest bardzo ważne. Jak jego zabraknie to wali się świat. Nie przejmujcie się Waszymi kompleksami, opinią innych, bo to opinia ludu, a nie Wasza. Co Was obchodzi co kto gada za plecami, olejcie to i dumnie idźcie przed siebie, a będzie żyło Wam się lepiej. Czy umiem to? Kiedyś bardzo umiałam i byłam pewna siebie niesamowicie, a dziś znowu się tego uczę. Dzięki temu, że wiem jak było kiedyś i dziś moja rada jest prawdziwa i bardzo dobra. Mój pradziadek mawiał tak - "Zanim ten gruby schudnie, to ten chudy już zdechnie". Prawda to, czasem warto posłuchać kogoś starszego. Tymczasem. 

poniedziałek, 18 września 2017

SOS MI VIDA czyli Natalia Oreiro & Facundo Arana

Dobry wieczór moi Drodzy ✋❤ dzisiejszy post będzie bardzo przyjemny, bo po pierwsze zmieniłam utwór w tle. Od teraz gra Wam Natalia Oreiro - Mi vida eres tu. Jest to piękna piosenka. Tych, którzy nie znają hiszpańskiego zachęcam do sprawdzenia tłumaczenia. Skąd zmiana piosenki na blogu? Otóż powody są dwa. Pierwszy to... ile można słuchać jednego utworu non stop? No właśnie. Po drugie jestem wielką miłośniczką telenoweli wenezuelskich, meksykańskich czy argentyńskich, ponieważ kocham latino; muzykę, klimat, pogodę, tamte piękne kobiety, namiętnych mężczyzn, ale przede wszystkim latynoską muzykę, no i oczywiście język hiszpański, który jest niesamowicie seksownym językiem. A`propos hiszpańskiego. Kiedyś rozmawiałam z moim internetowym kolegą Arnim(jeśli czytasz nadal mojego bloga to pozdrawiam) o brzmieniu hiszpańskiego. Uznałam, że ten język w przeciwieństwie do dostojnego seksownego francuskiego jest językiem kurewsko wyuzdanym. W ogóle jeśli miałabym stwierdzić w jakim języku mówi dziwka, to byłby to właśnie hiszpański, ponieważ ma dużo w sobie erotyzmu. Uwielbiam ten język, bo kojarzy mi się z seksem, wakacjami i pozytywną energią. Nie ma co się oszukiwać. Najlepiej tańczy się przy latynoskich rytmach. Bardzo żałuję, że w moim szarym mieście nie ma clubów z taką muzyką. A wracając do postu... poznaliście już powody mojej zmiany piosenki i mam nadzieję, że ta zmiana była dobrą zmianą 😈😈😈😈😈😈

Dzisiaj w tym poście chciałam napisać o najpiękniejszej parze filmowej jaką dla mnie jest Natalia Oreiro & Facundo Arana. Uwielbiam tę parę za ich poczucie humoru, wesołe podejście do życia, najpiękniejsze i najbardziej seksowne pocałunki, energię miłości w powietrzu i niewątpliwy urok osobisty.

Zdjęcie zrobiłam robiąc screena klipowi. Klip jest niesamowicie pociągający i zachęcam do obejrzenia SOS MI VIDA ZAKOCHANI, można się rozpłynąć ❤❤❤❤❤

Dla mnie Natalia to kwintesencja kobiecości. Nie ma nic lepszego niż kobieta w czerwonej sukience. Wszyscy Panowie czytający mojego bloga mi to przyznacie, prawda? ❤✌👄👄👄👄👄

To była dobra scena ❤😈❤ Swoja drogą uwielbiam patrzeć na dwoje ludzi w związku, gdzie kobieta jest brunetką a mężczyzna blondynem, to takie zderzenie, kontrast, coś wspaniałego.

❤❤❤❤❤❤ Uważam, że ta para ekranowa najlepiej się całuje, a zresztą między tą dwójką jest taka chemia, której nikt nie ukryje. Było to już widoczne w Zbuntowanym Aniele, którego jako dziecko oglądałam. Początek lat 90 to najlepsze lata, klimat, dobre filmy, seriale, po prostu dobry czas. 

Telenowele wenezuelskie czy argentyńskie nie cieszą się dobrą prasą, ponieważ ludzie gadają, że: "Tak się w życiu nie dzieje, jak w takim tasiemcu".
"Kto ma tyle kochanek".
"Kto tyle się kocha w ciągu tygodnia".
"Romanse, intrygi, zdrady - tego w normalnym życiu nie ma".

Jak słyszę takich ignorantów to zaczynam się śmiać. Sorry, ale ci ludzie nie znają życia to raz. Dwa być może nie są otwarci na życie. Trzy ograniczają się, bo co ludzie powiedzą. Cztery, nie chcą spróbować smaku życia. Nie mówię, że zdradzanie się czy pieprzenie dzień w dzień z kimś innym to mój szczyt marzeń, ale po prostu należy rozgraniczyć pewne sprawy. 

"Tak się w życiu nie dzieje, jak w takim tasiemcu" - moi Drodzy czasem w naszym życiu dzieje się więcej niż w ciągu wszystkich odcinków danej telenoweli.

"Kto ma tyle kochanek" - żyjąc intensywnie przez ostatnie lata poznałam dziesiątki mężczyzn, którzy niby są przykładnymi mężami, a mają mnóstwo kochanek, a przynajmniej jedną. Nie ma co się oszukiwać skoro w domu nie dostają tego co chcą to szukają gdzieś indziej. Problem w tym, że pary są bardzo często niedopasowane seksualnie, nie wiedzą co lubią. Przychodzi co do czego, facet się pyta "Co lubisz?", laska odpowiada "Nie wiem, bo nie sprawdzałam". Oczywiście nie generalizujmy, kobiety też mają kochanków 😅

"Kto tyle się kocha w ciągu tygodnia". - to kwestia indywidualna. Latynosi są bardziej namiętni, temperamentni, więc i seksu im więcej w głowie. Ale czy to źle? Przynajmniej skorzystają z uroków życia, bo co nam na tym świecie pozostało jak nie kochanie się z kimś kogo kochamy lub z kimś kto nas pociąga fizycznie. Przygody nie są złe. 

"Romanse, intrygi, zdrady - tego w normalnym życiu nie ma". - romanse były od wieków, intrygi łączą się z romansami jak mało co się łączy z czymś. A zdrady? Ludzie się zdradzają z wielu powodów a oto one:

- nuda w seksie
- niedopasowanie seksualne
- oziębła kobieta(mężczyźni jak nie są chorzy i nie unikają seksu, zazwyczaj nie są oziębli, to domena kobiet)
- brak zaangażowania
- wypalenie uczuciowe
- brak pociągu fizycznego jej lub jego

Wszystko jak już dobrze wiecie sprowadza się do seksu. To pierwotna potrzeba fizjologiczna. W piramidzie Maslowa jest jest to jedna z najważniejszych potrzeb. O piramidzie Maslowa możecie więcej dowiedzieć się studiując socjologię lub psychologię. Wszystko więc sprowadza się do seksu, bo jesteśmy zwierzakami i chcemy czuć spokój, miłość, podniecenie, przyjemność. Nikt nie umie takiej przyjemności z tego czerpać jak kobiety i mężczyźni z telenoweli wenezuelskich. Aż chce się powiedzieć LATYNOS POTRAFI. 

Na koniec chciałabym zachęcić Was do obejrzenie wyżej wspomnianego klipu, który jest zbitkiem odcinków serialu SOS MI VIDA, do obejrzenia także całego serialu, ponieważ to romans połączony z komedią, a po drugie może podobnie jak ja zakochacie się w języku hiszpańskim, który jak żaden inny rozpala zmysły. 

Kochajcie się emocjonalnie i fizycznie, bo życie jest takie krótkie. Praca, szkoła, problemy, a w tym wszystkim tak mało przyjemności. Buziaki dla Was wszystkich i kudłatych snów życzę 👄👄👄👄👄

Aleksandra




piątek, 15 września 2017

Barszcz biały jest dobry na wszystko

Witajcie ✋ dzisiaj szybko, lekko i przyjemnie. Ten tydzień jest nie najlepszy dla mnie, dwie sprawy się wyjaśniły, o których ostatnio sobie w poście ponarzekałam. Znam już przyczynę złego samopoczucia i złych badań mojego brata. Zachorował na żółtaczkę, czyli na wirusowe zapalenie wątroby typu A. Nie pociesza mnie ten fakt, że jest to choroba zakaźna, bo jest prawdopodobieństwo, że mogę zachorować, a tak przynajmniej powiedział lekarz. Niemniej jednak wierzę w to, że nie zachoruję, bo inaczej to miałabym pecha niesamowitego, który popsułby mi plany na najbliższy czas. Ale nie będę martwiła się na zapas, co ma być to się stanie i nic na to nie poradzę. Trzymajcie kciuki za zdrowie Wojtka, a mnie życzcie szczęścia.

Ale dzisiaj nie o chorobach, smutkach i przykrościach. Fakt tydzień był ciężki, ale na poprawę nastroju najlepszy jest dla mnie barszcz biały z grzankami przygotowany przeze mnie. To moja ulubiona zupa i gdy mam wybrać czekoladę czy barszcz biały z grzankami to wybiorę to drugie. Czekolada wytwarza w naszym organizmie endorfiny, ciekawe dlaczego nikt nigdy nie wspomniał o barszczu białym, który mnie bardzo poprawia samopoczucie.

Jeśli coś Was boli, nie macie apetytu, jesteście smutni, zimno Wam zróbcie sobie barszcz biały z grzankami i rozkoszujcie się wraz ze swoim podniebieniem pysznym smakiem. Smacznego dla Wszystkich. 

czwartek, 14 września 2017

Nocne wspominanie wszystkich randek...

Wczorajszej nocy słabo spałam. W nocy, kiedy normalni ludzie zazwyczaj śpią wspominałam wszystkie moje randki. Analizowałam je i zastanawiałam się jakie korzyści mi przyniosły. Doszłam do wniosku, że każde spotkanie coś mi dało, czegoś nauczyło. Z większości moich randek jestem zadowolona, ponieważ umiem wybrać odpowiednią osobę lub mam mniejszą lub większą intuicję. 2 randki w moim życiu mnie rozczarowały, ale tak to ze wszystkich jestem zadowolona.

Zauważyłam, że kiedyś poznawałam zupełnie innych mężczyzn niż dzisiaj. Dziś poznaję takich, którzy potrzebują wsparcia, którzy szukają kogoś kto ich poprowadzi po tym świecie i powie, że wszystko będzie dobrze. Nie mam nic przeciwko takim osobom, ponieważ lubię pomagać mentalnie, ale... czemu tak jest, że pociesza się wszystkich a nikt nie może pocieszyć Ciebie? 😢 To takie rozczarowujące uczucie. Wierzę w karmę i wiem, że to co dajemy od siebie dobre wraca, a za złe dostaniemy zło. Już wiele razy się o tym przekonałam. Może mi się tylko wydaje, że dobrze czynię? Życie czasem jest zbyt skomplikowane nawet na moją głowę. A wracając do randek, których notabene jestem miłośniczką i zawsze byłam, zauważyłam, że dzisiaj przestały mnie tak ekscytować jak wtedy gdy miałam te 19-20 lat. Jestem już zmęczona poznawaniem nowych mężczyzn i tym samym typem rozmowy... Twoje pasje, zainteresowania, upodobania, ulubiona muzyka, ulubiona potrawa, kino czy teatr. Mam już tego dosyć. Randka to potrawa, która naprawdę mi się przejadła.


Teraz czegoś innego szukam, może niczego nawet. Chcę odczuwać to co odczuwałam kiedyś czyli SZCZĘŚCIE. Od dawna nie byłam szczęśliwa, czasem mam epizody szczęścia, ale to potem mija. Jedna z moich wad to to, że za szybko się nudzę. Potrzebuję adrenaliny, nowych wrażeń. Najgorsze jest to, że bardzo szybko nudzę się ludźmi. Jeżeli z kimś dłużej przebywam niż rok to znaczy, że widzę w tej osobie potencjał, czymś mnie zaintrygowała. Tak mam z miłością i przyjaźnią. Jeśli coś mnie znudzi, zmęczy, wiem że to koniec. Dlatego powtarzam ludziom, że Ci którzy są ze mną długo czy to jakiś facet czy koleżanka, przyjaciółka to znaczy, że to musi być pewien rodzaj fascynacji. Chciałabym być zafascynowana kimś do końca życia. Czymś jestem, bo pisaniem i kocham to robić, ale jednak przyjaźń i miłość to coś namacalnego co jest w życiu bardzo ważne. Ludzie zawsze przychodzą i odchodzą tak jak cykliczne są pory roku. Chciałabym mieć całe życie lato, tak jak jest to w Los Angeles. Wiele osób pyta mnie i pytało czemu we mnie jest tyle ciepła, uśmiechu, wesołkowatości, czystej radości. Odpowiadam zawsze im tak samo, bo prawda jest jedna. Jestem taka wesoła i uśmiechnięta, bo w swoim życiu poznałam smak ciemności, bardzo bolesnej i dlatego wiem, że nawet z samego słońca należy się cieszyć, ze wstania z łóżka, z dostania czekolady, uścisku dłoni czy jednego banalnego komplementu. Ci ludzie, którzy nie mają empatii, idą przez życie po trupach i mają wszystko podane na tacy, są zdrowi i nic im nie dolega, nie zrozumieją tego o czym piszę. Podam Wam banalny przykład. Kiedy w 2014 roku miałam bardzo ciężką anginę ropną przez miesiąc czułam się jakbym wyszła z grobu a ktoś kazał mi pracować. Nie miałam na nic siły, ani aby wstać, zadbać o siebie, zjeść, uczesać włosy. Mandarynki nie smakowały tak samo, wszystko było czarno-białe jak to zdjęcie powyżej. Ale jak wyzdrowiałam zrozumiałam, że nie ma nic lepszego niż obudzić się i być po prostu zdrowym, szczęśliwym, pełnym pozytywnych wibracji. 

Noc jest czasem kiedy mój umysł pracuje bardzo intensywnie, a że mam analityczny umysł to umiem wyciągać wnioski, układać strategie na przyszłość, czy chociażby w codziennych działaniach. 

Czemu kocham pisanie? Bo to uratowało mi życie. Pisząc uratowałam sama siebie i dlatego wiem, że nigdy nie przestanę tego robić. To jest ten rodzaj miłości, który jest wieczny. Mam w sobie tak wiele emocji, uczuć, że muszę to wylewać na papier, na cokolwiek co pozwala pisać. Wszystkie moje doświadczenia, wspomnienia chcę po sobie pozostawić, nie chcę kiedyś odejść nie pozostawiwszy po sobie niczego. 

Nocne wspominanie wszystkich randek wcale mnie nie uśpiło, tylko bardziej rozbudziło, ale w najbliższym tygodniu, czasie chyba nie chcę kolejnych randek. Tymczasem. 

Wiedząc czym jest głęboki smutek, za cel życia obrałam sobie uszczęśliwianie innych. 

Bądźcie szczęśliwi i zdrowi ✋❤👄


środa, 13 września 2017

Gdy sąsiad rozdziewicza Ci ścianę...

Dzień dobry moi Drodzy ✋ Dzisiaj przed wyjściem z domu postanowiłam, że zamieszczę Wam nowy post, abyście mieli co poczytać w tym kraju pachnącym świńską polityką. O polityce nie będzie, o seksie też nie, chociaż 👀 moja ściana w pokoju stołowym straciła dziewictwo, także... Zapraszam na post ✌

Ponad tydzień temu(jeśli dobrze policzyłam na palcach) mój sąsiad przebił mi ścianę w pokoju stołowym, aż moje oczy ujrzały światłość. Teraz piszę o tym na spokojnie, ale byłam wkurwiona widząc rozwaloną ścianę i tapetę. Ale zacznijmy od początku. Wchodząc do salonu chciałam przejść do kuchni aby zaparzyć sobie kawę. Idąc musiałam zasłonić swoje uszy, bo dźwięk wiertła(w mieszkaniu sąsiadów trwa remont) był tak ogromny... myślałam, że ogłuchnę. Biorę kawę i patrzę na ścianę, a tam... 👇😐

TO!!! Stąd dochodził przerażający dźwięk wiertła, ale nie to było najgorsze tylko to zniszczenie, które jest niemałe jak widzicie. Zniszczona ściana, bałagan i co gorsza... zniszczona tapeta. Nie wyglądało to dobrze. Jedyny plus w tym wszystkim, że sąsiad nie zepsuł mi kontaktu, albo nie wywołał zwarcia. Nie znam się na elektryce, ale mogę się tylko domyślać, że mogłoby być niebezpiecznie. 

Zniszczenia, zniszczenia, zniszczenia i światło w tunelu.

Po opierdoleniu sąsiada przyszedł do mojego mieszkania potulnie jak baranek i zabrał się za robotę. Miał szczęście, że moja mama nie jest mściwa i złośliwa, i nie pociągnęła go do zapłaty. To nowy sąsiad, który remontuje mieszkanie, które kupił swoim 3 córkom. Zrobiłam wywiad i dowiedziałam się, że to spoko gość, a przy okazji dowiedziałam się, że w klatce obok w całym pionie mieszkają obcokrajowcy z Ukrainy, Norwegii, Niemiec. WTF?! Serio? Czemu ja się tak późno o tym dowiaduje. Moja ściana musiała stracić cnotę, abym się o tym dowiedziała. 

Tak jak wyżej napisałam sąsiad przyszedł ze swoimi narzędziami i zabrał się do naprawy zniszczeń w moim mieszkaniu.

Tak to mniej więcej wyglądało w surowym stanie.

A tutaj po zagipsowaniu. W ogóle zastanawiam się czy gips tak samo wycisza jak beton czy gips jest słabszy? Ktoś wie? 

Fazy końcowej ściany dzisiaj Wam nie pokażę, ponieważ nie wgrałam jeszcze zdjęć na laptopa z iPhone`a także dzisiaj tylko tyle zdjęć mojej ściany. Powiem Wam, że po skończeniu i przyklejeniu tapety nie wygląda to idealnie i uważam, że ten gość powinien się poczuć do zapłaty, no ale trafił na moją mamę to ma szczęście. Ja nie jestem właścicielką mieszkania, to nie mam zbyt wiele do gadania, także tak. No cóż... przynajmniej w tym dniu nie było nudno, ale nie da się ukryć, że takich okoliczności chciałoby się zawsze uniknąć, ale życie jest bardzo niekiedy zaskakujące i trzeba się pogodzić z przykrymi sytuacjami, bo gadanie o tym non stop nie ma sensu. Podzieliłam się z Wami tym zniszczeniami i swoimi odczuciami. Co zrobić jak już nic nie zrobię 😈

PS. Mam nadzieję, że przynajmniej ścianie był dobrze 👉👌 😈.


KRÓTKIE INFO

Co u mnie? O tym zawsze na blogu regularnie się dowiadujecie. Czasem po prostu nie mam czasu pisać, bo teraz mam gorący okres, a i też niemało się dzieje, więc na wszystko teraz nie starcza mi czasu. Kto śledzi mnie na Facebooku czy Instagramie zauważa, że nie dodaję tak często zdjęć jak dodawałam. Powodem tego jest po prostu brak czasu. Czasu zawsze było mi brak i nie wiem czy kiedykolwiek się to zmieni. 2 lata miałam względnego spokoju kiedy to mogłam wszystko i wszędzie, ale lata świetności minęły i nastał ZAPIERDZIEL CZASOWY. 

Kolejna sprawa jest zła, nawet bardzo zła. Mój brat od pewnego czasu miał zawroty głowy, bóle głowy, ma mdłości i nie może jeść. Zasnął na kursie prawo jazdy w czasie jazdy!!! Mama i ja nakrzyczałyśmy na niego, że jest nieodpowiedzialny i jak można zasnąć podczas kierowania pojazdem. No cóż... dzisiaj są złe wiadomości, ale mam nadzieję, że to jakaś pomyłka. Wojtek(mój brat) poszedł dwa dni temu na badania(morfologia) i dostał wyniki. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że ma wszystkie leukocyty bardzo, bo o kilka tysięcy dodatkowych krwinek białych podwyższone. Domyślacie się pewnie, że wyniki z takim poziomem leukocytów są bardzo złe, więc życzcie zdrowia dla brata i oby to była jedna wielka pomyłka, bo jeśli byłby chory, to ja nie wiem co by to było. Tylko spokój może mnie uratować i świat również. 

Kolejna kwestia to taka, że przez to, że odczuwam stres przez różne sprawy i to co się nawarstwia przede mną i za mną sprawiło, że okres mi się zatrzymał i po prostu masakra. Teraz będzie jeszcze gorzej, przez te badania brata. Zaczynam się naprawdę martwić, ale trzymajcie kciuki przede wszystkim za mojego brata, chcę tylko aby on był zdrowy. 

Ostatnia kwestia dotyczy tego, że za chwilę wychodzę z domu bo muszę z mamą wiele rzeczy pozałatwiać. Mama wzięła dzień wolny w pracy aby to wszystko ogarnąć. Mam nadzieję, że dzisiejszej doby nam wystarczy. Oby! I na koniec zaczynam się irytować tym, że moja paczka nie została jeszcze wysłana na mój adres. Chciałabym dostać ją jutro, a najlepiej to już. Wszystko pod górę ostatnio, ale trzeba dać radę, a nie się rozczulać, bo to jeszcze nie są problemy, które są bardzo wielkie. Spokój spokój i jeszcze raz spokój może mnie uratować. Przez to wszystko co się dzieje mam taki zjebany humor, że nie mam ochoty na nic, a ochotę niestety muszę mieć do działania, a jej brak. Życzcie mi powodzenia. 

Trzymajcie się, zdrowia i pomyślności dla Was na ten tydzień, buźki 👄✋